W 2017 roku australijskie władze nałożyły na Valve wysoką karę pieniężną, twierdząc, że firma wprowadziła w błąd miliony klientów i złamała prawo tego kraju, ponieważ jeszcze kilka lat temu nie oferowała ona możliwości otrzymania zwrotu pieniędzy. Przedsiębiorstwo próbowało się od tej sprawy odwołać, ale, jak się okazuje, bezskutecznie.
Od jakiegoś czasu w platformie Steam można skorzystać ze zwrotu pieniędzy, jeśli tylko daną grę kupiliśmy maksymalnie w ciągu ostatnich dwóch tygodni i spędziliśmy w niej mniej niż dwie godziny. Niemniej, jeszcze kilka lat temu takiej opcji nie posiadaliśmy, co było sprzeczne między innymi z australijskim prawem.
Australijskie władze oskarżyły więc Valve o to, że regulamin platformy firmy jest sprzeczny z przepisami w ich kraju. W marcu 2016 roku sąd federalny orzekł, że Valve wprowadziło w błąd 2,2 miliony użytkowników, mimo że możliwość zwracania gier na Steamie pojawiła się w czerwcu 2015 roku. Dlatego też w grudniu 2017 roku na firmę nałożono karę w wysokości 3 milionów dolarów australijskich.
Oczywiście, Valve próbowało się od tej kary odwołać. Firma argumentowała swoją próbę tym, że cyfrowe produkty nie wpisują się w definicję „towarów”, która figuruje w australijskim prawie. Jak się okazuje, była ona bezskuteczna. Australian Competition and Consumer Commission (ACCC) ogłosiło, że sprzeciw oddalono.
Sąd stwierdził, że oddalenie odwołania potwierdza, iż Valve, która ma swoją siedzibę w USA, podlega australijskiemu prawu, gdy sprzedaje cokolwiek australijskim konsumentom. Jego zdaniem klienci ci mają takie samo prawo do naprawy, wymiany lub zwrotu pieniędzy na Steamie jak w sklepach fizycznych.
Valve jeszcze w żaden sposób nie skomentowało tej sytuacji. Gdy to się zmieni, damy Wam znać.