Klimat prozy Lovecrafta czuć na każdym kroku, ale nie liczcie tutaj na żadne odniesienia w postaci chociażby oficjalnego nazewnictwa z twórczości tego autora. Problemem jest licencja, a w zasadzie jej brak. O atmosferę dba tu jednak całkiem ciekawy projekt Tonącego Miasta, które jest światem otwartym i zachęcającym do eksploracji. Ulice przemierzają nie tylko ludzie, ale nawet stworzenia, które zagościły na nich w wyniku katastrofy. Na życie miasta wpływają nie tylko lokalne gangi – z czasem okazuje się, że robią to także siły nadprzyrodzone.
Podążając za historią głównego wątku fabularnego nie czujemy się tak, jakbyśmy zmierzali po nitce do kłębka – wręcz przeciwnie. Gra daje graczom sporą dowolność w zakresie rozwiązywania wszelakich sekretów. Ba, dostępne są tu nawet liczne zadania dodatkowe (z czasem nużące), a rozgrywkę urozmaica system craftingu. Miasto jest na tyle rozległe (składa się z siedmiu dzielnic), że nie jeden raz wykorzystać należy z systemu szybkiej podróży.
Na przestrzeni zabawy rozwiązujemy liczne zagadki, zbieramy przedmioty pozwalające posunąć śledztwo do przodu, a także staramy się łączyć pewne fakty, które pomagają wydedukować kolejne kroki. Z czasem niektóre czynności stają się powtarzalne – ot choćby przeglądanie miejskiego archiwum. Poszczególne decyzje moralne mają wpływ na zakończenie głównej linii fabularnej oraz wpływają na otaczający gracza świat. W pamięć zapada oprawa dźwiękowa, która jest jedną z większych zalet The Sinking City.
Trudno oprzeć się często wrażeniu, że na produkcję nie poczyniono zbyt dużo nakładów finansowych – niedociągnięcia napotykamy niemal na każdym kroku. Postaci bardzo często przez siebie przenikają, mechanika walki jest straszliwie „drewniana”, a oprawa graficzna nie sugeruje wcale, że gra powstała w 2019 roku. Tekstury kuleją, postacie niezależne są do siebie podobne, screen tearing – wszechobecny, a optymalizacja – żenująca. Dobrą zabawę i immersję ratuje ciekawa architektura, intrygujące wydarzenia na ulicach miasta, a także wylewające się wręcz z ekranów monitorów posępność, wilgoć, smród i brud zapuszczonej mieściny znajdującej się gdzieś w stanie Massachusetts.
Na ukończenie wątku głównego produkcji Frogwares potrzeba ok. 13-14 godzin. O ile na początku zabawa nawet pomimo technicznych wpadek jest emocjonująca, to z czasem wkrada się w nią znużenie. Wynika ono nie z rozwoju samej fabuły, a raczej szerokopojętej toporności produkcji. Filmy przerywnikowe, które w grach przygodowych powinny stać na wysokim poziomie, tutaj przeważnie mordują budowany wcześniej klimat rozgrywki.
The Sinking City to propozycja przede wszystkim dla osób spragnionych doznań płynących z ogrywania przygodówek i miłośników twórczości Lovecrafta. Wszystko to oczywiście przy założeniu, że… gra stanieje. Trudno jest usprawiedliwić obecną cenę na poziomie aż 199 złotych, gdyż na platformie Steam bez trudu znaleźć można dużo lepszych propozycji za dużo mniejsze pieniądze.
Mocne strony: | Słabe strony: |
klimat twórczości Lovecrafta sporo główkowania przyjemne udźwiękowienie ok. 14 godzin wątku głównego zadania poboczne na kolejne kilka godzin | powtarzalna rozgrywka przeciętna oprawa graficzna toporna mechanika walki byle jakie custscenki kiepskie animacje liczne glitche nudne zadania poboczne |
Ocena ogólna: 5/10