Kultowa seria Mortal Kombat ma już aż 27 lat. Trudno w to uwierzyć, nieprawdaż? Mimo to, ciągle powstają jej nowe odsłony. W tym roku na rynku pojawiła się kolejna, pod tytułem Mortal Kombat 11. Rzecz jasna, musieliśmy ją dla Was zrecenzować.
Seria Mortal Kombat przez lata zaliczyła już wiele wzlotów i upadków. Za wzlot z pewnością można było uznać reboot cyklu, który nastąpił w roku 2011 roku wraz z premierą Mortal Kombat od NetherRealm Studios. Kontynuacja rebootu, Mortal Kombat X, również prezentowała się całkiem nieźle. A jak ma się ostatnia część serii? Jest godna pieniędzy graczy czy też nie? Na przestrzeni kilku ostatnich dni mieliśmy okazję, aby się o tym przekonać.
Świat wywrócony do góry nogami
Akcja Mortal Kombat 11 zaczyna się mniej więcej w momencie zakończenia fabuły Mortal Kombat X. Tutaj do akcji włącza się jednak zupełnie nowa postać – Kronika – strażniczka czasu, która pragnie stworzyć rzeczywistość idealną. Pewnie zastanawiacie się, jak ta zamierza tego dokonać. Okazuje się, że poprzez… połączenie teraźniejszości z przeszłością. To, jak można się domyślić, wywołuje niebywały chaos, ale również prowadzi do powrotu wielu znanych twarzy oraz pojawienia się kilku nowych.
Oczywiście, w każdej bijatyce, niezależnie od tego, czy chodzi o Mortal Kombat, czy Tekkena, czy inny tytuł, fabuła stoi na drugim miejscu. W końcu, przede wszystkim najważniejsze jest, aby te produkcje dawały graczom frajdę podczas wspólnej gry przed telewizorem. Niemniej, kampania w Mortal Kombat 11 prezentuje porządną i satysfakcjonującą opowieść. W zasadzie, przechodząc ją poczujecie się tak, jakbyście oglądali bardzo długi film z interaktywnymi przerywnikami w formie walk. Fabularnie nie jest on wybitny, ale jako całość wypada lepiej niż się spodziewaliśmy.
Wspomniana Kronika, która jest nowością w świecie Mortal Kombat, całkiem dobrze broni się jako złoczyńca. Cóż, ta ma coś w sobie z Thanosa. A jakie inne twarze pojawiły się w Mortal Kombat 11? Jak już powiedzieliśmy, w grze powróciło sporo znanych twarzy – chociażby Kitana, Scorpion czy Sub-Zero, ale niektóre klasyczne postacie zobaczymy, niestety, dopiero w DLC. Mowa chociażby o Shang Tsungu, Mileenie, Goro czy Reptile’a. Mimo że w rosterze Mortal Kombat 11 są 24 postaci, boli nas fakt, że na dodatkowe będziemy musieli wydać pieniądze. Przecież nawet podstawowa wersja gry nie kosztuje mało, bo aż 232,99 złotych.
W Mortal Kombat 11 jest co robić
Kampania to nie jedyny tryb gry dostępny w Mortal Kombat 11. W grze powraca możliwość stoczenia pojedynku z komputerem lub lokalnie ze znajomym, a także z innym graczem za pośrednictwem sieci (również na zasadach turniejowych). Poza tym, nie brakuje tu samouczka, który pozwala nam na trenowanie naszych umiejętności. Trzeba przyznać, że jest on bardzo rozbudowany, przez co można dzięki niemu poznać każdą postać naprawdę dogłębnie.
Zapewne większość czasu gracze spędzą w Mortal Kombat 11 w Wieżach. Są to zestawy pojedynków, które w tej chwili są najlepszym sposobem na zarabianie wirtualnych walut w grze (o nich więcej później). Musimy w nich pokonywać przeciwników jeden po drugim, bez możliwości zmiany postaci po drodze. Do dyspozycji mamy zarówno klasyczne wieże, jak i wieże ograniczone czasowo. Niestety, poziom trudności niektórych wież jest tak wyśrubowany, że często trudno przejść je bez korzystania z opcjonalnych wspomagaczy. Progres utrudniają chociażby czynniki pogodowe, które mają wpływ na nas, ale na naszych przeciwników już jakimś dziwnym trafem nie. Podobno balans ma być wkrótce poprawiony, ale szkoda, że póki co jest on w takim stanie. Najgorszy jest jednak fakt, że jeśli dany poziom wieży jest zbyt trudny, twórcy radzą, by skorzystać z żetonów omijania walk. Te trzeba kupić, i to za prawdziwe pieniądze. Kupić za prawdziwe pieniądze trzeba również żetony z łatwymi FATALITY, i nie tylko. Taki rodzaj mikrotransakcji jest nie do przyjęcia.
Nowością wśród trybów gry jest w Mortal Kombat 11 Krypta. Musimy przyznać, że nie przypadła nam ona do gustu. Ale na czym ta polega? W niej, z kamerą za plecami kierowanej postaci, zwiedzamy wyspę Shao Kahna, odwiedzając kolejne lokacje, a także otwierając kolejne skrzynie z wyposażeniem. Aby te skrzynie otworzyć potrzebujemy aż trzech różnych walut, z czterech zdobywanych podczas rozgrywki w innych trybach. Liczba skrzynek, które na wyspie można znaleźć jest przytłaczająca, a naszym zdaniem nawet przesadzona. Otwierając je zdobędziemy przedmioty i ulepszenia dla naszych postaci. Niemniej, szybko można zauważyć, że w trybie tym bardzo szybko wydamy wszystkie waluty, a przy tym odblokujemy niewielki procent przedmiotów. Doskonale pokazuje on zatem, że stałym elementem zabawy w Mortal Kombat 11 jest… grind.
CO JESZCZE PODOBA SIĘ NAM, A CO NIE W MK11?
Oczywiście chodzi o pieniądze
Twórcy gry obiecali, że każda z postaci będzie posiadać aż 60 skórek i podobną liczbę przedmiotów kosmetycznych do wyposażenia. To w rezultacie powinno dawać ogrom elementów do odblokowania w grze. I tak rzeczywiście jest, tyle że w praktyce każde 60 skórek to 6 skórek w 10 różnych wariantach kolorystycznych. Czujemy się zatem nieco oszukani. Rzecz jasna, niektóre skórki wyglądają wystrzałowo, ale nie zmienia to faktu, że na zdobycie ich wszystkich nie mamy szans, chyba że wydamy bardzo, ale to bardzo dużo pieniędzy. W poprzednim akapicie stwierdziliśmy, że stałym elementem zabawy w Mortal Kombat 11 jest grind. Istotnie, po każdej walce, a także w Krypcie dostajemy dosłownie ochłapy, które próbują wymusić na nas zakup waluty premium. Ta jest niesamowicie droga. 500 kryształów czasu kosztuje aż 17,99 złotych, a dokładnie za tyle kryształów kupimy JEDNĄ, tak, JEDNĄ skórkę dla danej postaci.
To co najważniejsze ma się dobrze
No dobrze, zostawmy już te nieszczęsne mikrotransakcje w spokoju. Trzeba w końcu powiedzieć, jak ma się najważniejszy aspekt gry, czyli sama walka. Należy przyznać, że jej po prostu ciężko cokolwiek zarzucić. Starcia są satysfakcjonujące, a przy tym oferują odpowiedni poziom wyzwania. Tutaj nie ma mowy o przypadkowym klikaniu w klawisze. Tak, czasem w ten sposób może nam się coś udać, zwłaszcza na łatwiejszym poziomie trudności, ale najlepsze efekty daje przemyślane wymierzanie ciosów. Dodatkowo, w Mortal Kombat 11 powraca możliwość wykorzystywania elementów otoczenia, a także wzmacniania ruchów z pomocą paska energii, choć ta druga w nieco zmodyfikowanej formie.
Miłym dodatkiem jest możliwość zmieniania puli ataków specjalnych każdej postaci. Miejsca na nie są ograniczone, a więc nie możemy dodawać ich w nieskończoność, jednakże ta opcja pozwala na dostosowywanie zawodników pod swoje preferencje. Póki co nie wiadomo, czy ten system ma wpływ na balans rozgrywki. Zapewne przekonamy się o tym gdy minie trochę czasu.
Jedyne co podczas walk nam się nie podoba to tak zwane Fatal Blowy, którymi zastąpiono X-Raye. Można użyć ich jedynie, gdy nasza postać ma niewiele punktów życia, tak więc są ostatnią deską ratunku, ale mimo to wydają się zbyt mocne, a przy tym wyjątkowo nudne i… niesatysfakcjonujące, w przeciwieństwie do Fatality i Brutality. Trwają one na tyle długo, że zaburzają dynamikę rozgrywki. Z resztą, są tak powtarzalne, że po prostu nie chce się ich używać.
Na szczęście oczy mają czym się cieszyć
Narzekać w grze nie można również na optymalizację. Na porcie pecetowym nie doświadczyliśmy żadnych spadków wydajności, ani problemów z wydajnością. Mortal Kombat 11 ani razu nie wyrzucił nas do pulpitu, a to, w dobie wszechobecnej bylejakości wśród gier, jest dużym sukcesem. Poza tym, mimo że serii nie przerzucono na nowszy silnik, a pozostawiono ją na Unreal Engine 3, najnowsza jej odsłona bardzo dobrze prezentuje się graficznie. Areny są różnorodne i pełne detali, tak jak modele postaci. Animacjom nie brakuje z kolei płynności, nawet w przypadku najbardziej skomplikowanych ruchów. Jedyne czego nie rozumiemy to to, dlaczego tryb Krypta działa jedynie w 30 klatkach na sekundę, podczas gdy pozostałe w 60 klatkach na sekundę. Szkoda, że chociażby na pecetach ta blokada nie jest podniesiona do 60 fps. W 30 klatkach ujrzymy również wszystkie przerywniki filmowe w grze oraz wprowadzenia. Przez to prezentują się one gorzej, niż chcielibyśmy.
Ostatnim aspektem gry, na który ponarzekamy jest jej menu. To powinno być dużo bardziej przejrzyste. Póki co trudno się w nim odnaleźć, a zwłaszcza w poszczególnych jego częściach, takich jak dział modyfikowania postaci.
Podsumowanie
Mortal Kombat 11 to w naszym mniemaniu świetna bijatyka, która potrafi dawać mnóstwo frajdy za sprawą swojego przemyślanego systemu walki – i podczas pojedynków z komputerem, i w trakcie starć z innymi graczami oraz w kampanii. Reszta, to jest wszechobecne mikrotransakcje i niektóre z trybów gry, to zbędna dobudowa, którą lepiej szerokim łukiem omijać. Mimo to, po tę odsłonę serii warto sięgnąć i zaprosić do zabawy znajomych.
Mocne strony: | Słabe strony: |
dobra kampania ciekawa fabuła wiele trybów rozgrywki do wyboru duże możliwości kustomizacji bohaterów bardzo dobra optymalizacja gry ładna oprawa graficzna płynność animacji przemyślany i satysfakcjonujący system walki bogaty zbiór ciosów specjalnych | mikrotransakcje wszechobecny grind niesprawiedliwy poziom trudności w Wieżach tryb Krypta niepotrzebnie skomplikowana ekonomia (zbyt dużo walut) brak wielu znanych postaci |
Ocena ogólna: 7/10