Istnieją gry, których głównym zadaniem jest budzić lęk i niepokój w sercach graczy. Niektóre są tak straszne, że granie w nie wiąże się w skrajnych przypadkach z uczuciem stresu. Publikujemy zestawienie dziesięciu tytułów, w które powinny grać wyłącznie osoby o nerwach ze stali. Nie wszystkie są przerażające, ale atmosfera w nich jest naprawdę bardzo, bardzo ciężka…
Alien: Isolation
Ogromny stres budzą w naszych sercach gry, w których jest się zupełnie bezbronnym w obliczu śmiertelnego zagrożenia towarzyszącego niemal non-stop protagoniście. Jednym z tytułów wyróżniających się w tej kwestii jest Obcy: Izolacja, gdzie jedyną bronią gracza jest umiejętność logicznego myślenia, wyszukiwania kryjówek i unikania siejącego postrach na stacji Sewastopol Xenomorpha. Na nieszczęście grających jest to wyjątkowo przebiegła bestia. Nie zliczę ile razy podskoczyłam na fotelu w trakcie mojej dość krótkiej przygody z tą pozycją…
Dead Space
Wiele najlepszych horrorów science-fiction opiera się na lękiem przed nieznanym. Od Obcego po Event Horizon, horrory sci-fi często pokazują nam konsekwencje posunięcia się za daleko i stawienia czoła czemuś, czego nie do końca rozumiemy. Takim dziełem jest właśnie Dead Space, który w odróżnieniu od kolejnych odsłon serii potrafi przyprawić o palpitacje serca akcją, dźwiękiem oraz fabułą. Nigdy nie zapomnisz, kiedy po raz pierwszy dasz się nabrać Nekromorfowi udającemu martwego. W tej grze coś takiego jak uczucie chwilowego spokoju nie istnieje.
Death Stranding
Nazwanie Death Stranding „symulatorem kuriera” to wielka zniewaga. Oczywiście, jednym z głównych zadań jest transport przesyłek pomiędzy węzłami dziwnego, postapokaliptycznego świata. Sam Porter nie porusza się jednak po ulicach Warszawy niczym kurier DPD, a przemierza pustkowia przemierzane przez niewidzialnych Wynurzonych (Beached Things). Gdy zaczyna padać deszcz, postarzający wszystkie organizmy żywe, a na ramieniu Sama zaczyna pracować specjalny wykrywacz („odradek”), uczucie niepokoju u grającego rośnie z każdą sekundą. Jeden krok w niewłaściwą stronę, jedno potknięcie i… towarzyszy temu ponura atmosfera, przygnębiająca atmosfera fabularna oraz doskonałe udźwiękowienie.
Silent Hill
Okej, Silent Hill wydano w 1999 roku i dziś nie robi już może takiego wrażenia – głównie za sprawą dość archaicznej grafiki – ale kiedyś produkcja Keiichiro Toyamy potrafiła wywoływać u co wrażliwszych osób zawały serca. Wcale nie żartuję. Niektórzy z graczy po spędzeniu z grą kilkudziesięciu godzin do dziś panicznie boją się mgły i tego co może w sobie skrywać. Przerażające projekty potworów, niepokojąca muzyka i naprawdę DZIWNE wydarzenia na ekranie nawet dziś przyprawią co ponie
których o lekki ból serducha.
Alan Wake
Alan Wake to kolejna z gier, które uczucie stresu wywołują przede wszystkim fabułą. Niepokój bierze się też z tego, że podstawowym orężem do walki z nadnaturalnymi wydarzeniami na ekranie jest latarka z naprawdę szybko rozładowującą się baterią. Jedynie ona jest w stanie osłabić potwory na tyle, aby broń palna z mocno ograniczoną amunicją mogła się z nimi rozprawić.
Resident Evil 7 w VR
Resident Evil 7 przywiózł pożądany powiew świeżości do znanej serii i straszył za sprawą nowego spojrzenia na rozgrywkę z perspektywy pierwszej osoby. Jasne, RE7 jest straszny, ale dopiero z goglami VR na nosie rozwija pełnię swojego potencjału. Wystarczy zobaczyć na różne filmy na YouTube, aby przekonać się, jak gracze o słabych nerwach reagują z goglami PS VR na wydarzenia na małych ekranikach. Jeśli masz klaustrofobię lub boisz się insektów, lepiej nie podchodź do tej pozycji w tym wydaniu.
Layers of Fear
Polskie Layers of Fear to zupełnie inne podejście do horroru. To opowieść o szaleństwie. Szaleństwie, które dotyka głównego bohatera i które w trakcie rozgrywki sprawi, że zaczniesz się zastanawiać, czy aby z Tobą wszystko jest w najlepszym porządku. Znikające drzwi i przedmioty, zapętlające się korytarze, wykrzywiająca się rzeczywistość… nie raz zadasz sobie pytanie, czy dobrze zapamiętujesz pewne fakty, czy raczej popadasz w dziwnego rodzaju obsesję. Ukończyłam tę grę w całości, ale nie było to łatwe.
P.T.
Jeżeli w zestawieniu widzisz drugie dzieło Hideo Kojimy, to wiedz, że jest to arcymistrz w tworzeniu ciężkiej, niepokojącej atmosfery w swoich gracz. P.T. było interaktywnym teaserem porzuconej gry Silent Hills, remake’u Silent Hilla, w której palce mieli maczać Hideo Kojima oraz Guillermo del Toro. Geniusz P.T. polega na zdolności do dezorientacji gracza, bez względu na to, ile razy przemierza tajemniczy labirynt, który da się ukończyć w ciągu około 20 minut. P.T. to koszmar, który mógłby rozegrać się w każdym domu. Mając wybrać najbardziej stresujące trzy dzieła w tym zestawieniu, P.T. znalazło by się wśród nich.
Amnesia: The Dark Descent
Twórcy nawet najtańszych w produkcji slasherów rozumieją, że większość akcji w horrorze polega na bieganiu. Bieganie to podstawowa i często jedyna forma obrony przed straszliwym zagrożeniem. Autorzy Amnesia: The Dark Descent również wzięli sobie to do serca, pozbawiając gracza jakiegokolwiek innego sposobu obrony. Będziesz hałasował zbyt głośno? Zwrócisz uwagę potworów. Uciekniesz w ciemności? Doprowadzą Cię do
szaleństwa. W Amnesia: The Dark Descent stres wynika przede wszystkim z bezsilności.
BioShock
Czy BioShock to horror? Nie zaryzykowałabym takiego stwierdzenia z całą stanowczością. Czy thriller? O, tutaj już nie miałabym większych wątpliwości. Od początkowej sekwencji, która prezentuje krwawe następstwa urojeń szaleńca, po egzystencjalne pytania o naturę ludzką, BioShock jest naprawdę przerażający – wtedy, kiedy powinien być. Twórcy BioShock wykorzystali najlepsze sztuczki obu gatunków gier, aby napędzać genialną narrację i stworzyć fascynujący, niepokojący świat, który przemierza się z duszą na ramieniu.