Jesienią zadebiutuje remake Silent Hill 2. Pomijając dyskusję nad domniemaną przez niektórych ostateczną jakością gry, w sieci pojawiło się też trochę głosów o sensie istnienia remake’ów. Podobnie było zresztą w przypadku Resident Evil 4 czy Dead Space – dwóch fantastycznych survival horrorów wydanych w odnowionej formie w 2023 roku.
Podczas gdy nieraz widać gdzieś komentarze „Po co nam remake, chcemy nowych gier”, ja zawsze myślę sobie: „Remake? Doskonale!”. Dobre odświeżenia kultowych klasyków to w większości przypadków świetna rzecz. Oczywiście są pewne warunki…
Porządny remake musi spełniać dwa podstawowe kryteria: być zbudowany od podstaw na nowo (a więc nie może być po prostu remasterem), a jednocześnie musi być jak najbardziej wierny oryginałowi. Wspomniane wcześniej remake’i Resident Evil czy Dead Space to fantastyczne przykłady idealnie zrealizowanych odświeżeń tego typu.
Idea remake’u nie ma w zasadzie żadnych wad. Dla niektórych może to być coś wtórnego, ale takich graczy nikt nie zmusza przecież do wydawania pieniędzy na gry, które ich nie interesują. Dobry remake to przede wszystkim szansa, by ludzie poznali kultowe produkcje, które ich po prostu ominęły.
Większość projektów tego typu, to właśnie tak zrealizowane gry. Pozwalają młodszym graczom poznać przygody i historie, o których tylko słyszeli opowieści, lub oglądali na ich temat materiały na YouTube. To możliwość poznania stylu projektowania gier, który zmienił się na przestrzeni lat.
Niektóre gry wręcz potrzebują remake’u, by były przyjemne w odbiorze w czasach współczesnych. Wiele mechanizmów czy systemów sterowania potrafi się mocno zestarzeć, co wpływa na doświadczenie obcowania z danym tytułem. Dobry przykład to chociażby dwie pierwsze części serii Yakuza. Oryginały są już przestarzałe i niezbyt intuicyjne, jeśli chodzi o rozgrywkę. Dlatego świetnie, że stworzono remake’i, dzięki którym mnóstwo osób mogło poznać te gry po przygodzie z Yakuzą 0.
Inny przykład doskonałego i potrzebnego remake’u to Resident Evil 2. Twórcy wzięli przestarzałą formułę i niewygodny styl kontrolowania postaci, zamieniając całość tak, by zaoferować wysokobudżetowe, angażujące i przyjemne horrorowe doświadczenie. Później zrobili to samo z trzecią częścią serii, a także czwartą – z zapartym tchem czekamy na kolejne.
Są też przypadki gier, które niekoniecznie wymagają zmiany systemów rozgrywki, ale zasługują po prostu na drugą szansę, by trafić do nowych odbiorców. Tutaj wymienić można choćby fantastyczny remake Demon’s Souls – gry niby kultowej (w końcu od twórców Dark Souls), ale nie mogącej pochwalić się najlepszą sprzedażą. Remake Shadow of the Colossus – hitu z PS2 – także mógł zachwycić nowe pokolenie graczy, którzy nigdy nie posiadali PlayStation 2 czy PS3.
Przykłady remake’ów, które można by nazwać niepotrzebnymi, można policzyć na palcach jednej dłoni. To choćby The Last of Us, które dosyć szybko trafiło w odświeżonej formie na PS4 – mimo że wcześniej wydano także remaster. Takie przypadki są jednak naprawdę rzadkie.
Graczy jest dziś więcej niż dekadę czy dwie dekady temu. Wielu z nich nigdy nie posiadało konsol uznawanych dziś za kultowe. Wciąż można znaleźć mnóstwo gier z PS2 czy GameCube’a, które doskonale nadawałyby się do tego, by ktoś stworzył ich porządny remake. Oryginalny God of War, stare Burnouty, seria Jak and Daxter – wszystko to świetne tytuły. Zamiast korzystać z emulatorów, wielu użytkowników chętnie sięgnie po odświeżone, zbudowane od podstaw wersje takich hitów.
Miejmy więc nadzieję, że tego typu remake’ów trochę się jeszcze doczekamy.