Killing Floor 2 to jedna z najlepszych kooperacyjnych strzelanek w historii. Trzecia część okazuje się niestety niemal pod każdym względem nieco gorsza, a przed twórcami jeszcze trochę pracy.
Chociaż Killing Floor 3 nie dorównuje „dwójce”, to nie można jednak stwierdzić, że jest grą złą i zupełnie niewartą uwagi. Wydaje się nawet, że odbiorcom nieznającym tej serii najnowsza odsłona może sprawić sporo frajdy. Otrzymujemy tutaj bowiem porządne, co-opowe strzelanie do potworów, a pokonywanie fal wrogów potrafi dać odpowiednią satysfakcję.
Założenia nowej gry od Tripwire są niezwykle proste. Bierzemy udział w rozgrywkach opartych na zasadzie starć z następującymi po sobie, kolejnymi grupami przeciwników, by na samym końcu zmierzyć się z bossem. Na chwilę obecną nie ma żadnych dodatkowych trybów, które urozmaiciłyby zabawę – jak choćby zmagania PvP z poprzedniej części.
Likwidując Zedy – tak nazywają się tutaj zmodyfikowane cybernetycznie mutanty – zarabiamy pieniądze, które pomiędzy kolejnymi falami wykorzystujemy, by ulepszać swoją broń, uzupełniać zapasy amunicji i gadżetów, bądź też kupić inną pukawkę. Jeśli cierpimy na niedobór pieniędzy, możemy poprosić o garść banknotów naszych towarzyszy. W meczu może brać udział w sumie sześciu graczy.

Killing Floor 3 oferuje do wyboru sześć klas postaci, różnych bohaterów z innymi zestawami uzbrojenia, a także specjalnymi zdolnościami czy przedmiotami. Każdy powinien znaleźć tu coś dla siebie – mamy chociażby medyka z pistoletami maszynowymi, czy podpalającą wrogów Firebug, albo nawet wojownika Ninja, który jest mistrzem walki w zwarciu.
Broń, niezależnie od rodzaju, jest przyjemna w użyciu. Jeśli ktoś grał jednak w poprzednią odsłonę serii, to może odnieść wrażenie, że różne elementy związane ze strzelaniem – na przykład odrzut, poczucie mocy broni – są w trzeciej części trochę stonowane. Prawdopodobnie jednak tego spadku jakości nie odczują gracze, którzy w Killing Floor 2 nie grali. Model strzelania przywodzi tu natomiast na myśl współczesne odsłony Call of Duty.
Współpraca z naszymi towarzyszami jest oczywiście kluczowa, by odnieść sukces. Ważne jest pozostawanie w grupie, priorytetyzowanie najbardziej niebezpiecznych potworów, a także doby wybór miejsca, w którym będziemy się bronić przed falą mutantów. Najlepiej, rzecz jasna, gra się ze znajomymi – rozgrywka z przypadkowo dobranymi graczami może czasem frustrować, jak w wielu produkcjach tego typu.
Obecnie w Killing Floor 3 spotkać można tylko trzech bossów, z których – mówiąc zupełnie szczerze – żaden nie robi specjalnie dużego wrażenia i nie zapada w pamięć. Szkoda, bo poprzednia część może pochwalić się naprawdę świetnie zaprojektowanymi wrogami „ostatecznymi”.
Gra nie straciła wiele z mrocznego klimatu poprzednich części, chociaż otoczka nie jest tym razem aż tak ponura. Pod względem atmosfery strzelanka ta i tak dostatecznie wyróżnia się od konkurencji – jest tu naprawdę brutalnie i krwawo, ale jednocześnie mamy też dawkę czarnego humoru dostarczaną poprzez ironiczne komentarze naszych postaci.
Niestety w ucho nie zapada muzyka, poza jednym utworem, który można usłyszeć w menu głównym. Nawet podczas starć z bossami czy większymi grupami potworów, żaden utwór nie wyróżnia się na tle innych i nie pomaga budować emocji związanych z walką. Pod tym względem również poprzednia część wypadała lepiej.

Killing Floor 3 to niezła kooperacyjna strzelanka, o ile nie chcemy jej stale porównywać do poprzednika. Gra oferuje też obecnie trochę zbyt mało zawartości, a nie zaszkodziłyby też drobne poprawki związane z optymalizacją. Warto chyba poczekać i sięgnąć po ten tytuł dopiero przy okazji większej aktualizacji.