Większość graczy absolutnie nienawidzi mikropłatności, niezależnie od tego czy te występują w grze konsolowej, pecetowej czy też mobilnej i niezależnie od tego, czy są częścią gry pełnopłatnej czy free-to-play. Jeśli gwarantują dostęp tylko do elementów kosmetycznych, można je jeszcze tolerować, ale gdy wpływają na rozgrywkę, nie sposób przejść obok nich obojętnie. Mikrotransakcje są zdecydowanie największą plagą na urządzeniach mobilnych. Ale dlaczego tak wiele gier mobilnych je posiada? Wyjaśniamy.
Mikrotransakcje oferują większe przychody
To chyba najważniejszy powód, za sprawą którego gry mobilne z mikrotransakcjami są tak powszechne. Deweloperzy po prostu zarabiają na nich najwięcej. Prawda jest bowiem taka, że wielu graczy bardzo chętnie wydaje swoje pieniądze w grach free-to-play. Za pieniądze mogą bowiem zdobyć nie tylko fajne skórki dla swoich postaci czy swojego uzbrojenia, ale także ulepszenia dające im przewagę nad innymi graczami czy pozwalające na szybsze dokonywanie postępów w grze.
Warto przypomnieć, że Diablo Immortal zarobiło ponad 100 miliony dolarów w dwa miesiące i to jeszcze przed swoim debiutem w Chinach, a przecież jest to tytuł, w który każdy może zagrać za darmo. Jego system monetyzacji jest jednak bardzo rozbudowany i bardzo mocno nagradza osoby, które z niego korzystają.
Mikrotransakcje gwarantują większą stabilność
Tworzenie gier mobilnych, za które należy zapłacić raz, aby w nie zagrać, a które jednocześnie nie zawierają żadnych mikrotransakcji, po prostu się nie opłaca. Aby na nich zarabiać, trzeba bowiem nieustannie przyciągać do nich nowych graczy, gdyż na osobach, które już dany tytuł kupiły, nie da się zarobić ponownie. Po wyczerpaniu puli potencjalnych konsumentów deweloper musi stworzyć od podstaw nową grę, na przykład kontynuację poprzedniej, by zyskać nowe źródło dochodu.
Z kolei aby zarabiać na grze z mikrotransakcjami, wystarczy regularnie dodawać do niej nowe ciekawe elementy kosmetyczne czy ulepszenia, albo jedno i drugie, i przy okazji raz na jakiś czas organizować kuszące promocje. Dzięki temu gra gwarantuje stabilny i ciągły przypływ gotówki.
Gry „darmowe” cieszą się większym zainteresowaniem
Jasne, w sklepach pokroju Google Play czy App Store nie brakuje pełnopłatnych gier. Niemniej jednak, posiadają one znacznie mniejsze liczby pobrań, niż aplikacje bezpłatne, ale jednocześnie zawierające mikropłatności. Spójrzcie tylko na listę stu najbardziej dochodowych gier w Google Play. Zawiera ona tylko jedną płatną produkcję – Minecraft wyceniony na 39,99 złotych.
Gracze znacznie chętniej sięgają po gry darmowe, albowiem mogą je wypróbować, zanim zdecydują, czy warto cokolwiek na dany tytuł wydać. Szkoda byłoby zapłacić za produkt i potem tego żałować, a przecież w platformach mobilnych nie brakuje gier o jakości co najwyżej przeciętnej. Zatem, chyba zrozumiałe jest, dlaczego gry za 0 złotych na telefonach górują.
Niestety, nie ma szans na to, aby gry z mikropłatnościami kiedykolwiek zniknęły nie tylko z urządzeń mobilnych, ale z innych platform. To dlatego, że gracze, mimo że na nie narzekają, z nich po prostu korzystają.