Seria Yakuza doczekała się kolejnego spin-offu, który udowadnia, że deweloperom naprawdę nie brakuje ciekawych pomysłów i potrafią je odpowiednio zrealizować.

Pirate Yakuza in Hawaii wiele zdradza już samym tytułem. Mamy tu zabawę w piratów oraz Hawaje – to niezwykle przyjemna mieszanka, która sprawia, że czas z najnowszą odsłoną serii Like a Dragon spędza się doskonale. Mimo że nie jest to jedna z głównych części cyklu, a tylko poboczna przygoda, zupełnie opcjonalna.

Choć akcja gry dzieje się jakiś czas po zakończeniu Infinite Wealth, które ukazało się rok temu, to znajomość poprzedniej odsłony absolutnie nie jest wymagana. Można nawet powiedzieć, że hawajska opowieść to dobra propozycja także dla tych, którzy za bardzo serii Yakuza nie znają – ponieważ główny bohater rozpoczyna przygodę z amnezją.

Goro Majima nie pamięta kim jest, ani jak znalazł się na małej, hawajskiej wyspie. Po zaledwie godzinie dostaje propozycję zostania kapitanem pirackiej załogi i wypływa z portu, by szukać odpowiedzi dotyczących swojej przeszłości – ale przede wszystkim po to, by szukać kolejnych wyzwań i wrażeń. Wszystko to sprawia, że fabuła nie jest praktycznie wcale osadzona na tym, kim bohater był w poprzednich częściach cyklu, choć oczywiście nie zabrakło odpowiednich nawiązań.

Gra jest oczywiście absurdalna, ale w piękny sposób – w ogóle nie wstydzi się pomysłów, które niektórzy mogliby uznać za… niezbyt mądre. Tak, w tym świecie – we współczesnych czasach – po prostu istnieją piraci, a na okrętach montują między innymi karabiny maszynowe czy lasery. Przyjmujemy to po prostu za fakt i cieszymy się szaloną opowieścią.

Najważniejsze są tutaj tak naprawdę wątki postaci towarzyszących Majimie, członków jego załogi. Te w paru przypadkach są naprawdę dobrze poprowadzone i potrafią dostarczyć emocjonalnych momentów. Nie zabrakło też opowieści i wątków humorystycznych, szczególnie w wielu interesujących side questach.

Rozgrywka dzieli się w tej części na wyraźne dwie części – mamy tu bowiem gameplay tradycyjny dla starszych odsłon serii, czyli potyczki z przeciwnikami, podczas których walczymy wręcz, ale do tego dochodzi nowość, czyli żegluga i bitwy morskie. Ten drugi aspekt jest naprawdę interesujący, a w praktyce przywodzi na myśl nieco bardziej zręcznościową wersję tego, co znamy z Assassin’s Creed 4: Black Flag.

Sterowanie statkiem nie ma nic wspólnego z realizmem, podobnie zresztą jak same bitwy morskie. Zazwyczaj osłabiamy wrogie jednostki ogniem z karabinów, potem dokańczamy dzieła kulami armatnimi, ale możemy też dokonać efektownego – i efektywnego – abordażu, by pokonać wrogą załogę. Wszystko to zrealizowano naprawdę doskonale.

System walki wręcz doczekał się paru usprawnień, jest bardziej efektowny, a bohater dysponuje dwoma zupełnie odmiennymi stylami walki. Starcia z dużymi grupami przeciwników są wciągające i sprawiają frajdę, jednak trudno nie odnieść wrażenia, że ta część gameplayu w serii Yakuza wymaga dalszych poprawek. Blokowanie ciosów oraz wykonywanie uników pozostaje nieintuicyjne i szkoda, że twórcy nie chcą nic z tym zrobić.

Poza wątkiem głównym i fabularyzowanymi misjami pobocznymi, Pirate Yakuza in Hawaii oferuje oczywiście – jak każda część Yakuzy – mnóstwo dodatkowych aktywności. Od minigier (choćby pokera czy mahjonga), poprzez granie na automatach w stare gry Segi – na przykład Virtua Fightera – aż po żeglowanie na małe wysepki i zdobywanie strzeżonych przez trudnych przeciwników skarbów. Jest tu co robić, a w grze bez problemy spędzimy nawet ponad 30 godzin.

W grze widać też oczywiście, dlaczego powstała stosunkowo szybko. Deweloperzy odpowiedzialni za tę serię ponownie udowadniają, że są mistrzami w recyklingu assetów wykorzystywanych już w innych grach, ale czy to problem? Niekoniecznie, tym bardziej, że nie mamy do czynienia z tytułem wycenianym tak wysoko, jak wiele innych nowości. Sama oprawa graficzna, jak zwykle, nie jest szczególnie imponująca – teksturom i niektórym modelom postaci lepiej nie przyglądać się zbyt uważnie.

Like a Dragon: Pirate Yakuza in Hawaii to po prostu porządna gra i zabawna przygoda, pełna efektownej akcji i absurdalnych pomysłów. Warto dać jej szansę, choć trzeba pamiętać, że w przypadku tej serii warunkiem koniecznym do dobrej zabawy jest pozytywny stosunek do nietypowego, specyficznego dla Yakuzy poczucia humoru.

Share This