Mafia: The Old Country to prequel, który cofa nas nie tylko w czasie, ale i w filozofii projektowania gier. To porządna i liniowa przygoda, choć momentami sprawiająca wrażenie niedostatecznie dopracowanej.
Fabuła jest dosyć przewidywalna i nie zaskakuje, jeśli obejrzeliśmy w życiu choć trochę filmów o tematyce gangstersko-mafijnej. Wcielamy się w Enzo, który ucieka z niewolniczej niemal pracy w kopalni siarki, by trafić prosto w objęcia mafijnej rodziny charyzmatycznego Dona Torrisiego. Z biegiem czasu obserwujemy, jak nasz bohater zmienia się w twardego człowieka honoru, nad którym ciąży ciężar lojalności.
Opowieść trzyma poziom, a jej siłą napędową są postacie. Niestety, o ile cut-scenki po prostu dobrze się ogląda, to różni bohaterowie niezależni są mocno archetypowi. Zresztą, sam Enzo też jest postacią, która jest po prostu nieciekawa. Dlatego warto zdecydować się na dubbing z sycylijskim dialektem – wtedy braki scenariuszowe można sobie wynagrodzić świetnym klimatem.
Odnośnie klimatu – można śmiało powiedzieć, że atmosferę z powodzeniem buduje też to, jak wygląda przedstawiona w grze Sycylia. Jest tu po prostu pięknie, a często chcemy po prostu pójść jakąś ścieżką tylko po to, by podziwiać krajobrazy.

Nowa Mafia porzuca otwarty świat z trzeciej części. Sycylijskie okolice pozwalają zboczyć z głównej ścieżki, ale nie ma tu żadnych ukrytych misji, wyzwań, minigier – mamy do czynienia ze strukturą podobną do tej z pierwszej odsłony cyklu. Miasto i świat były tam tylko tłem, podobnie jest też tutaj. Można powiedzieć, że to miła odskocznia od niezwykle popularnych „open worldów”.
System walki oparty na osłonach jest fundamentem rozgrywki i… jest po prostu w porządku. Strzelanie z broni palnej z epoki, takiej jak rewolwery i strzelby, potrafi być satysfakcjonujące, a starcia bywają intensywne, zwłaszcza na wyższych poziomach trudności. Jednocześnie jest to do bólu generyczny system, który nie wnosi absolutnie nic nowego do gatunku i który widzieliśmy w setkach innych gier w ciągu ostatniej dekady.
Prawdziwym problemem jest jednak nowa, szumnie zapowiadana mechanika pojedynków na noże. Te starcia, pełniące rolę walk z bossami, są po prostu dosyć nudne. Szybko okazują się powtarzalne, schematyczne i pozbawione jakiegokolwiek wyzwania. Na myśl przychodzą tutaj niesławne potyczki z bossami z The Order 1886.
Segmenty skradankowe również nie zachwycają. Są niezwykle proste, a sztuczna inteligencja przeciwników pozostawia wiele do życzenia. Co gorsza, twórcy często uciekają się do archaicznego i frustrującego rozwiązania, jakim są misje z natychmiastową porażką po wykryciu, co odbiera graczowi swobodę i prowadzi do niepotrzebnej irytacji.
Niestety wersja PC też nie oferuje idealnego doświadczenia. To kolejny przykład gry na Unreal Engine 5, która sprawia problemy – optymalizacja pozostawia po prostu wiele do życzenia. Wydaje się, że priorytetem były dla twórców wersje konsolowe.
Na szczęście nic nie można zarzucić oprawie audio, ponieważ udźwiękowienie stoi na wysokim poziomie, a ścieżka muzyczna została skomponowana tak, by idealnie współgrać z klimatem pięknej Sycylii. To ponownie przypomina, że właśnie atmosfera jest jedną z głównych zalet nowej Mafii.

Mafia: Dawne strony to gra, która mogłaby ukazać się dekadę temu. Nie pędzi za trendami, oferując liniową, prostą rozgrywkę, która stawia na pierwszym miejscu fabułę i mafijny klimat. Niestety nie każdy aspekt rozgrywki jest dostatecznie dopracowany, a optymalizacja wymaga jeszcze poprawek.