Poprzedni dodatek do World of Warcraft był naszym zdaniem naprawdę świetny. Oczywiście, posiadał on pewne wady, ale mimo to wciągnął nas na długie godziny. Jak jest w przypadku kolejnego rozszerzenia do tej gry Blizzarda? Czy dorównuje on swojemu poprzednikowi? Czy warto poświęcić na niego swoje pieniądze? Przekonajcie się, poznając nasze wrażenia z rozgrywki.

W Legionie jako gracze musieliśmy stawić czoła samemu, jak nazwa wskazuje, Płonącemu Legionowi. Głównym motywem dodatku była więc walka z demonami i ich sojusznikami – Gul’danem, Kil’jaedenem, i nie tylko. Battle for Azeroth przedstawia nam zgoła inny scenariusz. Tym razem powracamy do klasycznego boju Przymierza z Hordą, którego historia sięga pierwszej gry z serii Warcraft.

Na sam koniec Legionu upadły tytan Sargeras, niosąc klęskę, wbił swój miecz w planetę Azeroth. W efekcie ta została poważnie uszkodzona. Wkrótce w okolicach pozostawionej „rany” odkryto nowy surowiec – Azerite – który jest dosłownie krwią planety, a raczej śpiącej w jej wnętrzu nienarodzonej tytanki. Posiada on niesamowite właściwości, zarówno lecznicze, jak i przydatne w boju – dlatego też szybko stał się obiektem sporu Przymierza i Hordy.

Podczas gdy napięcia między frakcjami rosły, Sylvanas, czyli przywódczyni Hordy, postanowiła bez wyraźnego powodu zaatakować wielkie drzewo Teldrassil, czyli dom Nocnych Elfów. Niestety, ten został doszczętnie spalony. W odwecie Przymierze za cel obrało sobie odzyskanie Lordaeronu, i tak oto rozpoczęła się wojna.

Każda z frakcji, próbując zyskać przewagę nad drugą, postanowiła wyruszyć na poszukiwania nowych sojuszników. To właśnie my, gracze, otrzymujemy zadanie pozyskania tych sojuszników i między innymi wokół niego dodatek się obraca, a przynajmniej na swoim początkowym, czyli obecnym etapie.

Jeszcze przed premierą Battle for Azeroth, o ile dokonaliśmy przedpremierowego zakupu dodatku, mogliśmy co nieco z tych sojuszników pozyskać. Mowa o chociażby tak zwanych Elfach Pustki (Void Elves) czy Taurenach z Wysokiej Góry (Highmountain Tauren). Zdobycie ich zaufania wiązało się z odblokowaniem nowej tak zwanej „rasy sprzymierzonej”. Od dnia premiery każda frakcja posiada dostęp do już trzech ras sprzymierzonych (więcej ma pojawić się wkrótce). Jest to ciekawy koncept, ale posiada on ogromną wadę. Przez to, że na odblokowywanie tych ras potrzeba czasu (często poświęcanego na przechodzenie poprzedniego dodatku), może on odrzucać nowych graczy. Zwykle jakiekolwiek nowe rasy czy klasy postaci było dostępne bezwarunkowo dla wszystkich w momencie debiutów rozszerzeń.

Wróćmy do tematu poszukiwania sojuszników. Fabuła Battle for Azeroth zabiera nas na Kul Tiras (Przymierze) lub na Zandalar (Horda). Naszą misją jest zwiększenie potęgi frakcji do której należymy, poprzez zdobycie nowych sprzymierzeńców. Gracze przymierza muszą odzyskać zaufanie mieszkańców wyspy Kul Tiras, a Hordy – przekonać do siebie niegdyś potężne, a teraz zapomniane plemię trolli.

POCZĄTEK PRZYGODY Z DODATKIEM

Levelowanie – doświadczenie niosące umiarkowaną przyjemność

Każdy dodatek do World of Warcraft wprowadza nowy „level cap”, czyli maksymalny poziom doświadczenia, jaki może osiągnąć nasza postać. Battle for Azeroth podniosło go ze 110 na 120. Gracze muszą zatem przemierzyć krainy, które dodano w rozszerzeniu, a także wykonać nowe zadania, aby zdobyć kolejne poziomy doświadczenia i ostatecznie dotrzeć do „end game contentu”. Jak proces ten wygląda w BfA? Czy jest on przyjemny?

Chociaż levelowanie w Battle for Azeroth nie jest złe, w Legionie bawiliśmy się przy nim nieco lepiej. Oczywiście, dodatek oferuje sporo ciekawych i unikatowych questów, ale wiele innych to typowe zapychacze typu „zabij” lub „przynieś”. Jeśli chodzi o krainy stworzone dla Przymierza, najlepsze doświadczenia niesie za sobą zwiedzanie Drustvar, które oferuje mroczny, ciężki klimat i w miarę ciągłą linię fabularną. Tylko nieco gorzej było w przypadku Boralus, natomiast Stormsong Valley, mimo urzekających widoków, po prostu nas nudziło. Nie zrozumcie nas źle – wszystkie lokacje zaprojektowano świetnie. Nie zadowala nas tylko treść, którą niektóre z nich wypełniono.

Warto wspomnieć, że już podczas levelowania można wziąć udział w tak zwanej „Kampanii Wojennej (War Campaign). W jej ramach realizuje się misje związane z eksplorowaniem nowych lokacji powstałych dla przeciwnej frakcji (my na przykład jako gracze Przymierza udawaliśmy się na Zandalar), a także z toczeniem działań wojennych w tych obszarach. Niestety, aby odblokować kolejne etapy tej kampanii należy zdobyć odpowiedni poziom reputacji z grupą o nazwie „7th Legion”, co niepotrzebnie zatrzymuje nasz progres i później zmusza nas do wykonywania tak zwanych World Questów, z którymi mieliśmy do czynienia także w Legionie.

Stary (nie)dobry grind

Na początku przygody z Battle for Azeroth każdy gracz otrzymuje przedmiot o nazwie Hearth of Azeroth (Serce Azeroth), który zajmie w naszym ekwipunku slot naszyjnika. Związany jest on z nowym systemem, który mocno przypomina to, co towarzyszyło broniom artefaktowym w Legionie. W BfA także możemy zdobywać moc artefaktową, jednak tym razem ulepszamy z jej pomocą pewne elementy uzbrojenia.

Podczas gdy nasze Serce Azeroth będzie zdobywać kolejne poziomy, jego statystyki oraz item level będą się podnosić. W tym czasie odblokowywana będzie możliwość udoskonalania coraz lepszego Azerite Gearu – nowego rodzaju ekwipunku. Udoskonalanie to wiąże się z zyskiwaniem pewnych buffów i podnoszeniem poziomu tych przedmiotów.

Niestety, kolejne poziomy Hearth of Azeroth są coraz to droższe. Oznacza to, że osoby, które chcą mieć szansę na osiągnięcie w jakiejkolwiek formie PvP, bądź być znaczącymi członkami grup raidujących, czeka sporo grindu. Moc artefaktowa to w zatem w Battle for Azeroth nasz wróg numer jeden. Jak moc artefaktową można zdobywać w tym dodatku? Na przykład otwierając skrzynki porozrzucane w świecie gry, wykonując questy, czy wybierając się na ekspedycje na nieznane wyspy.

Ahoj żeglarzu!

Wspomniane przez nas ekspedycje to kolejna nowość wprowadzona w Battle for Azeroth. W ich ramach wybieramy się w trzyosobowych drużynach na wycieczki po losowych wyspach, na których mamy znaleźć Azerite. Naszym zadaniem jest zebranie określonej ilości tego surowca przed ekipą należącą do wrogiej frakcji. Możemy tego dokonać zarówno polując na stworzenia zamieszkujące te lądy, jak i poszukując złóż.

Przeprowadzając ekspedycje można zdobyć nie tylko moc artefaktową, ale także specjalne nagrody, chociażby wierzchowce. Naszym zdaniem warto się w nie jednak angażować nie tylko ze względu na to, ale także ponieważ są one ciekawą odskocznią od standardowych aktywności, które dotychczas oferował WOW. Warto wspomnieć, że z czasem w grze można odblokować ekspedycje o zwiększonym poziomie trudności oraz ekspedycje PvP.

ZA PRZYMIERZE!

Tryb Wojenny

PvP doczekało się w Battle for Azeroth poważnych zmian. W zasadzie, wprowadzono je już w prepatchu do dodatku. Od niedawna w grze nie istnieje podział na serwery PvP i serwery PvE. Każdy gracz może natomiast zdecydować, czy chce brać udział w PvP podczas przemierzania świata gry, czy też nie, włączając lub wyłączając tak zwany Tryb Wojenny, co jest możliwe tylko w stolicy frakcji.

Każda z decyzji ma swoje wady i zalety. Jeśli wyłączycie Tryb Wojenny, będziecie czuli się w grze bezpieczniej i będziecie mogli spokojnie wykonywać kolejne questy. Niemniej, wtedy ominą Was bonusy do doświadczenia, czy poziomu nagród z zadań wykonywanych przy uruchomionym Trybie Wojennym.

Po włączeniu Trybu Wojennego otrzymacie do dyspozycji nowe umiejętności do wykorzystania w walce z innymi graczami. W przeciwieństwie do rozwiązań z Legionu, te umiejętności nie są ułożone w trójkach, spośród których trzeba zdecydować się na jedną zdolność. Teraz możecie sięgnąć po dowolne umiejętności spośród całej ich puli, dostosowując je do Waszych preferencji czy stylu gry.

Nie możemy zapominać o tym, że w Battle for Azeroth powinniście uważać na to, aby nie zabić zbyt wielu innych graczy na raz. Gdy tego dokonacie, zostaniecie oznaczeni na mapie, przez co staniecie się łatwym celem dla członków przeciwnej frakcji.

Zaraz zaraz – jaki konflikt?

Mimo że dodatek rzekomo skupia się na walce Przymierza i Hordy, w zasadzie póki co niewiele mamy z nim w grze do czynienia. Nawet na włączonym Trybie Wojennym gracze często unikają konfliktów, a ponadto questy, nawet te będące częścią kampanii fabularnej, rzadko czynią nas uczestnikami tej walki.

Na szczęście, mamy czego oczekiwać od rozszerzenia w przyszłości. Już na początku września do gry trafią bowiem Fronty Wojenne (Warfronts). Będzie to nowy tryb rozgrywki, w którym 20-osobowe grupy graczy będą stawiać czoła armiom NPC. Ma on przywodzić na myśl Warcrafta III, bowiem nie zabraknie w nim zbierania surowców, budowania budynków i ulepszania technologii.

No cóż, należy pamiętać, że pierwsze tygodnie po premierze każdego dodatku to zawsze wstęp do najlepszej zabawy. Ciekawe, z czym będziemy mieli do czynienia wkrótce. Może prawdziwą walkę o Azeroth będziemy toczyć nie z przeciwną frakcją, a z królową Azsharą czy też Starymi Bogami (Old Gods).

Podziemia

Battle for Azeroth wprowadziło do World of Warcraft kilka nowych dungeonów. Naszym zdaniem nie wybijają się one niczym szczególnym przed szereg, ale w większości są ciekawe. Myślimy, że tu każdy znajdzie swoje preferencje, ale chyba najbardziej Waszą cierpliwość przetestują podziemia o nazwie The MOTHERLODE (dokładnie tak pisownia wygląda w grze), w których trzeba stawić czoła całej armii goblinów. Dobrą wiadomością jest to, że w podziemiach w BfA trafiają się unikatowe walki i mechaniki, które wnoszą coś świeżego do rozgrywki.

Dungeony w Battle for Azeroth nie są zbyt trudne, zwłaszcza na poziomie Normal czy Heroic. Jeśli szukacie wyzwania, możecie skorzystać z systemu Mythic+, który już w Legionie naszym zdaniem sprawdzał się świetnie.

Jeśli chodzi o podziemia dla bardziej hardkorowych graczy, czyli raidy – te pojawią się w grze dopiero za jakiś czas. Nie możemy się doczekać, aż je wypróbujemy.

WOW WYGLĄDA CORAZ LEPIEJ

Na szczęście jest na czym zawiesić oko

Czasem aż trudno uwierzyć, że World of Warcraft ma niemalże 14 lat. Niewiarygodne jest, co Blizzard potrafi wyciągnąć ze starego silnika, który ta gra posiada. Grafika w Battle for Azeroth prezentuje się jeszcze lepiej niż w Legionie. Nowe lokacje zostały ponadto zaprojektowane świetnie, przez co dodatek dostarczył nam mnóstwo pięknych widoków do podziwiania. No cóż, miło jest ujrzeć nieco nowych kolorów po ogromnych ilościach zieleni, z którymi mieliśmy do czynienia jeszcze niedawno.

Na pochwałę zasługuje również muzyka. Doskonale oddaje ona klimat rozszerzenia, zarówno od strony Zandalaru, przy projektowaniu którego inspirowano się kulturą chociażby Majów, jak i Kul Tiras, które przywodzi na myśl motywy żeglarstwa i piractwa. Jeśli Battle of Azeroth jeszcze nie trafiło w wasze ręce, owej muzyki i tak możecie posłuchać w Internecie, chociażby na Spotify.

Jaki jest werdykt?

Jak widać, Battle for Azeroth nie jest dodatkiem idealnym i wiele mu do tego ideału brakuje. Mimo to miło spędzamy przy nim czas każdego dnia, a to o czymś świadczy, prawda? Wszelkie swoje wady dodatek nadrabia świetnymi widokami, niezłymi podziemiami oraz ekspedycjami, a także niektórymi questami i klimatem. Dlatego też na ten moment uważamy, iż warto powrócić dla niego do WOWa. Na ten moment, gdyż nasza ocena rozszerzenia dotyczy jego obecnego stanu, a nie tego, co będzie się działo w jego ramach w przyszłości. Nie twierdzimy oczywiście, że niedługo poziom dodatku się obniży. Być może będzie wprost przeciwnie.

Share This