Kluczem do stworzenia dobrej gry typu soulslike jest zaprojektowanie porządnego systemu walki, ciekawego świata oraz zadbanie o kwestie techniczne. Niestety, w Wuchang nie wszystko wyszło tak, jak powinno.
Fallen Feathers opowiada historię wojowniczki Bai Wuchang, która z amnezją budzi się w świecie ogarniętym niebezpieczną zarazą. Przedzierając się przez świat inspirowany okresem dynastii Ming musi znaleźć lekarstwo, bo jej też grozi przemiana w dziwną bestię. Zarys fabuły nie jest zbyt oryginalny, lecz historia i tak jest na tyle minimalistyczna, że trudno śledzić ją z zainteresowaniem.
Na szczęście nieciekawy zarys fabularny nie jest potrzebny do czerpania radości z walki. Nie jest on w tej grze odkrywczy, jednak system oparty na unikach, kontrach i parowaniu ciosów zrealizowano na tyle dobrze, że po prostu potrafi sprawić satysfakcję, gdy już go opanujemy. Pomaga spora liczba broni do wyboru.
Na uwagę zasługuję na pewno system magii. Wyspecjalizowanie się w korzystaniu z ofensywnych zaklęć jest tutaj możliwe – i świetnie, bo wiele soulslike’ów zaniedbuje tego typu rozwiązania, robiąc z nich tylko skromny dodatek. Tutaj naprawdę możemy stać się, jeśli mamy ochotę, potężną czarodziejką z mieczem w jednej dłoni, a drugą ciskającą ogniste kule.

System rozwoju postaci jest dobrze przemyślany i pozwala eksperymentować z różnymi rodzajami stylów rozgrywki. Pomaga też fakt w miarę łatwego zresetowania talentów, jeśli chcemy zmienić sposób, w jaki podchodzimy do walki.
Na pewno udała się także eksploracja – element niezwykle ważny w grach reprezentujących ten gatunek. Lokacje są zaprojektowane świetnie, a odkrywanie kolejnych przejść i połączeń sprawia sporo frajdy. Zwiedzanie tego świata jest po prostu satysfakcjonujące, chociaż trzeba przyznać, że parę obszarów jest nieco zbyt dużych.
Trudno jednak czerpać pełnię radości z walki czy eksploracji w grze, która nie chce dobrze działać. Pecetowa wersja Fallen Feathers boryka się ze sporymi problemami z optymalizacją. Ghosting, stuttering czy po prostu spadki płynności są na tyle częste, że obcowanie z tym tytułem jest najczęściej irytujące, a nie przyjemne.
Odnośnie kwestii technicznych – wypada też wspomnieć o pracy kamery, ponieważ ten element także bywa źródłem frustracji. Szczególnie, gdy walczymy z poważnym przeciwnikiem w nieco ciaśniejszej lokacji albo przedzieramy się przez wąskie jaskinie.
Wuchang: Fallen Feathers nie imponuje też zestawem proponowanych przeciwników. Dosyć często widzimy podobnych wrogów, można wyczuć po prostu lekki recykling modeli oponentów. Bossowie z kolei starają się wyróżniać, ale niewielu z nich oferuje ekscytujące pojedynki i praktycznie żaden nie zapada w pamięć.
Problemem z bossami jest też wyjątkowo nierówny poziom trudności. Część tych ostatecznych wrogów jest zbyt łatwa do pokonania, a nieco później trafiamy na takich, którzy nagle zawyżają poziom trudności dziesięciokrotnie w stosunku do poprzednio spotkanego bossa. Twórcy zdecydowanie muszą lepiej zbalansować wyzwanie w kolejnych aktualizacjach.

Fallen Feathers to porządny soulslike, który wymaga poprawek. Deweloperzy z pewnością zajmą się palącymi problemami w najbliższej przyszłości – i dopiero wtedy warto będzie rozważyć ewentualny zakup wersji PC. W chwili obecnej jest duża szansa, że i tak radość z niezłego systemu walki będzie przysłonięta kiepską optymalizacją.