Control – recenzja thrillera sci-fi z fenomenalną oprawą graficzną

Control – recenzja thrillera sci-fi z fenomenalną oprawą graficzną

Jeśli słyszeliście kiedyś o horrorze Alan Wake, to wiecie, że studio Remedy potrafi zadbać o odpowiedni klimat w grze. Ten czuć było na odległość od zwiastunów gry Control, thrillera science fiction, który niedawno doczekał się swojej premiery. O produkcji głośno było nie tylko za sprawą intrygującej fabuły i surrealistycznej rozgrywki, ale także ponoć za sprawą fenomenalnej oprawy graficznej, doprawionej efektami ray tracingu firmy Nvidia. Sprawdziliśmy, czy gra Control jest godna Waszej uwagi.

Control zaczyna się tak, jak zaczynają powieści Hitchcocka. Od razu mamy do czynienia ze swoistym „trzęsieniem ziemi”, a potem napięcie nieprzerwanie narasta. Gracze wcielają się w postać Jesse Faden, która dręczona wizjami i wspomnieniami z przeszłości w poszukiwaniu odpowiedzi na swoje pytania udaje się do tajemniczego nowojorskiego wieżowca. W budynku, w którym siedzibę ma Federalne Biuro Kontroli, dzieją się wydarzenia nie z tego świata. Dość powiedzieć, że kilka minut po wejściu do pozornie opuszczonego budynku Jesse zastaje martwego dyrektora FBK, którego niespodziewanie… zastępuje. Wtedy też w swoje ręce dostaje jedno ze swoich dwóch narzędzi walki.

Wydarzenia rozgrywające się na ekranach komputerów są wybitnie surrealistyczne, a gatunek gry najlepiej określałoby pojęcie thrillera sci-fi z domieszką horroru. Control to produkcja, której wydarzeń po prostu nie da się przewidzieć. Każda minuta rozgrywki toczącej się z perspektywy trzecioosobowej to odkrywanie nowych tajemnic zarówno wielkiego budynku, psychiki bohaterki, jak i czającego się wszędzie Syku – mrocznych sił, które przejmują ciała i umysły pracowników Biura Kontroli.

Od lat nie grałam w tytuł, który wypełniony był po brzegi tak fenomenalnym i ciężkim klimatem. Pamiętam oczywiście świetne Metro Exodus, jednak uniwersum Control jest znacznie mroczniejsze, bardziej przytłaczające, przerażające i tajemnicze. Potęguje je fenomenalna oprawa graficzna, której nie przyćmiewają nawet dość sterylnie zaprojektowane pomieszczenia. Nie skłamię pisząc, że opad szczęki powodują efekty świetlne, których doświadczyć mogą przede wszystkim użytkownicy kart Nvidia GeForce RTX. Wydaje się, że to właśnie Control jest najbardziej efektowną grą, jeśli chodzi o pokaz możliwości ray tracingu. Ogrywałam tytuł na karcie Palit RTX 2080 Ti i miałam możliwość bawić się z maksymalnymi ustawieniami, w rozdzielczości 2K. Jeśli ktoś uważa, że ray tracing to tylko mrzonki i bezsensowne fajerwerki, to powinien zagrać w pozycję studia Remedy na takim sprzęcie. Zmieni zdanie.

Zwiedzanie zakamarków Najstarszego Domu jest niezwykle ciekawym doświadczeniem, a Control nagradza graczy ciekawskich. Podobnie jak w kultowej grze Metroid z NESa gracz otrzymuje jedynie zdawkowe wskazówki na temat miejsc, do których powinien się udać, a mapa nie zawsze ułatwia nawigację. Pewne zakamarki budynku są niedostępne i aby do nich się dostać wymagane są uprawnienia stosownego poziomu. Zaliczając kolejne misje głównego wątku fabularnego oraz zadania poboczne często przechodzimy przez te same korytarze – z czasem możemy skręcić w niedostępny wcześniej zaułek, odkrywając kolejne sekrety posępnego uniwersum. Control to jedna z niewielu gier, w której chce się czytać znalezione materiały. Znaleźć można nie tylko je, ale także ulepszenia. Tak, gra zawiera elementy RPG.

Jak wspomniałam na początku, gracz dysponuje zarówno bronią konwencjonalną w postaci przybierającego różne formy (strzelby, granatnika i innych) spluwy o nazwie Serwobroń, a także umiejętnościami paranormalnymi – na początku telekinezy. Staczając kolejne walki z opętanymi przez syk zbieramy punkty ulepszeń, a także przedmioty pozwalające odblokować kolejne formy broni. Do każdej formy broni instalować można modyfikatory poprawiające jej właściwości bojowe. Rozwijać możemy także samą postać Jesse.

Broń w grze ma nieskończoną ilość amunicji, ale co jakiś czas trzeba ją przeładować, co zajmuje dłuższą chwilę. Wtedy jedynym orężem pozostaje umiejętność ciskania elementami otoczenia w przeciwników. Silnik fizyczny w grze spisuje się naprawdę dobrze i rozwalać można całkiem sporo leżących wkoło przedmiotów. Zdolność telekinezy zużywa również energię, więc trzeba umiejętnie balansować pomiędzy „przegrzaniem” broni, a korzystaniem z nadprzyrodzonych mocy. Tak, Jesse można śmiało nazwać mianem superbohaterki, która na przestrzeni rozgrywki staje się coraz potężniejsza. Coraz bardziej wymagający stają się również przeciwnicy.

Oponenci potrafią pojawić się dosłownie znikąd i co wrażliwszych graczy przyprawić niemalże o zawał serca. O ile wielu wrogów stanowi mięso armatnie, to walki z „bossami” są naprawdę wymagające. Checkpointowy system zapisu rozgrywki sprawia, że niektóre potyczki przyprawiają o frustrację. Może to i dobrze, że Control nie jest kolejną produkcją, która nie traktuje gracza poważnie?

Control daje naprawdę sporo swobody w zakresie eksplorowania wielkiego gmaszyska. Niektórych miejsc początkowo lepiej nie odwiedzać, ale w wielu innych znajduje się cała masa smaczków, które czynią rozgrywkę niebywale ciekawą. Dość powiedzieć, że zaliczenie głównego wątku fabularnego zajmuje mniej więcej kilkanaście godzin, a drugie tyle spędzić można przy czerpaniu frajdy z wykonywania misji pobocznych, które często okazują się dużo bardziej wymagające. Niektóre sekrety są naprawdę dobrze ukryte, przez co gra ma w sobie coś z kultowych produkcji z lat 90′ ubiegłego wieku.

Po Control nie spodziewałam się… niczego. Powiem szczerze: materiały promocyjne wyglądały ciekawie, ale do dzieła studia Remedy podchodziłam z dystansem. Miło się zaskoczyłam. Ta produkcja ma to coś, co potrafi przyciągnąć do ekranu monitora na dłużej. Czy to propozycja, do której będzie wracało się po jednokrotnym ukończeniu? Nie sądzę – walki są jednak zbyt powtarzalne, a po odkryciu wszystkich sekretów gra nie będzie w stanie ponownie zaskoczyć. Nie jest to w żadnym wypadku zarzut. Z Control powinien zmierzyć się każdy – choćby po to żeby zobaczyć jak fenomenalnie są w stanie wyglądać dzisiejsze gry (na odpowiednio wydajnych komputerach z kartami z serii RTX) i przekonać się, że da się zrobić w dzisiejszych czasach grę TPP z fenomenalną fabułą i narracją, której paradoksalnie jednym z najsłabszych stron będzie… walka.

Mocne strony:Słabe strony:
fenomenalna oprawa graficznawspaniale wyglądający ray tracingkilkanaście godzin fabuły głównejkilkanaście godzin misji pobocznychtrzymająca w napięciu fabułaintrygujący, pełny niespodzianek świat gryatmosfera świetnego thrillera sci-ficiekawa fizyka obiektównieco zbyt sterylne projekty wnętrzsystem zapisu na bazie checkpointówwalki są powtarzalne

Ocena ogólna: 8,5/10