Recenzja gry Wojna Krwi: Wiedźmińskie Opowieści – CD Projekt RED nie zawodzi

Recenzja gry Wojna Krwi: Wiedźmińskie Opowieści – CD Projekt RED nie zawodzi

Nie ma co ukrywać, Wiedźmin 3: Dziki Gon był naprawdę świetną grą. Za sprawą tego tytułu CD Projekt RED jest uwielbiany przez miliony ludzi na całym świecie. Sprawił on, że każdy z niecierpliwością czeka na kolejne produkcje studia, takie jak Cyberpunk 2077. Niedawno głód na nie został co nieco zaspokojony – poprzez niespodziewaną grę Wojna Krwi: Wiedźmińskie opowieści, która pierwotnie miała być kampanią fabularną w Gwincie, a która zadebiutowała na rynku obok wieloosobowej karcianki.

Oczywiście, nie mogliśmy w Wojnę Krwi nie zagrać i nie przygotować dla Was jej recenzji. Wreszcie, po spędzeniu długich godzin w grze jesteśmy gotowi na to, aby podzielić się naszymi odczuciami z zabawy.

Czym jest Wojna krwi?

Wojna Krwi: Wiedźmińskie Opowieści przedstawia wydarzenia, które miały miejsce w wiedźmińskim świecie przed akcją z pierwszej gry z serii Wiedźmin. Główną bohaterką gry jest Meve, królowa Lyrii i Rivii, która nagle musi stawić czoła Imperium Nilfgaardu. To rozpoczęło swoją inwazję na jej i inne okoliczne kraje. Podczas przygody poznajemy wiele niezależnych postaci znanych z książek Sapkowskiego, a także mamy okazję zwiedzić niewidziane dotąd w grach krainy.

Wojna Krwi jest produkcją eksperymentalną. Jej świat przypomina bowiem co nieco świat z serii Heroes of Might & Magic, w którym poruszamy się po świecie naszym bohaterem i armią, zbierając surowce potrzebne do rozbudowywania naszego obozu i odkrywając kolejne miejsca, jednakże bitwy toczone są tutaj zupełnie inaczej – z pomocą kart, jak w Gwincie. Mamy więc tu do czynienia z połączeniem karcianki, przygodówki, strategii i RPG, w którym podejmowane przez nas decyzje mają wpływ na dalszy przebieg rozgrywki.

Fabularnie CD Projekt RED jak zwykle nie zawodzi

Zabawę w grze rozpoczynamy w momencie powrotu Meve do jej królestwa, gdzie po drodze do stolicy musimy stawić czoła niespodziewanie siejącym spustoszenie bandytom. Poznajemy tu pierwsze postaci, takie jak samą królową, hrabiego Caldwella czy Raynarda, a także uczymy się zasad rozgrywki. Z czasem dowiadujemy się, że Nilfgaard rozpoczął swoją kolejna inwazję na Królestwa Północy i zmierza na miasto Dravograd. Królowa oczywiście rusza z odsieczą, a my kierujemy jej poczynaniami.

No cóż, na temat samej fabuły nie możemy powiedzieć Wam więcej, z oczywistych względów. Jest ona jednak świetna i pełna zwrotów akcji, przez co trudno trzymać język za zębami. Chociaż sam prolog gry, którego przejście nam zajęło około 5 godzin, może wydawać się niektórym nieco nudnawy, warto wytrwać w Wojnie Krwi do kolejnych rozdziałów historii, rozgrywających się na kolejnych obszarach świata Wiedźmina.

Na szczególną pochwałę zasługuje narracja w grze. Dialogi i wypowiedzi postaci są napisane tak dobrze jak Wiedźminie 3. W zależności do swojego pochodzenia, wychowania czy sposobu bycia, każda postać mówi w inny sposób i posługuje się innym słownictwem, co nadaje im autentyczności. A narrator? Gdy ten cokolwiek czyta, można zamknąć oczy i rozkoszować się tym co mówi, wyobrażając sobie opisywane wydarzenia, zupełnie jakbyśmy słuchali audiobooka.

Skoro mowa o postaciach, warto dodać, jak barwne te są. Poza stanowczą i mądrą królową mamy w Wojnie Krwi do czynienia z doradcą, który, jak to niektóre postacie powtarzają, powinien wyjąć kopie z rz**i, a także nietypowym bandytą czy rycerzem parającym się pracą Wiedźmina. Jeśli myśleliście, że gra nie poradziłaby sobie z tym, iż to nie Geralt jest głównym bohaterem, byliście w ogromnym błędzie. Meve doskonale radzi sobie z tym brzemieniem.

WOJNA KRWI COŚ NAM PRZYPOMINA

Trochę „hirołsy”

Jak już wspomnieliśmy, w Wojnie Krwi poruszamy się naszą bohaterką po różnorodnych mapach niczym w Heroes of Might & Magic, choć oczywiście nie w turach. Tutaj także zbieramy surowce, które potrzebne są nam do rozbudowywania naszej armii oraz do powiększania naszego obozu. W tym świecie po drodze możemy jednak spotkać postaci, z którymi możemy wchodzić w interakcje wpływające na fabułę gry, czy też takie mniej ważne, które po prostu mają do powiedzenia coś ciekawego, zabawnego, bądź odpowiadającego panującemu klimatowi.

Jeśli chodzi o sam obóz, stanowi on naszą siedzibę. Znajduje się w nim wiele konstrukcji, które stale możemy ulepszać, co daje nam dostęp do nowych kart czy pozwala nam na powiększenie talii. My najbardziej lubiliśmy odwiedzać w obozie Kantynę, w której można prowadzić konwersacje z wszystkim postaciami, które dotychczas dołączyły do naszej drużyny. Ważnym elementem bazy jest również plac ćwiczebny, na którym możemy testować nasze zestawy kart.

Obóz jako całość świetnie pasuje do wojny krwi. Przypomina on nam stale, że nie jesteśmy wiedźminem, który przemierza świat samotnie, a władczynią, która posiada własną armię i która musi zapewnić tej armii odpowiednie warunki do życia.

Gwint dla jednego gracza

W przeciwieństwie do tego, z czym mamy do czynienia w Heroes of Might & Magic, w Wojnie Krwi każda bitwa rozgrywana jest jako potyczka karciana rodem z Gwinta. Tu nie walczymy jednak z innymi graczami, a komputerem. Odmienne od Gwinta są tutaj też opisy i umiejętności wielu kart.

Aby upewnić się, że tego typu bitwy nas nie znudzą, CD Projekt Red zastosował ciekawe rozwiązanie. Nie każda potyczka w grze to bowiem potyczka pełnowymiarowa, jak w Gwincie. Często mamy do rozegrania po prostu jedną rundę.

Najciekawsze spośród wszystkich potyczek są tak zwane Zagadki. W ich ramach często musimy pokonać jakiegoś potwora, pozbyć się czegoś z planszy, odpowiednio ułożyć karty, czy nie dać Meve zginąć. Zadania te musimy realizować z pomocą predefiniowanych zestawów kart. Niektóre zagadki są naprawdę świetne i przy wielu z nich trzeba się nieźle nagłówkować. Nie zabrakło w nich także… easter eggów. Najlepiej będzie, jeśli sami przekonacie się jakich.

Warto wspomnieć, że często bitwy w grze są fabularyzowane. Podczas gdy my będziemy układać sobie na planszy kolejne karty, nasi bohaterowie będą ze sobą rozmawiać, czy też wymieniać się obelgami z przeciwnikiem.

Ogólnie rzecz biorąc, bitwy w Wojnie Krwi są ciekawą odskocznią od rozgrywek w Gwincie. Odmienne zasady i opisy kart sprawiają, że nie mamy do czynienia z kalką z sieciowej karcianki.

CZY COŚ W WOJNIE KRWI SIĘ NAM NIE PODOBA?

Kwestia muzyki i obrazu

Wiemy, że niektórzy mogli przywyknąć do trójwymiarowej grafiki z Wiedźmina 3, niemniej dwuwymiarowa grafika z Wojny Krwi prezentuje się niezwykle ładnie. Komiksowy styl, w którym zaprojektowane zostały postaci, mapy i krajobrazy naprawdę przypadły nam do gustu. Z trójwymiarem także mamy w tej grze do czynienia, ale podczas samych bitew. Wygląda on już nieco gorzej, ale stanowi on niezłe tło dla animacji, które możemy podziwiać w ramach potyczek.

Jeśli podobała Wam się muzyka w Wiedźminie 3, to i ta z Wojny Krwi powinna się Wam spodobać. Jest ona utrzymana w tym samym stylu, a to przez to, że ponownie odpowiada za nią Marcin Przybyłowicz. Muzyka jest klimatyczna i świetnie dopasowana do wydarzeń w grze. Warto pochwalić również dobór aktorów dubbingowych, którzy świetnie wczuli się w swoje role. Nawet postaci drugo i trzecioplanowe brzmią tutaj przekonująco.

Czy Wojna Krwi to gra idealna?

No cóż, gier idealnych najzwyczajniej w świecie nie ma. Naszym zdaniem jednak Wojna Krwi to produkcja, która może pochwalić się bardzo małą ilością bolączek. Przede wszystkim w grze denerwowały nas nieliczne bugi związane z działaniem kart. Było ich jednak bardzo mało i wierzymy, że zostaną one naprawione w przyszłych aktualizacjach.

Za wadę można również uznać to, że gra nie karze nas za przegrane potyczki. Gdy nam się coś nie uda, możemy po prostu zacząć walkę od początku. Niektórzy narzekają również, że nawet na najwyższym poziomie trudności gra nie stanowi wielkiego wyzwania. Rzeczywiście, z czasem armię można rozwinąć na tyle, że niemal każda bitwa jest banalnie prosta, ale graliśmy tylko na najniższym poziomie trudności, więc trudno ocenić nam, czy tak samo jest na tych wyższych.

Nie ma co ukrywać, tak jak wiele osób nie spodziewaliśmy się niczego wielkiego po Wojnie Krwi. Otrzymaliśmy jednak grę, która świetnie łączy cechy wielu gatunków, a na przejście której potrzeba kilkudziesięciu godzin. Naszym zdaniem dla fanów prozy Sapkowskiego i gier z serii Wiedźmin jest to pozycja obowiązkowa. Z pewnością nie pożałujecie spędzonego przy niej czasu.

Mocne strony:Słabe strony:
ciekawa fabuła
świetna narracja
możliwość podejmowania wyborów mających wpływ na dalszy przebieg gry
unikatowe zagadki
wiedźmiński klimat
genialnie napisane postaci
świat większy niż się spodziewaliśmy
przyjazna dla oka oprawa wizualna
nieliczne błędy związane z kartami
gra nie karze za przegrane potyczki

Ostateczna ocena: 9/10