Drużyna zdyskwalifikowana z turnieju Fortnite za obraźliwy tweet

Drużyna zdyskwalifikowana z turnieju Fortnite za obraźliwy tweet

Pamiętajcie, dobre maniery to podstawa – w życiu codziennym, w Internecie i w grach online. Przekonało się o tym trio zawodników o pseudonimach Dictate, Userz i Wrigley, którzy zostali zdyskwalifikowani z turnieju Fortnite Championship Series, z pulą nagród wynoszącą 3 miliony dolarów. Wystarczył jeden obraźliwy wpis w Internecie.

Jeden z graczy postanowił w niewybredny sposób zaatakować dyrektora firmy Epic Games, Donalda Mustarda. „Zabij się, @DonaldMustard”, napisał Wrigley na Twitterze. Od tamtego czasu zarówno post, jak i całe konto młodzieńca zostało usunięte z serwisu. To wystarczyło, aby cała drużyna została wyrzucona z rozgrywek. Stało się to na sześć meczy przed końcem rozdania nagród NA East. Gracze mogli tam zgarnąć 690000 dolarów, czyli ok. 2,6 miliona złotych.

Wiadomość o dyskwalifikacji opublikował kolega Wrigleya o pseudonimie Dictate. Ujawnił on treść wiadomości nadesłanej przez Epic Games w jednym ze swoich tweetów:

„Piszemy, aby poinformować Cię o dyskwalifikacji Twojego zespołu i usunięciu go z zawodów FNCS w Rozdziale 2 Sezonu 5 ze skutkiem natychmiastowym” – czytamy w wiadomości e-mail. „Jeden z członków Twojego zespołu naruszył sekcję 8.1.2 regulaminu, która mówi: Gracze muszą szanować innych graczy, administratorów wydarzeń, widzów i sponsorów.”

Koledzy Wrigleya z zespołu czują się skrzywdzeni. Obaj próbowali odwołać się od decyzji – Dictate poprosił o nagrodę pieniężną za ostatnie miejsce, a Userz zasugerował, że powinni byli w stanie powołać gracza zastępczego. „Grałem przez cały sezon za 0 dolarów, o mój piep***** Boże” – napisał Dictate. „Czy mogę dostać przynajmniej 600 dolarów? @DonaldMustard” – kontynuował.

Niektórzy członkowie społeczności Fortnite wydawali się zszokowani twardym stanowiskiem Epic Games. Wiele osób uważa, że deweloper jest zbyt wrażliwy – jego przedstawicieli nazwano nawet pogardliwie mianem „płatków śniegu”. Inni zastanawiali się, czy e-mail nie został sfałszowany – dyskwalifikacja całej trójki było dla niektórych niemałych zaskoczeniem. Dopiero kiedy udostępniono zrzut ekranu tweeta Wrigleya, większość społeczności Fortnite wydawała się zrozumieć powagę tego, co zostało w nim napisane.

Słuszna decyzja?

G2A pobiera opłaty od nieaktywnych użytkowników!

G2A pobiera opłaty od nieaktywnych użytkowników!

Korzystaliście kiedyś z serwisu G2A? Lepiej sprawdźcie stan swojego konta G2A Wallet. Popularny serwis, na którym wielu Polaków kupowało tanie klucze do gier, pobiera opłaty za utrzymanie konta!

Praktyki jednej z największych na świecie platform dystrybucji cyfrowych kluczy do gier wywołały ogromną burzę w internecie. Jeden z użytkowników Reddita opublikował na subreddicie /r/assholedesign zrzut ekranu, przedstawiający wiadomość, jaką otrzymał od serwisu G2A. Można w niej przeczytać, że konto internauty było nieaktywne przez 180 dni, w związku z czym pobrana zostanie opłata w wysokości 1 euro. Co więcej, opłata ta będzie ponawiana za każdy kolejny miesiąc bez logowania w serwisie.

Przedstawiciele G2A dość szybko zareagowali na zamieszanie i opublikowali w serwisie Reddit oświadczenie. Uważają oni, że w ich postępowaniu nie ma nic złego, a koszty utrzymania nieaktywnych kont są bardzo wysokie. Jeśli użytkownik nie chce, aby z jego konta G2A Wallet została pobrana opłata, musi po prostu zalogować się na swoje konto przed upływem 180 dni. W ten sposób zresetuje bieg terminu prowadzącego do naliczenia „kary”. Uwaga: jeśli nie macie środków w wirtualnym portfelu G2A Wallet, konto zostanie po prostu zawieszone.

oświadczeniu G2A pada wiele innych argumentów, ale trudno jest zgodzić się z którymkolwiek z nich. Pomimo, że przedstawiciele G2A nazywają pobieranie opłat „normą”, wskazując przy tym, że „wiele innych firm postępuje podobnie, a nawet nalicza wyższe stawki”, nie wskazują konkretnych przykładów podpierających śmiałą tezę. Pobieranie opłat za nieaktywne konta jest czymś, co nie występowało do tej pory w żadnym innym popularnym i darmowym serwisie w sieci.

Jeden z użytkowników Reddita odpowiedział z resztą na oświadczenie G2A bardzo trafnym komentarzem, pod którym wypada nam się podpisać (tłumaczenie luźne):

„Cześć, tu Jan, menadżer z Twojego banku,

Widzieliśmy, że nie logowałeś się na swoje konto bankowe w ciągu ostatnich 180 dni, więc od teraz będziemy zabierać z Twojego konta 100 funtów tygodniowo.

Dlaczego to robimy? Szczerze, nie mamy pojęcia. Po prostu chcemy zawłaszczyć Twoje pieniądze.”

Wyobrażacie sobie, gdyby inne serwisy, z których korzystacie zaczęły naliczać podobne opłaty? Wielu internautów musiałoby chyba ogłosić upadłość finansową. Wydaje się, że po całym tym zamieszaniu G2A straci naprawdę wielu użytkowników. Internauci już teraz zapowiedzieli masowe usuwanie kont z serwisu.

Co myślicie o postępowaniu G2A? Czy takie opłaty są w porządku? Da się je usprawiedliwić?

Brytyjczycy nie widzą związku między lootboksami a hazardem

Brytyjczycy nie widzą związku między lootboksami a hazardem

W wielu krajach toczy się debata na temat hazardu w grach komputerowych, który zdaniem niektórych reprezentowany jest przez tak zwane lootboksy. Taki pogląd reprezentuje chociażby Belgia, która nakazała deweloperom usunięcie skrzynek ze swoich gier. Przeciwnego zdania jest Wielka Brytania.

Brytyjska Komisja do spraw Hazardu opublikowała w tym tygodniu raport, który pokazał, że troje na każde dziesięcioro dzieci spośród 2865, które wzięły udział w ankiecie, otworzyło skrzynkę z łupami w grze. Nie znalazła ona jednak związku między tego typu skrzynkami a hazardem.

Chociaż liczba brytyjskich dzieci mających poważny problem z różnymi formami hazardu w ciągu ostatnich dwóch lat wzrosła do 50 tysięcy, specjaliści nie obwiniają o to gier komputerowych. Tak, 51 procent ankietowanych wiedziało czym są lootboksy, 31 procent choć raz kupiło skrzynkę czy pakiet kart, 15 procent wiedziało o istnieniu stron pozwalających na robienie zakładów o skórki broni, ale tylko 3 procent z nich skorzystało. Poza tym, raport pokazał, że najpopularniejsze formy hazardu uprawiane przez dzieci to robienie prywatnych zakładów ze znajomymi, kupowanie loteryjnych zdrapek, granie na automatach czy granie w karty o pieniądze.

W zasadzie, ankieta nie miała żadnego związku z hazardem. Komisja zwyczajnie chciała zebrać dane na temat otwierania skrzynek, ponieważ jest to popularny temat.

„W ankiecie w żaden sposób nie odnosiliśmy się do kupowania lootboksów jak do zachowania hazardowego.” – powiedział rzecznik komisji.

Oczywiście, raport mógłby być nieco jaśniejszy. Chociaż w części poświęconej samym skrzynkom w grach nie użyto słowa hazard, przed nią umieszczono długą listę sposobów, w jakie dzieci uprawiają hazard. Niemniej jednak, niektórzy próbowali wyczytać z niego zbyt wiele. Brytyjska Komisja do spraw Hazardu nadal utrzymuje więc, że lootboksy nie są przejawem hazardu.