Zamiast publikować wrażenia „na gorąco” postanowiliśmy spędzić z nowym Call of Duty nieco więcej czasu. Było warto! Przeczytajcie jakie jest Call of Duty: Modern Warfare i dlaczego jest to jedna z najlepszych, o ile nie najlepsza, gra z tej serii.
O ostatnich odsłonach gier spod szyldu Call of Duty można było powiedzieć naprawdę wiele, ale trudno było nie szczędzić im krytyki. Co roku do bólu odtwórczy tryb wieloosobowy, dość sztampowa kampania i oprawa graficzna odstająca od choćby konkurencyjnych produkcji z serii Battlefield. Wraz z premierą nowego Call of Duty: Modern Warfare otrzymaliśmy nareszcie solidny powiew świeżości. Powiew, który dla starych wyjadaczy i miłośników serii często okazuje się nieznośnym przeciągiem.
Ogrywanie swoistego restartu cyklu Modern Warfare rozpoczętego w 2007 roku zaczęliśmy oczywiście od kampanii. Infinity Ward postanowiło ukazać jej wydarzenia zarówno w zatłoczonym Londynie, jak i na Bliskim Wschodzie. Powraca w niej stary, dobry znajomy kapitan Price, ale także nowe postaci, których działaniami kierują gracze. Na przestrzeni rozgrywki wcielicie się w wyszkolonego komandosa SAS, agenta CIA, arabską partyzantkę, a nawet… kilkuletnie dziecko. Tak, kampania w nowym Modern Warfare lubi zaskakiwać – niemal zawsze pozytywnie.
Call of Duty: Modern Warfare nie boi się podejmować trudnych tematów. Nowoczesna wojna jest wojną okrutną, w której ofiarami padają nie tylko żołnierze, ale często także cywile – kobiety i dzieci. W trakcie kampanii będziecie mogli doświadczyć tego, co grozi potencjalnie mieszkańcom zatłoczonych miast, jak wyglądają konflikty zbrojne oczami dzieci, jak przeprowadzane są zbrojnie wojenne i jak kontrowersyjnych wyborów nierzadko muszą dokonywać żołnierze dla dobra wykonania swojej misji.
Ogrywając wcześniejsze CODy często myślałam „ale to już było”. Na przestrzeni krótkiej (ok. 5 godzin), ale intensywnej kampanii nowego Modern Warfare takie wrażenia nie towarzyszyły mi ani razu. W trakcie rozgrywki jednoosobowej nie ma chwil na nudę, choć wartka akcja przeplatana jest czasem momentami, w których z noktowizorem na oczach czyścić należy pomieszczenie po pomieszczeniu w domu, w którym wrogiem może być nawet z pozoru bezbronna kobieta, która nagle postanowi sięgnąć po broń.
Call of Duty: Modern Warfare to pierwsza od wielu lat gra z tej serii, która nie powinna nikogo zawieść od strony oprawy wizualnej. Zadbali o to nie tylko programiści Infinity Ward, ale także firma NVIDIA, której ray tracing odmienia kolejne tytuły, czyniąc je bliższymi fotorealizmu. Produkcji tylko w niektórych miejscach można wytknąć nieco gorsze tekstury, ale cały świat gry stoi na poziomie graficznym, do którego poprzednie odsłony serii nawet się nie zbliżyły. Gra świateł, cieni oraz zapierające dech w piersiach projekty lokalizacji są w końcu godne tytułu klasy AAA. Ręce same składają się do oklasków.
Szkoda tylko, że kampania kończy się w dość niespodziewanym momencie, gdy mamy nadzieję, że cała akcja dopiero się zaczyna… Oj, pozostaje niedosyt.
Kilka słów (tak, tylko kilka) należy się trybowi kooperacji, który nie jest w przypadku Modern Warfare ani gwoździem programu, ani też trybem, w którym gracze spędzą sporo czasu. O ile w Black Ops mieliśmy do czynienia z rozbudowanym trybem polegającym na eksterminacji zombie, odkrywaniu sekretów i realizowaniu wielu pomniejszych zadań, to w Modern Warfare w wersji na PC stanowi on pewnego rodzaju rozszerzenie i kontynuację kampanii. Wasza dobra zabawa zależała będzie wyłącznie od zespołu graczy, jaki zostanie Wam dolosowany. Tryb kooperacji jest bardzo wymagający i jeśli nie zmierzycie się z nim w gronie znajomych, to najpewniej czekać Was będzie wyłącznie frustracja. „Randomy” z Internetu nie lubią trzymać się w grupie, rzadko kiedy wskrzeszają poległych towarzyszy, a frajda z zabawy zależy przede wszystkim od szczęścia.
Tryb wieloosobowy w Call of Duty: Modern Warfare stanął na głowie względem tego, co doświadczaliśmy w poprzednich odsłonach serii. Jeśli jesteście starymi wyjadaczami CODa, to możecie być zawiedzeni tym, że Infinity Ward rozstaje się z rozgrywką w stylu „run and gun” na rzecz bardziej taktycznego stylu gry. Od teraz znacznie większe znaczenie ma rozsądne i ostrożne działanie na polu walki, a ranga karabinów snajperskich urosła do poziomu, który wielu graczy określa mianem frustrującego. Czy przeszkadzała mi nadmierna liczba snajperów w multi? Nie bardziej niż w konkurencyjnym Battlefieldzie. Najbardziej odczuwalna jest ona na mapach 64-osobowych, gdzie gracze zamiast realizować cel misji szukają idealnych miejsc do ostrzeliwania przeciwników w trybie stacjonarnym.
Nowością jest możliwość daleko idącej personalizacji broni w arsenale. Tryb rusznikarza pozwala nie tylko modyfikować skórkę danej giwery, ale także podmieniać podpięte do niej akcesoria – różnego rodzaju tłumiki, celowniki, czy też dodatki umieszczane na zawieszeniu taktycznym. W końcu można także zmieniać je „na żywo”, w trakcie zmagań w rozgrywce wieloosobowej. Zabawę urozmaica dodatkowo system prostych misji i otrzymywanych za nie nagród.
W kwestii trybów gry oprócz zmagań 32vs32 są też bardziej klasyczne rozgrywki 6vs6 i 10vs10, a także pośrednie 20vs20. Deathmatch drużynowy, dominacja i inne znane doskonale zarówno z Call of Duty, jak i innych gier FPS. Oczywiście nie zniknęły premie za serię zabójstw, które są wizytówką CODa i nie zanosi się na to, aby kiedyś mogło się to zmienić. Zesłanie nad pole walki helikopterów, nalotu rakietowego lub samolotu bojowego jest tak samo satysfakcjonujące, jak do tej pory.
Bardzo podobało mi się „czucie” poszczególnych broni z bardzo szerokiego arsenału dostępnego w grze. Giwery różnią się od siebie na tyle znacząco, że każdy może znaleźć sobie swoje ulubione narzędzie mordu i doskonalić jego używanie do perfekcji. Jednocześnie trzeba pamiętać jednak o tym, że balans broni nie jest zachowany i trzeba jeszcze zapewne wielu aktualizacji, by wyeliminować spluwy, których używanie jest niemalże uniwersalną receptą na sukces. No i te karabiny snajperskie… Uch.
Nareszcie. Seria Call of Duty otworzyła się na nowych graczy i stała się w trybie wieloosobowym czymś więcej, niż naparzanką w stylu „run and gun”. Na niektórych mapach rozgrywka stała się nieco bardziej taktyczna – choć biorąc pod uwagę niezliczoną ilość snajperów może zbyt bardzo. W grze zagościł tryb zabawy dla 64 osób z możliwością korzystania z pojazdów, ale póki co można go sprawdzić zaledwie na 2 mapach. Może przyszłość przyniesie więcej. Uwagę zwraca rozbudowana personalizacja każdej z broni – to prawdziwy raj dla miłośników wirtualnych militariów!
Call of Duty: Modern Warfare to także ogromny skok naprzód w kwestii oprawy graficznej. Najnowsza odsłona serii wygląda tak, jak przystało na grę AAA z 2019 roku. Duża w tym zasługa firmy NVIDIA, która dołożyła swoją cegiełkę w postaci fenomenalnie prezentującego się ray tracingu. W kampanii nowy COD nie boi się poruszać trudnych tematów i ocierać o kontrowersje. Szkoda, że Amerykanie pokusili się o tuszowanie historii i zrzucanie winy za pewne swoje poczynania na „złych Rosjan”…
Nie boimy się napisać, że Call of Duty: Modern Warfare to najlepszy Call of Duty od dziesięciu lat i być może jedna z najlepszych gier w historii tej serii. Angażująca – choć krótka – kampania oraz zupełnie odświeżony i wypełniony po brzegi emocjami tryb multiplayer to dostatecznie mocne argumenty, aby wystawić grze wysoką ocenę.
Mocne strony: | Słabe strony: |
zupełnie nowe, świetne otwarcie dla CODakampania nie boi się kontrowersjisatysfakcjonująca mechanika strzelaniaw końcu piękna oprawa graficznaszerokie możliwości personalizacji bronibardziej taktyczny tryb wieloosobowywszystkie DLC będą bezpłatne64 osób w multi… | …ale na razie tylko na dwóch mapachjak zawsze: krótka kampaniataki sobie balans broniplaga snajperów w trybie multi |
Ocena ogólna: 9/10