Overwatch 2 nie został przyjęty przez graczy zbyt ciepło, a to rzecz jasna nie miało miejsca bez powodu. Ba, deweloperzy z Blizzarda na przestrzeni rozwoju tej produkcji wielokrotnie rozczarowali graczy. Raz, że ceny skórek dostępnych w sklepie w grze od samego początku porażały (i porażają dalej), a dwa że nigdy nie doczekaliśmy się obiecywanej pierwotnie sigleplayerowej kampanii.

Teraz, po latach mogę jednak śmiało powiedzieć, że Overwatch 2 jest naprawdę dobrą grą, pod pewnymi względami lepszą niż Overwatch. Bardzo miło spędzam w niej czas przez kilka ładnych godzin każdego tygodnia, zwłaszcza że w ostatnim czasie otrzymała ona świetny, nowy tryb rozgrywki. Mam oczywiście na myśli tryb Stadium (czyli Stadion). Jak już wspomniałam w tytule, ten tryb to najlepsze, co dotychczas spotkało Overwatch 2, a w niniejszym artykule wyjaśnię, dlaczego.

Spis treści

Czym jest Stadion?

No właśnie, zwłaszcza niezaznajomionym z tematem warto na wstępie wytłumaczyć, czym jest tryb Stadium, zwany po polsku Stadionem, i czym różni się od pozostałych trybów dostępnych w Overwatchu 2. W skrócie jest to tryb, który wywraca zasady Overwatcha do góry nogami. Możecie w nim bowiem zapomnieć o zmienianiu bohatera w trakcie meczu, dostępie do 43 bohaterów i stosowaniu klasycznych kontr – w nim taki Genji nie jest już tak kiepski przeciwko Moirze czy Zarii. Na tym jednak nie koniec różnic. Ba, to tylko czubek góry lodowej.

Musicie też wiedzieć, że w trybie Stadion gra się na przestrzeni wielu rund, rozgrywających się na różnych mapach, dążąc do uzyskania czterech zwycięstw – oczywiście w potyczkach 5 na 5. Podczas meczu gracze zdobywają specjalną walutę, a co rundę mogą wydawać ją na przeróżne ulepszenia ich mocy w tak zwanej Zbrojowni – ulepszenia wpływające na broń, zdolności lub przeżywalność bohatera. Co więcej, na początku na początku pierwszej, trzeciej, piątej i siódmej rundy można wybrać dodatkowe, darmowe moce. Na przykład, dzięki nim Reinhardt może mieć tarczę zwiększającą obrażenia przelatujących przez nią pocisków, Kiriko klonować się, a Mei zamieniać w wielką, toczącą się kulę lodu.

Istotne jest to, że darmowych mocy nie można wymieniać na inne, a płatne ulepszania można w dowolnym momencie sprzedać, by zastąpić je innymi – droższymi i lepszymi. Wszystko to zmusza to tworzenia buildów z głową i odpowiedniego dostosowywania ich do sytuacji w danym meczu.

Na ten moment w trybie Stadium można wcielić się w 18 bohaterów, a potyczki toczą się na kilku, specjalnie przygotowanych mapach. Niektóre z nich wyglądają znajomo, bo Stadium wykorzystuje na przykład pomniejszoną wersję map Koloseum oraz Tron Anubisa. Ciekawostką jest to, że Stadion daje możliwość rozgrywki w perspektywie trzecioosobowej. Można się w nim jednak przełączyć na perspektywę jednoosoboową, co sama zrobiłam, bo taka odpowiada mi bardziej.

Aha, musze jeszcze dodać, że Stadion jest trybem rankingowym, jednak z rankingiem oddzielnym od tego będącego częścią trybu Rywalizacja. Jego istotną cechą jest to, że w randze Świeżak i Nowicjusz utrata postępów jest wyłączona. Ponadto na początku każdego sezonu rangi Stadionu mają być resetowane, a więc wszyscy gracze będą musieli zaczynać od samego dołu – rangi Świeżak.

Okej, ale pomówmy o tym, dlaczego tryb Stadion tak bardzo przypadł mi do gustu

Dlaczego tak dobrze się w nim bawię? Po pierwsze to po prostu nowe doświadczenie – coś, czego Overwatch nie miał wcześniej do zaoferowania. W szybkiej grze i w trybie Rywalizacji możemy od niedawna ulepszać bohaterów specjalnymi perkami, ale nie pozwalają one wpłynąć na rozgrywkę daną postacią tak, jak moce w Stadionie.

Dzięki mocom umiejętności poszczególnych bohaterów możemy rozbudować w dowolną stronę w każdym kolejnym meczu, a to bardzo mocno urozmaica rozgrywkę i zmusza do strategicznego myślenia. Na przykład, raz możemy postawić na Reinhardta osłaniającego drużynę szczególnie dużą tarczą, a raz na Reinhartha podpalającego przeciwników swoim młotem, przy czym musimy pamiętać, by w pierwszym przypadku przez naszą tarczę miał kto strzelać. Żołnierz może albo niszczyć wrogów rakietami, albo udawać gracza z aimbotem, albo leczyć siebie i sojuszników mobilnym polem biotycznym. Z kolei Moira może przytłaczać wrogów swoimi orbami czy dręczyć postaci wsparcia z przeciwnej drużyny wzmocnionym biotycznym chwytem.

Taki system kupowania mocy może kojarzyć się z tym, co ma w zanadrzu League of Legends, ale nie powiedziałabym, że Stadion to Overwatch 2, ale w postaci gry MOBA. To wciąż hero shooter, w którym walka toczy się o realizację wyznaczonych celów i w którym brak mechaniki niszczenia struktur.

Stadium wygrywa też tym, że każdy mecz składa się z wielu rund rozgrywanych na przeróżnych mapach. W trym trybie nie utkniemy na 20 minut na znienawidzonej mapie typu Push (Przepychanka). Raz znajdziemy się na mapie typu Kontrola, raz na mapie typu Starcie, a raz właśnie na mapie typu Push. To zwiększa dynamikę rozgrywki, a poza tym jest kolejnym czynnikiem urozmaicającym zabawę. Dynamikę rozgrywki zwiększa też fakt, że mapy w trybie Stadion są mniejsze niż w pozostałych trybach. Czas powrotu do walki z punktu odrodzenia jest zatem skrócony.

Wiecie co? Podoba mi się to, że na start Stadion oferował tylko 17 bohaterów, a w tej chwili oferuje ich 18. Jest to bowiem tryb na tyle nowy i tak chaotyczny zwłaszcza dla nowego gracza, że nie wyobrażam sobie uczenia się panujących w nim zależności między aż 43 postaciami.

Nie może być idealnie

Oczywiście że tryb Stadion ma pewne wady, które mogą odstraszać część graczy. Przede wszystkim, rozgrywka w tym trybie może trwać naprawdę długo – nawet 30 minut. W związku z tym sama sięgam po niego, gdy wiem, że przez najbliższy czas nic nie będzie zakłócać mojego spokoju. I tak zdarzyło mi się, że musiałam wyjść z gry w trakcie meczu, a to skończyło się zawieszeniem mnie w trybie Stadium na kilka kolejnych godzin.

Kolejny problem to balans. Niektóre postaci są znacznie silniejsze niż inne. Poza tym każdy bohater ma do dyspozycji lepsze i gorsze buildy. Brak idealnego balansu może być jednak jednym z czynników, który sprawia, że ten tryb daje tak dużą frajdę. Poza tym widać, że twórcy gry nieustannie pracują nad tym, by ten balans zmieniać i dopracowywać.

Podsumowanie

Stadium to prawdziwy powiew świeżości w Overwatchu 2 – coś, co wreszcie sprawia, że chce się do tej gry wracać częściej i z większą ekscytacją. To tryb, który z jednej strony znacząco zmienia podstawowe zasady rozgrywki, a z drugiej nie odbiera jej tożsamości hero shootera.

Dzięki dynamicznym mapom, systemowi budowania postaci i strategicznemu podejściu do wyboru mocy, każda potyczka w Stadionie jest unikalna i pełna emocji. Jasne, nie jest to tryb bez wad – długość rozgrywek czy niedoskonały balans mogą irytować – ale mimo wszystko Stadium dostarcza tyle radości i świeżości, że z czystym sumieniem mogę nazwać go najlepszym, co spotkało Overwatcha 2 od momentu jego premiery.

Share This