TOP 10: Najlepsze gry, w których zamienisz się w budowniczego

TOP 10: Najlepsze gry, w których zamienisz się w budowniczego

Wielu graczy raz na jakiś czas ma potrzebę pobudzenia swojej kreatywności. Tę potrzebę doskonale spełniają gry, które pozwalają puścić wodze wyobraźni i stworzyć przeróżne ciekawe konstrukcje. W niniejszym zestawieniu postanowiliśmy przedstawić Wam kilka godnych polecenia gier, w których wcielisz się w rolę architekta i budowniczego. Nie przedłużając, zapraszamy do lektury!

The Sims 4

Seria The Sims to oczywiście kultowa już seria symulatorów życia. Jak wiadomo, nieodłączną częścią każdej z jej odsłon jest tryb budowania, w którym możemy od podstaw zaprojektować, zbudować i wyposażyć nie tylko miejsce zamieszkania dla naszych Simów, ale również wybraną parcelę publiczną. The Sims 4 tryb budowania oddaje w ręce graczy szczególnie dużo narzędzi, pozwalając na budowę ścian o różnych wysokościach, okrągłych tarasów czy całych pokojów na raz, a nawet personalizowanie dachów. Rzecz jasna, warto wypróbować także The Sims 2 i The Sims 4, by sprawdzić co w tych grach tryb budowania oferuje.

Minecraft

Naprawdę trudno o grę, która rozwija wyobraźnię bardziej niż Minecraft. W tytule tym możemy zbudować co tylko chcemy, korzystając z dostępnych w grze receptur i bloków, których baza notabene nieustannie się powiększa. Minecraft oferuje nawet specjalny, kreatywny tryb rozgrywki, gwarantujący natychmiastowy dostęp do wszystkich bloków w grze, możliwość latania oraz możliwość błyskawicznego niszczenia bloków. Opracowano go specjalnie z myślach o osobach z zamiłowaniem do tworzenia i projektowania własnych unikatowych konstrukcji. Doskonale możliwości Minecrafta oferują projekty, jakie na przestrzeni lat gracze zrealizowali w nim własnymi siłami. W grze odtworzono nawet niemal całe Śródziemie z Władcy Pierścieni Tolkiena. Serio.

Valheim

Valheim to gra sruvivalowa, która w zeszłym roku niespodziewanie stała się hitem wśród graczy. Jej popularność do dziś nieco przygasła, ale mimo to warto ją wypróbować. To dlatego, że tytuł ten pozwala przemierzać graczom proceduralnie generowane światy inspirowane kulturą wikingów, polować na zamieszkujące je bóstwa i rzecz jasna walczyć o przetrwanie. Istotnym elementem tej walki jest nie tylko zdobywanie pożywienia, ale również budowa schronienia. Z czasem zwykłego zamiast schronienia możemy jednak zacząć konstruować ogromne twierdze, statki i wszystko inne, co tylko nam przyjdzie do głowy – według naszego pomysłu.

No Man’s Sky

Początkowo No Man’s Sky było grą raczej przeciętną, ale dziś, po wielu aktualizacjach, jest grą naprawdę świetną. Tytuł ten jest produkcją z pogranicza gry akcji i survivalu, w której eksplorujemy olbrzymią galaktykę przy pomocy kosmicznego statku i odwiedzamy odkrywane przez siebie planety. W No Man’s Sky możemy jednak zbudować nawet niejedną własną kosmiczną bazę – na takich planetach, jakie sobie upatrzymy. Gra oddaje w nasze ręce cały szereg modularnych ścian, dachów, podłóg i innych elementów, z których możemy stworzyć wyobrażone przez siebie konstrukcje. Ba, ich wachlarz jest przez deweloperów nieustannie poszerzany.

Block’hood

Block’hood to naprawdę nietypowy citybuilder, który nie stawia na to, aby budować jak największe miasta, a na to, by budować jak najbardziej ekologiczne miejskie ekosystemy. W grze do dyspozycji mamy obszar o bardzo małej powierzchni i to na nim, korzystając z całego szeregu bloków, mamy niczym z puzzli stworzyć samowystarczalne sąsiedztwo, żyjące w zgodzie z naturą i korzystające z odnawialnych źródeł energii. Rzecz jasna, takie warunki wymuszają na nas budowanie wzwyż, co powoduje powstawanie wielopiętrowych i unikatowych wieżowców.

House Flipper

House Flipper jest polską grą niezależnego dewelopera o nazwie Empyrean. Pozwala nam ona wcielić się w rolę jednoosobowej ekipy remontowej odpowiadającej za renowację domów. Podczas wirtualnej rozgrywki w House Flipper kupujemy domy, a następnie remontujemy co trzeba i sprzedajemy nieruchomości. Na liście naszych zadań jest tu nie tylko wyburzanie ścian i planowanie przestrzeni, ale również zakup mebli i innych ciekawych dodatków. Możemy zadbać nawet o takie detale jak ścieranie kurzy czy też mycie okien. Warto wspomnieć, że w House Flipperze na graczy czekają naprawdę przeróżne wyzwania. W końcu, mieszkania wymagające remontu potrafią skrywać niezłe niespodzianki.

Cities: Skylines

Choć Cities: Skylines zadebiutowało wcale nie tak dawno, bo w 2015 roku, można powiedzieć, że jest to już klasyk w kategorii city builderów i to klasyk bardzo wysoko oceniany. Ta bazująca na idei Sim City gra pozwala graczom budować i zarządzać miastem, dbając przy tym o bieżące potrzeby mieszkańców oraz oczywiście stan finansów. Do naszej dyspozycji oddawane są mapy o powierzchni nawet 36 kilometrów kwadratowych, które musimy zabudować strefami mieszkalnymi, handlowymi i przemysłowymi, projektując przy tym infrastrukturę drogową i kolejową oraz planując komunikację miejską. Ba, w naszych rękach są również wywóz śmieci, wodociągi, prąd, a nawet służby porządkowe.

Rimworld

Rimworld to kolejna produkcja w naszym zestawieniu, która pozwoli Ci wcielić się w rolę architekta/budowlańca poza Ziemią. Jest to bowiem gra strategiczna osadzona w realiach science-fiction, w której Twoim zadaniem będzie między innymi rozbudowa kosmicznej kolonii. Co jednak ciekawe, tytuł ten posiada zaawansowany, dynamiczny system sztucznej inteligencji odpowiadający za kształtowanie historii, który sprawia, że każda rozgrywka w RimWorld mocno różni się od poprzedniej. Ten przeprowadza bowiem symulacje w zakresie psychologii, broni palnej, walki wręcz, klimatu, biomów, dyplomacji, relacji międzyludzkich, sztuki, medycyny, handlu a nawet ekologii. Jak widać, nie bez powodu RimWorld posiada 99% pozytywnych recenzji na Steamie.

Subnautica

Subnautica to gra stawiająca przed graczem wyzwanie przetrwania na obcej, niemal kompletnie zalanej wodą planecie. Tak jak w niemal każdej innej grze survivalowej, kluczowym aspektem związanym w niej ze stawianiem czoła temu wyzwaniu jest budowa odpowiedniego schronienia. Schronienie to bowiem nie dość, że zapewnia miejsce, do którego gracz może wrócić po tlen, to stanowi magazyn dla zebranych przez niego surowców, a nawet miejsce pozwalające na hodowanie żywności. To, jak baza gracza będzie wyglądać, zależy w dużej mierze od niego, albowiem do dyspozycji ma on cały szereg planów umożliwiających konstrukcję przeróżnych modułów schronienia. Co najlepsze, Subnautica posiada nawet tryb Kreatywny, który umożliwia budowanie bez ograniczeń.

Terraria

Jak wyglądałby Minecraft w 2D? Wcale nie trzeba sobie tego wyobrażać, albowiem odpowiedzią na to pytanie jest Terraria. Ta zręcznościowa, survivalowa gra z otwartym światem cechuje się charakterystyczną oprawą graficzną, przyjemną dla uszu muzyką oraz rozgrywką, która potrafi zaabsorbować nawet na kilkaset godzin. Kanciasty świat, zwiedzanie jaskiń, tworzenie kopalni, walka z potworami, crafting – z tym wszystkim mamy do czynienia w Terrarii. Kluczową częścią rozgrywki w Terrari jest jednak również tworzenie dowolnych konstrukcji i budowli, które sobie wyobrazimy.

Świetne gry wideo, które mają już ponad 30 lat

Świetne gry wideo, które mają już ponad 30 lat

Aż trudno uwierzyć, że pierwszy komputer powstał ponad 70 lat temu. Pierwsze gry zaczęły pojawiać się nie co później, ale nie zmienia to faktu, że na ryku dostępnych jest wiele świetnych starych gier. Tym razem postanowiliśmy przybliżyć Wam kilka godnych uwagi produkcji, które zadebiutowały mniej więcej 30 lat temu. Jeśli jeszcze nie mieliście z nimi do czynienia, koniecznie w nie zagrajcie.

Street Fighter 2

Street Fighter 2 na przestrzeni lat doczekał się mnóstwo reedycji. Jego pierwsza wersja swojej premiery doczekała się jednak w roku 1991, na wielu platformach. Tytuł ten to klasyczna bijatyka firmy Capcom, która daje nam możliwość wcielenia się w jedną z ośmiu postaci i zmierzenia się z kolejnymi przeciwnikami jeden-na-jeden. Każda z tych postaci rzecz jasna posiada właściwy dla siebie styl walki i umiejętności specjalne. Niektóre domowe wersje Street Fightera 2 sprzedały się w milionach egzemplarzy. I nic dziwnego – to jedna z gier w stylu „easy to learn, hard to master” z satysfakcjonującą rozgrywką.

Sonic The Hedgehog

Tak, słynna gra z niebieskim, szybszym niż światło jeżem, ma już 30 lat. Ba, nawet 31. Sonic The Hedgehog to rzecz jasna dwuwymiarowa platformówka, w której wcielamy się w tytułowego Sonica, by pokrzyżować plany złego Dr. Eggmana. Podczas rozgrywki przemierzamy kolejne, coraz bardziej wymagające poziomy, wypełnione licznymi przeszkodami. Po premierze tej produkcji na rynku zadebiutowało oczywiście wiele kolejnych gier o Sonicu, ale ten klasyk jest tą, do której wraca się najlepiej.

W ubiegłym roku już trzecia odsłona gier przenosząca graczy do świata Hyrule osiągnęła wiek 30 lat. Tym razem tego zaszczytu doświadczyła produkcja Legend Of Zelda: A Link To The Past wydana na konsolach SNES i Wii. W Legend Of Zelda: A Link To The Past rzecz jasna kierujemy poczynaniami linka. Ten pewnej nocy został zbudzony o pomoc przez głos księżniczki Zeldy, która przesłała mu telepatycznie prośbę o pomoc. Zelda została uwięziona przez tajemniczego czarownika Agahnima, a Link musi wyruszyć jej na ratunek.

Wolfenstein 3D

Doom, Quake i właśnie Wolfenstein 3D, który skończył już 30 lat, to klasyczne produkcje studia id Software. Każda z nich jest jednym z najsłynniejszych FPS-ów w historii komputerowej rozgrywki. Akcja Wolfensteina 3D rozgrywa się w czasach II wojny światowej, a bohaterem gry jest William „B.J.” Blazkowicz, agent alianckich sił specjalnych, który wykonuje najbardziej niebezpieczne misje na terenie wroga. My, gracze, jako B.J musimy spenetrować zamek Hollehammer, w którym naziści pod przewodnictwem doktora Schabbsa podobno próbują stworzyć super-żołnierzy.

The Secret of Monkey Island

Przygodówki typu “point and click” nie są dziś tak popularne jak kiedyś. Warto jednak wspomnieć o jednym z najlepszym przedstawicieli tego gatunku – The Secret of Monkey Island. W The Secret of Monkey Island przenosimy się na Karaiby, gdzie wcielamy się w młodzieńca o nazwisku Guybrush Threepwood. Ten, rzucony na Melee Island, postanowił zostać prawdziwym piratem. Właściwie został on jednak zmuszony do skompletowania własnej załogi i udania się na tajemniczą Małpią wyspę, gdy jego ukochaną porwał także pragnący ją poślubić zły pirat LeChuck. Warto wspomnieć, że The Secret of Monkey Island cieszyło się na tyle dużą popularnością, że w 2009 roku gra została odświeżona jako The Secret of Monkey Island: Special Edition.

Prince of Persia

Serię Prince of Persia zapewne większość osób kojarzy dziś z grami Ubisoftu. Tymczasem, serię tę w 1989 roku zapoczątkowała firma Brøderbund Software, wydając grę o nazwie Prince of Persia. Produkcja ta była dwuwymiarową platformówką, która stała się później niedoścignionym wzorem dla wielu późniejszych gier w swoim gatunku. W Prince of Persia kierujemy poczynaniami tytułowego księcia Persji, który wyruszył na ratunek Księżniczce będącej w rękach złowieszczego Wielkiego Wezyra Jaffara, który podstępnie przejął tron Sułtana Persji.

Nowe gry indie warte uwagi. W te tytuły musisz zagrać

Nowe gry indie warte uwagi. W te tytuły musisz zagrać

Gry niezależne dłuższego czasu przeżywają swój złoty okres. Tego typu produkcji z roku na rok pojawia się całe mnóstwo. Ale które z nich warto wypróbować? Które są warte zakupu? W niniejszym artykule przedstawiamy kilka propozycji stosunkowo nowych gier indie, które są bardzo dobrze oceniane przez społeczność graczy.

Vampire Survivors

Vampire Survivors jest bardzo dynamiczną i oldschoolową grą akcji, której popularność na przestrzeni ostatnich miesięcy rozeszła się dosłownie viralowo. Jej rozgrywka z założenia jest bardzo prosta. W Vampire Survivors wcielamy się w wybraną przez nas postać, po czym przenosimy na arenę, by stawić czoło hordom przeciwników. Eliminując kolejnych wrogów, zdobywamy doświadczenie i kolejne poziomy oraz możliwość ulepszenia oręża, pancerza lub zdolności. Dodatkową nagrodą jest też złoto umożliwiające rozwijanie statystyk oraz odblokowywanie nowych bohaterów. A jakie gra stawia przed nami zadanie? Przetrwać 30 minut. Jego realizacja nie jest łatwa, bowiem im dalej w las, tym mniej błędów jest nam wybaczanych.

Little Witch in the Woods

Little Witch in the Woods to gra, która zadebiutowała we Wczesnym Dostępie dopiero w połowie maja, a już zdobyła niemałe uznanie. W tytule tym wcielamy się w początkującą wiedźmę Ellie, która musi samodzielnie dopracować swoje umiejętności do perfekcji, pomagając przy okazji mieszkańcom okolicznej wioski. Rozgrywka w Little Witch in the Woods może kojarzyć się nieco z rozgrywką w Stardew Valley. Tu także musimy bowiem wykonywać zadania i rozwijać swoje umiejętności, w towarzystwie pixelartowej grafiki.

Retrowave

Retrowave jest produkcją, która pozwoli Ci przenieść się do lat 80. i przejechać się kultowymi samochodami z tamtych czasów, w towarzystwie naprawdę relaksującej muzyki i otoczenia wzorowanego na futurystycznych wizjach przyszłości sprzed kilkudziesięciu lat, skąpanego w świetle neonów. Pędząc drogą naprzód, będziesz musiał omijać przeszkody i unikać kolizje, dążąc do wygrywania kolejnych wyścigów. Za wygrane czekają nagrody, które będziesz mógł ulepszyć już posiadane pojazdy oraz kupić kolejne. Retrowave cechuje się naprawdę niepowtarzalnym klimatem, którego trudno nie docenić.

Forgive Me Father

Co powiedzie na połączenie klasycznego FPS-a z komiksową grafiką i klimatem inspirowanym powieściami H.P. Lovecrafta? Tę wybuchową mieszankę oferuje gra Forgive me Father, stworzona przez niezależne polskie studio Byte Barrel. W Forgive Me Father wcielamy się w księdza lub dziennikarkę, którzy jako jedynie na świecie (jeszcze) nie oszaleli i udają się w podróż w poszukiwaniu odpowiedzi na nurtujące ich pytania. Podroż ta rzecz jasna będzie usiana licznymi przeszkodami, między innymi w postaci hord nieprzyjaciół, którym będziemy musieli stawić czoła.

Knightfall: A Daring Journey

Wbrew temu, co mogłaby sugerować nazwa, Knightfall: A Daring Journey nie jest grą RPG. To bowiem… gra battle-royale, w której będziecie driftować na koniach i walczyć o to, abyście jako ostatnia para graczy zostali na polu bitwy. Para? Tak, rozpoczynając zabawę w Knightfall: A Daring Journey wcielisz się w rycerza i wraz z innym rycerzem (graczem), dosiądziesz pojedynczego konia, by ścigać się z przeciwnikami i walczyć o przetrwanie, używając broni zarówno typowych dla średniowiecza, jak i tych, które ze średniowieczem nie mają nic wspólnego. Co istotne, Knightfall: A Daring Journey pozwala brać udział w grach otwartych i tworzyć te prywatne, by bawić się wyłącznie ze znajomymi. Cóż, to naprawdę zwariowana produkcja i właśnie dlatego jest niezwykle ciekawa.

Alan Wake 2 – recenzja. Horror, w który warto zagrać

Alan Wake 2 – recenzja. Horror, w który warto zagrać

Horror to gatunek, którego na ogół unikam, zarówno jeśli chodzi o filmy, jak i gry wideo. Po prostu nie są to treści „na moje nerwy”. Zachęcona obietnicą graficznego przełomu i ciekawej, złożonej fabuły, zagrałam jednak w Alan Wake 2. I wiecie co? Nie żałuję. Przekonaj się, dlaczego!

Kontynuacja lepsza niż oryginał

Muszę powiedzieć, że zanim usiadłam do Alana Wake’a 2, tuż przed tym w całości przeszłam pierwszą część serii – w oryginalnej wersji, a nie tej zremasterowanej. Słyszałam o niej wiele dobrego, a poza tym przed rozpoczęciem swojej przygody w dwójce chciałam mieć jakikolwiek kontekst tego, co działo się wcześniej. Chociaż w ostatecznym rozrachunku Alan Wake był dobry fabularnie, to wydał mi się przereklamowany, głównie ze względu na dosyć nudny gameplay i problemy z tempem rozgrywki. Byłam więc bardzo ciekawa, jak w porównaniu do niego wypadnie Alan Wake 2. No więc, jak wypadł?

Na wstępie powiem tak: to niesamowite, jak wielkim krokiem w przód Alan Wake 2 jest w porównaniu do oryginału. Jasne jest, że Alan Wake 2 musiał wyglądać lepiej, niż „jedynka”, jako że te dwa tytuły dzieli przepaść 13 lat. Wygląda jednak o niebo lepiej, a ponadto oferuje lepszy gameplay, znacznie mroczniejszy i bardziej wiarygodny klimat, ciekawszą i bardziej rozbudowaną fabułę i lepsze tempo rozrywki. Pozwólcie, że teraz każdą z tych kwestii rozwinę.

Fabularny majstersztyk

Zacznijmy od fabuły. Jako że gra nosi tytuł Alan Wake 2, nie będzie spojlerem jeśli powiem, że powraca w niej Alan Wake, autor bestsellerowych powieści pochodzący z Nowego Jorku. Wcielamy się w niej jednak nie tylko w Alana Wake’a, ale również w Sagę Anderson, agentkę FBI, która przybyła do miasteczka Bright Falls, by rozwiązać sprawę tajemniczych morderstw znad jeziora Cauldron Lake. Mowa o tym samym jeziorze, które jest tajemniczym Leżem Mroku. W tym Leżu Mroku Alan Wake utknął 13 lat temu, ratując swoją żonę Alice.

Podczas rozgrywki losy Sagi Anderson, Alana Wake’a i kilku innych kluczowych postaci się splątują. Od ich postępowania będzie zależeć to, jaki będzie los Bright Falls i całego świata, a także to, czy Mrok odniesie sukces.

Fabuła Alana Wake’a 2 została moim zdaniem napisana świetnie. Po pierwsze, mimo że obraca się wokół ponadnaturalnych zjawisk, jest dosyć przyziemna, a przynajmniej początkowo. Najpierw skupia się na prowadzonym przez Sagę oraz jej partnera – Agenta Specjalnego Alexa Casey’ego – śledztwie. Dopiero z czasem świat gry zaczyna być opanowywany przez ciemność, a zza rogu zaczynają wyskakiwać potwory znane cieniami. Później robi się coraz bardziej surrealistycznie, a granice między fikcją a rzeczywistością zaczynają się zacierać.

W przypadku Alan’a Wake 2 świetnie dobrano też wątki poboczne – wątki te mocno skupiają się na ludzkich dramatach, a więc pozwalają się nam utożsamiać z bohaterami gry. Nota bene, każdy z tych bohaterów jest naprawdę interesujący. Wątkowi głównemu nie brakuje zaś zaskakujących zwrotów akcji. Na przestrzeni rozgrywki wielokrotnie wydawało mi się, że wiem, co będzie działo się dalej, ale w ostatecznym rozrachunku niewiele moich przewidywań się sprawdziło. Całość fabuły Alana Wake’a II jest dość złożona, a wiele jej elementów pozostaje otwartych na interpretację. Jednocześnie jest też jednak spójna, a jej zakończenie możemy poznać w około 18 godzin.

Rozgrywka, która angażuje

Akcja gry rozgrywa się zarówno w miasteczku Bright Falls i jego okolicach, jak i w samym Leżu Mroku. Podczas zabawy między tymi dwoma wymiarami możemy się niemalże dowolnie przenosić, po trochu śledząc na przemian historię Sagi Anderson i Alana Wake’a. Co ważne, rozgrywka w tych wymiarach nieco się od siebie różni. Anderson i Wake mogą wykorzystywać nieco inny arsenał, ale nie na tym różnice się kończą.

Otóż, jako Saga możemy odwiedzać jej „Pałac Umysłu”, czyli miejsce w jej umyśle, gdzie możemy porządkować zdobyte materiały dowodowe, dokonywać na nich podstawie ważnych konkluzji, a także rozważać, co tkwi w głowach przesłuchiwanych świadków czy podejrzanych. Dodam, że te elementy prowadzenia śledztwa, a także klimat gry sprawiają, że grając w Alana Wake’a II można się poczuć, niczym w interaktywnej wersji serialu True Detective.

Z kolei jako Alan wykorzystujemy fakt, że jego pisarskie dzieła mogą wpływać na otaczającą go rzeczywistość. W trakcie rozgrywki jako pisarz zbieramy więc pomysły na ciekawe wątki fabularne i wykorzystujemy je, by zmieniać poszczególne lokacje w grze i łączyć je w swoiste korytarze, którymi będziemy mogli dojść do naszego celu.

Rozgrywka w Alan Wake II mocno obraca się wokół rozwiązywania zagadek, ale jej dość istotnym elementem jest też walka z przeciwnikami. Nie jest ona zbyt skomplikowana, ale za to stanowi niemałe wyzwanie. Na normalnym poziomie trudności musimy dbać o to, by nie marnować naboi i unikać ataków wrogów. Walka z bossami jest zaś na tyle trudna, że każda z nich była w moim przypadku usiana wieloma niepowodzeniami, zanim w końcu udało mi się z nimi poradzić. Na szczęście, Alan Wake 2 oferuje także łatwiejszy poziom trudności – dla tych, którym zależy głównie na poznaniu fabuły. Muszę powiedzieć, że ja z czasem się na niego przełączyłam. Jeden z bossów sprawił mi tak wiele problemów, że w końcu stwierdziłam, że normalny poziom trudności po prostu nie jest dla mnie.

Podoba mi się, że Alan Wake 2 nie jest przesadnie długi. Ba, klimat gry jest na tyle ciężki, że zmusza nas, by pochłaniać fabułę gry rozsądnymi porcjami. Ja po każdych dwóch godzinach rozgrywki czułam wręcz potrzebę wyłączenia komputera i zajęcia się czymś innym. To zatem świetny tytuł dla osób, które nie mają zbyt dużo czasu na granie, a także dla tych, które grają głównie po pracy czy weekendami. Nie myślcie jednak, że Alan Wake 2 jest grą monotonną. Co to, to nie. Podczas zabawy mamy do czynienia z momentami, które nieco rozluźniają atmosferę.

Mrok działający na wyobraźnię

Dzięki czemu klimat Alana Wake 2 jest taki ciężki? Przede wszystkim jego dzięki mrocznemu, idealnie dopracowanemu światu gry. Ten świat jest wypełniony detalami, zarówno od strony graficznej, jak i dźwiękowej. Składa się z resztą ze świetnie dobranych lokalizacji. Miałam bardzo złe przeczucia, gdy wchodziłam w grze do opuszczonego hotelu czy starego parku rozrywki. Posępność tych miejsc mocno podkreślano grą światłem (czy też mrokiem). Mrok i niepokojące dźwięki towarzyszące nam podczas rozgrywki sprawiają, że nasza wyobraźnia chce sobie nam wiele rzeczy dopowiadać, obawiając się najgorszego. Nie zdziwię się, jeśli po przygodzie z Alanem Wakiem 2 wiele osób zacznie bać się ciemności.

Muszę też wspomnieć, że w Alanie Wake 2 zastosowano naprawdę udane jump scare’y, które momentami potężnie przerażały. Niestety nie można ich jednak wyłączyć, co może być niemałym utrudnieniem dla osób o ograniczonej tolerancji na tego typu sceny, na przykład osoby z epilepsją. W kwestii ułatwień dostępu studio Remedy mogło się więc postarać bardziej.

Najładniejsza gra ostatnich lat

Wspomniałam, że świat Alana Wake’a 2 jest wypełniony detalami od strony graficznej. Kontynuując ten temat dodam, że jego grafika jest bardzo realistyczna. To za sprawą zastosowania tekstur o bardzo wysokiej rozdzielczości, szczegółowych modeli 3D, a także technologii ray tracingu. W zasadzie w Alanie Wake’u 2 wykorzystano pełny ray tracing, czyli tak zwany path tracing, który dokładnie symuluje światło w całej scenie i wynosi poziom oświetlenia oraz odbić na nowy poziom. Za jego sprawą Alan Wake 2 może być najładniejszą grą, jaka kiedykolwiek powstała. Co jednak ważne, nawet przy wyłączonym path tracingu i na najniższych ustawieniach graficznych prezentuje się świetnie.

Pewnie domyślacie, się że grafika Alana Wake 2 i zastosowany w nim ray tracing dają pecetowi niezły wycisk. Tak, to prawda, mowa o tytule o wysokich wymaganiach sprzętowych. Karta graficzna z serii GeForce RTX 40XX pozwala jednak włączyć w tej grze technikę NVIDIA DLSS 3.5 z funkcjami generowania klatek i Ray Reconstruction. Ta pierwsza mówi sama za siebie. Druga zastępuje dwa wykorzystywane zwykle denoisery ujednoliconym modelem AI, który znacząco usprawnia jakość ray tracingu sprawiając, że rozgrywka jest bardziej immersyjna, a grafika bardziej realistyczna, jednocześnie dodatkowo zwiększając liczbę FPS.

Na moim komputerze z procesorem Intel Core i5-12500K i kartą graficzną Palit GeForce RTX 4080, w rozdzielczości 1440p przy maksymalnych ustawieniach graficznych, z włączonym DLSS w ustawieniu Jakość (upscalującym obraz z rozdzielczości 1707 x 960 do 2560 x 1440) mogłam cieszyć się około 80 – 90 klatkami na sekundę. Włączenie DLAA pozwalało wynieść jakość grafiki na jeszcze wyższy poziom, kosztem spadku liczby FPS do 60. Moje oko, przyzwyczajone do wyższej liczby FPS, preferowało jednak rozgrywkę bez DLAA.

Produkcja niemalże idealna

Czy Alan Wake II ma jakieś wady? Naprawdę trudno mi je wskazać. Gra jest dopracowana pod względem technicznym. Nie trafiłam w niej na żadne błędy i glicze. Dla niektórych wadą może być tempo rozgrywki, które momentami może wydawać się dość wolne. Dla mnie było ono jednak idealne. W przeciwieństwie do niektórych graczy nie czułam też, by gra miała potrzebować więcej typów przeciwników.

Nie mogę narzekać też na optymalizację Alana Wake’a II. Nie pójdzie on na słabszym sprzęcie, ale uwierzcie mi – jest tak w zupełności uzasadnione.

Podsumowanie

Alan Wake II to gra, w którą wręcz trzeba zagrać. Po prostu warto doświadczyć tego wszystkiego, co ma w zanadrzu – od intrygującej fabuły, przez klimat rodem z pierwszego sezonu True Detective, aż po oniemiającą oprawę graficzną. Gwarantuję Wam, że gdy zaczniecie w niej swoją przygodę, wciągnie Was bez reszty.

Alan Wake II nie sprawił, że zapałałam miłością do horrorów. Sprawił jednak, że w przyszłości będę rozważać sięgnięcie po tytuły tego typu, jeśli będą tak obiecujące jak ostatni tytuł Remedy.

Co nowego w Xbox Game Pass?

Co nowego w Xbox Game Pass?

Miłośnicy gier, przygotujcie się na nową porcję emocji w Xbox Game Pass!
Dziś biblioteka serwisu wzbogaci się o trzy gry z serii Ace Attorney w pakiecie Phoenix Wright: Ace Attorney Trilogy, które zdobyły ogromne uznanie wśród graczy.

W serii „Ace Attorney”, gracze mają okazję poczuć się jak prawnik obrony, rozwiązując skomplikowane sprawy sądowe i odkrywając prawdę za pomocą dowodów, dedukcji i błyskotliwości.

W ramach udostępnionej trylogii pojawiły się gry:

  • Phoenix Wright: Ace Attorney
  • Phoenix Wright: Ace Attorney – Justice for All
  • Phoenix Wright: Ace Attorney – Trials and Tribulations

Gry z serii „Ace Attorney” od Capcom to seriale przygodowe, w których gracze wcielają się w rolę prawnika obrony, Phoenixa Wrighta. Rozgrywka w tych grach jest unikatowa i różni się od większości tradycyjnych gier. W fazie śledztwa gracze zbierają dowody, przesłuchują świadków i rozmawiają z różnymi postaciami, aby uzyskać jak najwięcej informacji na temat sprawy. Gracze eksplorują zróżnicowane lokacje, szukając dowodów i wskazówek, które mogą pomóc w obronie ich klienta.

Po fazie śledztwa następuje faza sądowa, kiedy to gracze muszą przedstawić zebrane dowody, przesłuchiwać świadków i wykrywać sprzeczności w zeznaniach, aby obronić swojego klienta przed fałszywymi oskarżeniami. Rozprawa sądowa jest pełna dramatycznych momentów, w których gracze muszą dokładnie analizować zeznania i korzystać z logiki, aby wykazać niewinność ich klienta.

Gracze muszą używać logiki i dedukcji, aby rozwiązać zagadki prawne, analizować zeznania i ujawnić prawdę. Decyzje podjęte przez graczy mają wpływ na rozwój historii i mogą prowadzić do różnych zakończeń. Seria oferuje bogaty zbiór barwnych i unikatowych postaci, zarówno sojuszników, jak i antagonistów, co dodaje głębi całej narracji.

Xbox Game Pass – wrzesień pełen niespodzianek!
Wrzesień obfituje w nowości dla abonentów Xbox Game Pass. Oprócz trylogii, abonenci mieli już możliwość zagrania w takie hity jak StarfieldLies of P i Party Animals. A to nie koniec niespodzianek – Microsoft zaprezentował już kilka kolejnych atrakcji podczas Tokyo Game Show.

Czas zatem przygotować się na prawdziwy maraton gamingowy i zagłębić się w świat fascynujących przygód z Phoenix Wright: Ace Attorney Trilogy w Xbox Game Pass!

Starfield – recenzja. To nie jest gra 10/10

Starfield – recenzja. To nie jest gra 10/10

Gdy Starfield zadebiutował wielu recenzentów przyznało mu świetne wręcz noty. Ale czy faktycznie jest to produkcja godna ocen pokroju 9/10 i 10/10? Po spędzeniu w niej kilkudziesięciu godzin mogę śmiało powiedzieć, że zdecydowanie nie. Przekonaj się, dlaczego.

Starfield w skrócie

Starfield to rzecz jasna najnowsza gra RPG od Bethesdy, osadzona w uniwersum science fiction. Przedstawia nam ona hipotetyczną przyszłość ludzkości, w której ta skolonizowała część Drogi Mlecznej. Akcja gry rozgrywa się 20 lat po konflikcie, jaki w tak zwanych Zasiedlonych Układach miał miejsce między dwiema frakcjami – Zjednoczonymi Koloniami i Kolektywem Wolnych Gwiazd. Obraca się zaś wokół tajemniczych artefaktów, których pochodzenie i naturę postaramy się odkryć.

Starfield pozwala nam stworzyć własną postać i udać się na eksplorację kosmosu, wykonując przeróżne zadania po drodze. Tytuł ten daje nam do dyspozycji ponad sto układów planetarnych z licznymi planetami i księżycami, których powierzchnia jest generowana proceduralnie.

Początek rozgrywki

Rozgrywkę w Starfieldzie rozpoczynamy jako górnik, który podczas pracy w kopalni natrafił na tajemniczy artefakt. Gdy go dotknął, doświadczył dziwnej wizji, po czym stracił przytomność i ocknął się na leżance w górniczej placówce. Dopiero po tym krótkim wstępie gra pozwala nam spersonalizować naszą postać.

Jak twierdzi Bethesda, Starfield zawiera najbardziej rozbudowany kreator postaci spośród wszystkich jej gier. Na tle kreatora postaci z Baldur’s Gate 3 jest on jednak rozczarowujący. Po pierwsze wynika to z tego, że opcji personalizacji każdego elementu ciała postaci jest zbyt mało. Niektóre z nich są zbyt słabo zróżnicowane, a zwłaszcza fryzury, wśród których w ogóle nie ma fryzur z długimi włosami. Kolory i opcje do wyboru nie są wyświetlane zaś w menu graficznie, co utrudnia ich wybieranie i testowanie. Ponadto kreator nie działa poprawnie. Po wybraniu wybranej opcji w jednej z kategorii i przejściu do kolejnej kategorii ta poprzednia potrafi się niespodziewanie zmienić.

Po stworzeniu postaci przenosimy się ponownie do świata gry. Tam czeka nas kontynuacja wstępu kampanii fabularnej, który niestety nie trzyma w napięciu i krótko mówiąc jest po prostu nudny. Decyzje podjęte w jego ramach przez pewne postacie nie są w żaden sposób uzasadnione i sprawiają wrażenie, że deweloperzy umieścili je w grze na siłę.

W ramach wstępu mamy okazję przejąć stery statku kosmicznego i udać się na inną planetę. Tam możemy podjąć się pierwszych zadań pobocznych. Oczywiście nie musimy wykonywać ich wcale i skupić się na zadaniach głównych. Starfield bardzo szybko pozwala nam też dobrowolnie zwiedzać przeróżne układy planetarne, by badać powierzchnię ich planet i księżyców. Ale jak konkretnie wygląda każdy z aspektów rozgrywki?

Kampania fabularne, zadania poboczne, postaci niezależne

Zacznijmy od kampanii fabularnej. Niestety została ona napisana bardzo kiepsko. Wykonywanie zadań fabularnych wiąże się bowiem z reguły z tym samym schematem – poleć na konkretną planetę, odnajdź kolejny artefakt i wróć z nim do siedziby konstelacji. Później pojawia się pewne urozmaicenie w postaci misji, które wymagają od nas odkrycia pewnych świątyń, w których możemy zdobyć specjalne moce. Podczas kampanii nie dzieje się nic, co sprawiłoby, że zaczniemy się utożsamiać z jakimkolwiek bohaterem historii, a nawet czuć jakiekolwiek emocje.

Zadania poboczne, zwłaszcza na początku rozgrywki, są na szczęście ciekawsze niż kampania fabularna. Niemniej gra rzadko daje nam opcję wykonania danego zadania na więcej niż jeden sposób. Z drugiej strony zadania poboczne w Starfieldzie można rozpoczynać nie tylko poprzez rozmowę z NPCami. Niektóre otrzymamy, gdy usłyszymy plotkę od przechodniów, obok których będziemy przebiegać. Inne czytając znalezione w świecie gry notatki.

Niestety pod względem dostępnych aktywności Starfield bardzo szybko przytłacza. Wkrótce po rozpoczęciu kampanii fabularnej nasza lista zadań zostaje błyskawicznie zalana zadaniami, do których długo nie wracamy ze względu na chęć zajęcia się innymi aktywnościami. Oprócz zadań głównych i zadań od losowych NPCów otrzymamy questy od przedstawicieli różnych frakcji, questy związane z eksploracją i nie tylko. Najgorsze jest jednak to, że Starfield tłumaczy nam na początku tylko podstawowe mechaniki rozgrywki. Na start dowiadujemy się jak sterować postacią i jak sterować statkiem kosmicznym, ale w grze nie pojawia się żaden samouczek związany z systemami craftingu, budowaniem własnych statków kosmicznych i baz, szybką podróżą i nie tylko. Tylko przypadkiem dowiedziałam się, że w Starfieldzie można odbyć szybką podróż bezpośrednio z powierzchni planety w jednym układzie na powierzchnię planety w innym układzie. Myślałam, że trzeba odbyć szybką podróż na powierzchnię statku, wznieść się statkiem w kosmos, odbyć szybką podroż do innego układu i dopiero wylądować w wybranym miejscu na wybranym obiekcie.

Wróćmy jeszcze do postaci niezależnych. Tych jest w miastach w grze całkiem sporo. Wiele postaci zachowuje się jednak nienaturalnie, na przykład gapiąc się na naszą postać niczym bohater horroru. Jeśli chodzi o ważniejsze postaci, powiązane z fabułą, to nawet ich mimika i mowa ciała pozostawiają wiele do życzenia. Postaci te zachowują się niczym roboty próbujące udawać ludzi.

Eksploracja kosmosu, rozwój postaci

Eksploracja kosmosu jest bardzo istotną częścią rozgrywki w Starfieldzie. Niemniej, ta nie ma ani trochę otwartego charakteru. Po wylądowaniu na planecie, nawet gdybyśmy chcieli, nie moglibyśmy obejść jej całej dookoła. Po dotarciu na powierzchnię, gra generuje bowiem tylko jej ograniczony fragment, do granicy której można dotrzeć stosunkowo szybko. Gdy wylądujemy gdzie indziej, wygenerowany zostanie kolejny fragment. Również kosmos nie jest otwarty. Gra nie pozwala nam ręcznie wylądować na powierzchni planety – zamiast tego czeka nas ekran ładowania, który mógłby zostać sprytnie ukryty odpowiednią animacją, ale nie został. W teorii możemy własnoręcznie dolecieć do innej planety w tym samym układzie, ale tak właściwie to tylko do jej rysunku zawieszonego w wygenerowanej przez grę przestrzeni. Aby faktycznie do niej dotrzeć, musimy dokonać szybkiej podróży. Wybór skoku grawitacyjnego (czyli po prostu podróży nadświetlnej), czy to do innej planety, czy do innego układu, wiąże się z wyświetleniem ekranu ładowania w postaci czarnego ekranu, psującego immersję. Oczywiście nie narzekam tu na możliwość szybkiej podróży – ta jest potrzebna w grze o takiej skali. Ekranów ładowania jest jednak w Starfieldzie zdecydowanie za dużo. Pojawiają się one też podczas wchodzenia do budynków, a przecież mamy 2023 rok.

Jak wspomniałam, powierzchnia planet w Starfieldzie jest generowana proceduralnie. Dlatego na powierzchni obiektów w grze możemy znaleźć losowe struktury, zarówno sztuczne jak i naturalne. Niestety, Bethesda nakarmiła algorytm generujący powierzchnię planet zbyt małą ilością danych. Podczas eksploracji łatwo bowiem trafić na te same struktury wielokrotnie. Mówiąc te same, mam na myśli bliźniacze, z dokładnie takim samym rozkładem pomieszczeń i znajdziek. W ciągu godziny rozgrywki zdarzyło mi się udać na dwóch różnych planetach do dwóch identycznych jaskiń.

Na wielu planetach w Starfieldzie możemy znaleźć życie, a ich florę i faunę możemy badać. Zarówno wyniki skanów, jak i próbki tych organizmów możemy też sprzedawać. Te organizmy są jednak zbyt mało zróżnicowane. Zwierzęta i rośliny zamieszkujące różne obiekty są do siebie z reguły tak podobne, że wręcz zabija to chęć zwiedzania kolejnych planet.

Pewną zachętą do eksploracji kosmosu w Starfieldzie są specjalne misje konstelacji, obiecujące nam na przykład tysiące kredytów w zamian za zeskanowanie konkretnej cechy planety w danym układzie. Jeżeli i tak zamierzamy bawić się w eksplorację, warto robić je przy okazji. Zdarzyło mi się jednak trafić na zbugowaną misję, której nie dało się ukończyć.

Zarówno podczas eksploracji, jak i wykonywania zadań w grze, możemy trafić na przeciwników. Na walkę kosmiczną nie mogę narzekać. Nasz początkowy statek jest dosyć słaby, przez co bardzo trudno pokonać nim więcej niż dwa atakujące nas wrogie pojazdy. Gdy jednak zdobędziemy potężniejszą maszynę, możemy sami pokonać całą flotę, co daje sporą satysfakcję. Walka na powierzchni planet, księżyców czy stacji kosmicznych to już zupełnie inna historia. Przeciwnicy nie dość, że są gąbkami na naboje, to zachowują się kompletnie idiotycznie – biegają gdzie popadnie na oślep, dosłownie wchodzą w linię ognia i zaklinowują się w teksturach. W kwestii zaawansowania sztucznej inteligencji Bethesda naprawdę się nie popisała.

Oczywiście zabici przeciwnicy zostawiają po sobie łupy, które możemy zbierać. Możemy zbierać też wiele przedmiotów po prostu umieszczonych w świecie gry oraz znajdujące się na planetach zasoby. Nie warto zbierać jednak czego popadnie, na oślep. Miejsce w ekwipunku i na pokładzie statku kończy się bowiem bardzo szybko. Co gorsza, nie możemy sprzedać wszystkich przedmiotów jednemu czy dwóm sprzedawcom na raz. Ci mają bowiem ograniczoną liczbę funduszy, na które możemy nasze przedmioty wymienić.

Niezależnie od tego, jak zdecydujemy się grać w Starfielda – skupiając się na zadaniach, eksploracji, czy też kosmicznych bitwach – w grze będziemy zdobywać poziomy i jednocześnie punkty doświadczenia. Punkty te możemy wydawać na zakup nowych i rozwój już posiadanych umiejętności. Co jednak ciekawe, aby rozwinąć umiejętność, wpierw musimy wykonać pewne wyzwanie – na przykład przyrządzić 5 potraw, by rozwinąć gotowanie. To w ciekawy sposób urozmaica rozgrywkę.

Umiejętności do kupienia jest naprawdę sporo. Jedne pozwalają nam poprawić kondycję, inne zdolności społeczne, a jeszcze inne związane są z działalnością naukową. Dostępna są też kategorie umiejętności bojowych i technicznych.

Oprawa wizualna i kwestie techniczne

Starfield bazuje na silniku Creation Engine 2 i wykorzystuje technologię AMD FSR 2.0. Zabrakło w nim ray tracingu i DLSS. Niestety, jako że prace nad grą rozpoczęto jakieś 7 lat temu, jej grafika jest nieco przestarzała. O ile twarze postaci, zwłaszcza przy ustawieniach Ultra, wyglądają nieźle, tak otoczenie bardzo przeciętnie. Niestety z przestarzałą oprawą graficzną nie wiąże się duża liczba klatek na sekundę. Słaba optymalizacja sprawia, że trzeba dość potężnej maszyny, by przy ustawieniach Ultra wyciągnąć 60 klatek na sekundę, nawet przy rozdzielczości 1080p.

Niestety Starfield zawiera też mnóstwo błędów. Towarzysze i NPC potrafią utknąć w teksturach, zaprogramowane wydarzenia potrafią się nie uruchomić, a gra raz na jakiś czas crashuje. Zdarzyło mi się też natrafić na niewidzialną ścianę na pokładzie mojego statku kosmicznego. Wspominałam także misjach, których nie mogłam ukończyć.

Werdykt

Starfield to produkcja, której zdecydowanie nie można nazwać grą 10/10. Zawiera po prostu zbyt wiele błędów i niedociągnięć. Ponadto jego fabuła jest kiepska, a proces eksploracji kosmosu bardzo powtarzalny. Pamiętacie No Man’s Sky? Ono też na premierę okazało się porażką, ale jego twórcy na przestrzeni lat mocno je dopracowali. Nie ma sensu bezmyślnie bronić Starfielda wymówkami z wyrażeniami pokroju „jak na grę Bethesdy”. Trzeba jasno dać deweloperom do zrozumienia, co jest z tą grą nie tak, i nawoływać ich do wprowadzania potrzebnych zmian. Nie dajmy im zrzucić tego obowiązku na twórców modów.

Cyberpunk 2077 Widmo Wolności to niezła rozwałka

Cyberpunk 2077 Widmo Wolności to niezła rozwałka

Premiera rozszerzenia do Cyberpunk 2077 Widmo Wolności zbliża się wielkimi krokami, a CD Projekt RED nie próżnuje, by zapewnić graczom niezapomnianą rozgrywkę.

W zeszłym tygodniu CD Projekt RED podzielił się pierwszym materiałem przygotowanym przez Much118x, zapowiadającym to, co pojawi się w Widmie Wolności. Teraz pojawił się kolejny materiał, ukazujący nowe wyposażenie bohatera, takie jak Gorilla Arms czy Mantis Blades. Film znajdziecie na profilu CDP na Twitterze: https://twitter.com/CyberpunkGame/status/1701626728702218307

Rozszerzenie Widmo Wolności wprowadza także nowe zdolności do odblokowania dla broni Gorilla Arms, Mantis Blades, Monowire oraz Projectile Launch System.

Warto jednak pamiętać, że prezentowane na filmie nowości trafią wyłącznie do posiadaczy Cyberpunk 2077 Widmo Wolności. Do tych, którzy grają na starej wersji, trafią inne ulepszenia gry, takie jak zmienione drzewko atutów i umiejętności, zmodyfikowane wszczepy, jazda bojowa, pościgi, nowy system policji, lepsze AI przeciwników i wiele innych drobnych zmian.

Assassin’s Creed Mirage – czyżby powrót do źródeł?

Assassin’s Creed Mirage – czyżby powrót do źródeł?

Wyczekiwane przez fanów serii Assassin’s Creed nowa odsłona serii (Assassin’s Creed Mirage) jest już prawie gotowa, a pierwsze recenzje dają powody do optymizmu. Jednym z najbardziej zauważalnych elementów rozgrywki jest „powrót do korzeni”. Ubisoft zdecydował się na bardziej klasyczne podejście, które przypomina nam, to za co pokochaliśmy serię Assassin’s Creed.

Przykładem, nagranym podczas pokazu przedpremierowego, jest nowy system celów – przed graczem jest zadanie wyeliminowania celu na zatłoczonym rynku. Jednak tym razem nie dostaje on dokładnego znacznika wskazującego cel, co stanowi pewien powrót do korzeni nie tylko serii, ale także całego gatunku. Asasyni teraz będą musieli zbierać wskazówki, by namierzyć swojego przeciwnika, co dodaje nowego smaczku rozgrywce.

Zobaczcie sami:

Warto również zaznaczyć, że nowy dodatek nie zapomina o charakterystycznym elemencie serii – parkourze. Bieganie po dachach, wspinanie się i skoki z wysokości nadal stanowią istotną część rozgrywki, zapewniając emocjonującą eksplorację świata gry.

Assassin’s Creed Mirage zadebiutuje już 5 października. Jeśli pierwsze recenzje są jakimkolwiek wyznacznikiem, możemy spodziewać się fascynującej i pełnej niespodzianek przygody. Czy to będzie prawdziwy powrót do korzeni serii? Przekonamy się niebawem!

Najlepsze mody do Baldur’s Gate 3

Najlepsze mody do Baldur’s Gate 3

Baldur’s Gate 3 to jedna z tych gier, które dają moderom ogromne pole do popisu. Między innymi dlatego tytuł ten otrzymał już całe mnóstwo modów. Oto niektóre z tych, które warto zainstalować w Baldur’s Gate 3 w pierwszej kolejności.

Everybody Dyes

Normalnie każdy flakonik barwnika w Baldur’s Gate 3 zużywa się, gdy zabarwisz nim ubranie. Mod Everybody Dyes to zmienia i sprawia, że każdego flakonika można używać bez końca. Dzięki temu nie wydasz na barwniki fortuny. Będziesz też mógł bez ograniczeń testować wygląd różnych ubrań w różnych barwach.

Everybody Dyes – pobierz

Galaxy Dice Set

Szkoda, że Baldur’s Gate 3 oferuje do wyboru nie tak wiele wzorów kości. Ba, wielu graczy ma do wyboru tylko jeden wzór. W sieci można znaleźć natomiast wiele modów dodających do gry dodatkowe projekty kości. Galaxy Dice Set oferuje naszym zdaniem jeden z najładniejszych, a przy tym pasujący do klimatu gry.

Galaxy Dice Set – pobierz

Daughter of Lolth – Minthara – Good Recruitment

Jak zapewne wiesz, jedną z potencjalnych towarzyszek w Baldurs Gate 3 – Mintharę, można zrekrutować do swojej drużyny tylko po spełnieniu określonych warunków i dokonaniu wielu kontrowersyjnych wyborów. Niemniej dzięki temu modowi omawianą postać zrekrutujesz nawet wtedy, jeśli podążysz ścieżką dobra.

Daughter of Lolth – pobierz

Baldur’s Gate 3 Transmog

Baldur’s Gate 3 Transmog to modyfikacja, która dodaje do Baldur’s Gate 3 system transmogryfikacji. Zamienia ona slot poświęcony ubraniom bohatera na slot, w którym możemy umieścić dowolną zbroję, której wygląd ma być na naszej postaci widoczny. Dzięki temu możemy cieszyć się statystykami jednego przedmiotu, a wyglądem zupełnie innego.

Baldur’s Gate 3 Transmog – pobierz

WASD Character Movement

Domyślnie naszymi postaciami w Baldur’s Gate 3 kierujemy kliknięciami przycisków myszy. Z kolei klawiszami Q, E, W, S, A i D kierujemy ruchami kamery. Mod WASD Character Movement pozwala natomiast na kierowanie postaciami z użyciem klawiszy WASD, oczywiście w towarzystwie odpowiednio ustawionej kamery.

WASD Character Movement – pobierz

Appearance Edit

Gdy stworzymy postać w Baldur’s Gate 3, nie możemy jej potem w żaden sposób edytować. Mod Appearance Edit to ograniczenie zdejmuje. Ponadto umożliwia on modyfikowanie wyglądu towarzyszy oraz rekrutowanych najmitów. Nieźle, nieprawdaż?

Appearance Edit – pobierz

Tactician Plus

W Baldur’s Gate 3 mamy do wyboru trzy poziomy trudności – tryb Odkrywcy, Zbalansowany oraz Taktyczny. Ten ostatni oferuje najwyższy poziom wyzwania. Mod Tactician Plus pozwala go dodatkowo spersonalizować i zwiększyć poziom trudności jeszcze bardziej, w takim stopniu, w jakim sobie życzymy.

Tactician Plus – pobierz

Tav’s Hair Salon

Kreator postaci w Baldur’s Gate 3 oferuje całe mnóstwo fryzur do wyboru. Mod Tav’s Hair Salon dodaje ich jednak jeszcze więcej, a niektóre z nich są naprawdę ciekawe i unikatowe. Weź pod uwagę to, że ta modyfikacja wymaga instalacji innych dodatkowych modów. Niemniej, warto tej instalacji dokonać.

Tav’s Hair Salon – pobierz

 YouTube wprowadza gry w swojej platformie

 YouTube wprowadza gry w swojej platformie

Po cichym zamknięciu projektu Stadia Google jednak nie rezygnuje z prób wejścia do świata gamingu. YouTube testuje funkcję, która pozwoli użytkownikom grać w gry bezpośrednio na stronie lub aplikacji.

Nowa funkcja o nazwie „Playables” to kolejny krok w kierunku rozbudowy usług oferowanych przez YouTube. Oprócz hostowania wideo, platforma już wcześniej wprowadzała wypożyczanie filmów, YouTube Shorts czy usługi muzyczne.

Zgodnie z raportem opublikowanym przez 9 To 5 Google (https://9to5google.com/2023/09/05/youtube-testing-playables-gaming-effort/) pracownicy YouTube rozpoczęli testowanie tej funkcji już na początku roku. Teraz, po kilku aktualizacjach, funkcja jest dostępna dla wybranych użytkowników, zarówno na komputerach stacjonarnych, jak i urządzeniach mobilnych. Jeśli masz dostęp do tej funkcji, zobaczysz na YouTube sekcję o nazwie „Playables”. Gry będą się pojawiać w kanałach użytkowników, obok innych treści, a także zostaną uwzględnione w historii YouTube, co pozwoli śledzić postępy w grach.

Chociaż konkretne gry dostępne w tej funkcji nie zostały jeszcze oficjalnie ogłoszone, wiadomo, że jednym z tytułów testowanych przez pracowników było Stack Bounce z platformy Google GameSnacks. Niemniej jednak, nie jest pewne, czy ta gra zostanie uwzględniona w ostatecznym wydaniu funkcji, czy też czy inne gry z GameSnacks zostaną dodane.

Niejasne pozostaje też, jak niezależni twórcy gier mogliby dodać swoje produkcje do YouTube.