Fortnite – rozdział 3. Poradnik dla początkujących i wszystkie nowości

Fortnite – rozdział 3. Poradnik dla początkujących i wszystkie nowości

Jak już zapewne doskonale wiecie, wystartował Fortnite – rozdział 3. Nowy rozdział w popularnej grze to cała masa nowości, które mogą przytłoczyć nawet najstarszych wyjadaczy. W naszym krótkim wpisie prezentujemy Wam wszystkie nowe elementy w rozdziale 3 oraz serwujemy garść podpowiedzi dla osób dopiero rozpoczynających swoją przygodę z Fortnite. Gotowi? Lecimy!

Fortnite – rozdział 3. Nowa mapa

Jeśli uważnie śledzicie wpisy publikowane w naszym serwisie lub po prostu braliście udział w wielkim finale rozdziału 3, macie świadomość, że w Fortnite pojawiła się zupełnie nowa mapa. Jak widać na poniższym zrzucie ekranu, na mapie z rozdziału 3 jest wiele nowych lokalizacji, w tym pustynny biom, tropikalna laguna i cała masa śniegu. Większość lokacji jest zupełnie nowa, choć nie brakuje kilku miejscówek, które starzy gracze z pewnością rozpoznają.

Fortnite – rozdział 3. Nowe mechaniki

Co ciekawe, w Fortnite zagościły zupełnie nowe sposoby poruszania się. Mowa tutaj o ślizgach i huśtaniu się. Pierwsza z mechanik przypomina tą z Apex Legends. Jak wykonać ślizg w Fortnite? Wystarczy biec i nacisnąć przycisk kucania, aby wprawić postać w ślizg, podczas którego da się strzelać.

Jednocześnie w rozgrywce zagościło huśtanie się. Wystarczy założyć miotacze pajęczyn Spidermana.

Warto zwrócić uwagę na fakt, że po powaleniu można czołgać się szybciej, a nawet podnosić przedmioty.

Wielu graczy ucieszy fakt, że punkty doświadczenia do karnetu bojowego nareszcie można zbierać teraz także za sprawą pochwał w trybie kreatywnym.

Nowością są działania wymagające współpracy. Ożywianie powalonego towarzysza lub uruchamianie furgonetki restartu odbywają się szybciej, jeśli bierze w nich udział więcej graczy. Niektóre drzwi otwierają się tylko wtedy, jeśli stanie przy nich odpowiednia liczba graczy. Pamiętajcie: najważniejsza jest drużyna, oczywiście poza trybem Solo.

Zwracajcie uwagę na pogodę. Szalejące tornada wykorzystujcie do tego, aby wzbiły Was w powietrze.

Fortnite – rozdział 3. Nowe przedmioty

Oj, jest tego sporo! Bardzo interesującym przedmiotem jest namiot. Rozstawiając go możecie się uleczyć lub przechować w nim przedmioty do wykorzystania w kolejnych meczach. Dacie wiarę, że mogą korzystać z nich nawet Wasi znajomi, aby ustawić własny?

Kolejne novum stanowi korona zwycięzcy. Można ją podnieść i założyć, by swoją wygraną zamienić w królewskie zwycięstwo. Z koroną na głowie zdobywać będziecie dodatkowe PD, a gdy wygracie mecz, otrzymacie bonusową emotkę. Jak zdobyć koronę w Fortnite? Można wyeliminować gracza, który wcześniej ją nosił. Jeżeli nikt jej nie ma, koronę otrzyma:

  • Solo: czterech najlepszych graczy
  • Pary: gracze z dwóch najlepszych drużyn
  • Trójki: gracze z najlepszej drużyny
  • Oddziały: gracze z najlepszej drużyny

Kolejny mecz rozpoczniecie dzięki temu z koroną na głowie.

Med-mgiełka to przedmiot umożliwiający leczenie, dzięki któremu można podreperować nią również zdrowie swoich towarzyszy. Niezależnie od tego, czy leczycie siebie, czy też sojuszników, med-mgiełka przywraca zdrowie tak długo, jak ją rozpylacie. A możecie to robić również w ruchu, o ile poruszacie się pieszo!

Sok żłop to medykament, którym się nie podzielić, ale który po wyżłopaniu z czasem przywróci zdrowie do poziomu 100 pkt. Uwaga, jeśli przeciwnik Was trafi, przerwie efekt leczenia!

Fortnite – rozdział 3. Nowe bronie

Tutaj oddajmy głos twórcom z Epic Games, którzy doskonale opisali nowe bronie w swoich informacjach o nowym wydaniu gry.

Karabin szturmowy Strażnika – stworzony do walki na odległość! Karabin szturmowy Strażnika jest mocny na średnim dystansie, ale całkiem nieźle sprawdza się również na dużym dystansie.

Karabin szturmowy MK-Siedem – stworzony na bazie technologii Siódemki karabin szturmowy MK-Siedem to broń średniego i dużego zasięgu o wysokiej szybkostrzelności. Jest wyposażony w celownik ułatwiający mierzenie do wrogów. Ustawcie cel na czerwonej kropce celownika!

Strzelba pompka Napastnika – miota całym mnóstwem śrutu i zadaje spore obrażenia z rozrzutem. Pokażcie wrogom siłę Napastnika!

Strzelba automatyczna – automatyczny sojusznik, który dysponuje poważną siłą ognia. Co prawda jeden strzał ze strzelby automatycznej nie zadaje tyle obrażeń co strzelba pompka, ale broń ta odznacza się większą szybkostrzelnością i umożliwia przeładowanie dwóch nabojów naraz.

Pistolet maszynowy Żądło – adekwatnie do nazwy, pistolet maszynowy Żądło, zadaje duże obrażenia zarówno przeciwnikom, jak i budowlom. Na średnim dystansie potrafi użądlić mocniej, niż moglibyście się spodziewać!

Pistolet osobisty – to wierna broń, którą warto mieć przy sobie. Zadaje wysokie obrażenia na średnim dystansie i wysokie obrażenia przy trafieniu w głowę na małym dystansie. Nie lekceważcie go!

Czterotaktowa snajperka Łowcy – zadaje wysokie obrażenia, a jej magazynek mieści trzy naboje. Jeśli nie traficie za pierwszym razem, możecie spróbować ponownie! (I jeszcze raz… na wszelki wypadek.)

Fortnite – rozdział 3. Poradnik na start

Jakiś czas temu stworzyliśmy poradnik dla początkujących w Fortnite, który pomimo upływu czasu nadal jest aktualny. Jeśli zastosujecie się do podpowiedzi w nim zawartych i zaznajomicie się na spokojnie z wszystkimi nowościami w grze, z pewnością będziecie szalenie skuteczni na polu boju. Powodzenia!

Dead by Daylight za darmo w Epic Games Store

Dead by Daylight za darmo w Epic Games Store

Cóż, Epic Games Store rozdaje darmowe gry co tydzień, ale nie zawsze są to gry najciekawsze. To, co ten ma jednak do zaoferowania od dzisiaj, z pewnością jest godne uwagi. To coś to aż dwie gry, z których jedną jest Dead by Daylight.

Dead by Daylight to wydany 14 czerwca 2016 roku survival horror z asymetrycznym trybem rozgrywki wieloosobowej. Tytuł ten został wyprodukowany przez Behavior Interactive i wydany przez Starbreeze Studios. W nim jeden z graczy wciela się w zabójcę, a pozostali (maksymalnie czterech) w uciekinierów, zadaniem których jest wydostanie się z zamkniętej mapy gry. Zabójca musi im to umożliwić poprzez zabicie wszystkich ocalałych.

Druga gra, którą od dzisiaj można odebrać w Epic Games Store bezpłatnie to while True: learn(). Jest to bardzo nietypowy tytuł, który pozwoli Ci wcielić się w programistę pracującego nad technologią uczenia maszynowego sztucznej inteligencji. Łączy on elementy symulatora i gry logicznej oraz zmusza od poradzenia sobie z wieloma intelektualnymi wyzwaniami.

Obydwie wymienione gry – Dead by Daylight oraz while True: learn() – dodasz za darmo do swojej biblioteki w Epic Games Store od godziny 17:00 2 grudnia, aż do godziny 17:00 9 grudnia. Zatem, masz dosłownie cały tydzień na skorzystanie z okazji.

Na Steam wystartowała Jesienna Wyprzedaż

Na Steam wystartowała Jesienna Wyprzedaż

Steam regularnie organizuje atrakcyjne promocje i wyprzedaże. Teraz w platformie wystartowała kolejna Jesienna Wyprzedaż. W jej ramach nie tylko kupisz gry w niższych cenach, ale również nominujesz swoje ulubione tytuły do tegorocznej edycji Nagród Steam.

No więc, co takiego oferuje Jesienna Wyprzedaż na Steam? Z jej okazji przeceniono całe mnóstwo gier. Przykłady to Monster Hunter World, którego teraz zgarniesz za 82,50 złotych, Cyberpunk 2077, dostępny za 99,50 złotych, czy Kingdom Come: Delicerance oferowany za jedyne 36,71 złotych. Listę najciekawszych promocji umieściłam poniżej:

  • Astroneer – 70,19 zł (-35%)
  • Cyberpunk 2077 – 99,50 zł (-50%)
  • Dark Souls: Remastered – 74,95 zł (-50%)
  • Darkest Dungeon – 13,49 zł (-85%)
  • Disco Elysium – 71,49 zł (-50%)
  • Hades – 62,99 zł (-30%)
  • Hollow Knight – 26,99 zł (-50%)
  • Horizon Zero Dawn Complete Edition – 84,50 zł (-50%)
  • Kingdom Come: Deliverance – 36,71 zł (-66%)
  • Life is Strange: True Colors – 161,85 zł (-35%)
  • Mass Effect Edycja legedarna – 156,54 zł (-42%)
  • Monster Hunter World – 82,50 zł (-34%)
  • Podziemie: Cień Wojny – 32,39 zł (-80%)
  • Red Dead Redemption II – 124,95zł (-50%)
  • Sekiro: Shadows Die Twice – 165,10 zł (-35%)

Jak wspomniałam, podczas tegorocznej Jesiennej Wyprzedaży Steam można nominować też swoje ulubione gry do Nagród Steam. Tym razem mamy do dyspozycji 10 różnych kategorii, w tym niezmiennie kategorię Gra Roku. Zwycięzcy konkursu zostaną ogłoszeni 3 stycznia, o godzinie 19:00 czasu polskiego.

Jesienna Wyprzedaż potrwa na Steam do 1 grudnia, do godziny 19:00 czasu polskiego. Jeszcze w grudniu wystartuje jednak zapewne Zimowa Wyprzedaż, która zwykle jest jeszcze większym wydarzeniem.

TOP 10: Gry z najlepszymi modami

TOP 10: Gry z najlepszymi modami

Nie każda gra jest darzona przez jej deweloperów wsparciem dla modów. Uważam, że to ogromny błąd. Dlaczego? Ano dlatego, że w niejednym przypadku mody dały grom dosłownie nowe życie, albo to życie wydłużyły. O jakich grach mowa? Oto tytuły, które na przestrzeni czasu otrzymały doprawdy mnóstwo świetnych modów.

Minecraft

Minecraft to najwyraźniej gra, która pobudza wyobraźnię nie tylko graczy, ale i modderów. Tytuł ten otrzymał nie tylko mody poprawiające grafikę i zmieniające tekstury, ale też dodające zupełnie narzędzia, nowe wymiary, a nawet historię godną poznania. Niektóre z nich kompletnie odmieniają zabawę w Minecrafcie, wprowadzając nowe mechaniki. Jeżeli Minecraft kiedykolwiek Ci się znudzi, koniecznie zbadaj jego bazę modów. Mody godne polecenia to na przykład SEUS, Sildur’s Vibrant Shaders, Journeymap, JurassiCraft, The Aether II czy Roguelike Dungeons.

THE ELDER SCROLLS V: SKYRIM

The Elder Scrolls V: Skyrim to gra, która słynie nie tylko za sprawą różnorodnych wydań – klasycznego, w VR, edycji na 10-lecie i tak dalej – ale również za sprawą swoich modów, często zakrojonych na ogromną skalę. Jeden z ambitniejszych to Skywind, mający na celu przeniesienie starego, dobrego Morrowinda z 2002 roku na silnik Skyrima. Do dzisiaj Skyrim mógł otrzymać nawet ponad tysiąc przeróżnych modów, które pobrano miliardy razy.

GRAND THEFT AUTO V

Chociaż Rockstar ostatnio podchodzi do modderów nieco dziwnie, na przykład pozywając niektórych, nie ma wątpliwości ku temu, że gdyby nie mody, Grand Theft Auto V charakteryzowałoby się dzisiaj dużo mniejszą popularnością. Gra otrzymała na przestrzeni lat mody poprawiające grafikę, wywracające rozgrywkę do góry nogami, a nawet naprawiające błędy, których nie byli w stanie (albo nie chcieli) naprawić twórcy. Nieźle, nieprawdaż?

STARDEW VALLEY

Stardew Valley to chyba najlepsza gra indie w jaką grałam, poważnie. Jej sielankowy świat jest po prostu przeuroczy. Nie trzeba żadnych modów, by się nią cieszyć latami. Niemniej, jednak, Stardew Valley otrzymało całe mnóstwo ciekawych modów godnych uwagi. Niektóre podmieniają tekstury gry, inne dodają niedźwiedzia jako wierzchowca. Jeszcze inne poważnie rozwijają produkcje, stworzoną na marginesie przez jedną osobę, dodając nowe lokacje, NPC, festiwale, mapy farm, i wiele, wiele więcej.

THE SIMS 4

The Sims 4 może nie jest najlepszą serią części, ale jako że jest ona tak naprawdę jedyną wspieraną przez EA, bez problemu działającą na dzisiejszych komputerach, to właśnie mody do niej chciałabym w niniejszym artykule przybliżyć. W sieci można znaleźć całe mnóstwo stron internetowych, z których pobierzesz modyfikacje do The Sims 4. Obejmują one nowe ubrania i fryzury, kariery, meble, rozwijają mechaniki gry, wprowadzają fabułę i nie tylko. Najlepsze jest to, że zdecydowana większość z nich jest dostępna za darmo. Zatem, na co komu kosztowne oficjalne dodatki?

WIEDŹMIN 3: DZIKI GON

Wiedźmin 3: Dziki Gon to kolejna gra na liście, która jest świetna sama w sobie. Ten tytuł CD Projektu RED zachwyca grafiką, fabułą, przedstawionym światem i tym, w jaki sposób napisano zarówno główne, jak i poboczne zadania. Mimo to otrzymał on wiele modów cieszących się ogromną popularnością. Mamy tu mody wprowadzające nowe questy czy stroje dla postaci, mody umożliwiające szybkie podróżowanie z każdego miejsca na mapie, zmieniające interfejs gry, a nawet zamieniające głównych bohaterów na ich warianty z adaptacji Netflixa. Największą popularnością cieszy się jednak The Witcher 3 HD Reworked Project, który stara się poprawić oprawę wizualną gry, nie zmieniając przy tym jej stylu i klimatu.

FALLOUT 4

Muszę przyznać, że nie jestem wielką fanką serii Fallout. To po prostu nie moje klimaty. Nie da się jednak zaprzeczyć, że jej ostatnia pełnoprawna odsłona – Fallout 4 – otrzymała mnóstwo świetnych modów. Czasem trudno uwierzyć, że większość można pobrać za darmo. Chociaż wiele z nich po prostu naprawia liczne błędy pozostawione w produkcji przez Bethesdę, nie brakuje i takich modyfikacji, które dodają do niej nowe rozdziały historii i fabuły, wraz z nowymi zadaniami. Inne mody wprowadzają też do Fallouta 4 nowe przydatne narzędzia, fryzury czy ulepszenia pewnych mechanik.

RESIDENT EVIL 2 (2019)

Gdy tylko remake gry Resident Evil 2 zadebiutował, społeczność modderów zaczęła wypuszczać do niego mod za modem. Większość tych modów wprowadza do gry zmiany kosmetyczne, na przykład w formie nowych strojów dla głównych bohaterów. Nie brakuje też jednak ciekawszych modów, z których wiele zamienia tę grę w jeszcze straszniejszą. Wyobrażasz sobie chociażby coś straszniejszego niż Thomas the Tank Engine goniący Cię wzdłuż mrocznych korytarzy RCPD? Ja nie. To scenariusz rodem z koszmaru.

KINGDOM COME: DELIVERANCE

Chociaż Kingdom Come: Deliverance to gra pod wieloma względami naprawdę unikatowa i satysfakcjonująca, nie oznacza to, że jest ona grą idealną. Wszystko to czego w tytule tym brakuje, można jednak uzupełnić z pomocą licznych modyfikacji stworzonych przez społeczność graczy. Mamy na przykład mody umożliwiające zapisywanie gry w dowolnym momencie, sprawiające, że drogi stają się bardziej niebezpieczne, poprawiające grafikę, dodające zbroje dla koni, wprowadzające realistyczne oświetlenie i nie tylko. Mam nadzieję, że potencjalna kontynuacja Kingdom Come: Deliverance otrzyma równie dużo modyfikacji, co pierwsza odsłona serii.

WARCRAFT III

Klasyczny Warcraft III to produkcja, która uzyskała wiele modów. Jeden z nich – Defense of the Ancients – otrzymał nawet własną, pełnoprawną grę. To jednak nie jedyny mod do Warcraft III godny uwagi. Z myślą o tym tytule stworzono bowiem modyfikacje zawierające dodatkowe mapy, dodatkowe frakcje (kojarzone z współczesnego World of Warcraft), a nawet nowe tryby rozgrywki. Jeśli masz ochotę ponownie zagrać w tą kultową produkcję, zachęcam Cię do urozmaicenia sobie zabawy niektórymi z nich.

Black Friday na Epic Games Store już teraz trwa w najlepsze

Black Friday na Epic Games Store już teraz trwa w najlepsze

Kiedy wypada Czarny Piątek w tym roku? 26 listopada, kiedy to w sklepach w wielu krajach na całym świecie, także w Polsce, rozpoczną się największe wyprzedaże. Te nie ominą oczywiście czołowych platform dystrybucji cyfrowej gier. Wyprzedaże gier uruchomiono już w Epic Games Store. Oto najciekawsze promocje.

Czarny Piątek 2021 w Epic Games Store to szansa na kupienie gier w cenie nawet o 75% niższej od regularnej. Przeceniono całą masę tytułów, a promocyjne ceny obowiązują do 30 listopada. Jakie gry da się kupić w dobrych pieniądzach? Oto garść przykładów:

  • Aliens: Fireteam Elite: Deluxe Edition – 167,99 zł
  • Cyberpunk 2077 – 99,50 zł
  • Darkest Dungeon – 13,49 zł
  • Death Stranding – 74,97 zł
  • Divinity: Original Sin – Enhanced Edition – 50,04 zł
  • Disco Elysium – The Final Cut – 71,49 zł
  • Fable Anniversary – 31,24 zł
  • Firewatch – 17,99 zł
  • Forza Horizon 4 – 70,94 zł
  • Forza Horizon 4 Edycja Deluxe – 101,49 zł
  • Forza Horizon 4 Edycja Ultimate – 125,99 zł
  • Gears 5 – 35,74 zł
  • Half Life: Alyx – 107,49 zł
  • Horizon Zero Dawn Complete Edition – 84,50 zł
  • Marvel’s Guardians of the Galaxy – 161,85 zł
  • Outriders – 82,17 zł
  • Red Dead Redemption 2 – 124,95 zł
  • Resident Evil 3 – 74,70 zł
  • Rise of the Tomb Raider: 20 Year Celebration – 21,59 zł
  • Saints Row IV: Game of the Century Edition – 17,99 zł
  • Sniper Elite 4 – 32,24 zł
  • STAR WARS Jedi: Fallen Order – 66,56 zł
  • The Forest – 28,79 zł
  • The Sims 4 – 16,78 zł
  • The Witcher 3: Wild Hunt – Game of the Year Edition – 29,99 zł
  • Thronebreaker – 23,99 zł
  • Unravel Yarny Bundle – 10,08 zł
  • Vampyr – 32,49 zł
  • Wasteland 3 – Digital Deluxe Edition – 59,39 zł
  • We Happy Few – 17,90 zł
  • Wolfenstein: Youngblood – 23,70 zł

Wystarczy wpisać tytuły powyższych gier w wyszukiwarkę sklepu, aby znaleźć je w tych cenach.

Nie lubisz Epic Games Store? No problemo. Na pewno poinformujemy Was o najlepszych promocjach na gry na czarnopiątkowej wyprzedaży na Steam.

Kopia zapasowa biblioteki Steam – jak ją zrobić i czy warto

Kopia zapasowa biblioteki Steam – jak ją zrobić i czy warto

Jeżeli nie masz do dyspozycji naprawdę szybkiego połączenia internetowego, pobieranie na komputer dużych gier, zwłaszcza wielu na raz, może być procesem ciągnącym się nawet dniami. Istnieje jednak sposób, który na wypadek ewentualnej awarii dysku czy zakupu nowego komputera pozwala ten proces skrócić. Ten sposób to utworzenie kopii zapasowej biblioteki Steam. Sprawdź, jak ją wykonać.

Kopia zapasowa biblioteki Steam – do czego mi się przyda?

Jak wiadomo, nic nie jest wieczne. W szczególności dotyczy to sprzętu komputerowego. Jeden z dysków, który posiadasz w komputerze, może paść w dowolnej chwili. Wyobraź sobie, że właśnie padł Ci dysk, na którym zainstalowałeś ponad 500 gigabajtów gier z platformy Steam. Jeśli wcześniej nie zrobiłeś na Steam ich kopii zapasowej, teraz będziesz musiał instalować ją jedna po drugiej i pobierać długimi godzinami, a nawet dniami, jeżeli Twoje połączenie internetowe jest szybsze. Jeśli jednak wykonałeś taką kopię zapasową na innym dysku, wszystkie Twoje gry będziesz mógł przywrócić w kilka chwil, z pomocą kilku kliknięć.

Kopia zapasowa gier ze Steam przyda Ci się też wtedy, gdy postanowisz zakupić zupełnie nowy komputer, na przykład zamiast laptopa na którym grałeś wcześniej. Jeśli utworzyłeś kopię zapasową na dysku zewnętrznym, teraz ten dysk podłączysz do nowego sprzętu i błyskawicznie przeniesiesz na jego dysk lub dyski swoje ulubione tytuły.

Jak wykonać kopię zapasową biblioteki Steam?

Aby wykonać kopię zapasową wybranych gier, które pobrałeś na swój komputer za pośrednictwem biblioteki Steam, musisz wykonać szereg bardzo prostych kroków. Oto one:

  1. Otwórz aplikację Steam.
  2. Kliknij w napis Steam widoczny w lewym górnym rogu okna aplikacji.
  3. W wysuniętym menu kliknij w opcję „Utwórz lub przywróć kopię zapasową gry…”.

  1. W nowo otworzonym oknie wybierz opcję „Utwórz kopię zapasową zainstalowanych aplikacji” i kliknij „Dalej”.

  1. Zaznacz te gry, których kopię zapasową chcesz wykonać i kliknij „Dalej”.
  2. Ustal miejsce zachowania kopii zapasowej i kliknij „Dalej”.
  3. Nadaj nazwę Twojej kopii zapasowej i wybierz rozmiar plików, do których gry mają zostać skompresowane, a następnie kliknij „Dalej”.

  1. Poczekaj aż proces wykonywania kopii zapasowej zostanie ukończony. Jego długość będzie zależna od pojemności wybranych gier.
  2. Po zakończeniu procesu otwórz folder w którym zapisano kopię zapasową, by ewentualnie skopiować ją do innego miejsca lub kliknij w przycisk „Zakończ”.

Wykonaną kopię zapasową możesz zapisać na płycie CD lub DVD, ale jako że napędy CD i DVD są w komputerach coraz rzadziej spotykanym widokiem, zdecydowanie lepiej zapisać ją na innym dysku, a zwłaszcza zewnętrznym lub na pendrivie, o ile posiadasz pendrive o wystarczająco dużej pojemności.

Przywracanie kopii zapasowej biblioteki Steam

Aby przywrócić wykonaną wcześniej kopię zapasową gier pobranych z biblioteki Steam wystarczy kilka kroków. Wymieniłam je poniżej:

  1. Otwórz aplikację Steam.
  2. Kliknij w napis Steam widoczny w lewym górnym rogu okna aplikacji.
  3. W wysuniętym menu kliknij w opcję „Przywróć kopię zapasową”, a następnie „Dalej”.
  4. Wybierz folder, z którego chcesz przywrócić programy i kliknij w przycisk „Dalej”.
  5. Wybierz gry, które chcesz przywrócić. To wszystko.

Proces przywracania plików z kopii zapasowej może trochę potrwać, ale i tak będzie on zdecydowanie krótszy niż proces pobierania wszystkich gier na nowo. Zatem, naprawdę warto wykonywać kopie zapasowe biblioteki Steam.

Battlefield 2042 – recenzja. Cztery gry w jednej?

Battlefield 2042 – recenzja. Cztery gry w jednej?

Chyba najwyższy czas pogodzić się z tym, że gry weszły do mainstreamu… mniej więcej kilka lat temu. Podczas gdy fani serii Battlefield zasypują Battlefield 2042 negatywnymi recenzjami, casualowi gracze zdają się po prostu dobrze bawić i nie przejmować pewnymi „niedociągnięciami”. Czy Battlefield 2042 faktycznie zasługuje na krytykę, czy może jest ofiarą wygórowanych oczekiwań środowiska graczy?

Muszę przyznać, że należę do #teambattlefield. Call of Duty odpycha mnie wysokim tempem rozgrywki, ciasnymi mapami i niewielką skalą potyczek. Grałam w każdą odsłonę Battlefielda od czasów… Battlefield 1942. Można powiedzieć, że serię znam doskonale, lubię ją, a mimo to nie miałam żadnych oczekiwań związanych z Battlefield 2042. Dzięki temu bawiłam się dość przyzwoicie, a do mankamentów podeszłam zupełnie na chłodno.

Zabawę z grami z serii Battlefield zawsze zaczynam od kampanii. No więc w Battlefield 2042 kampanii nie ma. No nie ma i już – po raz pierwszy od ponad 10 lat. Można oczywiście powiedzieć, że w dzisiejszych czasach rządzą gry wieloosobowe, ale… wiecie z resztą jak jest.

W trybie wieloosobowym maksymalna liczba graczy wzrosła do 128 i nie powiem, byłam tym bardzo podekscytowana. Mapy urosły w taki sposób, aby pomieścić wszystkich żołnierzy, co z kolei wymusiło drobne zmiany w trybie Podboju. A, właśnie. W module All Out Warfare tryby są tylko dwa: Podbój i Przełamanie. Słabo, co? W podboju należy przejmować punkty będące częścią większych stref. Strefa zostaje przejęta z chwilą przejęcia wszystkich punktów. W Przełamaniu chodzi o obronę lub atak na dwa punkty. Po ich zdobyciu potyczki przesuwają się do kolejnej części mapy.

Wirtualne pole bitwy jest piękne, zwłaszcza z włączonymi efektami NVIDIA RTX, ale dość puste zarazem. Serio, nie spodziewałem się, że napiszę to zdanie akurat o Battlefield 2042. Brakuje broni stacjonarnej, choć oczywiście walki pomiędzy piechotą urozmaicają przeróżne pojazdy rozsiane na mapie. Mega efekciarsko prezentują się efekty pogodowe i oprawa graficzna, zwłaszcza na wydajnym sprzęcie. Tytuł ogrywałam na Palit GeForce RTX 3080 GameRock oraz procesorze Intel Core i7-11700K – zapewne domyślacie się, że działał on wyśmienicie w rozdzielczości 2K, nawet z wyłączonym DLSS. Rozmach bitew czuć na każdym kroku, ale projekt samych map… No nie wiem.

Na każdym kroku rywalizacji irytował mnie brak tabeli wyników. Jeśli to nie oznacza, że Battlefield 2042 kierowany jest do casualowego gracza, to co jest lepszym dowodem? Naprawdę, po prostu jej nie ma. Ogólnie interfejs nowego Battlefielda jest bardzo niespójny, nieczytelny i po prostu dość trudny w obsłudze. To z kolei stoi już w sprzeczności z tym, co napisałam chwilę wcześniej. Dla kogo tak naprawdę jest Battlefield 2042? Hm. PS wyszukiwarki serwerów też nie ma.

W Battlefield 2042 pojawili się operatorzy w stylu Call of Duty z unikalnymi umiejętnościami, a twórcy zrezygnowali zupełnie z klas. Czy to hero shooter czy nadal Battlefield? Nie wiem. Wiem natomiast, że pomimo że różnica wydaje się minimalna, to jest wyczuwalna. Na szczęście EA DICE daje graczom spore pole do popisu jeśli chodzi o personalizację wyposażenia. Medyk z ciężkim karabinem maszynowym? Okej. A może z karabinem snajperskim? Proszę bardzo. Ba, może nawet rzucać amunicję pobratymcom. Realistyczne? Nie, ale czy BF stawiał kiedyś na realizm? A skoro przy realizmie jesteśmy…

Inni żołnierze na polu bitwy to gąbki na pociski. Wiem, że to strzelanka typu arcade, ale wciąż wolałabym, aby pociski z działka helikopterowego sprawniej eliminowały oponentów. Niektóre wymiany ognia zakrawają o śmieszność. Bronie nie są z resztą najlepiej zbalansowane, a „feeling” strzelania mógłby ulec poprawie. Ach, no i do dyspozycji graczy oddano ledwie 22 „pukawki”. Trochę mało, nie sądzicie?

To na szczęście nie wszystko, co przygotowało EA DICE. Są jeszcze dwie niespodzianki.

Czymś zasługującym na szczególną uwagę jest Portal. Nie skłamię nazywając go mini remasterem trzech gier z serii Battlefield – Battlefield 1942, Bad Company 2 i Battlefield 3. W trybie tym dostępnych jest sześć map znanych z klasycznych odsłon serii – rzecz jasna zremasterowanych wraz z całym towarzyszącym anturażem w postaci broni i pojazdów. Szczerze? Nie wiem czy to nie jedna z najmocniejszych stron nowego BF-a.

Portal to także opcja zabawy w sposób w pełni spersonalizowany przez graczy. Zremasterowane mapy to tylko mały zalążek tego, co oferuje. Nic nie stoi na przeszkodzie, aby wykreować w jego ramach własną grę z własnymi założeniami w stylu bitwy na noże dla 128 graczy. Nie wiem po co, ale dlaczego nie?

Drugą z niespodzianek stanowi Hazard Zone, który jest dedykowanym zespołom czteroosobowym. Prawdę powiedziawszy, jeśli nie macie dobrych znajomych do wspólnego strzelania, to… no nie wiem. 32 czteroosobowe zespoły rzucone na jedną mapę muszą przejmować dyski z danymi z rozbitych satelitów. Brzmi trochę jak battle royale? Nie no, proszę Was, drugi Fortnite z tego nie będzie. Twórcy ewidentnie chcieli zróżnicować zabawę, ale na moje oko powinni skupić się na tym, aby coś zrobić po prostu dobrze. Zamiast tego otrzymujemy misz-masz, który ma zadowolić wszystkich, a w konsekwencji nie zadowala w pełni niemal nikogo.

Podsumowanie

Grając w Battlefield 2042 miałam flashbacki z Battlefield 4. Produkcja EA DICE sprzed lat w okolicy swojej premiery wypełniona była po brzegi bugami, a gracze wylewali swoje frustracje za pośrednictwem negatywnych recenzji. Analogiczna sytuacja ma miejsce teraz z nowym Battlefield 2042. Niezrozumiałe decyzje twórców mocno rzutują na finalny obraz skądinąd przyzwoitej odsłony popularnego cyklu. Jeżeli co do Battlefield 2042 nie masz żadnych oczekiwań, prawdopodobnie będziesz bawił się całkiem dobrze… o ile nie zależy Ci na trybie jednoosobowym, którego po raz pierwszy od ponad dekady po prostu nie ma. Fani serii po kontakcie z nowym „beefem” mogą ze złości zgrzytać zębami. Ja do grona fanów może się nie zaliczam, ale mimo wszystko spodziewałam się czegoś więcej.

Battlefield 2042 zapewnił mi rollercoaster emocji i wierzę, że kolejne aktualizacje są w stanie zapewnić grze ocenę o co najmniej punkt wyższą.

Mocne strony:Słabe strony:
wciągający tryb podbójmożliwość zabawy w nawet 128 osóbimponujące efekty pogodoweoprawa graficznaBattlefield Portal to doskonały pomysłzaimplementowany DLSSbrak kampanii dla jednego graczatylko dwa tryby zabawytylko sześć map w „oryginalnym” BF 2042przeciętny, wręcz nudny moduł Hazard Zonebrak tabeli wyników

Ocena ogólna: 6,5/10

New World – recenzja najgorszej gry, w której chętnie spędziłam prawie 120 godzin

New World – recenzja najgorszej gry, w której chętnie spędziłam prawie 120 godzin

28 września, po wielu opóźnieniach, na komputerach osobistych w końcu zadebiutowało New World – MMORPG Amazon Studios. Teraz, po spędzeniu w grze niemal 120 godzin i dogłębnym zapoznaniu się z jej charakterem, postanowiłam ją dla Was zrecenzować. Sprawdźcie, czy jest to tytuł, w którym warto spędzić czas.

New World – kilka słów wstępu

Akcja New World rozgrywa się w XVII-wiecznej, amerykańskiej kolonii Aeternum, w której gracze lądują jako rozbitkowie. Tylko od nich zależy to, w jaką rolę się wcielą. W New World można zabijać potwory, ale też wznosić budynki, a nawet całe osady, uprawiać ziemię, zajmować się myślistwem lub wykonywać całą masę innych aktywności.

Aeternum to wyspa, na której występuje tajemnicza substancja Azoth – jest ona jednocześnie źródłem ogromnej mocy, jak i powodem wszelakich nieszczęść i plag. Wyspie nie brakuje sekretów, których strzegą jej pradawni mieszkańcy oraz siły natury, a które my będziemy starali się odkryć podczas naszej przygody.

New World jest grą z otwartym światem. Świat ten jest podzielony na cały szereg różnych obszarów. Kontrolę nad tymi obszarami mogą przejmować Kompanie reprezentujące dostępne w grze frakcje. W New World nie brakuje miast i Fortów kolonizatorów, a także ruin pradawnej cywilizacji, lasów, łąk, gór i innych krajobrazów.

MMO wyjątkowe, a jednocześnie… nijakie

Rzadko zdarza się, że na rynku debiutuje nowa gra MMO RPG. Jeszcze rzadziej zdarza się, że na rynku debiutuje naprawdę unikatowa gra MMO RPG. Tego, że New World jest wyjątkowe, nie można zaprzeczyć. Nie zdarzyło mi się dotychczas grać w MMO osadzone w rzeczywistym świecie. Chociaż jego akcja rozgrywa na fikcyjnej wyspie, na której można spotkać zombie, szkielety, roślinne stwory i inne kreatury, czuć w nim klimat XVI-wiecznych Stanów Zjednoczonych i Wielkiej Brytanii. To za sprawą sposobu, w jakim mówią postacie i w jaki się ubierają, a także za sprawą przynajmniej części otaczającej gracza architektury.

New World jest unikatowe także pod względem nacisku na PvP – w przypadku tego tytułu jest on bardzo duży. Gracze mają ogromny wpływ na świat gry – mogą dołączać do frakcji i ich Kompanii i jako Kompanie przejmować kontrolę nad terytoriami, by zbierać na ich terenie podatki, rozbudowywać osady i skutecznie bronić je przed inwazjami Skażonych. O przejęte już tereny można walczyć w ramach wojen, jednakże aby wojnę zapoczątkować frakcja musi zdobyć wystarczająco duże wpływy w obszarze – poprzez wykonywanie misji PvP. Gracze nie mają jednak obowiązku angażowania się w PvP – mogą zablokować innym graczom możliwość atakowania ich. To powiedziawszy, wiele na tym tracą.

No właśnie – niestety każdy, kto nie jest miłośnikiem PvP, wiele w New World traci. Ani główna linia fabularna, ani zadania poboczne, nie są w tytule tym zbyt rozbudowane. Wszystkie zdania sprawiają wrażenie napisanych na kolanie i są niezwykle powtarzalne. W ramach zdecydowanie większości z nich musimy udać się w konkretne miejsce i zabić konkretnego jegomościa lub jegomościów czy też znaleźć konkretne przedmioty. Co więcej, wyjątkowo powtarzalni są przeciwnicy, których, wykonując te zadania, spotykamy. Jeśli dobrze liczę, to w grze umieszczono maksymalnie 15 modeli mobów na krzyż, w tym kilka różnych wariantów zombie. To naprawdę słabe. Ogólnie rzecz biorąc, skróty klawiaturowe „Ctrl + C” i „Ctrl + V”, były przez deweloperów wykorzystywane bardzo często. Niektóre miasta są swoimi lustrzanymi odbiciami, albo nieco obróconymi bliźniaczymi wersjami. Jedynym naprawdę unikatowym obszarem w grze jest Ebonscale Reach.

dużo grindu, ale przynajmniej mnie grind ten relaksował. W grze mamy aż kilkanaście profesji i każdy gracz może się parać absolutnie każdą – nie musimy wybierać dwóch niczym w World of Warcraft. Podzielono je na profesje polegające na zbieraniu surowców, na przykład, wyrąb i górnictwo, profesje polegające na przetwarzaniu surowców, takie jak tkactwo i garbarstwo, a także profesje polegające na rzemiośle – choćby inżynierię czy kucie broni. Wbicie maksymalnego poziomu wszystkich profesji wymaga wytrwałości. W przypadkach niektórych wystarczą jednak ogromne fundusze. Największą wadą systemu profesji jest to, jak nieproporcjonalnie trudne jest levelowanie niektórych profesji – w szczególności rybołówstwo i meblarstwo. Największa jego zaleta to zaś to, że produkty, które otrzymujemy za sprawą rzemiosła, są rzeczywiście przydatne i mają w grze znaczenie.

Problemy, obok których trudno przejść obojętnie

Podoba się Wam ogromny nacisk na PvP w New World? Nic dziwnego. Ja największą miłośniczką PvP nie jestem, ale i w nim spróbowałam swoich sił. Szkoda, że doświadczenia płynące z tego typu rozgrywki psują dysbalans między poszczególnymi dostępnymi w grze broniami (które zastępują system klas postaci), błędy, kolejne exploity wykorzystywane przez wielu graczy, a także spadki wydajności. Podczas wojny, udział w której bierze łącznie 100 graczy, występują takie lagi i spadki FPS, że momentami gra jest dosłownie niegrywalna. Wracając do exploitów – rozczarowujące jest to, że tak naprawdę dopiero teraz deweloperzy zaczęli permanentnie banować za nie graczy.

To nie koniec wad New World. W tytule tym nie zachwycają również podziemia, zwane Ekspedycjami. Poza nielicznymi bossami, większość przeciwników, które możemy w nich spotkać, to kopie przeciwników spotykanych w otwartym świecie. Poza tym, pierwsze trzy podziemia są do siebie bardzo podobne, a przez to nudne. Cieszy jednak to, że w New World nie ma systemu pokroju Dungeon Findera z World of Warcraft. Zmusza to graczy do komunikowania się ze sobą.

Wypada wrócić jeszcze do systemu frakcji w New World – systemu, który jest po prostu niedopracowany. W grze występują trzy rywalizujące ze sobą frakcje, do których gracze mogą dołączać. Niestety, jako że gra nie zachęca graczy w żaden sposób, by dołączać do słabszych frakcji, a z czasem po prostu uniemożliwia dołączanie do tej najsilniejszej, na wielu serwerach większość terenów, jeśli nie wszystkie, już została przejęta przez pojedynczą frakcję. Proces ten raczej nie zostanie odwrócony, a to dlatego, że w wielu przypadkach gracze należący na danym serwerze do słabszej frakcji przenieśli się na taki serwer, gdzie ich frakcja ma przewagę nad innymi. To samo spowodowało, że spora część serwerów po prostu opustoszała. Sama kilka tygodni temu przeniosłam się na inny serwer, albowiem na moim było tak mało graczy, że przez kilka dni nie byłam w stanie znaleźć drużyny niezbędnej do ukończenia Ekspedycji. Szkoda, że Amazon stworzył serwery dla maksymalnie 2000 graczy, zamiast serwerów, na których występowałoby coś jak sharding w WoWie. Teraz, przez odpływ graczy, firma musi łączyć niektóre serwery ze sobą.

Pewnie zastanawiacie się, jak w New World wygląda tak zwany endgame – co czeka Was po wbiciu maksymalnego, 60 poziomu doświadczenia. Cóż, naprościej mówiąc, tytuł ten posiada najgorszy endgame ze wszystkich MMO w jakie grałam. Stanowi on niemal niekończący się grind, polegający głównie na wybijaniu kolejnych elitarnych mobów i otwieraniu kolejnych elitarnych skrzynek, w celu zdobywania coraz to lepszego i lepszego uzbrojenia na każdym slocie i zwiększania swoich szans na zdobywanie coraz to lepszego uzbrojenia.

Mnie w New World mierzi też to, że na uzbrojenie można nakładać tylko skórki przedmiotów ze sklepu Amazonu, kupione za prawdziwe pieniądze. Gra nie posiada systemu transmogryfikacji pozwalającego na wykorzystywanie wyglądu przedmiotów, które wcześniej znaleźliśmy. Szkoda, albowiem uzbrojenie w New World wygląda bardzo ładnie.

Są też inne zalety

Żeby nie było, że tylko narzekam – New World ma i swoje mocne strony. Jedną z nich jest oprawa graficzna. Ta jest naprawdę przyjemna dla oka i bliska realizmowi, tak jak animacje. Zabawa przy najwyższych ustawieniach graficznych bardzo cieszy oczy.

Kolejny mocny element New World to swoboda rozwoju postaci. Teoretycznie nie musicie zabić ani jednego przeciwnika w grze, aby zdobyć 60 poziom. To dlatego, że punkty doświadczenia zdobywamy też za eksplorację, zbieranie surowców, crafting czy wykonywania zadań z tablicy ogłoszeń, polegających często na dostarczaniu zebranych surówców orac stworzonych przez siebie mikstur, potraw i innych produktów. Podczas zabawy rozwijamy nie tylko poziomy doświadczenia, ale i poziomy obeznania z poszczególnymi broniami. Umiejętność walki każdą bronią możemy ulepszać aż do 20. poziomu, rozwijając jednocześnie specjalne drzewka umiejętności. Jeśli chodzi o samą walkę, ta jest bardzo dynamiczna i przyjemna. Przypomina to, co oferują gry akcji.

Godzien pochwały jest także brak minimapy. W wielu grach przyciąga ona wzrok tak bardzo, że gracze nie skupiają się na swoim otoczeniu. Eksploracja bez minimapy jest zdecydowanie bardziej immersywna. Cieszę się zatem, że Amazon nie zezwala na używanie addonów, które ją do gry dodaj. Zamiast minimapy mamy tu kompas, na którym wyświetlają nam się pobliskie złoża rudy, czy zwierzyna. Szkoda tylko, że przynajmniej na razie kompas działa nie do końca tak jak trzeba. Czasem ruda pojawia się na kompasie dosłownie dopiero wtedy, gdy już się o nią potykamy.

Wbrew temu co można poczytać w internecie, dobrym posunięciem było również nie implementowanie przez deweloperów w grze wierzchowców. Tak, w grze musimy dużo chodzić, a szybka podróż z użyciem azothu jest droga, ale mamy też raz na godzinę możliwość wykonania szybkiej podróży do gospody, z dowolnego punktu mapy. Na dodatek, możemy też za darmo teleportować się do kupionych przez siebie domów. Teleport do każdego z domów posiada cooldown, ale ten za każdym razem można niskim kosztem azothu zresetować.

Tak, każdy gracz w New World może posiadać nie jeden, a kilka domów. Za posiadanie domów należy płacić podatki, ale z pewnością warto to robić, gdyż umożliwiają one powiększenie pojemności swojej skrytki w każdym z miast i ułatwiają wspomniane szybkie podróżowanie. Domy można rzecz jasna wyposażać w meble – albo wykonane własnoręcznie, albo kupione na rynku.

Podsumowanie

New World to zdecydowanie gra z potencjałem, ale póki co odkładam ją na bok. Mimo że posiada ona wiele interesujących aspektów, jej wady wręcz przytłaczają. Deweloperzy muszą poprawić jej optymalizację, opracować ciekawszy endgame, naprawić exploity i liczne błędy, zaimplementować rozwiązania poprawiające balans broni i frakcji i nie tylko. Na szczęście, koszt zakupu gry nie jest zbyt duży, a granie w nią nie wymaga subskrypcji.

Mocne strony:Słabe strony:
Bardzo ładna oprawa graficznaPrzystępna cena i brak subskrypcjiSystem craftinguSwobodny rozwój postaciWbrew pozorom wygodny system szybkiej podróżyPrzyjemny i dynamiczny system walkiBrak minimapyNieunikniony imbalans frakcjiProblemy z wydajnością i spadki FPSNudne, nieangażujące i powtarzalne zadaniaNiewiele typów przeciwnikówNieprzemyślany system serwerówZbyt duży nacisk na PvPObecność bugów psujących frajdę z rogrywkiZbyt luźne podejście deweloperów do exploiterówBrak systemu transmogryfikacjiWszechobecny grind

Ocena ogólna: 5/10

Back 4 Blood – recenzja. Wielki powrót Left 4 Dead… tak jakby

Back 4 Blood – recenzja. Wielki powrót Left 4 Dead… tak jakby

Od premiery kultowej strzelanki kooperacyjnej Left 4 Dead minęło już blisko 13 lat. Ależ ten czas leci! Wyprodukowany przez Turtle Rock Studios i wyprodukowany przez Valve Corporation shooter stawiał przed graczami bardzo prosty cel: przedzierać się w czteroosobowym zespole przez hordy przeróżnych zombie, realizując przy tym proste zadania wyznaczane przez fabułę kampanii. Left 4 Dead 2 powtórzyło sukces poprzednika, a Left 4 Dead 3 nigdy się nie doczekaliśmy. A może jednak? Na sklepowych półkach wylądowało niedawno Back 4 Blood, stworzone przez to samo studio i…

Jeśli lubiłeś Left 4 Dead, pokochasz Back 4 Blood

Cztery akty kampanii fabularnej, czteroosobowa drużyna, garść zróżnicowanych gatunków zombie i pokaźny arsenał broni do odsyłania stworów na tamten świat – Back 4 Blood u niejednego przywoła wspomnienia sprzed lat. Back 4 Blood wprowadza powiew świeżości nie tylko efektowną grafiką wspieraną przez technikę NVIDIA DLSS, ale też kilkoma innymi bajerami.

Back 4 Blood ma w sobie coś z looter shootera, coś z karcianki (system kart działa znakomicie), a nawet gry z gatunku roguelite. Jasne, kampania składająca się z około 30 poziomów wystarcza na maksymalnie 7 godzin zabawy, ale rozgrywka nie jest powtarzalna. Ta może wyglądać zupełnie inaczej, w zależności od tego na jakie bronie postawicie, jakie karty aktywujecie i z jaką drużyną przyjdzie Wam sięgać po kolejne cele misji. Oczywiście podniesienie poziomu trudności może utrudnić zabawę, ale… nie przesadzajcie z tym, dobrze Wam radzę.

W Back 4 Blood do wyboru jest aż 8 wyspecjalizowanych w zabijaniu zombie postaci, różniących się od siebie unikalnymi bonusami ułatwiającymi rozwałkę nie tylko im, ale też całej drużynie. To jest właśnie element hero shootera, o którym wspomniałam. Chcesz rozwalać zombie z daleka? Żaden problem, masz spory wybór bohaterów. A może chcesz postawić na specjalistkę Holly i rozprawiać się z potworami bronią białą? Droga wolna! Wybierz Hoffmana, a inni gracze będą Cię ubóstwiać. Dlaczego? Będziesz im rozdawał amunicję.

Strzelanie do zombie daje masę frajdy. Mechanika prowadzenia ognia jest satysfakcjonująca, animacje ruchu postaci są lepsze niż można by się spodziewać po silniku Source, a pole batalii prezentuje się całkiem efektownie. Interfejs jest czytelny i o skuteczności trafień informuje kilkoma różnymi kolorami. Do wyboru jest ok. 30 różnych, modyfikowalnych broni – naprawdę sporo. Wyposażenie kupuje się za walutę zdobywaną w trakcie mordowania kolejnych żywych trupów i każda rozgrywka może wyglądać inaczej za sprawą indywidualnych wyborów członków drużyny. Zakupów dokonywać można na początku każdej misji.

Technologia NVIDIA DLSS dba przy tym wszystkim o to, aby posiadacze kart GeForce GTX i RTX mieli o kilkadziesiąt procent więcej klatek na sekundę w grze, o ile oczywiście włączą DLSS. Do wyboru jak zawsze jest kilka ustawień powiązanych z jakością. Im wyższa jakość, tym mniejszy zysk w klatkach na sekundę. Back 4 Blood ogrywałam na karcie graficznej Palit GeForce RTX 3080 GameRock, która radziła sobie z tytułem znakomicie na najwyższych detalach i w rozdzielczości 1440p. Gra nie jest wymagająca i produkcja działa świetnie nawet na laptopie z układem NVIDIA GeForce GTX 1660 Ti.

A co z tymi kartami, o których wspominałam wcześniej? Już tłumaczę. Każdy gracz może zbudować sobie zestaw z 15 kart, przy czym odblokować można aż 100 różnych kart. Każda z nich wpływa pozytywnie na zdolności bojowe postaci – oczywiście w mniejszym lub większym stopniu. Na początku każdej rozgrywki wybiera się kilka z nich, a potem, co poziom, dobiera po jednej. Rzecz jasna karty należy dopasować do profesji postaci oraz swojego stylu gry. Ten element rozgrywki ma spore znaczenie i z czasem będziecie stawać się lepsi nie tylko ze względu na rosnące umiejętności, ale też po prostu lepsze karty.

W Back 4 Blood nie zabrakło trybu PvP. Czterech graczy wciela się w postacie ludzkie, a cztery w potwory. Tryb ten stawia przed ludźmi wyzwanie przetrwania ataków potworów w ściśle określonym czasie. Później następuje zamiana ról. Szczerze? Wolałam kampanię! Potyczki rozgrywają się na zdecydowanie zbyt małych mapach, a gracze kierujący poczynaniami potworów mają zbyt dużą przewagę, mogąc kupować ulepszenia w trakcie rozgrywki.

Podsumowanie

Back 4 Blood zapewni mnóstwo rozgrywki każdemu, kto lubi klimat dynamicznych shooterów z żywymi trupami i lubi produkcje, do których można wskoczyć dosłownie na kilkanaście minut. Back 4 Blood to udany następca Left 4 Dead. Moim jedynym poważnym zastrzeżeniem jest to, że nie jest to gra dla osób pragnących bawić się w pojedynkę.

Mocne strony:Słabe strony:
Left 4 Dead na sterydachangażująca zabawa w kooperacjifajna mechanika strzelaniawciągający system kartzróżnicowane zombiakisporo broni i ich modyfikacjiniezła oprawa graficznaNVIDIA DLSSgra solo to nuda i praktycznie nie ma sensuprzeciętne animacjenudnawy tryb Rój

Opublikowano przez: Lenovo Legion

Dziś na Steam rusza wyprzedaż z okazji Halloween. Nie przegap promocji

Dziś na Steam rusza wyprzedaż z okazji Halloween. Nie przegap promocji

Steam kilkanaście, a nawet kilkadziesiąt razy do roku organizuje mniejsze i większe wyprzedaże – mamy wyprzedaż letnią, zimową, a także wyprzedaże poświęcone produkcjom poszczególnych deweloperów czy wydawców oraz wyprzedaże weekendowe. Regularnie ma również miejsce wyprzedaż halloweenowa, a tegoroczna wystartuje już dziś o godzinie 19:00.

Jakie promocje Steam zaoferuje z okazji Halloween w tym roku? Tego jeszcze nie wiadomo, ale z pewnością możemy spodziewać się przecen całego mnóstwa tytułów, które oferują mroczny klimat i po prostu mniej czy bardziej stawiają na straszenie graczy. Bardzo prawdopodobne jednak, że i te gry, które na straszeniu się nie skupiają, zostaną wyprzedażą objęte.

Jakie gry warto zgarnąć na Steam w ramach Steam Halloween Sale 2021? Z pewnością nie pożałujecie, jeżeli sięgnięcie po takie gry jak Darkest Dungeon, Resident Evil VII Biohazard, Resident Evil Village, Subnautica, Metro Exodus, Outer Wilds czy Little Nightmares. Polecamy też nieco luźniejsze tytuły, na przykład Pumpkin Jack lub Death’s Door.

Halloweenowa wyprzedaż na Steam jak zwykle nie będzie trwałą zbyt długo. Tak jak wspomnieliśmy rozpocznie się dziś, czyli 28 października o godzinie 19:00, a zakończy się 2 listopada, również o godzinie 19:00. Nie będziecie mieli zatem zbyt dużo czasu, by z niej skorzystać. Koniecznie więc o niej pamiętajcie!