Diablo II: Resurrected – recenzja remastera, na którego czekałam latami

Diablo II: Resurrected – recenzja remastera, na którego czekałam latami

Stało się! Po ponad 21 latach oczekiwania kultowy hack’n’slash Blizzarda – Diablo 2 – doczekał się swojej zremasterowanej wersji, na którą wszyscy gracze czekali. Diablo II: Resurrected zadebiutował 23 września i dokładnie od tego dnia mam okazję tytuł ten testować. Jak udała się odświeżona gra? Czy warto wydać na nią jakiekolwiek pieniądze? Przeczytaj niniejszą recenzję, a poznasz odpowiedzi na te pytania.

Hack’n’slash, który zabierze Cię do samego piekła

Jeżeli miałeś okazję grać w starsze gry Blizzarda i jeżeli tak jak ja w dzieciństwie miałeś okazję spędzić przy Diablo II sporo czasu, zapewne doskonale wiesz, o co w tej grze chodzi i jaką historię opowiada. Jeśli jednak nie, spieszę z wyjaśnieniami. No więc, Diablo II i Diablo II: Resurrected to gry hack’n’slach, które stanowią kontynuację Diablo. Podczas gdy w Diablo zwiedzaliśmy przemierzaliśmy mroczne podziemia Tristram, by okiełznać zagrożenie niesione przez Pana Terroru, czyli tytułowego Diablo, w Diablo II wyruszamy poza miasto do innych regionów Sanktuarium, by stawić czoło już nie tylko Diablo (wcześniejsze zwycięstwo nad którym okazało się iluzoryczne), ale także jego braciom i innym potężnym demonom.

W Diablo II wraz z dodatkiem Lord of Destruction oraz w Diablo II: Resurrected (który także zawiera rozszerzeni) wcielamy się w jedną z siedmiu dostępnych postaci – Czarodziejkę, Amazonkę, Zabójczynię, Nekromantę, Paladyna, Druida oraz Barbarzyńcę. Podczas zabawy zdobywamy kolejne poziomy doświadczenia, uczymy bohatera kolejnych umiejętności i zdobywamy coraz lepsze uzbrojenie, a wszystko po to, by jeszcze sprawniej rozprawiać się z hordami potworów.

Zarówno klasyczne Diablo II, jak i Diablo II: Resurrected oferują możliwość rozgrywki solo, jak i online, nawet z siedmioma innymi graczami. W przeciwieństwie do oryginału zremasterowana wersja nie pozwala jednak na zabawę wieloosobową w sieci lokalnej (LAN, TCP/IP).

Remaster klasyka

Diablo II: Resurrected to zremasterowana wersja oryginalnego Diablo II. Jako że nawet w momencie swojego debiutu oryginał ten swoją oprawą graficzną nie zachwycał, na remaster czekano od bardzo dawna. Cóż, w końcu się go doczekano.

Nad zremasterowaną wersją Diablo II pracowało dla Blizzarda studio Vicarious Visions, znane między innymi ze świetnych remasterów trzech pierwszych odsłon serii Crash Bandicoot. Zatem, istniała nadzieja na to, remaster Diablo II nie okaże się taką porażką, jak Warcraft III: Reforged. No i, czy gra nie jest porażką? Zacznijmy od postaw.

Krajobrazy i dźwięki Sanktuarium

Studio Vicarious Visions przede wszystkim skupiło się na odświeżeniu w Diablo II: Resurrected oprawy graficznej hack’n’slasha Blizzarda. To wyszło mu po prostu świetnie. Tekstury w grze dostosowano do dzisiejszych standardów, nie zmieniając klimatu i charakteru świata Sanktuarium. Wszystko w tej produkcji wygląda genialnie. Naprawdę warto raz na jakiś czas kliknąć w grze przycisk F (zbliżenie), by dokładniej przyjrzeć się przeciwnikom czy uzbrojeniu naszej postaci. Genialnie w Diablo II: Ressurected spisuje się dynamiczne oświetlenie, które wraz z innymi efektami sprawia, że otoczenia w grze prezentują się jeszcze bardziej realistycznie niż w Diablo III. Co istotne, Diablo II: postawiono na zupełnie nowym silniku graficznym. Umożliwił on remasterowi obsługę faktycznego trójwymiaru, a także grę w rodzielczości 4K i w towarzystwie wysokich częstotliwości odświeżania.

Na pochwałę zasługuje to, w jaki sposób odnowiono animacje znane z Diablo II, a w szczególności umiejętności bohaterów i bossów. Ich odświeżone warianty nie wyglądają kreskówkowo, a tak, że idealnie wpasowują się w mroczny i surowy charakter gry. Niezależnie od tego, czy mowa o kulach ognia, którymi miota czarodziejka, czy też o błyskawicach, którymi zionie Diablo – wszystko prezentuje się fenomenalnie.

Jeżeli chodzi o kwestię graficzną, to w Diablo II: Resurrected odświeżono też absolutnie wszystkie przerywniki filmowe z oryginału. Oglądanie ich i śledzenie losów Mariusa, Mrocznego Wędrowca i Tyraela czy Baala to czysta przyjemność. Gdy tylko rozpoczniesz swoją przygodę z remasterem, z całą pewnością ich nie pomijaj.

Czystą przyjemnością jest również słuchanie w Diablo II: Resurrected muzyki, dialogów i dźwięków tła. To dlatego, że choć są te same dźwięki, utwory i glosy tych samych aktorów (w większości), i ich remastering nie ominął. Gra obsługuje od teraz między innymi standard Dolby 7.1, dzięki czemu stanowi czysty miód dla uszu.

Usprawnienia, które były potrzebne

Chociaż remastery zwykle odświeżają gry tylko pod względem audio-wizualnym, studio Vicarious Vision dokonało w przypadku Diablo II: Resurrected pewnych usprawnień, które nie musiały spodobać się wszystkim, ale które w mojej opinii były absolutnie potrzebne. Po pierwsze twórcy znacznie powiększyli Skrytkę, dodając do niej nawet zakładki, które mogą być dzielone przez wszystkie nasze postaci. Cóż, wielu graczy i tak instalowało w przypadku oryginału mod Plugy, który powiększał Skrytkę jeszcze bardziej.

W Diablo II: Resurrected pojawiła się również funkcja znana z Diablo III – automatyczne podnoszenie złota. Wprowadzenie jej było posunięciem szczególnie istotnym z punktu widzenia graczy konsolowych. Wyobrażacie sobie ręczne zbieranie złota z pomocą kontrolera? Jeżeli zwolennikiem tej funkcji nie jesteś, możesz ją po prostu wyłączyć.

Skoro mowa o kontrolerach – no właśnie, oryginał ich nie wspierał i nie był dostępny na konsolach. Dlatego też twórcy musieli od podstaw podpinać sterowanie gry pod kontroler. Prawdę mówiąc, początkowo nie wyobrażałam sobie gry w Diablo II na kontrolerze, ale to okazało się zaskakująco wygodne. To dlatego, że w sterowaniu konsolowym wprowadzono pewne ułatwiacze, na przykład w formie automatycznego celowania. Jedyną uciążliwą rzeczą jest identyfikowanie przedmiotów, wymagające korzystania z wirtualnego kursora.

Świetnym dodatkiem do Diablo II: Resurrected jest tryb Legacy, czyli po prostu możliwość grania w towarzystwie starej oprawy graficznej. Gra posiada nawet dedykowany przycisk – G – który pozwala szybko przełączyć się między nową a klasyczną grafiką, by je porównać.

Osobiście ubolewam nad faktem, że Diablo II: Resurrected nie oferuje rozgrywki międzyplatformowej. Niektórzy z moich znajomych grają bowiem na PC, inni na PlayStation 5, a inni na Switchu. Gra pozwala jedynie na przenoszenie swoich postaci między platformami.

Gra, w którą gra się tak samo, jak 21 lat temu

No dobrze, wiesz już, jak Diablo II: Resurrected wygląda, jakie nowe funkcje oferuje, a także jak brzmi. Ale jak w ten tytuł się gra? W skrócie, tak jak w oryginał. Naprawdę, Diablo II: Resurrected to pod względem rozgrywki stare dobre Diablo II. Czasem wręcz łatwo zapomnieć, że gra się w remaster, bo oferuje on ten sam „feeling”, co pierwowzór.

Remaster (prawie) idealny

Tak, Diablo II: Resurrected to niewątpliwie świetny produkt, ale nie można zapominać o jego wadach, bo i je on posiada. Przede wszystkim, w dniu premiery gracze mieli do czynienia z niestabilnymi serwerami, znikającymi postaciami i brakiem możliwości gry online przez wiele godzin. Większość tych problemów do dziś została rozwiązana, ale Blizzard jest doświadczonym deweloperem i wydawcom, a więc w ogóle nie powinny one były mieć miejsca.

Pewne małe bolączki można zauważyć też podczas rozgrywki. Po pierwsze, Deckard Cain z jakiegoś powodu nie identyfikuje przedmiotów umieszczonych wewnątrz Kostki Horadrimów, mimo że robił to w oryginale. Po drugie, gra wykazuje raczej przeciętną optymalizację w przypadku laptopów zahaczających o zalecane wymagania sprzętowe. Na mocniejszych maszynach gra działa bardzo płynnie.

Mimo wszystko, największą wadą Diablo II: Resurrected jest jednak cena gry. Nie każdy jest w stanie uzasadnić wydanie 185 złotych na remaster. Ja do takich osób nie należę, ale rozumiem ich tok myślenia.

Podsumowując, Diablo II: Resurrected to gra naprawdę warta uwagi. Powinien zagrać w nią zarówno każdy wetaran serii, jak i osoby z nią niezaznajomione. Jest to bowiem nie tylko niezły kawałek historii, ale świetny remaster świetnego hack’n’slasha. Studio Vicarious Visions spisało się na medal, tworząc go. Na pewne problemy gry można z łatwością przymknąć oko, jeśli weźmie się pod uwagę, jak przyjemną zabawę oferuje.

Mocne strony:Słabe strony:
świetna oprawa graficznaidealnie poprawiona oprawa muzyczna i dźwiękowafeeling oryginałuobecność użytecznych usprawnieńmożliwość przenoszenia postaci między platformamiobsługa kontrolerawygodne sterowanie w przypadku kontroleragenialnie odświeżone przerywniki filmowemożliwość przełączania się między oryginalną i nową oprawą graficznąnieliczne błędypoczątkowe problemy z serweraminieco zbyt wysoka cenabrak rozgrywki międzyplatformowejoptymalizacja wymagająca poprawy

Ocena ogólna: 8/10

Nie kupuj gier w dniu premiery, ani zaraz po niej. Oto dlaczego

Nie kupuj gier w dniu premiery, ani zaraz po niej. Oto dlaczego

Chyba każdy szanujący się gracz zna powiedzenie „Remember, no preorders”. Niemniej, nie tylko w kwestii dokonywania zamówień przedpremierowych gracze powinni być ostrożni. Na niemałą minę można się też bowiem naciąć, kupując grę w dniu jej premiery lub zaraz po niej. Dlaczego? Oto pięć powodów, dla których nie warto kupować gier tak wcześnie.

Po pierwsze, gry na premierę nie zawsze są dopracowane

Glitche i bugi? Obecnie naprawdę trudno o gry, które na premierę ich nie mają. Niejednokrotnie zdarza się, że tytuły AAA otrzymują na premierę i zaraz po niej kilkunastogigabajtowe patche, które naprawiają pewne błędy, ale często wiele z nich pozostawiają, powodując przy tym nowe. Często deweloperzy potrzebują naprawdę wiele czasu na doprowadzenie swoich dzieł do porządku. W niektórych przypadkach, tak jak w przypadku No Man’s Sky, kończy się to sukcesem, a w innych, tak jak w przypadku Anthem, nie za bardzo.

Po drugie, gry na premierę są droższe

Niestety, gry z reguły kosztują nie mało, a przynajmniej gry AAA. Ceny niektórych sięgają już 269 złotych. Tyle kosztuje chociażby FIFA 22. Na szczęście, w takich platformach jak Steam regularnie organizowane są wyprzedaże i możesz mieć pewność że kilka miesięcy po premierze upragniona przez Ciebie gra w ramach wyprzedaży, czy też nawet poza nią, zostanie przeceniona. Powstrzymując się od kupowania i grania w gry od dnia ich debiutu możecie naprawdę dużo zaoszczędzić.

Po trzecie, lepiej poczekać na opinie graczy

Twórcy gier potrafią obiecywać bardzo wiele, by potem nie spełnić absolutnie żadnej ze swoich obietnic – patrz: Peter Molyneux. Kto wie, co tak naprawdę zapowiadana przez twórców gra może zawierać, na jak wiele godzin zabawę zapewniać, jakiej być jakości i nie tylko. Jasne, często już przed premierą w sieci pojawiają się recenzje pewnych tytułów, jednak nie zawsze mówią one o grach wszystko. Nie każdy recenzent ma bowiem czas przejść grę od deski do deski. Dlatego warto poczekać od premiery co najmniej tydzień/dwa i zacząć czytać opinie publikowane przez samych graczy. Wtedy będziecie mieli pewność, czy dany tytuł faktycznie warto kupić.

Po czwarte, gry na premierę mogą zawierać mało treści

Niestety, bywa tak, że nawet tytuły AAA nie oferują po premierze bardzo mało zawartości. Niemiło jest się na taką grę natknąć. Tylko niektóre z gier po premierze są nieustannie rozwijane, wzbogacane o nowe aktualizacje, dodatki i DLC. Najbardziej kojarzącym się z tym przykładem jest gra The Sims 4. O niej swego czasu w sieci zrobiło się głośno dlatego, że na premierę nie zawierała nawet basenów, ani małych dzieci. Te wraz z innymi elementami wprowadzono dużo, dużo później. Kolejne tytuły, które zostały wzbogacone o sporo treści po premierze to No Man’s Sky, Destiny 2, Diablo III czy Path of Exile.

Po piąte, możesz spodziewać się problemów technicznych

To ryzyko związane z kupowaniem gier na premierę dotyczy przede wszystkim gier sieciowych. Sama gra może być dopracowana świetnie, zawierać tylko nieliczne bugi, jednak na premierę mogły nie być odpowiednio przygotowane jej serwery. Zdarza się, że gra wcale nie cieszy się ogromną popularnością, a wyrzuca graczy z zabawy, albo w ogóle nie pozwala im wziąć w niej udziału. Na szczęście, z reguły problemy te są dość szybko rozwiązywane. Cóż, albo rozwiązują się same, gdy gracze odchodzą z gry i serwery przestają być przeciążone, albo deweloperzy zwiększają możliwości swoich serwerów.

Czy do tej pory zdarzało Wam się kupować gry w dniu premiery lub zamawiać je przedpremierowo? Czy spotkały Was wówczas przykre doświadczenia? Dajcie znać w komentarzach.

Patron – recenzja bardzo przyjemnego city-buildera

Patron – recenzja bardzo przyjemnego city-buildera

Gracze nie mają na rynku do wyboru zbyt wielu survivalowych city-builderów. Dlatego miłośnicy tego gatunku z niecierpliwością wyczekują premier interesujących tytułów, które się w niego wpisują. Takimi produkcjami były na przykład Surviving Mars czy Frostpunk. Teraz zadebiutował kolejny, a nosi on nazwę Patron. Tę produkcję postanowiliśmy dla Was zrecenzować.

Czy w Patron warto zagrać? Czy jest to gra klimatyczna? Czy jest to gra warta swojej ceny? Czy jest to gra oferująca wyzwanie? Tego wszystkiego dowiecie się, czytając niniejszy artykuł

Patron – kilka słów o założeniach gry

Patron to gra studia Overseer Games. Jest ona city-builderem, w którym przejmujemy pieczę nad nową kolonią bliżej nieokreślonego królestwa. Choć tytuł nie wyznacza nam żadnego celu, jasne jest, że musimy zadbać o to, aby tworzone przez nas miasto przetrwało jak najdłużej.

W Patron musimy zadbać jednak nie tylko o miasto, ale także o jego społeczeństwo, które, jak każde, jest zawiłe i złożone. Każdy mieszkaniec miasta ma swoje potrzeby, pragnienia i problemy, na które nie bez wpływu pozostają podejmowane przez nas decyzje.

Akcję gry osadzono w czasach, których także bliżej nie określono. Śmiało można jednak stwierdzić, że chodzi tu o czasy nowożytne.

Patron – charakterystyka rozgrywki

Patron posiada wyłącznie jeden tryb rozgrywki. Uruchamiając go, wpierw musimy wybrać nazwę dla naszego przyszłego miasta, a także jego sztandar. Następnie musimy zdecydować, na jakiem mapie chcemy toczyć zabawę. Do wyboru w tej chwili mamy 13 różnorodnych map – o różnej domyślnej żyzności ziem, zawartości minerałów i warunkach pogodowych. Ostatecznie musimy podjąć decyzję dotyczącą poziomu trudności gry. Co jednak ciekawe, w tej kwestii możemy zdecydować się nie tylko na domyślne poziomy łatwy/normalny/trudny. Gra pozwala bowiem dostosować trudność aż 9 różnych aspektów rozgrywki, od dostępności zasobów, przez początkową populację, aż po częstość występowania kataklizmów.

Rozgrywkę w Patron rozpoczynamy z jednym budynkiem – ratuszem. Wita nas w niej krótki samouczek. Od razu muszę stwierdzić, iż jest on zdecydowanie, zdecydowanie za krótki. W kwestii zasad, jakimi rządzi się gra porusza on zaledwie czubek góry lodowej. Do ogromnej ilości rzeczy w Patron trzeba dojść samemu. Nie wyjaśnia on chociażby, w jaki sposób ulepszyć ratusz miasta. Dopiero z czasem okazuje się, że nie pozwalają na to same opcje budynku, a drzewko technologiczne.

W pierwszych minutach rozgrywki można zobaczyć, że Patron posiada czytelny i ładny interfejs. To powiedziawszy, pewne jego elementy mogłyby być nieco większe – chociażby kafelki przedstawiające budynki.

W Patron musimy rzecz jasna rozwijać nasze miasto, stawiając w nim domy dla mieszkańców, tworząc dla nich miejsca pracy – miejsca pracy pozwalające na pozyskiwanie niezbędnych zasobów, opracowując nowe technologie czy budując drogi i upiększając okolicę. Wspomniane zasoby to drewno, opał, żywność, kamień, żelazo i wiele więcej.

Zabawę w Patron urozmaica system dynamiki społecznej. Każda decyzja, jaką podejmujemy, wpływa na lojalność poszczególnych grup społecznych. Musimy zatem je równoważyć tak, aby nie doprowadzić do nieprzewidzianych konsekwencji w późniejszych latach. Raz na jakiś czas mamy do czynienia w grze z wydarzeniami losowymi – wówczas na ekranie wyświetla się okienko opisujące zaistniałą sytuację – na przykład o tym, że Król pragnie zesłać do naszej kolonii więźniów. My musimy zdecydować, czy się na to zgodzić, zmniejszając poziom bezpieczeństwa w mieście i zyskując nowe ręce do pracy, czy też nie, zadowalając niektóre warstwy społeczeństwa.

Kolejne urozmaicenie stanowią warunki pogodowe. Te są zależne od wybranej mapy, ale za każdym razem trzeba brać je pod uwagę i się do nich dostosowywać. Mogą czekać nas też niespodziewane nieszczęścia, takie jak pożary.

Technologię w Patron rozwijamy tak jak w wielu innych city-builderach, korzystając ze specjalnego, wspomnianego już przez nas drzewka. Z jego pomocą odblokowujemy możliwość budowania pewnych konstrukcji i ich ulepszania, czy ustanawiania pewnych dekretów. Nie jest ono tak pokaźne i rozbudowane jak na przykład w polskim Frostpunku.

Czy Patron to gra trudna? To zależy, jeżeli szukacie w niej wyzwania, to z pewnością je znajdziecie – nawet już na normalnym poziomie trudności. Jeżeli jednak chcecie po prostu poczilować, polecam Wam zabawę na poziomie łatwym.

Patron a oczy i uszy

Rozgrywkę z Patron mocno umila udźwiękowienie oraz oprawa muzyczna gry. Udźwiękowanie sprawia, iż po prostu czuje się, że miasto, które rozwijamy żyje – że posiada ono mieszkańców, którzy pracują, spacerują po okolicy i rozmawiają ze sobą, a także że w okolicznych lasach żyją zwierzęta, że w świecie gry wieje wiatr, szumi woda. Muzyka nadaje zaś grze klimatu. Ta kwestia mocno pokazuje, że twórcy gry zwrócili w niej dużą uwagę na szczegóły.

Całkiem nieźle prezentuje się też oprawa graficzna gry. Nie jest to najładniejszy city-builder, jaki powstał, ale to co zawiera jest przyjemne dla oka. Szkoda tylko, że nieco skopana jest optymalizacja gry. Uważam, że przy tej oprawie, przy zabawie na urządzeniu spełniającym zalecane wymagania sprzętowe, powinniśmy mieć do czynienia z większą liczbą klatek na sekundę niż 60, w porywach.

City-builder daleki od ideału

Choć Patron to city-builder, z którym można naprawdę miło spędzić czas, pewne jego aspekty wymagają dopracowania. Poza samouczkiem takim aspektem jest na przykład sterowanie. Gra ze zbyt dużą czułością reaguje na wszelkie ruchy myszy, czy korzystanie z przycisków, które spełniają w Patron niektóre funkcje. Obracanie ekranu jest po prostu koszmarem.

Dobrze byłoby, gdyby deweloperzy Patron przemyśleli pewne decyzje podjęte podczas tworzenia gry. Mało sensu ma bowiem to, że farm nie można budować od samego początku zabawy, a dopiero po ulepszeniu ratusza. Jest to po prostu niezgodne z rzeczywistością. Niezrozumiałe jest też to, dlaczego mieszkańcy niemal nigdy nie poruszają się wybudowanymi przez nas drogami.

Gra z potencjałem

Patron posiada pewne wady. Kto wie, może deweloperzy wezmą sobie jednak uwagi graczy do serc i je naprawią. Być może gra zostanie też w przyszłości rozwinięta i wzbogacona o dodatkowe tryby gry, wyznaczane dla graczy cele czy wydarzenia jeszcze mocniej wpływające na przebieg rozgrywki. Co jeśli się tak nie stanie? Trudno, z pewnością i tak będzie mieć ona swoich miłośników.

To, w jaki stanie gra jest, można wybaczyć, a to dlatego, że kosztuje ona zaledwie 71,99 złotych. Z resztą, jak wspomnieliśmy jest to naprawdę przyjemna produkcja. Nie macie pewności czy Patron to tytuł dla Was? Zarówno Steam, jak i GOG pozwala pobrać jego demo.

Mocne strony:Słabe strony:
Klimatyczna oprawa muzyczna i dźwiękowaCałkiem ładna oprawa graficznaPrzyjemna rozgrywkaDbałość o szczegółyPrzystępna cenaObecność wielu poziomów trudnościRóżnorodność map do wyboruZbyt krótki samouczekNiedopracowane sterowanieBezsensowność pewnych aspektów rozgrywkiSłaba optymalizacja

Ocena ogólna: 6,5/10

Jak zmienić swój BattleTag – poradnik

Jak zmienić swój BattleTag – poradnik

Wybrałeś swój pseudonim na jakiejś platformie dawno temu, a teraz stwierdziłeś, że ten jest dziecinny, głupi lub że Ci się po prostu nie podoba? Chyba każdy internauta doświadczył tego w życiu co najmniej raz. Na szczęście, większość serwisów i usług pozwala zmienić swój nick. Za sprawą niniejszego artykułu dowiesz się, jak dokonać tego w platformie Battle.net. Oto, jak zmienić swój BattleTag.

BattleTag – co to takiego?

Jak informuje Blizzard, BattleTag to wybrany przez gracza pseudonim, który identyfikuje jego konto Battle.net w grach firmy, na jej stronach internetowych, forach społecznościowych i nie tylko. Do konta Battle.net może być przypisany tylko jeden BattleTag.

Co istotne, BattleTag nie musi być unikalny. W przypadku Battle.netu taki sam pseudonim może posiadać każdy użytkownik. To dlatego, że każdy BattleTag uzupełniany jest numerycznym ID. Za jego sprawą każde konto w serwisie Battle.net posiada niepowtarzalny idenfyfikator (na przykład #ŁowcaSmoków#3592).

Rzecz jasna, każdy BattleTag musi być zgodny z zadami nazywania wyznaczonymi przez Blizzard. Mówią one, iż BattleTag musi posiadać od 3 do 12 znaków. Poza klasycznymi literami, wielkimi i małymi, mogą to być znaki diakrytyczne i cyfry (choć cyfra nie może znajdować się na początku BattleTagu). Blizzard nie dopuszcza umieszczania w BattleTagu odstępów (spacji). BattleTag nie może być też obraźliwy. W takim przypadku Blizzard zmieni go automatycznie.

BattleTag – jak go zmienić?

Proces zmiany BattleTagu jest bardzo prosty. Musisz mieć jednak na uwadze, że tylko i wyłącznie pierwsza zmiana BattleTagu jest darmowa. Każda kolejna będzie kosztować Cię niemało, bo aż 10 euro, czyli na tę chwilę około 46 złotych.

Aby zmienić swój BattleTag, wykonaj niniejsze kroki:

  1. Udaj się na stronę internetową blizzard.com.
  2. Zaloguj się na swoje konto Battle.net.
  3. Po zalogowaniu się kliknij w swój pseudonim widoczny w prawym górnym rogu ekranu, a następnie w Ustawienia konta.
  4. W Ustawieniach konta przejdź do zakładki Account Details.
  5. W zakładce Account Details znajdź sekcję o nazwie BATTLETAG.

  1. Kliknij w opcję UPDATE.
  2. Wpisz w wyświetlonym oknie swój nowy BatteTag.

  1. Kliknij w baner z napisem Change Your BattleTag.

To wszystko. Od teraz możesz cieszyć się swoim nowym BattleTagiem.

Warto wspomnieć, że swego czasu Blizzard nie pozwalał na ręczną zmianę BattleTagu, ani na zakup możliwości zmiany Battle.tagu. Dawno temu, gdy naszła mnie chęć posiadania nowego pseudonimu, napisałam do pomocy firmy z odpowiednią prośbą. Na szczęście, moja prośba została spełniona.

Nakładki na Steam – jak włączyć na Steam dowolną skórkę

Nakładki na Steam – jak włączyć na Steam dowolną skórkę

Steam to aplikacja, w której możesz personalizować nie tylko swój profil. Do własnych preferencji możesz też dostosować też wygląd całego klienta platformy, nakładając na niego skórki dostępne w sieci. Z niniejszego artykułu dowiesz się, jak to robić, a także poznasz kilka spośród najciekawszych nakładek na Steam.

Skórki dla klienta Steam – skąd pobierać

Rzecz jasna, skórki dla klienta Steam znajdziesz w Internecie. Absolutnie najpopularniejsza strona oferująca nakładki dla platformy to Steam Skins (steamskins.org).

W panelu na górze strony Steam Skins znajdziesz kategorie, na które podzielono skórki dostępne na jej łamach. Kategorie te wyróżniają skórki najpopularniejsze, tematycznie nawiązujące do anime, charakteryzujące się prostotą, jasne lub ciemne i nie tylko.

Co istotne, każda ze skórek w serwisie została okraszona opisem i zrzutami ekranu. Opis informuje, co dana skórka oferuje i nie tylko, zaś zrzuty ekranu pokazują, jak klient Steam wygląda z daną nakładką.

Jeżeli nakładka nie jest zgodna z najnowszą Steama czy też powoduje pojawianie się mniejszych czy większych błędów, strona o tym informuje informuje. Pozwala też ona pobrać skórkę zarówno z jej serwera, jak i ze strony jej twórcy.

Póki co Steam Skins nie oferuje zbyt wielu nakładek. W przyszłości zapewne pojawi się ich jednak zapewne znacznie, znacznie więcej.

Stwórz własną skórkę Steam

Warto wspomnieć, iż w sieci istnieje serwis Steam Customizer, który pozwala na stworzenie własnej skórki Steam. Z pomocą wybierzesz odrębny kolor dla każdego elementu klienta platformy, zmienisz jego czcionkę, a nawet logo. Możliwości personalizacji są zaskakująco duże. Po stworzeniu własnej nakładki rzecz jasna będziesz mógł pobrać ją na swój komputer.

Co istotne, z platformy Steam Customizer możesz pobrać skórki stworzone przez innych jej użytkowników. Tutaj wybór jest naprawdę spory

Instalacja skórek Steam

Jak instalować skórki dla klienta Steam? To bardzo proste. Musisz wykonać kilka następujących kroków:

  1. Udaj się ścieżki C:/Pliki programów (x86)/Steam/. Utwórz tam nowy folder o nazwie skins.
  2. Znajdź plik ZIP lub RAR z pobraną przez Ciebie skórką i wypakuj go do utworzonego folderu.
  3. Otwórz klienta Steam i przejdź do jego Ustawień (Kliknij w napis Steam w prawym górnym rogu aplikacji i z wysuniętego menu wybierz Ustawienia).
  4. W Ustawieniach Steam przejdź do zakładki Interfejs.
  5. W zakładce Interfejs znajdziesz tekst o treści „Wybierz skórkę, której ma używać Steam (wymaga ponownego uruchomienia Steam)”. Pod nim umieszczono rozwijaną listę, na której znajdziesz pobraną przez Ciebie skórkę. Wybierz ją, po czym kliknij w napis OK na dole okna.
  6. Uruchom ponownie Steam. Powinieneś wówczas zobaczyć aplikację z zainstalowaną nakładką.

Oczywiście, w dowolnym momencie możesz zrezygnować z używania na Steam skórki. Aby to zrobić, ponownie wróć do Ustawień i z rozwijanej listy w zakładce Interfejs wybierz opcję „”. Potem ponownie uruchom klienta Steam.

Wiedźmin: Pogromca Potworów – poradnik na start

Wiedźmin: Pogromca Potworów – poradnik na start

Wiedźmin: Pogromca Potworów to najnowsze dzieło CD Projekt RED wydane przez Atari. Jego twórcy już teraz mogą mówić o olbrzymim sukcesie. Grę w wersjach na Android i iOS pobrano już ponad milion razy, a opinie graczy są na ogół bardzo pozytywne. Na fali popularności tytułu publikujemy krótki poradnik, który powinien ułatwić rozpoczęcie przygody każdemu, kto zdecyduje się spróbować swych sił w tej wykorzystującej technologię rzeczywistości rozszerzonej grze RPG.

Skąd pobrać Wiedźmin: Pogromca Potworów?

To bardzo proste. Grę pobierzecie za darmo ze sklepu Google Play lub App Store. Jeżeli masz smartfon lub tablet z Androidem, kliknij tutaj. Jeśli korzystasz z iPhone’a lub ipada, kliknij tu.

Wiedźmin: Pogromca Potworów – jak oszczędzać baterię?

Wiedźmin: Pogromca Potworów, podobnie jak bazująca na podobnym schemacie rozgrywki gra Pokemon GO, w trymiga rozładowuje baterię w smartfonach i tabletach. Można temu zapobiec, zmieniając odpowiednie opcje w menu ustawień. Tapnij na Ustawienia, a następnie zmniejsz jakość grafiki na niską, włącz oszczędzanie baterii i wyłącz wibracje. To powinno w pewnym stopniu pomóc.

Nie będziemy pisali w tym miejscu na temat podstaw rozgrywki i sterowania – tego nauczy Was krótki samouczek. Zamiast tego skupimy się na garści podpowiedzi, które pomogą Wam czerpać więcej frajdy z zabawy.

Wiedźmin: Pogromca Potworów – jak zdobyć złote monety za darmo?

Złote monety to waluta premium w Wiedźmin: Pogromca Potworów. Można za nią kupić lepsze wyposażenie, eliksiry i inne przedmioty. Złote monety da się kupić za prawdziwe pieniądze, ale da się je także zdobyć. Złote monety za darmo w Wiedźmin: Pogromca Potworów zdobędziesz:

  • wykonując misje fabularne
  • wykonując zlecenia dzienne (jedno na dzień)
  • oczyszczając Nemetony

Wiedźmin: Pogromca Potworów – porady dla początkujących

1. Spaceruj ze smartfonem. Naprawdę dużo spaceruj. Wiedźmin: Pogromca Potworów, podobnie z resztą jak Pokemon GO, to gra premiująca graczy za wychodzenie z domu. Wiele zadań wykonasz wyłącznie w ten sposób, odkryjesz ciekawe znajdźki lub natrafisz na rzadkie potwory. Pamiętaj, że przebywając poza miejscem zamieszkania lepiej mieć przy sobie naładowany telefon. Na każdy dłuższy spacer bierz ze sobą dodatkowe źródło energii. Power bank o pojemności 10 000 mAh powinien wystarczyć.

2. Wykonuj wszystkie misje. To właśnie dzięki nim początkowo będziesz w stanie wyfarmić najwięcej zasobów i punktów doświadczenia. Nie ma sensu zwlekać.

3. Odpowiednio przygotuj się do każdej walki. Do wyboru masz miecze stalowe i srebrne (w późniejszej fazie gry) – zmieniaj je w zależności od oponenta.

4. Nie zużywaj automatycznie mikstur na każdą walkę. To nie ma sensu. Jeśli przeciwnik nie jest wymagający, weź ze sobą gorszy ekwipunek – na przykład sam miecz.

5. Łatwe w pokonaniu potwory nie mają nad swoimi głowami czaszek. Wymagające oznaczono jedną czaszką, a bardzo trudne – dwoma.

6. Zdrowie odnawia się po każdej walce. Nie wahaj się więc na początku atakować najłatwiejszych potworów, celem wyfarmienia doświadczenia oraz cennych zasobów. Nie ma żadnego powodu, abyś miał tego nie robić.

7. Gdy walka okaże się zbyt trudna, uciekaj. Niczego w ten sposób nie stracisz.

8. Widzisz na mapie krzak? Podejdź do niego. W ten sposób zbierzesz składniki przydatne do craftingu… i nie tylko.

9. Być może przegrałeś walkę, bo nie korzystasz z dodatkowych akcesoriów wiedźmińskich? Zebrane surowce pozwalają Ci wytwarzać petardy, oleje oraz mikstury. Miej je pod ręką na wypadek walki z wymagającym przeciwnikiem.

10. Parowanie i ciosy krytyczne to podstawa. Tylko parując nadchodzące ciosy będziesz w stanie podtrzymać pasek naładowania, pozwalający na wyprowadzenie zadającego bardzo duże obrażenia ciosu krytycznego. Walczenie „na pałę” nie jest zbyt efektywne

11. Ucz się oszczędzać. Nie daj się skusić i nie wydawaj złota na byle co. Na pewno nie wydawaj go na przedmioty, które jesteś w stanie wytworzyć. Optymalnie, wydaj je możliwie najpóźniej na przykład na uzbrojenie w postaci srebrnego miecza – nie kupisz go za nic poza walutą premium.

Wiedźmin: Pogromca Potworów – poradnik na start

Wiedźmin: Pogromca Potworów – poradnik na start

Wiedźmin: Pogromca Potworów to najnowsze dzieło CD Projekt RED wydane przez Atari. Jego twórcy już teraz mogą mówić o olbrzymim sukcesie. Grę w wersjach na Android i iOS pobrano już ponad milion razy, a opinie graczy są na ogół bardzo pozytywne. Na fali popularności tytułu publikujemy krótki poradnik, który powinien ułatwić rozpoczęcie przygody każdemu, kto zdecyduje się spróbować swych sił w tej wykorzystującej technologię rzeczywistości rozszerzonej grze RPG.

Skąd pobrać Wiedźmin: Pogromca Potworów?

To bardzo proste. Grę pobierzecie za darmo ze sklepu Google Play lub App Store. Jeżeli masz smartfon lub tablet z Androidem, kliknij tutaj. Jeśli korzystasz z iPhone’a lub ipada, kliknij tu.

Wiedźmin: Pogromca Potworów – jak oszczędzać baterię?

Wiedźmin: Pogromca Potworów, podobnie jak bazująca na podobnym schemacie rozgrywki gra Pokemon GO, w trymiga rozładowuje baterię w smartfonach i tabletach. Można temu zapobiec, zmieniając odpowiednie opcje w menu ustawień. Tapnij na Ustawienia, a następnie zmniejsz jakość grafiki na niską, włącz oszczędzanie baterii i wyłącz wibracje. To powinno w pewnym stopniu pomóc.

Nie będziemy pisali w tym miejscu na temat podstaw rozgrywki i sterowania – tego nauczy Was krótki samouczek. Zamiast tego skupimy się na garści podpowiedzi, które pomogą Wam czerpać więcej frajdy z zabawy.

Wiedźmin: Pogromca Potworów – jak zdobyć złote monety za darmo?

Złote monety to waluta premium w Wiedźmin: Pogromca Potworów. Można za nią kupić lepsze wyposażenie, eliksiry i inne przedmioty. Złote monety da się kupić za prawdziwe pieniądze, ale da się je także zdobyć. Złote monety za darmo w Wiedźmin: Pogromca Potworów zdobędziesz:

  • wykonując misje fabularne
  • wykonując zlecenia dzienne (jedno na dzień)
  • oczyszczając Nemetony

Wiedźmin: Pogromca Potworów – porady dla początkujących

1. Spaceruj ze smartfonem. Naprawdę dużo spaceruj. Wiedźmin: Pogromca Potworów, podobnie z resztą jak Pokemon GO, to gra premiująca graczy za wychodzenie z domu. Wiele zadań wykonasz wyłącznie w ten sposób, odkryjesz ciekawe znajdźki lub natrafisz na rzadkie potwory. Pamiętaj, że przebywając poza miejscem zamieszkania lepiej mieć przy sobie naładowany telefon. Na każdy dłuższy spacer bierz ze sobą dodatkowe źródło energii. Power bank o pojemności 10 000 mAh powinien wystarczyć.

2. Wykonuj wszystkie misje. To właśnie dzięki nim początkowo będziesz w stanie wyfarmić najwięcej zasobów i punktów doświadczenia. Nie ma sensu zwlekać.

3. Odpowiednio przygotuj się do każdej walki. Do wyboru masz miecze stalowe i srebrne (w późniejszej fazie gry) – zmieniaj je w zależności od oponenta.

4. Nie zużywaj automatycznie mikstur na każdą walkę. To nie ma sensu. Jeśli przeciwnik nie jest wymagający, weź ze sobą gorszy ekwipunek – na przykład sam miecz.

5. Łatwe w pokonaniu potwory nie mają nad swoimi głowami czaszek. Wymagające oznaczono jedną czaszką, a bardzo trudne – dwoma.

6. Zdrowie odnawia się po każdej walce. Nie wahaj się więc na początku atakować najłatwiejszych potworów, celem wyfarmienia doświadczenia oraz cennych zasobów. Nie ma żadnego powodu, abyś miał tego nie robić.

7. Gdy walka okaże się zbyt trudna, uciekaj. Niczego w ten sposób nie stracisz.

8. Widzisz na mapie krzak? Podejdź do niego. W ten sposób zbierzesz składniki przydatne do craftingu… i nie tylko.

9. Być może przegrałeś walkę, bo nie korzystasz z dodatkowych akcesoriów wiedźmińskich? Zebrane surowce pozwalają Ci wytwarzać petardy, oleje oraz mikstury. Miej je pod ręką na wypadek walki z wymagającym przeciwnikiem.

10. Parowanie i ciosy krytyczne to podstawa. Tylko parując nadchodzące ciosy będziesz w stanie podtrzymać pasek naładowania, pozwalający na wyprowadzenie zadającego bardzo duże obrażenia ciosu krytycznego. Walczenie „na pałę” nie jest zbyt efektywne

11. Ucz się oszczędzać. Nie daj się skusić i nie wydawaj złota na byle co. Na pewno nie wydawaj go na przedmioty, które jesteś w stanie wytworzyć. Optymalnie, wydaj je możliwie najpóźniej na przykład na uzbrojenie w postaci srebrnego miecza – nie kupisz go za nic poza walutą premium.

Letnia Wyprzedaż 2021 w Epic Games Store – najlepsze oferty

Letnia Wyprzedaż 2021 w Epic Games Store – najlepsze oferty

Na platformie dystrybucji cyfrowej Epic Games Store wystartowała już Letnia Wyprzedaż 2021. Jeżeli za sprawą gratisowych gier zdołaliście się już do niej przekonać lub jeśli po prostu lubicie z niej korzystać, koniecznie powinniście zerknąć na przecenione tytuły. Interesujących promocji jest tam co nie miara. Wyszukaliśmy te naszym zdaniem najciekawsze.

Rabaty na Letniej Wyprzedaży 2021 na Epic Games Store sięgają nawet 75%. Promocja zakończy się 5 sierpnia o godzinie 17:00 i do wtedy właśnie powinniście zdecydować się na ewentualne zakupy. Złe wieści: nie ma kuponów znanych z poprzedniej wyprzedaży. Dobra informacja: ceny niektórych pozycji są kusząco niskie.

  • Assassins Creed Valhalla + Immortals Fenyx Rising Bundle – 241,94 zł
  • Celeste – 17,25 zł
  • Crysis Remastered – 49,50 zł
  • Days Gone – 135,20 zł
  • Frostpunk – 33,66 zł
  • Going Medieval – 80,10 zł
  • Gorogoa – 16,19 zł
  • Hitman 3 – 124,50 zł
  • Hitman 3 – Deluxe Edition – 189,50 zł
  • Hood: Outlaws & Legends – 67,42 zł
  • Into the Breach – 13,49 zł
  • Iron Harvest – 53,74 zł
  • Journey To The Savage Planet – 31,60 zł
  • Kingdom Hearts Melody of Memory – 124,50 zł
  • Mafia II: Definitive Edition – 32,67 zł
  • Northgard – 49,50 zł
  • Octopath Traveler – 124,90 zł
  • Olija – 35,63 zł
  • Outriders – 161,85 zł
  • Red Dead Redemption 2 – 167,43 zł
  • SOMA – 9,90 zł
  • SnowRunner – 103,92 zł
  • SpellForce 3: Soul Harvest – 32,99 z
  • The Banner Saga Epic Trilogy – 50,70 zł
  • Wiedźmin 3: Dziki Gon – Game of the Year Edition – 29,80 zł
  • Vampyr – 32,49 zł

Więcej przecenionych tytułów znajdziecie na oficjalnej stronie Letniej Wyprzedaży 2021 na Epic Games. Być może znajdziecie coś interesującego spoza tej listy?

TOP 10: Najlepsze gry na PC, które przejdziesz nawet w jeden weekend

TOP 10: Najlepsze gry na PC, które przejdziesz nawet w jeden weekend

Na rynku pełno jest gier wideo, na przejście których potrzeba co najmniej kilkudziesięciu godzin. W dzisiejszych czasach często jesteśmy jednak tak zabiegani, że po prostu ciężko w takie gry grać, chyba że akurat mamy dwutygodniowy urlop. Jeśli możemy siadać do nich raz na tydzień, co tydzień musimy sobie przypominać, na czym stanęliśmy ostatnio i często też jak się w nie w ogóle gra. Na szczęście, do wyboru mamy też całe mnóstwo produkcji, które można przejść niebywale szybko, w maksymalnie kilka/kilkanaście godzin. W niniejszym zestawieniu podstawić Wam jedne z najlepszych gier, które na spokojnie ogracie zaledwie w jeden weekend. Nie przedłużając, zapraszamy do lektury.

Unravel

Trzeba przyznać, że platformówki mają coś w sobie. Wiele z nich oferuje niepowtarzalny klimat i przeżycia. Z resztą, liczne platformówki wymagają poświęcenia niewielkiej liczby godzin, by je przejść. Jedną z nich jest Unravel, stworzona przez Coldwood Interactive AB i wydana przez Electronic Arts. W jej ramach przejmujemy kontrolę nad sympatyczną maskotką stworzoną z grubej, czerwonej włóczki o imieniu Yarny, a podróż, którą wraz z nią odbywamy, dostarcza nam całej lawiny emocji. Podczas jej trwania odzyskujemy bowiem kolejne wspomnienia bohatera, poszukując jego dawno zaginionej rodziny. Nie możemy nie wspomnieć o pięknych lokacjach, które po drodze odwiedzamy, stworzone w oparciu o rzeczywiste skandynawskie miejsca. Aż dziw bierze, gdy pomyśli się, że Unravel nie należy do zbyt popularnych gier. Być może, gdyby EA wydawało więcej tego typu produkcji, łatwiej byłoby graczom zapomnieć o jego wszystkich przewinieniach. Na szczęście firma zdołała wydać już kontynuację gry – Unravel Two. Aby ukończyć Unravel na 100%, będziecie potrzebować tylko 12,5 godziny.

A WAY OUT

A Way Out to doprawdy wyjątkowa stawiająca na kooperację gra, która szybko po swojej premierze zaskarbiła sobie sympatię milionów graczy na całym świecie. Ta jest pozytywnie oceniana na wszystkich możliwych platformach. Ale o co w A Way Out chodzi? W grze wcielamy się w dwóch więźniów – Vincenta i Leo – którzy postanowili połączyć siły, aby wydostać się z amerykańskiego zakładu karnego, a następnie zemścić się za ludzi odpowiedzialnych za ich osadzenie. Na przestrzeni całej gry musimy wykazać się nie lada sprytem i na każdym kroku ze sobą ściśle współpracować. Rzecz jasna, na początku rozgrywki każdy z graczy decyduje, którym protagonistą pokieruje podczas kampanii. Co najlepsze, do zabawy wystarczy, aby tylko jedna osoba posiadała egzemplarz gry. Ile czasu przy niej spędzicie? Jedyne 7 godzin.

FIREWATCH

Jeśli lubicie przygodówki, w których jednocześnie możecie co nieco poeksplorować, gorąco polecamy Wam Firewatch. Jest to tytuł, który zabierze Was do wielkiego lasu w amerykańskim stanie Wyoming, położonego z dala od miejskiej dżungli. W Firewatch wcielicie się w Henry’ego, zmęczonego życiem faceta po czterdziestce, który postanowił uciec od cywilizacji i zostać strażnikiem leśnym, którego głównym zadaniem jest wypatrywanie pożarów z wieży. Mimo nieustannego stanu alarmowego i panującej suszy, jego praca przebiega spokojnie, aż do pewnego momentu – wówczas zaczynają dziać się wokół niego dziwne rzeczy. Waszym zadaniem będzie rozwikłanie ich tajemnicy, a jedynym Waszym towarzyszem podczas przygody będzie przełożona Delilah, z którą będziecie w stanie kontaktować się wyłącznie z pomocą krótkofalówki. Czas potrzebny na przejście? Jakieś 5 godzin.

LIFE IS STRANGE

Cóż, Life is Strange to doświadczenie, o którym trudno zapomnieć. Charyzmatyczne postaci, interesująca fabuła, klimatyczne miejsce akcji, świetnie dobrana muzyka – to tylko niektóre z wielu mocnych stron tej gry. W Life is Strange wcielamy się w rolę Max Caulfield, która po 5 latach wraca do swojego rodzinnego miasteczka, by rozpocząć naukę w szkole wyższej dla pasjonatów fotografii. Szybko, na drodze niefortunnych wydarzeń, bohaterka odkrywa, że posiada moc manipulowania czasem. Tę moc postanawia wykorzystać, by spróbować rozwiązać zagadkę zaginięcia innej studentki – Rachel Amber. Life is Strange podzielone jest na kilka epizodów, których przejście zajmie Wam maksymalnie 18,5 godziny. Po ten tytuł naprawdę warto sięgnąć, zwłaszcza że jego pierwszy epizod można wypróbować za darmo.

SHOVEL KNIGHT

Lenovo Legion

Fani RPGów także znajdą w niniejszym zestawieniu coś dla siebie. Shovel Knight to bowiem gra, która garściami czerpie inspiracje z klasycznych opowieści o mężnych wojownikach i smokach. Niemniej, jednocześnie jest ona platformówką. Kierujemy w niej losami tytułowego rycerza, którego orężem jest… łopata. Posiada on dwa podstawowe cele – pokonać złą Zaklinaczkę oraz ocalić swoją ukochaną. Tytuł stylistyką i rozgrywką nawiązuje do gier 8-bitowych, ale mimo to ma własny unikalny charakter. Jeśli już przejdziecie podstawową wersję Shovel Knighta, w inny weekend koniecznie sięgnijcie po jego rozszerzenia. Ale ile czasu na przejście podstawki będziecie potrzebować? Góra 17 godzin.

CELESTE

Raz na jakiś czas na rynku pojawiają się gry, w których nie chodzi tylko o to, aby sobie postrzelać czy pojeździć autem, ale o coś więcej – gry, które dają do myślenia. Jedną z nich jest Celeste, platformówka z 2018 roku, którą pokochało mnóstwo osób. Nie bez powodu. Nie dość, że ta oferuje bardzo wysoki poziom trudności, to zawiera wątek fabularny, który porusza temat zdrowia psychicznego. W Celeste gracz kieruje poczynaniami rudowłosej dziewczyny o imieniu Madeline, która postanowiła podjąć się wyzwania, jakim jest wspinaczka na szczyt tytułowej góry. Podczas tej trudnej podróży stopniowo dowiadujemy się, co siedzi w głowie bohaterki, a także poznajemy barwne grono przeróżnych postaci.

Jeśli jeszcze nie graliście w Celeste, sprawdźcie, czy przypadkiem nie posiadacie gry w bibliotece Epic Games Store. Swego czasu na tej platformie tytuł można bowiem było odebrać za darmo. W jeden weekend w Celeste z pewnością zdołacie poznać główne wątki fabularne, bowiem potrzeba na to zaledwie 8 godzin. Niewiele więcej czasu, bo 13,5 godzin, potrzeba by poznać też wątki poboczne. Z kolei ukończenie gry na 100% będzie wymagało od Was kilku weekendów bo łącznie 38,5 godziny.

ABZU

4 godziny – tylko tyle czasu będziecie potrzebować, by przejść Abzu na 100% procent. Uwierzcie mi, będą to jedne z najbardziej relaksujących czterech godzin w Waszym życiu. Jest to produkcja, która niczym Subnautica zabierze Was pod wodę, jednak w przeciwieństwie do niej nie będzie Was straszyć. W Abzu podwodne głębiny możecie podziwiać w spokoju, bez końca, dogłębnie poznając oceany. Świetny system sterowania (jak na grę podwodną), muzyka, a także spokojne tempo rozgrywki po prostu pozwalają… odpłynąć.

UNDERTALE

O Undertale wspominaliśmy w niejednym zestawieniu. Cóż, nie bez powodu. To po prostu świetna gra indie, a dokładniej mówiąc – świetny dwuwymiarowy „erpeg”. Tytuł ten opowiada wciągającą i złożoną historię dziewczynki, która trafia do podziemnego świata opanowanego przez potwory. Produkcja wypełniona jest po brzegi ambitnym humorem, doskonałym dialogami oraz wciągającymi walkami. Uwaga: grę można ukończyć na kilka różnych sposobów, a zakończenie jest zależne od decyzji podejmowanych na przestrzeni całej rozgrywki! Dotrzecie do niego maksymalnie w ciągu 20 godzin (a nawet już w ciągu 6 godzin, w zależności od tego czy chcecie przejść grę na 100%, czy zaliczyć tylko główny wątek fabularny).

INSIDE

Inside to zręcznościowa platformówka tego samego studia, które wcześniej wydało na świat Limbo. W tytule tym wcielamy się w chłopca przemierzającego mroczne uniwersum. Ten, uciekając przed swoimi prześladowcami w pewnym momencie natrafił na miejsca, w których prowadzone są dziwne i tajemnicze eksperymenty. Cóż, więcej na temat fabuły gry nie powinniśmy mówić. W grze nie ma żadnych dialogów, ani tekstów, a więc aby dokładnie ją zrozumieć, musicie uważnie obserwować otoczenie. Inside jest bardzo krótką produkcją – przejdziecie ją w zaledwie w 4,5 godziny.

OUTER WILDS

Outer Wilds to jeden z wielu tytułów indie, które zachwycają swoją muzyką, fabułą i klimatem. Ucieszy Was zatem fakt, że można przejść go już w ciągu 20 godzin, i to jak będziecie bardzo w kwestii grania leniwi. W tej pełnej tajemnic pierwszoosobowej grze przygodowej staniecie się nowym rekrutem Outer Wilds Ventures – raczkującego programu kosmicznego, które zadaniem jest badanie osobliwego i nieustannie zmieniającego się Układu Słonecznego. Co jednak ciekawe, w tej produkcji Układ Słoneczny uwięziony jest w niekończącej się pętli czasowej.

Jak mierzyć liczbę FPS w grach na PC – kilka przydatnych programów

Jak mierzyć liczbę FPS w grach na PC – kilka przydatnych programów

Niezależnie od tego jakim sprzętem dysponujesz, warto monitorować liczbę klatek, które możesz na nim podziwiać w grach. Dzięki temu będziesz wiedzieć, czy dobrałeś w nich odpowiednie ustawienia graficzne, balansując takie kwestie jak wydajność i jakość oprawy graficznej. Ale w jaki sposób śledzić w grach liczbę FPS? W niniejszym artykule poznasz kilka programów, które to umożliwiają.

Xbox Game Bar

Warto wiedzieć, że sam Windows 10 (i Windows 11) posiada wbudowane narzędzie, które pozwala na wyświetlanie licznika FPS w grach. Jest nim tak zwany Xbox Game Bar. Aby włączyć ten licznik, wystarczy uruchomić dowolną grę, a następnie skorzystać ze skrótu klawiaturowego Windows + G. W wyświetlonej wówczas nakładce znajdź sekcję poświęconą wydajności i przypnij ją w dowolnym miejscu ekranu, aby była widoczna zawsze.

Niestety, Xbox Game Bar ma swoje wady. Po pierwsze nie wyświetla tylko liczby FPS, a całe okno poświęcone wydajności. Po drugie, aby włączyć licznik FPS w Windows 10 Home, trzeba wpisać w rejestrze komendę net localgroup „Użytkownicy dzienników wydajności” NazwaUzytkownika /add. Po trzecie, Xbox Game Bar nie obsługuje wszystkich gier.

NVIDIA GeForce Experience

Kolejny program na naszej liście to program przeznaczony dla użytkowników kart graficznych firmy NVIDIA. Ten pozwala nie tylko na aktualizację sterowników graficznych, ale między innymi właśnie też wyświetlanie licznika FPS w grach. Gdy go zainstalujesz i uruchomisz, zaloguj się w nim na swoje konto NVIDIA, a następnie kliknij w ikonę widoczną między ikoną dzwokna a zębatki (po najechaniu na nią wskaźnikiem ujrzysz napis Otwórz nakładkę w grze). W wyświetlonej nakładce kliknij na ikonę zębatki, potem wybierz opcję Układ HUD, a następnie przejdź do sekcji Wydajność. Tam zaznacz opcję KL./S, a następnie zdecyduj w którym rogu ekranu wyświetlacz FPS ma być widoczny. To wszystko, od teraz w grach będziesz widzieć zielony licznik FPS.

Steam

Steam to jeden z wielu klientów platform dystrybucji cyfrowej, które posiadają własny wbudowany licznik FPS. Jak można się jednak domyślić, jego licznik wyświetla się tylko w grach z Twojej biblioteki Steam. Aby go włączyć, kliknij w napis Steam widoczny w lewym górnym rogu aplikacji, po czym z wysuniętego menu wybierz opcję Ustawienia. W Ustawieniach przejdź do sekcji W grze. Tam, pod napisem Licznik FPS w grze, rozwiń widoczne menu i wybierz preferowany przez Ciebie wariant licznika. Warto wspomnieć, że niektóre inne podobne platformy, takie jak Origin, także posiadają własny licznik FPS.

Wbudowane opcje gry

Tak, całe mnóstwo gier posiada własne liczniki FPS, które można włączyć w ich ustawieniach. Dzięki temu wcale nie musicie korzystać z żadnych dodatkowych programów. Listę przykładowych tytułów, które takie liczniki posiadają, umieściliśmy poniżej:

  • World of Warcraft
  • Overwatch
  • Fortnite
  • Doom
  • Doom Eternal
  • Wolfenstein 2: The New Colossus
  • Wolfenstein: Youngblood
  • Borderlands 3
  • The Talos Principle
  • Dota 2
  • The Evil Within 2
  • Call of Duty: Modern Warfare
  • Call of Duty: Warzone
  • Destiny 2
  • Counter-Strike: Global Offensive

Jakie programy Wy znacie, które pozwalają na mierzenie klatek na sekundę w grach? Podzielcie się w komentarzach.