Już wkrótce po raz trzeci będziemy mogli podziwiać zmagania drużyn e-sportowych w ramach Mistrzostw Świata w Overwaych – Overwatch World Cup. Finał rozgrywek ma nastąpić w listopadzie, w południowej Kalifornii.
Kwalifikacje do turnieju właściwie już trwają. Od dzisiaj, do końca dziewiątego sezonu rywalizacji, który nastąpi 28 kwietnia, Blizzard będzie śledzić średnią rangę 150 czołowych graczy Overwatch z każdego państwa. Zaproszenia do udziału w zawodach otrzyma 20 najlepszych krajów.
W tym roku do Overwatch World Cup automatycznie kwalifikują się Francja, Korea Południowa, Tajlandia i Stany Zjednoczone, które są gospodarzami turnieju. W sumie wystąpią w nim 24 reprezentacje. Należy zaznaczyć, że jeśli średnia ranga któregoś z gospodarzy znajdzie się wśród 20 najlepszych, jego miejsce zajmie kraj z pozycją 21.
W ramach tegorocznych Mistrzostw Świata nieco inaczej niż dotychczas będzie wyglądało tworzenie Komitetów Reprezentacji państw, które się zakwalifikują. W każdym komitecie znajdzie się menedżer, trener oraz koordynator społecznościowy. Osoby te otrzymają pieniądze za swój poświęcony czas i wysiłek, a także zwrot kosztów za podróż czy zakwaterowanie podczas faz grupowych i finałów.
Menedżerowie zostaną wybrani przez Blizzard. Trenerów wybiorą natomiast czołowi gracze z każdego państwa, posiadający konto o nieposzlakowanej opinii. Głosowanie odbędzie się w dwóch fazach. Po pierwszej w każdym kraju wyłoniona zostanie czołowa trójka kandydatów, na których będzie można głosować w fazie drugiej. Podobne zasady będą obowiązywać przy wyborze koordynatorów społecznościowych, jednak na nich mogą głosować wszyscy gracze. Składy Komitetów Reprezentacji zostaną ujawnione 31 maja.
W dniach 1-5 lipca Komitety zorganizują kwalifikacje indywidualne dla graczy. Gracze (zawodnicy Overwaych League także) mogą konkurować o miejsce w reprezentacji kraju, którego obywatelstwo posiadają. Komitety będą miały czas na przesłanie pełnych składów reprezentacji (liczących maksymalnie 12 zawodników) do 15 lipca. Wraz z graczami i komitetami Blizzard wybierze z każdego zespołu 7 graczy, którzy wezmą udział w rozgrywkach na żywo.
Nie, nie żartujemy. Studio Rare wprowadziło do swojej najnowszej gry – Sea of Thieves – patch o rozmiarach, jakich nie spodziewał się nikt. W zasadzie, od nowa trzeba pobrać cały tytuł.
Nas konieczność pobrania wszystkich plików, ważących ponad 19 GB, od nowa, wprawiła w osłupienie. Skąd się ona wzięła? Twórcy gry tłumaczą się tym, że wprowadzanie pojedynczych poprawek zajęłoby więcej czasu:
„Jeżeli zdecydowalibyśmy się na wariant o mniejszym rozmiarze, musielibyśmy opóźnić opublikowanie aktualizacji o kilka dni, ale uznaliśmy, że priorytetem jest dostarczenie naszym graczom udoskonaleń.” – powiedzieli twórcy.
Takie podejście rozzłościło wielu graczy. My także wolelibyśmy poczekać na mniejsze aktualizację, tak jak to było w przypadku Kingdom Come: Deliverance, które pobierałayby się znacznie szybciej. Wczorajsza aktualizacja uniemożliwiła nam unieruchomienie gry na dość długi czas, bo co najmniej na gwie godziny, które zamierzaliśmy poświęcić na rozgrywkę.
Co ciekawe, jeszcze niedawno studio Rare dumnie chwaliło się tym, że Sea of Thieves nie będzie posiadać tak zwanego „one day patcha”. Nagle, po kilku dniach, całą grę trzeba pobrać od nowa. No pięknie.
Czy lista poprawek wprowadzonych do Sea of Thieves jest długa? Nie za bardzo. Możecie przeczytać ją TUTAJ
Niedawno Blizzard zaprezentował i wprowadził na Publiczny Serwer Testowy kolejną bohaterkę Overwach – Brigitte. Od teraz postać ta jest dostępna także na serwerach live.
Niestety, Brigitte nie możecie jeszcze wypróbować podczas rozgrywek rankingowych. Póki co jest ona dostępna tylko w pozostałych trybach. Dopiero wraz z rozpoczęciem kolejnego, 10. sezonu rywalizacji, którego możemy spodziewać się na przełomie kwietnia i maja, postać zostanie odblokowana w głównym trybie.
Brigitte Lindholm jest szwedką, tak jak jej ojciec – Torbjorn. Być może pamiętacie ją z komiksów Overwatch, w których pojawiała się jako giermek i mechanik Reinhardta. Reinhardt jest jej ojcem chrzestnym.
Brigitte nie była całkowicie usatysfakcjonowana swoją rolą u boku Reinhardta. W tajemnicy wykuła ona bowiem własną zbroję, by wyjść przed szereg i zacząć samodzielnie bronić innych.
Brigitte jest bohaterką, która dołączyła do tak zwanych postaci wsparcia. W rzeczywistości jest ona jednak hybrydą supporta i tanka.
„Specjalność Brigitte to pancerze. Wyposażona jest w Pakiety Regeneracyjne, które może rzucać w stronę sojuszników, by ich leczyć. Dodatkowo, automatycznie leczy pobliskich sojuszników, kiedy trafia przeciwników swoim korbaczem. Broń ta pozwala trafić kilka celów naraz przy zamachnięciu lub ogłuszyć wroga z dystansu Trzaśnięciem. Kiedy Brigitte wkracza do walki, Tarcza Osłonowa zapewnia jej dodatkową ochronę i pozwala atakować wrogów Rąbnięciem Tarczą. Superzdolność Natchnienie zapewnia Brigitte krótkotrwałe znaczne przyspieszenie, a wszystkim jej pobliskim sojusznikom – długotrwały pancerz.” – pisze Blizzard.
W patchu dodającym do gry Brigitte Blizzard wprowadził wiele poprawek błędów i innych problemów. Zmodyfikowano na przykład umiejętność hakowania Sombry czy naprawiono błąd, który powodował, że niektóre obiekty (np. wózki z pamiątkami) blokowały pociski na mapie Blizzard World. Więcej na temat aktualizacji dowiecie się, przechodząc TUTAJ.
W czerwcu 2017 roku Atari oficjalnie poinformowało o tym, że pracuje nad nową konsolą – Ataribox. W zasadzie urządzenie to mogliśmy ujrzeć już na zaprezentowanym nieco wcześniej teaserze, ale wiele osób uznało ten materiał za fałszywy. Później mieliśmy możliwość poznania kolejnych informacji na temat sprzętu. Teraz firma ogłosiła zmianę jego nazwy – na Atari VCS.
W tym tygodniu Atari zamierza zaprezentować swoją konsolę prasie, podczas konferencji GDC 2018. Wraz z nią pokazane zostaną dwa kontrolery dla urządzenia – odpowiednik klasycznego dżojstika oraz nowoczesny gamepad.
Warto dodać, że VCS (skrót od Video Computer System) w nazwie konsoli stanowi nawiązanie do Atari 2600, które przed listopadem 1982 roku było znane jako Atari Video Computer System.
Niestety, w tej chwili nie wiadomo, jakie tytuły będziemy mogli wypróbować na Atari VCS. Twórcy konsoli chwalą się tylko, że będzie ich „tona”. Podobno urządzenie ma wspierać jednak nie tylko stare produkcje, ale i te współczesne.
Nieznana jest obecnie także specyfikacja konsoli. Atari potwierdziło jedynie, że w jej środku znajdzie się procesor i karta graficzna AMD, a obsługiwanym oprogramowaniem będzie Linux. Na obudowie urządzenia obecne będą porty USB, slot na karty SD i wyjście HDMI.
Atari obiecuje, że w kwietniu ogłosi, kiedy rozpocznie się przedsprzedaż urządzenia. Ta pierwotnie miała wystartować w grudniu, ale ten plan nie wypalił. Zapewne wtedy poznamy także dokładną cenę konsoli. Wcześniej sugerowano tylko, że będzie wynosić ona od 250 do 300 dolarów.
Dajcie znać w komentarzach, czy zamierzacie wyposażyć się w Atari VCS. Ciekawe czy ta retro konsola odniesie równie wielki sukces co NES Classic Edition i SNES Classic Mini od Nintendo.
W trakcie Game Developers Conference 2018 zaprezentowano już wiele interesujących technologii związanych z wyświetlaniem obrazu. Jednym z ciekawszych pokazów był pokaz możliwości najnowszego silnika graficznego Cryengine V.
Cryengine to jeden z najbardziej znanych silników graficznych na świecie. Stworzony przez firmę Crytek silnik wsławił się między innymi obecnością w kultowej grze Crysis oraz jej kolejnych odsłonach. To jeden z tych silników, których każda kolejna generacja powoduje mocny opad szczęki. Nie inaczej jest z Cryengine V, który został zaprezentowany w trakcie Game Developers Conference 2018.
Demo technologiczne Cryengine V prezentuje grę Hunt: Showdown, która dostępna jest we wczesnym dostępie od 22 lutego bieżącego roku. Premiera tego sieciowego FPSa free-to-play z elementami survivalu planowana jest na 2019 rok.
Dwuminutowy materiał poświęcony nowej odsłonie silnika graficznego Cryengine zachwyca wizualiami. Cienie i refleksy świetlne wydają się realistyczne jak nigdy wcześniej. Uwagę zwraca również fenomenalnie wyglądająca woda, roślinność, a także zapadające się pod naciskiem błoto. Na poniższym nagraniu można także zobaczyć fragmenty interfejsu, widocznego z perspektywy tworzącego grę projektanta. Co tu dużo mówić, zobaczcie sami:
Jeszcze kilka lat temu wszyscy rodzice wpajali dzieciom, że z grania w gry komputerowe nie da się wyżyć. Nikt wtedy nie spodziewał się, że na streamowaniu gier będzie można zarabiać miliony…
Tyler „Ninja” Blevins to najlepiej zarabiający streamer Fortnite. We wczorajszej rozmowie z serwisem CNBC młodzieniec przyznał, że na transmitowaniu swojej gry w sieci zarabia… 500 000 dolarów miesięcznie. W przeliczeniu na złotówki daje to kwotę około 1 712 211 złotych. To nie błąd: Ninja zarabia ponad 1.5 miliona złotych!
Blevins w udzielanym amerykańskiej telewizji wywiadzie przyznał, że tak duże zarobki generują jego subskrybenci z serwisów Amazon i Twitch Prime. Popularny streamer ma też olbrzymią bazę fanów na YouTube, Instagramie i Twitterze.
Mimo tak kolosalnego sukcesu, jaki udało się Blevinsowi osiągnąć za sprawą gier, ten studzi zapał osób, które chciałyby iść w jego ślady. „Nie porzucajcie szkoły i nauki na rzecz gier!”, apeluje do swoich widzów.
„Moja kariera streamera zaczęła się gdy uczyłem się i podejmowałem innego rodzaju pracę zarobkową. Radziłem sobie nieźle w szkole i planowałem dalszą edukację. Grałem przy tym w Halo i transmitowałem swoje zmagania coraz częściej. Nie możecie po prostu olać wszystkiego i grać 24 godziny na dobę. Konkurencja wśród streamerów i profesjonalnych graczy jest ogromna. Powinniście przede wszystkim zabezpieczyć swoją przyszłość, rozwijając ścieżkę edukacji, a dopiero czas wolny poświęcać na granie”, wyjaśnił.
Rozsądne słowa. Wielu znanych streamerów dopiero mając wyrobioną określoną renomę w sieci (pozwalającą zarabiać dość duże pieniądze) zaczęło odchodzić od „konwencjonalnego” stylu życia i porzucać wcześniejszą pracę na rzecz kariery w Internecie. Jeśli chcecie podążać w ślady Blevinsa, róbcie to z umiarem. Perspektywa zarabiania 1.5 miliona złotych miesięcznie kusi, jednakże należy pamiętać o tym, ze jedynie niewielki odsetek streamerów odnosi tak duży sukces.
hociaż wydawałoby się, że Ubisoft przestanie wydawać kolejne tytuły z serii Assassin’s Creed co roku, wygląda na to, że tak nie będzie. Nie dość, że kolejna gra z cyklu może zadebiutować w tym roku, to za rok najpewniej doczekamy się jeszcze jednej, której akcja będzie rozgrywać się w Grecji.
Skąd taka informacja? Pojawiła się ona w raporcie serwisu ComicBook.com. Ten z kolei uzyskał ją od źródeł związanych z samym Ubisoftem. Oczywiście, do tej wieści należałoby podejść sceptycznie – w tej chwili to tylko plotka.
Dziwne jest to, że nie wiemy, gdzie zabierze nas rzekomy tegoroczny Assassin’s Creed, a już mamy do czynienia z wieściami o kolejnej części, która ma pojawić się w 2019 roku. Być może jednak w 2018 roku na rynku wcale nie zadebiutuje żaden Assassin’s Creed, mimo tego, co twierdził Ubisoft kilkanaście miesięcy temu.
No cóż, musimy poczekać na jakiekolwiek oficjalne informacje, aby dowiedzieć się, co z tego wszystkiego jest prawdą, a co nie. Nie wiem jak Wy, ale ja wolę, aby Ubisoft poczekał z premiera kolejnego Assassin’s Creeda. Wtedy ta gra z pewnością będzie lepiej dopracowana i przemyślana.
Narcos to jeden z najpopularniejszych seriali na platformie Netflix. Produkcja opowiadająca o losach Pablo Escobara i kolumbijskich karteli narkotykowych oraz walczącymi z nimi agentami DEA w przyszłym roku ukaże się w formie… gry komputerowej, przeznaczonej na komputery osobiste oraz konsole PlayStation 4 i XBox One.
Za grę Narcos odpowiada studio Kuju, które wśród swoich poprzednich produkcji ma pozycje takie jak Marvel: Ultimate Alliance, Guitar Hero Live i Silent Hill: Downpour. Nie da się ukryć, że nie jest to jakieś niebywale imponujące portfolio, ale bądźmy dobrej myśli.
Brynley Gibson, szef studia Kuju powiedział: „Chcemy stworzyć grę, która godna będzie doskonałej produkcji znanej z Netflixa. Mocno postawimy na warstwę fabularną i wartką akcję, za które widzowie pokochali serial. Wierzymy, że nasze dzieło spodoba się nie tylko fanom serialu, ale także wszystkim graczom.”
Na chwilę obecną wiemy, że w grze Narcos pojawią się bohaterowie i wątki fabularne znane z trzech pierwszych sezonów serialu. Trudno zgadywać czy otrzymamy coś w stylu Grand Theft Auto, czy może przygodówek akcji w stylu tych tworzonych przez Telltale Games. Jedno jest pewne: twórcy postawili przed sobą niezwykle ambitne zadanie i albo zostanie nam zaserwowana prawdziwa perełka, albo coś, o czym będziemy chcieli szybko zapomnieć.
ARK: Survival Evolved na Androida i iOS pojawi się jeszcze wiosną. Jedna z najpopularniejszych i najbardziej rozbudowanych gier survivalowych jest obecnie dostępna jako zamknięta beta dla wybranych posiadaczy urządzeń z systemem iOS.
ARK: Survival Evolved na smartfony i tablety – kiedy?
Twórcy gry obiecują, że tytuł pojawi się jednocześnie na urządzenia mobilne z systemami iOS i Android wkrótce po zakończeniu testów zamkniętych. Data premiery ARK: Survival Evolved na smartfony i tablety nie została ujawniona, ale rynkowy debiut planowany jest na wiosnę bieżącego roku.
Nie wiadomo czy gra zostanie wydana wraz z dodatkami Scorched Earth i Aberration, które mogą kupić posiadacze konsol i komputerów. Wiadomo, że pozycja studia Wild Card będzie dokładnie tą samą wersją, w którą można grać na wydajnych platformach! Oznacza to, że jej twórcy ograniczą się do pogorszenia oprawy graficznej (mniej efektów cząsteczkowych, gorsze oświetlenie, tekstury o niższej rozdzielczości), pozostawiając w grze wszystkie jej mechaniki.
Wymagania mobilnej wersji ARK: Survival Evolved nie są znane, ale na pewno będą wysokie. Dość powiedzieć, że PCtowa wersja gry ma poważne problemy z utrzymaniem dużej liczby klatek w najwyższych ustawieniach graficznych nawet na najwydajniejszych komputerach.
Ark: Survival Evolved to przygodowa, survivalowa gra akcji, której akcja rozgrywa się w otwartym świecie, zamieszkałym przez dinozaury. Gracze gromadzą surowce, budują kryjówki i walczą pomiędzy sobą oraz z prehistorycznymi gadami.
Pod koniec 2017 roku Ubistoft zdecydował wraz ze studiem Ivory Tower, że The Crew 2, czyli druga odsłona zapoczątkowanej w 2017 roku serii wyścigowej, jednak nie zadebiutuje w marcu. Wtedy poinformowano tylko, że gra pojawi się na rynku między kwietniem a wrześniem. Teraz poznaliśmy jej dokładną datę premiery.
The Crew 2 ma trafić na komputery osobiste oraz konsole Xbox One i PlayStation 4 29 czerwca. Przekazując te wieści, Ubisoft opublikował także nowy, krótki zwiastun gry. Oto on:
Przy okazji wydawca The Crew 2 zdradził również informacje o najnowszym wydaniu specjalnym gry, które nosi nazwę Motor Edition. Ma zawierać ono przepustkę sezonową, pakiety Legendarnych Maszyn i Sportów Motorowych Deluxe, naklejki, tablicę rejestracyjną, a także metalowe pudełko i mapę świata gry.
Warto wspomnieć, że już od dłuższego czasu wiemy o dwóch innych wydaniach specjalnych The Crew 2 – Deluxe i Złotej. Edycja złota pozwoli między innymi na rozpoczęcie zabawy w grze trzy dni przed oficjalną premierą.
Motor Edition The Crew 2 ma kosztować 109,99 dolarów, czyli około 375 złotych. Niestety nie wiadomo, czy to wydanie będzie dostępne w wersji na PC. W zeszłym roku Ubisoft powiedział, że pudełkowa edycja gry szykowana jest tylko na konsole, ale w platformie Ubisoft Store najnowszą edycję w wersji pecetowej można przedpremierowo zamówić. Wygląda jednak na to, że w Ubistoft Store Motor Edition na PC jest dostępna tylko cyfrowo. To oznaczałoby, że kupując ją w tym sklepie nie dostaniemy tablicy rejestracyjnej czy wspomnianej mapy.