Grand Theft Auto 6 zbliża się wielkimi krokami. To dobry moment, by zebrać w jednym miejscu wszystkie najważniejsze informacje na temat tej produkcji, która z pewnością pobije wszelkie możliwe rekordy popularności.
Zacznijmy od daty premiery. GTA 6 zadebiutuje w 2025 roku na konsolach, a według nieoficjalnych informacji już nawet kilka miesięcy później ma trafić na PC. Na oficjalne potwierdzenie tych doniesień musimy jednak poczekać.
W nowym GTA trafimy ponownie do Vice City, czyli miasta, które eksplorowaliśmy w wydanym w 2002 roku GTA: Vice City. To odpowiednik amerykańskiego Miami, ale w grze zwiedzimy też okolice metropolii – choćby pełne aligatorów bagna Everglades.
Oczywiście tym razem akcja rozgrywać będzie się w czasach współczesnych, a nie szalonych latach osiemdziesiątych. Z pewnością nie zabraknie wielu odniesień do różnych istotnych wydarzeń i zjawisk natury społecznej czy politycznej. Rockstar jest w końcu znane z tego, że uwielbia satyrę współczesnych Stanów Zjednoczonych.
O historii nie wiemy zbyt wiele, ale poznaliśmy dwójkę głównych bohaterów. Są to Luiza i Jason, czyli para, którą łączy nie tylko uczucie, ale też organizowanie wspólnych napadów rabunkowych. Pokierujemy każdą z postaci, pomiędzy którymi będziemy się przełączać.
Pierwszy ujawniony zwiastun gry sugeruje, że bohaterowie wpadną podczas jednej z akcji w spore tarapaty. Można domyślać się, że główny wątek będzie dotyczył nie tylko ich konfliktu z prawem i władzami, ale też z organizacjami przestępczymi.
Gameplay i mechaniki rozgrywki
Szczegółów dotyczących rozgrywki nie ujawniono, natomiast zwiastun i nieoficjalne doniesienia pozwalają spekulować na temat pewnych potencjalnie interesujących rozwiązań i nowości, które przygotowuje zespół twórców ze studia Rockstar.
Przede wszystkim, plotki sugerują, że doczekamy się o wiele bardziej interaktywnego świata niż w GTA 5. Otrzymamy więcej możliwości reagowania, działania z różnymi elementami otoczenia, a postacie niezależne będą wiarygodnie zachowywać się w odniesieniu do tego, co zrobi nasz bohater czy bohaterka.
Niektóre niepotwierdzone doniesienia mówią o powrocie elementów znanych na przykład z San Andreas, czyli systemów odżywiania się i ćwiczeń na siłowni, które mogą wpłynąć na wygląd postaci – choćby ich wagę. GTA 6 ma też zaoferować podobno dynamiczny, rozbudowany system pogodowy i cykl dnia oraz nocy.
Co jest pewne? To, że ponownie otrzymamy trzecioosobową grę akcji, w której sporo czasu spędzimy na strzelaniu oraz przemierzaniu wielkiego świata – głównie ogromnego miasta – za kierownicą jednego z wielu przeróżnych aut.
GTA 6: Online
Do dziś nie wiadomo, co Rockstar ma zamiar zrobić z trybem GTA Online – czyli trybem wieloosobowym wprowadzonym na rynek po premierze GTA 5. Co stanie się po premierze szóstej odsłony serii?
Teorii jest kilka. Niektórzy uważają, że GTA 6 doczeka się po prostu własnego, oddzielnego modułu multiplayer, który zostanie udostępniony z lekkim opóźnieniem względem premiery singlowej przygody. Ta opcja jest najbardziej prawdopodobna.
Inni sądzą, że obecne GTA Online doczeka się ogromnej aktualizacji graficznej i dodatkowej, płatnej zawartości związanej z miejscem akcji GTA 6. Takie przedsięwzięcie byłoby jednak zapewne niezwykle kosztowne i można się spodziewać, że istniejący już tryb wieloosobowy zostanie nadal aktywny i nie będzie powiązany z nową odsłoną serii.
Jedno jest pewne, jakikolwiek będzie tryb Online w GTA 6, na pewno pobije rekordy popularności, a twórcy i wydawca zarobią wielkie pieniądze dzięki systemowi mikropłatności – tego przecież na pewno w nowej grze Rockstara nie zabraknie.
Nie narzekamy na nadmiar dobrych strzelanek, szczególnie tych wysokobudżetowych. Na szczęście nadchodzące miesiące to gwarancja co najmniej kilku shooterów, które zapowiadają się naprawdę dobrze.
W tym artykule chcemy przybliżyć wam pokrótce kilka zbliżających się wielkimi krokami gier FPS, które mają szansę podbić serca fanów gatunku – i nie tylko. Nie zabraknie wśród nich także jednej produkcji znad Wisły, debiutującej już niedługo. Zresztą, od niej właśnie zacznijmy.
Już w maju ukaże się nowy projekt warszawskiego studia Reikon Games. To cyberpunkowy, futurystyczny shooter, który nie ma wiele wspólnego z realizmem i kładzie nacisk na czysto zręcznościową rozgrywkę.
Pomimo otoczki science-fiction, twórcy ewidentnie inspirowali się nowymi odsłonami serii Doom. Przemierzamy kolejne pomieszczenia i areny, by stawiać czoła kolejnym grupom wrogów – często strzelając w biegu, nawet bez przycelowania. Pojawia się nawet system egzekucji wrogów w celu uzupełniania zdrowia bohaterki.
Na Steamie dostępne jest już demo, które uwydatnia tylko jeden problem – zbyt mocno odczuwalną akcelerację myszy. Z pewnością jednak jest to aspekt, który zostanie poprawiony przed premierą.
Doom: The Dark Ages
Coś dla fanów mrocznych klimatów fantasy. Tak jest, kolejny Doom od id Software przeniesie nas do średniowiecza – historia jest prequelem wydanej w 2016 gry, która była swego rodzaju restartem kultowej serii.
The Dark Ages wprowadzi oczywiście szereg nowych broni i przeciwników, ale także zupełnie nowe pomysły na rozgrywkę. W tym chociażby sterowanie ogromnym mechem czy latanie i walka na potężnym smoku.
Twórcy implementują też w nowym Doomie mechanikę… parowania ciosów i strzałów. Wydaje się to dość nietypowe, lecz twórcom fantastycznego Eternal możemy chyba zaufać. Premiera już 13 maja.
Borderlands 4
Na nową, pełnoprawną odsłonę Borderlands musieliśmy długo czekać, ale w końcu nadchodzi. Debiutująca we wrześniu część czwarta będzie pierwszą, której akcja nie zostanie osadzona na planecie Pandora – zamiast tego zwiedzimy nowe lokacje.
Podstawy rozgrywki pozostaną oczywiście niezmienione. Nadal będziemy mieć do czynienia z tzw. looter shooterem, a więc strzelanką, w której zdobywamy mnóstwo przedmiotów i broni. Twórcy chcą jednak nieco bardziej rozbudować aspekt RPG, rozszerzając nieco – przykładowo – system rozwoju postaci.
Gra zaoferuje czwórkę różnorodnych bohaterów do wyboru, chociaż deweloperzy nie ujawnili jeszcze, jakie postacie przygotowali. Jak zawsze, pojawi się też opcja gry w kooperacji, bez której trudno wyobrazić sobie jakąkolwiek odsłonę tej serii.
Mouse: P.I. for Hire
Niespodzianka – kolejna polska gra na naszej liście. Mouse to wyjątkowo oryginalny shooter, przede wszystkim ze względu na oprawę graficzną, która przywodzi na myśl klasyczne, amerykańskie kreskówki z lat 30. ubiegłego wieku.
Jako prywatny detektyw będziemy musieli zinfiltrować szczurzy półświatek, by rozwiązać zagadkę sieci intryg, spisków i morderstw. Skorzystamy z wielu rodzajów broni i zajmiemy się eksplorowaniem półotwartych lokacji, w których będzie czekać na nas wiele sekretów.
W walce wykorzystamy nawet od czasu do czasu elementy otoczenia. Jeśli zauważymy wrogów stojących pod żyrandolem – wystarczy go zestrzelić, by szybko pozbyć się oponentów.
Marathon
Bungie to mistrzowie gatunku FPS i nawet jeśli nie wszystkim odpowiada Destiny, to wszyscy są raczej zgodni co do faktu, że ten zespół deweloperów na pewno potrafi realizować świetny model strzelania – czyli rzecz najważniejszą w shooterach. Nie dziwi więc, że nowa gra tego studia budzi spore emocje.
Marathon będzie extraction shooterem, jak choćby Hunt: Showdown. Struktura rozgrywki obejmie więc eksplorowanie dużej lokacji, szukanie zasobów i przedmiotów, a także ewentualną ewakuację z mapy w celu osiągnięcia zwycięstwa. W tym wszystkim przeszkodzą nam oczywiście inni gracze.
Gra zwraca uwagę przede wszystkim niezwykle wyróżniającą się, barwną oprawą wizualną, ale też świetną ścieżką dźwiękową. Premierę zaplanowano na 23 września, a produkcja trafi na PC i konsole.
Najlepsze nadchodzące strzelanki na PC
Nie narzekamy na nadmiar dobrych strzelanek, szczególnie tych wysokobudżetowych. Na szczęście nadchodzące miesiące to gwarancja co najmniej kilku shooterów, które zapowiadają się naprawdę dobrze.
W tym artykule chcemy przybliżyć wam pokrótce kilka zbliżających się wielkimi krokami gier FPS, które mają szansę podbić serca fanów gatunku – i nie tylko. Nie zabraknie wśród nich także jednej produkcji znad Wisły, debiutującej już niedługo. Zresztą, od niej właśnie zacznijmy.
Metal Eden
Już w maju ukaże się nowy projekt warszawskiego studia Reikon Games. To cyberpunkowy, futurystyczny shooter, który nie ma wiele wspólnego z realizmem i kładzie nacisk na czysto zręcznościową rozgrywkę.
Pomimo otoczki science-fiction, twórcy ewidentnie inspirowali się nowymi odsłonami serii Doom. Przemierzamy kolejne pomieszczenia i areny, by stawiać czoła kolejnym grupom wrogów – często strzelając w biegu, nawet bez przycelowania. Pojawia się nawet system egzekucji wrogów w celu uzupełniania zdrowia bohaterki.
Na Steamie dostępne jest już demo, które uwydatnia tylko jeden problem – zbyt mocno odczuwalną akcelerację myszy. Z pewnością jednak jest to aspekt, który zostanie poprawiony przed premierą.
Doom: The Dark Ages
Coś dla fanów mrocznych klimatów fantasy. Tak jest, kolejny Doom od id Software przeniesie nas do średniowiecza – historia jest prequelem wydanej w 2016 gry, która była swego rodzaju restartem kultowej serii.
The Dark Ages wprowadzi oczywiście szereg nowych broni i przeciwników, ale także zupełnie nowe pomysły na rozgrywkę. W tym chociażby sterowanie ogromnym mechem czy latanie i walka na potężnym smoku.
Twórcy implementują też w nowym Doomie mechanikę… parowania ciosów i strzałów. Wydaje się to dość nietypowe, lecz twórcom fantastycznego Eternal możemy chyba zaufać. Premiera już 13 maja.
Borderlands 4
Na nową, pełnoprawną odsłonę Borderlands musieliśmy długo czekać, ale w końcu nadchodzi. Debiutująca we wrześniu część czwarta będzie pierwszą, której akcja nie zostanie osadzona na planecie Pandora – zamiast tego zwiedzimy nowe lokacje.
Podstawy rozgrywki pozostaną oczywiście niezmienione. Nadal będziemy mieć do czynienia z tzw. looter shooterem, a więc strzelanką, w której zdobywamy mnóstwo przedmiotów i broni. Twórcy chcą jednak nieco bardziej rozbudować aspekt RPG, rozszerzając nieco – przykładowo – system rozwoju postaci.
Gra zaoferuje czwórkę różnorodnych bohaterów do wyboru, chociaż deweloperzy nie ujawnili jeszcze, jakie postacie przygotowali. Jak zawsze, pojawi się też opcja gry w kooperacji, bez której trudno wyobrazić sobie jakąkolwiek odsłonę tej serii.
Mouse: P.I. for Hire
Niespodzianka – kolejna polska gra na naszej liście. Mouse to wyjątkowo oryginalny shooter, przede wszystkim ze względu na oprawę graficzną, która przywodzi na myśl klasyczne, amerykańskie kreskówki z lat 30. ubiegłego wieku.
Jako prywatny detektyw będziemy musieli zinfiltrować szczurzy półświatek, by rozwiązać zagadkę sieci intryg, spisków i morderstw. Skorzystamy z wielu rodzajów broni i zajmiemy się eksplorowaniem półotwartych lokacji, w których będzie czekać na nas wiele sekretów.
W walce wykorzystamy nawet od czasu do czasu elementy otoczenia. Jeśli zauważymy wrogów stojących pod żyrandolem – wystarczy go zestrzelić, by szybko pozbyć się oponentów.
Marathon
Bungie to mistrzowie gatunku FPS i nawet jeśli nie wszystkim odpowiada Destiny, to wszyscy są raczej zgodni co do faktu, że ten zespół deweloperów na pewno potrafi realizować świetny model strzelania – czyli rzecz najważniejszą w shooterach. Nie dziwi więc, że nowa gra tego studia budzi spore emocje.
Marathon będzie extraction shooterem, jak choćby Hunt: Showdown. Struktura rozgrywki obejmie więc eksplorowanie dużej lokacji, szukanie zasobów i przedmiotów, a także ewentualną ewakuację z mapy w celu osiągnięcia zwycięstwa. W tym wszystkim przeszkodzą nam oczywiście inni gracze.
Gra zwraca uwagę przede wszystkim niezwykle wyróżniającą się, barwną oprawą wizualną, ale też świetną ścieżką dźwiękową. Premierę zaplanowano na 23 września, a produkcja trafi na PC i konsole.
Wreckfest 2 oferuje naprawdę świetny model jazdy oraz pięknie zrealizowaną destrukcję aut. Trudno jednak nie odnieść wrażenia, że twórcy powinni przygotować więcej zawartości, zanim udostępnili grę na Steamie.
Sequel nietypowej, wciągającej gry wyścigowej zadebiutował na platformie Valve w dziale Wczesnego Dostępu. Jesteśmy już przyzwyczajeni do tego, że wersje Early Access często nie mają zbyt dużo do zaoferowania, ale Wreckfest 2 naprawdę zdaje się ocierać o granice absolutnego minimum, jeśli chodzi o content.
Wczesna wersja pozwala przetestować tylko cztery samochody, z czego dwa doskonale znamy, jeśli graliśmy w pierwszą część. Do tego trzy lokacje, po których można się ścigać – a na jednej dodatkowo urządzać arenową walkę aut – i bonusowa mapa eksperymentalna, będąca tylko placem zabaw do eksperymentów z systemem zniszczeń.
Trzeba więc od razu podkreślić, że Wreckfest 2 trudno polecić na tym wczesnym etapie życia projektu. Tym bardziej że pierwsza duża aktualizacja pojawi się dopiero w maju – wprowadzając dwa dodatkowe wozy i dwa tory. Z pewnością jednak warto o tym tytule pamiętać i dodać do steamowej listy życzeń, bo pod względem rozgrywki absolutnie nie zawodzi.
Fundamentalne elementy zabawy pozostają oczywiście niezmienione względem oryginału. Wciąż chodzi tu przede wszystkim o pełne emocji wyścigi na zamkniętych torach, z tą różnicą w porównaniu do gier typu Gran Turismo, że Wreckfest 2 premiuje kolizje, stłuczki i ogólne uprzykrzanie życia oponentom podczas jazdy.
Poza tradycyjnymi wyścigami, na dwóch mapach możemy też urządzić zawody typu „każdy na każdego” w stylu starej serii gier Destruction Derby. Dwadzieścia aut staje naprzeciwko siebie, by nawzajem się taranować – a zwycięzcą jest ten, komu uda się pozostać na arenie jako ostatniemu i uniknąć zniszczenia. To przyjemna odskocznia od zwykłego ścigania.
System destrukcji naprawdę robi wrażenie. Już w pierwszej części Wreckfest był zrealizowany świetnie, ale tym razem otrzymujemy jeszcze lepiej wyglądające wgniecenia, zgięcia i totalnie zdewastowane maski, zderzaki, dachy, drzwi itp. Mamy też opcję włączenia lub wyłączenia wpływu zniszczeń na wydajność samochodu i jego zachowanie na torze, możemy więc tym samym wpłynąć na poziom trudności.
Auta prowadzi się naprawdę dobrze, świetnie reagują na ruchy kierownicy, a przyczepność, poczucie prędkości i inne aspekty związane z jazdą są po prostu przyjemne. Pomaga fakt, że gra działa płynnie i nie sprawia większych problemów, więc już na tak wczesnym etapie możemy mówić o w miarę dobrej optymalizacji, która jeszcze ulegnie poprawie.
Pierwszy Wreckfest cały czas wygląda ładnie, więc sequel nie oferuje potężnego skoku jakościowego w zakresie oprawy wizualnej, ale na pewno szybko dostrzegamy usprawnienia w tym względzie. Przede wszystkim lokacje i trasy są o wiele bardziej szczegółowe, wspomniana już destrukcja aut w większym stopniu imponuje, a na nawierzchniach pozostawiamy w realistyczny sposób ślady – i widzimy na przykład odpowiednio układający się piach czy żwir po przejeździe kolejnych samochodów.
Na uwagę zasługuje też na pewno oprawa audio, ponieważ udźwiękowienie nie zawodzi. Każdy samochód brzmi świetnie, podobnie jak odgłosy wszelkich kolizji i zderzeń. Tym bardziej szkoda, że gra nie oferuje większej liczby pojazdów, żeby różnorodność brzmień silników była jeszcze większa.
Wreckfest 2 bez wątpienia będzie grą wartą polecenia, bo już teraz czuć, że podstawy są świetne. Wczesna wersja oferuje jednak na ten moment po prostu zbyt mało zawartości, więc tylko najwięksi fani – którym nie będzie przeszkadzać mała liczba aut i tras – nie będą rozczarowani.
Atomfall to naprawdę ciekawy eksperyment studia, które znane jest przede wszystkim dzięki serii Sniper Elite. Są tu naprawdę ciekawe pomysły, ale fundamenty rozgrywki nie wybijają się ponad przeciętność.
Interesujący jest z pewnością setting, trafiamy bowiem do północno-wschodniej Anglii, w okolice Windscale, gdzie doszło do pożaru reaktora elektrowni atomowej. Rząd ogrodził cały skażony obszar wielkim murem, a nasz bohater z jakiegoś powodu trafił do tej strefy kwarantanny – i musi się wydostać.
Główny wątek dotyczy więc wyjaśnienia tajemnicy katastrofy, za którą zdecydowanie stoi coś poza zwykłym ludzkim błędem czy usterką techniczną. Atomfall nie ma jednak zwyczajnej, tradycyjnej struktury misji – nie mamy tu dziennika z listą zadań i nie jesteśmy prowadzeni za rękę. Zamiast tego, otrzymujemy system tropów.
Nowy trop możemy zdobyć rozmawiając z kimś, czytając jakąś notatkę czy list. W menu widzimy tylko zdawkowy opis, na przykład mówiący o śmigłowcu rozbitym na polanie w lesie. To wszystko. Mając wiele tropów do dyspozycji, sami musimy zdecydować, którym z nich podążać, by zyskać szansę na odblokowanie drogi prowadzącej do finału fabuły.
Historię rozwiniemy głównie za sprawą kilku postaci niezależnych, a związane z nimi tropy i wątki pozwolą nam dotrzeć do jednego z paru zupełnie innych zakończeń. Możemy rozmawiać ze wszystkimi i sprawdzać wszystkie tropy, albo skupić się na jednej postaci i ukończyć Atomfall nawet w jedenaście czy dwanaście godzin.
Fabuła jest naprawdę intrygująca, a świat przedstawiony wspaniale zrealizowany i oryginalny. Przyjemnie eksploruje się te łąki, pola i lasy, tym bardziej, że nie przypominają postapokaliptycznych pustkowi z Fallouta czy Stalkera. Spotykane postacie wprowadzają często małą dawkę brytyjskiego poczucia humoru. Pod względem atmosfery i historii, jest więc po prostu dobrze, a eksploracja czterech dużych lokacji potrafi wciągnąć.
Co innego jednak z rozgrywką. Praktycznie każdy element gameplayu jest w Atomfall po prostu średni. Świat obserwujemy z perspektywy pierwszej osoby, a walka mocno przywodzi na myśl to, co znamy z cyklu Fallout od Bethesdy. Tyle tylko, że ani strzelanie, ani walka wręcz nie sprawiają zbyt dużej satysfakcji i nie są ekscytujące. Są po prostu… w porządku. Znośne.
Podobnie ma się sprawa ze skradaniem, które zrealizowane jest w bardzo banalny, pozbawiony ciekawych rozwiązań sposób. Szkoda, że twórcy nie pokusili się o rozbudowanie tego elementu, byśmy faktycznie byli zachęcani do pozostawania w cieniu – chcielibyśmy otrzymać więcej narzędzi, gadżetów i okazji do skradania się.
Wrogowie potrafią dać w kość na domyślnym poziomie trudności, choć ten możemy zmienić. Walkę można jednak omijać i nie jesteśmy wtedy w żaden sposób poszkodowani – pokonywanie wrogów nie daje nam punktów doświadczenia. Nowe talenty zdobywamy poprzez odnajdywanie w świecie gry specjalnych podręczników z punktami umiejętności. To akurat całkiem dobrze przemyślane rozwiązanie, przywodzące nieco na myśl ostatnią grę z Indianą Jonesem, choć tam mieliśmy więcej ciekawych zdolności.
Okazjonalnie potrafią też w nowej grze studia Rebellion zaboleć pewne techniczne niedoróbki i dziwne decyzje. Zdarzyło się, że bug nie pozwolił podnieść lootu, a niezwykle irytujące bywa automatyczne ześlizgiwanie się bohatera, kiedy próbujemy wejść nawet na niewielki pagórek o lekkim nachyleniu. Warto jednak powiedzieć, że optymalizacja stoi na dobrym poziomie.
Atomfall jest grą, w której czuć potencjał. Nie został on jednak w pełni zrealizowany. Przygoda bywa przyjemna, pozwala cieszyć się eksploracją naprawdę nieźle przemyślanego i ciekawego świata, ale podstawowe elementy rozgrywki są za słabo rozbudowane i nie budzą zbyt mocnych emocji.
Minęło dziesięć lat, odkąd Obsidian Entertainment zaprezentował światu Pillars of Eternity – duchowego spadkobiercę klasyków pokroju Baldur’s Gate i Planescape: Torment. Gra zadebiutowała w 2015 roku i szybko zyskała status jednej z najlepszych izometrycznych RPG w historii. Z okazji okrągłej rocznicy twórcy postanowili przygotować coś specjalnego – pełnoprawny tryb turowy, dostępny teraz w wersji PC i planowany do wprowadzenia również na konsole.
Zmiana systemu walki z czasu rzeczywistego z pauzą na turowy to nie tylko ukłon w stronę klasyki, ale też znaczące odświeżenie doświadczenia dla weteranów gatunku. Dla wielu graczy, którzy dotąd omijali Pillars z powodu dynamicznej walki, to idealny moment na nadrobienie zaległości. Tryb turowy nadaje grze inny rytm – bardziej strategiczny, taktyczny, przypominający współczesne Divinity: Original Sin II czy Baldur’s Gate 3.
Obsidian nie tylko dodał nowy system, ale również zoptymalizował kod gry, poprawił stabilność i wprowadził drobne usprawnienia interfejsu. Choć minęła dekada od premiery, Pillars of Eternity nadal prezentuje się bardzo solidnie – zwłaszcza na mocnych konfiguracjach PC, które potrafią w pełni wyeksponować detale ręcznie rysowanych lokacji i subtelne efekty cząsteczkowe.
Co ciekawe, zmiany w grze pojawiły się nie w ramach nowej płatnej edycji, a jako darmowa aktualizacja – co pokazuje, że studio nadal dba o swoją społeczność i potrafi zaskoczyć pozytywnie nawet po latach.
W świecie RPG rzadko się zdarza, by dziesięcioletnia gra znów była na językach. Ale Pillars of Eternity to nie jest zwykły tytuł – to fundament nowoczesnej szkoły izometrycznego RPG. A teraz ma drugą młodość, gotową do odkrycia w zupełnie nowym stylu.
Zanosi się na jedną z najbardziej kontrowersyjnych premier 2025 roku. Kingmakers – tytuł niezależnego studia Redemption Road Games – szturmem wdarł się do świadomości graczy po opublikowaniu pierwszego trailera. Powód? Współczesna armia przeniesiona do średniowiecznej Anglii, pełna chaosu walka setek jednostek i swoboda, która przypomina bardziej Garry’s Mod na sterydach niż klasyczną grę strategiczną.
W Kingmakers wcielasz się w człowieka z przyszłości, który cofa się do XIV wieku z… arsenałem XXI wieku. Karabiny maszynowe, drony, granatniki, a nawet samochody terenowe spotykają się na polu bitwy z rycerzami, łucznikami i machinami oblężniczymi. Rozgrywka to połączenie elementów RTS, symulacji bitew i strzelanki FPP. Możesz zarówno zarządzać setkami jednostek w czasie rzeczywistym, jak i samodzielnie wskakiwać w wir walki.
Tytuł jest też testem dla silników fizyki i optymalizacji – skala bitew jest ogromna, a silnik Unreal Engine 5 pozwala na dynamiczną destrukcję otoczenia i realistyczne odwzorowanie działań wojennych. W sieci już pojawiają się spekulacje, jak bardzo Kingmakers obciąży nawet najmocniejsze konfiguracje PC – i czy zdoła utrzymać stabilność przy tysiącach aktywnych obiektów.
Gra nie obyła się bez krytyki. Część graczy zarzuca twórcom gloryfikację przemocy i brak wyczucia w zestawianiu współczesnej technologii z historycznym konfliktem. Inni wskazują, że to po prostu sandboxowa rozwałka z twistem i nie należy jej traktować zbyt poważnie.
Jedno jest pewne – Kingmakers wzbudza emocje. A w branży gier to często najlepszy zwiastun sukcesu. Premiera planowana jest na 2024 rok w formule early access na PC, a twórcy zapowiadają tryb kooperacyjny oraz intensywny rozwój oparty na feedbacku społeczności.
Remedy Entertainment nie zwalnia tempa. Po sukcesach takich tytułów jak Control i Alan Wake 2, studio zapowiedziało swoją pierwszą grę wieloosobową: FBC: Firebreak. Jest to trzyosobowa kooperacyjna strzelanka pierwszoosobowa osadzona w tajemniczym świecie Federalnego Biura Kontroli (FBC), znanym z gry Control. Gracze wcielą się w rolę agentów jednostki Firebreak, której zadaniem jest opanowanie nadprzyrodzonych zagrożeń w siedzibie FBC, znanej jako Najstarszy Dom.
Niedawno, podczas Future Games Show, zaprezentowano nowy zwiastun zatytułowany „Paper Chase”. Ukazuje on trzyosobowy zespół walczący z antropomorficznym rojem karteczek samoprzylepnych oraz innymi nadprzyrodzonymi zagrożeniami w zmieniających się korytarzach Najstarszego Domu. Styl gry pozostaje wierny absurdalnemu i surrealistycznemu charakterowi znanemu z wcześniejszych produkcji Remedy.
FBC: Firebreak ma być dostępne latem 2025 roku na platformach PC (Steam i Epic Games Store), Xbox Series X|S oraz PlayStation 5. Gra będzie również dostępna od dnia premiery w ramach subskrypcji PC Game Pass, Game Pass Ultimate oraz w katalogu gier PlayStation Plus dla członków Extra i Premium.
Warto również wspomnieć, że Remedy planuje udostępniać wszystkie przyszłe dodatki do gry za darmo, oferując jedynie opcjonalne elementy kosmetyczne do zakupu. Gra będzie wspierać cross-play, umożliwiając wspólną rozgrywkę między różnymi platformami.
FBC: Firebreak zapowiada się jako ekscytująca propozycja dla fanów kooperacyjnych strzelanek oraz miłośników unikalnego stylu narracji, z którego słynie Remedy Entertainment.
Lenovo i Motorola – dwie ikoniczne marki technologiczne – właśnie otworzyły swój pierwszy w Polsce showroom. Nowa przestrzeń mieści się w samym centrum stolicy, w prestiżowym budynku Prudential, w hotelu Warszawa. To nie tylko miejsce prezentujące najnowsze rozwiązania technologiczne, ale również przestrzeń spotkań, inspiracji i edukacji.
Showroom o powierzchni 200 m² łączy minimalistyczny design z nowoczesnością, oferując odwiedzającym wyjątkowe doświadczenia – od poznawania innowacyjnych produktów po udział w warsztatach rozwijających kompetencje cyfrowe. Klienci mogą zapoznać się z pełnym portfolio produktów Lenovo – od laptopów biznesowych, przez sprzęt gamingowy i konsumencki, po monitory, akcesoria oraz zaawansowane rozwiązania serwerowe. Na miejscu dostępne są również najnowsze smartfony Motoroli, a wszystko to w otoczeniu profesjonalnego doradztwa i eksperckiego wsparcia.
To właśnie w warszawskim showroomie po raz pierwszy w Polsce zaprezentowano rewolucyjny komputer Lenovo Auto Twist AI PC – urządzenie, które dzięki wbudowanej sztucznej inteligencji może zmieniać tryb pracy z laptopa na tablet za pomocą głosu i automatycznie dopasowuje położenie ekranu do ruchów użytkownika. Urządzenie wyróżnia się również pod względem bezpieczeństwa – gdy pozostaje bez nadzoru, automatycznie się zamyka. Nie mniejsze wrażenie robi ThinkBook Transparent Display Laptop Concept – laptop z przezroczystym wyświetlaczem o jasności 1000 nitów i przezroczystą klawiaturą, która może pełnić funkcję cyfrowej tablicy.
Nowy showroom był również miejscem światowej premiery smartfona Motorola edge 60 fusion – nowoczesnego urządzenia stworzonego z myślą o współpracy ze sztuczną inteligencją moto ai. Smartfon wyposażony jest w ekran pOLED 6,67”, zaawansowany system aparatów z matrycą Sony LYTIA 700C, a także cechuje się wyjątkową odpornością na wodę, pył i uszkodzenia mechaniczne. Edge 60 fusion dostępny jest już w Polsce w rekomendowanej cenie 1599 zł za wariant 8/256 GB – m.in. w nowo otwartym showroomie.
Z okazji otwarcia przygotowano również specjalne promocje. Klienci, którzy zakupią produkty Lenovo o wartości powyżej 399 zł, otrzymają limitowane boxy z akcesoriami, natomiast nabywcy smartfonów Motorola mogą liczyć na bezpłatne słuchawki moto buds+ lub moto buds – w zależności od wybranego modelu.
Showroom w Warszawie to miejsce, w którym technologia spotyka się z designem i edukacją. Zastosowana tu nowa identyfikacja wizualna Lenovo opiera się na wysokiej jakości, naturalnych materiałach, pozyskanych w duchu zrównoważonego rozwoju. Przestrzeń jest przytulna, nowoczesna i funkcjonalna, doskonale oddająca ducha marek Lenovo i Motorola.
Miejsce to jest dostępne od poniedziałku do piątku w godzinach 11:00–19:00 oraz w soboty i niedziele handlowe od 11:00 do 17:00. To obowiązkowy punkt na mapie Warszawy dla wszystkich fanów nowoczesnych technologii.
Gry wyścigowe ukazują się regularnie, a fani czterech kółek nie mogą narzekać na brak różnorodności różnych symulatorów czy zręcznościowych tytułów z samochodami w roli głównej. Co jednak z motocyklami?
Choć gier o wyścigach motocyklowych jest o wiele mniej, to wciąż można znaleźć wśród nich świetne i angażujące produkcje. Każdy z wymienionych niżej tytułów polecamy naprawdę mocno – to dobre zestawienie dla wszystkich, którzy chcą poszerzyć horyzonty i spróbować swoich sił na dwóch wirtualnych kołach.
Ride 4
Dlaczego polecamy część czwartą, skoro dostępna jest piąta? Sprawa jest prosta – wszyscy fani cyklu raczej się z nami zgodzą. Ride 4 oferuje identyczny model jazdy, a także szybszy mechanizm progresji, więc całe doświadczenie jest po prostu przyjemniejsze.
Można powiedzieć, że to Gran Turismo gier motocyklowych. Czuć mocno symulacyjny charakter, który można jednak nieco złagodzić odpowiednimi opcjami. Setki motocykli, dziesiątki torów, do tego dynamiczna symulacja warunków pogodowych i cyklu dnia oraz nocy – wrażenia z jazdy są naprawdę świetne.
Warto też dodać, że twórcy przygotowali naprawdę nieźle sprawującą się sztuczną inteligencję. Ścigając się mamy wrażenie, że rywalizujemy z prawdziwymi kierowcami.
TT Isle Of Man: Ride on the Edge 3
Isle of Man Tourist Trophy to kultowy w świecie motocyklowym wyścig. Odbywa się co roku na 60-kilometrowej trasie na Wyspie Man – kierowcy mierzą się aż z 264 zakrętami, a cała przejechanie jednego okrążenia to kwestia kilkunastu minut (w przypadku najlepszych zawodników).
Ridge on the Edge 3 to najlepsze wirtualne odwzorowanie tych zawodów. Otrzymujemy tutaj rywalizację w dwóch klasach – Supersport i Superbike. Ścigamy się na różnych torach Wyspy Man, w sumie twórcy oddają w nasze ręce ponad 200 kilometrów dróg.
Mechanika jazdy jest niezwykle przyjemna, realistyczna, ale jednocześnie łatwa do opanowania na początku przygody z grą. Wyższy poziom trudności pojawia się, gdy chcemy naprawdę zadbać o wykręcanie najlepszych czasów.
MX Bikes
W tej grze nie liczy się jakość oprawy graficznej, a przede wszystkim niezwykle rozbudowany silnik fizyczny. Model jazdy jest dzięki niemu niezwykle realistyczny, a w efekcie MX Bikes to coś dla fanów motocrossowej symulacji. Nie ma tu nawet odrobiny arcade’owego charakteru.
Zaawansowany system symulacji sprawia, że nauka jazdy – nawet bez wykonywania trików – jest niezwykle wciągająca. Najmniejszy ruch kierownicą, odpowiednie dodawanie gazu i hamowanie, to wszystko ma tutaj ogromne znaczenie.
To najbardziej wyjątkowa gra motocyklowa dostępna na PC, z czym zgadzają się użytkownicy. Wystarczy spojrzeć na recenzje na Steamie. Warto zaznaczyć, że gra znajduje się obecnie w dziale Early Access.
The Crew: Motorfest
Tak jest, Motorfest to nie gra stricte motocyklowa, ale nie możemy jej pominąć. To bowiem dzisiaj jedyna współczesna gra wyścigowa z otwartym światem, w której możemy cieszyć się nie tylko samochodami, ale i dwukołowymi maszynami.
W grze znajduje się obecnie około dwudziestu motocyklu z różnych kategorii. Możemy zdobyć tutaj kultowy model Harley Davidson Iron. Każdy znajdzie tu coś dla siebie, co do tego nie ma żadnych wątpliwości.
Sama gra natomiast jest obecnie jedyną alternatywą dla Forzy Horizon. Ścigamy się na dużej hawajskiej wyspie, otrzymujemy sporo różnorodnych aktywności i wyścigów, a wszystko to w otoczce imponującej oprawy graficznej.
MotoGP 24
Na końcu coś dla fanów motorsportu. MotoGP 24 to najnowsza, najbardziej kompletna motocyklowa gra wyścigowa, oparta oczywiście na licencji tytułowych zawodów. Można powiedzieć, że to motocyklowy odpowiednik serii F1.
Gra oferuje sporo zawartości – możemy po prostu ścigać się w pojedynczych wyścigach, przejść obszerną karierę, spróbować różnych kategorii, w tym nawet MotoE, w której wypróbujemy elektryczne maszyny. Stanowi to ciekawą odskocznię od tradycyjnych motocykli.
Tryby dla pojedynczego gracza zapewniają rywalizację z naprawdę nieźle zaprojektowanym SI, a dla fanów największych wyzwań zawsze pozostaje jeszcze opcja brania udziału w zawodach multiplayer.
Pecetowy Game Pass oferuje setki tytułów do wyboru. Przy takiej liczbie gier, samo ich przeglądanie zajmuje dużo czasu, a co dopiero podjęcie decyzji: co zainstalować? Dziś chcemy więc polecić wam dziesięć produkcji spośród tych absolutnie najlepszych, które są dostępne w ramach usługi Microsoftu.
Każda z tych gier jest co najmniej świetna, a zestaw skompletowaliśmy w taki sposób, aby każdy znalazł tu coś interesującego dla siebie. To niezwykle różnorodna lista doskonałych tytułów.
Ta kolekcja to nie tylko zbiór gier, to podróż w czasie do złotego wieku strzelanek. Dla weteranów to sentymentalny powrót do kampanii, które ukształtowały ich growe gusta, a dla nowych graczy – unikalna okazja, by doświadczyć klasyki w najlepszym możliwym wydaniu.
Kolekcja zawiera zremasterowane wersje Halo: Combat Evolved, Halo 2, Halo 3, Halo 3: ODST (w tym przypadku samą kampanię), Halo: Reach i Halo 4, oferując dziesiątki godzin świetnej zabawy solo lub w kooperacji. To przekrój przez ewolucję serii, pokazujący, jak zmieniała się rozgrywka, grafika i narracja na przestrzeni lat.
Poza kampaniami, The Master Chief Collection oferuje niezrównaną wartość pod względem zawartości multiplayer. Setki map, różnorodne tryby gry oraz potężny edytor map to gwarancja zabawy przez wiele miesięcy, a nawet lat.
Balatro
Szalenie popularny, rogalikowy poker – trudno go nie polecać. Kluczem są tutaj jokery, czyli dzikie karty z unikalnymi efektami, modyfikujące zasady rozgrywki. To one, w połączeniu z kartami planet (zmieniającymi mnożniki) i kartami tarota (dającymi tymczasowe bonusy), tworzą niezwykle złożony system rozgrywki.
Łatwo tu opanować podstawy, ale zgłębienie wszystkich tajników zajmie nam wiele, wiele godzin. Wszechobecny element losowości sprawia, że każda partia jest inna, ale to gracz, poprzez odpowiednie decyzje, maksymalizuje swoje szanse. To właśnie ta mieszanka strategii i szczęścia tak uzależnia.
Forza Horizon 5
Każda część tej serii to motoryzacyjne święto, nie inaczej jest w tym przypadku. Forza Horizon 5 łączy wspaniałą grafikę z niesamowitą swobodą. Meksykańskie krajobrazy, od kolorowych miasteczek po bezkresne pustynie i bujne dżungle, zachwycają różnorodnością i szczegółowością. Wśród setek licencjonowanych aut każdy znajdzie coś dla siebie, a model jazdy jest po prostu świetny.
To jednak coś więcej niż tylko wyścigi. To gra o radości z jazdy, eksploracji i kolekcjonowania. Festiwalowa atmosfera, ciągłe aktualizacje i wydarzenia sezonowe sprawiają, że zawsze jest coś do roboty. Można po prostu wsiąść do ulubionego samochodu i ruszyć przed siebie, by podziwiać widoki.
Against the Storm
Ta polska produkcja – oceniana niezwykle wysoko przez graczy i recenzentów – to unikalne połączenie city-buildera i roguelike’a, w którym dbamy o rozwój osady wysłanników królowej. Celem jest rozwój i zbieranie surowców, a także opóźnianie nieuniknionej zagłady naszej wioski, która w końcu staje się ofiarą szalejącej, magicznej burzy.
Musimy tu zarządzać zasobami, dbać o zadowolenie mieszkańców i jednocześnie przygotowywać się na przeróżne niebezpieczeństwa i trudności, które prędzej czy później staną na naszej drodze. Warto zaznaczyć, że po porażce wracamy do stolicy królestwa, gdzie odblokowujemy pewne bonusy i nowe elementy do późniejszego wykorzystania w kolejnych osadach.
Persona 3 Reload
Ten tytuł to odświeżona wersja kultowego jRPG, który zgrabnie łączy elementy rozgrywki związane z licealną codziennością w Tokio i walkę z demonicznymi siłami. Za dnia uczymy się, budujemy relacje, rozwijamy umiejętności, a w nocy eksplorujemy Tartarusa – tajemniczą wieżę pełną potworów.
Reload to nie tylko lifting graficzny – to pełnoprawny remake. Dodano nowe interakcje społeczne, sceny fabularne, ulepszono system walki i odświeżono Tartarus. Gra zachwyca stylową oprawą graficzną, świetną ścieżką dźwiękową i charyzmatycznymi postaciami. To idealna propozycja zarówno dla fanów serii, jak i dla nowych graczy, którzy chcieliby poznać ten klasyk w najlepszym możliwym wydaniu.
Battlefield 1
Ta odsłona cyklu Battlefield przenosi nas na fronty I wojny światowej, oferując epickie bitwy na ogromną skalę. Gra w realistyczny sposób oddaje brutalność i chaos tego konfliktu, jednocześnie zapewniając dynamiczną i satysfakcjonującą rozgrywkę. Oprawa graficzna do dziś robi wrażenie, podobnie zresztą jak świetne udźwiękowienie.
Strzelankę wyróżnia tryb Operacji – to sekwencja połączonych map, gdzie atakujący muszą przełamywać kolejne linie obrony, dając poczucie uczestnictwa w wielkiej bitwie. System destrukcji otoczenia pozwala na niszczenie budynków, czego zdecydowanie brakowało w późniejszych częściach cyklu. Warto też dodać, że na PC do dziś bez problemu znaleźć można serwery zapełnione graczami.
Psychonauts 2
Gra studia Double Fine to kontynuacja kultowej platformówki, która zabiera graczy w podróż po… ludzkich umysłach. Tak jest – wcielamy się tu w młodego telepatę, który eksploruje surrealistyczne poziomy, rozwiązuje zagadki i walczy z wewnętrznymi demonami różnych postaci. Podobnie jak oryginał, sequel zachwyca kreatywnością twórców, oryginalnym podejściem do gatunku i humorem.
Każdy poziom w Psychonauts 2 zachwyca, odzwierciedlające osobowość i problemy danej postaci. Mamy tu bibliotekę pełną cenzorów czy też kasyno symbolizujące uzależnienie. Wszystkie elementy platformowe zrealizowano perfekcyjnie, a scenariusz jest niemal idealny. Nie martwcie się, jeśli nie znacie pierwszej części – sięgnijcie po drugą i cieszcie się zabawą.
Doom Eternal
Eternal to kwintesencja gatunku FPS, czyli brutalna, szybka i niesamowicie satysfakcjonująca rozgrywka. Wcielasz się w Doom Slayera i wyruszasz na krwawą krucjatę przeciwko hordom demonów, uzbrojony po zęby w potężny arsenał. Eternal wręcz zmusza do agresywnej gry, nagradzając zabijanie wrogów w określony sposób – piła mechaniczna daje amunicję, podpalenie pancerz, a egzekucje zapewniają zdrowie.
Trzeba nieustannie być w ruchu, żonglować broniami, korzystać z otoczenia i uczyć się słabości poszczególnych przeciwników. Platformowe sekcje dodają grze wertykalności, a nowi wrogowie stanowią poważne wyzwanie. To gra, która rzuca wyzwanie, ale w zamian oferuje niesamowitą satysfakcję z pokonywania kolejnych fal demonów.
Hi-Fi Rush
Hi-Fi Rush to rytmiczna gra akcji, która zaskakuje świeżością i oryginalnością. To unikalne połączenie dynamicznej walki, świetnej muzyki i stylowej grafiki tworzy niesamowicie wciągające doświadczenie. Gra nagradza precyzję i wyczucie rytmu, a perfekcyjne wykonanie sekwencji ataków daje ogromną satysfakcję.
To, co wyróżnia Hi-Fi Rush, to synchronizacja wszystkiego z muzyką. Ataki, uniki, parowania, a nawet ruchy otoczenia – wszystko jest dopasowane do rytmu. Różnorodne utwory, od rocka po elektronikę, wpływają na tempo i dynamikę rozgrywki. Zdecydowanie warto dać tej grze szansę – i obyśmy doczekali się sequela.
Ori and the Will of the Wisps
Ten sequel jest równie piękny, co pierwsza część, zachwyca muzyką i klimatem. Ponownie wcielamy się w tytułowego ducha lasu i wyruszamy w niebezpieczną podróż, by pokonać mroczne siły.
Twórcy ponownie oferują nam fantastyczną metroidvanię, w której pomysły na gameplay dorównują wspaniałej jakości oprawy graficznej. Ori and the Will of the Wisps jest nieco bardziej przystępne niż inne gry reprezentujące ten sam gatunek, dlatego śmiało można polecać ten tytuł wszystkim. Warto też podkreślić, że znajomość poprzedniej części nie jest wymagana, by cieszyć się fabułą w Will of the Wisps.