Recenzje sprzętu Lenovo Legion (cz. 4) – mamy się czym chwalić!

Recenzje sprzętu Lenovo Legion (cz. 4) – mamy się czym chwalić!

Zebraliśmy dla Was kolejną porcję recenzji sprzętu Lenovo Legion. Znaleźliśmy siedem recenzji naszych urządzeń – laptopów i desktopów Lenovo Legion, które polecamy Waszej uwadze.

Urządzenia Lenovo Legion tworzymy z myślą o Was, graczach. Jesteśmy otwarci na Wasze sugestie i wsłuchujemy się w potrzeby zarówno e-sportowców, jak i początkujących graczy. W naszej ofercie znajdziecie komputery, laptopy dla graczy, ale także akcesoria – myszki, zestawy słuchawkowe, mechaniczne klawiatury dla graczy, a nawet podkładki.

Recenzje sprzętu Lenovo Legion regularnie pojawiają się w różnych miejscach sieci oraz w prasie drukowanej. Zastanawiacie się czy warto kupić laptopy i komputery Lenovo Legion? Być może poniższe testy pomogą Wam dokonać właściwego wyboru.

1. WhatNext.pl – Rzut oka na plecak Lenovo Y Gaming Armored Backpack B8270

„Lenovo Y Gaming Armored Backpack B8270 kosztuje około 135 zł. Uważam, że w tej cenie jest to świetny wybór. Plecak jest pojemny, posiada mnóstwo kieszonek oraz świetnie zabezpieczenie na laptopa. Także jest on bardzo wygodny w noszeniu oraz posiada utwardzony przód. Warto też wspomnieć o odporności na różne warunki pogodowe. Produkt Lenovo posiada wszystkie cechy, jakich oczekiwał po moim nowym plecaku, dlatego też zostaje on ze mną na dłużej.”

Zalety Lenovo Y Gaming Armored Backpack B8270 według testującego:

  • pojemność
  • mnogość kieszeni
  • wysoki poziom ochrony
  • wygoda noszenia
  • odporność na warunki pogodowe

2. GamingSociety.pl – Recenzja Lenovo Legion Y720 Tower – gotowy desktop dla wymagających graczy

„Względem oczekiwanej wydajności oraz jakości wykonania, nie mam najmniejszych wątpliwości, że to komputer dla gracza. Ma zainstalowane bardzo dobre podzespoły, nadto oryginalny design i całkiem przyzwoitą kulturę pracy. Zestaw z platformą AMD udowadnia, że na płycie głównej wcale nie musi byczyć się procesor Intela, by gierki z dużą płynnością przelewały się przez ekran. Wielu użytkownikom może spodobać się dodatkowo to, że producent dołącza do stacjonarki podstawowe akcesoria i nieco zapomniany już czytnik do płyt. Wszystko to buduje obraz gotowego komputera, który można porównywać z mocnymi składakami.”

Zalety Lenovo Legion Y720 Tower według testującego:

  • oryginalny design
  • moc zestawu
  • łatwość demontażu
  • stacjonarna nagrywarka DVD
  • przyzwoite temperatury
  • głośność pod obciążeniem
  • możliwość dalszej modernizacji

3. SpidersWeb.pl – Lenovo Legion Y920

„Lenovo Legion Y920 został zaprojektowany w jednym celu – by służyć graczom i e-sportowcom. Cały jego byt obraca się dookoła zapewnienia tym dwóm grupom jak najlepszych doznań. Producent nie próbował tego osiągnąć upychając wewnątrz obudowy absolutnie najmocniejsze komponenty, lecz stosując bardzo rozsądne kompromisy. Mamy tu więc odpowiednio wydajne podzespoły, ilość RAM-u pozwalającą na jednoczesne granie i streaming, super-szybkie Wi-Fi Killer AC 1535, super-szybki Killer LAN, znakomitą klawiaturę, znakomity układ audio i super-szybki układ napędów SSD w RAID 0.”

Zalety Lenovo Legion Y920 według testującego:

  • Wydajność i kultura pracy
  • Świetna klawiatura
  • Zdumiewająco dobre audio

4. PCElite.pl – Lenovo Y Gaming Armored Backpack – plecak do zadań specjalnych

„Plecak potrafi bardzo dobrze ułożyć się na ciele, mimo że jest sporych rozmiarów. Co istotne, ten plecak nie jest przeznaczony jedynie dla zagorzałych fanów gier wideo, ale także dla urlopowiczów, którzy lubią mieć podstawowe wyposażenie pod ręką i dla osób, które lubią złote trunki (zwłaszcza w upalne, polskie lato), ponieważ jest on pojemny i wzmocniony dodatkową pianką, a dzięki temu zapakowane artykuły nie ulegną zniszczeniu.”

Zalety Lenovo Y Gaming Armored Backpack według testującego:

  • Jakość wykonania
  • Uniwersalność
  • Design
  • Wysoki poziom ochrony
The Awesome Adventures of Captain Spirit – recenzja darmowej gry ze świata Life is Strange

The Awesome Adventures of Captain Spirit – recenzja darmowej gry ze świata Life is Strange

Gdy na targach E3 studio DONTNOD Entertainment zapowiedziało kolejną grę osadzoną w uniwersum Life is Strange, jednej z najlepszych przygodówek jakie powstały, i do tego ogłosiło, iż zadebiutuje ona już 26 czerwca, nie mogliśmy uwierzyć naszym oczom i uszom. Niemniej jednak, twórcy dotrzymali słowa, a produkcja o nazwie The Awesome Adventures of Captain Spirit zadebiutowała na pecetach oraz konsolach PlayStation 4 i Xbox One. Czy warto ją pobrać i spędzić przy niej swój czas? Postanowiliśmy to dla Was sprawdzić.

The Awesome Adventures of Captain Spirit tak jak Life is Strange jest przygodówką. Opowiada ona historię obdarzonego bujną wyobraźnią chłopca o imieniu Chris, który wychowywany jest przez samotnego ojca – Charlesa. Chris spędza swoje dni, fantazjując o wspaniałych przygodach, podczas których udaje, że jest tytułowym superbohaterem o pseudonimie Captain Spirit.

W grze przeżywamy dokładnie jeden dzień z życia Chrisa, dowiadując się, co siedzi w jego głowie, i poznając jego otoczenie. Więcej chyba nie powinniśmy Wam zdradzać, aby nie psuć Wam frajdy. Na temat samej fabuły warto powiedzieć jeszcze tylko o tym, że tak jak wspominali twórcy, zapowiada ona, z czym będziemy mieli do czynienia w Life is Strange 2. Aby jednak dowiedzieć się, o co dokładnie chodzi, musicie w The Awesome Adventures of Captain Spirit zagrać i samodzielnie poskładać do kupy wszystkie wskazówki.

OPOWIEŚĆ, KTÓRA WCIĄGA

W zasadzie, The Awesome Adventures of Captain Spirit nie jest produkcją przy której można spędzić kilka tygodni. Pojedyncze przejście gry wymaga poświęcenia maksymalnie dwóch godzin. Te dwie godziny mają jednak naszym zdaniem ogromną wartość. Dlaczego?

Po pierwsze, opowieść zawarta w grze została bardzo dobrze napisana. Poznając jej kolejne fragmenty doświadczycie doprawdy karuzeli emocji, od dziecięcej radości, przez smutek, aż do złości. Nie zdziwimy się, jeśli podczas rozgrywki zakręci Wam się łezka w oku. Tego wszystkiego doświadczycie z perspektywy Chrisa, który mocno przeżywa stratę swojej matki oraz to, w jaki sposób jego ojciec radzi sobie z utratą ukochanej żony. Czasem naprawdę bolesne jest to, w jaki sposób chłopiec jest traktowany, ale scenariusz dopracowano tak genialnie, że niemalże nie da się nie darzyć sympatią i zrozumieniem także Charlesa.

Po drugie, fabuła w The Awesome Adventures of Captain Spirit jest naprawdę przyziemna i prosta w odbiorze, a jej przekaz bardzo mądry. W końcu, mamy tu do czynienia z historią o samotnym rodzicielstwie czy psychicznym dojrzewaniu (mimo że gra przedstawia zaledwie dzień z życia Chrisa). Nam najbardziej w tej produkcji spodobało się jednak to, że przypomina nam, jak otaczający nas świat widzieliśmy gdy byliśmy dziećmi i jak bardzo modyfikowaliśmy go z pomocą naszej wyobraźni.

Mimo że tło fabularne w The Awesome Adventures of Captain Spirit jest dosyć mroczne, znacznie rozjaśnia je fakt, że w grze wcielamy się w małego chłopca. Co dokładnie mamy na myśli? Żeby nie zawrzeć w naszym tekście żadnych spojlerów, powiemy tylko tyle, że nawet najtragiczniejsze sytuacje przestają być tragiczne, gdy podchodzi się do nich jako superbohater, tak jak Chris podchodzi do nich jako „Captain Spirit”.

CAPTAIN SPIRT KONTRA LIFE IS STRANGE

Decyzje, decyzje

Jak wygląda rozgrywka w najnowszej grze studia DONTNOD Entertainment? W zasadzie bardzo podobnie do tego, czego doświadczyliśmy w Life is Strange. Z pomocą klawiszy WASD poruszamy się po otoczeniu, z którego wieloma elementami możemy wchodzić w interakcje, dowiadując się co nieco zarówno o tych elementach i ich historii. Mowa chociażby o zabawkach, zdjęciach czy rysunkach, ale to tylko przykłady. Oczywiście w grze mamy okazję przeprowadzić kilka konwersacji, a w nich dokonać pewnych wyborów, jednak wątpimy w to, aby ich waga dorównywała wadze wyborów z Life is Strange. W The Awesome Adventures of Captain Spirt twórcy udostępnili nam również trochę zagadek do rozwiązania. Nie są one zbyt trudne, ale aby sobie z nimi poradzić należy się odpowiednio zagłębić w świat gry – no, chyba że wolicie znaleźć odpowiedzi na wszystkie problemy w Internecie, psując sobie zabawę.

Muzyka dla uszu, raj dla oczu

Oprawa wizualna The Awesome Adventures of Captain Spirt została stworzona w stylu, z którym mieliśmy do czynienia już w Life is Strange. Nie jest ona zbyt wymagająca dla komputerów, a przy tym wygląda bardzo dobrze. Przede wszystkim, nadaje ona grze jej klimat, zaraz obok innego czynnika, o którym powiemy potem. Ponadto, należy pochwalić DONTNOD Entertainment za pracę kamery w grze. Z jej pomocą twórcy puszczają oczko wszystkim tym, którzy zastanawiają się, czy Chris ma supermoce tak jak Max w Life is Strange.

Wspomnianym innym czynnikiem, który nadaje The Awesome Adventures of Captain Spirit klimat jest, uwaga, muzyka. Czy kogoś to dziwi? Przecież oprawa dźwiękowa w Life is Strange była po prostu genialna. DONTNOD Entertainment ponownie wykonało świetną robotę i nie dość, że stworzyło do gry kilka własnych melodii, wynalazło kilka ciekawych utworów, które idealnie dopasowano do fabuły. Wszystkie są na tyle przyjemne, że można by ich słuchać bez końca. No cóż, jednej z nich można słuchać bez końca w samej grze, jeśli tylko chcecie, a to za sprawą jednej z wspomnianych interakcji, w które można wchodzić z elementami otoczenia.

WSZYSTKO CO DOBRE SZYBKO SIĘ KOŃCZY…

Czy The Awesome Adventures of Captain Spirit ma jakieś wady? Zdecydowanie niewiele, a te które są nie mają naszym zdaniem wielkiego znaczenia. Obszar rozgrywki jest bowiem dość mocno ograniczony, a większość czasu spędzamy w zasadzie tylko w małej jego części, ale jest on w zupełności wystarczający – dopasowano go po prostu do rozmiaru prezentowanej opowieści. Można by się również przyczepić do tego, jak krótka jest gra, ale w zasadzie dlaczego? W końcu DONTNOD Entertainment udostępniło ją zupełnie ZA DARMO! Co najważniejsze, nie była to żadna sztuczka ze strony studia. W produkcji na próżno szukać jakichkolwiek mikropłatności. Z resztą, od samego początku twórcy zapowiadali, że The Awesome Adventures of Captain Spirit to swego rodzaju prolog do Life is Strange 2, a prolog ten został wykonany w naszym mniemaniu świetnie.

No cóż, Life is Strange było grą, która zebrała ogromną rzeszę fanów, i to nie bez powodu. Wraz z The Awesome Adventures of Captain Spirit studio DONTNOD Entertainment po raz kolejny pokazało się z dobrej strony i dostarczyło nam niesamowite doświadczenie. Świetna muzyka, fabuła – z tym mieliśmy do czynienia w Life is Strange i z tym mamy do czynienia tutaj. The Awesome Adventures of Captain Spirit to bardzo dobra, piękna gra, która spodoba się zarówno tym, którzy w Life is Strange grali, jak i tym, którzy dopiero zaczęli zaznajamiać się z serią.

Nie wiemy jak Wy, ale my już nie możemy doczekać się Life is Strange 2! Skoro w The Awesome Adventures of Captain Spirit udało się upchnąć więcej emocji, uroku i prawdziwych ludzkich dramatów, niż w niektórych grach, do przejścia których potrzeba ponad 20 godzin, ciekawe, co otrzymamy w najbliższej produkcji od DONTNOD Entertainment.

Recenzje sprzętu Lenovo Legion (cz. 3) – mamy się czym chwalić!

Recenzje sprzętu Lenovo Legion (cz. 3) – mamy się czym chwalić!

Zebraliśmy dla Was kolejną porcję recenzji sprzętu Lenovo Legion. Znaleźliśmy siedem recenzji naszych urządzeń – laptopów i desktopów Lenovo Legion, które polecamy Waszej uwadze.

Urządzenia Lenovo Legion tworzymy z myślą o Was, graczach. Jesteśmy otwarci na Wasze sugestie i wsłuchujemy się w potrzeby zarówno e-sportowców, jak i początkujących graczy. W naszej ofercie znajdziecie komputery, laptopy dla graczy, ale także akcesoria – myszki, zestawy słuchawkowe, mechaniczne klawiatury dla graczy, a nawet podkładki.

Recenzje sprzętu Lenovo Legion regularnie pojawiają się w różnych miejscach sieci oraz w prasie drukowanej. Zastanawiacie się czy warto kupić laptopy i komputery Lenovo Legion? Być może poniższe recenzje pomogą Wam dokonać właściwego wyboru.

1. CD-Action – Lenovo Legion Y25F

„(…)dostajemy urządzenie z odświeżaniem 144 Hz (i FreeSynciem) i matrycą TN, która może stawać w szranki z wieloma IPS-ami. (…) Matryca TN jest ponadprzeciętna, dzięki czemu to monitor, który posłuży także do oglądania filmów czy do pracy.”

Zalety Lenovo Legion Y25F według testującego:

  • niezłe odwzorowanie kolorów
  • świetna kalibracja fabryczna
  • bardzo dobre kąty widzenia (jak na TN)
  • jest FreeSync
  • cena!

2. Mobimaniak.pl – Lenovo Legion Y920. Najwydajniejszy laptop dla gracza od Lenovo

„Zakup Lenovo Legion Y920 to poważna inwestycja, ale takie już mamy czasy – chcąc obecnie wybrać dobry komputer dla gracza, który posłuży przynajmniej dwa lata, trzeba liczyć się z wydatkiem rzędu 10 tys. zł. Jeśli tylko dysponujesz taką kwotą, zdecydowanie warto wziąć produkt Lenovo pod uwagę.”

Zalety Lenovo Legion Y920 według testującego:

  • Wysoka wydajność
  • Niezły ekran z G-SYNC
  • Wysoka jakość wykonania
  • Mechaniczna klawiatura z podświetleniem RGB
  • Niezłe głośniki 2.1
  • Szeroki zestaw portów

3. Planetagracza.pl – Test laptopa Lenovo Legion Y720 – dla graczy i… miłośników dobrego dźwięku

„Świetne audio? Jest. Super podzespoły? Są. Dobra praca na baterii? Jest. Gamingowy design i podświetlenie? Są. Bezprzewodowe łączenie się z padem od Xboxa? Jest. Czego chcieć więcej od gamingowego laptopa?”

Zalety Lenovo Legion Y720 według testującego:

  • wydajność na świetnym poziomie
  • temperatura podzespołów niska nawet pod obciążeniem
  • czas pracy na baterii
  • masywna obudowa
  • świetny design
  • świetne audio
  • wbudowany odbiornik do pada od Xboxa
  • bardzo wygodna klawiatura

4. Opinie RTV AGD – Laptop LENOVO Legion 15.6″ Y520-15IKB – recenzja laptopa dla graczy

„Lenovo Legion Y520 pozwoli spokojnie na odpalenie nowszych tytułów. Przy tych, które mają się dopiero ukazać, może być mały problem z grą na wysokich ustawieniach. Mimo wszystko, jeśli szukasz laptopa do grania podczas podróży, czy chcesz ze znajomymi pograć w sieci, laptop na pewno spełni twoje wymagania. Aktualnie, model w konfiguracji jaką testowaliśmy kosztuje 4199 złotych i naszym zdaniem jest to bardzo rozsądna cena.”

5. Blackwhite TV – Lenovo LEGION Y720T – Test komputera dla graczy!

6. Video Blog Tech – Klawiatura i słuchawki gamingowe w wydaniu LENOVO

7. GiT – Lenovo Legion Y520 – test laptopa dla graczy

8. ithardware.pl Test Lenovo Legion Y27G – zakrzywiony monitor z matrcą VA i NVIDIA G-SYNC w zachęcającej cenie

„Prawdę mówiąc, Lenovo Y27g powinien zadowolić wszystkich graczy korzystających z karty graficznej NVIDII, jeśli tylko interesują się oni zakupem monitora Full HD.”

Zalety Lenovo Legion Y27G według testującego:

  • Odświeżanie 144 Hz
  • kontrastowa matryca VA o niezłej reprodukcji barw
  • szeroki zakres regulacji podświetlenia
  • bardzo funkcjonalne menu ekranowe
  • koncentrator USB umieszczony w łatwo dostępnym miejscu
  • dynamiczna synchronizacja G-SYNC
  • przyzwoita ostrość obrazu w ruchu
  • atrakcyjna stylistyka
  • kusząca cena
State of Decay 2 – recenzja

State of Decay 2 – recenzja

Gry z zombie w rolach głównych cieszą się niezwykle dużą popularnością. Czy State of Decay 2 jest jedną z tych produkcji, w które zagrać powinien każdy miłośnik eksterminowania truposzy? Sprawdziliśmy to.

State of Decay 2 to kontynuacja popularnej gry Undead Studios, której grzechem głównym była wkradająca się po kilku godzinach zabawy monotonia. W najnowszej produkcji gracze muszą robić z grubsza to samo, co w części poprzedniej: odnaleźć się w zupełnie nowej, postapokaliptycznej rzeczywistości, założyć swoją bazę, zmagać się z jej zaopatrywaniem, odnajdować innych ocalałych i pchać do przodu wątek fabularny, który jest tutaj wyjątkowo… przeciętny.

Samouczek w grze jest krótki i rzuca gracza od razu w wir walki w świecie ogarniętym epidemią. Po jego ukończeniu i znalezieniu pierwszej gromadki ocalałych musimy wybrać jedną z trzech lokacji, w której zaczniemy zabawę i założymy bazę. Do wyboru: teren górski, choć zamieszkały, teren podmiejski o średniej zabudowie oraz teren nizinny, gdzie skupisk ludzkich nie ma zbyt wielu. Domyślacie się zapewne, że tam gdzie kiedyś żyło więcej ludzi, teraz panoszy się więcej zombiaków? Dokonanie wyboru nie usidla nas jednak na zawsze w obrębie jednego, otwartego świata gry. W późniejszej fazie rozgrywki możemy bowiem przenosić się do kolejnych lokalizacji.

State of Decay 2 to tak naprawdę symulator niewielkiej społeczności, zmagającej się z nieumarłymi, walczącej o przetrwanie i starającej się nie pozabijać nawzajem. To właśnie zadaniem gracza jest podejmowanie kolejnych decyzji, ot choćby tej najważniejszej, dotyczącej rozmiarów ekipy. Spora grupa ocalałych pozwala odblokować większe i lepiej umocnione bazy, ale przyciąga ona także szybciej uwagę truposzy, a w jej obrębie może powstawać również więcej sporów. Mała drużyna nie wymaga też bezustannego dbania o kolosalną ilość surowców potrzebnych do przetrwania. Na bieżąco musimy dbać przecież o zapasy jedzenia, medykamentów, broni, czy też surowców niezbędnych do rozbudowywania bazy. Zbudować możemy w niej choćby ogródek, strzelnicę, szpital polowy, czy też wieże strażnicze.

Główną osią rozgrywki jest eksploracja kolejnych terenów, oczyszczanie ich (przynajmniej chwilowe) z zombiaków oraz odkrywanie pozostawionych tu i ówdzie zapasów surowców oraz przedmiotów użytkowych. Każdą z map zwiedzać można na piechotę lub za kierownicą jednego z odnalezionych samochodów. W pojazdach uzupełniać należy benzynę (znajduje się ją w kanistrach) oraz dokonywać niezbędnych napraw uszkodzeń, powstałych w wyniku choćby rozjeżdżania wrogich istot. Na przestrzeni rozgrywki każda z postaci w tworzonej przez graczy społeczności rozwija się i zdobywa doświadczenie w obrębie łącznie kilku indywidualnych dla każdej z nich specjalizacji. Każdy poziom doświadczenia to możliwość wybrania umiejętności specjalnej ułatwiającej przetrwanie.

W trakcie wszystkich tych działań nonstop jesteśmy napastowani przez niezbyt rozgarniętych nieumarłych, którzy przeważnie prą wprost na gracza, nie zważając na nic. Część z nich to „zwykłe” truposze, część roznosi wirusa i ich ukąszenie może zakończyć się śmiercią lub przemianą postaci, którą można wyleczyć lub mówiąc kolokwialnie „odstrzelić”, a część to przeciwnicy bardziej wymagający, z którymi walka wymaga nieco więcej gimnastyki.

Zombiaki niestety potrafią pojawiać się dosłownie znikąd. Pisząc „dosłownie znikąd” mam na myśli „materializować się tuż obok gracza”. To tylko jeden z wielu bugów, jakie od dnia premiery wciąż towarzyszą State of Decay 2. Wśród innych są liczne glicze, takie jak znikające postaci i niewidzialni oponenci, czy też klinowanie się postaci pomiędzy teksturami. Całkiem poważne wtopy jak na grę sygnowaną przez Microsoft Studios.

State of Decay 2 jest lepsza od swojego poprzednika, ale nie oznacza to wcale, że jest grą idealną lub choćby bliską ideału. Rozgrywka po kilku godzinach staje się nużąca i sytuacji nie ratuje wcale możliwość zabawy w trybie kooperacji z innymi graczami. Wszystkie zadania są powtarzalne, a piękno świata gry zakłócają mocno liczne błędy. Warstwa fabularna jest na dodatek bardzo miałka. Nie oznacza to jednak, że przy State of Decay 2 nie można się dobrze bawić. Gra potrafi wytworzyć atmosferę grozy, zwłaszcza wtedy, gdy w świecie gry nastaje mrok, a nieocenionym kompanem gracza staje się latarka. Walka z truposzami jest satysfakcjonująca, a eksploracja otwartego świata, przynajmniej przez pierwsze parę godzin zabawy dostarcza sporej frajdy.

Jeśli chcecie przekonać się na własnej skórze jaki jest State of Decay 2, skorzystajcie z 2-tygodniowego okresu próbnego na Xbox Game Pass i zagrajcie za darmo. Sami zobaczycie, czy tytuł Was zdąży znudzić.

Moonlighter – recenzja

Moonlighter – recenzja

Jak wiadomo, na rynku z roku na rok pojawia się coraz więcej gier Indie. Jedne są lepsze, inne gorsze, ale nie można zaprzeczyć, że wśród nich znalazły się produkcje naprawdę świetne. Niedawno postanowiliśmy przekonać się, czy tak samo świetna będzie nowa gra rouge-lite stworzona przez hiszpańskie studio Digital Sun i wydana przez rodzime 11 bit studios – Moonlighter.

Tytułowy Moonlighter to sklep znajdujący w wiosce o nazwie Rynoka, położonej w pobliżu tajemniczych ruin zwanych lochami. Dawniej, jej mieszkańcy dzięki owym lochom się utrzymywali. Jedni, jako poszukiwacze przygód, eksplorowali labirynty dla chwały i trofeów, a inni, jako kupcy, dla bogactwa. Niemniej, z czasem zapuszczanie się do lochów zaczęło stawać się coraz bardziej niebezpieczne. Dlatego też zdecydowano się na zamknięcie większości z nich. Przez to gospodarka w zaczęła podupadać.

My grze wcielamy się w Willa, który odziedziczył wspomniany sklep po swoich rodzicach, a na barkach którego leży zadanie przywrócenia wiosce i sklepowi ich dawnej świetności. Aby to zadanie wykonać, będziemy jakoś zarobić co nieco pieniędzy. To z kolei osiągniemy, zapełniając sklepowe półki towarem. Niemniej jednak, będziemy sami będziemy musieli go zdobyć, osobiście udając się do słynnych lochów. Nie martwcie się jednak – Will od dziecka marzył o życiu poszukiwania przygód.

Moonligter jest więc tytułem, w którym w dzień zajmujemy się prowadzeniem biznesu, a w nocy (i kiedy nie stoimy za sklepową ladą) – eksplorowaniem lochów. Gra stanowi ciekawe połączenie dungeon crawlera i elementów shopkeeping. Jak to połączenie sprawdza się w praktyce?

Opowieść o zarządzaniu biznesem

W dzień w grze najlepiej zajmować się sklepem. Wtedy bowiem w lochach możemy znaleźć mniej artefaktów, chociaż i przeciwników jest w nich mniej. Jako Will musimy w Moonlighterze rozkładać towar na półkach, ustalać jego ceny (tak aby były zadowalające dla klientów, a zarazem nie za niskie) oraz sprzedawać towar przy kasie. Czasem musimy przeganiać ze sklepów złodziejaszków, którzy chętnie chętnie przygarnęliby nasze produkty nie płacąc za nie.

Za zarabiane w ten sposób pieniądze możemy rozwijać nasz biznes, ulepszając kasę fiskalną, zwiększając powierzchnię sklepu, i nie tylko. Zainwestować możemy również w miasto, na przykład sprowadzając do niego różnych rzemieślników, którzy zaoferują produkty przydatne podczas przygód w lochach.

Początkowo stanie za sklepową ladą sprawia dużą przyjemność. Szczególną radochę daje patrzenie na liczbę zer zwiększającą się przy sumie naszych pieniędzy. Niemniej, z czasem wszystko to zaczyna nudzić, a zarabianie złota jest konieczne do odbywania kolejnych podróży do lochów. Na szczęcie, twórcy tę sytuację przewidzieli. Na pewnym etapie rozgrywki możemy zatrudnić bowiem asystenta, który pobierając odpowiednią prowizję będzie nam pomagał w zarządzaniu sklepem.

Jedno jest pewne, ciekawszą częścią gry jest zwiedzanie lochów, chociaż i w tym aspekcie Moonlighter nie jest idealny.

Jeszcze tylko jeden raz…

W sumie w grze znajdziemy pięć lochów. Aby jednak uzyskać dostęp do każdego kolejnego, trzeba przejść poprzedni. Dokonanie tego zajmuje jednak sporo czasu. Musimy bowiem zebrać mnóstwo łupów i zarobić w sklepie sporo pieniędzy, by zdobyć ekwipunek potrzebny do pokonania bossa czekającego na końcu każdego labiryntu. Mamy więc tu do czynienia z grindem, który nie jest dla każdego. Na szczęście, sama walka z bossami jest satysfakcjonująca i stanowi ciekawe wyzwanie, w którym warto wziąć udział.

Warto dodać, że za każdym razem mapa lochów generowana jest losowo. Oczywiście, same pokoje często się powtarzają, ale nigdy nie traficie na ten sam ich układ, co trochę rekompensuje wspomnianą konieczność grindowania. Co więcej, gdy tylko pomyślicie, że chyba odkryliście już wszystkie pokoje, sprawdźcie, czy na pewno poznaliście wszystkie ich sekrety. Zostaniecie zaskoczeni!

Podróżując przez labirynty bardzo łatwo jest wpaść w syndrom „jeszcze jednego razu”. Moonlighter jest jedną z tych gier, w której godzina mija przez 5 minut. Potrafi ona po prostu niesamowicie wciągnąć.

Kto miotłą wojuje…

Na pochwałę zasługuje również różnorodność wrogów, z którymi przychodzi nam się zmierzyć. W każdym z pięciu lochów znajdziemy innych przeciwników, w walce z którymi będziemy stosować inne strategie. Jedni będą do nas strzelać magicznymi pociskami z oddali, inni próbować uderzać nas długim mieczem, a jeszcze inni będą toczyć się w naszą stronę tak jak ta gigantyczna kula, przed którą Indiana Jones ledwo uciekł w Poszukiwaczach Zaginionej Arki.

Twórcy gry przekazali do naszej dyspozycji odpowiedni oręż potrzebny do realizacji tych strategii. Początkowo możemy walczyć tylko niezbyt efektywną drewnianą miotłą, a następnie krótkim mieczem i tarczą, ale z czasem będziemy w stanie odblokować kolejne bronie i ulepszyć je dzięki pomocy kowala. Bronie do odblokowania to chociażby włócznia czy łuk.

Podczas walki z przeciwnikami możemy stosować nie tylko ataki, ale również bloki tarczą czy uniki – gra nosi więc znamiona zręcznościówki. Dodatkowo, przed atakami wrogów możemy uchronić się, korzystając z elementów otoczenia, na przykład chowając się za skałami. Co ciekawe, nie działa to w drugą stronę – nasze ciosy wykonane z takiej bariery już przeciwników dosięgną.

Klimat wylewający się z ekranu i słuchawek

No cóż, oprawa graficzna w Moonlighterze to coś naprawdę pięknego. Czasem aż chce się zatrzymać w samym środku Rynoki, tylko po to, by popatrzeć na korony drzew muskane przez wiatr czy ptaki i liście przelatujące nad głowami mieszkańców. Jeśli chodzi o lochy, każdy z nich zaprojektowano w innym, ciekawym stylu, przez co w grze zawsze jest co podziwiać.

Jeszcze piękniejsza od oprawy wizualnej w tytule studia Digital Sun jest oprawa dźwiękowa. Gdy po raz pierwszy usłyszycie muzykę z gry, a zwłaszcza motywy towarzyszące przebywaniu w wiosce, nie będziecie mogli wyrzucić jej z głowy. Słuchanie jej to czysta przyjemność. Różnorodne utwory ze ścieżki dźwiękowej nadają całości oczywiście odpowiedni klimat. Te mroczniejsze będą towarzyszyć Wam przy zwiedzaniu lochów, a te weselsze, relaksujące podczas przebywania w Rynoce i prowadzenia sklepu.

Błędy?

O dziwo, mimo że Moonlightera wypróbowaliśmy przedpremierowo, podczas rozgrywki nie natrafiliśmy w nim na żadne błędy techniczne. Możemy zatem pogratulować twórcom udanego pod względem technicznym produktu.

Jeżeli mielibyśmy wymienić jakieś wady gry, poza wspomnianą koniecznością grindowania, powiedzielibyśmy Wam tylko o tym, że interfejs mógłby być nieco bardziej intuicyjny. Można jednak szybko się do niego przyzwyczaić, a więc wada ta przeszkadza dosłownie tylko przez chwilę.

Ogólnie rzecz biorąc, Moonlighter jest naprawdę udaną grą, w której trudno doszukać się jakichkolwiek niedociągnięć. Tytuł ten wciąga na długie godziny, i to nie bez powodu – w lochach pozwala nam na rozładowanie emocji i pozbycie się nadmiarów energii, a w miasteczku i sklepie – na zrelaksowanie się. Mamy nadzieję, że studio Digital Sun w przyszłości dostarczy na rynek jeszcze więcej takich produkcji. Będziemy na nie czekać z niecierpliwością.

To co, tak jak my wybierzecie się do lochów, by odbudować Rynokę i zaznać życia poszukiwacza przygód? Uważajcie jednak! Wielu awanturników nigdy z nich nie wróciło!

Recenzje sprzętu Lenovo Legion (cz. 2) – mamy się czym chwalić!

Recenzje sprzętu Lenovo Legion (cz. 2) – mamy się czym chwalić!

Zebraliśmy dla Was kolejną porcję recenzji sprzętu Lenovo Legion. Znaleźliśmy siedem recenzji naszych urządzeń – laptopów i desktopów Lenovo Legion, które polecamy Waszej uwadze.

Urządzenia Lenovo Legion tworzymy z myślą o Was, graczach. Jesteśmy otwarci na Wasze sugestie i wsłuchujemy się w potrzeby zarówno e-sportowców, jak i początkujących graczy. W naszej ofercie znajdziecie komputery, laptopy dla graczy, ale także akcesoria – myszki, zestawy słuchawkowe, mechaniczne klawiatury dla graczy, a nawet podkładki.

Recenzje sprzętu Lenovo Legion regularnie pojawiają się w różnych miejscach sieci oraz w prasie drukowanej. Zastanawiacie się czy warto kupić laptopy i komputery Lenovo Legion? Być może poniższe recenzje pomogą Wam dokonać właściwego wyboru.

1. Planetagracza.pl – Test Lenovo Legion Y720T – grania się nie boi

„Trudno powiedzieć coś naprawdę złego o Lenovo Legion Y720T. (…) Osiągi są adekwatne do tego, co oferują podzespoły, a są one – nie ma co ukrywać – jedne z najlepszych na rynku. Najnowsze gry działają płynnie, choć wielu z graczy-estetów utrzymuje, że aby używać określenia płynnie, należy widzieć niczym niezmącone 60 fpsów. (…) Bardzo ważne jest również to, że desktop jest bardzo cichy. Zadowoli to każdego, a zwłaszcza te osoby, które dotąd męczyły się z głośnymi pecetami. Wszystkie plusy i minusy ostatecznie dowodzą, że nie ma zestawów idealnych, ale w przypadku desktopu z półki co testowany Legion Y720T, model ten jest jak najbardziej godny uwagi. Powinien spokojnie wystarczyć na kolejne 2-3 lata grania.”

Zalety Lenovo Legion Y720T według testującego:

  • świetna wydajność
  • design
  • łatwy do rozbudowy/upgrade’u
  • fenomenalny SSD
  • przydatne oprogramowanie
  • nie generuje uciążliwego hałasu nawet pod maksymalnym obciążeniem
  • chłodzenie wentylatorów dobrze odgrywa swoją rolę

2. MobiManiak.pl – Test Lenovo Legion Y920. Najwydajniejszy laptop dla gracza od Lenovo

„Lenovo po raz kolejny udowadnia, że w segmencie gamingowym czuje się bardzo dobrze. Po nieźle wycenionym laptopie dla masowego odbiorcy przyszedł czas na prezentację komputera dla bardziej wymagających i zamożniejszych graczy. Lenovo Legion Y920 dobrze wpisuje się w obecne rynkowe trendy. Nie jest tani (cena na poziomie 9 tys. zł to nadal wysoka bariera wejścia), ale trudno też nazwać go przesadnie drogim. Mówimy tu w końcu o laptopie z topowym, odblokowanym procesorem i7, 17,3-calowym ekranem ze wsparciem dla G-SYNC oraz grafiką GTX 1070. To jeden z najlepszych laptopów dla gracza – co do tego nie można mieć żadnych wątpliwości.”

Zalety Lenovo Legion Y920 według testującego:

  • Wysoka wydajność
  • Wysoka jakość wykonania
  • Niezły ekran z G-SYNC
  • Mechaniczna klawiatura z podświetleniem RGB
  • Niezłe głośniki 2.1
  • Szeroki zestaw portów

3. Komputer Świat – Lenovo Legion Y720 – co potrafi najmocniejszy model gamingowej serii Lenovo?

„Lenovo Legion Y720 w teście zaprezentował wysoką szybkość pracy, jego wyposażenie, z wyjątkiem brakującego czytnika kart pamięci i nagrywarki DVD, jest kompletne, a duet twardego dysku i SSD zapewnia wystarczającą ilość pamięci. W ostatecznym podsumowaniu Legion jest dobrym gamingowym notebookiem za rozsądnie skalkulowaną cenę.”

Zalety Lenovo Legion Y720 według testującego:

  • wysoka wydajność
  • rozsądna cena
  • porządny czas pracy na akumulatorze
  • dysk SSD i HDD

4. Morele.net – Laptop Lenovo Y520 – Recenzja, Dane techniczne, Czy warto?

„Lenovo Y520 należycie spełnia swoje zadania – pozwala bowiem na komfortową grę w przypadku wszystkich najnowszych produkcji.”

Zalety Lenovo Legion Y520 według testującego:

  • wysoka wydajność
  • przyzwoita jakość obrazu
  • wydajne chłodzenie
  • niski poziom hałasu

5. PurePC.pl – Test Lenovo Legion Y520 – tani laptop z GeForce GTX 1050 Ti?

„Lenovo Legion Y520 pod niektórymi względami przypadł mi do gustu bardziej niż droższy i wyższy w hierarchii model Legion Y720. (…) Pod względem wydajności jest całkiem nieźle, dodatkowo pojawiły się warianty tego notebooka z mocniejszą kartą NVIDIA GeForce GTX 1060 Max-Q Design.”

Zalety Lenovo Legion Y520 według testującego:

  • Prosty, minimalistyczny design
  • Matowa ramka wokół ekranu i matowy ekran
  • Obecność czytnika kart SD
  • Wygodna klawiatura
  • Łatwy dostęp do układu chłodzenia
  • Możliwość dodania dodatkowego dysku SSD
  • Satysfakcjonująca wydajność w 1080p
  • Dobra kultura pracy

6. GamingSociety.pl – Recenzja laptopa Lenovo Legion Y520

„Przeprowadzony test miał podważyć twierdzenie, że Legion Y520 to laptop gamingowy. Tak się jednak nie stało. Biorąc pod uwagę uzyskane wyniki wydajności i ocenę jego kultury pracy oraz wyglądu, mogę powiedzieć, że zasłużył na swoją etykietkę, jak mało która maszyna. (…) Zwróćcie uwagę, że nawet w tych najbardziej wymagających grach 1050Ti daje z siebie wszystko, pozwalając cieszyć się z rozgrywki w 60 kl/s, o ile nieco obniżymy nasze roszczenia względem jakości grafiki. Istotny jest również poziom kultury pracy, którą nie każdy mobilny sprzęt mógłby się pochwalić. Laptop nie grzeje się, pracuje nad wyraz cicho, a także oferuje długą pracę poza stałym źródełkiem energii.”

Zalety Lenovo Legion Y520 według testującego:

  • przyzwoita wydajność w grach
  • cicha praca
  • niskie temperatury podzespołów pod obciążeniem
  • wygodna klawiatura
  • lekka konstrukcja
  • optymalny czas prac pracy na baterii
  • ciekawy design (nienachalny gamingowy styl)

7. MobiManiak.pl – Test Lenovo Legion Y720. Dobry i tani laptop do gier?

„Lenovo coraz mocniej rozpycha się na rynku komputerów gamingowych, a nowa seria Legion jest tego dobrym przykładem. Już przy okazji testu Lenovo Y50-70 pisałem, że chiński producent coraz lepiej potrafi ocenić rynkowe trendy i wie, czego faktycznie potrzebują gracze: możliwie wysokiej wydajności ubranej w możliwie najładniejszą formę i możliwie najprzystępniej wycenioną. I te warunki spełnia Lenovo Legion Y720.”

Zalety Lenovo Legion Y520 według testującego:

  • Wysoka wydajność
  • Dobry system audio
  • Wygodna klawiatura
  • Ładny design
Recenzja The Forest – czy Wczesny Dostęp zakończył się sukcesem?

Recenzja The Forest – czy Wczesny Dostęp zakończył się sukcesem?

Nareszcie, po niemalże czterech latach, survivalowa gra The Forest opuściła Wczesny Dostęp na platformie Steam. Z tej okazji postanowiliśmy ją dla Was zrecenzować. Czy nam się podobała? Czy można ją uznać za gotowy produkt? Czy warto dodać ją do swojej biblioteki? Przekonajcie się, czytając nasz tekst!

The Forest to gra, która przenosi nas na tajemniczą wyspę i pokazuje, jak mogło wyglądać życie Robinsona Crusoe, a przynajmniej w pewnym stopniu. Wcielamy się w niej w ojca chłopca o imieniu Timmy, który leci razem ze swoim dzieckiem samolotem. Niestety, podczas podróży dochodzi do katastrofy – podniebny pojazd rozbija się na nieznanym lądzie, w samym środku dżungli. Wkrótce po tym zauważamy, że ktoś porywa Timmy’ego, a następnie mdlejemy. Rano budzimy się cali zakrwawieni, a samolot z jakiegoś powodu jest kompletnie pusty. W tym momencie rozpoczynamy walkę o przetrwanie, wyznaczając sobie trzy główne cele – by odnaleźć Timmy’ego, pozostałych pasażerów, a także rozbić obóz.

Początek rozgrywki

Zaraz po przebudzeniu się na wyspie musimy zadbać o podstawowe potrzeby – przede wszystkim coś zjeść. Na szczęście, początkowo możemy skorzystać z tego, co jest dostępne w samolocie. We wraku znajdziemy także podstawowe potrzebne nam narzędzia, chociażby siekierę, która przyda się przy ścinaniu drzew, i nie tylko.

Twórcy gry zadbali o to, aby survival był w niej niemalże tak samo skomplikowany jak w rzeczywistości. Dlatego też szybko musimy zacząć polować na zwierzęta, aby mieć co jeść od momentu, gdy skończą nam się batoniki energetyczne pochodzące z samolotowych walizek. Co więcej, pozyskane mięso musimy odpowiednio przygotowywać, aby nie nabawić się problemów żołądkowych. Tak samo jest w przypadku wody. Jeśli napijemy się jej prosto z jeziora, zamiast przegotować ją w garnku bądź pozyskać deszczówkę, nabawimy się choroby.

Jak wiadomo, aby zapolować na cokolwiek potrzebne nam są odpowiednie narzędzia. Na początku w samolocie znajdziemy wspomnianą siekierę, ale nie nadaje się ona idealnie do wszystkiego. Pierwszą prostą bronią jaką możemy stworzyć jest włócznia. Na nieco późniejszym etapie gry, gdy już pozyskamy odpowiednie materiały, do dyspozycji będziemy mieli także na przykład łuk czy maczugę. Możliwości jest wiele. Co ciekawe, dzięki odpowiednim elementom możemy nasze bronie ulepszać. Warto to robić, albowiem przydadzą się one nie tylko podczas polowania.

Nie można zapominać o budowie schronienia, początkowo tymczasowego, w którym tylko spędzimy no czy dwie. Z czasem będziemy musieli stworzyć bardziej zaawansowane konstrukcje, które pozwolą nam na odparcie nocnych ataków… mutantów.

Życie w dżungli do prostych nie należy

Tak, na wyspie na której się rozbiliśmy nie jesteśmy sami. Zamieszkują ją przypominający zombie mutanci-kanibale, którzy z czasem będą coraz chętniej i coraz liczniej nas atakować. Dlatego też na późniejszym etapie rozgrywki zaleca się budowę palisad czy skomplikowanych pułapek, które zatrzymają wrogów. Możemy również zamieniać liście, skóry pozyskane ze zwierząt i kości pozyskane z kanibali w różnego rodzaju zbroje, które zredukują otrzymywane obrażenia w przypadku bezpośredniego starcia.

Jeśli już zdecydujemy, że jesteśmy na to gotowi, możemy udać się do sieci jaskiń zlokalizowanych pod powierzchnią wyspy. Ostrzegamy jednak – klimat jest w nich naprawdę ciężki. Panująca tam ciemność, rozjaśniana często tylko z pomocą zapalniczki, i dziwaczne dźwięki, które raz na jakiś czas się tam roznoszą, mocno przyspieszają tętno i podnoszą ciśnienie krwi. Ponadto, w jaskiniach napotkamy jeszcze więcej kanibali. Uwierzcie nam, gdy tylko natraficie na choć jednego z nich, zrobi się Wam bardzo, ale to bardzo… gorąco. Niemniej jednak, pod ziemią można znaleźć wiele ciekawych przedmiotów oraz wskazówek związanych z wątkiem fabularnym.

Czasu w lesie nie musimy spędzać samotnie

Niewątpliwie jednym z największych atutów The Forest jest fakt, że gra oprócz trybu dla pojedynczego gracza posiada także tryb do kooperacji. Nie różnią się one od siebie niczym, poza tym, że w tym drugim możemy grać ze znajomymi. To właśnie zabawa z innymi osobami przynosi tu największą frajdę. W jej ramach możemy wspólnie zbierać surowce, eksplorować wyspę, walczyć z mutantami, przeżywać niespodziewane wydarzenia, a także dzielić się pomysłami czy obowiązkami. Co dwie głowy, to nie jedna.

Oczywiście, w obydwu trybach rozgrywki można spędzić długie godziny, ale to tryb wieloosobowy jest w The Forest tym, do którego my wracaliśmy chętniej.

Grafika i dźwięk

Oprawa wizualna w The Forest jest całkiem niezła. Gra nie gwarantuje widoków zapierających dech w piersiach, ale nie można powiedzieć też, że grafika nie jest miła dla oka. Jeśli coś mogłoby wyglądać nieco lepiej, to zdecydowanie postaci, którymi kierujemy. Na pochwałę zasługuje natomiast jakość oświetlenia, które potrafi budować świetny klimat.

Dużo lepiej od tego co możemy podziwiać w The Forest naszymi oczami prezentuje się wszystko to, co możemy usłyszeć. Mowa tu głównie o dźwiękach otoczenia, czyli elementach przyrody, a także tych wydawanych przez wrogów. Nagłe krzyki czy piski, które można usłyszeć podczas rozgrywki, zwłaszcza w nocy, potrafią zjeżyć włos na głowie. W grze nie uświadczymy zbyt dużo samej muzyki, niemniej mamy możliwość odtwarzania różnych utworów ze znajdowanych na wyspie kaset, z pomocą magnetofonu.

The Forest to gra bardzo dobra, ale nie idealna

Jak każda gra, The Forest posiada pewne elementy, które zdecydowanie wymagają dopracowania. Przede wszystkim, naszym zdaniem twórcy powinni poprawić jakość sztucznej inteligencji, która steruje mutantami. Chociaż Ci są niesamowicie przerażający i agresywni, czasem ich zachowanie potrafi po prostu rozśmieszać. Sztuczna inteligencja kierująca zwierzętami również nie powala, zwłaszcza gdy te blokują się na ścianie zbudowanego domu czy innej konstrukcji.

W grze niestety nie brakuje głupich błędów, które psują immersję. Mamy nadzieję, że z czasem one znikną. Przykłady takich błędów to chociażby wystrzeliwanie niektórych walizek w powietrze przy ich otwieraniu czy „teleportowanie się” wrogów.

Czy The Forest warto kupić?

Naszym zdaniem – tak, zwłaszcza jeśli to samo zamierzają zrobić, bądź zrobili Wasi znajomi. Wtedy grę będziecie mogli wypróbować wspólnie. My przy The Forest bawimy się świetnie i zapewne jeszcze przez długi czas będziemy do niego wracać. Jeśli lubicie tytuły survivalowe, a także klimaty horrorów, jest to produkcja w sam raz dla Was.

Obecnie The Forest kosztuje na Steamie 71,99 złotych. Uważamy, że nie jest to wygórowana cena, zwłaszcza biorąc pod uwagę jakość gry. Warto dodać, że chociaż gra otrzymała aktualizację 1.0, prace nad nią nie zakończyły się. Twórcy już tworzą dla niej kolejne patche, co oznacza, że w przyszłości powinna stać się ona jeszcze lepsza.

Najlepsze gry RPG wszech czasów – w co warto zagrać? Część 1

Najlepsze gry RPG wszech czasów – w co warto zagrać? Część 1

Stworzyliśmy dla Was listę najlepszych gier RPG wszechczasów. W pierwszej części zestawienia znalazły się zarówno nowe, jak i wiekowe już tytuły, które dostarczą Wam długich godzin rozrywki. Co ciekawe: nie wszystkie są płatne!

Path of Exile

Czy można stworzyć darmową grę RPG z gatunku hack’n’slash, którą wiele osób okrzyknie mianem „lepszej od Diablo”? Jak widać można i żywym dowodem na to jest Path of Exile, który niedawno otrzymał kolejną imponujących rozmiarów aktualizację. Piękna oprawa graficzna, dość spory świat gry oraz niezgorsza fabuła to tylko garstka z naprawdę wielu zalet tej produkcji. Path of Exile posiada zaskakująco rozbudowany system rozwoju postaci, który pozwala na daleko idącą personalizację wybranego bohatera. Społeczność zrzeszona wkoło produkcji jest ogromna, a tytuł za darmo pobrać można m.in. na platformie Steam.

Fallout 2

Fallout 2 przez wielu uznawany jest za najlepszą odsłonę popularnego cyklu, który jakiś czas temu przeniósł się w trójwymiar. „Dwójka” to typowy taktyczny RPG z turowym systemem walki, rozgrywający się w realiach postapokaliptycznych. Atutami produkcji są jej doskonała fabuła, rozbudowany system rozwoju postaci oraz bogaty arsenał broni.

Kingdom Come: Deliverance

Najnowsza z gier na niniejszej liście, to ambitna gra z gatunku RPG, autorstwa studia Warhorse. Akcja Kingdom Come: Deliverance osadzona jest w XV-wiecznej Europie Środkowej. Gracze wcielają się w postać Henryka, syna Kowala, który zmuszony jest uciekać z rodzinnej wioski, zaatakowanej i zrównanej z ziemią przez wrogą armię. Kingdom Come: Deliverance wynosi granice realizmu na niespotykany dotychczas w świecie gier poziom. Obserwując otwarty świat produkcji z perspektywy pierwszej osoby, musimy dbać o zaspokajanie podstawowych potrzeb Henryka, nauczyć go czytać, władać bronią i podejmować z nim trudne decyzje, mający wpływ na to, jak będzie on postrzegany przez prostych chłopów oraz szlachtę. Uwagę w Kingdom Come: Deliverance zwraca zaawansowany, ciekawy system walki.

Dark Souls 3

Najnowsza odsłona uznawanej za jedną z najtrudniejszych w historii serii gier przez wielu uważana jest zarazem za najlepszą. Nie jest to RPG w najczystszej postaci, a raczej Action RPG, gdzie trup ściele się gęsto i często trupem jest… gracz. Wysoki poziom trudności, piękne projekty poziomów i satysfakcjonujący system walki powodują, że gra działa jak magnes.

Wiedźmin 3

Czy komukolwiek trzeba przedstawiać trzecią odsłonę serii gier Wiedźmin, inspirowanych powieściami Andrzeja Sapkowskiego? Wiedźmin 3 to jeden z najlepszych polskich towarów eksportowych ostatnich lat. W tej grze RPG wspaniale wypada dosłownie wszystko – kreacja postaci, świata gry, charakterystyczne i nieco rubaszne poczucie humoru oraz fenomenalny klimat, skłaniający graczy do eksplorowania urozmaiconego świata gry i wykonywania absolutnie wszystkich pobocznych zadań.

Undertale

Undertale to sztandarowy przykład tego jak niewielkie znaczenie ma oprawa graficzna w grze. Ten RPG 2D o osobliwej estetyce opowiada wciągającą i złożoną historię dziewczynki, która trafia do podziemnego świata opanowanego przez potwory. Produkcja wypełniona jest po brzegi ambitnym humorem, doskonałym dialogami oraz wciągającymi walkami. Uwaga: grę można ukończyć na kilka różnych sposobów, a zakończenie jest zależne od decyzji podejmowanych na przestrzeni całej rozgrywki.

South Park: The Stick of Truth

RPG na licencji popularnego serialu South Park okazał się grą tak dobrą, zabawną i dobrze zaprojektowaną, że grając w nią czujemy się tak, jakbyśmy oglądali kolejny epizod kultowej produkcji. Gracze wcielają się tu w postać „Nowego”, który dopiero co wprowadził się do miasteczka South Park. Przez całą rozgrywkę bierzemy udział w zwariowanym LARPie, w którym absurd goni absurd. To bez dwóch zdań najzabawniejsza gra z całego zestawienia.

Baldur’s Gate 2

„Przed wyruszeniem w drogę należy zebrać drużynę”. Owiane sławą słowa Piotra Fronczewskiego, narratora w Baldur’s Gate 2 siedzą w głowie każdego, kto kiedyś grał w ten fenomenalnie zaprojektowany tytuł. Baldur’s Gate 2 to nie tylko rekordowo wysoko oceniany RPG w świecie AD&D; Forgotten Realms, z wzorcowo poprowadzoną fabułą. To także pierwsza z gier, którą spolszczono w tak fenomenalnym stylu. Baldur’s Gate 2 to jedna w niewielu produkcji, w którą warto zagrać po polsku.

Diablo 1

Niewiele jest gier o sławie tak dużej jak Diablo 1. W niewiele RPGów po tylu latach od premiery (22!) gra się niemal tak samo dobrze, jak w dniu premiery. Hack’n’slash rozwijany przez Blizzard Entertainment zrobił furorę w latach 90′, przyczyniając się mocno do kolejnych sukcesów Blizzarda. Na początku rozgrywki wybieramy jednego z bohaterów, którym przedzieramy się przez pełne potworów lochy, by finalnie zmierzyć się z tytułowym Diablo. Gra wsławiła się niepowtarzalnym klimatem, fenomenalnym udźwiękowieniem oraz ciekawym projektem świata.

The Elder Scrolls V: Skyrim

Skyrim to jedna z najwyżej ocenianych gier w historii. W tym trójwymiarowym cRPGu od Bethesdy wcielicie się w postać władającą językiem smoków, która musi zapobiec wkroczeniu do świata Alduina, boga zniszczenia. Gra po dziś dzień, głównie za sprawą społeczności modderskiej, wciąż zachwyca oprawą wizualną, niezmiennie zdumiewając rozmiarem (momentami dość pustego) wirtualnego świata. W Skyrim spodobają się Wam głównie dowolność działań i liczne zadania poboczne, pozwalające jeszcze lepiej wczuć się w doskonały klimat smoczej krainy.

Recenzje sprzętu Lenovo Legion – mamy się czym chwalić!

Recenzje sprzętu Lenovo Legion – mamy się czym chwalić!

W ostatnim czasie w sieci całkiem sporo pisze się o marce Lenovo Legion. Znaleźliśmy pięć recenzji naszych urządzeń, które polecamy Waszej uwadze.

Urządzenia Lenovo Legion tworzymy z myślą o Was, graczach. Jesteśmy otwarci na Wasze sugestie i wsłuchujemy się w potrzeby zarówno e-sportowców, jak i początkujących graczy. W naszej ofercie znajdziecie komputery, laptopy dla graczy, ale także akcesoria – myszki, zestawy słuchawkowe, mechaniczne klawiatury dla graczy, a nawet podkładki.

Recenzje sprzętu Lenovo Legion regularnie pojawiają się w różnych miejscach sieci oraz w prasie drukowanej. Zastanawiacie się czy warto kupić laptopy i komputery Lenovo Legion? Być może poniższe recenzje pomogą Wam dokonać właściwego wyboru.

1. VIP Multimedia: Lenovo Legion Y520 – test

„Lenovo Legion Y520, który pozwolił mi ponownie zaprzyjaźnić się z Windowsem, którego “zdradziłem” na rzecz macOS. Działanie komputera pozwalało mi na wygodną pracę, ale pamiętajmy, że tytułowy model to konstrukcja dedykowana graczom. Z cieszącymi się popularnością tytułami sprzęt radził sobie naprawdę dobrze. Stylistyka konstrukcji przypadła mi do gustu i gdybym planował zmianę ekosystemu, rozważyłbym zakup jednego z modeli z serii Legion.”

Zalety Lenovo Legion Y520 według testującego:

  • Dobra specyfikacja techniczna
  • Świetna klawiatura
  • Wydajność
  • Kultura pracy
  • Wymiary
     

2. Conowego.pl: Lenovo Legion Y520 Tower – recenzja. Czy warto kupić gotowy zestaw komputerowy?

„Nie każdy ma ochotę i umiejętności na samodzielne składanie zestawu komputerowego. Lenovo Legion Y520 Tower jest na pewno zestawem bardzo rozsądnie skonfigurowanym. Trudno wytknąć mu jakiekolwiek uchybienia na poziomie sprzętowym – jeśli ktoś poszukuje większej wydajności, może przecież postawić na jeden z wydajniejszych, choć droższych, zestawów. Y520 Tower spełnia obietnicę w postaci zapewniania graczom płynnej rozgrywki w rozdzielczości Full HD w wysokich lub średnich ustawieniach graficznych we wszystkich najbardziej wymagających grach.”

Zalety Lenovo Legion Y520 Tower według testującego:

  • wydajność w grach (detale średnie i wysokie)
  • kompaktowa, ładna obudowa
  • dwa wentylatory w zestawie
  • praktyczne oprogramowanie od Lenovo
  • zasilacz z certyfikatem 80 Plus Bronze
  • łatwość rozbudowy i ulepszenia
  • dużo różnych konfiguracji
     

3. Gaming Society: Lenovo Legion Y720 – recenzja

„Po zapoznaniu się ze wszystkimi wynikami testów prawdopodobnie doszliście do tej samej konkluzji co ja. Lenovo Legion Y720 to laptop dobry pod względem wydajności podzespołów i jakości zastosowanych elementów. Z rzeczy istotnych można wymienić świetny, jak na laptop, system audio, przyjemnie klikającą klawiaturkę i oczywiście wysoki potencjał do grania w rozdzielczości FullHD, za który powiedzmy sobie szczerze, najbardziej odpowiada GTX 1060 6 GB VRAM. Y720 w wyżej wymienionych kategoriach pokonuje swojego słabszego brata Y520, pokazując jak powinny działać gry pomimo wybrania najwyższych detali graficznych.”

Zalety Lenovo Legion Y720 według testującego:

  • wygodna i precyzyjna klawiatura
  • przyzwoity design (nie licząc logo na pokrywie)
  • dobra wydajność w grach
  • świetna jakość głośników (jak na laptop)
     

4. Magazyn PIXEL: Lenovo Legion Y520 Tower i Lenovo Legion Y25f – hardware miesiąca

„Wąskie ramki, opcja swobodnego pozycjonowania panelu oraz zmiana orientacji na pionową dają duże możliwości swobodnego ustawienia urządzenia. Ten monitor z 24.5-calowym ekranem 144 Hz i czasem reakcji 1 ms jest propozycją godną rozważenia.” – o Lenovo Legion Y25f

5. Conowego.pl: Lenovo Legion Y720 Tower – recenzja

„Lenovo Legion Y720 Tower to całkiem rozsądnie skonfigurowany komputer stacjonarny, który pozwala grać we wszystkie najnowsze tytuły w najwyższych ustawieniach graficznych w rozdzielczości Full HD, przy wysokiej liczbie klatek na sekundę. Ładna i przewiewna obudowa prezentować się będzie dobrze na biurku każdego gracza. (…) W sprzedaży jest na szczęście całkiem sporo wariantów Y720 Tower, więc każdy powinien znaleźć coś dla siebie.”

Zalety Lenovo Legion Y720 Tower według testującego:

  • dużo konfiguracji do wyboru
  • wysoka wydajność testowanej wersji
  • przewiewna obudowa
  • beznarzędziowy montaż wielu podzespołów
  • przydatne oprogramowanie Lenovo
  • zasilacz z certyfikatem 80 Plus Bronze
  • łatwość rozbudowy i ulepszenia
  • bogaty zestaw złączy
Recenzja gry Sea of Thieves – te morza są puste

Recenzja gry Sea of Thieves – te morza są puste

Nie ma co ukrywać. Tak jak wiele innych osób z niecierpliwością czekaliśmy na premierę Sea of Thieves – gry, która obiecywała możliwość wcielenia się w morskich rozbójników rodem z Piratów z Karaibów. Czy warto ją jednak wypróbować? Jak wiele możliwości tak naprawdę w niej mamy? Dowiedzcie się z naszej recenzji.

Sea of Thieves to przygodowa gra koncentrująca się na kooperacji, którą osadzono w otwartym świecie. Świat ten pełen jest piratów, a także wysp do zbadania. Na wyspach można zarówno znaleźć skarby, jak i trafić na śmiertelne niebezpieczeństwa. Produkcję stworzyło studio Rare, które odpowiada między innymi również za słynną serię Donkey Kong.

W Sea of Thieves wcielamy się oczywiście w piratów. Jako ci korsarze możemy eksplorować świat, poszukując skarbów poukrywanych na lądzie i pod wodą. Podczas wypraw mamy również wiele okazji, aby powalczyć z potworami czy innymi piratami, na przykład podczas bitew morskich. Całość okraszono kreskówkową oprawą graficzną, która podkreśla poczucie humoru, z jakim potraktowano klasyczne opowieści o piratach.

Na samym początku nie jest kolorowo

Jak to często bywa w grach, tak i w Sea of Thieves naszą przygodę rozpoczynamy, tworząc własną postać, a w tym przypadku – pirata. No i cóż, jest to pierwszy element w grze, który zawodzi. Nie uświadczymy tu bowiem systemu tworzenia bohatera z prawdziwego zdarzenia, a przynajmniej na razie. Zamiast tego przed naszymi oczami pojawia się grupa losowo wygenerowanych piratów, z której mamy wybrać jednego. Jeżeli z danej grupy nikt nam się nie podoba, możemy wygenerować kolejną. Naprawdę nie rozumiem idei stojącej za tym pomysłem.

Zaraz po stworzeniu pirata mamy w grze do czynienia z koniecznością dokonania kolejnego wyboru – tym razem naszego statku. Niestety, i w tym przypadku można się rozczarować. Opcje są bowiem tylko dwie. Pierwsza to duży trójmasztowiec, na którym zmieści się do czterech graczy – galeon, a druga to slup – mały statek dla jednego lub dwóch graczy. Co z fregatami, brygantynami czy szkunerami?

Po wybraniu statku nie pozostaje nam nic innego jak rozpoczęcie rozgrywki. Po kliknięciu przycisku „Set sail” lądujemy w karczmie na wyspie, przy której zacumowany jest nasz statek. Przed ruszeniem w otwarte morze możemy udać się do przedstawicieli trzech frakcji – Merchant Alliance, Order of Souls lub Gold Hoarders, aby odebrać od nich zadania (które początkowo są darmowe), bądź po prostu udać się w podróż w wybrane miejsce.

Być może zauważyliście, że do tej pory nie wspomnieliśmy o żadnym samouczku w grze. Dlaczego? Otóż, po prostu go w niej nie ma. Byłoby to zrozumiałe, gdyby sterowanie i wszystkie inne mechaniki w Sea of Thieves były intuicyjne, ale nie są. Wszystkiego musimy dowiadywać się zatem metodą prób i błędów, bądź z Internetu (no, może poza tym, jak otworzyć ekwipunek). Nam na przykład trochę czasu zajęło nam dotarcie do tego, że po odebraniu questa możemy nacisnąć przycisk E, a następnie wybrać kartkę z danym zadaniem, aby sprawdzić, na czym ma ono dokładnie polegać. Ciekawe, co jeszcze musimy odkryć.

Żegluga jest jedną z przyjemniejszych części Sea of Thieves, do czasu

Sea of Thieves to gra o piratach, a co piraci robili poza łupieniem, plądrowaniem, piciem rumu i śpiewaniem szant? Oczywiście żeglowali. Dlatego też żegluga jest ważnym elementem gry. Trzeba przyznać, że twórcy do pracy nad nim się przyłożyli.

Tutaj pływanie statkiem nie jest w żaden sposób zautomatyzowane. Trzeba własnoręcznie podnosić kotwicę, rozkładać żagiel, ustawiać go w odpowiednim kierunku w stosunku do wiatru, trzymać ster czy nawet ustalać kurs. Nie możemy skorzystać nawet z żadnej mini mapy – do naszej dyspozycji jest tylko mapa położona na stole w kajucie kapitana oraz kompas. Wszystko to sprawia, że kooperacja w Sea of Thieves jest bardzo przyjemna. Gracze mogą dzielić się obowiązkami i wzajemnie uzupełniać. Jedna osoba może trzymać ster, druga zajmować się żaglami czy kotwicą, trzecia ustalać kurs, a czwarta siedzieć w gnieździe i wypatrywać statków innych graczy na horyzoncie. Opanowanie tego wszystkiego daje ogromną satysfakcję. Niemniej jednak, z drugiej strony sprawia, że samotny graczy, który chciałby popływać sam, się w Sea of Thieves po prostu nudzi.

Warto dodać, że na morzu możemy spotkać statki innych graczy i wziąć udział w bitwach morskich. Te są niezwykle emocjonujące. Podczas ich trwania mamy bowiem jeszcze więcej do zrobienia niż zwykle. Część załogi musi strzelać kulami armatnimi w przeciwników, ktoś inny manewrować statkiem, a jeszcze inna osoba łatać ewentualne dziury powstałe w kadłubie i wylewać wiadrem wodę, która przedostała się pod podkład.

Żegluga w grze studia Rare jest przyjemna także za sprawą klimatu jaki tworzą obijające się o kadłub fale i wiatr dmuchający w żagiel. Jednak wszystko co piękne z czasem się kończy i…

…na lądzie magia znika

Jak się okazuje, świat Sea of Thieves jest zadziwiająco pusty. Na wielu wyspach nie znajdziemy absolutnie, ale to absolutnie niczego ciekawego. Jedyne co na nich możemy podziwiać to drzewa, krzewy, skały i może kilka losowo rozrzuconych beczek. Tylko niektóre postanowiono wzbogacić o struktury przykuwające uwagę podróżników.

Wymienione wcześniej zadania otrzymywane od frakcji rozgrywają się zawsze według trzech scenariuszy – albo musimy złapać jakieś zwierzę, albo znaleźć skrzynię ze skarbem, albo zabić szkielety w danym miejscu i dostarczyć do odpowiedniej osoby ich czaszki. Na tym kończą się aktywności będące do naszej dyspozycji. Dość mało ich, nieprawdaż?

Wszystko to sprawia, że mimo przyjemności płynącej z żeglowania Sea of Thieves szybko zaczyna się nudzić. Zadania są powtarzalne, na poszczególnych wyspach spędza się dosłownie po kilka chwil, a czas potrzebny do podróżowania między nimi jest dość długi. Co więcej, spotkamy na nim tylko jeden rodzaj przeciwników. Są nimi tylko i wyłącznie szkielety. Na morzu możemy natrafić jeszcze na Krakena, ale nie jest o to łatwo, a z resztą mowa tylko o ogromnych mackach i niczym więcej.

Na domiar złego, w Sea of Thieves nie ma żadnej fabuły, żadnej kampanii, czy wyraźnego celu. To chyba największa wada tej gry. Dodatkowo, w grze nie umieszczono systemu rozwoju postaci. Przypomnijmy, że premierę tytułu wielokrotnie przekładano. Co twórcy robili podczas tych wszystkich lat produkcji? My nie mamy pojęcia.

Zdobyliśmy wszystkie skarby świata – i co teraz?

Jak już wspomnieliśmy, w Sea of Thieves nie ma wyraźnego celu. Za wykonane zadania zdobywamy złoto i reputację. A po co nam to złoto i ta reputacja? Złota potrzebujemy do kupowania fajniejszych elementów kosmetycznych, a reputacji, żeby odblokowywać u sprzedawców… fajniejsze elementy kosmetyczne (bronie, ubrania, instrumenty, części statków). Dzięki wyższej reputacji otrzymujemy również dostęp do nowych (ale podobnych do poprzednich) zadań, które możemy realizować po to, aby… zdobywać jeszcze więcej złota i jeszcze fajniejsze elementy kosmetyczne. A po co to wszystko? Żeby bajerować, ehm…. żeby imponować innym graczom. Koło się zamyka.

Jak widać, wykonywanie zadań w Sea of Thieves w zasadzie do niczego nie prowadzi, a wirtualne skarby w grze nie mają w zasadzie żadnej wartości. Nowe bronie to przecież tylko błyskotki, które nie dodają nam siły ataku. Analogicznie jest w przypadku innych elementów, które możemy kupić. W ogóle nie wpływają one na późniejszą rozgrywkę.

Przynajmniej oczy i uszy mają się czym nacieszyć

Sea of Thieves obecnie nie posiada zbyt wielu mocnych stron, ale jedną z nich z pewnością jest oprawa wizualna. Humor umieszczony w grze oraz lekki ton zabawy jest przez kreskówkową grafikę bardzo dobrze podkreślany. Egzotyczne wyspy są kolorowe i bujne, a postaci spotykane w grze po prostu wyjątkowe. Na największą pochwałę zasługuje jednak to, co możemy podziwiać na morzu. Zmieniające się warunki pogodowe naprawdę świetnie odwzorowano. Może sztormy w prawdziwym życiu nie są niczym przyjemnym, ale w tej grze przyjemnie się na nie patrzy.

Przyjemnie patrzy się także na wszystko to, co twórcy gry umieścili pod wodą – wraki statków, rafy koralowe, podwodne rośliny, i nie tylko. Przy okazji warto wspomnieć o realistycznej mechanice pływania, wykonanej dużo lepiej niż w wielu innych grach. Tutaj pływanie po prostu nie jest toporne, a zarazem gwarantuje odpowiednią porcję realizmu.

Równie dobrze w Sea of Thieves zrealizowano oprawę dźwiękową. To właśnie muzyka w grze najbardziej przyczynia się do tego, że posiada ona klimat rodem z Piratów z Karaibów. Co ciekawe, tytuł ten oferuje możliwość wyciągnięcia z ekwipunku, w dowolnym momencie, instrumentu – liry korbowej czy koncertyny – i zagrania na nim skocznej żeglarskiej melodii.

Od razu widać, że Sea of Thieves to produkt niedopracowany

Myśleliście, że wymieniliśmy już wszystkie wady gry studia Rare? Jeśli tak, to byliście w ogromnym błędzie. Do niedoboru zawartości i innych bolączek można doliczyć jeszcze wiele grzechów. Wśród nich są liczne błędy, które prowadzą do rozłączania się z grą i utratą zdobytych skarbów. Dodatkowo, wiele razy zdarzało nam się trafić na lagujące serwery, na których rozgrywka była po prostu nieprzyjemna.

Teraz spróbujcie zgadnąć, ile Sea of Thieves kosztuje. 180 zł? 200? Nie i nie. Za tą grę zarówno w wersji na Xboxa One, jak i na PC musimy zapłacić 250 zł. Tak, 250 zł. Dla nas jest to wręcz niewyobrażalne, zwłaszcza że gra nie oferuje wiele.

Osobno muszę skrytykować oprogramowanie, z pomocą którego Sea of Thieves pobiera się i instaluje na komputerach osobistych – Microsoft Store. Nawet nie myślcie o tym, żeby po rozpoczęciu pobierania gry to pobieranie przerwać, a następnie wyłączyć komputer. Istnieje spore ryzyko, że po uruchomieniu go wszystko będziecie musieli pobrać od nowa, ze względu na błąd o numerze 0x80070005. My natrafiliśmy na niego nie raz, a dwa razy. Co więcej, już po pobraniu całej zawartości mieliśmy do czynienia po raz kolejny z tym samym błędem, mimo że komputera w trakcie pobierania nie wyłączaliśmy. Na szczęście udało się nam ten problem rozwiązać, korzystając z TEJ porady.

Na temat Sea of Thieves nie można powiedzieć niczego innego niż to, że tej gry do ideału brakuje naprawdę, ale to naprawdę wiele. Posiada ona solidne fundamenty, a są nimi chociażby system żeglugi i kooperacji czy oprawa audiowizualna, ale… to tylko fundamenty. W zasadzie, Sea of Thieves nadal nie wyszło z wersji beta. Aby gra mogła tego dokonać, twórcy muszą się jeszcze sporo napracować.