Najlepsze gry zajmujące mało miejsca na dysku na PC

Najlepsze gry zajmujące mało miejsca na dysku na PC

Żyjemy w czasach, w których komputery gamingowe wyposażone są nierzadko w dyski o pojemności kilku terabajtów. Producenci gier nie przejmują się zbyt mocno potrzebami graczy dysponujących słabszym lub starszym sprzętem, w związku z czym ich produkcje zajmują coraz częściej kilkadziesiąt gigabajtów przestrzeni dyskowej… a nawet więcej.

W dzisiejszym artykule chcielibyśmy polecić Waszej uwadze świetne gry, które można zainstalować nawet na niewielkich nośnikach danych. Masz leciwego laptopa lub komputer stacjonarny o przeciętnej specyfikacji, z dyskiem o skromnej pojemności? Powinieneś przeczytać ten wpis!

1. Deluxe Ski Jump 2

Jeśli nie macie około trzydziestki na karku, to na pewno nie ogrywaliście kultowego DSJ2 na przerwach w szkole. Druga odsłona serii gier na licencji shareware była prawdziwym przebojem w Polsce w okresie tak zwanej Małyszomanii. Grafika? Zupełnie podstawowa, zupełnie jakby oprawa graficzna powstawała w Paincie. Nikt się tym jednak nie przejmował, a każdy chciał zrozumieć ciekawy system fizyki lotów i oddawać jak najdłuższe skoki.

2. SPELUNKY

Spelunky to platformówka 2D typu roguelike z losowo generowanymi poziomami, które czynią każdą rozgrywkę zupełnie unikalną. Gracze udaj się tu głęboko pod ziemię i odkrywają lokacje wypełnione po brzegi potworami, pułapkami i skarbami. Atutami są całkowita swoboda poruszania się po środowisku, które da się niszczyć, poznająć dzięki temu ich sekrety. Walczyć, czy uciekać, kupować, czy kraść? W Spelunky wybór należy zawsze do gracza. Uwaga na ewentualne konsekwencje!

3. RISK OF RAIN

Risk of Rain to platformowa gra z 2013 roku zawierająca elementy Metroidvanii i roguelike, opracowana przez dwóch studentów z Uniwersytetu Waszyngtońskiego. Gracz kieruje losami ocalałego z katastrofy statku kosmicznego na obcej planecie. Pokonując generowane losowo poziomy próbuje przetrwać, zabijając potwory i zbierając przedmioty, które mogą wzmocnić zdolności ofensywne i defensywne bohatera. W grze skala trudności rośnie wraz z upływem czasu, wymagając od gracza wyboru między spędzaniem czasu na budowaniu doświadczenia a szybkim ukończeniem poziomów, zanim potwory staną się potężniejsze. Zwiedzając różne ukryte lokacje, gracze mogą odkrywać artefakty wpływające na zabawę.

4. SHOVEL KNIGHT

Shovel Knight to dwuwymiarowa platformówka side-scrollowa z oprawą graficzną stylizowaną na 8-bitową. Gracze kontrolują poczynaniami tytułowego bohatera, który zbiera skarby i walczy z wrogami. Podstawowym atakiem Shovel Knighta jest, a jakże, jego łopata, której może używać także do wykopywania skarbów lub… skakania po oponentach. Oprócz głównego zadania, które polega na przechodzeniu kolejnych poziomów i pokonywaniu bossów, gracze są zachęcani do zebrania jak największej ilości bogactw.

5. DARKEST DUNGEON

W Darkest Dungeon gracz wynajmuje, kieruje i zarządza bohaterami, którzy eksplorują lochy pod gotycką posiadłością, którą odziedziczył główny bohater gry. Produkcja łączy ruch w czasie rzeczywistym z walką turową. Ciekawym elementem Darkest Dungeon jest poziom stresu każdego bohatera, który wzrasta wraz z eksploracją i walką. Postać, która utrzymuje wysoki poziom stresu, może nabawić się przypadłości, które utrudnią lub… poprawią jej wydajność jako odkrywcy. Niemal każdą z negatywnych cech da się wyleczyć – za odpowiednią cenę.

6. DEAD CELLS

Dead Cells to platformowa gra akcji typu rogue-lite, inspirowana metroidvanią. Odkryjecie w niej rozległy, ciągle zmieniający się zamek, oczywiście o ile będziecie w stanie rozprawić się z jego strażnikami w walce. System zapisu gry? A gdzie tam. Zabijaj, umieraj (śmierć jest tu permanentna), ucz się, powtarzaj. Swoboda w eksploracji jest ogromna, a świat bardzo ciekawy.

7. STARDEW VALLEY

Stardew Valley to produkcja inspirowana serią Harvest Moon i uważana za… lepszą od swojego pierwowzoru. Przy tym tytule można naprawdę dobrze się odprężyć, zarządzając farmą, którą główny bohater odziedziczył po swoim dziadku. Podupadająca farma skrywa wiele tajemnic – podobnie jak jej okolice. Oprócz uprawy roślin czeka tutaj sporo eksploracji, walki oraz konieczność rozgryzienia systemu ekonomii.

8. PIXEL PIRACY

Siedem lat minęło od debiutu rosyjskiego studia Quadro Delta. Debiutu udanego – jego owocem było Pixel Piracy, czyli pixel-artowy symulator życia pirata. Rolą gracza jest wcielenie się w kapitana pirackiego statku, rozbudowywania okrętu, werbowania załogi, oraz oczywiście przemierzania mórz i oceanów, celem zwiększania swojej reputacji. Gra nieźle łączy elementy walki w czasie rzeczywistym i handlu. Ten miks RPG, symulatora i gry RTS w sandboksowym świecie sprawdza się wyjątkowo dobrze.

9. PLANTS VS. ZOMBIES: GAME OF THE YEAR EDITION

Choć trudno w to uwierzyć, wciąż istnieją osoby, które nie grały jeszcze w kultowe Plants vs Zombies. Jeśli jesteś jednym z takich graczy, zmień to. PVZ to ciekawa gra typu tower defense, w której gracze sadzą rośliny, mające na celu obronić domostwo przed nacierającymi zombiakami. Z każdą z sadzonek należy płacić słoneczkami spadającymi od czasu do czasu z nieba oraz wytwarzanymi przez pocieszne słoneczniki. W „arsenale” gracza znajduje się sporo kwiatów – każdy jest skuteczny przeciwko innym typom nieumarłych.

10. VALHEIM

Valheim wciąż znajduje się we wczesnym dostępie, ale już teraz produkcję można śmiało uznać za jedną z najciekawszych gier zajmujących mniej niż gigabajt miejsca na dysku. W świecie inspirowanym mitologią nordycką gracze mają za zadanie… cóż, przeżyć, gromadząc pożywienie, rozbudowując osadę i robiąc wszystkie inne rzeczy charakterystyczne dla sandboksowych survivali. Craftując coraz to lepsze przedmioty należy pokonywać kolejne fantastyczne bestie zamieszkujące nieprzyjazną krainę.

11. SLAY THE SPIRE

Slay the Spire to jedna z najbardziej wciągających karcianek ostatnich lat. Celem zabawy jest pnięcie się po kolejnych poziomach iglicy, zbieranie potężnych artefaktów, pokonywanie wrogów w turowych walkach i rozwijanie talii kart unikalnych dla łącznie trzech postaci. Każdorazowe pokonanie trzech bossów, skutkuje możliwością stawienia czoła jeszcze większym wyzwaniom. Śmierć jest tu permanentna i przekłada się na konieczność zaczęcia zmagań od początku… przy zachowaniu wcześniej zdobytych bonusów.

Diablo II: Resurrected – recenzja remastera, na którego czekałam latami

Diablo II: Resurrected – recenzja remastera, na którego czekałam latami

Stało się! Po ponad 21 latach oczekiwania kultowy hack’n’slash Blizzarda – Diablo 2 – doczekał się swojej zremasterowanej wersji, na którą wszyscy gracze czekali. Diablo II: Resurrected zadebiutował 23 września i dokładnie od tego dnia mam okazję tytuł ten testować. Jak udała się odświeżona gra? Czy warto wydać na nią jakiekolwiek pieniądze? Przeczytaj niniejszą recenzję, a poznasz odpowiedzi na te pytania.

Hack’n’slash, który zabierze Cię do samego piekła

Jeżeli miałeś okazję grać w starsze gry Blizzarda i jeżeli tak jak ja w dzieciństwie miałeś okazję spędzić przy Diablo II sporo czasu, zapewne doskonale wiesz, o co w tej grze chodzi i jaką historię opowiada. Jeśli jednak nie, spieszę z wyjaśnieniami. No więc, Diablo II i Diablo II: Resurrected to gry hack’n’slach, które stanowią kontynuację Diablo. Podczas gdy w Diablo zwiedzaliśmy przemierzaliśmy mroczne podziemia Tristram, by okiełznać zagrożenie niesione przez Pana Terroru, czyli tytułowego Diablo, w Diablo II wyruszamy poza miasto do innych regionów Sanktuarium, by stawić czoło już nie tylko Diablo (wcześniejsze zwycięstwo nad którym okazało się iluzoryczne), ale także jego braciom i innym potężnym demonom.

W Diablo II wraz z dodatkiem Lord of Destruction oraz w Diablo II: Resurrected (który także zawiera rozszerzeni) wcielamy się w jedną z siedmiu dostępnych postaci – Czarodziejkę, Amazonkę, Zabójczynię, Nekromantę, Paladyna, Druida oraz Barbarzyńcę. Podczas zabawy zdobywamy kolejne poziomy doświadczenia, uczymy bohatera kolejnych umiejętności i zdobywamy coraz lepsze uzbrojenie, a wszystko po to, by jeszcze sprawniej rozprawiać się z hordami potworów.

Zarówno klasyczne Diablo II, jak i Diablo II: Resurrected oferują możliwość rozgrywki solo, jak i online, nawet z siedmioma innymi graczami. W przeciwieństwie do oryginału zremasterowana wersja nie pozwala jednak na zabawę wieloosobową w sieci lokalnej (LAN, TCP/IP).

Remaster klasyka

Diablo II: Resurrected to zremasterowana wersja oryginalnego Diablo II. Jako że nawet w momencie swojego debiutu oryginał ten swoją oprawą graficzną nie zachwycał, na remaster czekano od bardzo dawna. Cóż, w końcu się go doczekano.

Nad zremasterowaną wersją Diablo II pracowało dla Blizzarda studio Vicarious Visions, znane między innymi ze świetnych remasterów trzech pierwszych odsłon serii Crash Bandicoot. Zatem, istniała nadzieja na to, remaster Diablo II nie okaże się taką porażką, jak Warcraft III: Reforged. No i, czy gra nie jest porażką? Zacznijmy od postaw.

Krajobrazy i dźwięki Sanktuarium

Studio Vicarious Visions przede wszystkim skupiło się na odświeżeniu w Diablo II: Resurrected oprawy graficznej hack’n’slasha Blizzarda. To wyszło mu po prostu świetnie. Tekstury w grze dostosowano do dzisiejszych standardów, nie zmieniając klimatu i charakteru świata Sanktuarium. Wszystko w tej produkcji wygląda genialnie. Naprawdę warto raz na jakiś czas kliknąć w grze przycisk F (zbliżenie), by dokładniej przyjrzeć się przeciwnikom czy uzbrojeniu naszej postaci. Genialnie w Diablo II: Ressurected spisuje się dynamiczne oświetlenie, które wraz z innymi efektami sprawia, że otoczenia w grze prezentują się jeszcze bardziej realistycznie niż w Diablo III. Co istotne, Diablo II: postawiono na zupełnie nowym silniku graficznym. Umożliwił on remasterowi obsługę faktycznego trójwymiaru, a także grę w rodzielczości 4K i w towarzystwie wysokich częstotliwości odświeżania.

Na pochwałę zasługuje to, w jaki sposób odnowiono animacje znane z Diablo II, a w szczególności umiejętności bohaterów i bossów. Ich odświeżone warianty nie wyglądają kreskówkowo, a tak, że idealnie wpasowują się w mroczny i surowy charakter gry. Niezależnie od tego, czy mowa o kulach ognia, którymi miota czarodziejka, czy też o błyskawicach, którymi zionie Diablo – wszystko prezentuje się fenomenalnie.

Jeżeli chodzi o kwestię graficzną, to w Diablo II: Resurrected odświeżono też absolutnie wszystkie przerywniki filmowe z oryginału. Oglądanie ich i śledzenie losów Mariusa, Mrocznego Wędrowca i Tyraela czy Baala to czysta przyjemność. Gdy tylko rozpoczniesz swoją przygodę z remasterem, z całą pewnością ich nie pomijaj.

Czystą przyjemnością jest również słuchanie w Diablo II: Resurrected muzyki, dialogów i dźwięków tła. To dlatego, że choć są te same dźwięki, utwory i glosy tych samych aktorów (w większości), i ich remastering nie ominął. Gra obsługuje od teraz między innymi standard Dolby 7.1, dzięki czemu stanowi czysty miód dla uszu.

Usprawnienia, które były potrzebne

Chociaż remastery zwykle odświeżają gry tylko pod względem audio-wizualnym, studio Vicarious Vision dokonało w przypadku Diablo II: Resurrected pewnych usprawnień, które nie musiały spodobać się wszystkim, ale które w mojej opinii były absolutnie potrzebne. Po pierwsze twórcy znacznie powiększyli Skrytkę, dodając do niej nawet zakładki, które mogą być dzielone przez wszystkie nasze postaci. Cóż, wielu graczy i tak instalowało w przypadku oryginału mod Plugy, który powiększał Skrytkę jeszcze bardziej.

W Diablo II: Resurrected pojawiła się również funkcja znana z Diablo III – automatyczne podnoszenie złota. Wprowadzenie jej było posunięciem szczególnie istotnym z punktu widzenia graczy konsolowych. Wyobrażacie sobie ręczne zbieranie złota z pomocą kontrolera? Jeżeli zwolennikiem tej funkcji nie jesteś, możesz ją po prostu wyłączyć.

Skoro mowa o kontrolerach – no właśnie, oryginał ich nie wspierał i nie był dostępny na konsolach. Dlatego też twórcy musieli od podstaw podpinać sterowanie gry pod kontroler. Prawdę mówiąc, początkowo nie wyobrażałam sobie gry w Diablo II na kontrolerze, ale to okazało się zaskakująco wygodne. To dlatego, że w sterowaniu konsolowym wprowadzono pewne ułatwiacze, na przykład w formie automatycznego celowania. Jedyną uciążliwą rzeczą jest identyfikowanie przedmiotów, wymagające korzystania z wirtualnego kursora.

Świetnym dodatkiem do Diablo II: Resurrected jest tryb Legacy, czyli po prostu możliwość grania w towarzystwie starej oprawy graficznej. Gra posiada nawet dedykowany przycisk – G – który pozwala szybko przełączyć się między nową a klasyczną grafiką, by je porównać.

Osobiście ubolewam nad faktem, że Diablo II: Resurrected nie oferuje rozgrywki międzyplatformowej. Niektórzy z moich znajomych grają bowiem na PC, inni na PlayStation 5, a inni na Switchu. Gra pozwala jedynie na przenoszenie swoich postaci między platformami.

Gra, w którą gra się tak samo, jak 21 lat temu

No dobrze, wiesz już, jak Diablo II: Resurrected wygląda, jakie nowe funkcje oferuje, a także jak brzmi. Ale jak w ten tytuł się gra? W skrócie, tak jak w oryginał. Naprawdę, Diablo II: Resurrected to pod względem rozgrywki stare dobre Diablo II. Czasem wręcz łatwo zapomnieć, że gra się w remaster, bo oferuje on ten sam „feeling”, co pierwowzór.

Remaster (prawie) idealny

Tak, Diablo II: Resurrected to niewątpliwie świetny produkt, ale nie można zapominać o jego wadach, bo i je on posiada. Przede wszystkim, w dniu premiery gracze mieli do czynienia z niestabilnymi serwerami, znikającymi postaciami i brakiem możliwości gry online przez wiele godzin. Większość tych problemów do dziś została rozwiązana, ale Blizzard jest doświadczonym deweloperem i wydawcom, a więc w ogóle nie powinny one były mieć miejsca.

Pewne małe bolączki można zauważyć też podczas rozgrywki. Po pierwsze, Deckard Cain z jakiegoś powodu nie identyfikuje przedmiotów umieszczonych wewnątrz Kostki Horadrimów, mimo że robił to w oryginale. Po drugie, gra wykazuje raczej przeciętną optymalizację w przypadku laptopów zahaczających o zalecane wymagania sprzętowe. Na mocniejszych maszynach gra działa bardzo płynnie.

Mimo wszystko, największą wadą Diablo II: Resurrected jest jednak cena gry. Nie każdy jest w stanie uzasadnić wydanie 185 złotych na remaster. Ja do takich osób nie należę, ale rozumiem ich tok myślenia.

Podsumowując, Diablo II: Resurrected to gra naprawdę warta uwagi. Powinien zagrać w nią zarówno każdy wetaran serii, jak i osoby z nią niezaznajomione. Jest to bowiem nie tylko niezły kawałek historii, ale świetny remaster świetnego hack’n’slasha. Studio Vicarious Visions spisało się na medal, tworząc go. Na pewne problemy gry można z łatwością przymknąć oko, jeśli weźmie się pod uwagę, jak przyjemną zabawę oferuje.

Mocne strony:Słabe strony:
świetna oprawa graficznaidealnie poprawiona oprawa muzyczna i dźwiękowafeeling oryginałuobecność użytecznych usprawnieńmożliwość przenoszenia postaci między platformamiobsługa kontrolerawygodne sterowanie w przypadku kontroleragenialnie odświeżone przerywniki filmowemożliwość przełączania się między oryginalną i nową oprawą graficznąnieliczne błędypoczątkowe problemy z serweraminieco zbyt wysoka cenabrak rozgrywki międzyplatformowejoptymalizacja wymagająca poprawy

Ocena ogólna: 8/10

Recenzje Lenovo Legion (cz. 29) – mamy powody do dumy

Recenzje Lenovo Legion (cz. 29) – mamy powody do dumy

Recenzje sprzętu Lenovo Legion regularnie pojawiają się w różnych miejscach sieci oraz w prasie drukowanej. Zastanawiacie się czy warto kupić laptopy i komputery Lenovo Legion? Być może poniższe testy pomogą Wam dokonać właściwego wyboru.

Urządzenia Lenovo Legion tworzymy z myślą o Was, graczach. Jesteśmy otwarci na Wasze sugestie i wsłuchujemy się w potrzeby zarówno e-sportowców, jak i początkujących graczy. W naszej ofercie znajdziecie nie tylko komputery i laptopy dla graczy, ale także akcesoria – myszki, zestawy słuchawkowe, mechaniczne klawiatury, a nawet podkładki.

1. PurePC.pl – Test Lenovo Legion 7

„Lenovo Legion 7-16 pod wieloma względami to zdecydowanie najlepszy notebook do gier, pozostając cały czas w temacie porównania do innych przedstawicieli tej serii. Jedną z najważniejszych zmian było zastąpienie ekranu o panoramicznych proporcjach 16:9 matrycą o proporcjach 16:10. (…) Laptop to jednak nie tylko ekran, a tutaj Lenovo Legion 7-16 oferuje równie wiele. Bardzo dobra jakość wykonania, świetny osprzęt na czele z dopracowaną klawiaturą. Niektórym może przeszkadzać mocne eksponowanie podświetlenia LED RGB, choć na szczęście jest możliwość jego wyłączenia lub takiego ustawienia, by nie raził wszystkimi kolorami jednocześnie 😉 Wydajność robi bardzo dobre wrażenie – AMD Ryzen 7 5800H w połączeniu z NVIDIA GeForce RTX 3080 Laptop GPU 165 W poradzi sobie właściwie ze wszystkimi obecnie grami. (…) Nie jest to przesadnie droższy zestaw od konkurencji, ale bez wątpienia jest to sprzęt starannie wykonany oraz w miarę dopracowany. Właściwie gdyby nie wysokie temperatury (czym można choć po części zaradzić np. podstawką chłodzącą) obudowy, byłby to sprzęt bezkonkurencyjny.”

Lenovo Legion 7 – zalety według testującego:

  • Wysoka jakość wykonania laptopa, aluminiowa obudowa
  • Obudowa notebooka o bardzo minimalistycznym projekcie
  • Dopracowana klawiatura, dobry touchpad
  • Świetna wydajność zestawu w grach i programach
  • Bardzo dobra kultura pracy, dzięki wykorzystaniu komory parowej
  • Konkretny zestaw portów do podłączenia peryferii
  • Fizyczny przycisk wyłączający kamerę (jeśli nie potrzebujemy)
  • 2 lata gwarancji typu Premium Care w cenie urządzenia
  • Matryca 16:10 o wysokiej rozdzielczości, ze wsparciem dla NVIDIA G-SYNC
  • Sprzęt posiada fizyczny przełącznik MUX, umożliwiający podpięcie dGPU bezpośrednio do ekranu

Instalki.pl – Lenovo G27q-20 – recenzja

„Lenovo G27q-20 to monitor, który nadaje się rewelacyjnie tak do zabawy, jak i codziennej pracy biurowej. Odwzorowanie kolorów jest zaskakująco dobre, przestrzeń robocza – ogromna, a działanie sprzętu w grach dokładnie takie, jakiego mogliby wymagać gracze. Cena Lenovo G27q-20 jest szalenie atrakcyjna, biorąc pod uwagę to, co oferuje testowane urządzenie – panel 165 Hz, wsparcie dla AMD FreeSync, NVIDIA G-SYNC i inne zalety wymienione poniżej.”

Lenovo G27q-20 – zalety według testującego:

  • bardzo atrakcyjna cena i jej stosunek do parametrów
  • rozdzielczość 1440p
  • panel IPS o przyzwoitym czasie reakcji
  • odświeżanie obrazu 165 Hz
  • świetne kąty widzenia
  • AMD FreeSync Premium
  • kompatybilny z technika NVIDIA G-SYNC
  • możliwość sterowania funkcjami z poziomu softu Lenovo Artery

3. IGN – Lenovo Legion 5 17IMH05H – recenzja

„Lenovo Legion 5 17IMH05H to laptop ze średniej półki, który będzie w stanie zaskoczyć was swoją wydajnością. Dzięki swoim parametrom możemy także liczyć na nieco niższą cenę, co z pewnością trafi w gust oszczędnych graczy.”

Lenovo Legion 5 17IMH05H – zalety według testującego:

  • Jest całkiem cichy
  • Radzi sobie ze wszystkimi najnowszymi grami
  • Prosty, a do tego elegancki i wydajny design
  • Nie nagrzewa się zbyt szybko

4. LubieGrac.pl – recenzja Lenovo Legion 5 (RTX 3060)

„W tym roku Lenovo zdecydowało się dokonać małej rewolucji w swoich laptopach, której nie dostrzeżemy tak szybko oraz łatwo jak ma to miejsce niekiedy u konkurencji. Trzeba jednak oddać producentom, że faktycznie pomyśleli o graczach oraz ich potrzebach.”

Lenovo Legion 5 – zalety według testującego:

  • świetna wydajność
  • niezły ekran 165 Hz
  • dźwięk dobrej jakości

5. Kultowa Elektronika – Lenovo Legion 5 Pro RTX 3070 Perfekcyjny? Jedyna w Polsce recenzja (Nie)poważna

Lenovo Legion 5 Pro – zalety według testującego:

  • bezkompromisowy laptop
  • atrakcyjna cena
  • sprzęt niemal idealny

6. KaroTECH – Lenovo Legion 7 || Ryzen7/16GB/512/RTX3060 || recenzja || KaroTECH

Lenovo Legion 7 – zalety według testującego:

  • doskonała propozycja w swojej cenie
  • wysoka jakość wykonania
  • bardzo dobry ekran
  • stylowy wygląd

7. x-kom – Dobry gaming za 900 zł! | Test, recenzja Lenovo G27-20

Lenovo G27-20 – zalety według testującego:

  • świetna cena
  • wyróżnia się pozytywnie na tle konkurencji
  • uczciwy stosunek jakości do ceny

Opublikowano przez: Lenovo Legion

Diablo II Resurrected – pierwsze wrażenia

Diablo II Resurrected – pierwsze wrażenia

Za nami otwarte testy beta gry Diablo II: Resurrected. Jako wielka fanka gier Blizzarda, a zwłaszcza serii Diablo, nie mogłam odpuścić sobie przyjemności wypróbowania tego, jak zremasterowano moją ulubioną część kultowej serii. Moje oczekiwania były ogromne, biorąc pod uwagę bardzo wysoką cenę, jakiej życzy sobie producent. Czy Diablo II: Resurrected im sprostało?

Czym jest Diablo II: Resurrected? Najprościej rzecz ujmując jest to zestaw w postaci zremasterowanej wersji Diablo II, wraz z dodatkiem Pan Zniszczenia. Całość wyceniona jest na platformie Battle.net na 39,99 euro w wersji podstawowej, czyli ok. 183 złote. Taka kwota niejednego odstraszy i nic dziwnego – to ogrom pieniędzy za bądź co bądź 21-letnią grę na sterydach.

Otwarta beta Diablo II: Resurrected pozwoliła graczom z całego świata sprawdzić dwa pierwsze akty gry z dwunastoma zadaniami oraz łącznie pięć z siedmiu dostępnych postaci. Odświeżenia doczekał się nie tylko film wprowadzający, ale także menu główne gry. Już w becie doświadczyłam polskiego, dobrej klasy dubbingu. Wybrałam postać, wskoczyłam do rozgrywki i… poczułam się tak jak dwie dekady temu.

Diablo 2: Resurrected to w teorii cały czas ten sam, wysłużony silnik, znany z klasycznego Diablo II, ale… mocno zmodernizowany. Twórcom remastera udało się wycisnąć maksimum jego potencjału z prostej przyczyny: nie musieli przejmować się tym, że nowoczesne komputery nie udźwigną nowych graficznych fajerwerków. W Diablo 2: Resurrected da się grać w rozdzielczości 4K, z włączonym antyaliasingiem i paroma innymi „wodotryskami”. Modele postaci i potworów zostały gruntownie przeprojektowane i często naciskałam klawisz „F” (zbliżenie) wyłącznie po to, aby się nimi pozachwycać. Co ciekawe, wciśnięcie klawisza „G” pozwala przełączać się między widokiem zremasterowanym, a klasycznym – w ten sposób łatwo zobaczyć ogrom prac włożony w omawiane dzieło.

W tym miejscu należy uczciwie zwrócić uwagę na to, że Diablo 2: Resurrected fenomenalnie zoptymalizowane nie jest. Nie zrozumcie mnie źle – w rozdzielczości 4K i w 120 klatkach na sekundę zagracie na przykład na układzie RTX 3080, ale… halo, pamiętajmy, z jaką grą mamy do czynienia. Wydaje mi się, że do dnia premiery twórcy powinni popracować nieco nad optymalizacjami, tym bardziej, że klikając myszą miałam wrażenie, że ruchowi postaci towarzyszy dziwny lag. Nie wiem czy jest to kwestia nowych animacji, czy raczej lagów wynikających z tego, że beta po prostu lagowała.

Diablo 2: Resurrected nie zmieniło się istotnie w kwestiach zasadniczych, co jest tak wielką zaletą, jak i zarazem wadą. Nie zmieniono na przykład malutkiego ekwipunku, podobnie z resztą jak tego, że w razie nagłego przerwania rozgrywki stracicie nieco progresu oraz ostatnie podniesione przedmioty. Niestety, nie ma tak dobrze, jak było w tej kwestii w Diablo 3. Powiększono natomiast skrzynię w obozowisku (od teraz współdzieloną pomiędzy postaciami – pożegnajcie się z mułami) oraz opcjonalnie umożliwiono automatyczne podnoszenie złota.

Remastering nie ominął oryginalnej ścieżki dźwiękowej, przez co jej jakość wzrosła, m.in. za sprawą obsługi standardu Dolby 7.1. Charakterystyczne utwory z Diablo 2 pozostały niezmienione, więc wielu graczom przypomną czasy ich młodości. Novum są dedykowane serwery, wsparcie dla kontrolerów na PC (wow), a do łask powracają rankingi (nie sezonowe) w trybie multiplayer – od teraz globalne. Trudno nie oprzeć się wrażeniu, że to taka… stara – nowa gra. Nie zmieniły się fundamentalne zasady rozgrywki,(nawet zabawa przez TCP/IP) i zadania, natomiast zmieniło się wszystko inne.

Podsumowanie

Diablo II: Resurrected to niezły remaster, który wymaga pewnych ostatecznych szlifów przed swoją premierą. Po tym, co zobaczyłam w otwartej becie jestem jednak dobrej myśli. Wierzę, że fani serii Diablo, pamiętający klasyczne części cyklu nie będą zawiedzeni. A reszta? Trudno mi wyobrazić sobie, dlaczego młodszy gracz wolałby zapłacić 180 złotych za Diablo II: Resurrected, zamiast grać za darmo w Path of Exile…

Premiera Diablo 2: Resurrected w wersjach na komputery osobiste oraz konsole Xbox i PlayStation będzie miała miejsce 23 września tego roku.

Mocne strony:Słabe strony:
naprawdę solidnie odświeżona oprawa graficznarozgrywka nie straciła na swoim urokuw dalszym ciągu świetne udźwiękowieniezremasterowane przerywniki filmowepolski dubbingdodatek Pan Zniszczenia w zestawie
Patron – recenzja bardzo przyjemnego city-buildera

Patron – recenzja bardzo przyjemnego city-buildera

Gracze nie mają na rynku do wyboru zbyt wielu survivalowych city-builderów. Dlatego miłośnicy tego gatunku z niecierpliwością wyczekują premier interesujących tytułów, które się w niego wpisują. Takimi produkcjami były na przykład Surviving Mars czy Frostpunk. Teraz zadebiutował kolejny, a nosi on nazwę Patron. Tę produkcję postanowiliśmy dla Was zrecenzować.

Czy w Patron warto zagrać? Czy jest to gra klimatyczna? Czy jest to gra warta swojej ceny? Czy jest to gra oferująca wyzwanie? Tego wszystkiego dowiecie się, czytając niniejszy artykuł

Patron – kilka słów o założeniach gry

Patron to gra studia Overseer Games. Jest ona city-builderem, w którym przejmujemy pieczę nad nową kolonią bliżej nieokreślonego królestwa. Choć tytuł nie wyznacza nam żadnego celu, jasne jest, że musimy zadbać o to, aby tworzone przez nas miasto przetrwało jak najdłużej.

W Patron musimy zadbać jednak nie tylko o miasto, ale także o jego społeczeństwo, które, jak każde, jest zawiłe i złożone. Każdy mieszkaniec miasta ma swoje potrzeby, pragnienia i problemy, na które nie bez wpływu pozostają podejmowane przez nas decyzje.

Akcję gry osadzono w czasach, których także bliżej nie określono. Śmiało można jednak stwierdzić, że chodzi tu o czasy nowożytne.

Patron – charakterystyka rozgrywki

Patron posiada wyłącznie jeden tryb rozgrywki. Uruchamiając go, wpierw musimy wybrać nazwę dla naszego przyszłego miasta, a także jego sztandar. Następnie musimy zdecydować, na jakiem mapie chcemy toczyć zabawę. Do wyboru w tej chwili mamy 13 różnorodnych map – o różnej domyślnej żyzności ziem, zawartości minerałów i warunkach pogodowych. Ostatecznie musimy podjąć decyzję dotyczącą poziomu trudności gry. Co jednak ciekawe, w tej kwestii możemy zdecydować się nie tylko na domyślne poziomy łatwy/normalny/trudny. Gra pozwala bowiem dostosować trudność aż 9 różnych aspektów rozgrywki, od dostępności zasobów, przez początkową populację, aż po częstość występowania kataklizmów.

Rozgrywkę w Patron rozpoczynamy z jednym budynkiem – ratuszem. Wita nas w niej krótki samouczek. Od razu muszę stwierdzić, iż jest on zdecydowanie, zdecydowanie za krótki. W kwestii zasad, jakimi rządzi się gra porusza on zaledwie czubek góry lodowej. Do ogromnej ilości rzeczy w Patron trzeba dojść samemu. Nie wyjaśnia on chociażby, w jaki sposób ulepszyć ratusz miasta. Dopiero z czasem okazuje się, że nie pozwalają na to same opcje budynku, a drzewko technologiczne.

W pierwszych minutach rozgrywki można zobaczyć, że Patron posiada czytelny i ładny interfejs. To powiedziawszy, pewne jego elementy mogłyby być nieco większe – chociażby kafelki przedstawiające budynki.

W Patron musimy rzecz jasna rozwijać nasze miasto, stawiając w nim domy dla mieszkańców, tworząc dla nich miejsca pracy – miejsca pracy pozwalające na pozyskiwanie niezbędnych zasobów, opracowując nowe technologie czy budując drogi i upiększając okolicę. Wspomniane zasoby to drewno, opał, żywność, kamień, żelazo i wiele więcej.

Zabawę w Patron urozmaica system dynamiki społecznej. Każda decyzja, jaką podejmujemy, wpływa na lojalność poszczególnych grup społecznych. Musimy zatem je równoważyć tak, aby nie doprowadzić do nieprzewidzianych konsekwencji w późniejszych latach. Raz na jakiś czas mamy do czynienia w grze z wydarzeniami losowymi – wówczas na ekranie wyświetla się okienko opisujące zaistniałą sytuację – na przykład o tym, że Król pragnie zesłać do naszej kolonii więźniów. My musimy zdecydować, czy się na to zgodzić, zmniejszając poziom bezpieczeństwa w mieście i zyskując nowe ręce do pracy, czy też nie, zadowalając niektóre warstwy społeczeństwa.

Kolejne urozmaicenie stanowią warunki pogodowe. Te są zależne od wybranej mapy, ale za każdym razem trzeba brać je pod uwagę i się do nich dostosowywać. Mogą czekać nas też niespodziewane nieszczęścia, takie jak pożary.

Technologię w Patron rozwijamy tak jak w wielu innych city-builderach, korzystając ze specjalnego, wspomnianego już przez nas drzewka. Z jego pomocą odblokowujemy możliwość budowania pewnych konstrukcji i ich ulepszania, czy ustanawiania pewnych dekretów. Nie jest ono tak pokaźne i rozbudowane jak na przykład w polskim Frostpunku.

Czy Patron to gra trudna? To zależy, jeżeli szukacie w niej wyzwania, to z pewnością je znajdziecie – nawet już na normalnym poziomie trudności. Jeżeli jednak chcecie po prostu poczilować, polecam Wam zabawę na poziomie łatwym.

Patron a oczy i uszy

Rozgrywkę z Patron mocno umila udźwiękowienie oraz oprawa muzyczna gry. Udźwiękowanie sprawia, iż po prostu czuje się, że miasto, które rozwijamy żyje – że posiada ono mieszkańców, którzy pracują, spacerują po okolicy i rozmawiają ze sobą, a także że w okolicznych lasach żyją zwierzęta, że w świecie gry wieje wiatr, szumi woda. Muzyka nadaje zaś grze klimatu. Ta kwestia mocno pokazuje, że twórcy gry zwrócili w niej dużą uwagę na szczegóły.

Całkiem nieźle prezentuje się też oprawa graficzna gry. Nie jest to najładniejszy city-builder, jaki powstał, ale to co zawiera jest przyjemne dla oka. Szkoda tylko, że nieco skopana jest optymalizacja gry. Uważam, że przy tej oprawie, przy zabawie na urządzeniu spełniającym zalecane wymagania sprzętowe, powinniśmy mieć do czynienia z większą liczbą klatek na sekundę niż 60, w porywach.

City-builder daleki od ideału

Choć Patron to city-builder, z którym można naprawdę miło spędzić czas, pewne jego aspekty wymagają dopracowania. Poza samouczkiem takim aspektem jest na przykład sterowanie. Gra ze zbyt dużą czułością reaguje na wszelkie ruchy myszy, czy korzystanie z przycisków, które spełniają w Patron niektóre funkcje. Obracanie ekranu jest po prostu koszmarem.

Dobrze byłoby, gdyby deweloperzy Patron przemyśleli pewne decyzje podjęte podczas tworzenia gry. Mało sensu ma bowiem to, że farm nie można budować od samego początku zabawy, a dopiero po ulepszeniu ratusza. Jest to po prostu niezgodne z rzeczywistością. Niezrozumiałe jest też to, dlaczego mieszkańcy niemal nigdy nie poruszają się wybudowanymi przez nas drogami.

Gra z potencjałem

Patron posiada pewne wady. Kto wie, może deweloperzy wezmą sobie jednak uwagi graczy do serc i je naprawią. Być może gra zostanie też w przyszłości rozwinięta i wzbogacona o dodatkowe tryby gry, wyznaczane dla graczy cele czy wydarzenia jeszcze mocniej wpływające na przebieg rozgrywki. Co jeśli się tak nie stanie? Trudno, z pewnością i tak będzie mieć ona swoich miłośników.

To, w jaki stanie gra jest, można wybaczyć, a to dlatego, że kosztuje ona zaledwie 71,99 złotych. Z resztą, jak wspomnieliśmy jest to naprawdę przyjemna produkcja. Nie macie pewności czy Patron to tytuł dla Was? Zarówno Steam, jak i GOG pozwala pobrać jego demo.

Mocne strony:Słabe strony:
Klimatyczna oprawa muzyczna i dźwiękowaCałkiem ładna oprawa graficznaPrzyjemna rozgrywkaDbałość o szczegółyPrzystępna cenaObecność wielu poziomów trudnościRóżnorodność map do wyboruZbyt krótki samouczekNiedopracowane sterowanieBezsensowność pewnych aspektów rozgrywkiSłaba optymalizacja

Ocena ogólna: 6,5/10

Recenzje Lenovo Legion (cz. 28) – mamy powody do dumy

Recenzje Lenovo Legion (cz. 28) – mamy powody do dumy

Recenzje sprzętu Lenovo Legion regularnie pojawiają się w różnych miejscach sieci oraz w prasie drukowanej. Zastanawiacie się czy warto kupić laptopy i komputery Lenovo Legion? Być może poniższe testy pomogą Wam dokonać właściwego wyboru. Z racji wysypu recenzji Lenovo Legion 5 Pro, sięgnęliśmy także po testy tego laptopa z czołowych serwisów anglojęzycznych.

Urządzenia Lenovo Legion tworzymy z myślą o Was, graczach. Jesteśmy otwarci na Wasze sugestie i wsłuchujemy się w potrzeby zarówno e-sportowców, jak i początkujących graczy. W naszej ofercie znajdziecie nie tylko komputery i laptopy dla graczy, ale także akcesoria – myszki, zestawy słuchawkowe, mechaniczne klawiatury, a nawet podkładki.

1. PPE.pl – Lenovo Legion 5 Pro – test

„Testowany dzisiaj Lenovo Legion 5 Pro jest sprzętem dopracowanym do perfekcji w praktycznie każdym calu. Trudno na niego narzekać, a uzasadnienie zakupu będzie w tym przypadku definiować co najwyżej cena. Omawiany dzisiaj wariant wyceniany jest na ok. 9,5 tysiąca złotych. Za takie pieniądze dostajemy nie tylko świetny procesor i kartę graficzną, zdolne do odpalenia najnowszych gier w najwyższych detalach, ale także rewelacyjną matrycę.”

Lenovo Legion 5 Pro – zalety według testującego:

  • Rewelacyjna jakość zastosowanych materiałów, aluminiowa konstrukcja i nawiązanie budową i designem do sportowych samochodów
  • Bardzo wysoka wydajność zastosowanych komponentów, szczególnie w najnowszych i najpopularniejszych grach
  • Szybki dysk SSD na złączu M.2
  • Znakomita, 16″ matryca o nietypowych proporcjach ze 165 Hz odświeżaniem i rozdzielczością 2560x1600p
  • Niewielka głośność nawet pod maksymalnym obciążeniem
  • Niewielka waga w kontekście możliwości, mocy i zastosowanych materiałów
  • Bardzo wygodna, elegancka i pełnowymiarowa klawiatura + śliski i duży gładzik
  • Przemyślany zestaw złączy na tylnej części obudowy urządzenia
  • Wsparcie dla najnowszego WiFi 6, Bluetooth 5.1 oraz USB-C 3.2 gen 2 z obsługą DisplayPort 1.4

2. Komputer Świat – Lenovo Legion 5 15 – recenzja

„Dla graczy szukających maksymalnej wydajności w przystępnej cenie lub osób szukających wydajnego, ale nie rzucającego się w oczy laptopa z bardzo dobrym ekranem do pracy przy tworzeniu grafiki czy montażu wideo, Legion 5 będzie doskonałym wyborem, za co Legion otrzymuje od nas zasłużone wyróżnienie zarówno Power, jak i Cena/Jakość.”

Lenovo Legion 5 15 – zalety według testującego:

  • Wysoka wydajność w grach
  • ekran o bardzo dobrym pokryciu i odwzorowaniu barw
  • atrakcyjny stosunek ceny do wydajności
  • uniwersalność zastosowań

3. Root Nation – Recenzja Lenovo Legion 5 Pro: potężny duet AMD i NVIDIA

„Laptopy Legion są popularne nie bez powodu. Wśród zalet należy wymienić ośmiordzeniowy AMD Ryzen 5800H – szybki i energooszczędny. Kolejnym plusem Legion 5 Pro jest procesor graficzny RTX 3050 Ti o mocy do 95 W. Warto również zwrócić uwagę na wspaniały 16-calowy wyświetlacz QHD + o proporcjach 16:10, częstotliwości odświeżania 165 Hz, jasności 500+ nitów, wyposażony w funkcje takie jak NVIDIA G-Sync, Dolby Vision i HDR. Dobre zarówno dla gier, jak i dla pracy z grafiką. Urządzenie posiada wydajny system chłodzenia. Pomimo tego, że kluczowe podzespoły pracują z dużą mocą, a co za tym idzie, generują ogromną ilość ciepła, ich temperatura jest utrzymywana w rozsądnych granicach. (…) Legion 5 Pro zrobił na mnie duże wrażenie, więc mogę go polecić każdemu, kto chce kupić nowoczesny laptop do gier, pobawić się 16-calowym wyświetlaczem QHD+ i poszukuje wysokiej wydajności w przystępnej cenie.”

Lenovo Legion 5 Pro – zalety według testującego:

  • Atrakcyjny, gamingowy design bez dodatków
  • Wysokiej jakości materiały korpusu
  • Bardzo wygodna klawiatura z intuicyjnym układem
  • Jakościowy 16 ”QHD + wyświetlacz
  • Duży wybór portów i złączy
  • Solidna wydajność we wszystkich sytuacjach (AMD Ryzen 5800H i NVIDIA GeForce 3050 Ti)
  • Szybkie dyski SSD do 2 TB
  • Niezawodny system chłodzenia
  • Odpowiednia cena

4. Expert Reviews – Lenovo Legion 5 – recenzja

„Nowy Legion 5 to kolejna świetna opcja dla miłośników gier komputerowych (…) Nie chodzi jednak tylko o granie: Legion 5 rewelacyjnie wygląda i jest iście ekskluzywnym urządzeniem.”

Lenovo Legion 5 – zalety według testującego:

  • świetna klawiatura
  • niezłe możliwości rozbudowy
  • doskonała wydajność w grach

5. Notebookcheck.net – Lenovo Legion 5 Pro 16 – recenzja

„Ogólnie rzecz biorąc, Lenovo Legion 5 Pro to solidny laptop do gier, który prawdopodobnie pozwoli ci grać we wszystkie najnowsze gry przy wysokich ustawieniach graficznych. (…) Dzięki łatwemu dostępowi do modułów, które nie są wlutowane, takich jak pamięć RAM, dyski M.2 i moduł WLAN, system można również ulepszyć w późniejszym czasie.”

Lenovo Legion 5 Pro 16 – zalety według testującego:

  • bardzo jasny wyświetlacz z dobrą reprodukcją kolorów
  • wiele złączy
  • dodatkowe gniazdo M.2
  • łatwość otwierania i wiele wymiennych modułów
  • dobra wydajność chłodzenia
  • dobra żywotność baterii przy włączonym trybie hybrydowym
  • solidna obudowa

6. Nexos – Ten Laptop MA WSZYSTKO Co Lubię! – Lenovo Legion 5 2021

Windows 11 to świetny system dla graczy. Oto dlaczego

Windows 11 to świetny system dla graczy. Oto dlaczego

Winows 10 jest systemem znacznie przyjaźniejszym dla graczy niż poprzednie wydania systemu Windows. To między innymi ze względu na cały szereg jego funkcji dedykowanych właśnie graczom. Mowa chociażby o takich funkcjach jak Game Bar. Windows 11, który zadebiutuje najpewniej w październiku bieżącego roku, będzie systemem, z którym gracze będą czuli się jeszcze lepiej. Dzięki niniejszemu artykułowi przekonasz się, dlaczego.

Poznaj cztery nowe funkcje opracowane z myślą graczy, które będą wchodzić w skład systemu Windows 11. Nie przedłużając, zapraszamy do lektury.

DirectStorage

Z myślą o konsoli Xbox Series X Microsoft opracował technologię Direct Storage – interfejs programowania (API) z którego mogą skorzystać deweloperzy gier, by rozwiązać problem wąskiego gardła w komunikacji między pamięcią masową a kartą graficzną. Za jego sprawą komunikacja między wspomnianymi podzespołami odbywa się z pominięciem procesora.

Na co się to wszystko przekłada? Ano no na szybsze ładowanie w grach zasobów, co z kolei mocno skraca czas ładowania poziomów oraz stwarza możliwość tworzenia jeszcze bardziej szczegółowych i jeszcze bardziej rozległych poziomów w grach. Omawiane rozwiązanie zostanie wdrożone do systemu Windows 11, co jest dla miłośników gier pecetowych świetną wiadomością.

Tryb Auto HDR

Tryb Auto HDR to kolejny znany z konsol Xbox Series X|S element, który trafi do Windows 11. Jest to rozwiązanie wykorzystujące algorytmy uczenia maszynowego, by automatycznie ulepszać obraz SDR do HDR w grach, które natywnie HDR nie wspierają. Pozwoli ono graczom maksymalnie wykorzystać potencjał monitorów z HDR.

Funkcja Auto HDR ma być obsługiwana przez wszystkie produkcje, które korzystają co najmniej z DirectX 11 i nie będzie wymagała żadnej dodatkowej ingerencji ze strony deweloperów. Zaoferuje ona graczom żywsze kolory, większą jasność i silniejszy kontrast w ogrywanych przez nich tytułach. Różnica powinna być widoczna gołym okiem.

Aplikacje z Androida w Windows 11

Cóż, nie każdy ma czas na granie na PC czy na konsoli, ale raz na jakiś czas pogrywa w gry mobilne. Jeśli do takich osób należysz, wkrótce będziesz mógł odpalić swoje ulubione gry z Androida także na PC. Windows 11 ma bowiem pozwalać na uruchamianie aplikacji przeznaczonych na Androida, a przynajmniej tych dostępnych w Amazon App Store. Nieźle, nieprawdaż?

Amazon App Store oferuje całe mnóstwo popularnych aplikacji. Jeśli chodzi o gry, znajdziesz tam między innymi Candy Crush Saga, Crossy Road, Minecrafta i nie tylko.

Nowa aplikacja Xbox

W przypadku Windows 10 aplikację Xbox trzeba pobrać z Microsoft Store i zainstalować ją, by uzyskać do niej dostęp. W Windows 11 aplikacja ta pojawi się w zupełnie nowym wydaniu i będzie zainstalowana tam domyślnie. To ważne, ponieważ z jej poziomu gracze mogą zyskać dostęp do usług Game Pass i Game Pass Ultimate, oferujących ogromny katalog gier wideo.

W aplikacji Xbox w Windows 11 ma pojawić się nawet opcja strumieniowania obrazu w przeglądarce. Dzięki temu posiadacze komputerów o słabszej konfiguracji, ale z odpowiednio szybkim połączeniem internetowym, będą w stanie zagrać w gry dotychczas będące poza ich zasięgiem, takie jak Microsoft Flight Simulator.

Jak widać, wraz z debiutem systemu Windows 11 wystartuje nowa epoka w historii gamingu. Jesteśmy niezmiernie ciekawi, co jeszcze system ten zaoferuje graczom w przyszłości.

Recenzje Lenovo Legion (cz. 27) – mamy powody do dumy

Recenzje Lenovo Legion (cz. 27) – mamy powody do dumy

Recenzje sprzętu Lenovo Legion regularnie pojawiają się w różnych miejscach sieci oraz w prasie drukowanej. Zastanawiacie się czy warto kupić laptopy i komputery Lenovo Legion? Być może poniższe testy pomogą Wam dokonać właściwego wyboru. Z racji wysypu recenzji Lenovo Legion 5 Pro, niestety na tę chwilę niedostępnego w Polsce, sięgnęliśmy także po testy tego laptopa z czołowych serwisów anglojęzycznych.

Urządzenia Lenovo Legion tworzymy z myślą o Was, graczach. Jesteśmy otwarci na Wasze sugestie i wsłuchujemy się w potrzeby zarówno e-sportowców, jak i początkujących graczy. W naszej ofercie znajdziecie nie tylko komputery i laptopy dla graczy, ale także akcesoria – myszki, zestawy słuchawkowe, mechaniczne klawiatury, a nawet podkładki.

1. Tech-room – Lenovo Legion T5 – testujemy komputer gamingowy

„Zabawa z Legionem T5 była dla mnie doświadczeniem wyjątkowym. To zdecydowanie ciekawa jednostka. Wyjątkowo szybka (…) Legion T5 zapewni Wam wysokie fpsy w większości gier i niesamowitą grafikę (o ile uda Wam się trafić na wersję, którą miałam przyjemność testować). Cena może wydawać się nieco wysoka, jednak jest nadal akceptowalna jeśli chodzi o komputery gamingowe.”

Lenovo Legion T5 – zalety według testującego:

  • atrakcyjny wygląd
  • wysoka wydajność
  • akceptowalna cena

2. Kei’s – Recenzja Lenovo Legion 5 (2021) Najlepszy laptop do gier za 5000 zł?

Lenovo Legion 5 (2021) – zalety według testującego:

  • najlepszy laptop do 5000 złotych
  • cienkie ramki dookoła ekranu
  • dobra jakość wykonania
  • matryca 120/165 Hz do wyboru
  • wysoka wydajność procesora i GPU
  • wsparcie Lenovo Premium Care w cenie

3. Greku – SmartLife HOW – Lenovo Idea Pad Gaming 3

Lenovo Idea Pad Gaming 3 – zalety według testującego:

  • przystępna cena
  • wystarczająca wydajność w tej cenie
  • klawiatura sprawuje się doskonale
  • przyzwoity czas pracy na baterii
  • ekran sprawdza się w grach i edycji wideo

4. Windows Central – Lenovo Legion 5 Pro – recenzja

„Jeden z najlepszych laptopów do gier, jakie Lenovo kiedykolwiek wypuściło. 16-calowy wyświetlacz z częstotliwością odświeżania 165 Hz i niesamowita, stabilna wydajność przy zasilaniu z sieci to wspaniała kombinacja.”

Lenovo Legion 5 Pro – zalety według testującego:

  • piękny wyświetlacz QHD+ 165 Hz
  • z łatwością sprosta wszystkim nowoczesnym grom
  • inteligentne rozłożenie wielu portów
  • poprawiona klawiaturę i touchpad
  • wysoka, powtarzalna wydajność

5. PC Mag – Recenzja Lenovo Legion 5 Pro

„Lenovo Legion 5 Pro nie jest krzykliwy, ale procesor AMD Ryzen 7 5800H z grafiką GeForce RTX 3070 zapewniają spektakularną wydajność za tę cenę.”

Lenovo Legion 5 Pro – zalety według testującego:

  • wiodąca w swojej klasie wydajność wielowątkowego procesora
  • doskonałe działanie gier dzięki GeForce RTX 3070
  • 16-calowy wyświetlacz jest wyraźny, szybki i jasny
  • solidna jakość wykonania
  • wygodna klawiatura z klawiaturą numeryczną
https://youtube.com/watch?v=h0k1MxA_pGQ%3Frel%3D0

6. Pocket-lint – Recenzja Lenovo Legion 5 Pro: gamingowa perfekcja?

„Świetna jakość wykonania, doskonała wydajność i dobra cena: ten laptop Lenovo Legion jest jednym z najlepszych laptopów do gier w 2021 roku.”

Lenovo Legion 5 Pro – zalety według testującego:

  • jasny i kontrastowy ekran 165 Hz
  • świetna wydajność
  • bardzo dobra jakość wykonania w większości obszarów
  • nowoczesny design
  • atrakcyjna cena w kontekście możliwości

7. Laptopmag – Recenzja Lenovo Legion 5 Pro: AMD i NVIDIA w harmonii

„Lenovo Legion 5 Pro to świetny laptop do gier z jasnym 16-calowym wyświetlaczem QHD, fantastyczną klawiaturą i wysoką wydajnością dzięki do niedawna mało prawdopodobnemu połączeniu rozwiązań AMD i NVIDIA.”

Lenovo Legion 5 Pro – zalety według testującego:

  • jasny 16-calowy wyświetlacz QHD 165 Hz
  • fantastyczna klawiatura z sekcją numeryczną
  • doskonała wydajność w grach
  • solidna żywotność baterii
  • spory wybór portów

„Jakość wyświetlacza i wydajność sprawiają, że Lenovo Legion 5 Pro to fantastyczny laptop do gier ze średniej półki.”

Lenovo Legion 5 Pro – zalety według testującego:

  • doskonała wydajność w grach
  • wspaniały wyświetlacz 1440p
  • Satysfakcjonująca, dobrze działająca klawiatura
  • dobre chłodzenie
TOP 10: Najlepsze gry na PC, które przejdziesz nawet w jeden weekend

TOP 10: Najlepsze gry na PC, które przejdziesz nawet w jeden weekend

Na rynku pełno jest gier wideo, na przejście których potrzeba co najmniej kilkudziesięciu godzin. W dzisiejszych czasach często jesteśmy jednak tak zabiegani, że po prostu ciężko w takie gry grać, chyba że akurat mamy dwutygodniowy urlop. Jeśli możemy siadać do nich raz na tydzień, co tydzień musimy sobie przypominać, na czym stanęliśmy ostatnio i często też jak się w nie w ogóle gra. Na szczęście, do wyboru mamy też całe mnóstwo produkcji, które można przejść niebywale szybko, w maksymalnie kilka/kilkanaście godzin. W niniejszym zestawieniu podstawić Wam jedne z najlepszych gier, które na spokojnie ogracie zaledwie w jeden weekend. Nie przedłużając, zapraszamy do lektury.

Unravel

Trzeba przyznać, że platformówki mają coś w sobie. Wiele z nich oferuje niepowtarzalny klimat i przeżycia. Z resztą, liczne platformówki wymagają poświęcenia niewielkiej liczby godzin, by je przejść. Jedną z nich jest Unravel, stworzona przez Coldwood Interactive AB i wydana przez Electronic Arts. W jej ramach przejmujemy kontrolę nad sympatyczną maskotką stworzoną z grubej, czerwonej włóczki o imieniu Yarny, a podróż, którą wraz z nią odbywamy, dostarcza nam całej lawiny emocji. Podczas jej trwania odzyskujemy bowiem kolejne wspomnienia bohatera, poszukując jego dawno zaginionej rodziny. Nie możemy nie wspomnieć o pięknych lokacjach, które po drodze odwiedzamy, stworzone w oparciu o rzeczywiste skandynawskie miejsca. Aż dziw bierze, gdy pomyśli się, że Unravel nie należy do zbyt popularnych gier. Być może, gdyby EA wydawało więcej tego typu produkcji, łatwiej byłoby graczom zapomnieć o jego wszystkich przewinieniach. Na szczęście firma zdołała wydać już kontynuację gry – Unravel Two. Aby ukończyć Unravel na 100%, będziecie potrzebować tylko 12,5 godziny.

A WAY OUT

A Way Out to doprawdy wyjątkowa stawiająca na kooperację gra, która szybko po swojej premierze zaskarbiła sobie sympatię milionów graczy na całym świecie. Ta jest pozytywnie oceniana na wszystkich możliwych platformach. Ale o co w A Way Out chodzi? W grze wcielamy się w dwóch więźniów – Vincenta i Leo – którzy postanowili połączyć siły, aby wydostać się z amerykańskiego zakładu karnego, a następnie zemścić się za ludzi odpowiedzialnych za ich osadzenie. Na przestrzeni całej gry musimy wykazać się nie lada sprytem i na każdym kroku ze sobą ściśle współpracować. Rzecz jasna, na początku rozgrywki każdy z graczy decyduje, którym protagonistą pokieruje podczas kampanii. Co najlepsze, do zabawy wystarczy, aby tylko jedna osoba posiadała egzemplarz gry. Ile czasu przy niej spędzicie? Jedyne 7 godzin.

FIREWATCH

Jeśli lubicie przygodówki, w których jednocześnie możecie co nieco poeksplorować, gorąco polecamy Wam Firewatch. Jest to tytuł, który zabierze Was do wielkiego lasu w amerykańskim stanie Wyoming, położonego z dala od miejskiej dżungli. W Firewatch wcielicie się w Henry’ego, zmęczonego życiem faceta po czterdziestce, który postanowił uciec od cywilizacji i zostać strażnikiem leśnym, którego głównym zadaniem jest wypatrywanie pożarów z wieży. Mimo nieustannego stanu alarmowego i panującej suszy, jego praca przebiega spokojnie, aż do pewnego momentu – wówczas zaczynają dziać się wokół niego dziwne rzeczy. Waszym zadaniem będzie rozwikłanie ich tajemnicy, a jedynym Waszym towarzyszem podczas przygody będzie przełożona Delilah, z którą będziecie w stanie kontaktować się wyłącznie z pomocą krótkofalówki. Czas potrzebny na przejście? Jakieś 5 godzin.

LIFE IS STRANGE

Cóż, Life is Strange to doświadczenie, o którym trudno zapomnieć. Charyzmatyczne postaci, interesująca fabuła, klimatyczne miejsce akcji, świetnie dobrana muzyka – to tylko niektóre z wielu mocnych stron tej gry. W Life is Strange wcielamy się w rolę Max Caulfield, która po 5 latach wraca do swojego rodzinnego miasteczka, by rozpocząć naukę w szkole wyższej dla pasjonatów fotografii. Szybko, na drodze niefortunnych wydarzeń, bohaterka odkrywa, że posiada moc manipulowania czasem. Tę moc postanawia wykorzystać, by spróbować rozwiązać zagadkę zaginięcia innej studentki – Rachel Amber. Life is Strange podzielone jest na kilka epizodów, których przejście zajmie Wam maksymalnie 18,5 godziny. Po ten tytuł naprawdę warto sięgnąć, zwłaszcza że jego pierwszy epizod można wypróbować za darmo.

SHOVEL KNIGHT

Lenovo Legion

Fani RPGów także znajdą w niniejszym zestawieniu coś dla siebie. Shovel Knight to bowiem gra, która garściami czerpie inspiracje z klasycznych opowieści o mężnych wojownikach i smokach. Niemniej, jednocześnie jest ona platformówką. Kierujemy w niej losami tytułowego rycerza, którego orężem jest… łopata. Posiada on dwa podstawowe cele – pokonać złą Zaklinaczkę oraz ocalić swoją ukochaną. Tytuł stylistyką i rozgrywką nawiązuje do gier 8-bitowych, ale mimo to ma własny unikalny charakter. Jeśli już przejdziecie podstawową wersję Shovel Knighta, w inny weekend koniecznie sięgnijcie po jego rozszerzenia. Ale ile czasu na przejście podstawki będziecie potrzebować? Góra 17 godzin.

CELESTE

Raz na jakiś czas na rynku pojawiają się gry, w których nie chodzi tylko o to, aby sobie postrzelać czy pojeździć autem, ale o coś więcej – gry, które dają do myślenia. Jedną z nich jest Celeste, platformówka z 2018 roku, którą pokochało mnóstwo osób. Nie bez powodu. Nie dość, że ta oferuje bardzo wysoki poziom trudności, to zawiera wątek fabularny, który porusza temat zdrowia psychicznego. W Celeste gracz kieruje poczynaniami rudowłosej dziewczyny o imieniu Madeline, która postanowiła podjąć się wyzwania, jakim jest wspinaczka na szczyt tytułowej góry. Podczas tej trudnej podróży stopniowo dowiadujemy się, co siedzi w głowie bohaterki, a także poznajemy barwne grono przeróżnych postaci.

Jeśli jeszcze nie graliście w Celeste, sprawdźcie, czy przypadkiem nie posiadacie gry w bibliotece Epic Games Store. Swego czasu na tej platformie tytuł można bowiem było odebrać za darmo. W jeden weekend w Celeste z pewnością zdołacie poznać główne wątki fabularne, bowiem potrzeba na to zaledwie 8 godzin. Niewiele więcej czasu, bo 13,5 godzin, potrzeba by poznać też wątki poboczne. Z kolei ukończenie gry na 100% będzie wymagało od Was kilku weekendów bo łącznie 38,5 godziny.

ABZU

4 godziny – tylko tyle czasu będziecie potrzebować, by przejść Abzu na 100% procent. Uwierzcie mi, będą to jedne z najbardziej relaksujących czterech godzin w Waszym życiu. Jest to produkcja, która niczym Subnautica zabierze Was pod wodę, jednak w przeciwieństwie do niej nie będzie Was straszyć. W Abzu podwodne głębiny możecie podziwiać w spokoju, bez końca, dogłębnie poznając oceany. Świetny system sterowania (jak na grę podwodną), muzyka, a także spokojne tempo rozgrywki po prostu pozwalają… odpłynąć.

UNDERTALE

O Undertale wspominaliśmy w niejednym zestawieniu. Cóż, nie bez powodu. To po prostu świetna gra indie, a dokładniej mówiąc – świetny dwuwymiarowy „erpeg”. Tytuł ten opowiada wciągającą i złożoną historię dziewczynki, która trafia do podziemnego świata opanowanego przez potwory. Produkcja wypełniona jest po brzegi ambitnym humorem, doskonałym dialogami oraz wciągającymi walkami. Uwaga: grę można ukończyć na kilka różnych sposobów, a zakończenie jest zależne od decyzji podejmowanych na przestrzeni całej rozgrywki! Dotrzecie do niego maksymalnie w ciągu 20 godzin (a nawet już w ciągu 6 godzin, w zależności od tego czy chcecie przejść grę na 100%, czy zaliczyć tylko główny wątek fabularny).

INSIDE

Inside to zręcznościowa platformówka tego samego studia, które wcześniej wydało na świat Limbo. W tytule tym wcielamy się w chłopca przemierzającego mroczne uniwersum. Ten, uciekając przed swoimi prześladowcami w pewnym momencie natrafił na miejsca, w których prowadzone są dziwne i tajemnicze eksperymenty. Cóż, więcej na temat fabuły gry nie powinniśmy mówić. W grze nie ma żadnych dialogów, ani tekstów, a więc aby dokładnie ją zrozumieć, musicie uważnie obserwować otoczenie. Inside jest bardzo krótką produkcją – przejdziecie ją w zaledwie w 4,5 godziny.

OUTER WILDS

Outer Wilds to jeden z wielu tytułów indie, które zachwycają swoją muzyką, fabułą i klimatem. Ucieszy Was zatem fakt, że można przejść go już w ciągu 20 godzin, i to jak będziecie bardzo w kwestii grania leniwi. W tej pełnej tajemnic pierwszoosobowej grze przygodowej staniecie się nowym rekrutem Outer Wilds Ventures – raczkującego programu kosmicznego, które zadaniem jest badanie osobliwego i nieustannie zmieniającego się Układu Słonecznego. Co jednak ciekawe, w tej produkcji Układ Słoneczny uwięziony jest w niekończącej się pętli czasowej.

Chivalry 2 – recenzja. Zabawa w rycerza dawno nie była tak wciągająca

Chivalry 2 – recenzja. Zabawa w rycerza dawno nie była tak wciągająca

Aż dziewięć lat miłośnicy gry Chivalry z 2012 roku musieli czekać na premierę jej następcy. Po obiecujących testach beta było już rzeczą niemal pewną, że finalny owoc prac Torn Banner Studios będzie smakował iście wybornie. Chivalry 2 zadebiutowało równocześnie na komputerach osobistych i konsolach PlayStation 5 i Xbox Series X/S. I wiecie co? Dawno się tak dobrze nie bawiłam.

Nie ukrywam, że lubię gry w realiach średniowiecznych. Z Kingdom Come: Deliverance spędziłam wiele godzin i naprawdę ucieszyłam mając możliwość zagrania w coś bardziej „lajtowego”. Chivalry 2 nie bez powodów nazywane jest przez wielu Battlefieldem osadzonym w czasach rycerskich. Arcade’owa rozgrywka jest dynamiczna, szalenie satysfakcjonująca i wielkoskalowa. W potyczkach na wirtualnych arenach mierzyć się może ze sobą nawet 64 graczy! Ale po kolei…

Chivalry 2 nie jest propozycją dla graczy lubiących grać w pojedynkę. Twórcy tego tytułu nie zadali sobie trudu przygotowania kampanii fabularnej, która mogłaby pomóc chociażby w opanowaniu systemu walki. Zamiast tego twórcy postawili na samouczki oraz tryb wieloosobowy, w którym gracze wcielać mogą się w jedną z czterech postaci: łucznika, berserkera, piechura oraz rycerza. Im dłużej grasz którąś z nich, tym więcej przedmiotów z nią związanych odblokujesz. Fabuła? Jakaś jest, ale powiedzmy sobie szczerze: nie ma najmniejszego znaczenia.

Klasy różnią się od siebie stylem walki. Rycerz walczy za pomocą miecza, piechur korzysta z maczug i włóczni, berserker używa toporów, a łucznik strzela do wrogów z – niespodzianka – łuku. W grze wprowadzono na szczęście sprytny system limitów dla każdej z klas postaci, dzięki czemu nigdy nie znajdziemy się w sytuacji, w której na mapie rywalizowali będą ze sobą wyłącznie łucznicy. Każda z klas może rozwijać się w obrębie trzech specjalizacji, dających dostęp do unikalnych umiejętności aktywnych oraz pasywnych, także wpływających na skuteczność walki sojuszników.

Starcia toczą się w trzech różnych trybach rozgrywki. Do wyboru jest klasyczny drużynowy deathmatch, zabawa typu każdy na każdego oraz wielkoskalowe potyczki, w których każda z mini armii realizuje postawione przez nimi cele. Rzecz jasna największe emocje budzi ten ostatni tryb, który jako jedyny pozwala na pojedynkowanie się 64 osób.

Pola bitew wyglądają fenomenalnie i aż trudno uwierzyć, że patrzymy na stary, dobry Unreal Engine. Silnik jest genialnie zoptymalizowany, a Chivalry 2 prezentuje się i działa rewelacyjnie nawet na starszych komputerach. Sprzęt ogrywałam na kilku różnych komputerach. Pierwszy z Gainwardem GeForce RTX 3090 Phoenix GS i Intel Core i7-11700k, drugi z Intel Core i5 10. generacji i GeForce GTX 1650, trzeci z Intel Core i5-9600K i Palit GeForce RTX 3070 Ti GameRock OC – każdorazowo produkcja działała świetnie, a w pierwszym i trzecim przypadku mogłam pokusić się nawet o zabawę w 4K (dysponuję jednak monitorem o rozdzielczości 2560×1440 pikseli). Tekstury są ostre jak żyleta, oświetlenie i cienie – klimatyczne, a same mapy zaprojektowano z dbałością o najmniejsze detale. Szkoda, że gracze mogą zmagać się na tę chwilę wyłącznie na 8 arenach.

Areny zmagań wypełnione są po brzegi interaktywnymi przedmiotami. Balisty i inne maszyny oblężnicze, czy też oręż leżący na ziemi zachęcają do ich wykorzystywania i doskonale uzupełniają arsenał, jakim dysponuje każdy z wojaków. Swoją drogą, szkoda, że Torn Banner Studios w zbrojowni umożliwia edycję tylko wizualiów rycerzy, a nie przy okazji uzbrojenia. To jest nieco ograniczone, choć… perfekcyjne opanowanie oręża zajmuje nieco czasu.

Do eliminacji oponentów można używać dosłownie wszystkiego. Bronią białą trzymaną w dłoni można wyprowadzać lekkie i mocne ataki, uderzenia znad głowy i cięcia. Do tego dochodzi możliwość kopania przeciwników oraz blokowania i parowania ich uderzeń. Niby nie jest tego dużo, ale w Chivalry 2 chodzi o to, aby dobierać ciosy idealnie do danej sytuacji. Nie jest to wcale łatwe, biorąc pod uwagę ogromny chaos panujący na polu bitwy. Tu nie ma czasu na taktyczne planowanie – każdy musi jak najszybciej oczyścić okolicę z wrogów. Trzymaną bronią da się rzucić w przeciwnika i sięgnąć po to, co w danym momencie leży pod stopami. Może to być miecz albo… kurczak lub ryba. Serio. Zróżnicowanie drobnych przedmiotów jest duże.

Walka jest szalenie satysfakcjonująca i jeśli już uda Ci się opanować system walki i robić coś więcej niż wyprowadzać losowe ciosy, odkryjesz, że będziesz w stanie od czasu do czasu pokonać nawet kilku przeciwników na raz. Wystarczy korzystać z bloków, ripost i w odpowiednim momencie wyprowadzać swoje ciosy. Nie raz napotkałam na swojej drodze graczy, którzy z niebywałą lekkością machali mieczem na prawo i lewo, rozprawiając się z moją drużyną jak Geralt z kompanami Renfri w Blaviken.

Mimo niezbyt wielkiej ilości zawartości, Chivalry 2 ma w sobie coś, co skłania do wzięcia udziału w kolejnej półgodzinnej potyczce. Nie ukrywam, że grałam przede wszystkim w tryb dla 64 graczy. PS jest cross-play!

Podsumowanie

Chivalry 2 to świetna zabawa nie tylko dla osób lubujących się w klimatach średniowiecznych. To także tona rozrywki dla wszystkich, którym brakowało powiewu świeżości na rynku sieciowych FPS-ów. Masz dość kolejnych gier z serii Call of Duty albo Battlefield? Masz powyżej uszu gatunku battle royale? Sięgnij po Chivalry 2, a na pewno będziesz się dobrze bawił.

Mocne strony:Słabe strony:
lepsza niż pierwowzórdoskonała zabawa na wiele godzinsatysfakcjonująca mechnika walkispora skala starć maksymalnie 64 graczykilka klas postaci do wyboruzróżnicowany projekt mapatrakcyjna oprawa graficznaprzyjemne dla uszu udźwiękowieniecross-play