Recenzja Star Wars: Outlaws. Takich Gwiezdnych Wojen to ja nie chcę

Recenzja Star Wars: Outlaws. Takich Gwiezdnych Wojen to ja nie chcę

Mimo że jestem wielką fanką Gwiezdnych Wojen, to nie czekałam z niecierpliwością na grę Star Wars: Outlaws i nie wiązałam z nią wielkich nadziei. Wynikało to z dwóch rzeczy. Raz, że Ubisoft powtarza w swoich produkcjach te same schematy, które już dawno się zestarzały. Dwa, że zapisów rozgrywki opublikowanych przed premierą było bardzo mało, a te które opublikowano, nie wyglądały obiecująco. Mimo to, gdy nadarzyła się okazja pograć w ten tytuł, wypróbowałam go. Chciałam bowiem sprawdzić, czy słusznie nastawiłam się negatywnie, czy to jednak produkcja godna polecenia. Zapraszam Was więc do mojej recenzji Star Wars: Outlaws.

Spis treści

Star Wars: Outlaws w skrócie

Zanim przejdę stricte do mojej opinii na temat Star Wars: Outlaws, przybliżę Wam co nieco zarys tej gry. No więc Star Wars: Outlaws to gra akcji z otwartym światem, w którym wcielamy się w Kay Vess, początkującą szmuglerkę, której towarzyszymy podczas jej prób wspinania się po kolejnych szczeblach przestępczego półświatka.

W ramach rozgrywki akcję oglądamy z perspektywy trzeciej osoby, wykonujemy przeróżne zadania i odwiedzamy przeróżne planety znane z uniwersum Gwiezdnych Wojen, takie jak Tatooine. Akcja ta rozgrywa się między wydarzeniami przedstawionymi w Imperium kontratakuje i Powrót Jedi i skupia się na wspomnianym przestępczym półświatku, w którym o dominację walczą wielkie syndykaty takie jak te należące do Pyke’ów i Huttów.

Trudne początki rozgrywki i… nie tylko początki

Jak wspomniałam we wstępie, jestem miłośniczką uniwersum Gwiezdnych Wojen. Dotychczas zdążyłam zobaczyć większość treści, które na przestrzeni lat zaserwował Lucasfilm, no, poza niesławnym „Holiday Specialem” i niektórymi najnowszymi produkcjami, takimi jak Opowieści z Imperium. Grałam też w wiele gwiezdnowojennych gier i wiecie co? Praktycznie nie zdarzało mi się, by obcowanie z tymi treściami powodowało we mnie poczucie nudy. Niestety, to poczucie w Star Wars: Outlaws towarzyszyło mi dość często, zwłaszcza na początku rozgrywki.

Choć Star Wars: Outlaws określane jest jako gra z otwartym światem, pierwsze kilka godzin zabawy w tej produkcji to zabawa bardzo tunelowa. Gra oddaje nam bowiem do dyspozycji wręcz mikroskopijny obszar planety Cantonica i wiedzie nas przez ten obszar jak po sznurku. Nie pozwala wejść w interakcję ze zbyt wieloma NPC’ami i nie oferuje zbyt wielu sposobów na stawienie czoła wyzwaniom napotkanym podczas przechodzenia kolejnych rozdziałów fabularnego wstępu.

Podczas początków rozgrywki w Star Wars: Outlaws mamy też pierwszą styczność z problemami, które potem potrafią się naprawdę mocno dawać we znaki. Te problemy to przede wszystkim nudne skradankowe sekwencje (nudne ze względu na projekt świata i zachowanie postaci niezależnych), których nie możemy pokonać inaczej, niż skradając się. Do tego należy dołożyć fakt, że gra często uniemożliwia dokonywanie zapisów gry, a przy tym automatycznych zapisów dokonuje rzadko, przez co po ewentualnej porażce każde nam pokonywać wspomniane nudne skradankowe sekwencje (i nie tylko je) niemal w stu procentach od nowa. To wszystko mocno frustruje, zwłaszcza że Star Wars: Outlaws to gra w 90 procentach skradankowa.

Jeszcze bardziej frustruje to, jak głupia jest sztuczna inteligencja wykorzystana w grze. Przeciwnicy i NPC są absolutnie ślepi na nasze działania. Przykład? Jeden z nich potrafi nie zauważyć, że tuż obok niego zabiliśmy towarzysza, który patrolował z nim okolicę. Poza tym NPC nie są w stanie dostrzec ciał leżących w wysokiej trawie.

Kolejny grzech Star Wars: Outlaws to system walki. Kay Vess posługuje się w zasadzie tylko jedną bronią – pistoletem blasterowym, który z czasem możemy ulepszać i modyfikować. W trakcie rozgrywki możemy podnosić inne bronie upuszczane przez przeciwników, ale tylko na moment, do czasu wykorzystania „ładunków” oferowanych przez daną broń, co z punktu widzenia ich charakteru jest to kompletnie bezsensowne. W końcu nie są to bronie na kończące się naboje. Brzmi to trochę tak, jakby twórcom nie chciało się zaprojektować systemu ulepszeń większej liczby broni i jakby nie chciało im się dać graczom większej swobody w kwestii stylu rozgrywki. Konieczność strzelania przez cały czas tylko jednym pistoletem z czasem się nudzi. Dla porównania, w Star Wars: Jedi Survivor mieliśmy do wyboru wiele stylów walki. Ba, mogliśmy nawet walczyć mieczem świetlnym z pistoletem w drugiej ręce!

Ograniczenia dotyczą również dostępności pojazdów. W Star Wars: Outlaws nie możemy ukraść speedera stormtrooperom czy wsiąść do AT-ST, niezależenie jak bardzo byśmy tego chcieli. Ponadto, jeżdżąc speederem możemy strzelać tylko podczas korzystania ze specjalnej umiejętności Adrenaline Rush.

Bezsensowny jest też otwarty świat

W kwestii swobody rozgrywki z czasem robi się lepiej. Po kilku misjach na księżycu Toshara w końcu możemy oddalić się nieco od obszarów, do których prowadzi główna linia fabularna, zająć się odkrywaniem skarbów i wykonywaniem pobocznych zadań. Niemniej, o ile jesteśmy zachęcani do wykonywania tych aktywności możliwością odblokowania pewnych ulepszeń ekwipunku oraz nowych umiejętności, tak są one kompletnie nieciekawe fabularnie. Znajdźki i zagadki, na które możemy natrafić, są zaś bardzo generyczne. Szkoda.

Trzeba też dodać, że te treści dostępne w świecie gry, które mogą nas jakkolwiek zainteresować, są oddzielone przez ogromne puste przestrzenie. Poza tym gra pozwala nam zwiedzić tylko niewielkie fragmenty kilku planet, a w kosmosie, choć możemy latać statkiem kosmicznym, nie ma zbyt wiele do roboty. Innymi słowy, to, że Star Wars: Outlaws jest grą „z otwartym światem” wcale nie jest zaletą, ponieważ tytuł ten nijak nie wykorzystuje swojej przestrzeni. W związku z tym do gustu zdecydowanie mocniej przypadło mi zdecydowanie bardziej liniowe Star Wars: Jedi Survivor, które nie marnowało mojego czasu nudnymi side questami, a przy tym oferowało satysfakcjonującą rozgrywkę.

No właśnie, ta fabuła

Treści przygotowywane od lat przez Dave’a Filoniego pokazują, że świat Star Wars ma w zanadrzu naprawdę barwne postaci i ciekawe opowieści. Tymczasem Star Wars: Outlaws pod względem fabularnym jest bardzo płaskie. Nie chwyta za serce i nie wywołuje silnych emocji. Tak, gra ma w zanadrzu pewne zwroty akcji, ale są one dość przewidywalne.

Sama postać Kay Vess jest dosyć irytująca. To głównie dlatego, że dialogi, w które ta wchodzi z innymi są często głupie, nieciekawe i niezbyt błyskotliwe. Poza tym, ta postać nie zmienia się za bardzo na przestrzeni rozgrywki, a twórcy nie ukazują nijak jej głębszych warstw. Wydarzenia, z którymi ma ona do czynienia, nie wpływają na jej osobowość. Zdecydowanie bardziej do gustu przypadła mi postać droida ND-5.

Oprawa graficzna i kwestie techniczne

To, za co można pochwalić Star Wars: Outlaws to oprawa wizualna. W takich miejscach jak Tatooine czy miasto Mirogana można poczuć, że mamy do czynienia ze światem Gwiezdnych Wojen – światem, który żyje. W tej kwestii pomaga realistyczna grafika, do pary z ray tracingiem, poprawiającym jakość oświetlenia. Niemniej, jeśli macie kartę graficzną z niewielką ilością pamięci VRAM i włączycie najbardziej wymagające efekty, takie jak oświetlenie bezpośrednie, doświadczycie w tej grze problemu niedoczytujących się tekstur – problemu, którego nie rozwiązuje włączenie DLSS 3.5. Ponadto Star Wars: Outlaws rozczarowuje w kwestii animacji twarzy i ruchów postaci – w grze z 2024 roku te powinny prezentować się dużo, dużo lepiej.

Jeśli zaś chodzi o muzykę przygotowaną na rzecz tej gry, to nie brak jej gwiezdnowojennego klimatu. Na udźwiękowienie również nie można narzekać.

A czy w Star Wars: Outlaws można natrafić na jakiekolwiek błędy? Niestety tak. Nawet po ostatnich patchach zdarzyło mi się, że zostałam wyrzucona z gry do pulpitu. Ponadto gra regularnie zmienia rozdzielczość mojego wyświetlacza na 4K, mimo że wcale nie mam monitora 4K.

Do tego trzeba dołożyć to, że Star Wars: Outlaws ma straszny system kolizji, żeby nie powiedzieć, że nie ma żadnego.

Podsumowanie

Niewątpliwie wielu z Was będzie się bawić w Star Wars: Outlaws lepiej niż ja. Moim zdaniem jednak Ubisoft poradził sobie z uniwersum Gwiezdnych Wojen bardzo kiepsko – jeszcze gorzej niż Electronic Arts. Ładna oprawa graficzna nie wystarczy – dobra produkcja musi oferować też ciekawą fabułę z interesującymi postaciami, satysfakcjonują rozgrywkę i przemyślany świat, a tego wszystkiego w Star Wars: Outlaws niestety nie ma.

Star Wars: Outlaws nie jest też pod żadnym względem przełomowe, mimo że porzuca punkty doświadczenia i wbijanie poziomów na rzecz konieczności realizacji zadań odblokowujących nowe umiejętności. Trudno byłoby mi więc wyobrazić sobie zakup tej gry, zwłaszcza że bazowo jest ona wyceniona na aż 289,90 złotych.

Star Wars Jedi: Survivor – recenzja. Świetna gra, ale z problemami

Star Wars Jedi: Survivor – recenzja. Świetna gra, ale z problemami

Po kilku latach ciepło przyjęty Star Wars Jedi: Fallen Order (Star Wars Jedi: Upadły Zakon) w końcu doczekał się wyczekiwanej kontynuacji, w postaci Star Wars Jedi: Survivor (Star Wars Jedi: Ocalały). Gracze ponownie mogą zatem wcielić się w postać Cala Kestisa i prześledzić jego dalsze poczynania w Galaktyce opanowanej przez Imperium. Ale czy Survivor jest sequelem, któremu warto poświecić swój czas? Oto, co sądzę na ten temat po ukończeniu gry.

Star Wars Jedi: Survivor w skrócie

Star Wars Jedi: Survivor przedstawia dalszy ciąg historii Cala Kestisa, zapoczątkowanej w Star Wars Jedi: Upadły Zakon. Akcja gry rozgrywa się pięć lat po wydarzeniach z poprzedniej gry, w której Cal został pełnoprawnym rycerzem Jedi i podjął decyzję, która mogła wpłynąć na los całej galaktyki. Cal, jako jeden z ostatnich Jedi, jest rzecz jasna nieustannie na celowniku Imperium, jednakże na horyzoncie pojawia się nadzieja na to, by nareszcie mógł znaleźć dla siebie i swoich najbliższych przyjaciół oazę spokoju. Pytanie brzmi, czy uda mu się do tej oazy dotrzeć i czy po drodze nie zatraci siebie.

Najnowsza produkcja Respawn Entertainment to tak jak Upadły Zakon przygodowa gra akcji z elementami platformowymi. Jako Cal przemierzamy w niej Galaktykę, eksplorujemy przeróżne planety, toczymy starcia z przeciwnikami, rozwiązujemy zagadki środowiskowe, rozwijamy swoje umiejętności i nie tylko.

Fabuła lepsza niż w sequelach

Uniwersum Gwiezdnych Wojen to zbiór treści o jakości sięgającej od co najwyżej kiepskiej do naprawdę świetnej. Oryginalna trylogia to klasyk, który trudno krytykować, prequele, choć mają wielu przeciwników, również napisano mimo wszystko całkiem dobrze. Seriale i animacje, zwłaszcza te Dave’a Filoni’ego to prawdziwe perełki, a sequele czyli części VII – IX lepiej pozostawić bez komentarza. A jak na tle tego wszystkie prezentuje się Star Wars Jedi: Survivor?

W skrócie, historia przedstawiona w tej grze to pozytywne zaskoczenie. Aż chce się ją śledzić. Nie dość, że nawiązuje do okresu tak zwanej Wysokiej Republiki, którego jeszcze nie mieliśmy okazji zobaczyć na ekranie, to obraca się wokół ciekawych, dobrze zarysowanych postaci, zawiera niespodziewane zwroty akcji i momenty, na które czekali miłośnicy poprzedniej odsłony serii. No dobrze, ale czy ma ona jakiekolwiek słabe punkty? Tak, moim zdaniem nieco na siłę wciśnięto do niej Dartha Vadera – tylko po to, abyśmy znowu mieli okazję z nim zawalczyć.

Rozgrywka godna uniwersum Gwiezdnych Wojen

Jak prezentuje się rozgrywka w Star Wars Jedi: Survivor? Zacznijmy od systemów i mechanik związanych z walką. W grze mamy do dyspozycji kilka stylów walki, związanych bezpośrednio z używanymi typami broni i mieczy świetlnych. Początkowo możemy korzystać tylko ze stylu wykorzystującego pojedynczy miecz świetlny, ale szybko odblokowujemy kolejne. Ja najczęściej sięgałam po dwa miecze świetlne lub miecz z dwoma ostrzami. Dwa miecze świetlne świetnie radziły sobie z odbijaniem strzałów z blasterów i umożliwiły robienie sprawnych uników, zaś miecz z podwójnym ostrzem bardzo dobrze sprawdzał się w walkach z wieloma przeciwnikami.

Star Wars Jedi: Survivor oferuje też styl walki inspirowany Kylo Renem, wykorzystujący miecz świetlny z krzyżową rękojeścią, a także styl wykorzystujący pojedynczy miecz świetlny i pistolet. Pierwszy pozwala na wykonywanie silnych, choć powolnych ataków, a drugi pozwala atakować przeciwników z większej odległości.

Niezależnie od tego, jaki styl walki wybierzemy, starcia w Star Wars Jedi: Survivor są bardzo ekscytujące. Starcia te potrafią też stanowić niezłe wyzwanie, choć oczywiście poziom wyzwania zależy od wybranego poziomu trudności.

Dużą częścią rozgrywki w Star Wars Jedi: Survivor jest rozwiązywanie zagadek i pokonywanie przeszkód środowiskowych. Dla niektórych graczy, którzy chcieliby więcej walki, ten aspekt może wydawać się wypełniaczem, ale dla mnie zagadki zawarte w „Ocalałym” były całkiem ciekawe. Co ważne, deweloperzy zadbali o to, aby nie były one dokładnie takie same jak w Fallen Order. Dlatego zaimplementowali sporo nowych mechanik. Z czasem Cal Kestis może skakać jeszcze dalej, a nawet pokonywać laserowe bariery. Kolejną dobrą wiadomością jest to, że Cal nie został w nowej grze osłabiony. Potrafi prawie wszystko to, czego nauczył się w Upadłym Zakonie. Jedną z drobnych zmian jest to, że w grze nie można już używać spowolnienia na pojedynczych wrogach. Zamiast tego mamy specjalną umiejętność, która jednocześnie spowalnia wszystkich wrogów wokół Cala.

Doceniam też fakt, że Survivor to znacznie mniej backtrackingu niż w Upadłym Zakonie. Wynika to głównie z tego, że nowsza gra pozwala na szybką podróż. Umożliwia też częstsze odblokowywanie skrótów. To powiedziawszy, nadal frustrujące jest, gdy po pokonaniu ponad 90% serii przeszkód gra cofa nas na jej sam początek.

Jeśli chodzi o sterowanie, rozgrywka w tej grze na klawiaturze i myszy nie jest zbyt wygodna. Pecetowego sterowania nie przemyślano odpowiednio dobrze. Mimo że ja grałam na PC, korzystałam wyłącznie z kontrolera Xbox.

Ogólnie rzecz biorąc, pod względem rozgrywki Star Wars Jedi: Survivor nie rozczarowuje. Ale gdzie cała ta rozgrywka w grze się odbywa?

Planety w Odległej Galaktyce

Chyba najwięcej czasu w Star Wars Jedi: Survivor spędzamy na planecie Koboh. Jest ona w pewnym sensie otwartym światem. W miarę rozwoju fabuły co jakiś czas na nią wracamy, by odkryć i poznać jej kolejne części. W trakcie rozgrywki odwiedzamy także kilka innych planet, które zbudowane są w znacznie bardziej liniowy sposób, podobnie jak planety z Fallen Order – i nie jest to nic złego. Świat gry nie wydaje się bowiem ani przytłaczający, ani zbyt pusty, ani nie sprawia wrażenia, jakby był zestawem korytarzy.

Oczywiście od czasu do czasu jesteśmy zachęcani w grze do odejścia od głównego wątku fabularnego. Podczas eksploracji możemy znaleźć cenne waluty, które możemy wymienić u różnych sprzedawców. Za te waluty możemy otrzymać opcje personalizacji Cala, jego miecza świetlnego i droida BD-1. W trakcie zabawy możemy trafić również na specjalne postacie poboczne. Jeśli z nimi porozmawiamy, ulepszymy Saloon Pyloony i odblokujemy np. minigrę Holotactics. Survivor oferuje znacznie szersze możliwości personalizacji niż Fallen Order. Możemy zmieniać fryzury i ubranie Cala. Co więcej, możemy modyfikować części jego miecza świetlnego oraz BD-1. Możemy nawet zdecydować, z jakich materiałów te części będą wykonane i jaki będą miały kolor.

Oprawa graficzna i klimat

Star Wars Jedi: Survivor to gwiezdnowojenna gra z prawdziwego zdarzenia. Jej muzyka, dubbing i efekty dźwiękowe są na najwyższym poziomie. Jeśli chodzi o samą muzykę, to mocno nawiązuje ona do filmów i seriali z uniwersum. Przyjemnych wrażeń dostarcza również oprawa wizualna gry. Każda planeta jest wypełniona wieloma szczegółami i ma wiele zapierających dech w piersiach widoków.

Ponadto Star Wars Jedi: Survivor oferuje wiele znanego z Gwiezdnych Wojen humoru. Najczęściej uśmiech na twarzy podczas zabawy wywołują droidy B1.

Problemy z wydajnością

Nie bez powodu Star Wars Jedi: Survivor początkowo miał w większości negatywne recenzje na Steamie. Gra jest piękna i oferuje mnóstwo rozgrywki, ale niestety optymalizacja w niej leży. Spadki FPS, błędy i crashe to w niej codzienność. Karygodne jest w szczególności to, jak gra działa na kartach graficznych z 8 GB VRAM.

Nawet posiadacze wydajniejszych kart graficznych nie mogą cieszyć się w Jedi: Survivor przesadnie dużą liczbą FPS. Komputer z podkręconą kartą graficzną Nvidia GeForce RTX 3070 Ti i podkręconym procesorem Intel Core i5-12600K CPU na ustawieniach wysokich i z wyłączonym Ray Tracingiem często nie był w stanie wyciągnąć w grze więcej niż 60 klatek na sekundę.

Podsumowanie

Star Wars Jedi: Survivor to świetna gra – być może najlepsza gra z uniwersum Gwiezdnych Wojen, jaka powstała. Jej rozgrywka, grafika, muzyka, opcje personalizacji i fabuła są po prostu oszałamiające. To powiedziawszy, ze względu na jej problemy z wydajnością wstrzymałabym się z jej zakupem do czasu, aż te problemy nie zostaną rozwiązane, zwłaszcza że gra kosztuje niemało.

Czarne chmury nad remakiem KOTORa. Premiera gry może zostać opóźniona

Czarne chmury nad remakiem KOTORa. Premiera gry może zostać opóźniona

We wrześniu ubiegłego roku podczas PlayStation Showcase zapowiedziano remake gry uwielbianej przez wielu – Star Wars: Knights of the Old Republic. Dowiedzieliśmy się wówczas, że za produkcję tej gry odpowiada studio Aspyr Media, a wyda ją sam Lucasfilm. Teraz świat niestety obiegły wieści o tym, że dalsze prace nad tym tytułem stoją pod znakiem zapytania w związku z kłopotami w Aspyr Media.

Jak donosi serwis Bloomberg premiera nowego KOTORa jest odłożona w czasie do odwołania. To rzekomo dlatego, że deweloperzy z Aspyr Media próbują opracować nowy plan dalszych prac nad grą. Studio podobno zwolniło dwóch istotnych pracowników, którzy dotychczas należeli do zespołu odpowiadającego za remake – kierownika artystycznego oraz głównego projektanta.

Co interesujące, wspomniane dwie osoby zwolniono zaledwie tydzień po tym, gdy firma Aspyr Media zorganizowała pokaz wczesnej wersji gry dla partnerów takich jak Lucasfilm i Sony. Decyzja była dla nich szczególnie szokująca, ponieważ deweloperzy nie kryli zadowolenia z rezultatów swojej dotychczasowej pracy.

O ile jednak deweloperzy byli ze swoich wysiłków zadowoleni, tak szefostwo Aspyr Media podobno było rozczarowane stanem dema, biorąc pod uwagę dotychczasowo włożony w grę czas i pieniądze. Zdaniem firmy prace nad nową wersję KOTORa przebiegały też zbyt wolno. Przedsiębiorstwo rzekomo chciało wydać grę pod koniec bieżącego roku, tymczasem zespół za nią odpowiedzialny miał sugerować, że bardziej realistyczny termin to rok 2025.

Niestety, na razie los nowej wersji KOTOR stoi pod znakiem zapytania. Dotychczas nie ogłoszono żadnej planowanej daty premiery gry, ale być może mimo to firma Aspyr Games oficjalnie poinformuje o opóźnieniu w pracach nad nią.

Oryginalny KOTOR, czyli Star Wars: Knights of the Old Republic, zadebiutował w 2003 roku, najpierw na komputerach osobistych, a potem na konsolach Xbox. Następnie w 2013 roku doczekał się wersji przeznaczonej na urządzenia z iOS, w 2014 roku na urządzenia z systemem Android, a w 2021 roku na konsole Nintendo Switch.

Aż dziwne, że remake KOTORa powstaje dopiero od niedawna. Tytuł ten zyskał bowiem uznanie wielu graczy z całego świata. Ci docenili zarówno jego fabułę, klimat, jak i rozgrywkę.

Recenzja Lego Star Wars: The Skywalker Saga – takie klocki to rozumiem

Recenzja Lego Star Wars: The Skywalker Saga – takie klocki to rozumiem

Na przestrzeni lat powstało mnóstwo gier Lego przeznaczonych na konsole i komputery osobiste. Spośród nich aż kilka to gry poświęcone uniwersum Gwiezdnych Wojen. Najpierw były Lego Star Wars i Lego Star Wars II: The Original Trilogy, potem Lego Star Wars III: The Clone Wars, a jeszcze później Lego Star Wars: The Complete Saga i Lego Star Wars: the Force Awakens. Niedawno swojego debiutu doczekała się kolejna – Lego Star Wars: The Skywalker Saga, łącząca w jednej produkcji wydarzenia z aż 9 filmów, czyli wszystkich trylogii. Tak się składa, że miałam okazję przetestować jej pecetowe wydanie. Oto jej recenzja.

The Skywalker Saga – charakterystyka najnowszej gry z serii Lego

Lego Star Wars: The Skywalker Saga to zaraz po Lego Star Wars: the Force Awakens druga gra poświęcona Gwiezdnym Wojnom, która posiada otwarty świat. W grze wcielamy się w naszych ulubionych bohaterów z każdej z trylogii i przemierzamy ten wypełniony klockami świat, wykonując po drodze przeróżne misje odzwierciedlające wydarzenia z filmów, rozwiązując zagadki i zdobywając różne znajdźki.

Zabawa w The Skylwalker Saga jest mieszanką platformówki i gry akcji. W grze musimy zmierzyć się z wieloma przeciwnikami i pokonać wiele przeszkód. Zabawie towarzyszą jednak znane z filmów, kultowe dźwięki i muzyka, a także zabawne cutscenki. Rzecz jasna, jak przystało na grę z serii LEGO, w The Skywalker Saga możemy grać zarówno solo, jak i w kooperacji z innym graczem. Domyślnie mowa o kooperacji w trybie lokalnym, jednak w przypadku wydania pecetowego funkcja Remote Play Together na Steam umożliwia kooperację sieciową.

Co istotne Lego Star Wars: The Skywalker Saga nawet w najmniejszym stopniu nie jest remake’iem poprzednich gier z Lego Star Wars. To produkcja zbudowana w zupełności od podstaw.

Początek rozgrywki

Lego Star Wars: The Skywalker Saga daje graczom dużą dowolność w kwestii tego, jakie historie ze świata Gwiezdnych Wojen chcą przeżyć. Zabawę możemy rozpocząć bowiem od pierwszej części dowolnej trylogii. Zatem, mamy opcję wyboru, którą trylogię chcemy przypomnieć sobie (czy też poznać) najpierw. Co więcej, jeśli w danym momencie stwierdzimy, że mamy dość przygód Anakina Skywalkera, zawsze możemy przeskoczyć do przygód Luke’a czy Ray. Szybko możemy przejść również do trybu gry dowolnej, w którym możemy dowolnie przełączać się między posiadanymi już postaciami.

Jeżeli już wcześniej mieliście styczność z uniwersum Gwiezdnych Wojen, a zwłaszcza od dzieciństwa, już w pierwszych minutach rozgrywki poczujecie nostalgię. To nie tylko za sprawą tego, w jaki sposób zaprojektowano świat i misję. Główną rolę w budowaniu klimatu odgrywają dźwięki i muzyka, wyciągnięte prosto z filmów. Cóż, nie ma to jak odgłosy wydawane przez blastery i miecze świetlne oraz takie utwory jak Duel of the Fates. Rzecz jasna, dźwięki gry przypominają nam też na każdym kroku, że gramy w grę Lego – dźwięki słyszane podczas budowania czy też niszczenia przeróżnych konstrukcji z klocków, jak również zbierania monet.

Skoro mowa o dźwięku, warto wspomnieć o głosach, którymi mówią postacie w grze. Tak, w przeciwieństwie do „starych” gier Lego Star Wars, w Lego Star Wars: The Skywalker Saga postaci mówią, a nie bełkoczą. Gra posiada pełną polską lokalizację, jednak ja wolałam grać w pełni po angielsku, jako że i wszystkie filmy zawsze oglądałam po angielsku, z napisami. Aktorów głosowych mówiących po angielsku dobrano doskonale – tutaj powrócili zarówno aktorzy znani z filmów (np. Anthony Daniels), jak i z seriali animowanych (np. Matt Lanter). Niemniej, jeśli dialogi w grze Wam przeszkadzają, istnieje możliwość włączenia trybu bełkotania.

Piękna oprawa wizualna klockowego świata

Bardzo szybko po uruchomieniu Lego Star Wars: The Skywalker Saga można też się przekonać, jak piękna jest to gra. To chyba najładniejsza gra Lego, jaka dotychczas powstała. Grafika gry idealnie oddaje fakturę i wygląd plastikowych klocków i postaci, lokacje są bardzo szczegółowe, a efekty świetlne… cóż, jeśli ktoś powiedziałby mi, ze produkcja ta wspiera ray tracing, to bym mu uwierzyła.

Przy tym wszystkim gra Lego Star Wars: The Skywalker Saga cechuje się świetną optymalizacją. Nie doświadczałam w niej spadków FPS, ani żadnych błędów, no prawie. Wyjątkiem były cutscenki, które mimo tego co mówił mi licznik FPS z jakiegoś powodu z pewnością wyświetlały się w mniej niż 60 klatkach na sekundę.

Zawartość? Tej jest całe mnóstwo

Jak wspomniałam, Lego Star Wars: The Skywalker Saga posiada otwarty świat. Podczas zabawy możemy odwiedzić mnóstwo planet i lokacji znanych z filmów. Implementacja tak wielkiego świata ma swoje wady i zalety Każda z tych lokacji to wiele zagadek do rozwiązania, ciekawostek i sekretów do odkrycia, jak również klocków Kyber do zdobycia czy zadań do wykonania – po prostu mnóstwo zawartości. Część fabuły posuwamy jednak nie w ramach misji, a właśnie w otwartym świecie. Misje dodatkowo skrócone są przez cutscenki. Nie zrozumcie mnie źle – cutscenki są genialne i wylewa się z nich humor, ale wołałabym na przykład, aby wkroczenie przez Padmę i Anakina do fabryki na Geonosis było nie długą cutscenką a częścią misji.

Chociaż nie trzeba poświęcić więcej niż 30 godzin na to, by po raz 1 wykonać wszystkie misje z pierwszych części trylogii, potrzeba dziesiątek godzin więcej, aby dokładnie zwiedzić cały świat gry, zdobyć wszystkie klocki Kyber i ukończyć wszystkie misje ponownie, tym razem na 100%. Lego Star Wars: The Skywalker Saga to prawdziwa gratka dla osób lubiących polować na znajdźki i osiągnięcia.

Zmiany na plus i na minus

Deweloperzy Lego Star Wars: The Skywalker Saga wprowadzili względem poprzednich gier Lego Star Wars wiele zmian, które mają swoje dobre i złe strony. Zarówno pozytywnie, jak i negatywnie oceniam system rozwoju postaci. Postaci w grze podzielono na klasy, cechy których można ulepszać z pomocą zbieranych monet i kryształów Kyber. Z jednej strony daje to motywację do zbierania monet i kryształów, a z drugiej w ogóle nie jest konieczne. To dlatego że rozgrywka jest bardzo prosta – dla niektórych być może zbyt prosta.

Również zmiana orientacji kamery nie do końca się opłaciła. Kamera jest teraz bliżej postaci, za ich plecami. Dzięki temu walki wyglądają bardziej widowiskowo, ale też regularnie zdarza się, że kamera dziwnie przeskakuje. Inną zmianą, która okazała się mieczem obusiecznym, jest zwiększenie ilości życia przeciwników, zwłaszcza bossów. Z jednej strony, walki stały się dłuższe i bardziej ekscytujące, zwłaszcza że teraz w grze możemy wykonywać combosy, uniki czy bloki, a z drugiej bossowie wykorzystują przeciwko nam często te same mechaniki.

Jak wspomniałam, w Lego Star Wars: The Skywalker Saga możemy bawić się w trybie kooperacji. Wówczas ekran dzielony jest na dwie części, po jednej dla każdego gracza. To świetny sposób na spędzenie czasu ze znajomym, dzieckiem czy ukochanym. Zdarza się, że podczas wspólnej zabawy tylko jedna osoba ma zadanie do wykonania, a druga musi stać jak kołek, ale na szczęście naprawdę rzadko. Większą wadą kooperacji jest to, że tak jak wcześniej gracze nie są trzymani razem przez niewidzialną siłę, która w razie potrzeby przyciąga ich do siebie. Zatem, każdy może oddalić się w przeciwną stronę i przejść do lokacji o zupełnie innej ścieżce dźwiękowej, co powoduje niezłą kakofonię.

Podsumowanie

Lego Star Wars: The Skywalker Saga nie jest grą idealną. Posiada nieliczne wady, ale można przymknąć na nie oko. To chyba bowiem mimo wszystko najlepsza gra z uniwersum Gwiezdnych Wojen jaka dotychczas powstała. Gry EA się do niej naprawdę nie umywają. Lego Star Wars: The Skywalker Saga oferuje mnóstwo godzin świetnej zabawy i tony nostalgii. Należy zaznaczyć, że mimo jej głupkowatości i może delikatnej cukierkowatości nie jest to gra wyłącznie dla dzieci. To tytuł dla przedstawicieli absolutnie wszystkich pokoleń.

Mocne strony:Słabe strony:
wydarzenia z 9 filmów w jednej grze Legopiękna oprawa wizualnadobra optymalizacjaobecność systemu rozwoju postaciświetny humorklimat Gwiezdnych Wojen wylewający się z ekranunostalgiczna ścieżka dźwiękowa znana z filmówogromny otwarty świat, który chce się zwiedzaćświetny dobór aktorów głosowychprzyjemna rozgrywka, dająca frajdęurozmaicona walka (możliwość tworzenia combosów)zabawa na wiele godzinmożliwość kooperacji z innym graczem (na PC także sieciowej przez Remote Play Together)cutscenki czasem niepotrzebnie skracają misjepraca kamery czasem pozostawia nieco do życzeniadla niektórych gra może być zbyt prosta

Ocena ogólna: 8/10

Kolejna gra z uniwersum Gwiezdnych Wojen zapowiedziana – Star Wars Eclipse

Kolejna gra z uniwersum Gwiezdnych Wojen zapowiedziana – Star Wars Eclipse

Okazuje się, że plotki o tym, iż studio Quantic Dream znane z takich tytułów jak Detroit: Become Human, Heavy Rain czy Beyond: Two Souls pracuje nad nową grą z uniwersum Gwiezdnych Wojen, były prawdziwe. Produkcję tą właśnie bowiem zapowiedziano, podczas tegorocznej gali rozdania nagród The Game Awards.

Nowa gra ze świata Gwiezdnych Wojen to Star Wars Eclipse. Jej akcja będzie rozgrywać się w okresie tak zwanej Republiki (ang. High Republic). Miał on miejsce przed wydarzeniami z trylogii prequeli – między 300 a 82 rokiem przed bitwą o Yavin. Były to czasy największej świetności galaktycznej Republiki oraz zakonu Jedi.

Póki co fabuła Star Wars Eclipse jest owiana tajemnicą. Wiadomo jedynie, że gracze wcielą się w grze w cały szereg charyzmatycznych postaci. Każda z nich będzie posiadała własne historie, umiejętności i inną role do odegrania podczas wydarzeń, które mogą odmienić sytuacje panującą w zewnętrznych rubieżach galaktyki.

Zapowiedzi Star Wars Eclipse towarzyszył kinowy, naprawdę widowiskowy zwiastun. Nie brakuje w nim droidów, Jedi, różnorodnych planet i statków kosmicznych, jak i postaci przeróżnych raz. Można dostrzec w nim jednak kogoś znajomego – Mistrza Yodę.

W tej chwili Star Wars Eclipse, tworzone wraz z Lucasfilm Games, jest na wczesnym etapie produkcji. Oznacza to, że gra prawdopodobnie nie zadebiutuje w przyszłym roku. Na oficjalne ogłoszenie daty premiery, jak również pierwszy zapis z rozgrywki, musimy jeszcze poczekać.

Remake KOTOR powstaje bez udziału EA i BioWare – i bardzo dobrze

Remake KOTOR powstaje bez udziału EA i BioWare – i bardzo dobrze

Kilka dni temu, na PlayStation Showcase zapowiedziano remake gry uwielbianej przez wielu – Star Wars: Knights of the Old Republic. Oryginał został wyprodukowany przez należące obecnie (od 2007 roku) do Electronic Arts studio BioWare i został wydany przez LucasArts. Po opublikowaniu zawiastunu remake’u internauci zaczęli zastanawiać się, czy i z nim EA oraz BioWare mają coś wspólnego. Teraz mamy na to pytanie odpowiedź. Powinna Was ona cieszyć.

Jak wynika z korespondencji dziennikarza i prezentera Geoffa Keighleya z rzeczniczką Electronic Arts, BioWare oraz EA nie biorą udziału w pracach nad remake’iem KOTORa. Wypowiedź rzeczniczki jest dość zawiła i zawiera mało konkretów, jednak wygląda na to, że przekaz z niej płynący to informacja, iż remake nie jest projektem realizowanym przy pomocy firmy.

I asked Bioware (and EA) if they are involved in the STAR WARS: KNIGHTS OF THE OLD REPUBLIC remake announced yesterday and just received this response.

So I guess that’s a no? pic.twitter.com/mwa1FDdbjE— Geoff Keighley (@geoffkeighley) September 10, 2021

„Jesteśmy dumni z naszej długotrwałej współpracy z Lucas Film Games, która będzie trwała jeszcze latami. Nasze utalentowane zespoły stworzyły niektóre z najpopularniejszych gier w historii uniwersum Gwiezdnych Wojen, takie jak Star Wars: Jedi Fallen Oder, Star Wars: Battlefront, Star Wars: Galaxy of Heroes, Star Wars: The Old Republic oraz Star Wars: Squadrons. Kochamy Gwiezdne Wojny i z niecierpliwością czekamy na możliwość tworzenia kolejnych ekscytujących doświadczeń, z których będą cieszyć się gracze.”, czytamy w oświadczeniu.

Właściwie, to że Electronic Arts i BioWare nie mają nic wspólnego z nową grą ze świata Gwiezdnych Wojen, to dobra wiadomość. Dlaczego? Cóż, gry opracowane w ostatnich latach przez te podmioty, w szczególności Star Wars: Battlefront 2, Anthem oraz Mass Effect: Andromeda, pozostawiały do życzenia. BioWare to obecnie po prostu nie to samo studio co kiedyś.

Póki co nie wiadomo, kiedy Star Wars: Knights of the Old Republic Remake zadebiutuje na rynku. Nad grą pracuje studio Aspyr Media. Lucasfilm zamierza wydać ją na komputerach osobistych oraz konsolach PlayStation 5.

Star Wars: Squadrons to nowa nadchodząca gra z uniwersum Gwiezdnych Wojen

Star Wars: Squadrons to nowa nadchodząca gra z uniwersum Gwiezdnych Wojen

Cóż, gier z uniwersum Gwiezdnych Wojen nigdy za dużo. W tym roku na rynku zadebiutuje kolejna, i to pierwsza od lat poświęcona w pełni bitwom kosmicznym. Tą grą będzie Star Wars: Squadrons opracowane przez studio EA Motive.

Akcja Star Wars: Squadrons będzie rozgrywać się w po wydarzeniach z VI części filmowej sagi. W tej produkcji gracze będą mogli stanąć po stronie pozostałości Imperium lub Nowej Republiki, biorąc udział w kosmicznych starciach 5 na 5 w trybie multiplayer. Rzecz jasna, podczas bitew gracze siądą za sterami kultowych statków znanych z filmów, takich jak TIE Fighter. Niemniej, podczas zabawy będą towarzyszyć im całe galaktyczne floty.

Jeśli nie jesteście fanami rozgrywki wieloosobowej, nie martwcie się – w Star Wars: Squadrons i tak znajdziecie coś dla siebie. Gra ma oferować także bowiem kampanię dla pojedynczego gracza. To powiedziawszy, szczegóły na jej temat na razie nie są znane.

Star Wars: Squadrons zadebiutuje już wkrótce, bo 2 października tego roku. Gra pojawi się jednocześnie na PC (na platformach Steam, Epic Games Store oraz Origin), a także na konsolach Xbox One i PlayStation 4. Posiadacze każdej z platform będą mogli grać wspólnie, dzięki funkcji cross-play.

Jeszcze w tym tygodniu powinniśmy poznać kolejne informacje na temat nowej produkcji EA. Już w ten piątek, 19 czerwca o godzinie 1:00 w nocy czasu polskiego ma odbyć się pierwsza prezentacja jej rozgrywki, w ramach konferencji EA Play Live.

W Fortnite obejrzyjcie fragment filmu Star Wars 9 przed jego premierą!

W Fortnite obejrzyjcie fragment filmu Star Wars 9 przed jego premierą!

W popularnej, darmowej grze sieciowej Fortnite na przestrzeni kilkunastu sezonów miało miejsce naprawdę wiele ciekawych i niezwykłych wydarzeń. Koncert DJ Marhmello odegrany na żywo w Pleasant Park, czy też niedawny event związany z pojawieniem się w grze tajemniczej czarnej dziury to tylko wybrane osobliwości. Już 14 grudnia przygotujcie się na kolejną, która związana będzie z Gwiezdnymi Wojnami.

„Gwiezdne wojny: Skywalker. Odrodzenie” swoją kinową premierę w Polsce zaliczy 19 grudnia bieżącego roku. Okazuje się, że fragment najnowszego filmu w reżyserii J.J. Abramsa jako pierwsi będą mogli zobaczyć gracze Fortnite. Jak długi? Nie wiadomo. Gdzie obejrzeć spektakl? Projekcja odbędzie się o godzinie 20:00 czasu polskiego w kinie samochodowym Risky Reels usytuowanym w centralnym punkcie mapy, jednakże samo kino zostanie otwarte już o godzinie 19:30.

https://twitter.com/FortniteGame/status/1203392481532039170?ref_src=twsrc%5Etfw%7Ctwcamp%5Etweetembed%7Ctwterm%5E1203392481532039170%7Ctwgr%5Ea04f04c478a3412df9576a2f2071b3f7373496a3%7Ctwcon%5Es1_c10&ref_url=https%3A%2F%2Flenovogaming.pl%2Faktualnosci%2F337w-fortnite-obejrzyjcie-fragment-filmu-star-wars-9-przed-jego-premiera

Czy w trakcie seansu będzie można zabijać innych graczy? Miejmy nadzieję, że nie, bo zepsułoby to widowisko, w którym udział ma wziąć sam reżyser nowej odsłony Star Wars. Wystąpi on oczywiście w formie wirtualnego avatara, podobnie jak niegdyś zrobił to DJ Marshmello. Gracze mogą spodziewać się krótkiego przemówienia, które uświetni ten wyjątkowy event.

Ostatnio w Fortnite pojawiło się wydarzenie, w którym główną nagrodą jest skórka imperialnego Szturmowca, a nad głowami graczy zawisł gwiezdny niszczyciel. Projekcja fragmentu nowej odsłony Gwiezdnych Wojen to doskonała reklama nie tylko ostatniej z części sagi kultowych filmów, ale także idealna promocja dla gry Fortnite, która ponownie znajdzie się na ustach wszystkich – nawet osób nie związanych zupełnie z branżą gier komputerowych.

Star Wars Jedi: Upadły Zakon odnosi sukces sprzedażowy i zgarnia świetne recenzje

Star Wars Jedi: Upadły Zakon odnosi sukces sprzedażowy i zgarnia świetne recenzje

Czy ktoś spodziewał się takiego obrotu spraw przed premierą gry? Star Wars Jedi: Upadły Zakon w ciągu zaledwie dwóch pierwszych tygodni sprzedaży zyskał miano najlepiej sprzedającej się cyfrowej wersji gry z uniwersum Gwiezdnych Wojen w historii. Jeśli spojrzymy na ciepłe przyjęcie tego tytułu w sieci, nie powinno to dziwić.

W Star Wars Jedi: Upadły Zakon gracze kierują poczynaniami Cala Kestisa, który jest jednym z nielicznych Padawanów ocalałych przed czystką Jedi zapoczątkowanej Rozkazem 66. Cel? Odkrycie tajemnicy związanej z obcą cywilizacją i odbudowa Zakonu Jedi.

Najnowsza gra studia Respawn Entertainment cieszy się obecnie średnią ocen na Metacritic na poziomie 82/100 punktów oraz średnią ocen graczy wynoszącą 8.2/10. To doskonałe wyniki, bowiem recenzenci i gracze bardzo rzadko są aż tak zgodni. Najgorszym słowem padającym z ust krytyków jest to, że nowa propozycja EA jest „co najwyżej dobra”.

„W imieniu Respawn i EA dziękujemy wszystkim za wsparcie studia i zespołu w trakcie tworzenia i premiery Star Wars Jedi: Upadły zakon. Opowiadanie historii w galaktyce Star Wars jest spełnieniem marzeń, a odbiór od fanów był niesamowity.”, mówi Vince Zampella, szef Respawn.

Niemalże jednogłośnie chwalony jest system walki, system rozwoju postaci, eksploracja oraz świetnie oddany klimat Gwiezdnej Sagi. Jednocześnie mocno krytykuje się przeciętną fabułę, nieciekawych bohaterów, drobne błędy związane z optymalizacją oraz… raczej budżetowy (!) charakter produkcji – na czele z animacjami i oprawą graficzną.

A Wy gracie już w Star Wars Jedi: Upadły Zakon? Jak wrażenia?

Star Wars: Jedi Fallen Order – zwiastun, cena, data premiery

Star Wars: Jedi Fallen Order – zwiastun, cena, data premiery

Studio Respawn Entertainment oficjalnie zapowiedziało najnowszą grę z uniwersum Gwiezdnych Wojen. Nie będzie to kolejna „maszynka do robienia pieniędzy” z mikropłatnościami w trybie wieloosobowym, a wciągająca przygoda stworzona z myślą o przygodzie dla jednego gracza!

Star Wars: Jedi Fallen Order to produkcja z uniwersum Gwiezdnych Wojen, w którą zagramy jeszcze w tym roku. Respawn Entertainment swoją produkcję przygotowuje z myślą o komputerach stacjonarnych oraz konsolach Xbox One i PlayStation 4. Potencjał tego tytułu jest ogromny, a dotychczasowe dokonania studia utwierdzają nas w przekonaniu, że będzie się działo!

Star Wars: Jedi Fallen Order – zwiastun

Pierwszy trailer Star Wars: Jedi Fallen Order przybliża sylwetkę głównego bohatera gry. Będzie nim Cal Kestis, który jest jednym z nielicznych ocalałych po wdrożeniu w życie Rozkazu 66. Akcja dzieje się oczywiście już po Wojnach Klonów, na planecie Bracca. Kal wiedzie spokojne życie do czasu, w którym używa Mocy. Od tego czasu staje się zbiegiem, a po piętach depczą mu siły Imperium dowodzone przez Drugą Siostrę i wspierane przez szturmowców z oddziału Purge Troopers. W trakcie kampanii (w grze zabraknie trybu wieloosobowego) odwiedzimy wiele lokacji znanych fanom uniwersum i napotkamy na swej drodze wiele kultowych postaci.

Star Wars: Jedi Fallen Order – premiera

Premiera Star Wars: Jedi Fallen Order odbędzie się 15 listopada 2019 roku. Gra zadebiutuje jednocześnie na wszystkich platformach, na których została zapowiedziana.

Star Wars: Jedi Fallen Order – cena

Do sprzedaży trafią co najmniej dwie edycje gry. W sklepie Origin należącym do firmy Electronic Arts oraz sklepach PlayStation Store i Microsoft Store pojawiła się możliwość składania zamówień przedpremierowych na dwa warianty produkcji:

  • Star Wars Jedi: Fallen Order w edycji Standardowej – zawierającej garść przedmiotów kosmetycznych, w cenie 239,90 złotych
  • Star Wars Jedi: Fallen Order w edycji Deluxe – zwierającej dodatki z wersji Standardowej, dodatkowy zestaw przedmiotów kosmetycznych oraz bonusowe materiały ukazujące kulisy produkcji, w cenie 269,90 złotych

Jakkolwiek dobrze nie zapowiadałaby się gra, zniechęcamy Was do zamawiania tytułu w przedsprzedaży. Lepiej poczekać do dnia premiery, kiedy to będziecie mieli pewność, że gra została dopracowana i działa tak, jak należy. Na teraz wiemy, że w Star Wars Jedi: Fallen Order na pewno nie będzie mikrotransakcji.

To jak? Kto oprócz nas czeka na premierę Star Wars: Jedi Fallen Order? Jakie są Wasze odczucia na temat zapowiedzi? Jaka była ostatnia dobra gra z uniwersum Gwiezdnych Wojen, w którą graliście?