Outriders – recenzja. Polak potrafi

Outriders – recenzja. Polak potrafi

Na polskie Outriders czekaliśmy długo. Na szczęście bańka oczekiwań dotyczących shootera produkcji studia People Can Fly, twórców lubianego i w pewnych kręgach kultowego Bulletstorma nie była tak duża, jak w przypadku Cyberpunk 2077 od CD Projekt. Od razu po premierze Outriders miało swoje problemy, a my – jak zawsze – postanowiliśmy dać twórcom odrobinę czasu na poprawę. Opłaciło się. Oto nasze wrażenia z Outriders, w które na platformie Steam w szczytowym momencie grało aż 125 tysięcy osób.

Outriders zaczyna się od mocnego uderzenia. Gracze wcielają się w rolę jednego z tytułowych outriderów, strażników wysłanych na planetę Enoch z zadaniem ochrony lokalnych osadników. Ziemia nie jest już miejscem do życia, a ludzkość desperacko poszukuje miejsca we Wszechświecie, w którym mogłaby się odbudować. Pech chce, że Enoch nie wydaje się tym miejscem. Podczas misji ma miejsce anomalia, w wyniku której postać kontrolowana przez gracza jest poszkodowana. Umieszczona w komorze kriogenicznej postać zasypia na 30 lat, a gdy budzi się… cóż, jest sporo do zrobienia. Wrogami ludzi okazują się jak zawsze ludzie, a także miejscowe potwory. Do walki z nimi bohater zyskuje niespodziewanie nadprzyrodzone moce.

Początkowo gra wszystkimi czterema klasami postaci – technomantą, piromantą, niszczycielem i manipulantą – jest zbliżona. Dopiero z czasem gracz zaczyna ingerować w rozbudowane drzewko umiejętności. Warto dokonywać mądrych wyborów, bowiem obrana droga ma kolosalne znaczenie na wyższych poziomach i późniejszych etapach zabawy. Kampania początkowo toczy się wolno i irytuje dużą ilością ekranów ładowania i na ogół średniej jakości przerywnikami. Na szczęście dość szybko się to zmienia.

Sztuczna inteligencja przeciwników jest na akceptowalnym poziomie, a potyczki potrafią stanowić wyzwanie. Oprócz szeregowego mięsa armatniego eliminujemy trudniejszych oponentów, a także imponujących bossów. Projekty postaci i stworów znajdujących się po drugiej stronie lufy są naprawdę ładne i jest na czym zawiesić oko.

Szybko zaczęłam odczuwać to, że poziomy zaprojektowane przez polski zespół z People Can Fly są bardzo… klaustrofobiczne. Gracz prowadzony jest po stanowiących swojego rodzaju korytarze w otwartej przestrzeni „nitkach”, dających chwilę wytchnienia, pomiędzy cechującymi się nieco większą powierzchnią (oraz oczywiście mnogością osłon) „arenami” walk. Dobrze, że poza walką trudno się nie zachwycać otoczeniem, o co zadbali nie tylko utalentowani programiści, graficy i projektanci poziomów, ale także firma NVIDIA, która zadbała o to, aby rozgrywka na kartach GeForce była płynna.Lenovo Legion

Tytuł ogrywałam na karcie graficznej Gainward GeForce RTX 3090 Phoenix GS 24GB. Jak zapewne się domyślacie, nie miałam powodów do narzekania na choćby najmniejsze spadki wydajności. Układ ten w rozdzielczości 2K i przy maksymalnych ustawieniach graficznych nie miał najmniejszych problemów z utrzymywaniem w grze wydajności na poziomie tak wysokim, że włączanie techniki DLSS 2.0 mijało się z celem na monitorze 144 Hz. Z DLSS w Outriders korzystać warto, bowiem włączenie tej opcji przynosi wzrost liczby klatek nawet o ok. 70% (!), bez zauważalnej utraty jakości oprawy graficznej. Karta jednocześnie była odpowiednio chłodzona przez trzy wentylatory i nie nagrzewała się do temperatury, która wymuszałyby ich głośną pracę. DLLS w Outriders pozwala w praktyce grać w ponad 60 kl./s. na GPU pokroju GeForce RTX 3060 Ti… o ile udało Wam się ją kupić.

Gdy rozgrywka zaczęła się już rozkręcać, przypominała mi odrobinę mix The Division (z racji bycia cover shooterem) z Destiny 2. Z grubsza chodzi tutaj o to samo, w końcu to cover shooter. Kampania fabularna – intrygująca, choć nieco zepsuta przez drewniany voice acting – stanowi tu tylko tło do wypracowania sobie drogi do endgame’u i kolekcjonowania w jej trakcie kolejnych, coraz mocniejszych pukawek i coraz lepszego wyposażenia. Jak przystało na strzelanko-RPGi, przedmioty podzielone są na kilka klas rzadkości oraz definiowane różnymi parametrami i nierzadko ciekawymi bonusami. Gracze mogą modyfikować swój arsenał poprzez system craftingu, dopasowując go do swojego stylu gry. Znalazłeś wymarzoną broń? Podnoś jej poziom, a nie będziesz musiał jej wymieniać.

Im dalej w las, tym więcej drzew. Im dłużej gra się w kampanię, tym bardziej rośnie poziom trudności gry – no chyba, że postanowicie ustawić go ręcznie na niższym od proponowanego. Zabawę warto sobie utrudniać, gdyż odwaga premiowana jest dużo lepszymi znajdźkami. W dowolnej chwili można dołączyć do innych graczy lub zaprosić ich do swojej instancji. Nic nie stoi na przeszkodzie, aby przegrać pierwsze kilkadziesiąt godzin w pojedynkę. Tyle właśnie trwa mniej więcej preludium do eng game’u, w którym sens ma wyłącznie zabawa z innymi. Musicie wiedzieć, że Outriders to przede wszystkim multiplayer, o czym niechaj świadczy brak możliwości grania offline.

Międzyplatformowy tryb kooperacji w Outriders w dniu premiery nie działał najlepiej, ale z czasem rozgrywka w maksymalnie trzy osoby stała się znacznie przyjemniejsza. W dalszym ciągu będzie monotonna, jeśli w Waszym guście nie jest dość jednostajny grind, sprowadzający się do walki z kolejnymi hordami wrogów. Ten gatunek taki już jest i albo to pokochacie, albo…

O ile sam aspekt strzelania zaprojektowano fajnie, to poruszanie się postacią chwilami woła o pomstę do nieba. Bohater nie potrafi skakać, a pokonywanie przeszkód stanowi dla niego często spore wyzwanie. Poziomy mają całą masę niewidzialnych ścian, które zniechęcają do eksploracji i zmuszają do parcia w jedynym słusznym kierunku. Irytujące na przestrzeni zabawy były loadingi, ale nie, nie mogę powiedzieć, że przez łącznie ok kilkadziesiąt godzin nie bawiłam się dobrze. Outriders to taki hack’n’slash w wersji TPP, z nieco wolniejszą rozgrywką.

Podsumowanie

Studio People Can Fly wyceniło Outriders jak tytuł AAA, pomimo że produkcji odrobinę do tego miana brakuje. Jeśli chcecie wskoczyć do tego skądinąd bardzo interesującego świata i spędzić w nim co najmniej „parę” godzin, polecamy skorzystać z promocji na dostęp do Xbox Game Pass. Po zakończeniu taniego okresu próbnego Outriders być może stanieje, a Wy będziecie mogli ocenić, czy chcecie ją kupić na własność. Outriders to gra na pograniczu oceny „niezłej” i „dobrej”. Nie oczaruje każdego, ale fanom tego gatunku może się podobać.

Mocne strony:Słabe strony:
ogromny zakres regulacji trudności rozgrywki – z nagrodamiabsorbujący gameplayprzemyślany endgamespore możliwości rozwoju postacizróżnicowany ekwipunek z opcją modyfikacjidopracowana oprawa graficznaciekawe projekty poziomówsatysfakcja z gry kooperacyjnejintrygująca fabułaróżne problemy technicznemomentami toporna mechanika sterowaniakorytarzowa rozgrywkamało zróżnicowani oponencinieco odstraszająca cena poza GamePassem

Ocena ogólna: 7/10

5 gier, w które musisz zagrać, jeśli podoba Ci się Elden Ring

5 gier, w które musisz zagrać, jeśli podoba Ci się Elden Ring


Ukończyłeś już Elden Ring i czujesz niedosyt? A może nie możesz napatrzyć się na gameplaye
znanych streamerów i chciałbyś pograć w podobną, ale tańszą grę? Mamy coś dla Ciebie. Oto
krótkie zestawienie produkcji podobnych do Elden Ring od strony mechaniki walki lub
charakterystycznego sposobu eksploracji świata i odkrywania fabuły. Gotowi? No to lecimy!
The Legend of Zelda: Breath of the Wild

Zaczynamy od propozycji, która zapewne u wielu z Was wywoła zaskoczenie lub prostesty. No bo jak
to porównywać karcącego graczy za każdy błąd w potyczce Elden Ringa do kolorowego, uroczego
wręcz przeboju z konsoli Nintendo Switch? The Legend of Zelda: Breath of the Wild i Elden Ring mają
ze sobą wiele wspólnego i wie to każdy, kto zagrał już w oba te tytuły. Chodzi o specyficzne podejście
twórców do eksplorowania wirtualnej krainy.



W The Legend of Zelda: Breath of the Wild nikt nie prowadzi gracza za rączkę przez otwarty świat. Od
samego początku nie za bardzo wiadomo o co chodzi, a gracze muszą odkrywać nie tylko fabułę, ale
też poznawać samodzielnie wszystkie najważniejsze mechaniki gier. Od razu mogą pójść w niemal
dowolne miejsce na mapie, co nie zawsze jest rozsądne ze względu na czających się tam
przeciwników. Jeśli urzekł Cię świat Elden Ring, prawdopodobnie urzeknie Cię ten w Zeldzie.
Sekiro: Shadows Die Twice

Tak, tak. From Software potrafi robić wymagające gry, które nie są osadzone w świecie
charakterystycznym dla serii Dark Souls. Zdziwieni będą tylko Ci, którzy nie słyszeli jeszcze o Sekiro:
Shadows Die Twice lub nie wiedzą, że wyprodukowało i wydało go właśnie to studio. Ta skradankowa
gra akcji osadzona jest w alternatywnej wersji XVI-wiecznej Japonii, gdzie fantastyka miesza się z
realizmem.


Jasne, wiele walk można pominąć, ale da się to robić również w Elden Ringu. Pytanie brzmi: po co.
Oprócz i tak wymagających i często irytujących zwykłych przeciwników staniecie tu w szranki z
mniejszymi i większymi bossami, którzy napsują Wam nerwów przez wiele wieczorów. W Sekiro
bardzo ważny jest system parowania ciosów – właściwie wykorzystywany skraca nawet najtrudniejsze
walki do minimum. Co istotne: fabuły nie trzeba tu specjalnie odkrywać.
The Surge 2

Pamiętam jeszcze jak recenzowałam The Surge 2, nie znając w zasadzie w ogóle części pierwszej. Nie
powiem, produkcja okazała się dla mnie niemałym wyzwaniem, bowiem należało się tu uczyć
pojedynków z niemal każdym przeciwnikiem. Setting w klimacie science-fiction mocno odbiega od
realiów fantasty cechujących większość soulslike’ów.

Dzieło studia Deck 13 to TPP pozwalający przemierzać rozległe lokacje i eksterminować oponentów
za pomocą broni białej, wspieranej przez futurystycznego drona bojowego. Kluczowe jest taktyczne
podejście, obserwowanie zachowań wrogów i kontrowanie ataków. Ciekawostkę stanowi system
celowania w określone części ciała przeciwników, aby pozyskiwać z nich po walce cenne elementy.
Demon’s Souls

Jeżeli macie możliwość zabawy na PlayStation 5, koniecznie sięgnijcie po Demon’s Souls, czyli grę
stanowiącą remake produkcji będącej protoplastą całej serii Dark Souls. Wersję od Bluepoint Games
stworzona stworzono z myślą o konsolach nowej generacji, co znajduje odzwierciedlenie w pięknej
oprawie graficznej.


W tym RPG akcji odwiedzicie ponurą krainę w królestwie Boletaria, gdzie demony pożarły dusze
zamieszkujących ją ludzi. Zadaniem gracza jest powstrzymanie monstrów przed rozprzestrzenieniem
się na resztę regionów świata. Do wyboru graczy oddano dziesięć unikalnych klas postaci o
unikalnych zdolnościach. Demon Souls jest piekielnie trudną produkcją – gdy postać kierowana przez
gracza zginie, pomniejsi wrogowie odżywają. Gdy zginie drugi raz, nie odzyska niewykorzystanych
dusz.
Trylogia Dark Souls

Na koniec propozycje najbardziej oczywiste i z pewnością najtańsze. Dark Souls z 2011 roku, Dark
Souls II z 2014 roku i Dark Souls III z 2016 roku da się kupić za bezcen, co jest ich niezaprzeczalnym
atutem na tle pozostałych gier z tego zestawienia. Jasne, wspominane tu Soulsy nieco zestarzały się
od strony graficznej, ale wciąż są niemal tak samo świeże od strony mechanicznej.


Nie ma tu może finezji i dopracowania detali znanych z Elden Ringa, ale hej! Klasyki wypada znać. Co
najważniejsze: nadal rzucają przed grającymi tak samo duże wyzwanie, jak lata temu w momencie debiutu.

Jak dbać o oczy, grając na komputerze – poradnik

Jak dbać o oczy, grając na komputerze – poradnik

Godzinami grasz lub pracujesz przy komputerze? To z pewnością nie pozostaje bez wpływu na Twoje zdrowie. Długotrwałe siedzenie przed monitorem może powodować chociażby suchość i zmęczenie oczu, które bywa naprawdę dokuczliwe. Z niniejszego artykułu dowiesz się, co robić, by zapobiegać pojawianiu się takich objawów. Nie przedłużając, zapraszamy do lektury.

Zmień ustawienia monitora

Jeśli nigdy nie modyfikowałeś ustawień monitora, z którego korzystasz, z pewnością powinieneś to zrobić. Ustawienia domyślne naprawdę rzadko są bowiem odpowiednie dla oczu. Przede wszystkim jasność i kontrast ustaw na minimalnym poziomie niezbędnym do komfortowej pracy – na granicy, w której obraz robi się szary. Przynajmniej początkowo może nie wyglądać to zbyt atrakcyjnie, ale szybko się do tego przyzwyczaisz, zwłaszcza że zbyt jasno ustawiony monitor potrafi wywołać nawet ból głowy, nie mówiąc o tym, jak taki monitor męczy oczy.

Sięgnij po okulary dla graczy lub filtr ekranowy

Niestety, monitory i inne wyświetlacze mają to do siebie, że emitują między innymi światło niebieskie. Nasz organizm przystosowany jest do tego, że wieczorem ilość takiego światła docierająca do naszego oka spada, zatem siedząc przed komputerem po zmroku dostarczamy sobie jego nadmiar. To hamuje wydzielanie melatoniny zapewniającej zdrowy sen, więc w zbyt dużych dawkach nie tylko męczy ono oczy, ale również zaburza dobowy cykl i powoduje problemy ze snem.

Na szczęście, dostęp niebieskiego światła do naszych oczu można ograniczyć z pomocą specjalnych okularów z filtrem światła niebieskiego lub filtrów ekranowych, które można założyć na monitor. Filtry ekranowe mają jednak tę przewagę nad okularami, że filtrują światło niebieskie dla wszystkich osób patrzących na pojedynczy monitor.

Nie, ciemne motywy nie są rozwiązaniem

Wielu z Was zapewne myśli, że sposobem na suche i zmęczone oczy są ciemne motywy, które można włączyć w przeróżnych aplikacjach, a także na niektórych stronach internetowych, czy w samym systemie Windows. Niestety nie jest to prawdą. Aby biel na ekranie komputera nas nie raziła, lepiej zmniejszyć jasność monitora. To dlatego, że czytanie jasnego tekstu na ciemnym tle dodatkowo męczy oczy, zwłaszcza w dzień. Ciemne motywy są najbardziej przydatne i najlepsze wtedy, gdy nie musimy czytać dużych porcji tekstu i gdy korzystamy z komputera w ciemnym pokoju lub w nocy. Problem w tym, że nie powinniśmy korzystać z komputera w zupełnej ciemności. Dlaczego? O tym więcej za moment.

Rozświetl swoje otoczenie

No właśnie, jak wspomnieliśmy, nie powinno korzystać się z komputera w zupełnej ciemności. To dlatego, że wówczas zmuszamy nasze oczy do ciągłego adaptowania się naprzemiennie do ciemnego otoczenia i jasnego monitora, poprzez rozszerzanie i kurczenie źrenic. Zatem, warto zadbać o odpowiednie oświetlenie pomieszczenia, w którym gramy lub pracujemy, mając na uwadze to, że światło nie powinno odbijać się od monitora – także światło słoneczne.

Odpowiednio ustaw monitor

Skoro już zmodyfikowałeś opcje monitora, teraz powinieneś zadbać o jego odpowiednie ustawienie na biurku. Po pierwsze, spraw, by ten znajdował się od 60 do 100 centymetrów od Twojej głowy. Po drugie, ustaw ekran na takiej wysokości, by Twój wzrok padał na jego górną trzecią część pod kątem około 20 stopni. Dzięki temu nie tylko ograniczysz męczliwość oczu, ale również ryzyko pojawienia się bólu karku i przewlekłych problemów z tym odcinkiem kręgosłupa.

Rób przerwy

Jasne, w pewnych grach nie sposób raz na 15-20 minut odejść od komputera. Gdy tylko jednak masz taką możliwość, zrób to i nie wracaj przez co najmniej kilka minut. Przy okazji warto wykonać kilka ćwiczeń oczu. Po pierwsze, popatrz przez kilkanaście, do 30 sekund w dal, po czym poruszaj oczami, na przykład robiąc nimi „ósemki”, by rozruszać mięśnie gałek ocznych . Możesz też na zmianę po kilkanaście sekund patrzeć na punkt oddalony o kilkadziesiąt metrów i przedmiot znajdujący się nieco bliżej, bez poruszania głową.

Z pewnością po odejściu od komputera nie powinieneś patrzeć na inny ekran, na przykład smartfonu. To dlatego, że spoglądając na jakiekolwiek wyświetlacze, mrugamy rzadziej niż 15 do 20 razy na minutę i właśnie to jest głównym powodem nadmiernego wysuszania oczu.

Skonsultuj się z lekarzem

Jeśli stosujesz się do powyższych porad, a mimo to wciąż odczuwasz zmęczenie i przesuszenie oczu, skontaktuj się z lekarzem. Ten powie Ci, co jeszcze możesz zrobić, by pozbyć się tego problemu lub przepisze Ci specjalne krople nawilżające oczy. Jeśli Twoje oczy są wysuszone i zmęczone ze względu na coś innego, niż komputer, lekarz z pewnością będzie w stanie to stwierdzić.

Valheim – poradnik dla początkujących

Valheim – poradnik dla początkujących

Valheim to survivalowa gra osadzona w inspirowanym nordycką mitologią otwartym świecie. Produkcja Iron Gate Studio bije rekordy popularności i po dziś dzień sprzedała się już w ponad 4 milionach kopii. Dość powiedzieć, że na Steam w jednym momencie grywało w nią już nawet ponad 500 tysięcy osób! Założymy się, że wielu z Was spędza już czas w Valheim, a spora grupa miłośników sprzętu Lenovo Legion rozważa zakup tego tytułu. Dlatego właśnie postanowiliśmy przygotować poradnik, który ułatwi graczom rozpoczęcie zabawy.

Mierz siły na zamiary budując

Na starcie przygody ze światem Valheim niektórzy zapragną od razu postawić nie tylko wielki dom, ale zbudować przy tym całą osadę rodem z filmów prezentowanych przez youtuberów. To strata czasu i cennych zasobów. Początkowo zbuduj lepiej niewielki, ale funkcjonalny domek. Duże ilości zasobów przydadzą się w dalszym etapie gry. Przez pierwsze godziny lub dni wystarczy Ci w zupełności dach nad głową, łóżko, źródło ciepła i stół roboczy. Wszystko po to, aby postać była wypoczęta i nie marzła. Gdy jej to zapewnisz, chwilowo wzrosną liczba punktów życia i regeneracja wytrzymałości. Z czasem w lokum bohatera powinny pojawić się także dywan, stół, krzesło, czy banner.

Podnoś absolutnie wszystko

Niektórzy gracze mają tendencję do podnoszenia wyłącznie interesujących ich przedmiotów. Tymczasem, w Valheim opłaca się podnosić wszystko, co tylko da się podnieść. Dlaczego? To bardzo proste: pierwsze podniesienie nieznanego wcześniej postaci przedmiotu pozwoli nauczyć się nowych schematów związanych z craftingiem. Zauważ, że na samym początku gry podniesienie drewna i kamienia skutkuje odblokowaniem schematów na stworzenie kamiennego topora, młotka i maczugi. Nie musimy chyba mówić jak ważną rzeczą w grze survivalowej jest znajomość dużej liczby przepisów, prawda?

Uważaj…

… na różne rzeczy. Valheim to gra, w której postać może zginąć wchodząc w ognisku. Jeśli już w nie wszedłeś, wskocz szybko do wody. Uważaj także podczas wycinki drzew – nie stój w miejscu, w stronę którego przewraca się drzewo. Ba, zabić Cię mogą nawet toczące się bale drewna.

Zrób sobie tarczę

Zaskakująco wiele osób lekceważy ten element wyposażenia, podczas gdy w niektórych sytuacjach jest on w stanie uratować życie postaci. Zrób sobie jedną tarczę, która z pewnością przyda się w sytuacji, gdy otoczą Cię wrogowie. Nie zapominaj także o tym, że ucieczka często jest najrozsądniejszym wyjściem z problematycznej sytuacji.

Nie odpływaj zbyt daleko od brzegu

Pokusa pokonania wpław pewnych akwenów wodnych może być duża. Musisz jednak pamiętać o tym, że postać pływająca w wodzie męczy się. Gdy wytrzymałość spadnie do zera, bohater zacznie tracić punkty życia i z czasem umrze.

Dbaj o zróżnicowaną dietę

W Valheim różne rodzaje pożywienia dostarczają postaci różnych bonusów. Od razu po rozpoczęciu gry postać dysponuje zaledwie 25 punktami zdrowia i skromniutkim paskiem wytrzymałości. Regularne jedzenie podnosi na jakiś czas oba te współczynniki, przy okazji lecząc postać o 1 punkt zdrowia co około 10 sekund. Co istotne: po zjedzeniu przedmiotu rośnie maksymalny poziom zdrowia postaci, ale samo zdrowie odnawia się stopniowo. Na raz bohater jest w stanie przyswajać trzy różne posiłki, których efekty kumulują się. Aby dowiedzieć się tego, jak długo utrzymywał się będzie dany efekt najedzenia, otwórz menu ekwipunku.

Eksploruj, by rozwijać swoją postać

Świat Valheim, podobnie jak świat Minecrafta, składa się ze zróżnicowanych biomów. Powinieneś odwiedzać jak największą ich liczbę, aby podnosić znajdujące się w nich ekskluzywnie przedmioty. Tylko w ten sposób odblokujesz schematy wytwarzania nowych przedmiotów, bez których pokonanie niektórych bossów będzie utrudnione lub wręcz niemożliwe. Oczywiście na wyprawy warto się dozbroić – niektóre lokacje początkowo będą zabójczo niebezpieczne. A skoro jesteśmy już przy najbardziej wymagających przeciwnikach…

Pamiętaj o pokonywaniu kolejnych bossów

Niektórzy od lat grają w Minecrafta, a mimo tego nie zabili nigdy Smoka Endu, co postrzegane jest jako „przejście” gry. Podobnie jak w Minecrafcie, w Valheim wybitnie łatwo jest skupić się na eksploracji, budowaniu oraz przetrwaniu i zupełnie zapomnieć o tym, że celem zabawy jest tak naprawdę zabijanie kolejnych bossów. Jest to z resztą niezbędne do tego, by móc wytwarzać pewne przedmioty – na przykład kilof stworzysz dopiero po pokonaniu Eikthyra. Pamiętaj, by do każdej z walk odpowiednio się przygotować. Każdy z pojedynków wygląda zupełnie inaczej.

Naprawiaj swoje przedmioty zamiast wytwarzać nowe

Naprawa przedmiotów w Valheim nic nie kosztuje – serio! Crafting przedmiotów z kolei potrafi zużywać ogromne ilości surowców. Mając to na uwadze pamiętaj o tym, aby naprawiać elementy swojego wyposażenia. Gdzie naprawiać przedmioty w Valheim? Na stole roboczym, czyli na workbench.

Gdy napotkasz dom…

…najpierw sprawdź, co znajduje się w środku, a później zburz go za pomocą młotka. Dzięki temu pozyskasz duże ilości materiałów w bardzo krótkim czasie, przy minimalnej ilości włożonego w to wysiłku.

Odnajdź kupca Haldora

Haldor the Merchant to postać sprzedająca przedmioty o wyjątkowej wartości w zamian za złote monety. Kupiec ukrywający się w Czarnym Lesie (Black Forest) ma w swojej ofercie między innymi wędkę oraz przedmiot zwiększający udźwig postaci z 300 do aż 450! Jak odnaleźć Haldora? Zerknij na poniższe nagranie.

Rób ładne zrzuty ekranu

Wiadomo powszechnie, że najładniejsze zrzuty ekranu to zrzuty ekranu ze schowanym interfejsem. Aby ukryć wszystkie zbyteczne elementy interfejsu, wciśnij Ctrl+F3. Screenshoty bez HUD prezentują się znacznie lepiej, nie sądzisz?

Być może grasz w Valheim od dłuższego czasu i jest coś, co chciałbyś podpowiedzieć początkującym, a o czym nie wspomnieliśmy w powyższym poradniku? Daj znać w komentarzu. 🙂

Klasyczne gry w przeglądarce. Oto jak zagrać

Klasyczne gry w przeglądarce. Oto jak zagrać

Emulatory pozwalają odpalić stare gry na dowolnym komputerze. Niemniej, nie każdy emualtor jest prosty i intuicyjny w obsłudze. Poza tym, kto by chciał instalować jakikolwiek emulator, gdy nie ma takiej konieczności. Tak, takiej konieczności nie ma. W Internecie znajdziecie bowiem niejedną stronę, która pozwoli Wam zagrać w klasyki sprzed lat w przeglądarce.

Na wspomnianych stronach znajdziecie tytuły z takich platform jak NES, SNES, Neo Geo, Game Boy, Color, Game Boy Advance, MS-DOS, i nie tylko. Wiele z nich pozwala też zapisać progres dokonany podczas zabawy, niczym każdy emulator.

W niniejszym artykule postanowiliśmy przedstawić Wam właśnie kilka takich stron, za pośrednictwem których zagracie w klasyczne gry w przeglądarce. Nie przedłużając, zapraszamy do lektury!

retrogames.cz

To, co szczególnie lubię w tym serwisie jest fakt, że tuż obok webowego emulatora wyświetla on tabelkę z instrukcją dotyczącą sterowania, podczas gdy inne z reguły pozwalają zobaczyć taką instrukcję tylko w samym emulatorze. Dzięki temu, nawet jeśli schematu sterowania zapomnicie, nie musicie pauzować gry, by go sobie przypomnieć. Na retrogames.cz znajdziecie w sumie 1477 gier z takich urządzeń jak SNES, Nintendo 64, NES, Atari 7800, Atari 2600, Game Boy i wielu innych.

playclassic.games

Jak przekonacie się, odwiedzając wymienione przez nas serwisy, szata graficzna wielu z nich pozostawia wiele do życzenia. Inaczej jest w przypadku strony playclassic.games, którą charakteryzuje nowoczesny, przystosowany do dzisiejszych standardów wygląd. Ta także gwarantuje dostęp do tytułów przeznaczonych na przeróżne platformy, począwszy od Game Boya, a kończywszy na grach przeznaczonych na starsze wersje Windowsa. Co istotne, znajdziecie na niej takie hity jak Counter-Strike 1.6, Diablo, The Ultimate DOOM, WarCraft II: Tides of Darkness, Heroes of Might and Magic 2 czy The Settlers.

classicreload.com

ClassicReload to dom dla ponad 6000 produkcji pochodzących z MS DOS, starszych wersji Windowsa i konsol oraz komputerów sprzed lat – takich jak Sega Genesis, Amiga, ZX Spectrum i Commodore 64. Na tej stronie możecie zagrać chociażby w pierwszą Cywilizację, Prince of Persia czy Dooma II.

archive.org

archive.org to nic innego jak strona Internet Archive – instytucji non-profit zajmującej się gromadzeniem i udostępnianiem zasobów w postaci cyfrowej. Jest to zatem swoiste internetowe muzeum. Dzięki niemu w przeglądarce zagracie w gry z MS-DOS.

8bbit.com

88bbit.com to serwis poświęcony wyłącznie grom powstałym na konsolę NES. Znajdziecie w nim takie tytuły jak Contra, Bomber Man, Castlevania czy Adventure Island.

snesfun.com

snesfun.com jest z kolei siedzibą produkcji przeznaczonych na następcę NESa – SNESa. Najciekawsze gry, które tam znajdziecie, to chociażby The Legend of Zelda – A Link to The Past, Rayman, Mega Man oraz Super Mario Kart.

gbafun.com

W tym serwisie traficie na gry pochodzące z konsol GameBoy Color oraz GameBoy Advance. Niestety, na próżno szukać nim Pokemonów. Nie zabrakło tu natomiast mnóstwa tytułów poświęconych Sonicowi, takich jak Sonic Advance 2 czy Sonic Battle.

xlatari.com

Jeśli jesteście miłośnikami gier z Atari, xlatari.com to serwis dla Was. Znajdziecie w nim produkcje z Atari 400 oraz Atari 800 XL, takie jak Vectron, Seafox, Arkanoid czy Montezuma’s Revenge.

ssega.com

Podobnie jak poprzednie dwie strony ssega.com jest domem dla gier z dwóch platform – konsol Sega Mega Drive oraz Sega Genesis. Najciekawsze produkcje, które w nim zawarto, to na przykład Sonic the Hedgehog, Alladin oraz Ultimate Mortal Combat Trilogy.

xtdos.com

xtdos.com to kolejny serwis poświęcony wyłącznie grom z MS-DOS. Najciekawsze gry, na które w nim natrafiłam, to chociażby Jack Jackrabbit, Lemmings 3, Leisure Suit Larry 5: Passionate Patti Does a Little Undercover Work i Wolfenstein 3D.

neogeofun.com

Jeśli tak jak ja uwielbiacie gry z Neo Geo, powinniście udać się na neogeofun.com. Tam za pośrednictwem przeglądarki zagracie w takie produkcje jak Metal Slug, Ninja Master’s, Fatal Fury 2 oraz Samurai Shodown II.

Czym są gry RPG? Oto, co powinieneś o nich wiedzieć

Czym są gry RPG? Oto, co powinieneś o nich wiedzieć

Czy wiecie czym są gry RPG? Gdy o nich myślicie, zapewne wyobrażanie sobie tytuły, w których wcielacie się w pewnego protagonistę, który musi stawić czoła przeróżnym przeciwnościom, by ocalić świat czy też cały Wszechświat. W takich tytułach spotykacie wiele ciekawych postaci, zdobywacie mnóstwo przydatnych umiejętności, walczycie z siłami zła i poznajecie świetną fabułę. Zaraz, zaraz, ale czy nie opisaliśmy właśnie połowy współczesnych gier? No właśnie. Zatem, zastanówmy się na tym, czym tak dokładnie są gry RPG oraz nad tym, czy tak łatwo je zdefiniować.

Są gry RPG i gry RPG

Rzecz jasna, mówiąc o grach RPG, mamy na myśli nie tylko te komputerowe. W końcu, ten typ gier początkowo był domeną wyłącznie świata analogowego. Tradycyjne „erpegi” to erpegi „pen and paper”. Aby wziąć udział w rozgrywce w takim erpegu, trzeba było spotkać się ze znajomymi twarzą w twarz (niekoniecznie w piwnicy, jak to często jest pokazywane w filmach). Spośród towarzystwa wybierało się tak zwanego mistrza gry, który pełnił wiele ról – wymyślał przygody, stawiał na drodze graczy wyzwania, przyznawał nagrody za przezwyciężanie wyzwań czy sterował postaciami drugoplanowymi oraz przeciwnikami drużyny. Innymi słowy, ten po prostu ciągnął rozgrywkę do przodu. Pozostałe osoby wcielały się w postaci pierwszoplanowe, ale co ważne, wybierały rasę własnej postaci, jej klasę, i nie tylko. Co istotne, mistrz gry odpowiadał też za klimat panujący podczas zabawy, opisując graczom otoczenie i wydarzenia, w których postaci brały udział.

Znacząco grę w tradycyjne erpegi ułatwiały wszelkiego rodzaju podręczniki , które opisywały reguły rządzące poszczególnymi systemami rozgrywki, zawierały gotowe scenariusze, gotowe postaci, opisy klas postaci oraz raz i wiele, wiele więcej. Takie podręczniki posiada chociażby najpopularniejsza klasyczna gra RPG na świecie – Dungeons & Dragons.

Oczywiście dzisiaj także istnieją osoby, które regularnie grają w tradycyjne erpegi, jednak jest ich znacznie mniej niż w latach 70., 80. i 90. XX wieku. Dzisiaj znacznie częściej sięga się po elektroniczne odpowiedniki gier RPG, w szczególności teraz, gdy na świecie panuje pandemia. Te znacząco się różnią od swoich pierwowzorów.

Jakie są różnice między klasycznymi erpegami a erpegami elektronicznymi? Przede wszystkim w tych drugich nie ma mistrza gry. Zamiast niego postaciami innymi niż te, w którą wciela się gracz, steruje komputer. Komputer renderuje też świat otaczający gracza i odtwarza muzykę stworzoną przez autorów tytułu. Przyjrzyjmy się jednak temu, jakie cechy powinny łączyć obydwa typy gier RPG, gdyż jest to ważna kwestia.

Podstawowe cechy gier RPG

Nad tym, co tak naprawdę sprawia, że gra jest grą RPG można by debatować godzinami. Niemniej jednak, gracze są zgodni co do tego, że ten typ produkcji definiują poniższe cechy:

  • Gracz wciela się w postać (rzadziej w postaci), której poczynaniami kieruje.
  • Gracz ma możliwość dokonywania wyborów, wpływających na fabułę i otaczający go świat w mniejszym lub większym stopniu
  • Obecność systemu rozwoju postaci – drzewka umiejętności, możliwość zdobywania poziomów doświadczenia oraz ulepszania statystyk i tym podobne
  • Cechy i statystyki postaci, którą kieruje gracz, wpływają na to, jak gracz radzi sobie w walce (dokładniej mówiąc, na zadawane obrażenia czy skuteczność blokowania ataków przeciwnika)
  • Postać gracza posiada bogate wyposażenie, obejmujące bronie, uzbrojenie, zaklęcia, przedmioty służące do leczenia i inne przydatne narzędzia

Rzecz jasna, gry wideo należące do gatunku RPG mogą posiadać wiele innych cech, ale to te powyższe są niezbędne, aby móc nazywać ich grami RPG. Na podstawie tej listy można stwierdzić na przykład, że The Legend of Zelda: Breath of the Wild nie jest grą RPG, a jak już grą akcji z elementami RPG. Nie dość że nie podnosimy w niej poziomu postaci, to nie mamy możliwości dokonywania wyborów wpływających na fabułę.

Są też pewne cechy, których gra wideo wcale nie musi posiadać, aby była grą RPG, ale które są zdecydowanie mile widziane. Mowa na przykład o możliwości personalizacji postaci – zmiany jej wyglądu, wyboru jej rasy, klasy, a także imienia. Gry RPG nie muszą być też grami z otwartym światem, ich fabuła nie musi być rozbudowana i głęboka, a poza tym nie muszą być osadzone w świecie fantasy czy w średniowiecznych realiach.

Najciekawsze premiery gier – styczeń 2021

Najciekawsze premiery gier – styczeń 2021

Mamy nadzieję, że gracie w Cyberpunk 2077 i inne gry, które swoją premierę miały jeszcze w grudniu ubiegłego roku. Styczeń nie rozpieszcza graczy w kwestii premier, choć nie znaczy to, że w świecie gier komputerowych nie dzieje się absolutnie nic. Znaleźliśmy dla Was osiem tytułów, w które prawdopodobnie warto będzie zagrać.

Gatunek: RPG, taktyczna

Data premiery: 12 stycznia

Co by było, gdyby kultową serię gier XCOM przenieść do realiów średniowiecznych? Odpowiedzią na to pytanie jest King Arthur: Knight’s Tale, czyli propozycja od studia NeocoreGames. Gracze wcielą się w Mordereda, który chce powstrzymać króla Artura przed przejęciem władzy nad Avalone. Tytuł ten jest taktyczną grą RPG z elementami strategicznymi. Grafika prezentuje się zacnie, mapa świata jest naprawdę duża, a fantastyczna kraina wydaje się bardzo ciekawie zaprojektowana. Jest pewien haczyk: w styczniu gra zadebiutuje we wczesnym dostępie…

SKELLBOY (PC/SWITCH)

Gatunek: RPG

Data premiery: 13 stycznia

Skellboy to okraszona ładną, kreskówkową grafiką gra indie, która debiutowała na konsolach Nintendo Switch 30 stycznia 2020 roku. Po niecałym roku od premiery zagości także na komputerach osobistych. O co tu chodzi? Wyobraźcie sobie, że pomieszacie styl action RPG z Zeldy, elementy zręcznościowe z Paper Mario i voxelową grafikę z gier sprzed lat. Produkcja ta nie została i nie zostanie wielkim przebojem, ale potrafi zapewnić dobrą rozrywkę na co najmniej kilka godzin.

HITMAN 3 (PC/XSX/PS5/SWITCH/XONE/PS4)

Gatunek: akcja, skradanka

Data premiery: 20 stycznia

Czy Wy też macie wrażenie, że kiedyś na premiery kolejnych części z serii Hitman wszyscy czekali z zapartym tchem, a teraz… a teraz przechodzą one jakby bez większego echa? Hitman 3 debiutuje w tym miesiącu w wersjach na wszystkie popularne platformy dla graczy i trudno powiedzieć, aby IO Interactive pompowało ogromne pieniądze w marketing. Na czym polega rozgrywka? Na sandboksowych mapach jako Agent 47 gracze zajmą się dyskretnym eliminowaniem swoich celów – standardowo, metod na zabójstwa będzie całe zatrzęsienie.

SKUL: THE HERO SLAYER (PC)

Gatunek: akcja, 2D

Data premiery: 21 stycznia

Styczeń przebiegnie pod znakiem gier niezależnych. Jedną z tych, na które warto zwrócić uwagę, jest Skul: The Hero Slayer. Platformówka typu roguelike jest platformową grą akcji, w której przejmujemy kontrolę nad „tym złym”. Na przestrzeni zabawy bohater imieniem Skul będzie musiał pokonać Bohatera Caerleonu i odbić Demonicznego Króla z rąk najeźdźców. Akcję obserwuje się tu z boku, a kolejne poziomy są generowane proceduralnie. Są klasy postaci, są zdolności – powinno być ciekawie.

TWIERDZA: WŁADCY WOJNY (PC)

Gatunek: RTS, ekonomiczna

Data premiery: 26 stycznia

Tęskniliście za grami z serii Stronghold? Mamy nadzieję, że tak, bo z końcem stycznia do sprzedaży trafi Twierdza: Władcy wojny, czyli spin-off osadzony na Dalekim Wschodzie. Tytułowi władcy są dowódcami, których da się wykorzystywać na polu walki, by kierowali oni wybranymi oddziałami. Poza tym rozgrywka przebiega dość standardowo – rozbudowujemy twierdzę oraz towarzyszące jej budynki, dbamy o potrzeby mieszkańców, budujemy wojska, a następnie atakujemy nimi przeciwnika.

SWORD OF THE NECROMANCER (PC/XSX/PS5/SWITCH/XONE/PS4)

Gatunek: RPG, hack’n’slash

Data premiery: 28 stycznia

Iii… kolejny rougelike! Tym razem gracze wcielą się w bohatera imieniem Tama, przedzierającego się przez zastępy potworów celem uratowania ukochanej Koko z rąk nekromanty. Lochy są generowane proceduralnie, a prócz potyczek z szeregowymi przeciwnikami czekają na Was także walki z wymagającymi bossami. Ciekawą mechanikę stanowi wykorzystanie Miecza Nekromanty do wskrzeszania poległych wrogów i zamieniania ich w sojuszników. Twórcy nie zapomnieli o systemie rozwoju postaci.

THE MEDIUM (PC/XSX)

Gatunek: horror, przygodowa

Data premiery: 28 stycznia

Polskie studio Bloober Team powraca z mocnym uderzeniem w postaci swojej najdroższej produkcji. The Medium to polski horror mocno inspirowany serią Silent Hill, w którym kobieta posiadająca zdolność widzenia duchów próbuje rozwikłać zagadkę morderstwa dziecka. Akcja gry rozgrywa się w Krakowie z lat 90′ XX wieku, gdzie gracze eksplorują opuszczony hotel Niwa. Głównym oponentem jest tu Paszcza, potwór pełniący rolę przeciwnika podobnego do Nemesis z serii Resident Evil. Interesująco zapowiada się umiejętność płynnego przechodzenia pomiędzy światem doczesnym, a światem zmarłych, co nie raz pomoże rozwiązać trudną łamigłówkę.

GODS WILL FALL (PC/XONE/PS4/SWITCH)

Gatunek: akcja, RPG

Data premiery: 29 stycznia

29 stycznia na platformach dystrybucji cyfrowej pojawi się Gods Will Fall, gra akcji osadzona w fantastycznej krainie inspirowanej mitologią celtycką. W świecie rządzonym przez bezlitosnych bogów garstka wojowników postanawia przeciwstawić się ich tyranii. To właśnie w nich wcielą się gracze – każdy dysponuje odmiennym zestawem umiejętności, broni i stylów walki. Po drodze do pokonania kolejnych bóstw przebić się należy przez hordy służących im potworów. God of War to to z pewnością nie będzie, ale być może okaże się produkcją co najmniej przyzwoitą.

Cyberpunk 2077 – recenzja po kilku patchach

Cyberpunk 2077 – recenzja po kilku patchach

Premierze gry Cyberpunk 2077 towarzyszyło zamieszanie, jakiego nikt się chyba nie spodziewał. Jej debiutu wyczekiwały miliony graczy, ale mało kto prognozował, że dla wielu z nich nowa produkcja CD Projekt RED okaże się sporym rozczarowaniem. My z oceną wersji na PC postanowiliśmy wstrzymać się do udostępnienia pierwszych aktualizacji i… oto jest, nasza recenzja Cyberpunk 2077.

Osiem i pół roku minęło od pierwszej zapowiedzi gry Cyberpunk 2077. W kontekście tego można śmiało powiedzieć, że polskie studio CD Projekt RED miało naprawdę dużo czasu na to, aby dopracować swoje najnowsze dzieło do granic możliwości. Oczekiwania graczy były kolosalne, więc oczywistym wydawał się fakt, iż deweloper wszystkim im po prostu nie sprosta. W sieci ukazały się najpierw hurraoptymistyczne recenzje wersji na PC (wcale nie wolnej od błędów), by kilka dni później cały entuzjazm prysł w wyniku lawiny krytyki, jaka spadła na Polaków za wydania przeznaczone na konsole PlayStation 4 i PlayStation 5. Jaki jest Cyberpunk 2077 po aktualizacjach Day 0, Day 1, Hotfix 1.04, Hotfix 1.05 i Hotfix 1.06?

Cyberpunk 2077 to przede wszystkim wspaniale wykreowany świat

W Cyberpunk 2077 przemierzać będziecie dzielnice i przedmieścia Night City, niezwykłej fikcyjnej metropolii, usytuowanej na zachodnim wybrzeżu Stanów Zjednoczonych. Świat wykreowany przez Mike Pondsmitha w jego planszowej grze RPG jest niezwykle przygnębiający. Rządzą nim korporacje, na ulicach panuje prawo silniejszego, a w powszechnym użytku oprócz cyberwszczepów są narkotyki i broń. CD Projekt RED udało się perfekcyjnie obudować uniwersum w zapierającą dech w piersiach oprawę graficzną. Miasto jest doprawdy kolosalne, a jego projekt robi ogromne wrażenie.

Gracz wciela się w postać V, który (lub: która) chcąc zarobić nieco eurodolarów przyjmuje ryzykowne zlecenie. To nie idzie po jego myśli, w efekcie czego bohater musi walczyć o życie swoje i… nowego mieszkańca swojej głowy.

Przygodę zacząć można jako przedstawiciel jednej z trzech frakcji, co determinuje początek zabawy oraz – w mniejszym stopniu – późniejszą rozgrywkę. Kreator postaci jest rozbudowany, podobnie jak system rozwoju w grze. Wybory dokonywane przy okazji awansowania na wyższy poziom mogą decydować o tym, czy w danej momencie otworzymy jakieś drzwi, shakujemy określony terminal lub uzyskamy korzystny dla siebie wynik rozmowy za sprawą niedostępnej w innym razie opcji dialogowej. W parze z przydzielaniem punktów podstawowych idzie wybór umiejętności pasywnych.

Tym, co mocno uderza od początku zabawy jest nie tylko ogrom świata, po którym przychodzi się poruszać, ale także doskonała warstwa fabularna. CD Projekt RED tworząc kolejne odsłony serii Wiedźmin przyzwyczaił graczy do tego, że scenariusz zawsze jest najwyższych lotów. Nie inaczej jest i w tym przypadku. Wszystkie postaci napotykane na przestrzeni zadań wątku głównego są wielowymiarowe. Ich historie można poznawać wykonując misje poboczne, które to działanie jest bardzo uzależniające i wskazane do tego, aby lepiej wsiąknąć w opowiadaną w grze historię.

Swoją drogą, polski dubbing jest rewelacyjny. Miałam pewne opory przed uruchomieniem Cyberpunk 2077 w tej właśnie wersji językowej, ale wystarczyło kilkanaście minut zabawy, aby przekonać się, że było warto. Doskonale wypadają nie tylko wielkie nazwiska pokroju Michała Żebrowskiego, udzielającego głosu Johnny’emu Silverhandowi (w wydaniu angielskim w tej roli Keanu Reeves). Fenomenalnie grają też V, Judy, Claire i wielu innych aktorów. Z resztą, przedstawiciele CD Projekt RED wielokrotnie informowali, że w przeciwieństwie do Wiedźmina 3, tutaj polska wersja językowa jest wyjściową dla wszystkich pozostałych.

Przed premierą Cyberpunka 2077 byłam ciekawa, jak CD Projekt RED poradzi sobie z połączeniem widoku z perspektywy pierwszej osoby z rozgrywką z elementami RPG. Wyszło… świetnie – odrobinę jak w Deus Ex, ale nowocześniej, przyjemniej i po prostu lepiej. Mechanika prowadzenia ognia za pomocą całkiem zróżnicowanego arsenału broni jest niezwykle satysfakcjonująca. Do arsenału zalicza się także broń biała, która cechuje się odrobinę tylko słabszym „feelingiem”. Alternatywnie, gracz może rozwijać swoją postać pod kątem skradania się lub atakowania oponentów za pomocą hakowania. Ulepszenia w postaci wszczepów w Night City da się kupić u lokalnych lekarzy, zwanych „ripperdocami”.

Cyberpunk 2077 to jedna z najpiękniejszych gier w historii – przynajmniej jeśli mowa o wersji stworzonej z myślą o komputerach osobistych. Duża w tym zasługa nie tylko wyobraźni osób odpowiedzialnych za kreowanie wirtualnego świata, ale także technologii dostarczanych przez firmę NVIDIA. DirectX Ray Tracing, czyli słynne śledzenie promieni, występuje tutaj pod postacią realistycznych odbić na powierzchniach, realistycznego śledzenia oświetlenia, czy nawet efektu okluzji otoczenia. To jednak nie wszystko, bowiem w Cyberpunk 2077 zobaczycie też globalne oświetlenie podlegające RT, cienie, czy nawet rozproszone oświetlenie oparte na ray tracingu.

Ogrywanie produkcji CD Projekt RED na wydajnym komputerze z układem GeForce RTX 2080 Ti, w maksymalnych detalach, z ray tracingiem ustawionym na Ultra i w rozdzielczości 2560×1440 pikseli nie byłoby jednak możliwe, gdyby nie implementacja techniki DLSS. W trybie najwyższej jakości DLSS zwiększał liczbę klatek na sekundę z ok. 45 do 70. Zysk na poziomie 60% to coś niesamowitego, zważywszy na to, że odbywa się to bez jakichkolwiek strat na poziomie wizualnym. Oczywiście zdaję sobie sprawę, że nie każdy korzysta z tak wydajnego komputera, ale z DLSS użytek zrobią wszyscy posiadacze kart graficznych NVIDIA nowszych generacji.

Jeśli poświęcicie trochę czasu na spokojną eksplorację Night City oraz spróbujecie uważniej spoglądać na to, co dzieje się na ekranie, z pewnością dostrzeżecie multum przeróżnych „smaczków”. Programiści CD Projekt RED zadbali o to, żeby świat gry był wiarygodny, co w pewnym stopniu przepadło gdzieś pomiędzy błędami związanymi z ważniejszymi elementami gameplayu. W tym kontekście Waszej uwadze chciałabym polecić poniższe nagranie, obrazujące 23 zaskakujące detale zaimplementowane w Cyberpunk 2077.

Rozgrywka to moim zdaniem świetny balans pomiędzy wartką akcją, przemierzaniem (i podziwianiem!) różnych zakamarków Night City) oraz doskonale napisanymi dialogami. Wypada mi zwrócić tu uwagę, że zdaniem niektórych gra jest przegadana, ale… trudno mi się z tym zgodzić. W Cyberpunk 2077 pierwsze skrzypce gra opowieść i nikogo nie powinno to dziwić.

W teorii, główny wątek Cyberpunk 2077 da się ukończyć w nieco ponad 20 godzin. Nie wyobrażam sobie jednak, aby finiszować w tym czasie z racji ogromu angażujących aktywności dodatkowych, których pomijanie jest prawdziwą zbrodnią na dziele opracowanym przez RED-ów. Misje dodatkowe bardzo często związane są bezpośrednio z postaciami i wydarzeniami z wątku głównego. Wykonując je, zgłębia się przy okazji świat gry oraz poznaje jej bohaterów, ulepszając przy tym swoją postać oraz jej ekwipunek. Mapa jest tu pełna znaczników, podobnie jak w tytułach z serii Assassin’s Creed, ale w przeciwieństwie do tychże ich „zbieranie” nie jest czynnością nużącą lub jakiegoś rodzaju przykrym obowiązkiem. Realnie, w Cyberpunk 2077 da się spędzić ponad 100 godzin i jeszcze nie zbliżyć do finału głównej osi fabuły.

A jak to jest z tymi błędami? Na liczniku mam 27 godzin zabawy i nie natrafiłam na żaden błąd, który utrudniłby lub uniemożliwiłby rozgrywkę. Napotykałam przede wszystkim na glicze związane z podnoszeniem pewnych przedmiotów (nie dało się ich przenieść do ekwipunku) lub przenikaniem przez siebie tekstur. Dwa lub trzy razy moja postać została „wystrzelona” na niewielką odległość w wyniku awarii systemu kolizji obiektów. Ponadto, denerwowało mnie to, jak zaprogramowano ruch uliczny – samochody widoczne w oddali często znikały, zanim zdążyły do mnie dojechać. Często też mijane auta dematerializowały się po tym, jak obracałam się ponownie w ich stronę. Poza tym, widziałam głównie przenikające się tekstury, a dwa razy gra postanowiła zaprotestować i po prostu wyłączyć się. Czy bugi doprowadzały mnie do szału? Szczerze mówiąc, nie. Były do przeważnie drobiazgi, które zapewne uda się usunąć w którejś z kolejnych aktualizacji. Szkoda, że wszystkie te glicze wciąż istnieją, pomimo wydania kilku już patchy.

Pozostając przy wadach Cyberpunk 2077, nie mogę nie wspomnieć o fatalnie zaprojektowanej policji. Trudno mi uwierzyć, że tak szanowane studio jak CD Projekt RED mogło w tak zły sposób wykonać tak istotną mechanikę. Stróże prawa nie prowadzą pościgów samochodami, zamiast tego pojawiają się znikąd za plecami gracza. Zastrzelisz dwóch policjantów, obrócisz się w inną stronę, a za Twoje plecy teleportują się kolejni przedstawiciele NCPD. Ten akurat aspekt zabawy irytował.

Podsumowanie

Cyberpunk 2077 w wersji na komputery osobiste to produkcja, którą z czystym sumieniem można polecić każdemu. Znajdziecie tutaj angażującą i intrygującą fabułę, fenomenalnie zaprojektowany świat oraz przepiękną oprawę graficzną, doprawioną szczyptą magii dostarczanej przez firmę NVIDIA. Rozgrywka jest szalenie satysfakcjonująca, niezależnie od tego, jaką drogę zabawy obierzecie, a Night City nie pozwala się nudzić choćby przez pięć minut. Tak, w grze wciąż istnieją pewne bugi, jednak biorąc pod uwagę skalę produkcji, przynajmniej części z nich można było się spodziewać. CD Projekt RED udało się stworzyć jedną z najlepszych gier ostatniej dekady i bardzo źle się stało, że wysiłek ten został zmarnowany przez przeciętnie działające wydania na konsole PlayStation 4 i Xbox One.

Mocne strony:Słabe strony:
fenomenalna oprawa graficznawciągająca i angażująca fabułaciekawie napisani bohaterowienaprawdę DOBRY polski dubbingświetna oprawa dźwiękowasatysfakcjonujący system walki i hakowaniainteresujący rozwój postacifabularne zadania poboczne uzależniającałe zatrzęsienie drobnych smaczków i detaliproblemy z systemem kolizjikiepska AI przeciwnikówfrustrujące zachowanie policjimnóstwo drobnych bugów

Ocena ogólna wersji PC: 8.5/10

World of Warcraft: Shadowlands – recenzja

World of Warcraft: Shadowlands – recenzja

Na przestrzeni lat World of Warcraft otrzymał niejedno rozszerzenie. Jedne były lepsze, inne gorsze, choć ich odbiór przynajmniej częściowo był kwestią gustu graczy. Teraz to popularna gra Blizzarda doczekała się kolejnego dodatku – dodatku, który zabiera nas w zaświaty. Rzecz jasna, mieliśmy okazję go przetestować i już jesteśmy gotowi na to, by podzielić się z Wami naszą opinię na jego temat. Nie przedłużając, zapraszamy do lektury.

World of Wacraft: Shadowlands, bo tak brzmi nazwa dodatku, jak wspomniałam przenosi graczy w zaświaty – do Krain Cieni, gdzie dusze postaci ze świata Azeroth trafiają po śmierci. To dlatego, że wcześniej Sylvanas zniszczyła należący do Króla Lisza Hełm dominacji, niszcząc też zasłonę oddzielającą zaświaty od Azeroth. Gdy Sylvanas udaje się do Krainy Cieni, my, gracze, wyruszamy za nią w pościg, po czym poznajemy cały szereg problemów targających tym niezwykłym wymiarem. Rzecz jasna, nie bylibyśmy sobą, gdybyśmy nie podjęli się próby rozwiązania tych problemów, za co też się zabieramy.

World of Wacraft: Shadowlands wprowadza całe mnóstwo nowych treści, począwszy od tych standardowych (nowe zadania obszary, podziemia, przedmioty do zdobycia czy nowy rajd). W dodatku obiecywano też cały szereg treści zupełnie oryginalnych, takich jak Torghast, Wieża Potępionych, czyli niekończące się lochy, których poziomy są generowane losowo. Jak te prezentują się w praktyce?

Na początku warto skupić się na nowych obszarach, które udostępniono w grze – The Maw, Revendreth, Bastionie, Ardenweald, Maldraxxus oraz mieście Oribos. Wyglądają one naprawdę przepięknie i są świetnie zaprojektowane. Na dodatek, bije z nich niesamowity klimat, a co najlepsze, w przypadku każdego z obszarów jest on zgoła inny. The Maw to naszpikowane niebezpieczeństwami Pustkowie, w którym Jailer nieustannie ma na nas oko, Bastion to ostoja światłości, Maldraxxus jest krainą rozdartą wojną, Revendreth to siedziba potężnych zamczysk i wampiropodobnych, dumnych stworzeń, zaś Ardenweald jest miejscem stworzonym wprost dla miłośników natury. Jeśli chodzi o Oribos, to jest to z kolei miasto rozmyślnie zaplanowane, w którym każdy gracz znajdzie niemal wszystko, czego potrzebuje i w którym łatwo się odnaleźć.

A jak sprawdzają się zadania, które musimy wykonywać, przemierzając wymienione krainy? Cóż, te są ciekawe, często wykonując je mamy okazję posłuchać nagranych kwestii wypowiadanych przez bohaterów, a poza tym ich ilość nie jest przesadzona. Szczególnie przyciągające uwagę są questy należące do głównej kampanii fabularnej. Ogólnie rzecz biorąc, fabułę tego dodatku poznaje się z przyjemnością, co sprawia, że gdy levelujemy, czas misja błyskawicznie. Co istotne, teraz zawsze mamy pewność, czy w danym momencie wykonujemy quest należący do kampanii czy też nie, ponieważ takie zadania postanowiono oznaczyć inaczej niż pozostałe. To krok w dobrym kierunku.

W World of Warcraft: Shadowlands muszę pochwalić też tak zwane World Questy. Te rzadko są tymi samymi zadaniami, z którymi mieliśmy do czynienia w kampanii. Co więcej, niektóre z nich wykorzystują zupełnie nowe mechaniki, dzięki czemu wykonując je naprawdę trudno się nudzić. Dla porównania, w Battle for Azeroth było wprost przeciwnie.

Ze wspomnianą kampanią fabularną oraz wymienionymi krainami nieodłącznie wiąże się system tak zwanych paktów (ang. Covenants). Po ukończeniu wstępnej kampanii fabularnej gracze muszą wybrać jedną z czterech frakcji zamieszkujących Krainy Cieni i zawrzeć z nią pakt, by to właśnie jej udzielić pomocy w przywróceniu dalszej świetności jej krainie. W ten sposób gracze zyskują szansę zdobycia wyjątkowych mocy, elementów kosmetycznych, i nie tylko. Co więcej, każda z frakcji oferuje własną kampanię.

System paktów w Shadowlands przypomina mi system tak zwanych Zakonów Klasowych (ang. Class Order Halls) z Legionu, w którym każda klasa postaci miała swoją siedzibę. System paktów czerpie z niego najlepsze elementy, a także wprowadza nowe. Najlepsze jest to, że każda z frakcji oferuje inne nagrody, a zwłaszcza zestawy do transmogryfikacji. Ich największą wadą wydaje się zaś fakt, że gracz, któremu zależy w World of Warcraft na liczbach, podczas wyboru frakcji musi kierować się tym, jaki pakt oferuje jego klasie najlepsze umiejętności i moce, a nie tym, która frakcja podoba mu się najbardziej z estetycznego punktu widzenia.

Jednym z najciekawszych elementów wprowadzonych do gry w World of Warcraft: Shadowlands wydaje się Torghast, Wieża Potępionych (Torghast, Tower of the Damned). Jak już wspomniałam, to niekończące się lochy, których poziomy generowane są proceduralnie. Co tydzień gracze mają dostęp do innych ich sekcji, spośród kilku, które powstały. Podczas pokonywania Torghast gracze zdobywają tymczasowe moce, które na różne sposoby wpływają na ich umiejętności czy podstawowe statystyki. W ten sposób z poziomu na poziom coraz bardziej się umacniają, aż będą (lub nie będą) w stanie pokonać ostatecznego bossa. Co istotne, lochy Torghast można kończyć na przeróżnych poziomach trudności (zwanymi warstwami), z których te najwyższe stanowią naprawdę ogromne wyzwanie.

Rzecz jasna, w Torghast można zdobyć ważne nagrody. Już w trakcie pokonywania jedno z lochów można odblokować chociażby towarzysza, którego będzie można wykorzystać podczas misji realizowanych dla frakcji, z którą zawarliśmy pakt. Kończąc loch można jednak otrzymać specjalny materiał, tak zwany Soulash, który pozwala wytwarzać legendarne przedmioty dla postaci u tak zwanego Runecarvera, tajemniczego rzemieślnika uwięzionego w Wieży Potępionych. Ukończenie lochu ma też szansę wiązać się ze zdobyciem specjalnej mocy, która również jest składnikiem potrzebnym do wytworzenia jednego z legendarnych przedmiotów.

Torghast to miejsce, w którym można się świetnie bawić (w przeciwieństwie do Przerażajacych Wizji Stormwind i Orgrimmar z poprzedniego rozszerzenia). Niemniej, póki co nie każda z klas postaci w tej chwili jest wystarczająco silna, aby gracze, którzy z nich właśnie korzystają, czerpali z Torghast satysfakcję. Wieża Potępionych dla niektórych klas jest po prostu wyjątkowo trudna. Poza tym, Torghast pozwala zginąć określoną ilość razy. Jeżeli tę liczbę przekroczymy przed pokonaniem ostatniego bossa, wyjdziemy z Torghast bez niczego, co jest bardzo frustrujące, zwłaszcza że często na dotarcie do tego bossa potrzeba kilkudziesięciu minut. Na szczęście, tak się składa, że mój Balance Druid jest na start dodatku bardzo silny, zatem Wieża Potępionych jest dla mnie prawdziwą gratką. Reasumując, Torghast to koncepcja, która nie jest idealna, ale którą można w świetny sposób rozwinąć.

A jak w World of Warcraft: Shadowlands mają się klasyczne lochy, czy też „podziemia” (ang. dungeons)? W skrócie, bardzo dobrze. Te są zróżnicowane, nie zawierają przesadnych ilości tak zwanych „trash mobów”, a znajdujący się w nich przeciwnicy oferują ciekawe mechaniki walki. Zatem, na każdym poziomie trudności „dungeony” pokonuje się je z przyjemnością – dużo większą niż w przypadku podziemi z Battle for Azeroth.

Warto wspomnieć, że całkiem niedawno w World of Warcraft: Shadowlands otworzył się pierwszy rajd – Castle Nathria. Ze względu na mój niski ilvl jeszcze nie miałam okazji się do niego udać, ale na podstawie opinii graczy mogę stwierdzić, że jest on co najmniej niezły. Przede wszystkim wydaje się stanowić bardzo duże wyzwanie, a to jest zawsze mile widziane w natłoku zbyt prostych gier. Poza tym, jest on bardzo klimatyczny. Cóż, w końcu to zamek pełen kreatur przypominających wampiry i gargulce.

Ogólnie rzecz biorąc, World of Warcraft: Shadowlands to bardzo obiecujące rozszerzenie. Posiada wiele interesujących i zachęcających do gry elementów. Co istotne, wielu z tych elementów wcale z tych rzeczy wcale nie trzeba robić, a przynajmniej nie w pośpiechu i nie jednocześnie, by nasza postać nabrała siły i posunąć kampanię do przodu. Zatem, treści oferowane przez dodatek nie są aż tak przytłaczające. To między innymi dlatego, że Blizzard postanowił odblokowywać kolejne możliwe do zdobycia poziomy renomy wśród frakcji, z którą zawarliśmy pakt oraz kolejne części kampanii fabularnej, co tydzień. Jako gracze wcale nie musimy zdobywać też kolejnych (na marginesie świetnie zaprojektowanych) mountów i elementów kosmetycznych, ale w tym dodatku to wszystko jest na tyle przyjemne, że aż chce się to robić.

Blizzard, oby tak dalej! Mam nadzieję, że patche, które w przyszłości World of Warcraft: Shadowlands otrzyna tylko udoskonalą rozszerzenie i nie powtórzą historii Battle for Azeroth.

Mocne strony:Słabe strony:
Przepiękna oprawa audiowizualnaPodziemia oferujące powiew świeżościNiesamowity klimatCiekawa fabułaRozmyślnie zaprojektowane OribosMnóstwo aktywności, których można się podjąć, ale wcale nie trzebaTorghastMnóstwo unikatowych zadańNiezbalansowane CovenantyW przypadku niektórych klas Torghast oferuje zbyt wysoki poziom trudności

Ocena ogólna: 8/10

Poradnik do Cyberpunk 2077. Uprzyjemnij sobie grę!

Poradnik do Cyberpunk 2077. Uprzyjemnij sobie grę!

Cyberpunk 2077 na dobre zagościł na komputerach osobistych oraz konsolach. My w najnowszą produkcję CD Projekt RED zagrywamy się oczywiście na wydajnym pececie. Jako, że pierwsze godziny gry mamy już za sobą, przygotowaliśmy dla Was krótki poradnik, który uprzyjemni Wam zabawę. Wprawdzie dotyczy on przede wszystkim użytkowników laptopów i komputerów stacjonarnych, ale niektóre porady są uniwersalne i można się do nich zastosować niezależnie od platformy.

1. Zainstaluj grę na dysku SSD

Brzmi jak jakaś oczywistość? Być może, ale nie wszyscy gracze instalują wszystkie swoje gry na dyskach SSD, zwłaszcza jeśli dysponują nośnikiem tego rodzaju o ograniczonej pojemności oraz znacznie większym dyskiem HDD. Cyberpunk 2077 działa znacznie lepiej na dyskach SSD i nie chodzi tutaj jedynie o czas wczytywania gry, ale także o sprawne wczytywanie tekstur podczas szybkiej jazdy po mieście. Idealnie byłoby ogrywać polską superprodukcję zainstalowanym na dysku SSD M.2 wydajnego laptopa Lenovo Legion, prawda?

2. Mało klatek na sekundę? Spróbuj tego!

Liczba przeróżnych opcji graficznych w menu gry Cyberpunk 2077 może przytłoczyć każdego. To prawda, nowa gra CD Projekt RED działa całkiem sprawnie także na mniej wydajnych komputerach, jednakże tylko wtedy, gdy gracz obniży pewne detale. Które ustawienia zmienić, aby uzyskać więcej klatek na sekundę w Cyberpunk 2077, a nie tracić zanadto na jakości wizualiów?

Jeśli korzystacie z karty NVIDIA kompatybilnej z technologią DLSS, koniecznie przełączcie związaną z nim opcję w tryb automatyczny. Możecie zyskać nawet 50% i więcej klatek! Włączyłeś ray tracing i obraz nie jest płynny? Zmniejsz jego szczegółowość lub wyłącz efekt całkowicie. Co się tyczy reszty ustawień, najwięcej zysku przynosi zmniejszenie odbić w przestrzeni ekranu, gęstości tłumu, redukcja rozdzielczości cieni kaskadowych, nieznacznie zmniejszenie jakości tekstur oraz rozdzielczości mgły wolumetrycznej i jakości wolumetrycznych chmur.

3. Zapisuj grę na każdym kroku

Niestety, Cyberpunk 2077 wciąż wypełniony jest po brzegi błędami. Niektóre z nich mogą okazać się na tyle poważne, że uniemożliwią Wam przejście danego etapu gry. Wtedy jedynym sposobem przywrócenia zabawy na właściwe tory będzie wczytanie zapisu gry. Szybki zapis w Cyberpunk 2077 aktywujecie przyciskiem F5. Grę zapisać można w niemal dowolnym momencie także wolniejszą, tradycyjną metodą, w menu gry.

4. Nonstop sprawdzaj otoczenie

Regularne korzystanie z klawisza Tab (lub innego w przypadku padów konsolowych) celem skanowania otoczenia to podstawa zabawy w Cyberpunk 2077. Tylko dokonując tej czynności będziecie pewni, że w danej lokacji zebraliście wszystkie przedmioty, które mogliście zebrać. Skanowanie otoczenia to również doskonały sposób na poszukiwanie przedmiotów i osób, które da się shakować. Wreszcie, z poziomu trybu skanowania możecie oznaczać sobie wrogów (środkowym przyciskiem myszy).

5. Hakuj wszystko, co się da!

Hakowanie w Cyberpunk 2077 to idealny sposób na zwiększanie poziomu doświadczenia, ale też ułatwianie sobie zabawy w wielu sytuacjach. Umiejętności związane z hakowaniem są bardzo potężne i nie raz uratują Waszą skórę podczas starcia z oponentami. Czynność ta pozwala m.in. rozbroić przeciwnika, zepsuć jego broń, zadać mu spore obrażenia i wymazać pamięć. Korzystając z niej w stosunku do elementów otoczenia unieszkodliwicie śmiercionośne wieżyczki strażnicze lub… przejmiecie nad nimi kontrole i z łatwością wykończycie wrogów. Możliwości jest bez liku.

6. Rób dużo misji pobocznych. To łatwa kasa i świetna zabawa

Czas potrzebny na przejście głównej kampanii Cyberpunk 2077 wynosi około 20 godzin. CD Projekt RED nie stworzył jednak gry po to, aby wykorzystywać ją do speedrunów. Night City zachęca graczy do eksploracji i hojnie ich za to nagradza. Gorąco polecam Wam wykonywać kolejne misje poboczne, a nawet brać udział w innych pomniejszych aktywnościach, pojawiających się czasem na mapie. Dzięki temu nie tylko lepiej poznacie wykreowany świat, ale też zarobicie mnóstwo eurodolarów i rozwiniecie mocno postać V, co znacząco uprzyjemni rozgrywkę.

A Ty grasz już w Cyberpunk 2077? Jakie rady dałbyś początkującym? Zaproponuj coś w komentarzu!