Gracze budują w Valheim naprawdę niesamowite rzeczy. Jedni odtworzyli w grze Sokoła Millenium, inni wieżę Saurona, a jeszcze inni Wieżę Eiffla. Niedawno pewien użytkownik Reddita postanowił zbudować w niej coś jeszcze bardziej monumentalnego – Szkołę Magii i Czarodziejstwa w Hogwarcie rodem z filmów o Harrym Potterze.
Zabore, bo tak brzmi wspomniany użytkownik, wciąż pracuje nad swoim projektem, ale już wiać w jego kwestii wyraźne postępy. Gracz podzielił się zrzutami ekranu na których widać ukończoną chatkę Hagrida, wnętrze Wielkiej Sali, Hogwart z lotu ptaka, a także boisko do Quiddicha. W przyszłości Zabore zamierza poświęcić więcej czasu Zakazanemu Lasowi obok chatki Hadgrida.
Ile czasu dotychczas użytkownik Reddita poświęcił swojemu projektowi? Nie wiadomo, ale jedno jest pewne – musiałby przeznaczyć na niego znacznie więcej czasu, gdyby nie realizował go w trybie debugowania. Jak Zabore powiedział, po prostu nie miał czasu na zbieranie potrzebnych do budowy surowców, a tryb debugowania wykluczył konieczność ich gromadzenia.
W tej chwili zespół z Iron Gate Studios pracuje nad pierwszą dużą aktualizacją do Valheim – aktualizacją Hearth and Home. Ta ma wprowadzić między innymi nowe możliwości w kwestii budowania i wyposażania tworzonych konstrukcji. Mam jednak nadzieję, że kiedyś Valheim otrzyma tryb kreatywny z prawdziwego zdarzenia, niczym Minecraft.
Oszuści w grach to problem tak stary jak gry komputerowe. Tak długo jak istnieją gry sieciowe, w trakcie matchmakingu trafić można na osoby rujnujące zabawę innym za pomocą różnego rodzaju hacków. Wydawać by się mogło, że firmy takie jak Valve mają odpowiednie środki do tego, aby zwalczyć tę plagę. Nic bardziej mylnego.
Cheaty w CS:GO w dalszym ciągu są poważnym zmartwieniem dla Valve, pomimo wprowadzenia co najmniej kilku warstw zabezpieczających. Na nic automatyczne VAC Bany, na nic moduł Overwatch i na nic wprowadzony jakiś czas temu czynnik zaufania, który miał sprawić, że oszuści w CS:GO będą grali wyłącznie we własnym gronie. YouTuber prowadzący kanał ThePatchelist postanowił zobrazować sytuację na swoim najnowszym nagraniu.
Wątek w serwisie Reddit, na którym udostępniono materiał wideo, wypełniony jest po brzegi graczami utyskującymi na cheaterów i przyznających rację ThePatchelist. Twierdzą oni na przykład, że korzystanie z Faceit nie stanowi alternatywy dla modułu matchmakingu z racji olbrzymiej liczby smurfów. Słusznie podnosi się ponadto, że Valve powinno stanąć na wysokości zadania i stworzyć nareszcie matchmaking wolny od cheatów – taki na miarę Dota2.
Inni zwracają uwagę na to, że Valve w ostatnim czasie rozdaje jedynie kilkaset banów dziennie, przez co liczba cheaterów rośnie zamiast spadać. Sytuacji wcale nie ratują ani płatne konta, ani status Prime gwarantujący lepszą ocenę w matchmakingu. Ich użytkownicy mimo wszystko sporadycznie również napotykają na oszustów.
Wśród postulatów środowiska graczy jest m.in. zniesienie limitów na oglądanie nagrań w systemie Overwatch, pozwalającym ochotnikom śledzić cheaterów. Proponuje się także, aby gracze F2P nie mogli bawić się z osobami korzystającymi z płatnej wersji gry. Jedno jest pewne: Valve musi coś zrobić w kierunku poprawy sytuacji albo gracze odejdą do innych, lepiej wspieranych tytułów, wolnych od cheatów.
Z końcem marca świat obiegła informacja, jakoby firma Microsoft miała kupić platformę komunikacyjną Discord. W grę wchodziły olbrzymie pieniądze – mówiono nawet o kwocie ok. 10 miliardów dolarów (blisko 39 miliardów złotych). Pomimo tego, że zdaniem wielu sprawa była przesądzona, rozmowy zakończyły się fiaskiem.
Wielu graczy odetchnie z ulgą na wieść przekazywaną przez Reutersa. Microsoft nie kupi Discorda, spółki wycenianej obecnie na ok. 7 miliardów dolarów (ok. 27 miliardów złotych). Gracze korzystający z tej darmowej platformy komunikacji głosowej, wideo i tekstowej obawiali się, że firma z Redmond zmieni ją na gorsze, a być może uczyni ją płatną.
Według doniesień znanej agencji, obie strony prowadziły rozmowy na temat przejęcia, ale finalnie nie doszły do porozumienia. Mówi się, że szefostwo Discorda postanowił kontynuować samodzielny rozwój, co sugeruje, że w najbliższym czasie komunikator nie znajdzie nowego właściciela. Mimo to, gdy stawką są ogromne pieniądze niczego nie można brać za pewnik.
Jeśli nie korzystałeś do tej pory z Discorda, to koniecznie powinieneś spróbować. To świetne miejsce do rozmów ze znajomymi – każdy może tam w łatwy sposób założyć własny serwer i – na przykład – rozmawiać ze znajomymi ze szkoły. Discord dostępny jest w formie apki na urządzenia mobilne z Androidem i iOS, programu na systemy Windows lub aplikacji przeglądarkowej. Wszystkiego dowiesz się pod tym adresem.
Nie każdy do pamięta, ale zanim Blizzard wydał na świat Diablo czy pierwszego Warcrafta, stworzył też kilka innych gier. Takie produkcje jak The Lost Vikings czy Blackthorne pokochało jednak wielu graczy. Od jakiegoś czasu te klasyki można ogrywać w ramach udostępnionej przez firmę Blizzard Arcade Collection. Tak się składa, że właśnie uzupełniono ją o kolejne dwa tytuły.
Od teraz, oprócz gier The Lost Vikings, Blackthorne oraz Rock N Roll Racing Blizzard Arcade Collection oferuje też kontynuację pierwszego z tytułów – wydane w 1997 roku The Lost Vikings 2 – oraz pierwowzór ostatniego – RPM Racing z 1991 roku. Koniecznie musicie je wypróbować, zwłaszcza jeśli wcześniej o nich nie słyszeliście. To przecież niezły kawałek gamingowej historii.
„W kontynuacji The Lost Vikings, grze The Lost Vikings 2, nasi trzej bohaterowie – Eryk, Balog i Olaf – po raz kolejny zostali zabrani daleko od domu i rzuceni w wir nowej przygody. Aby odnaleźć drogę powrotną, wikingowie będą musieli wykorzystać nowe umiejętności, połączyć siły z dwoma nowymi sprzymierzeńcami – wilkołakiem Kłem i smokiem Żarem – oraz rozwikłać trudne zagadki, będące świeżym rozwinięciem pomysłów z pierwszej gry.”, Blizzard opisuje The Lost Vikings 2.
„RPM Racing to nie kontynuacja, lecz pierwowzór Rock N Roll Racing, stanowiący fundament, na którym wzniesiono tę późniejszą produkcję. Elementy zaczerpnięte ze starszej gry obejmują perspektywę izometryczną, różne pojazdy do wyboru, możliwość dokonywania modułowych ulepszeń wozów, funkcję zapisywania postępów w karierze i pełne chaotycznej akcji trasy. Zagrajcie w RPM Racing, aby przekonać się, jak wyglądała jedna z pierwszych gier stworzonych przez Blizzarda.”, czytamy na temat RPM Racing w oświadczeniu Blizzarda.
Co istotne, poza dodatkowymi grami do muzeum jakim jest Blizzard Arcade Collection trafiła także galeria dokumentów z projektami obrazującymi proces tworzenia omawianych klasycznych produkcji. Blizzard dodał też tryb streamera do Rock N Roll Racing w wersji Definitive Edition oraz lokalny tryb wieloosobowy dla czterech graczy.
Jak uzyskać dostęp do Blizzard Arcade Collection? Należy kupić tak zwaną Kolekcję Jubileuszową, którą Blizzard stworzył z okazji 30-lecia gier i uniwersów firmy. Ta, poza grami, oferuje cały szereg elementów kosmetycznych do odblokowania w produkcjach Blizzarda.
Wygląda na to, że rok 2022 zapowiada się wybornie dla miłośników RPG z podgatunku hack’n’slash. W przyszłym roku będziemy świadkami premiery nie jednego, a dwóch doskonałych tytułów. Równolegle z Diablo 4 zadebiutuje darmowe Path of Exile 2, czyli następca gry okrzykniętej mianem „Diablo, które powinniśmy dostać, a którego nie dostaliśmy”. W sieci pojawił się nowy zwiastun tej produkcji oraz towarzyszący mu zapis rozgrywki, prezentujący drugi akt. Będzie się działo!
Grinding Gear udostępniło w sieci pierwszy z długich materiałów z komentarzem, prezentujący gameplay z Path of Exile 2. Przy okazji w Internecie umieszczono zwiastun z fragmentami rozgrywki. Oba filmy wyglądają zjawiskowo tak od strony graficznej, jak i mechanicznej.
Zarówno nowy zwiastun, jak i zapis rozgrywki koncentrują się na drugim z siedmiu zaplanowanych aktów, w którym gracz przebija się przez zastępy swoich wrogów na pustyni. Materiał prezentuje kilka nowych rodzajów broni. Interesująco jawią się włócznie dające umiejętności szybkiej szarży oraz odskoczenia od przeciwnika. Wideo zdradza również, że Akt 2 będzie zupełnie nieliniowy.
Path of Exile wciąż wygląda dobrze, ale PoE 2 cechuje o wiele lepsza oprawa graficzna, sami z resztą zobaczcie.
Premiera Path of Exile 2 odbędzie się w 2022 roku – nie wyznaczono do tej pory konkretnej daty dziennej. PoE 2 dystrybuowany będzie jako gra free-to-play, a przy tym darmowe ulepszenie PoE. Podczas gdy każda kampania zaoferuje graczom odrębne łupy, lokalizacje, wrogów i fabułę, obie prowadzą do wspólnego endgame’u Atlas Of Worlds, zawierającego zawartość z obu produkcji. To odważna decyzja, ale powinna zapewnić, że pierwsza Path of Exile pozostanie grywalna w 2022 roku i w latach kolejnych.
Stało się, w Among Us zadebiutowała kolejna mapa, na którą gracze czekali z niecierpliwością. Wraz z nią do gry trafiły też jednak inne nowości – cały szereg nowych zadań, czapek, i nie tylko. Szczegółami w tej kwestii podzieliliśmy się poniżej.
The Airship, bo tak brzmi nazwa nowej mapy, zabiera graczy na pokład gigantycznego, czerwonego samolotu. To największa map spośród wszystkich, na których Among Us dotychczas pozwalało toczyć rozgrywki. Nie zabrakło na niej jasna całej serii nowych zadań. W ich ramach zajmiecie się chociażby polerowaniem klejnotów.
Od teraz studio Innersloth za dokładnie 7,19 złotych pozwala kupić do Among Us DLC wzbogacające grę o skórki i czapki nawiązujące tematycznie do mapy the Airship. W sumie zawiera ono 13 nowych czapek, 3 nowej skórki i 1 unikatową animację zabójstwa. Nieźle. Niemniej jednak, najnowsza aktualizacja wprowadziła też kilka darmowych czapek.
Nowa mapa i wszystko co z nią powiązane to nie jedyne nowości w Among Us. Gra w końcu otrzymała też system kont. Z jego debiutem wiązało się niestety pojawienie całego mnóstwa błędów, ale Innersloth stara się je stopniowo naprawiać.
Najnowsza aktualizacja wciąż nie rozszerzyła limitu liczby graczy na mapie powyżej 10, ale studio odpowiadające za produkcje poinformowało, że już pracuje nad zwiększeniem go do 15. Poza tym, twórcy obiecują odświeżenie oprawy wizualnej Among US oraz częstsze aktualizowanie gry i zwiększenie transparentności związanej z wprowadzaniem nowych aktualizacji.
Ukończyłeś już Elden Ring i czujesz niedosyt? A może nie możesz napatrzyć się na gameplaye znanych streamerów i chciałbyś pograć w podobną, ale tańszą grę? Mamy coś dla Ciebie. Oto krótkie zestawienie produkcji podobnych do Elden Ring od strony mechaniki walki lub charakterystycznego sposobu eksploracji świata i odkrywania fabuły. Gotowi? No to lecimy! The Legend of Zelda: Breath of the Wild
Zaczynamy od propozycji, która zapewne u wielu z Was wywoła zaskoczenie lub prostesty. No bo jak to porównywać karcącego graczy za każdy błąd w potyczce Elden Ringa do kolorowego, uroczego wręcz przeboju z konsoli Nintendo Switch? The Legend of Zelda: Breath of the Wild i Elden Ring mają ze sobą wiele wspólnego i wie to każdy, kto zagrał już w oba te tytuły. Chodzi o specyficzne podejście twórców do eksplorowania wirtualnej krainy.
W The Legend of Zelda: Breath of the Wild nikt nie prowadzi gracza za rączkę przez otwarty świat. Od samego początku nie za bardzo wiadomo o co chodzi, a gracze muszą odkrywać nie tylko fabułę, ale też poznawać samodzielnie wszystkie najważniejsze mechaniki gier. Od razu mogą pójść w niemal dowolne miejsce na mapie, co nie zawsze jest rozsądne ze względu na czających się tam przeciwników. Jeśli urzekł Cię świat Elden Ring, prawdopodobnie urzeknie Cię ten w Zeldzie. Sekiro: Shadows Die Twice
Tak, tak. From Software potrafi robić wymagające gry, które nie są osadzone w świecie charakterystycznym dla serii Dark Souls. Zdziwieni będą tylko Ci, którzy nie słyszeli jeszcze o Sekiro: Shadows Die Twice lub nie wiedzą, że wyprodukowało i wydało go właśnie to studio. Ta skradankowa gra akcji osadzona jest w alternatywnej wersji XVI-wiecznej Japonii, gdzie fantastyka miesza się z realizmem.
Jasne, wiele walk można pominąć, ale da się to robić również w Elden Ringu. Pytanie brzmi: po co. Oprócz i tak wymagających i często irytujących zwykłych przeciwników staniecie tu w szranki z mniejszymi i większymi bossami, którzy napsują Wam nerwów przez wiele wieczorów. W Sekiro bardzo ważny jest system parowania ciosów – właściwie wykorzystywany skraca nawet najtrudniejsze walki do minimum. Co istotne: fabuły nie trzeba tu specjalnie odkrywać. The Surge 2
Pamiętam jeszcze jak recenzowałam The Surge 2, nie znając w zasadzie w ogóle części pierwszej. Nie powiem, produkcja okazała się dla mnie niemałym wyzwaniem, bowiem należało się tu uczyć pojedynków z niemal każdym przeciwnikiem. Setting w klimacie science-fiction mocno odbiega od realiów fantasty cechujących większość soulslike’ów.
Dzieło studia Deck 13 to TPP pozwalający przemierzać rozległe lokacje i eksterminować oponentów za pomocą broni białej, wspieranej przez futurystycznego drona bojowego. Kluczowe jest taktyczne podejście, obserwowanie zachowań wrogów i kontrowanie ataków. Ciekawostkę stanowi system celowania w określone części ciała przeciwników, aby pozyskiwać z nich po walce cenne elementy. Demon’s Souls
Jeżeli macie możliwość zabawy na PlayStation 5, koniecznie sięgnijcie po Demon’s Souls, czyli grę stanowiącą remake produkcji będącej protoplastą całej serii Dark Souls. Wersję od Bluepoint Games stworzona stworzono z myślą o konsolach nowej generacji, co znajduje odzwierciedlenie w pięknej oprawie graficznej.
W tym RPG akcji odwiedzicie ponurą krainę w królestwie Boletaria, gdzie demony pożarły dusze zamieszkujących ją ludzi. Zadaniem gracza jest powstrzymanie monstrów przed rozprzestrzenieniem się na resztę regionów świata. Do wyboru graczy oddano dziesięć unikalnych klas postaci o unikalnych zdolnościach. Demon Souls jest piekielnie trudną produkcją – gdy postać kierowana przez gracza zginie, pomniejsi wrogowie odżywają. Gdy zginie drugi raz, nie odzyska niewykorzystanych dusz. Trylogia Dark Souls
Na koniec propozycje najbardziej oczywiste i z pewnością najtańsze. Dark Souls z 2011 roku, Dark Souls II z 2014 roku i Dark Souls III z 2016 roku da się kupić za bezcen, co jest ich niezaprzeczalnym atutem na tle pozostałych gier z tego zestawienia. Jasne, wspominane tu Soulsy nieco zestarzały się od strony graficznej, ale wciąż są niemal tak samo świeże od strony mechanicznej.
Nie ma tu może finezji i dopracowania detali znanych z Elden Ringa, ale hej! Klasyki wypada znać. Co najważniejsze: nadal rzucają przed grającymi tak samo duże wyzwanie, jak lata temu w momencie debiutu.
Za co uwielbiacie Steama? Moim zdaniem jednym z najlepszych jego elementów jest Warsztat Steam, który pozwala na szybkie i wydajne tworzenie modów do mnóstwa gier. Niemniej jednak, nie każda popularna produkcja oferuje wsparcie dla Warsztatu. Do tego grona właśnie przestała należeć jednak Terraria, która w końcu się tego wsparcia doczekała.
Wsparcie dla Warsztatu Steam pojawiło się w Terrarii, znanej też jako „Minecraft 2D”, wraz z najnowszą aktualizacją – aktualizacją o numerze 1.4.2. Poza nim oraz poprawkami błędów i zmian w balansie patch nie wprowadził żadnych innych nowości, co oznacza, że implementacja Warsztatu pochłaniała ostatnio większość czasu deweloperów. To rzecz jasna nic złego.
W tej chwili studio Re-Logic pozwala na to, aby za pośrednictwem Warsztatu Steam dzielić się z innymi graczami Terrarii dwiema rzeczami – własnymi mapami światów oraz paczkami zasobów zawierającymi tekstury, muzykę lub… fanowskie tłumaczenia. Zatem w tej chwili grę można modyfikować głównie pod względem wizualnym.
Mimo że Terraria dopiero co otrzymała wsparcie dla Warsztatu Steam, już można pobrać z niego ponad 1000 elementów, w tym setki światów. Cóż, nie pozostaje Wam nic innego, jak do niego zajrzeć.
Terraria zadebiutowała na Steamie 16 maja 2011 roku. Od tego momentu zdążyła się ona pojawić także na wielu innych platformach – konsolach Microsoftu i Sony (w tym PlayStation 4 i Xbox One), i nie tylko. Niedawno zadebiutowała ona także w platformie Stadia, mimo pewnych przeszkód. Wcześniej w tym miesiącu Terraria przekroczyła 35 milionów sprzedanych egzemplarzy na wszystkich platformach.
CD Projekt tuż po premierze obiecywał wielkie zmiany w Cyberpunk 2077. Kolejne aktualizacje miały eliminować najbardziej irytujące błędy, a nawet zmieniać co poniektóre mechaniki. Na zapowiedziach niestety się skończyło, a polskie studio po wydaniu relatywnie drobnych łatek przestało się trzymać ustalonego wcześniej harmonogramu. Wygląda na to, że gracze stracili cierpliwość do dewelopera.
O ile styczniowy patch 1.1 do Cyberpunk 2077 ukazał się terminowo, to miłośnicy wirtualnej rozgrywki, którzy powierzyli CD Projekt RED swoje pieniądze nadal nie mogą doczekać się poprawki 1.2. Ta miała zostać wydana z końcem lutego, jednak… jej debiut opóźniono. Teraz, w miesiąc po pierwotnym terminie, na Steam przetacza się ogromna fala krytyki wymierzona w polską produkcję. Cyberpunk 2077 dostaje coraz więcej negatywnych ocen. Dość powiedzieć, że na przestrzeni ostatniego miesiąca tytuł ten dostał jedynie 59% pozytywnych recenzji.
CD Projekt 19 marca próbował gasić pożar, jednakże jak widać było to działanie bezskuteczne. Polacy wypuścili serię trzech humorystycznych nagrań pt. „Co nowego w Night City”, które miały obrazować zmiany szykowane w łatce o numerze 1.2. Dotyczą one m.in. zmiany zachowania policji, która już wkrótce ma nie pojawiać się znienacka za plecami gracza oraz nowego, odrobinę bardziej realistycznego modelu jazdy samochodami i motocyklami dostępnymi w grze.
Nie chcielibyśmy być złymi prorokami, ale Cyberpunk 2077 początkowo bił rekordy sprzedaży, a teraz zainteresowanie grą jest marginalne. Nie pomagają w tym nawet ogromne przeceny. W tej chwili Cyberpunk 2077 na Steam kosztuje 159,20 złotych, co oznacza obniżkę ceny o 20%.
Gracie jeszcze w Cyberpunk 2077, czy może już o niej zapomnieliście? A może dopiero planujecie jej zakup, pomimo wszystkich niedoskonałości?
Miło nam poinformować, że firma Lenovo nawiązała współpracę z Google. Jej owoce będą wyjątkowo smakowite dla miłośników gier komputerowych. Nabywcy naszych urządzeń mogą liczyć na bezpłatną, ograniczoną czasowo subskrypcję w popularnej usłudze Stadia Pro.
Stadia to platforma Google stworzona z myślą o graczach. Dzięki niej możesz bez czekania grać w gry na urządzeniach, które już posiadasz. O co chodzi? O przesyłanie strumieniowe gier – wystarczy połączenie z Internetem. Nie musisz pobierać gier, instalować ich lub aktualizować. Oszczędzasz dzięki temu cenne miejsce na dysku komputera. Jedyny wymóg to złącze internetowe o prędkości pobierania co najmniej 10 Mb/s dla zabawy w 720p i 60 kl./s. lub 20 Mb/s dla rozgrywki w 1080p i 60 kl./s. z włączonym HDR. Teraz Google Stadia Pro za darmo otrzymają kupujący nasze komputery.
Każdy, kto kupi wybrane modele nowych laptopów Lenovo Legion lub IdeaPad albo komputer stacjonarny Lenovo Legion wyprodukowany po 5 kwietnia 2021 roku, otrzyma trzy miesiące bezpłatnego dostępu do Stadia Pro. Klienci będą mogli skorzystać z opcjonalnej oferty za pośrednictwem Lenovo Vantage, w zakładce „Moje oprogramowanie” na urządzeniach Lenovo, używając URL ze specjalnym kodem. Oferta będzie również dostępna za pośrednictwem strony społeczności graczy Lenovo Legion na stronie gaming.lenovo.com na wybranych rynkach.
Z oferty promocyjnej mogą oczywiście korzystać Polacy, o ile nie korzystali wcześniej z podobnej oferty w ramach jednego konta Google Stadia. Co ważne, ze Stadia Pro możesz korzystać na komputerze z najnowszą wersją przeglądarki Chrome albo zgodnym smartfonie lub tablecie z Androidem i aplikacją Stadia.
Na zachętę przypominamy, że na Google Stadia Pro oprócz własnych gier można ogrywać gry z ciągle powiększającej się puli tytułów udostępnianych użytkownikom platformy za darmo. Wśród nich są m.in. Enter the Gungeon, PUBG, F1 2020, Hotline Miami, Reigns i SUPERHOT. Na Stadia Pro można kupić i ogrywać produkcje pokroju Assassin’s Creed Valhalla, Baldur’s Gate 3, Cyberpunk 2077, Far Cry New Dawn, Hitman 3, Metro Exodus i wiele, wiele innych.
Koszt usługi Google Stadia Pro po zakończeniu 3-miesięcznego okresu bezpłatnej subskrypcji wynosi 39 złotych za każdy miesiąc.