Polskie studia dostarczają od czasu do czasu wysokiej jakości tytuły wysokobudżetowe, ale przede wszystkim sporą liczbę gier nieco mniejszych – z gałęzi AA czy indie. Przyjrzymy się zatem, na jakie gry znad Wisły warto zwrócić uwagę w tym miesiącu.
Nie można rozpocząć tego zestawienia inaczej. Nowa gra studia Bloober Team to najbardziej ambitny projekt w historii krakowskiej firmy. Podjęcie się zbudowania od podstaw na nowo kultowego klasyka Konami to z pewnością nie lada wyzwanie.
Twórcy zapowiadali wierne odtworzenie historii Jamesa Sunderlanda, który trafia do tytułowego miasteczka po otrzymaniu dziwnego listu od żony, uznanej wcześniej za zmarłą. Przejmująca historia oraz ciężki klimat to kluczowe elementy tego survival horroru.
Japoński magazyn Famitsu zdążył już zrecenzować Silent Hill 2 – tytuł oceniono na 35 z 40 możliwych punktów. Nie da się ukryć, że to naprawdę niezły wynik. Gra debiutuje 8 października.
Undisputed
Tęsknicie za grami bokserskimi w stylu Fight Night? Z pomocą przychodzi polskie studio Steel City Interactive, które postanowiło stworzyć grę dla fanów boksu, od fanów boksu.
Ponad 70 licencjonowanych zawodników, możliwość stworzenia własnej postaci, dopracowane modele bokserów i aren, kilkadziesiąt różnych rodzajów ciosów, a do tego szeroki wachlarz akcji defensywnych.
Wersja 1.0 wychodzi z działu Early Access na Steamie już 8 października.
Worshippers of Cthulhu
W przeróżnych grach inspirowanych twórczością Lovecrafta najczęściej staramy się stawiać czoła mrocznym siłom. W tym wypadku będzie jednak inaczej – podchodzimy do nadejścia potwornej apokalipsy jak do zbawienia ludzkości.
W grze Worshippers of Cthulhu przejmujemy kontrolę nad przywódcą kultu. Zajmujemy się rozbudową sieci miast i dbaniem o to, by różne straszne bóstwa były odpowiednio wielbione przez mieszkańców. Nie zabraknie też elementu walki z różnymi przeciwnikami.
Premierę zaplanowano na 21 października.
Age of History 3
Wydane w 2018 roku Age of History 2 zaskarbiło sobie dziesiątki tysięcy pozytywnych recenzji na Steamie. Twórca tej strategii powraca z kolejną odsłoną, a wiele wskazuje na to, że ponownie możemy spodziewać się jakościowej pozycji dla fanów historycznych strategii.
W kampanii przejmujemy kontrolę nad konkretnym państwem, by prowadzić je przez kolejne ery. Gra przypomina serie takie jak Europa Universalis – nigdy nie przechodzimy tutaj bezpośrednio do widoku bitwy, jeśli taka nastąpi. Cała rozgrywka toczy się na poziomie wiernie odwzorowanej, historycznej mapy świata.
Age of History 3 ukaże się 23 października.
Forgive Me Father 2
Jako pecetowcy uwielbiamy tzw. boomer shootery. Pierwsze Forgive Me Father było naprawdę niezłym przedstawicielem tego podgatunku strzelanek, który inspiruje się klasykami, ale sequel jest większy, ciekawszy i sprawia jeszcze więcej frajdy.
Lovecraftowskie klimaty, interesująca i oryginalna oprawa wizualna, świetne wrażenia towarzyszące strzelaniu z przeróżnych rodzajów broni, a także udany projekt poziomów, zachęcający do poszukiwania sekretów. To po prostu bardzo dobry, oldschoolowy FPS.
Premiera pełnej wersji (gra dostępna jest obecnie w Early Accessie) 24 października.
Polskie gry w październiku – najciekawsze premiery
Polskie studia dostarczają od czasu do czasu wysokiej jakości tytuły wysokobudżetowe, ale przede wszystkim sporą liczbę gier nieco mniejszych – z gałęzi AA czy indie. Przyjrzymy się zatem, na jakie gry znad Wisły warto zwrócić uwagę w tym miesiącu.
Silent Hill 2
Nie można rozpocząć tego zestawienia inaczej. Nowa gra studia Bloober Team to najbardziej ambitny projekt w historii krakowskiej firmy. Podjęcie się zbudowania od podstaw na nowo kultowego klasyka Konami to z pewnością nie lada wyzwanie.
Twórcy zapowiadali wierne odtworzenie historii Jamesa Sunderlanda, który trafia do tytułowego miasteczka po otrzymaniu dziwnego listu od żony, uznanej wcześniej za zmarłą. Przejmująca historia oraz ciężki klimat to kluczowe elementy tego survival horroru.
Japoński magazyn Famitsu zdążył już zrecenzować Silent Hill 2 – tytuł oceniono na 35 z 40 możliwych punktów. Nie da się ukryć, że to naprawdę niezły wynik. Gra debiutuje 8 października.
Undisputed
Tęsknicie za grami bokserskimi w stylu Fight Night? Z pomocą przychodzi polskie studio Steel City Interactive, które postanowiło stworzyć grę dla fanów boksu, od fanów boksu.
Ponad 70 licencjonowanych zawodników, możliwość stworzenia własnej postaci, dopracowane modele bokserów i aren, kilkadziesiąt różnych rodzajów ciosów, a do tego szeroki wachlarz akcji defensywnych.
Wersja 1.0 wychodzi z działu Early Access na Steamie już 8 października.
Worshippers of Cthulhu
W przeróżnych grach inspirowanych twórczością Lovecrafta najczęściej staramy się stawiać czoła mrocznym siłom. W tym wypadku będzie jednak inaczej – podchodzimy do nadejścia potwornej apokalipsy jak do zbawienia ludzkości.
W grze Worshippers of Cthulhu przejmujemy kontrolę nad przywódcą kultu. Zajmujemy się rozbudową sieci miast i dbaniem o to, by różne straszne bóstwa były odpowiednio wielbione przez mieszkańców. Nie zabraknie też elementu walki z różnymi przeciwnikami.
Premierę zaplanowano na 21 października.
Age of History 3
Wydane w 2018 roku Age of History 2 zaskarbiło sobie dziesiątki tysięcy pozytywnych recenzji na Steamie. Twórca tej strategii powraca z kolejną odsłoną, a wiele wskazuje na to, że ponownie możemy spodziewać się jakościowej pozycji dla fanów historycznych strategii.
W kampanii przejmujemy kontrolę nad konkretnym państwem, by prowadzić je przez kolejne ery. Gra przypomina serie takie jak Europa Universalis – nigdy nie przechodzimy tutaj bezpośrednio do widoku bitwy, jeśli taka nastąpi. Cała rozgrywka toczy się na poziomie wiernie odwzorowanej, historycznej mapy świata.
Age of History 3 ukaże się 23 października.
Forgive Me Father 2
Jako pecetowcy uwielbiamy tzw. boomer shootery. Pierwsze Forgive Me Father było naprawdę niezłym przedstawicielem tego podgatunku strzelanek, który inspiruje się klasykami, ale sequel jest większy, ciekawszy i sprawia jeszcze więcej frajdy.
Lovecraftowskie klimaty, interesująca i oryginalna oprawa wizualna, świetne wrażenia towarzyszące strzelaniu z przeróżnych rodzajów broni, a także udany projekt poziomów, zachęcający do poszukiwania sekretów. To po prostu bardzo dobry, oldschoolowy FPS.
Premiera pełnej wersji (gra dostępna jest obecnie w Early Accessie) 24 października.
Jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem twórców, to już w przyszłym roku gracze doczekają się wielkiego święta – premiery nowej części cyklu Grand Theft Auto. Zanim jednak to nastąpi, postanowiliśmy przygotować zestawienie najlepszych naszym zdaniem odsłon GTA, w które każdy powinien zagrać.
Wydane w 2009 roku Chinatown Wars było pozytywnym zaskoczeniem. Po części pozwoliła powrócić do przeszłości serii, dzięki widokowi od góry, kojarzonemu z pierwszymi odsłonami cyklu. Zaoferowała też jednocześnie wciągający gameplay i ciekawą historię.
Spotkała się z niezwykle ciepłym przyjęciem graczy i recenzentów, choć nie pobiła rekordów sprzedażowych. Na początku trafiła na Nintendo DS, później także na PSP.
Fabuła opowiada o członku triady, który stara się odzyskać rodzinną pamiątkę z rąk tajemniczych złodziei. Historia obraca się przede wszystkim wokół wewnętrznej rywalizacji w chińskiej mafii. Gameplay jest tu natomiast prosty, łatwy i najzwyczajniej w świecie niezwykle przyjemny.
GTA IV
Przygody Nico Bellica to do dziś prawdopodobnie najbardziej wyjątkowe Grand Theft Auto, przynajmniej spośród głównych części serii. Twórcom udało się tu zaoferować niepowtarzalny, ponury klimat, do którego jednak świetnie dopasowano różne lżejsze czy humorystyczne wątki oraz sytuacje.
Gameplay, szczególnie system strzelania, do dziś pozostają zdaniem wielu najlepsze w całym cyklu, przede wszystkim za sprawą lepszej fizyki – zarówno modeli wrogów, jak też otoczenia. Samochody po kraksach wyglądały o wiele bardziej imponująco pod względem zniszczeń. Niestety, ten sam system fizyki był powodem problemów z optymalizacją, dlatego też Rockstar już do niego nie powrócił.
Gra doczekała się też dwóch fantastycznych dodatków. Zarówno The Lost and Damned i Ballad of Gay Tony są zdecydowanie warte uwagi.
GTA: Vice City
Kiedy myślimy o tej odsłonie GTA, wspominamy przede wszystkim niepowtarzalny klimat Vice City, wzorowanego na Miami lat 80. Świetna, przebojowa i kolorowa atmosfera pięknie kontrastuje z poważnymi tematami i brutalną rywalizacją grup przestępczych.
Opowieść o zemście i stopniowym pięciu się po szczeblach gangsterskiej kariery wciąga od początku do końca. Czuć tu wyraźne inspiracje kultowymi filmami, takimi jak chociażby Człowiek z blizną.
Z pewnością niezwykle ciekawy będzie powrót do miasta Vice City w GTA 6 w 2025 roku.
GTA V
W piąty Grand Theft Auto powinien zagrać każdy. Pastisz amerykańskiej popkultury i ironiczna krytyka konsumpcjonizmu wyszła tu twórcom niezwykle dobrze, a do tego otrzymujemy oczywiście angażującą fabułę i ciekawych bohaterów.
Wprowadzenie aż trzech grywalnych postaci, niezwykle różnorodnych, pozytywnie wpłynęło na urozmaicenie przygody. W GTA 5 nie ma miejsca na nudę. Jako Michael idziemy na terapię i ratujemy córkę z jachtu bandziora, by po chwili rywalizować z wrogim gangiem jako Franklin, a później obudzić się na kacu gdzieś w krzakach jako Trevor…
GTA 5 to także początek dla GTA Online. Ten eksperyment sieciowy okazał się tak wielkim hitem, że twórcy do dziś go rozwijają – i właśnie dzięki niemu zarabiają potężne pieniądze z mikropłatności.
GTA: San Andreas
Ta odsłona GTA była przełomowa. Rockstar nie bał się eksperymentowania z różnymi mechanizmami rozgrywki. Wprowadzono możliwość posiadania partnerki, ćwiczenia na siłowni i zmienną budowę ciała, wspinaczkę, system gangów i wiele więcej.
W grze odwiedzamy aż trzy miasta, co do dziś pozostaje czymś wyjątkowym na tle innych odsłon cyklu. Pozwoliło to w rozsądny sposób uczynić całość interesującą i pozbawioną nawet odrobiny monotonii.
Historia również nadal trzyma wysoki poziom i pozostaje prawdopodobnie najlepszą w całej serii – głównie ze względu na to, że fabuła i scenariusz po prostu świetnie pasują do klimatu oraz wszystkich postaci, zarówno bohatera, jak i jego kompanów oraz wrogów. San Andreas jest po prostu doskonałe.
Lenovo Legion to marka, która od lat cieszy się uznaniem wśród graczy, oferując im zaawansowane technologicznie komputery dostosowane do ich potrzeb. W serii komputerów Legion Tower istnieją dwie linie komputerów w różnych konfiguracjach: Legion Tower 5i Gen 8 i Legion Tower 7i Gen 8.
Komputery z obu linii zostały zaprojektowane z myślą o zapewnieniu użytkownikom najwyższej jakości rozgrywki, jednak różnią się pod względem specyfikacji oraz przeznaczenia. Poniżej przedstawiamy szczegółowy przegląd ich wspólnych cech oraz najważniejszych różnic.
Wspólne cechy obu modeli
1. Procesory Intel 14. generacji: zarówno Legion Tower 5i, jak i 7i są wyposażone w procesory Intel® Core™ 14. generacji, które oferują zaawansowaną architekturę hybrydową. Dzięki temu użytkownicy mogą cieszyć się płynną rozgrywką, strumieniowaniem, a także tworzeniem treści na najwyższym poziomie.
2. Karty graficzne NVIDIA GeForce RTX serii 40: oba modele korzystają z najnowszych kart graficznych NVIDIA® GeForce RTX™ serii 40, zasilanych przez architekturę NVIDIA Ada Lovelace. Karty te oferują doskonałą wydajność, realistyczne wirtualne światy dzięki ray tracingowi oraz są wspierane przez sztuczną inteligencję, co przekłada się na znaczną poprawę grafiki i płynności działania w grach.
3. Pamięć DDR5: Legion Tower 5i i 7i zostały wyposażone w ultraszybką pamięć DDR5 5600 MHz, co zapewnia brak opóźnień podczas intensywnych sesji gamingowych oraz przy pracy wielozadaniowej.
4. Zaawansowane chłodzenie: w obu urządzeniach zastosowano nowoczesne rozwiązania chłodzące, które zapewniają cichą i efektywną pracę nawet podczas dużego obciążenia. Obudowy zostały zaprojektowane tak, aby maksymalizować przepływ powietrza, a opcjonalne szklane panele boczne pięknie eksponują wewnętrzne komponenty.
5. Łączność i porty: Legion Tower 5i i 7i oferują szeroką gamę portów USB-C oraz innych, umożliwiającą podłączenie nowoczesnych akcesoriów i urządzeń peryferyjnych. Oba modele wspierają także Wi-Fi 6E oraz ultraszybki Ethernet 2.5G, co gwarantuje niezawodną łączność bez opóźnień.
Kluczowe różnice między Legion Tower 5i a 7i
1. Wydajność procesora i karty graficznej: Legion Tower 7i oferuje wyższą wydajność, z możliwością konfiguracji do procesora Intel® Core™ i9-14900K oraz karty graficznej NVIDIA® GeForce RTX™ 4090. Z kolei w modelu 5i maksymalna konfiguracja obejmuje procesor Intel® Core™ i9-14900F i kartę graficzną NVIDIA® GeForce RTX™ 4070 Ti.
2. Pamięć i przechowywanie danych: Legion Tower 7i wyróżnia się większą pojemnością pamięci i przestrzeni dyskowej, oferując do 64 GB pamięci RAM i możliwość zainstalowania dysków o łącznej pojemności do 6 TB SSD i 4 TB HDD. W modelu 5i maksymalna konfiguracja pamięci to 32 GB RAM, a pojemność dysków sięga 2 TB HDD i 1 TB SSD.
3. Chłodzenie: Legion Tower 7i oferuje bardziej zaawansowane chłodzenie, w tym opcję chłodzenia cieczą o mocy do 260 W, co zapewnia jeszcze lepszą stabilność przy wysokich obciążeniach. Model 5i wyposażony jest w chłodzenie powietrzem o mocy do 180 W, co także zapewnia wydajną, ale nieco mniej zaawansowaną kontrolę temperatury.
4. Design i estetyka: Oba modele mają stylowy wygląd, ale Legion Tower 7i oferuje dodatkowe funkcje, takie jak bardziej zaawansowane efekty świetlne ARGB z możliwością ich dostrojenia za pomocą oprogramowania Legion Spectrum oraz bardziej ekskluzywne wykończenie w kolorze Storm Grey.
Lenovo Legion Tower 5i Gen 8 i Legion Tower 7i Gen 8 to doskonałe wybory dla graczy, którzy oczekują od swojego sprzętu najwyższej wydajności i zaawansowanych funkcji. Model 7i jest skierowany do najbardziej wymagających użytkowników, którzy potrzebują sprzętu do intensywnych gier i tworzenia treści, oferując przy tym najwyższą dostępną wydajność. Z kolei model 5i jest bardziej przystępny cenowo, nadal oferując świetne parametry, które zadowolą większość graczy i entuzjastów technologii. Oba modele łączy doskonała jakość wykonania, nowoczesny design i zaawansowane technologie, co sprawia, że stanowią one solidne podstawy każdej nowoczesnej stacji gamingowej.
Marka Need for Speed obchodzi w tym roku (konkretnie w grudniu) swoje trzydzieste urodziny. Tak jest – pierwsza część zadebiutowała w 1994 roku. Doczekała się aż dwudziestu pięciu głównych odsłon, nie licząc mniejszych spin-offów czy portów.
To dobra okazja, by wspomnieć – i przy okazji polecić – pięć najlepszych części cyklu.
Ta wydana w 2000 roku odsłona cyklu do dziś pozostaje jedną z najbardziej wyjątkowych. Przede wszystkim dlatego, że żadna inna część serii NFS nie była w całości poświęcona tylko i wyłącznie jednej marce samochodów.
Takie podejście okazało się strzałem w dziesiątkę. Gama modeli Porsche z wielu dekad jest na tyle duża i różnorodna, że brak maszyn od innych producentów absolutnie tu nie przeszkadzał.
Świetnie dobrano także dostępne trasy. Ścigamy się w różnych regionach Europy, choćby w Pirenejach, po Lazurowym Wybrzeżu czy na niemieckich autostradach.
Need for Speed: Most Wanted (2005)
Most Wanted to jedna z najbardziej cenionych części Need For Speed. Doczekała się nawet duchowego spadkobiercy o takim samym tytule – został on wydany w 2012 roku, lecz nie był tak dobry, jak oryginał.
Gra oferuje przede wszystkim świetny klimat dzięki fabule i prowadzeniu narracji niczym z filmów Szybcy i Wściekli. Do tego naprawdę doskonale zrealizowano tutaj pościgi. Ucieczki przed policją skutecznie podnoszą poziom adrenaliny.
Twórcy zadbali także o fantastyczny system sterowania i mechanizmy związane z modelem jazdy. Prowadzenie samochodów jest niezwykle przyjemne, a przecież to właśnie jest najważniejsze w grach wyścigowych.
NFS: Shift 2 Unleashed
Shift to podseria cyklu Need for Speed, którą EA chciało lekko zahaczyć o gatunek tak zwanych arcade-simów – gier wyścigowych oferujących nieco symulacyjne doznania, jak z serii typu Forza Motorsport czy nawet Gran Turismo.
Pierwsza część była niezła, ale to właśnie Shift 2 Unleashed zaoferowało naprawdę idealne wyścigowe doświadczenia. Twórcy połączyli tradycyjne, sportowe zawody wyścigowe z klimatem iście filmowym.
Szczególne wrażenie robi świetnie zrealizowany widok z kokpitu auta, który sprawia, że czujemy się, jakbyśmy faktycznie obserwowali tor oczami kierowcy. To NFS inny niż wszystkie – i dlatego wart uwagi.
Need for Speed: Hot Pursuit
Czysta adrenalina, ogromna prędkość i frajda ze zręcznościowego modelu jazdy przywodzącego na myśl cykl Burnout – to właśnie Hot Pursuit w skrócie. Doskonały, arcade’owy racer.
Nie bez powodu ta część serii oferuje tego typu wrażenia. Za grę odpowiada studio Criterion, czyli twórcy wspomnianego Burnouta. Czuć to w świetnym modelu jazdy, przez który trudno jest odłożyć kontroler.
Całość skupia się też w stu procentach na pościgach – w końcu tytuł zobowiązuje. Pędzimy po liniowych trasach, z ruchem ulicznym, uciekając przed policją. Możemy też wcielić się w przedstawicieli stróżów prawa i brać udział w gonitwie za piratem drogowym.
Need for Speed: Underground 2
Pierwszy Underground do dziś wspominany jest przez wielu graczy jako najlepszy Need for Speed, ale to druga część dopracowała i rozbudowała założenia oryginału – oferując jeszcze lepsze doznania.
Klimat nielegalnych wyścigów połączono tutaj ze strukturą otwartego świata – po raz pierwszy w cyklu. Miasto dostępne w grze nie jest jednak zbyt duże, więc nigdy nie czujemy się przytłoczeni rozmiarami mapy, jak to bywa czasem w grach typu Forza Horizon.
Fantastyczna atmosfera, doskonały model prowadzenia aut i świetna, rozbudowana customizacja samochodów. To wszystko sprawia, że właśnie NFS: Underground 2 jest dla tylu fanów serii tą najlepszą odsłoną.
Często jest tak, że latem na rynku nie pojawia się przesadnie dużo ciekawych gier, zwłaszcza gier AAA. Tym razem jednak jest inaczej. W tym miesiącu w sklepach debiutuje naprawdę sporo tytułów, w które warto zagrać, a oto niektóre z nich.
Jeśli czekacie na kolejną produkcję w stylu Harvest Moon czy Stardew Valley, to wiedzcie, że od teraz Steamie pojawiła się kolejna taka produkcja. Fields of Mistria to oczywiście połączenie gry RPG z symulatorem rolniczym, a przeniesiemy się w niej do tytułowej, malowniczej wioski położonej między lasem a morzem. Podczas zabawy wcielimy się w nowego mieszkańca tej wioski i spróbujemy przywrócić ją do dawnej świetności. Oczywiście, naszą postać będziemy mogli spersonalizować, podobnie jak nasz dom i całe gospodarstwo. Co ważne, w grze występuje system dnia i nocy, a także cykl pór roku.
Cat Quest III [PC, PS4, PS5, XONE, XSX, Switch]
Gatunek: RPG
Data premiery: 8 sierpnia
Cat Quest III to już trzecia część serii kocich gier RPG od niezależnego studia Gentlebros. Wcielimy się w niej w kociokorsarza i odwiedzimy Miauraiby – archipelag pełen szczurzych piratów poszukujących dawno zaginionego skarbu znanego jako Gwiazda Północny. My sami zajmiemy się poszukiwaniem skarbów i eksploracją, a więc odwiedzimy zarówno liczne wyspy, jak i podziemne lochy. Zabawę będą nam utrudniać jednak hordy wspomnianych przeciwników, na czele z samym Królem Piratów.
Deathbound [PC, PS5, XSX]
Gatunek: RPG akcji, soulslike
Data premiery: 8 sierpnia
Jeśli nie znudziły się Wam soulslike’i, to wypróbujcie Deathbound, czyli trzecioosobowe RPG akcji, w którym traficie w sam środek krwawego konfliktu toczonego między symbolizującym wiarę Kościołem Śmierci, a uosabiającym naukowe ideały oraz marzącym o nieśmiertelności Kultem Życia. W grze pokierujecie poczynaniami wojownika stworzonego na drodze zakazanych eksperymentów i ruszycie na własną krucjatę. Co ciekawe, wojownik ten posiada unikalną umiejętność wchłaniania esencji pokonanych wojowników i używania jej, by się w tych wojowników wcielać i płynnie między nimi przełączać. Ten fakt będzie można z pewnością ciekawie wykorzystać podczas walki.
Black Myth: Wukong [PC, PS5]
Gatunek: RPG akcji
Data premiery: 20 sierpnia
Black Myth: Wukong to mroczna gra akcji inspirowana chińską mitologią i powieścią „Wędrówka na Zachód”. Jej głównym bohaterem jest Małpi Król, który wyrusza w niebezpieczną podróż, by odkryć prawdę kryjącą się za wspaniałą legendą. Rozgrywka w tej grze będzie skupiać się przede wszystkim na walkach z bossami i eksploracji, a także zdobywaniu punktów doświadczenia i lepszego wyposażenia. W produkcji nie zabraknie również wątków fabularnych, które poznacie, wykonując liczne zadania i rozmawiając z napotkanymi postaciami. Warto wspomnieć, że choć Black Myth: Wukong czerpie inspirację z gatunku soulslike, nie jest jego typowym przedstawicielem. To między innymi dlatego, że śmierć w tej grze nie będzie wiązać się z utratą niewykorzystanych punktów doświadczenia.
Pneumata [PC, PS5, XSX]
Gatunek: survival horror
Data premiery: 20 sierpnia
Pneumata to survival horror inspirowany klasycznymi horrorami takimi jak Outlast oraz twórczością H.P. Lovecrafta, w którym wcielicie się w detektywa badającego makabryczne zbrodnie w kompleksie apartamentowców Clover Hill. W trakcie śledztwa odkryjecie nie tylko mroczne sekrety tego miejsca, ale także prawdę o śmierci żony głównego bohatera. Rozgrywka będzie polegać na eksploracji lokacji, badaniu miejsc zbrodni, rozwiązywaniu zagadek i walce z przerażającymi stworami. Amunicja będzie ograniczona, więc często będziecie musieli unikać bezpośredniej konfrontacji, wykorzystując elementy otoczenia i skradanie się. Temu wszystkiemu będzie rzecz jasna towarzyszyć mroczna atmosfera.
Concord [PC, PS5]
Gatunek: FPS
Data premiery: 23 sierpnia
Concord jest nową pierwszoosobową strzelanką osadzoną w realiach science fiction. Traficie w niej do tytułowej galaktyki, wcielicie się w najemników znanych jako Freegunnerzy i weźmiecie udział w rywalizacji z innymi drużynami o sławę i nagrody. Rozgrywka będzie skupiać się w niej na potyczkach 5 na 5, odbywających się na różnorodnych mapach, na których trzeba będzie nie tylko eliminować przeciwników, ale też realizować wyznaczone cele. Jako gracze będziecie w niej mieli do wyboru różnorodne postacie o unikalnych umiejętnościach, od klasycznych żołnierzy, przez mistyków, aż po roboty bojowe. W arsenale tych postaci znajdą się zaś i tradycyjne bronie palne, i specjalne zdolności, takie jak tworzenie ścian ognia czy rzucanie eksplodującymi nożami.
Endzone 2 [PC]
Gatunek: city builder
Data premiery: 26 sierpnia (Wczesny Dostęp)
W Endzone 2 wcielicie się w przywódcę grupy ocalałych, którzy przemierzą niebezpieczne Pustkowia w poszukiwaniu miejsc na nowe osady. W grze będziecie musieli zadbać o przetrwanie i rozwój swoich osad, zapewniając im dostęp do zasobów, budując odpowiednią infrastrukturę i stawiając czoła różnym zagrożeniom, takim jak promieniowanie, susze czy burze piaskowe. W miarę postępów będziecie mogli zakładać kolejne osady w nowych miejscach, stawiając czoła nowym wyzwaniom. Osady będziecie mogli łączyć szlakami handlowymi, a do eksploracji świata wykorzystywać różnorodne pojazdy. Gra zaoferuje Wam rozbudowaną mechanikę zarządzania zasobami, budową osady, badaniami technologicznymi oraz wyprawami, podczas których będziecie bezpośrednio kontrolować członków ekspedycji. W porównaniu do pierwszej części, Endzone 2 wprowadzi tez ulepszone systemy wyszukiwania ścieżek przez osadników oraz dystrybucji zadań i wypraw.
World of Warcraft: The War Within [PC]
Gatunek: MMO RPG
Data premiery: 26 sierpnia
Tak, już w tym miesiącu World of Warcraft otrzyma kolejne rozszerzenie. Co więcej, będzie to rozszerzenie wchodzące w skład Sagi Serca Świata, opracowywanej przy współpracy z Chrisem Metzenem. W ramach tego dodatku odwiedzimy nową krainę, czyli podzielone na cztery regiony Khaz Algar, w tym będące jego częścią Azj-Kahet, czyli mroczne otchłanie nerubiańskiego imperium. Wypróbujemy też nową grywalną rasę, dla której ta kraina jest domem – rasę przypominających krasnoludów Earthen. Największym zagrożeniem The War Within będzie najwyraźniej Xal’atath, mroczna istota pochodząca z Pustki, która współpracuje z Iridikronem.
Memoriapolis [PC]
Gatunek: city builder
Data premiery: 29 sierpnia
W Memoriapolis stworzycie własne miasto i poprowadzicie je przez 2500 lat historii, od starożytności po oświecenie. Na początku wybierzecie kulturę z którą Wasze miasto będzie powiązane – kulturę, która da wam unikalne korzyści, takie jak dostęp do większej ilości naturalnych surowców czy łatwiejsze odkrywanie skarbów. Potem rozpoczniecie budowę antycznego miasta, a następnie przejdziecie przez średniowiecze, renesans i oświecenie, odblokowując nowe możliwości i budowle. Po drodze będziecie tworzyć prawo za pomocą dekretów i budować sieć wzajemnych zależności, ale też mierzyć się z licznymi problemami, takimi jak głód czy pożary. Co ciekawe, Memoriapolis pozwoli Wam na budowę specjalnych budynków określanych mianem cudów, takich jak Biblioteka Aleksandryjska, które wpłyną na prestiż Waszych metropolii.
Visions of Mana [PC, PS4, PS5, XSX]
Gatunek: RPG
Data premiery: 29 sierpnia
Visions of Mana to pierwsza od kilkunastu lat odsłona serii gier Mana od Square Enix. W tej produkcji wyruszycie w baśniową podróż do potężnego Drzewa Many. Wcielicie się w Vala, strażnika duszy swojej przyjaciółki, i razem przemierzycie fantastyczną krainę, stawiając czoła różnym przeciwnikom. Będziecie eksplorować otwarte przestrzenie, walcząc z hordami wrogów i potężnymi bossami. W walce wykorzystacie różnorodne uzbrojenie i magię, a także pomoc towarzyszy. Gra zaoferuje widok TPP zamiast znanego z poprzednich odsłon cyklu rzutu z góry, co pozwoli Wam lepiej zanurzyć się w pięknym świecie gry. Będziecie mogli podziwiać malownicze krajobrazy i odkrywać tajemnice kryjące się w zakamarkach tej magicznej krainy.
Star Wars: Outlaws [PC, PS5, XSX]
Gatunek: gra akcji
Data premiery: 30 sierpnia
Star Wars: Outlaws jest oczywiście nową grą z Uniwersum Gwiezdnych Wojen. Tę produkcję osadzono osadzono pomiędzy wydarzeniami przedstawionymi w filmach Imperium kontratakuje oraz Powrót Jedi, a wcielimy się w niej w Kay Vess, szmuglerkę, która chce zdobyć sławę i fortunę w przestępczym półświatku galaktyki. Będziemy towarzyszyć jej w przemianie z niedoświadczonej dziewczyny w kobietę szanowaną przez cały przestępczy świat. Podczas zabawy odwiedzimy liczne planety – zarówno te będące w dużej mierze pustkowiami, jak i te zawierające tętniące życiem miasta i kantyny wypełnione podejrzanymi typami.
Na Steamie zadebiutowała niedawno produkcja polskiego studia Polished Games. Be My Horde to kolejna z wielu gier, które mocno inspirują się jednym z największych niezależnych hitów ostatnich lat – Vampire Survivors. Polscy twórcy zaproponowali jednak ciekawe rozwiązanie związane z fundamentem rozgrywki, które sprawia, że produkcja dostatecznie się wyróżnia i po prostu ma swój charakter.
To wciąż wersja Early Access, nie oferuje więc zbyt dużo zawartości. Można jednak ocenić, jak wypada pomysł na gameplay. Bez dwóch zdań otrzymujemy tutaj grę z potencjałem, która już na wczesnym etapie rozwoju potrafi mocno zaangażować.
Inne gry tego typu polegają na sterowaniu postacią, która automatycznie atakuje zbliżających się przeciwników. W Be My Horde także przejmujemy kontrolę nad jedną bohaterką, jednak nasza nekromantka nie brudzi sobie rąk zadawaniem ciosów – ofensywę przeprowadzają zgromadzone dookoła niej zombie.
Zaczynamy z garstką wskrzeszonych wieśniaków i zbliżamy się do innych, pojedynczych jednostek, do małych grupek, by nasze zombiaki odbierały im życie – a następnie z ciał poległych tworzymy kolejnych nieumarłych, którzy zwiększają naszą hordę. Z czasem mamy już dziesiątki zombie-wieśniaków, co pozwala atakować potężniejsze jednostki: wojowników z toporami, rycerzy, jeźdźców i tak dalej.
Przerzucenie zadania atakowania wrogów na zgromadzone wokół głównej bohaterki jednostki to ciekawy pomysł, który od razu pozwala wyróżnić się Be My Horde na tle konkurencji. Czuć jednak, że gra dopiero zadebiutowała w dziale Wczesnego Dostępu, bo wymaga jeszcze nowych elementów i dopracowania, by pozwalała naprawdę mocno się zaangażować.
Gra oferuje system ulepszeń, jednak jest on dostępny poza właściwą rozgrywką. Zdobywane dusze wydajemy po porażce w naszej bazie, by budować różne upgrade’y, które pozwalają – przykładowo – zwiększyć liczebność początkowej hordy, szybkość regeneracji zdrowia, czy też umożliwić wskrzeszanie kilku umarlaków jednocześnie.
Później odblokowujemy też system zwojów, czyli ulepszeń pozwalających na przykład znajdować apteczki czy przedmioty zwiększające prędkość poruszania się w rozbijanych na mapce dzbanach oraz urnach.
Odczuwalnym problemem jest jednak brak ulepszeń i zdolności podczas samej rozgrywki. Istotnym elementem Vampire Survivors i podobnych gier jest poczucie rozwoju i rośnięcia w siłę w trakcie misji – zdobywanie kolejnych ataków, broni i stopniowe ich ulepszanie jest właśnie tym, co najmocniej angażuje. W Be My Horde tego aspektu brakuje.
Wpływa to też na brak w zasadzie jakiegokolwiek planowania czy strategii, a każda rozgrywka wygląda bardzo podobnie. Nie możemy zaplanować sobie jakiegoś konkretnego buildu – postanowić na przykład, że w danej rundzie postaramy się ulepszać ataki ogniem, albo aurę zadającą obrażenia, bo takich umiejętności w grze po prostu nie ma.
Be My Horde ma przed sobą jeszcze wiele miesięcy rozwoju. Twórcy wprowadzą nowe lokacje – obecnie mamy zaledwie jedną – i przeciwników, jednak kluczowym wydaje się właśnie wprowadzenie systemu nowych umiejętności i ataków odblokowywanych podczas rozgrywki. Bez tego nawet finalna wersja gry będzie mieć problemy z przyciągnięciem do ekranu na dłużej.
19 czerwca na Steamie zawitał nowy tytuł od Anegar Games i z miejsca stał się hitem w rekordowym czasie, zajmując obecnie 6. miejsce na liście bestsellerów oraz posiadając ponad 3500 recenzji graczy.
W Chained Together (bo tak właśnie nazywa się ta gra) gracz wciela się w jednego z 4 dostępnych bohaterów i poprzez wspinanie się po latających przeszkodach próbuje wydostać się z piekła. Brzmi łatwo? Nic bardziej mylnego. W grze tej można zagrać z 3 znajomymi, z którymi trzeba współpracować, aby wchodzić wyżej. Rozgrywki też nie ułatwia na pewno fakt, że wszyscy gracze są ze sobą związani łańcuchami, co jest główną przeszkodą w wspinaczce. W grze występuje też opcja single player, ale z pewnością jest o wiele mniej zabawna.
Jednak tak prosta mechanicznie gra za jedyne 22,99 zł (obecnie z przeceną na 20,69 zł) na Steamie, przyciągnęła w ciągu kilku dni tysiące graczy oraz streamerów. Popularność przerosła samych autorów gry, ponieważ zaczęły pojawiać się problemy z zapraszaniem znajomych do rozgrywki przez zbyt dużą ilość graczy na raz (ponad 84 tysiące). Twórcy zdecydowanie będą dalej rozwijać ten tytuł, więc jeśli ma się kilku znajomych, których chce się powkurzać ciągłym spadaniem i wchodzeniem na nowo, to koniecznie trzeba zagrać w tę grę.
Jesienią zadebiutuje remake Silent Hill 2. Pomijając dyskusję nad domniemaną przez niektórych ostateczną jakością gry, w sieci pojawiło się też trochę głosów o sensie istnienia remake’ów. Podobnie było zresztą w przypadku Resident Evil 4 czy Dead Space – dwóch fantastycznych survival horrorów wydanych w odnowionej formie w 2023 roku.
Podczas gdy nieraz widać gdzieś komentarze „Po co nam remake, chcemy nowych gier”, ja zawsze myślę sobie: „Remake? Doskonale!”. Dobre odświeżenia kultowych klasyków to w większości przypadków świetna rzecz. Oczywiście są pewne warunki…
Porządny remake musi spełniać dwa podstawowe kryteria: być zbudowany od podstaw na nowo (a więc nie może być po prostu remasterem), a jednocześnie musi być jak najbardziej wierny oryginałowi. Wspomniane wcześniej remake’i Resident Evil czy Dead Space to fantastyczne przykłady idealnie zrealizowanych odświeżeń tego typu.
Idea remake’u nie ma w zasadzie żadnych wad. Dla niektórych może to być coś wtórnego, ale takich graczy nikt nie zmusza przecież do wydawania pieniędzy na gry, które ich nie interesują. Dobry remake to przede wszystkim szansa, by ludzie poznali kultowe produkcje, które ich po prostu ominęły.
Większość projektów tego typu, to właśnie tak zrealizowane gry. Pozwalają młodszym graczom poznać przygody i historie, o których tylko słyszeli opowieści, lub oglądali na ich temat materiały na YouTube. To możliwość poznania stylu projektowania gier, który zmienił się na przestrzeni lat.
Niektóre gry wręcz potrzebują remake’u, by były przyjemne w odbiorze w czasach współczesnych. Wiele mechanizmów czy systemów sterowania potrafi się mocno zestarzeć, co wpływa na doświadczenie obcowania z danym tytułem. Dobry przykład to chociażby dwie pierwsze części serii Yakuza. Oryginały są już przestarzałe i niezbyt intuicyjne, jeśli chodzi o rozgrywkę. Dlatego świetnie, że stworzono remake’i, dzięki którym mnóstwo osób mogło poznać te gry po przygodzie z Yakuzą 0.
Inny przykład doskonałego i potrzebnego remake’u to Resident Evil 2. Twórcy wzięli przestarzałą formułę i niewygodny styl kontrolowania postaci, zamieniając całość tak, by zaoferować wysokobudżetowe, angażujące i przyjemne horrorowe doświadczenie. Później zrobili to samo z trzecią częścią serii, a także czwartą – z zapartym tchem czekamy na kolejne.
Są też przypadki gier, które niekoniecznie wymagają zmiany systemów rozgrywki, ale zasługują po prostu na drugą szansę, by trafić do nowych odbiorców. Tutaj wymienić można choćby fantastyczny remake Demon’s Souls – gry niby kultowej (w końcu od twórców Dark Souls), ale nie mogącej pochwalić się najlepszą sprzedażą. Remake Shadow of the Colossus – hitu z PS2 – także mógł zachwycić nowe pokolenie graczy, którzy nigdy nie posiadali PlayStation 2 czy PS3.
Przykłady remake’ów, które można by nazwać niepotrzebnymi, można policzyć na palcach jednej dłoni. To choćby The Last of Us, które dosyć szybko trafiło w odświeżonej formie na PS4 – mimo że wcześniej wydano także remaster. Takie przypadki są jednak naprawdę rzadkie.
Graczy jest dziś więcej niż dekadę czy dwie dekady temu. Wielu z nich nigdy nie posiadało konsol uznawanych dziś za kultowe. Wciąż można znaleźć mnóstwo gier z PS2 czy GameCube’a, które doskonale nadawałyby się do tego, by ktoś stworzył ich porządny remake. Oryginalny God of War, stare Burnouty, seria Jak and Daxter – wszystko to świetne tytuły. Zamiast korzystać z emulatorów, wielu użytkowników chętnie sięgnie po odświeżone, zbudowane od podstaw wersje takich hitów.
Miejmy więc nadzieję, że tego typu remake’ów trochę się jeszcze doczekamy.
Studio Supergiant Games wyciągnęło wnioski po premierze gry Hades. Ogromny sukces tego roguelite’a w porównaniu ze słabymi wynikami poprzedniej gry od tych samych deweloperów – świetnego Pyre – skłoniły zespół do stworzenia sequela, po raz pierwszy w historii firmy. Mimo że dobrze byłoby zobaczyć coś zupełnie nowego od tych utalentowanych twórców, nie zmienia to faktu, że Hades 2 jest naprawdę udaną i wciągającą kontynuacją.
Akcja drugiej części rozgrywa się po wydarzeniach z oryginału. Wcielamy się w siostrę Zagreusa, Melinoe. Na początku dowiadujemy się, że coś stało się z jej rodziną i bohaterka chce zemścić się na niejakim Chronosie, który stoi za panującym w okolicach Olimpu i Hadesu zamieszaniem.
Historia rozwija się stopniowo i poznajemy ją w dużej mierze za pośrednictwem dialogów z różnymi postaciami – mitycznymi bohaterami, bogami i tak dalej, dokładnie jak w pierwszej odsłonie. Nie da się ukryć, że fabuła jest całkiem intrygująca, a różne postacie napisane są świetnie. Dubbing także jest doskonały.
Hades 2 nie wprowadza żadnej rewolucji w zakresie rozgrywki. To nadal roguelite pełen akcji. Mamy jednak zupełnie inne rodzaje broni do wyboru, co już zmienia nieco styl rozgrywki. Ponadto nowością jest także system wzmacniania ataków poprzez zużycie many, co w praktyce poszerza nasze ofensywne możliwości.
Dorzućmy do tego nowe przedmioty, ulepszenia i niespotykane w oryginale błogosławieństwa różnych bogów – i otrzymujemy grę, która sprawia wrażenie wystarczająco świeżej, by nie pojawiało się tutaj poczucie wtórności.
Walka jest szalenie angażująca, nowy system czarów ciekawie ją urozmaica, podobnie zresztą jak sam fakt, że przemierzamy inne lokacje i spotykamy nowych przeciwników. Walki z bossami także są fantastyczne, szczególnie druga, trzecia oraz czwarta. Nieraz, rzecz jasna, zginiemy – a po odrodzeniu mamy sporo różnych ulepszeń do aktywowania i odblokowania, także poczucie postępów jest całkiem przyjemne.
Oprawa graficzna nie zmieniła się zanadto. Jest tylko nieco bardziej szczegółowo, animacje są odrobinę płynniejsze. Kompozytor znany z każdej gry Supergiant powraca i ponownie zachwyca swoją twórczością – muzyka w każdej lokacji i podczas każdej potyczki jest po prostu świetna.
Warto też zaznaczyć, że Hades 2 to chyba najlepsza wersja Early Access w historii. Praktycznie pozbawiona błędów czy niedoróbek i fantastycznie zoptymalizowana (także na Steam Decku). Twórcy muszą tylko wprowadzić brakującą zawartość – nowe obszary i wrogów, oraz dodatkową broń. Kto wie, być może pełna wersja ukaże się jeszcze w tym roku?
Wczesna wersja oferuje aż cztery lokacje, a do tego bonusowy obszar, o którym lepiej za dużo nie pisać, bo to całkiem ciekawa niespodzianka do odblokowania. Można odnieść wrażenie, że już obecnie Hades 2 oferuje tyle samo zawartości, co cała pierwsza część.
Świetnie byłoby zobaczyć zupełnie nową grę, nową markę od Supergiant Games, jednak Hades 2 jest – już na etapie Early Access – tak angażujący i dopracowany, że trudno mieć do deweloperów pretensje. Już teraz można ten sequel śmiało polecać, choć oczywiście miejcie na uwadze, że postępy mogą zostać zresetowane w momencie premiery wersji 1.0 – twórcy chcieliby tego uniknąć, ale nie mogą nic zagwarantować.
Cieszmy się więc, że otrzymujemy kolejnego fantastycznego roguelite’a z doskonałą oprawą audiowizualną i miejmy nadzieję, że kiedy twórcy zarobią już ogromną górę pieniędzy (co na pewno nastąpi), będą mogli stworzyć coś totalnie świeżego.
Czasem ukazują się gry, w których najważniejsza jest fabuła, narracja i klimat. Żeby przyciągnęły naszą uwagę, elementy te muszą być co najmniej bardzo dobre – wtedy nawet rozgrywka nie musi być perfekcyjna. Taka właśnie jest Indika. To niesamowite doświadczenie w nietypowej otoczce.
Wcielamy się w tytułową zakonnicę, która wyrusza z tajemniczym listem z klasztoru w XIX-wiecznej Rosji. Nie jest to jednak zwyczajna Rosja. Akcja gry osadzona jest w alternatywnej, surrealistycznej rzeczywistości. Podczas przygody widzimy rzeczy po prostu dziwne – abstrakcyjne budynki i lokacje, ogromne ryby wielkości wielorybów czy potworne psy. Nikt jednak nie zwraca uwagi, że są to rzeczy nienaturalne. Są one w ramach tego świata czymś normalnym. Wszystko to tworzy niesamowitą atmosferę, którą sami twórcy porównywali między innymi do filmów Yorgosa Lanthimosa.
Indika początkowo nie zna treści listu, który ma dostarczyć do pewnej parafii. Po drodze spotyka jednak zbiegłego więźnia, co krzyżuje jej plany. Nietypową parę szybko łączy wspólny cel – chęć dotarcia do miasta, w którym wystawiono relikwię. Indika i jej nowy kompan liczą na cud. Tak zaczyna się szalona przygoda, podczas której przemierzamy różnorodne lokacje, starając się dotrzeć na miejsce.
Podczas czterech godzin rozgrywki stopniowo poznajemy przeszłość bohaterki, co pomaga zrozumieć jej obecną sytuację. To zakonnica wątpiąca nie tylko w powołanie, ale też w Boga. Nieraz jesteśmy tu świadkami zażartych dyskusji o sensie wiary czy o religii, a wiele wypowiedzi można uznać za obrazoburcze… A przynajmniej można by je uznać za takowe w XIX wieku.
Pomimo faktu, że gra porusza tematy niekoniecznie świeże i oryginalne, to robi to w świetnym stylu. Indika udowadnia, że przemyślany scenariusz i naturalnie napisane dialogi mogą angażować nawet wtedy, gdy tematyka rozważań bohaterów nie jest niczym nowym.
Zakonnica prowadzi też dialogi z… diabłem. Przynajmniej tak się nam wydaje. To także wpływa na pogłębienie dziwacznego klimatu gry, a sam szatan przywodzi na myśl – poprzez swój styl wypowiedzi i logiki – postać stworzoną przez Bułhakowa. Zresztą, czuć tutaj inspiracje innymi klasykami literatury rosyjskiej. Dostojewski nie powstydziłby się tak przygnębiającego zakończenia.
Gameplay jest tutaj prosty. Czasem możemy trafić na zagadkę środowiskową, przy której trzeba chwilę pomyśleć. Na przykład zastanowić się nad tym, gdzie konkretnie przesunąć pewien przedmiot, albo w jakiej kolejności wejść w interakcję z różnymi obiektami. Wszystko po to, by odblokować dalszą drogę w ramach jakiejś lokacji.
Rozgrywka to przede wszystkim takie właśnie zagadki, ale też po prostu eksploracja. Gra jest liniowa, ale czasem możemy trochę pozwiedzać niewielkie obszary, by znaleźć różne znajdźki czy sekrety. Ten aspekt gry jest po prostu poprawny – gameplay w żaden sposób nie zachwyca, ale też to nie on gra pierwsze skrzypce.
Warto też pochwalić oprawę. Twórcom udało się przedstawić postacie w świetny sposób, szczególne wrażenie robią animacje twarzy, przez co cut-scenki ogląda się niczym krótkie filmy. Dubbing również trzyma poziom, co jest niezwykle istotne w grze tego typu, nastawionej jednak przede wszystkim na fabułę.
Fantastyczna jest też muzyka. Z pozoru zupełnie momentami nie pasująca do klimatu XIX-wiecznej Rosji, ale właśnie z tego powodu pomagająca budować surrealistyczny, dziwny klimat przygody.
Indika to krótka gra, której nie ma nawet sensu przejść więcej niż raz. Dlatego też cena może być czynnikiem, który sprawi, że odbiorcy mocno zastanowią się nad ewentualnym zakupem. Jednak nawet jeśli mielibyście poczekać na promocje i przeceny, to zdecydowanie warto po tę produkcję sięgnąć. To po prostu coś wyjątkowego i niepowtarzalnego.