28 września, po wielu opóźnieniach, na komputerach osobistych w końcu zadebiutowało New World – MMORPG Amazon Studios. Teraz, po spędzeniu w grze niemal 120 godzin i dogłębnym zapoznaniu się z jej charakterem, postanowiłam ją dla Was zrecenzować. Sprawdźcie, czy jest to tytuł, w którym warto spędzić czas.
New World – kilka słów wstępu
Akcja New World rozgrywa się w XVII-wiecznej, amerykańskiej kolonii Aeternum, w której gracze lądują jako rozbitkowie. Tylko od nich zależy to, w jaką rolę się wcielą. W New World można zabijać potwory, ale też wznosić budynki, a nawet całe osady, uprawiać ziemię, zajmować się myślistwem lub wykonywać całą masę innych aktywności.
Aeternum to wyspa, na której występuje tajemnicza substancja Azoth – jest ona jednocześnie źródłem ogromnej mocy, jak i powodem wszelakich nieszczęść i plag. Wyspie nie brakuje sekretów, których strzegą jej pradawni mieszkańcy oraz siły natury, a które my będziemy starali się odkryć podczas naszej przygody.
New World jest grą z otwartym światem. Świat ten jest podzielony na cały szereg różnych obszarów. Kontrolę nad tymi obszarami mogą przejmować Kompanie reprezentujące dostępne w grze frakcje. W New World nie brakuje miast i Fortów kolonizatorów, a także ruin pradawnej cywilizacji, lasów, łąk, gór i innych krajobrazów.
MMO wyjątkowe, a jednocześnie… nijakie
Rzadko zdarza się, że na rynku debiutuje nowa gra MMO RPG. Jeszcze rzadziej zdarza się, że na rynku debiutuje naprawdę unikatowa gra MMO RPG. Tego, że New World jest wyjątkowe, nie można zaprzeczyć. Nie zdarzyło mi się dotychczas grać w MMO osadzone w rzeczywistym świecie. Chociaż jego akcja rozgrywa na fikcyjnej wyspie, na której można spotkać zombie, szkielety, roślinne stwory i inne kreatury, czuć w nim klimat XVI-wiecznych Stanów Zjednoczonych i Wielkiej Brytanii. To za sprawą sposobu, w jakim mówią postacie i w jaki się ubierają, a także za sprawą przynajmniej części otaczającej gracza architektury.
New World jest unikatowe także pod względem nacisku na PvP – w przypadku tego tytułu jest on bardzo duży. Gracze mają ogromny wpływ na świat gry – mogą dołączać do frakcji i ich Kompanii i jako Kompanie przejmować kontrolę nad terytoriami, by zbierać na ich terenie podatki, rozbudowywać osady i skutecznie bronić je przed inwazjami Skażonych. O przejęte już tereny można walczyć w ramach wojen, jednakże aby wojnę zapoczątkować frakcja musi zdobyć wystarczająco duże wpływy w obszarze – poprzez wykonywanie misji PvP. Gracze nie mają jednak obowiązku angażowania się w PvP – mogą zablokować innym graczom możliwość atakowania ich. To powiedziawszy, wiele na tym tracą.
No właśnie – niestety każdy, kto nie jest miłośnikiem PvP, wiele w New World traci. Ani główna linia fabularna, ani zadania poboczne, nie są w tytule tym zbyt rozbudowane. Wszystkie zdania sprawiają wrażenie napisanych na kolanie i są niezwykle powtarzalne. W ramach zdecydowanie większości z nich musimy udać się w konkretne miejsce i zabić konkretnego jegomościa lub jegomościów czy też znaleźć konkretne przedmioty. Co więcej, wyjątkowo powtarzalni są przeciwnicy, których, wykonując te zadania, spotykamy. Jeśli dobrze liczę, to w grze umieszczono maksymalnie 15 modeli mobów na krzyż, w tym kilka różnych wariantów zombie. To naprawdę słabe. Ogólnie rzecz biorąc, skróty klawiaturowe „Ctrl + C” i „Ctrl + V”, były przez deweloperów wykorzystywane bardzo często. Niektóre miasta są swoimi lustrzanymi odbiciami, albo nieco obróconymi bliźniaczymi wersjami. Jedynym naprawdę unikatowym obszarem w grze jest Ebonscale Reach.
dużo grindu, ale przynajmniej mnie grind ten relaksował. W grze mamy aż kilkanaście profesji i każdy gracz może się parać absolutnie każdą – nie musimy wybierać dwóch niczym w World of Warcraft. Podzielono je na profesje polegające na zbieraniu surowców, na przykład, wyrąb i górnictwo, profesje polegające na przetwarzaniu surowców, takie jak tkactwo i garbarstwo, a także profesje polegające na rzemiośle – choćby inżynierię czy kucie broni. Wbicie maksymalnego poziomu wszystkich profesji wymaga wytrwałości. W przypadkach niektórych wystarczą jednak ogromne fundusze. Największą wadą systemu profesji jest to, jak nieproporcjonalnie trudne jest levelowanie niektórych profesji – w szczególności rybołówstwo i meblarstwo. Największa jego zaleta to zaś to, że produkty, które otrzymujemy za sprawą rzemiosła, są rzeczywiście przydatne i mają w grze znaczenie.
Problemy, obok których trudno przejść obojętnie
Podoba się Wam ogromny nacisk na PvP w New World? Nic dziwnego. Ja największą miłośniczką PvP nie jestem, ale i w nim spróbowałam swoich sił. Szkoda, że doświadczenia płynące z tego typu rozgrywki psują dysbalans między poszczególnymi dostępnymi w grze broniami (które zastępują system klas postaci), błędy, kolejne exploity wykorzystywane przez wielu graczy, a także spadki wydajności. Podczas wojny, udział w której bierze łącznie 100 graczy, występują takie lagi i spadki FPS, że momentami gra jest dosłownie niegrywalna. Wracając do exploitów – rozczarowujące jest to, że tak naprawdę dopiero teraz deweloperzy zaczęli permanentnie banować za nie graczy.
To nie koniec wad New World. W tytule tym nie zachwycają również podziemia, zwane Ekspedycjami. Poza nielicznymi bossami, większość przeciwników, które możemy w nich spotkać, to kopie przeciwników spotykanych w otwartym świecie. Poza tym, pierwsze trzy podziemia są do siebie bardzo podobne, a przez to nudne. Cieszy jednak to, że w New World nie ma systemu pokroju Dungeon Findera z World of Warcraft. Zmusza to graczy do komunikowania się ze sobą.
Wypada wrócić jeszcze do systemu frakcji w New World – systemu, który jest po prostu niedopracowany. W grze występują trzy rywalizujące ze sobą frakcje, do których gracze mogą dołączać. Niestety, jako że gra nie zachęca graczy w żaden sposób, by dołączać do słabszych frakcji, a z czasem po prostu uniemożliwia dołączanie do tej najsilniejszej, na wielu serwerach większość terenów, jeśli nie wszystkie, już została przejęta przez pojedynczą frakcję. Proces ten raczej nie zostanie odwrócony, a to dlatego, że w wielu przypadkach gracze należący na danym serwerze do słabszej frakcji przenieśli się na taki serwer, gdzie ich frakcja ma przewagę nad innymi. To samo spowodowało, że spora część serwerów po prostu opustoszała. Sama kilka tygodni temu przeniosłam się na inny serwer, albowiem na moim było tak mało graczy, że przez kilka dni nie byłam w stanie znaleźć drużyny niezbędnej do ukończenia Ekspedycji. Szkoda, że Amazon stworzył serwery dla maksymalnie 2000 graczy, zamiast serwerów, na których występowałoby coś jak sharding w WoWie. Teraz, przez odpływ graczy, firma musi łączyć niektóre serwery ze sobą.
Pewnie zastanawiacie się, jak w New World wygląda tak zwany endgame – co czeka Was po wbiciu maksymalnego, 60 poziomu doświadczenia. Cóż, naprościej mówiąc, tytuł ten posiada najgorszy endgame ze wszystkich MMO w jakie grałam. Stanowi on niemal niekończący się grind, polegający głównie na wybijaniu kolejnych elitarnych mobów i otwieraniu kolejnych elitarnych skrzynek, w celu zdobywania coraz to lepszego i lepszego uzbrojenia na każdym slocie i zwiększania swoich szans na zdobywanie coraz to lepszego uzbrojenia.
Mnie w New World mierzi też to, że na uzbrojenie można nakładać tylko skórki przedmiotów ze sklepu Amazonu, kupione za prawdziwe pieniądze. Gra nie posiada systemu transmogryfikacji pozwalającego na wykorzystywanie wyglądu przedmiotów, które wcześniej znaleźliśmy. Szkoda, albowiem uzbrojenie w New World wygląda bardzo ładnie.
Są też inne zalety
Żeby nie było, że tylko narzekam – New World ma i swoje mocne strony. Jedną z nich jest oprawa graficzna. Ta jest naprawdę przyjemna dla oka i bliska realizmowi, tak jak animacje. Zabawa przy najwyższych ustawieniach graficznych bardzo cieszy oczy.
Kolejny mocny element New World to swoboda rozwoju postaci. Teoretycznie nie musicie zabić ani jednego przeciwnika w grze, aby zdobyć 60 poziom. To dlatego, że punkty doświadczenia zdobywamy też za eksplorację, zbieranie surowców, crafting czy wykonywania zadań z tablicy ogłoszeń, polegających często na dostarczaniu zebranych surówców orac stworzonych przez siebie mikstur, potraw i innych produktów. Podczas zabawy rozwijamy nie tylko poziomy doświadczenia, ale i poziomy obeznania z poszczególnymi broniami. Umiejętność walki każdą bronią możemy ulepszać aż do 20. poziomu, rozwijając jednocześnie specjalne drzewka umiejętności. Jeśli chodzi o samą walkę, ta jest bardzo dynamiczna i przyjemna. Przypomina to, co oferują gry akcji.
Godzien pochwały jest także brak minimapy. W wielu grach przyciąga ona wzrok tak bardzo, że gracze nie skupiają się na swoim otoczeniu. Eksploracja bez minimapy jest zdecydowanie bardziej immersywna. Cieszę się zatem, że Amazon nie zezwala na używanie addonów, które ją do gry dodaj. Zamiast minimapy mamy tu kompas, na którym wyświetlają nam się pobliskie złoża rudy, czy zwierzyna. Szkoda tylko, że przynajmniej na razie kompas działa nie do końca tak jak trzeba. Czasem ruda pojawia się na kompasie dosłownie dopiero wtedy, gdy już się o nią potykamy.
Wbrew temu co można poczytać w internecie, dobrym posunięciem było również nie implementowanie przez deweloperów w grze wierzchowców. Tak, w grze musimy dużo chodzić, a szybka podróż z użyciem azothu jest droga, ale mamy też raz na godzinę możliwość wykonania szybkiej podróży do gospody, z dowolnego punktu mapy. Na dodatek, możemy też za darmo teleportować się do kupionych przez siebie domów. Teleport do każdego z domów posiada cooldown, ale ten za każdym razem można niskim kosztem azothu zresetować.
Tak, każdy gracz w New World może posiadać nie jeden, a kilka domów. Za posiadanie domów należy płacić podatki, ale z pewnością warto to robić, gdyż umożliwiają one powiększenie pojemności swojej skrytki w każdym z miast i ułatwiają wspomniane szybkie podróżowanie. Domy można rzecz jasna wyposażać w meble – albo wykonane własnoręcznie, albo kupione na rynku.
Podsumowanie
New World to zdecydowanie gra z potencjałem, ale póki co odkładam ją na bok. Mimo że posiada ona wiele interesujących aspektów, jej wady wręcz przytłaczają. Deweloperzy muszą poprawić jej optymalizację, opracować ciekawszy endgame, naprawić exploity i liczne błędy, zaimplementować rozwiązania poprawiające balans broni i frakcji i nie tylko. Na szczęście, koszt zakupu gry nie jest zbyt duży, a granie w nią nie wymaga subskrypcji.
Mocne strony:
Słabe strony:
Bardzo ładna oprawa graficznaPrzystępna cena i brak subskrypcjiSystem craftinguSwobodny rozwój postaciWbrew pozorom wygodny system szybkiej podróżyPrzyjemny i dynamiczny system walkiBrak minimapy
Nieunikniony imbalans frakcjiProblemy z wydajnością i spadki FPSNudne, nieangażujące i powtarzalne zadaniaNiewiele typów przeciwnikówNieprzemyślany system serwerówZbyt duży nacisk na PvPObecność bugów psujących frajdę z rogrywkiZbyt luźne podejście deweloperów do exploiterówBrak systemu transmogryfikacjiWszechobecny grind
Od premiery kultowej strzelanki kooperacyjnej Left 4 Dead minęło już blisko 13 lat. Ależ ten czas leci! Wyprodukowany przez Turtle Rock Studios i wyprodukowany przez Valve Corporation shooter stawiał przed graczami bardzo prosty cel: przedzierać się w czteroosobowym zespole przez hordy przeróżnych zombie, realizując przy tym proste zadania wyznaczane przez fabułę kampanii. Left 4 Dead 2 powtórzyło sukces poprzednika, a Left 4 Dead 3 nigdy się nie doczekaliśmy. A może jednak? Na sklepowych półkach wylądowało niedawno Back 4 Blood, stworzone przez to samo studio i…
Jeśli lubiłeś Left 4 Dead, pokochasz Back 4 Blood
Cztery akty kampanii fabularnej, czteroosobowa drużyna, garść zróżnicowanych gatunków zombie i pokaźny arsenał broni do odsyłania stworów na tamten świat – Back 4 Blood u niejednego przywoła wspomnienia sprzed lat. Back 4 Blood wprowadza powiew świeżości nie tylko efektowną grafiką wspieraną przez technikę NVIDIA DLSS, ale też kilkoma innymi bajerami.
Back 4 Blood ma w sobie coś z looter shootera, coś z karcianki (system kart działa znakomicie), a nawet gry z gatunku roguelite. Jasne, kampania składająca się z około 30 poziomów wystarcza na maksymalnie 7 godzin zabawy, ale rozgrywka nie jest powtarzalna. Ta może wyglądać zupełnie inaczej, w zależności od tego na jakie bronie postawicie, jakie karty aktywujecie i z jaką drużyną przyjdzie Wam sięgać po kolejne cele misji. Oczywiście podniesienie poziomu trudności może utrudnić zabawę, ale… nie przesadzajcie z tym, dobrze Wam radzę.
W Back 4 Blood do wyboru jest aż 8 wyspecjalizowanych w zabijaniu zombie postaci, różniących się od siebie unikalnymi bonusami ułatwiającymi rozwałkę nie tylko im, ale też całej drużynie. To jest właśnie element hero shootera, o którym wspomniałam. Chcesz rozwalać zombie z daleka? Żaden problem, masz spory wybór bohaterów. A może chcesz postawić na specjalistkę Holly i rozprawiać się z potworami bronią białą? Droga wolna! Wybierz Hoffmana, a inni gracze będą Cię ubóstwiać. Dlaczego? Będziesz im rozdawał amunicję.
Strzelanie do zombie daje masę frajdy. Mechanika prowadzenia ognia jest satysfakcjonująca, animacje ruchu postaci są lepsze niż można by się spodziewać po silniku Source, a pole batalii prezentuje się całkiem efektownie. Interfejs jest czytelny i o skuteczności trafień informuje kilkoma różnymi kolorami. Do wyboru jest ok. 30 różnych, modyfikowalnych broni – naprawdę sporo. Wyposażenie kupuje się za walutę zdobywaną w trakcie mordowania kolejnych żywych trupów i każda rozgrywka może wyglądać inaczej za sprawą indywidualnych wyborów członków drużyny. Zakupów dokonywać można na początku każdej misji.
Technologia NVIDIA DLSS dba przy tym wszystkim o to, aby posiadacze kart GeForce GTX i RTX mieli o kilkadziesiąt procent więcej klatek na sekundę w grze, o ile oczywiście włączą DLSS. Do wyboru jak zawsze jest kilka ustawień powiązanych z jakością. Im wyższa jakość, tym mniejszy zysk w klatkach na sekundę. Back 4 Blood ogrywałam na karcie graficznej Palit GeForce RTX 3080 GameRock, która radziła sobie z tytułem znakomicie na najwyższych detalach i w rozdzielczości 1440p. Gra nie jest wymagająca i produkcja działa świetnie nawet na laptopie z układem NVIDIA GeForce GTX 1660 Ti.
A co z tymi kartami, o których wspominałam wcześniej? Już tłumaczę. Każdy gracz może zbudować sobie zestaw z 15 kart, przy czym odblokować można aż 100 różnych kart. Każda z nich wpływa pozytywnie na zdolności bojowe postaci – oczywiście w mniejszym lub większym stopniu. Na początku każdej rozgrywki wybiera się kilka z nich, a potem, co poziom, dobiera po jednej. Rzecz jasna karty należy dopasować do profesji postaci oraz swojego stylu gry. Ten element rozgrywki ma spore znaczenie i z czasem będziecie stawać się lepsi nie tylko ze względu na rosnące umiejętności, ale też po prostu lepsze karty.
W Back 4 Blood nie zabrakło trybu PvP. Czterech graczy wciela się w postacie ludzkie, a cztery w potwory. Tryb ten stawia przed ludźmi wyzwanie przetrwania ataków potworów w ściśle określonym czasie. Później następuje zamiana ról. Szczerze? Wolałam kampanię! Potyczki rozgrywają się na zdecydowanie zbyt małych mapach, a gracze kierujący poczynaniami potworów mają zbyt dużą przewagę, mogąc kupować ulepszenia w trakcie rozgrywki.
Podsumowanie
Back 4 Blood zapewni mnóstwo rozgrywki każdemu, kto lubi klimat dynamicznych shooterów z żywymi trupami i lubi produkcje, do których można wskoczyć dosłownie na kilkanaście minut. Back 4 Blood to udany następca Left 4 Dead. Moim jedynym poważnym zastrzeżeniem jest to, że nie jest to gra dla osób pragnących bawić się w pojedynkę.
Mocne strony:
Słabe strony:
Left 4 Dead na sterydachangażująca zabawa w kooperacjifajna mechanika strzelaniawciągający system kartzróżnicowane zombiakisporo broni i ich modyfikacjiniezła oprawa graficznaNVIDIA DLSS
gra solo to nuda i praktycznie nie ma sensuprzeciętne animacjenudnawy tryb Rój
Steam kilkanaście, a nawet kilkadziesiąt razy do roku organizuje mniejsze i większe wyprzedaże – mamy wyprzedaż letnią, zimową, a także wyprzedaże poświęcone produkcjom poszczególnych deweloperów czy wydawców oraz wyprzedaże weekendowe. Regularnie ma również miejsce wyprzedaż halloweenowa, a tegoroczna wystartuje już dziś o godzinie 19:00.
Jakie promocje Steam zaoferuje z okazji Halloween w tym roku? Tego jeszcze nie wiadomo, ale z pewnością możemy spodziewać się przecen całego mnóstwa tytułów, które oferują mroczny klimat i po prostu mniej czy bardziej stawiają na straszenie graczy. Bardzo prawdopodobne jednak, że i te gry, które na straszeniu się nie skupiają, zostaną wyprzedażą objęte.
Jakie gry warto zgarnąć na Steam w ramach Steam Halloween Sale 2021? Z pewnością nie pożałujecie, jeżeli sięgnięcie po takie gry jak Darkest Dungeon, Resident Evil VII Biohazard, Resident Evil Village, Subnautica, Metro Exodus, Outer Wilds czy Little Nightmares. Polecamy też nieco luźniejsze tytuły, na przykład Pumpkin Jack lub Death’s Door.
Halloweenowa wyprzedaż na Steam jak zwykle nie będzie trwałą zbyt długo. Tak jak wspomnieliśmy rozpocznie się dziś, czyli 28 października o godzinie 19:00, a zakończy się 2 listopada, również o godzinie 19:00. Nie będziecie mieli zatem zbyt dużo czasu, by z niej skorzystać. Koniecznie więc o niej pamiętajcie!
Zgodnie z zapowiedziami Blizzarda 12 października w Hearthstone zadebiutował nowy tryb gry – Najemnicy. Rzecz jasna, postanowiłam go przetestować i sprawdzić, czy warto spędzać przy nim czas. Swoimi pierwszymi wrażeniami na jego temat dzielę się w niniejszym artykule.
Hearthstone: Najemnicy – na czym polega nowy tryb gry?
W skrócie, jak wskazuje nazwa, Najemnicy to tryb gry, w którym zbieramy najemników – kultowe postaci z uniwersum World of Warcraft (i nie tylko) – i tworzymy ich drużyny, by wykonywać z ich pomocą generowane proceduralnie zlecenia czy też pojedynkować się ze sztuczną inteligencją oraz innymi graczami. Najprościej mówiąc, można porównać go nieco do gry Slay the Spire.
Tryb Najemnicy kładzie bardzo duży nacisk na elementy RPG oraz roguelite. Jest on trybem wyjątkowo złożonym. Posiada on swoje centrum aktywności w postaci Wioski, która pozwala na zarządzanie najemnikami, sprawdzanie Tablicy zadań i nie tylko. To właśnie z jej poziomu wysyłamy nasze drużyny najemników na zlecenia.
Początek z trybem Najemnicy
Najemnicy to tryb gry na tyle złożony, że Blizzard postanowił stworzyć dla niego samouczek, który wyjaśnia, na czym tryb ten polega i jakie są jego zasady. Samouczek ten nie jest przesadnie długi, ale zawiera zdecydowanie wystarczającą ilość informacji, by móc wygodnie wskoczyć w wir zabawy. Co istotne, ukończenie samouczka wiąże się z otrzymaniem ośmiu darmowych najemników. Jeśli natomiast rozpoczniecie zlecenie po ukończeniu misji wprowadzających otrzymacie również wierzchowca Sierżanta (Sarge) w World of Warcraft.
Gdy już skończymy samouczek, to my decydujemy, co takiego chcemy w Najemnikach robić. Możemy albo wykonywać kolejne zlecenia drużyną startowych najemników – zlecenia, które gwarantują doświadczenie dla najemników i monety – albo trenować najemników na Ringu Gladiatorów, tocząc potyczki ze sztuczną inteligencją albo z innymi graczami. Należy jednak wspomnieć, że w przypadku Ringu Gladiatorów nie wiemy, na jaki rodzaj przeciwnika akurat trafimy.
Najemnicy w trybie Najemnicy
W sumie w tej chwili tryb Najemnicy oferuje 50 najemników, podzielonych na trzy klasy – obrońców, zbrojnych i czarowników, a dodatkowo też na różne rasy. Tych trzeba jednak odblokować. Na odblokowywanie najemników istnieje kilka sposobów – kupowanie specjalnych pakietów oferowanych w sklepie Blizzarda, otrzymanie pakietów (które mogą zawierać najemników) za wykonywanie zadań w trybie Najemników lub tworzenie najemników ze specjalnych monet, które są nagrodami za wykonywanie zleceń i zadań (je też można znaleźć w pakietach). Jeśli jednak chodzi o monety, te są też potrzebne do ulepszania umiejętności najemników.
Maksymalny poziom każdego z najemników to poziom 30. Każdy z nich posiada w sumie trzy umiejętności, z których dwie należy odblokować levelując. Każdy może zdobyć też w sumie trzy przedmioty gwarantujące dodatkowe wzmocnienie, na przykład wykonując zadania. Różni bohaterowie charakteryzują się różnymi rasami, typami zadawanych obrażeń i różnymi specjalnymi zdolnościami. Niektórzy posiadają jednak pewne synergie, które sprawiają, że świetnie sprawdzają się w jednej drużynie. Zabawa w tworzenie drużyn odpowiednio uzupełniających się postaci jest w Najemnikach przednia. Pasowałoby jednak, aby Blizzard szybko dodał do trybu kolejnych najemników – zdecydowanie brakuje wśród nich murloków, postaci zadających obrażenia od zimna i nie tylko.
Najemnicy – Zlecenia i Ring Gladiatorów
W sumie na początek Blizzard przygotował dla graczy cztery rozdziały zleceń, związane z istotnymi miejscami w World of Warcraft. Każdy z nich posiada kilka etapów. Każdy możemy też ukończyć i w trybie normalnym, i heroicznym. Gra zachęca jednak, aby każdy z etapów powtarzać wielokrotnie. W jaki sposób?
Po pierwsze, ukończenie każdego etapu każdego rozdziału zleceń wiąże się z otrzymaniem różnych monet bohaterów. Na przykład, jeśli wykonamy zlecenie na Serenę Krwawopiórą w trybie normalnym pustkowi, otrzymamy monety Wieszcza Morgla, Xyrelli oraz Gufa Runicznego Totemu. Jeśli wykonamy zaś zlecenie na Rawena Łowcę w trybie normalnym Spaczonej Kniei, otrzymamy monety Grommasza Piekłorycza, Tyrande oraz Kurtrusa Spopielonego. Po drugie, czasem po wykonaniu jednego zlecenia nasza drużyna nie jest w stanie ukończyć zlecenia drugiego poziomu. Wówczas musimy „pofarmić” dla niej punkty doświadczenia oraz monety (jeśli taka możliwość istnieje) na niższych poziomach.
Jasne, Ring Gladiatorów również pozwala na farmienie doświadczenia dla najemników i ich monet, jednak przynajmniej na razie wykonywanie zleceń wydawało się dla mnie ciekawsze. To głównie dlatego, że każdy z poziomów za każdym razem jest generowany proceduralnie i wygląda nieco inaczej. Oprócz na rozmaitych wrogów podczas zleceń trafiamy też na wydarzenia specjalne – na przykład możliwość wskrzeszenia jednego losowego bohatera, wzmocnienia wszystkich najemników danego typu czy spotkania tajemniczego gościa, który da nam zadanie. Poza tym, po pokonaniu każdego z przeciwników znajdujemy „skarb” w postaci dodatkowej umiejętności dla losowego najemnika, która będzie aktywna tylko podczas tego zlecenia. Wszystko to sprawia, że choć istotnym elementem rozgrywki w Najemnikach jest grind, jest to grind bardzo przyjemny. Przynajmniej w przypadku monet grind nieco ułatwia kupowanie za prawdziwe pieniądze pakietów, ale absolutnie nie jest ono niezbędne, by się dobrze bawić, zwłaszcza że gra przeciw innym graczom jest odsunięta w Najemnikach na margines.
Najemnicy – Obozowisko i zadania
Wspomniałam już wielokrotnie w tym tekście o zadaniach. O co tak właściwie w nich chodzi? No więc, jednym z elementów Wioski w trybie Najemników jest Obozowisko, do którego codziennie przybywają nieznajomi i to właśnie oni dają nam zadania. Na marginesie, to Obozowisko możemy rozbudowywać – na maksymalnym poziomie jest ono w stanie pomieścić sześciu gości, czyli gwarantuje nam sześć zadań.
Pierwszą pozycję w Obozowisku zawsze zajmuje gość, który daje zlecenie na ukończenie kolejnego etapu zleceń lub pokonanie danej liczby przeciwników w danym zleceniu. Gdy jedno takie zadanie wykonamy, automatycznie otrzymamy kolejne. Drugą pozycję zajmuje Toki Nieskończona, która codziennie każe nam wykonać określoną liczbę zleceń – jej zadanie możemy wykonać raz na dzień. Kolejne pozycje w Obozowisku zajmują losowi goście, a Ci dają zlecenia, które zachęcają na granie w Najemnikach konkretnymi postaciami. Zobaczymy tu zlecenia typu „Zadaj 40 pkt. Obrażeń, stosując zdolność „Podwójne uderzenie.”, które odnosi się do najemnika Mistrz Ostrzy Samuro. Za ich wykonanie zawsze otrzymujemy monety tego najemnika, którym wykonywaliśmy zadanie oraz dodatkowo monety losowego najemnika. Po wykonaniu tego typu zadania nie pojawia się gość z kolejnym zadaniem. Puste miejsce albo zostanie uzupełnione kolejnego dnia, albo gdy trafimy podczas zlecenia na Tajemnicę, pod którą akurat będzie krył się Tajemniczy gość.
Najemnicy – tryb naprawdę godny uwagi
Muszę przyznać, że nie jestem miłośniczką podstawowej wersji Hearthstone, w której budujemy decki i toczymy potyczki z przeciwnikami, pnąc się coraz wyżej w rankingu. To po prostu nie dla mnie. Świetnie bawię się jednak w Ustawce i świetnie bawię się w Najemnikach, czyli trybie, który mocniej stawia na zabawę PvE. To zapewne między innymi dlatego, że wszelkie potyczki toczą się w Najemnikach szybciej niż w klasycznym HSie, a rozpoczęte zlecenie możemy w dowolnym momencie przerwać, by potem do niego wrócić. Nie mogę doczekać się, aż tryb ten doczeka się jeszcze większej liczby bohaterów, która pozwoli na tworzenie jeszcze bardziej różnorodnych drużyn. Najważniejsze jest, że Najemnicy nie wyglądają na tryb Pay2Win, a przynajmniej na razie, albowiem wszystko, co znajduje się w pakietach, możemy zdobyć grając. Poza tym, nawet darmowi najemnicy mają świetne umiejętności i synergie do zaoferowania.
Od kilku lat staram się być na bieżąco z serią FIFA. Nie jestem wielką jej fanką, ale czas spędzony z padem w dłoniach na zmaganiach w gronie znajomych i budowanie własnej drużyny w trybie FUT zawsze były dla mnie dobrą zabawą. W FIFA 21 spędziłam łącznie kilkadziesiąt godzin, a mój poziom umiejętności na tle innych graczy online był… nie będę ukrywała: niewysoki. Po FIFA 22 nie oczekiwałam wiele – chciałam, aby było to coś więcej niż tylko aktualizacja składów i koszulek. Gdy dowiedziałam się, że w FIFA 22 na PC – mojej ukochanej platformie – zabraknie wychwalanej pod niebiosa przez EA technologii HyperMotion (obecnej na PS5 i XSX), do nowej odsłony kultowej serii nastawiłam się negatywnie. Grze udało się mnie udobruchać, przynajmniej w pewnym stopniu.
Zacznijmy od tego, czego tygrysy w FIFA wcale nie lubią najbardziej. Tryb kariery w FIFA 22 ponownie jest obecny i nareszcie wygląda tak, jak powinien wyglądać od samego początku. Do wyboru są dwa warianty rozgrywki, choć nie ma tu żadnej kampanii fabularnej. Gracze mogą stworzyć od podstaw swojego piłkarza amatora i prowadzić go na szczyt przez kolejne szczeble kariery. Są punkty doświadczenia, są punkty umiejętności, perki, a nawet drzewko umiejętności. Każdy może wykreować kolejnego Roberta Lewandowskiego… albo kolejnego przeciętnego Słowaka, występującego w polskiej Ekstraklasie. 😉 Alternatywnie da się zostać menedżerem piłkarskim. Na złożoność Football Managera nie liczcie, ale zabawa i tak jest przednia, choć nie ma tu aż tylu zmian, co w trybie kariery zawodniczej.
Dobra, nie oszukujmy się, w FIFA 22 chodzi o FUT, podobnie jak we wcześniejszych częściach gry. Tutaj każdy może stworzyć swój własny klub i kolekcjonując karty piłkarzy, umiejętności i kilka innych typów, stale go ulepszać. Paczki z kartami da się odblokować za punkty zdobywane w trakcie rozgrywki za gole, wyniki i przeróżne osiągnięcia. Można je tradycyjnie kupować za prawdziwe pieniądze. FIFA 22 ociera się o hazard, ale gracze wiedzą o tym od lat. Ponoć niemal 80% z nich nie wydaje na paczki z kartami prawdziwych pieniędzy. Jasne, FIFA 22 na pewnym poziomie może być nazywana produkcją pay-to-win, ale nie do końca.
W FIFA 22 liczą się przede wszystkim umiejętności, a żeby z nich skorzystać nie wystarczy klawiatura. W FUT trzeba grać na padzie, bo w innym razie zabawa jest po prostu męcząca, a spotkań na wysokim poziomie nie da się wygrywać. Starcia z lepszymi bywają frustrujące, a wszechogarniająca bezradność odbiera czasem frajdę z zabawy. Taki urok FIFA i wie o tym doskonale każdy fan produkcji EA. Z czasem gracze lądują w odpowiadających poziomom ich umiejętności klasach rozgrywkowych i sytuacja się poprawia. Gdy kończy się sezon, cała zabawa zaczyna się od początku, oczywiście przy zachowaniu wcześniej zdobytych kart i punktów.
Karty da się sprzedawać, a za zarobione w ten sposób pieniądze licytować karty zawodników dostępne na rynku. Są karty popularne, rzadkie, unikatowe… dokładnie tak, jak co roku.
Sama rozgrywka w FIFA 22 sprawia wrażenie wolniejszej od tej w FIFA 21 i przypomina nieco starego PES-a. Niższe tempo meczów piłkarskich daje odrobinę więcej czasu na przemyślenie kolejnych zagrań oraz lepsze ustawienie zespołu. Mam wrażenie, że sztuczna inteligencja piłkarzy nieco lepiej radzi sobie z kwestiami związanymi z taktyką, a bramkarze nareszcie są nieco skuteczniejsi. Prowadząc piłkę czułam, że steruję człowiekiem o określonej masie i łatwiej mi było odczuwać różnice pomiędzy graczami o większych i mniejszych umiejętnościach. Wszystko to może zmienić się jednak za sprawą którejś z kolejnych aktualizacji, więc na razie wstrzymuję się z optymizmem. W każdym razie pod względem prowadzenia spotkań FIFA 22 odpowiada mi odrobinę bardziej niż FIFA 21.
W tym wszystkim naprawdę żałuję, że w FIFA 22 na PC zabrakło technologii HyperMotion, mającej zdaniem wielu moich znajomych kolosalny wpływ na zabawę. Dla mnie jako w gruncie rzeczy nowicjusza mógłby to być niuans, ale… Wiecie jak jest. Nie umieszczenie takiej nowinki to policzek dla graczy pecetowych i basta.
O oprawie graficznej nie ma sensu się rozwodzić. FIFA 22 to najładniejsza z dotychczasowych odsłon i nikt chyba nie spodziewał się, że będzie inaczej. eFootball 22 od Konami może „czyścić buty” FIFA 22 pod względem tego, jak prezentują się chociażby twarze i włosy piłkarzy. Kopacze w FIFA 22 pocą się, brudzą i prezentują jak żywi. Nikt nie będzie miał problemów z rozpoznaniem swoich ulubionych „grajków”. Animacje? Z myślą o FIFA 22 EA przygotowała ich ponad 4000, rejestrując je uprzednio na podstawie ruchu prawdziwych piłkarzy. Cieszą nawet takie detale, jak odwzorowanie charakterystycznych dla wielu piłkarzy zachowań boiskowych – nawyków, cieszynek i stylu gry.
W FIFA 22 Tomasz Smokowski zastąpił Dariusza Szpakowskiego na stanowisku komentatora i występuje on teraz w duecie z Jackiem Laskowskim. Dla wielu absencja pana Szpakowskiego będzie niemałym szokiem i odbiór komentarza może być różny. Bardzo cenię pana Smokowskiego i wierzę, że jeszcze się wyrobi w grach EA. Jak na razie uważam, że Szpakowski wypadał w tej roli lepiej, ale… Smokowski też daje radę!
Podsumowanie
Grając w FIFA 22 miałam poczucie, że gram w FIFA 21, ale bardziej dopracowaną i dopieszczoną, z usuniętymi irytującymi mankamentami. I to w zasadzie jest komplement, o ile tylko ktoś nie oczekiwał po FIFA 22 na PC jakiegoś rodzaju rewolucji. FIFA 22 jest lepsza od FIFA 21. FIFA 22 daje masę radości, zwłaszcza w trybie FUT i podczas rywalizacji ze znajomymi. Nowe dzieło EA to fantastyczna rozrywka, ale braku HyperMotion na PC nie powinniśmy producentowi wybaczać. Tak się nie robi.
Mocne strony:
Słabe strony:
stara, dobra, frustrująco-satysfakcjonująca FIFAjak zawsze wciągający tryb FUT11-osobowy tryb kooperacjiogromna ilość zawartości i trybów zabawy (Volta!)najlepsza FIFA 22 jak do tej porywspaniałe animacje piłkarzyświetna oprawa wizualnaulepszona fizyka lotu piłki
W końcu doczekaliśmy się możliwości pogrania w nowego Battlefielda 2042. Premierę gry przesunięto ostatecznie na 19 listopada bieżącego roku, ale już w październiku wszyscy chętni mogli zasmakować tego, czym będzie najnowsza superprodukcja DICE. Otwarte testy beta zostały zakończone, a na wirtualnym polu bitwy opadł już kurz. Na chłodno oceniliśmy to, czy warto czekać na premierę Battlefield 2042.
Otwarta beta Battlefield 2042 wystartowała 6 października, a gracze przez cztery dni mogli poczuć klimat futurystycznego pola walki. EA DICE udostępniło mapę Orbital, na której aż 128 żołnierzy podzielonych na dwie drużyny zasypywało się ołowiem przez maksymalnie 30 minut w trybie Podboju (Conquest). Stary, dobry Battlefield powrócił, ale teraz zrobił to z największym jak do tej pory rozmachem.
Gracze mogli pruć w siebie amunicją nie tylko z broni ręcznych. Na mapie nie zabrakło śmigłowców bojowych, czołgów, działek przeciwlotniczych, a nawet samolotów. Powierzchnia mapy jest tak gigantyczna, że na myśl przywodzi produkcje typu battle royale. Czy nie jest zbyt duża jak na 128 osób? Nie miałam takiego wrażenia. Akcja na lądzie nie jest może tak dynamiczna jak w serii Call of Duty, ale fani Battlefielda zdają sobie na pewno z tego sprawę.
Do dyspozycji graczy oddano cztery klasy postaci z możliwością ich daleko posuniętej personalizacji. Oprócz broni konwencjonalnej każda z nich korzystać może z ciekawych gadżetów, na przykład automatycznej wieżyczki strażniczej, czy też nieco bardziej „klasycznych” akcesoriów, pokroju apteczek i skrzynek z amunicją. Zupełną nowością w serii jest opcja modyfikowania broni już w trakcie walki, kiedy to na przykład standardową muszkę lub kolimator da się zmienić na celownik oferujący znaczące przybliżenie.
Opcje personalizacji są w nowej odsłonie bardzo rozbudowane i każdy gracz może stworzyć klasę dostosowaną idealnie do jego preferencji. Zwiadowca z wyrzutnią rakiet? Żaden problem. Do każdej z czterech klas postaci (szturmowiec, inżynier, zwiadowca, wsparcie) przypisane są wyłącznie umiejętności specjalne, których to akurat przenosić się nie da.
Ze względu na skalę zabawy pojedyncze zabójstwa nie mają aż takiego znaczenia jak praca zespołowa i realizowanie celów misji. Z czasem łatwo zorientować się co i jak robić, aby nie zdobywać tylko „nic nie znaczących” punktów, a rzeczywiście pomagać swojej drużynie. Oczywiście punkty zdobywać wciąż warto, bo to one pozwalają odblokowywać kolejne przedmioty, dostępne na wyższych poziomach doświadczenia.
Chaos na polu bitwy? To raczej cecha serii Call of Duty. Battlefield 2042 daje nieco więcej czasu na naukę i oswojenie się ze wszystkimi funkcjami, których wcale nie brakuje. Rzecz jasna momentami akcja naprawdę mocno się zagęszcza, ale przede wszystkim ze względu na wielkoskalowość wojny prezentowanej w BF-ie. Tu nad głową przeleci samolot, tam wyjedzie czołg. Proza życia żołnierza rzuconego w ogień zmagań. Finalnie wszystko zależy od trybu zabawy – akurat w Podboju mapy są gigantyczne, przez co tempo z pewnością jest odrobinkę mniejsze.
Battlefield 2042 ogrywałam na wydajnym komputerze z procesorem Intel Core i7-11700K, 32 GB pamięci RAM oraz kartą graficzną Palit RTX 2080 Ti Dual. W rozdzielczości 2K i maksymalnych ustawieniach doświadczałam nierzadko znaczących spadków płynności animacji. Mam nadzieję, że gra zostanie jeszcze zoptymalizowana, bo większość graczy korzysta ze znacznie, znacznie słabszych komputerów. Cienie nie zawsze wyświetlane były poprawnie, a kilka razy uświadczyłam drobnych gliczy. Nie było to jednak nic, co pogarszałoby ogólnie pozytywne wrażenia z rozgrywki. Warto pamiętać o tym, że na PC Battlefield 2042 zaoferuje wsparcie dla NVIDIA DLSS, którego w becie nie było – działała wyłącznie technika NVIDIA Reflex.
Udźwiękowienie jak zawsze stoi na niemal kinowym poziomie, z drobnym wyjątkiem. Miałam wrażenie, że zupełnie po macoszemu potraktowano kwestie audio związane z odgłosami generowanymi przez piechurów. O ile nadjeżdżający pojazd słychać z daleka, to usłyszenie w ferworze walki nadciągającego pieszo oponenta graniczy z cudem. W sumie… być może właśnie to chciano osiągnąć? W końcu Battlefield 2042 stawia na szeroko zakrojone konflikty przy udziale wozów opancerzonych i lotnictwa, gdzie wymiana ognia prowadzona jest przeważnie na większym dystansie. Hm.
Siedemnasta odsłona serii (jeśli uwzględnimy dodatki) to dobra zabawa nie tylko dla starych wyjadaczy, ale także nowicjuszy oraz graczy „casualowych”. Serię Battlefield znam bardzo dobrze i pomimo że moje umiejętności nie są duże, bawiłam się doskonale. Wydaje mi się, ze próg wejścia jest niewysoki, przez co Battlefield 2042 stanowi świetną rozrywkę dla szerokiego grona osób. Chcesz pobawić się w medyka? Śmiało. Marzy Ci się stanowisko operatora działka w śmigłowcu bojowym Apache? Droga wolna. A może zawsze chciałeś być kierowcą czołgu? Nowy Battlefield da Ci taką możliwość.
Beta nie była wolna od drobnych błędów, ale przy produkcji tej skali mniejszych i większych bugów nie da się uniknąć. DICE ma miesiąc na ich usunięcie – to całkiem dużo czasu. Ja odliczam dni do premiery i już teraz wiem, że w Battlefield 2042 spędzę co najmniej kilkadziesiąt godzin.
Kolejny tydzień, kolejne darmowe gry w Epic Games Store. No, w tym tygodniu platforma rozdaje bezpłatnie tylko jeden tytuł, ale za to jaki. Tytuł ten to bowiem PC Building Simulator.
PC Building Simulator to gra komputerowa, która pozwala budować komputery osobiste w wydaniu wirtualnym. Cieszy się ona sporą popularnością i nic dziwnego – gracze bardzo pozytywnie ją oceniają. Grze nie brakuje realizmu, a to między innymi za sprawą obecności licencjonowanego sprzętu istniejących producentów. To prawdziwa gratka dla miłośników modowania i składania pecetów, którzy nie mają funduszy na realizowanie tego kosztownego zajęcia w rzeczywistości.
Jeśli od zawsze interesujesz się sprzętem komputerowym, to niewykluczone, że składanie do kupy poszczególnych podzespołów komputerów stacjonarnych jest dla Ciebie pestką. Nawet jeśli jednak tak nie jest, PC Building Simulator może przypaść Ci do gustu, a nawet pozwolić Ci nauczyć się czegoś nowego.
PC Building Simulator naprawdę warto odebrać za darmo, gdyż bazowo kosztuje on 69 złotych lub więcej. Czas na bezpłatne dodanie go do swojej biblioteki w Epic Games Store masz aż do 14 października bieżącego roku, do godziny 17:00.
Od 14 stycznia do 21 stycznia w Epic Games Store rozpocznie się rzecz jasna kolejna promocja. Wówczas platforma będzie rozdawać za darmo pakiet dodający do gry Paladins czterech czempionów i elementy kosmetyczne oraz grę Stubbs the Zombie in Rebel Without a Pulse.
Gry MMO RPG, jak wszystkie inne typy gier, potrafią dawać ogromną frajdę, zwłaszcza jeśli mowa o tych najbardziej dopracowanych tytułach. Niemniej, frajdę z zabawę, często nieumyślnie, potrafią niszczyć sobie sami gracze, popełniając liczne błędy w podejściu do gry. O jakich błędach mowa? Poznasz je za sprawą tego artykułu.
1. Nie czytasz questów i nie tylko
Jak wiadomo, gry MMO RPG posiadają bogatą fabułę. Ta z reguły jest przedstawiana jednak nie tylko na przerywnikach filmowych czy podczas dubbingowanych dialogów. Bardzo duża część „lore” zawierana jest w tego typu grach w postaci czystego tekstu. Mowa albo o tekście w formie opisu questów lub wszelkiego rodzaju notatek i ksiąg dostępnych do znalezienia w świecie gry.
Niestety, bardzo wielu graczy omawianego tekstu nie czyta, a zatem nie zagłębia się tak jak mógłby w ogrywanym tytule. Jedni robią to z pośpiechu, inni z lenistwa, a jeszcze inni pewnie z braku świadomości tego jak znaczące te skrawki lore z reguły są. Niezależnie od powodu skutek jest taki sam – brak zrozumienia (a przynajmniej pełnego zrozumienia) tego co się w grze dzieje w kwestii jej fabuły. Takie postępowanie ujmuje grze także klimatu.
2. Za bardzo się spieszysz
Uwierz mi, endgame to w grze nie wszystko, a już zwłaszcza w grze MMO. Ważne jest też to, co jest po drodze do endgame’u – zwiedzanie świata gry, rozwijanie profesji, poznawanie fabuły. Wielu graczy dąży do tego, by osiągnąć engame jak najszybciej, wierząc, że to właśnie on zaoferuje im najlepszą zabawę.
Często okazuje się niestety, że endgame oferuje bardzo niewiele i gra zaczyna szybko się nudzić. Dlatego warto nie spieszyć się z expieniem i czerpać radość z tego, co MMO daje do dyspozycji na wczesnych etapach rozgrywki. Levelowanie „na skróty” ma sens tylko wtedy, jeżeli tworzysz którąś postać z rzędu i znasz grę od podszewki.
3. Marnujesz pieniądze
Waluty dostępne w grach MMO często bywają bardzo cenne i przydają się w endgamie. Tymczasem, wieli graczy niepotrzebnie je marnuje. Najprostszy przykład? Kupowanie uzbrojenia w domu aukcyjnym dla postaci, która ma niski poziom. W końcu, grając tą postacią szybko wbijesz wyższy level i znajdziesz znacznie lepsze wyposażenie. W przyszłości, spędzając czas przy MMO RPG, zwracaj uwagę na to, na co przeznaczasz swoje złoto i inne waluty.
4. Uprawiasz metagaming
Niestety, gier oferujących co najmniej kilka, a często aż kilkanaście klas, z których każda posiada kilka specjalizacji, dosłownie nie da się zbalansować. Zawsze jakaś klasa, jakaś specjalizacja będzie przeważać nad innymi. Często gracze jeszcze przed aktualizacją gry, za sprawą wcześniejszych testów prowadzonych na wcześniejszych, wiedzą która klasa będzie po niej najlepsza, a więc część z nich się na taką klasę przerzuca. Chwilowo daje im to satysfakcję, do momentu aż klasa ta zostaje znerfiona, a na szczyt wysuwa się zupełnie inna. Choć było to do przewidzenia, z niewiadomego powodu gracze tacy złoszczą się na deweloperów, potem na siebie, a potem odchodzą z gry.
Pamiętaj, każda klasa postaci ma w MMO swoje lepsze i gorsze dni. Graj po prostu taką, która daje Ci największą satysfakcję z zabawy, a nie taką, która w danym momencie wykręca najlepsze obrażenia.
5. Robisz wszystko na raz
Większość gier MMO oferuje całkiem mnóstwo treści, zarówno dla miłośników PvP, jak i PvE. Czasem aż nie wiadomo, za co się w takich grach zabrać. Zapewne zdarzyło Ci się robić w nich wszystko na raz – realizować zadania w wielu regionach jednocześnie, a dodatkowo też odwiedzać podziemia, udawać się na areny, battlegroundy i wykonywać inne formy PvP. Zapewne towarzyszyło Ci wtedy poczucie, że ciężko Ci osiągnąć większy sukces w przypadku jakiejkolwiek z tych aktywności – no, chyba że jesteś streamerem i grasz przez 10 godzin dziennie.
No właśnie, w przyszłości skup się w grze na mniejszej ilości aktywności – głównie tych, z których czerpiesz największą radość, a ta radość będzie znacznie większa. Dopiero gdy zaczniesz odczuwać nudę, przerzuć się na coś innego. Jeśli chodzi o zadania, trzymanie się zadań dotyczących z jednego obszaru świata gry ułatwi Ci poznawanie jej fabuły i lore.
Po kilku przesuniętych datach ostatecznego debiutu gracze nareszcie doczekali się premiery ambitnego MMORPG, opracowanego przez Amazon Game Studios. New World to sandboksowa gra osadzona w otwartym świecie, inspirowanym XVII-wiecznymi koloniami. Zanim przeczytacie naszą recenzję New World, już teraz serwujemy Wam poradnik dotyczący głośnej produkcji. New World może początkowo przytłaczać ogromną liczbą aktywności, opcji i mechanik. Lektura tego wpisu zapewni łatwiejszy i przyjemniejszy start.
1. Nie bój się eksperymentować… do czasu
W przeciwieństwie do wielu innych gier MMO, New World wiele wybacza początkującym w kwestii rozwoju postaci, przynajmniej na pierwszych dwudziestu poziomach. Aż do osiągnięcia 20. levelu postaci możesz za darmo resetować i modyfikować jej punkty umiejętności i atrybutów. Dzięki temu zweryfikujesz jaki styl gry odpowiada Ci najbardziej i jakie skille sprawdzają się najlepiej. Odwagi!
2. Zbieraj wszystko co popadnie, ale do momentu, gdy…
Jak na każdą grę z rozwiniętym systemem handlu i craftingu przystało, New World zachęca graczy do zbierania i magazynowania ogromnych ilości przedmiotów i materiałów. Nie wahaj się zbierać mięsa z zabitych zwierząt lub drewna, które może się przydać w późniejszych fazach gry. Niemal każdy przedmiot da się jakoś przetworzyć lub dobrze sprzedać. Pilnuj tylko udźwigu. Gdy określona masa przedmiotów w ekwipunku zostanie przekroczona, postać nie będzie mogła wykonywać uników. W najgorszym wypadku w ogóle nie będzie mogła się ruszać. Limit miejsca w plecaku zwiększysz za pomocą torby.
3. Korzystaj ze schowków
Serio. Gracze niezmiernie rzadko korzystają ze skrzynek i schowków w grach MMO, zupełnie niepotrzebnie nosząc tonę nieprzydatnych w danym momencie przedmiotów przy sobie. Zmień te złe nawyki. W schowkach w osadzie zostawiaj wszystko, czego nie potrzebujesz w danym momencie podczas swojej wędrówki.
4. Odkrywaj punkty szybkiej podróży
Przemierzanie wielkiego, otwartego świata bywa ciekawe, ale z czasem staje się nużące. Właśnie z tego względu powinieneś odkrywać jak najwięcej poukrywanych punktów podróży. Gdy będziesz miał już dość chodzenia z miejsca na miejsce, będziesz mógł sprawnie przemieszczać się pomiędzy nimi, oszczędzając nieraz sporo czasu. Koszt szybkiej podróży zależny jest od masy przedmiotów w ekwipunku. Dlatego właśnie powinieneś wziąć sobie do serca trzecią podpowiedź z naszego poradnika.
5. Nie bądź samotnikiem – postaraj się dołączyć do gildii
Zdajemy sobie sprawę, że wielu z Was jest nieśmiałych i ma opory przed komunikowaniem się z innymi graczami. Dołączenie do gildii w New World to jednak doskonały sposób na urozmaicenie zabawy oraz różnego rodzaju bonusy. Podczas gdy mocniejsi gracze pomagają Tobie, Ty możesz pomóc słabszym! Co więcej, dołączając do gildii obcojęzycznej możesz szlifować języki obce. Kto wie, może dzięki temu błyśniesz na najbliższym sprawdzianie?
6. Problem z serwerem? Sprawdź jego status
W początkowych dniach New World przeżywał będzie prawdziwe oblężenie ze strony graczy. Chwilę po premierze serwery nie radziły sobie z naporem zainteresowanych, a do każdego z nich ustawiały się ogromne, wirtualne kolejki. Czasem nie wiadomo czy problemem jest zbyt duża liczba graczy czy też awaria serwera. Zamiast czekać, sprawdź status serwera, na którym grasz. Zrobisz to na oficjalnej stronie, pod tym adresem.
7. Twój pierwszy dom zakupisz ze zniżką. Wykorzystaj to
Pierwszy z domów, jaki kupisz w New World nabędziesz z 50-procentową zniżką. Jasne, możesz stosunkowo szybko kupić najtańszy, ale… być może warto zaczekać i sprawić sobie coś fajniejszego? Spokojnie, nic Cię nie goni.
8. Chcesz walczyć z innymi? Przygotuj się
Walka z innymi w New World jest opcjonalna. Jeśli postanowisz już stawać w szranki z innymi graczami, przywdziej lekki pancerz, który – przynajmniej na tę chwilę – wydaje się lepszym rozwiązaniem w PVP. Dlaczego? Ciężkie pancerze utrudniają robienie szybkich uników, bardzo przydatnych w pojedynkach.
9. Wypróbuj każdy rodzaj broni
W New World nie ma klas postaci, więc nie jesteś ograniczony do wyboru ściśle określonych rodzajów broni. Wypróbuj każdą i sprawdź, którą walczy Ci się najlepiej. W New World dostępnych jest łącznie 10 rodzajów broni: miecz, rapier, topór, włócznia, topór dwuręczny, młot bojowy, łuk, muszkiet, ognisty kostur i lodowa rękawica. Wypróbować je wszystkie jak najszybciej i zobacz, który styl gry najbardziej Ci się podoba. Im wcześniej to zrobisz, tym wcześniej możesz zacząć ulepszanie odpowiednich atrybutów, a także mistrzostwa w tej broni, odblokowując umiejętności i profity związane z konkretnym stylem walki.
10. Ubierz na siebie najcięższe rzeczy, gdy chcesz nieść więcej
Twoja postać jest przeciążona? Wykorzystaj prosty trik, a raczej zrób użytek z nietypowej mechaniki gry. Okazuje się, że założone na postać wyposażenie nie wlicza się do łącznej masy przenoszonych przedmiotów. Załóż na swego bohatera najcięższe przedmioty, aby unieść ich więcej. Później przebierz się i sprzedaj je w najbliższym mieście. Oczywiście uważaj na przedmioty przypisywane do postaci wraz z ich założeniem!
Żyjemy w czasach, w których komputery gamingowe wyposażone są nierzadko w dyski o pojemności kilku terabajtów. Producenci gier nie przejmują się zbyt mocno potrzebami graczy dysponujących słabszym lub starszym sprzętem, w związku z czym ich produkcje zajmują coraz częściej kilkadziesiąt gigabajtów przestrzeni dyskowej… a nawet więcej.
W dzisiejszym artykule chcielibyśmy polecić Waszej uwadze świetne gry, które można zainstalować nawet na niewielkich nośnikach danych. Masz leciwego laptopa lub komputer stacjonarny o przeciętnej specyfikacji, z dyskiem o skromnej pojemności? Powinieneś przeczytać ten wpis!
1. Deluxe Ski Jump 2
Jeśli nie macie około trzydziestki na karku, to na pewno nie ogrywaliście kultowego DSJ2 na przerwach w szkole. Druga odsłona serii gier na licencji shareware była prawdziwym przebojem w Polsce w okresie tak zwanej Małyszomanii. Grafika? Zupełnie podstawowa, zupełnie jakby oprawa graficzna powstawała w Paincie. Nikt się tym jednak nie przejmował, a każdy chciał zrozumieć ciekawy system fizyki lotów i oddawać jak najdłuższe skoki.
2. SPELUNKY
Spelunky to platformówka 2D typu roguelike z losowo generowanymi poziomami, które czynią każdą rozgrywkę zupełnie unikalną. Gracze udaj się tu głęboko pod ziemię i odkrywają lokacje wypełnione po brzegi potworami, pułapkami i skarbami. Atutami są całkowita swoboda poruszania się po środowisku, które da się niszczyć, poznająć dzięki temu ich sekrety. Walczyć, czy uciekać, kupować, czy kraść? W Spelunky wybór należy zawsze do gracza. Uwaga na ewentualne konsekwencje!
3. RISK OF RAIN
Risk of Rain to platformowa gra z 2013 roku zawierająca elementy Metroidvanii i roguelike, opracowana przez dwóch studentów z Uniwersytetu Waszyngtońskiego. Gracz kieruje losami ocalałego z katastrofy statku kosmicznego na obcej planecie. Pokonując generowane losowo poziomy próbuje przetrwać, zabijając potwory i zbierając przedmioty, które mogą wzmocnić zdolności ofensywne i defensywne bohatera. W grze skala trudności rośnie wraz z upływem czasu, wymagając od gracza wyboru między spędzaniem czasu na budowaniu doświadczenia a szybkim ukończeniem poziomów, zanim potwory staną się potężniejsze. Zwiedzając różne ukryte lokacje, gracze mogą odkrywać artefakty wpływające na zabawę.
4. SHOVEL KNIGHT
Shovel Knight to dwuwymiarowa platformówka side-scrollowa z oprawą graficzną stylizowaną na 8-bitową. Gracze kontrolują poczynaniami tytułowego bohatera, który zbiera skarby i walczy z wrogami. Podstawowym atakiem Shovel Knighta jest, a jakże, jego łopata, której może używać także do wykopywania skarbów lub… skakania po oponentach. Oprócz głównego zadania, które polega na przechodzeniu kolejnych poziomów i pokonywaniu bossów, gracze są zachęcani do zebrania jak największej ilości bogactw.
5. DARKEST DUNGEON
W Darkest Dungeon gracz wynajmuje, kieruje i zarządza bohaterami, którzy eksplorują lochy pod gotycką posiadłością, którą odziedziczył główny bohater gry. Produkcja łączy ruch w czasie rzeczywistym z walką turową. Ciekawym elementem Darkest Dungeon jest poziom stresu każdego bohatera, który wzrasta wraz z eksploracją i walką. Postać, która utrzymuje wysoki poziom stresu, może nabawić się przypadłości, które utrudnią lub… poprawią jej wydajność jako odkrywcy. Niemal każdą z negatywnych cech da się wyleczyć – za odpowiednią cenę.
6. DEAD CELLS
Dead Cells to platformowa gra akcji typu rogue-lite, inspirowana metroidvanią. Odkryjecie w niej rozległy, ciągle zmieniający się zamek, oczywiście o ile będziecie w stanie rozprawić się z jego strażnikami w walce. System zapisu gry? A gdzie tam. Zabijaj, umieraj (śmierć jest tu permanentna), ucz się, powtarzaj. Swoboda w eksploracji jest ogromna, a świat bardzo ciekawy.
7. STARDEW VALLEY
Stardew Valley to produkcja inspirowana serią Harvest Moon i uważana za… lepszą od swojego pierwowzoru. Przy tym tytule można naprawdę dobrze się odprężyć, zarządzając farmą, którą główny bohater odziedziczył po swoim dziadku. Podupadająca farma skrywa wiele tajemnic – podobnie jak jej okolice. Oprócz uprawy roślin czeka tutaj sporo eksploracji, walki oraz konieczność rozgryzienia systemu ekonomii.
8. PIXEL PIRACY
Siedem lat minęło od debiutu rosyjskiego studia Quadro Delta. Debiutu udanego – jego owocem było Pixel Piracy, czyli pixel-artowy symulator życia pirata. Rolą gracza jest wcielenie się w kapitana pirackiego statku, rozbudowywania okrętu, werbowania załogi, oraz oczywiście przemierzania mórz i oceanów, celem zwiększania swojej reputacji. Gra nieźle łączy elementy walki w czasie rzeczywistym i handlu. Ten miks RPG, symulatora i gry RTS w sandboksowym świecie sprawdza się wyjątkowo dobrze.
9. PLANTS VS. ZOMBIES: GAME OF THE YEAR EDITION
Choć trudno w to uwierzyć, wciąż istnieją osoby, które nie grały jeszcze w kultowe Plants vs Zombies. Jeśli jesteś jednym z takich graczy, zmień to. PVZ to ciekawa gra typu tower defense, w której gracze sadzą rośliny, mające na celu obronić domostwo przed nacierającymi zombiakami. Z każdą z sadzonek należy płacić słoneczkami spadającymi od czasu do czasu z nieba oraz wytwarzanymi przez pocieszne słoneczniki. W „arsenale” gracza znajduje się sporo kwiatów – każdy jest skuteczny przeciwko innym typom nieumarłych.
10. VALHEIM
Valheim wciąż znajduje się we wczesnym dostępie, ale już teraz produkcję można śmiało uznać za jedną z najciekawszych gier zajmujących mniej niż gigabajt miejsca na dysku. W świecie inspirowanym mitologią nordycką gracze mają za zadanie… cóż, przeżyć, gromadząc pożywienie, rozbudowując osadę i robiąc wszystkie inne rzeczy charakterystyczne dla sandboksowych survivali. Craftując coraz to lepsze przedmioty należy pokonywać kolejne fantastyczne bestie zamieszkujące nieprzyjazną krainę.
11. SLAY THE SPIRE
Slay the Spire to jedna z najbardziej wciągających karcianek ostatnich lat. Celem zabawy jest pnięcie się po kolejnych poziomach iglicy, zbieranie potężnych artefaktów, pokonywanie wrogów w turowych walkach i rozwijanie talii kart unikalnych dla łącznie trzech postaci. Każdorazowe pokonanie trzech bossów, skutkuje możliwością stawienia czoła jeszcze większym wyzwaniom. Śmierć jest tu permanentna i przekłada się na konieczność zaczęcia zmagań od początku… przy zachowaniu wcześniej zdobytych bonusów.