Dodatek Battlefield 1: W imię cara za darmo na PC i konsole!

Dodatek Battlefield 1: W imię cara za darmo na PC i konsole!

Na początku maja firma Electronic Arts rozdawała za darmo dodatek „Nie przejdą” do swojej popularnej gry Battlefield 1. Tym razem wszyscy chętni otrzymają bezpłatnie DLC „W imię cara”. Należy się jednak pospieszyć!

DLC Battlefield 1: W imię cara został właśnie udostępniony za darmo posiadaczom podstawowej wersji gry na komputery osobiste oraz konsole PlayStation 4 i XBox One. Wszystko co musicie zrobić, to zalogować się na swoje konto na platformie Origin, koncie Microsoftu lub sklepie PlayStation, przejść na stronę DLC w sklepie aplikacji, a następnie dodać grę do koszyka. Voila, dodatek został przypisany do Waszego konta za darmo.

Gdzie dokładnie klikać, by odebrać Battlefield 1: W Imię Cara za darmo? O tu:

Dodatek wnosi do rozgrywki przedstawicieli rosyjskiej armii. To oczywiście nie wszystko – na graczy czeka 6 nowych map, aż 11 nowych broni oraz nowe pojazdy. Nie zabrakło polskiego akcentu w postaci… Husarii.

Ostatni z dodatków do Battlefield 1 zostanie udostępniony odpłatnie w czerwcu. Wprowadzi możliwość rywalizacji w nowym trybie, gdzie po dwóch stronach konfliktu staną drużyny złożone z aż 40 graczy.

Recenzja The Forest – czy Wczesny Dostęp zakończył się sukcesem?

Recenzja The Forest – czy Wczesny Dostęp zakończył się sukcesem?

Nareszcie, po niemalże czterech latach, survivalowa gra The Forest opuściła Wczesny Dostęp na platformie Steam. Z tej okazji postanowiliśmy ją dla Was zrecenzować. Czy nam się podobała? Czy można ją uznać za gotowy produkt? Czy warto dodać ją do swojej biblioteki? Przekonajcie się, czytając nasz tekst!

The Forest to gra, która przenosi nas na tajemniczą wyspę i pokazuje, jak mogło wyglądać życie Robinsona Crusoe, a przynajmniej w pewnym stopniu. Wcielamy się w niej w ojca chłopca o imieniu Timmy, który leci razem ze swoim dzieckiem samolotem. Niestety, podczas podróży dochodzi do katastrofy – podniebny pojazd rozbija się na nieznanym lądzie, w samym środku dżungli. Wkrótce po tym zauważamy, że ktoś porywa Timmy’ego, a następnie mdlejemy. Rano budzimy się cali zakrwawieni, a samolot z jakiegoś powodu jest kompletnie pusty. W tym momencie rozpoczynamy walkę o przetrwanie, wyznaczając sobie trzy główne cele – by odnaleźć Timmy’ego, pozostałych pasażerów, a także rozbić obóz.

Początek rozgrywki

Zaraz po przebudzeniu się na wyspie musimy zadbać o podstawowe potrzeby – przede wszystkim coś zjeść. Na szczęście, początkowo możemy skorzystać z tego, co jest dostępne w samolocie. We wraku znajdziemy także podstawowe potrzebne nam narzędzia, chociażby siekierę, która przyda się przy ścinaniu drzew, i nie tylko.

Twórcy gry zadbali o to, aby survival był w niej niemalże tak samo skomplikowany jak w rzeczywistości. Dlatego też szybko musimy zacząć polować na zwierzęta, aby mieć co jeść od momentu, gdy skończą nam się batoniki energetyczne pochodzące z samolotowych walizek. Co więcej, pozyskane mięso musimy odpowiednio przygotowywać, aby nie nabawić się problemów żołądkowych. Tak samo jest w przypadku wody. Jeśli napijemy się jej prosto z jeziora, zamiast przegotować ją w garnku bądź pozyskać deszczówkę, nabawimy się choroby.

Jak wiadomo, aby zapolować na cokolwiek potrzebne nam są odpowiednie narzędzia. Na początku w samolocie znajdziemy wspomnianą siekierę, ale nie nadaje się ona idealnie do wszystkiego. Pierwszą prostą bronią jaką możemy stworzyć jest włócznia. Na nieco późniejszym etapie gry, gdy już pozyskamy odpowiednie materiały, do dyspozycji będziemy mieli także na przykład łuk czy maczugę. Możliwości jest wiele. Co ciekawe, dzięki odpowiednim elementom możemy nasze bronie ulepszać. Warto to robić, albowiem przydadzą się one nie tylko podczas polowania.

Nie można zapominać o budowie schronienia, początkowo tymczasowego, w którym tylko spędzimy no czy dwie. Z czasem będziemy musieli stworzyć bardziej zaawansowane konstrukcje, które pozwolą nam na odparcie nocnych ataków… mutantów.

Życie w dżungli do prostych nie należy

Tak, na wyspie na której się rozbiliśmy nie jesteśmy sami. Zamieszkują ją przypominający zombie mutanci-kanibale, którzy z czasem będą coraz chętniej i coraz liczniej nas atakować. Dlatego też na późniejszym etapie rozgrywki zaleca się budowę palisad czy skomplikowanych pułapek, które zatrzymają wrogów. Możemy również zamieniać liście, skóry pozyskane ze zwierząt i kości pozyskane z kanibali w różnego rodzaju zbroje, które zredukują otrzymywane obrażenia w przypadku bezpośredniego starcia.

Jeśli już zdecydujemy, że jesteśmy na to gotowi, możemy udać się do sieci jaskiń zlokalizowanych pod powierzchnią wyspy. Ostrzegamy jednak – klimat jest w nich naprawdę ciężki. Panująca tam ciemność, rozjaśniana często tylko z pomocą zapalniczki, i dziwaczne dźwięki, które raz na jakiś czas się tam roznoszą, mocno przyspieszają tętno i podnoszą ciśnienie krwi. Ponadto, w jaskiniach napotkamy jeszcze więcej kanibali. Uwierzcie nam, gdy tylko natraficie na choć jednego z nich, zrobi się Wam bardzo, ale to bardzo… gorąco. Niemniej jednak, pod ziemią można znaleźć wiele ciekawych przedmiotów oraz wskazówek związanych z wątkiem fabularnym.

Czasu w lesie nie musimy spędzać samotnie

Niewątpliwie jednym z największych atutów The Forest jest fakt, że gra oprócz trybu dla pojedynczego gracza posiada także tryb do kooperacji. Nie różnią się one od siebie niczym, poza tym, że w tym drugim możemy grać ze znajomymi. To właśnie zabawa z innymi osobami przynosi tu największą frajdę. W jej ramach możemy wspólnie zbierać surowce, eksplorować wyspę, walczyć z mutantami, przeżywać niespodziewane wydarzenia, a także dzielić się pomysłami czy obowiązkami. Co dwie głowy, to nie jedna.

Oczywiście, w obydwu trybach rozgrywki można spędzić długie godziny, ale to tryb wieloosobowy jest w The Forest tym, do którego my wracaliśmy chętniej.

Grafika i dźwięk

Oprawa wizualna w The Forest jest całkiem niezła. Gra nie gwarantuje widoków zapierających dech w piersiach, ale nie można powiedzieć też, że grafika nie jest miła dla oka. Jeśli coś mogłoby wyglądać nieco lepiej, to zdecydowanie postaci, którymi kierujemy. Na pochwałę zasługuje natomiast jakość oświetlenia, które potrafi budować świetny klimat.

Dużo lepiej od tego co możemy podziwiać w The Forest naszymi oczami prezentuje się wszystko to, co możemy usłyszeć. Mowa tu głównie o dźwiękach otoczenia, czyli elementach przyrody, a także tych wydawanych przez wrogów. Nagłe krzyki czy piski, które można usłyszeć podczas rozgrywki, zwłaszcza w nocy, potrafią zjeżyć włos na głowie. W grze nie uświadczymy zbyt dużo samej muzyki, niemniej mamy możliwość odtwarzania różnych utworów ze znajdowanych na wyspie kaset, z pomocą magnetofonu.

The Forest to gra bardzo dobra, ale nie idealna

Jak każda gra, The Forest posiada pewne elementy, które zdecydowanie wymagają dopracowania. Przede wszystkim, naszym zdaniem twórcy powinni poprawić jakość sztucznej inteligencji, która steruje mutantami. Chociaż Ci są niesamowicie przerażający i agresywni, czasem ich zachowanie potrafi po prostu rozśmieszać. Sztuczna inteligencja kierująca zwierzętami również nie powala, zwłaszcza gdy te blokują się na ścianie zbudowanego domu czy innej konstrukcji.

W grze niestety nie brakuje głupich błędów, które psują immersję. Mamy nadzieję, że z czasem one znikną. Przykłady takich błędów to chociażby wystrzeliwanie niektórych walizek w powietrze przy ich otwieraniu czy „teleportowanie się” wrogów.

Czy The Forest warto kupić?

Naszym zdaniem – tak, zwłaszcza jeśli to samo zamierzają zrobić, bądź zrobili Wasi znajomi. Wtedy grę będziecie mogli wypróbować wspólnie. My przy The Forest bawimy się świetnie i zapewne jeszcze przez długi czas będziemy do niego wracać. Jeśli lubicie tytuły survivalowe, a także klimaty horrorów, jest to produkcja w sam raz dla Was.

Obecnie The Forest kosztuje na Steamie 71,99 złotych. Uważamy, że nie jest to wygórowana cena, zwłaszcza biorąc pod uwagę jakość gry. Warto dodać, że chociaż gra otrzymała aktualizację 1.0, prace nad nią nie zakończyły się. Twórcy już tworzą dla niej kolejne patche, co oznacza, że w przyszłości powinna stać się ona jeszcze lepsza.

Origin Access oferuje teraz dodatkowe osiem gier

Origin Access oferuje teraz dodatkowe osiem gier

Origin Access to stworzona przez EA usługa, która w ramach płatnej subskrypcji gwarantuje użytkownikom darmowy dostęp do rosnącego katalogu gier. Firma właśnie powiększyła ten katalog o osiem kolejnych tytułów.

Wśród nowych gier znalazły się produkcje wydane przez EA, takie jak Spore, a także tytuły innych firm. Te tytuły to Mad Max, Virginia, Torment: Tides of Numenera, Pillars of Eternity: Hero Edition, Prison Architect, Brothers: A Tale of Two Sons oraz Ember.

Przypomnijmy, że osoby korzystające z Origin Access otrzymują dostęp do niektórych gier przed ich premierą. Zwykle mogą oni grać w nie już na pięć dni przed innymi. Kolejną korzyścią oferowaną przez usługę jest 10-procentowa zniżka przy zakupach tytułów, które nie są dostępne w ramach Origin Access.

W Polsce Origin Access kosztuje 14,99 zł miesięcznie lub 79,99 zł za cały rok. Z usługi można zrezygnować w dowolnej chwili. Obecnie oferuje ona co najmniej 90 darmowych gier, które można dowolnie pobierać i uruchamiać.

Najlepsze gry RPG wszech czasów – w co warto zagrać? Część 1

Najlepsze gry RPG wszech czasów – w co warto zagrać? Część 1

Stworzyliśmy dla Was listę najlepszych gier RPG wszechczasów. W pierwszej części zestawienia znalazły się zarówno nowe, jak i wiekowe już tytuły, które dostarczą Wam długich godzin rozrywki. Co ciekawe: nie wszystkie są płatne!

Path of Exile

Czy można stworzyć darmową grę RPG z gatunku hack’n’slash, którą wiele osób okrzyknie mianem „lepszej od Diablo”? Jak widać można i żywym dowodem na to jest Path of Exile, który niedawno otrzymał kolejną imponujących rozmiarów aktualizację. Piękna oprawa graficzna, dość spory świat gry oraz niezgorsza fabuła to tylko garstka z naprawdę wielu zalet tej produkcji. Path of Exile posiada zaskakująco rozbudowany system rozwoju postaci, który pozwala na daleko idącą personalizację wybranego bohatera. Społeczność zrzeszona wkoło produkcji jest ogromna, a tytuł za darmo pobrać można m.in. na platformie Steam.

Fallout 2

Fallout 2 przez wielu uznawany jest za najlepszą odsłonę popularnego cyklu, który jakiś czas temu przeniósł się w trójwymiar. „Dwójka” to typowy taktyczny RPG z turowym systemem walki, rozgrywający się w realiach postapokaliptycznych. Atutami produkcji są jej doskonała fabuła, rozbudowany system rozwoju postaci oraz bogaty arsenał broni.

Kingdom Come: Deliverance

Najnowsza z gier na niniejszej liście, to ambitna gra z gatunku RPG, autorstwa studia Warhorse. Akcja Kingdom Come: Deliverance osadzona jest w XV-wiecznej Europie Środkowej. Gracze wcielają się w postać Henryka, syna Kowala, który zmuszony jest uciekać z rodzinnej wioski, zaatakowanej i zrównanej z ziemią przez wrogą armię. Kingdom Come: Deliverance wynosi granice realizmu na niespotykany dotychczas w świecie gier poziom. Obserwując otwarty świat produkcji z perspektywy pierwszej osoby, musimy dbać o zaspokajanie podstawowych potrzeb Henryka, nauczyć go czytać, władać bronią i podejmować z nim trudne decyzje, mający wpływ na to, jak będzie on postrzegany przez prostych chłopów oraz szlachtę. Uwagę w Kingdom Come: Deliverance zwraca zaawansowany, ciekawy system walki.

Dark Souls 3

Najnowsza odsłona uznawanej za jedną z najtrudniejszych w historii serii gier przez wielu uważana jest zarazem za najlepszą. Nie jest to RPG w najczystszej postaci, a raczej Action RPG, gdzie trup ściele się gęsto i często trupem jest… gracz. Wysoki poziom trudności, piękne projekty poziomów i satysfakcjonujący system walki powodują, że gra działa jak magnes.

Wiedźmin 3

Czy komukolwiek trzeba przedstawiać trzecią odsłonę serii gier Wiedźmin, inspirowanych powieściami Andrzeja Sapkowskiego? Wiedźmin 3 to jeden z najlepszych polskich towarów eksportowych ostatnich lat. W tej grze RPG wspaniale wypada dosłownie wszystko – kreacja postaci, świata gry, charakterystyczne i nieco rubaszne poczucie humoru oraz fenomenalny klimat, skłaniający graczy do eksplorowania urozmaiconego świata gry i wykonywania absolutnie wszystkich pobocznych zadań.

Undertale

Undertale to sztandarowy przykład tego jak niewielkie znaczenie ma oprawa graficzna w grze. Ten RPG 2D o osobliwej estetyce opowiada wciągającą i złożoną historię dziewczynki, która trafia do podziemnego świata opanowanego przez potwory. Produkcja wypełniona jest po brzegi ambitnym humorem, doskonałym dialogami oraz wciągającymi walkami. Uwaga: grę można ukończyć na kilka różnych sposobów, a zakończenie jest zależne od decyzji podejmowanych na przestrzeni całej rozgrywki.

South Park: The Stick of Truth

RPG na licencji popularnego serialu South Park okazał się grą tak dobrą, zabawną i dobrze zaprojektowaną, że grając w nią czujemy się tak, jakbyśmy oglądali kolejny epizod kultowej produkcji. Gracze wcielają się tu w postać „Nowego”, który dopiero co wprowadził się do miasteczka South Park. Przez całą rozgrywkę bierzemy udział w zwariowanym LARPie, w którym absurd goni absurd. To bez dwóch zdań najzabawniejsza gra z całego zestawienia.

Baldur’s Gate 2

„Przed wyruszeniem w drogę należy zebrać drużynę”. Owiane sławą słowa Piotra Fronczewskiego, narratora w Baldur’s Gate 2 siedzą w głowie każdego, kto kiedyś grał w ten fenomenalnie zaprojektowany tytuł. Baldur’s Gate 2 to nie tylko rekordowo wysoko oceniany RPG w świecie AD&D; Forgotten Realms, z wzorcowo poprowadzoną fabułą. To także pierwsza z gier, którą spolszczono w tak fenomenalnym stylu. Baldur’s Gate 2 to jedna w niewielu produkcji, w którą warto zagrać po polsku.

Diablo 1

Niewiele jest gier o sławie tak dużej jak Diablo 1. W niewiele RPGów po tylu latach od premiery (22!) gra się niemal tak samo dobrze, jak w dniu premiery. Hack’n’slash rozwijany przez Blizzard Entertainment zrobił furorę w latach 90′, przyczyniając się mocno do kolejnych sukcesów Blizzarda. Na początku rozgrywki wybieramy jednego z bohaterów, którym przedzieramy się przez pełne potworów lochy, by finalnie zmierzyć się z tytułowym Diablo. Gra wsławiła się niepowtarzalnym klimatem, fenomenalnym udźwiękowieniem oraz ciekawym projektem świata.

The Elder Scrolls V: Skyrim

Skyrim to jedna z najwyżej ocenianych gier w historii. W tym trójwymiarowym cRPGu od Bethesdy wcielicie się w postać władającą językiem smoków, która musi zapobiec wkroczeniu do świata Alduina, boga zniszczenia. Gra po dziś dzień, głównie za sprawą społeczności modderskiej, wciąż zachwyca oprawą wizualną, niezmiennie zdumiewając rozmiarem (momentami dość pustego) wirtualnego świata. W Skyrim spodobają się Wam głównie dowolność działań i liczne zadania poboczne, pozwalające jeszcze lepiej wczuć się w doskonały klimat smoczej krainy.

Peggle za darmo na Origin

Peggle za darmo na Origin

Lubicie gry logiczne? Znaleźliśmy coś dla Was. W najnowszej promocji na platformie Origin, należącej do EA, możecie odebrać taką grę za darmo.

Peggle za darmo na platformie Origin! Po raz kolejny firma Electronic Arts rozdaje jedną z najbardziej rozpoznawalnych i najlepiej ocenianych gier logicznych ostatnich lat. Wszystko to odbywa się w ramach cyklicznej, ograniczonej czasowo promocji On The House.

Peggle to skrzyżowanie klasycznego Arkanoida z modelem rozgrywki oferowanym przez popularne w latach 90′ flippery. Zadaniem gracza jest wystrzelenie ze specjalnego działa kulki, która przed spadnięciem poza dolną krawędź ekranu uderzyć musi w jak najwięcej i jak najwyżej punktowanych obiektów na ekranie.

Peggle za darmo – jak odebrać?

Aby odebrać Peggle za darmo, wystarczy przejść na stronę gry na platformie Origin, znajdującą się pod TYM adresem. Następnie należy zalogować się na swoje konto Origin i kliknąć na pomarańczowy przycisk „dodaj do biblioteki”, znajdujący się po prawej stronie ekranu. Gotowe!

Miłej zabawy.

League of Legends – poradnik. Jak grać lepiej w LOLa?

League of Legends – poradnik. Jak grać lepiej w LOLa?

Prezentujemy tricki do League of Legends oraz garść przydatnych porad, z których skorzystać powinny wszyscy grający w LOLa. Poradnik do League of Legends zawiera 12 podpowiedzi.

League of Legends to jedna z najpopularniejszych gier online. Ta darmowa gra przyciąga przed ekrany monitorów dziesiątki milionów graczy z całego świata – każdy z nich chce być najlepszy. Stosując się do naszych wskazówek szybko zaczniecie grać skuteczniej i wygrywać więcej potyczek.

1. Naucz się grać DOBRZE 2-3 bohaterami

Pula bohaterów w League of Legends liczy sobie obecnie 140 czempionów. Granie każdego dnia inną postacią nie zaprowadzi Was do niczego dobrego. Każdy z herosów dysponuje zupełnie odmiennym zestawem umiejętności, każdy ma odmienne zastosowanie na polu walki. Powinniście skupić się na doskonaleniu walki przy użyciu maksymalnie trzech czempionów o różnych zastosowaniach, aby lepiej zrozumieć mechanikę na polu walki oraz dobrze opanować jednego, może dwóch z nich, aby stać się ekspertem. Z czasem możecie szlifować umiejętności zabawy większą liczbą bohaterów. PS nie przejmuj się tym, że społeczność hejtuje któregoś z nich. Jeśli lubisz Teemo, naprawdę możesz nim grać.

2. Trenuj dobijanie minionów

Trudno o lepszą wskazówkę dla początkującego gracza. Ba, nawet starzy wyjadacze w ferworze walki bardzo często zapominają jak kolosalne znacznie ma zadawanie ostatnich ciosów podróżującym po mapie minionom przeciwnika. W League of Legends nie jest ważne to ile razy traficie jednostki sterowane przez sztuczną inteligencję, a jak często wyprowadzicie bohaterem cios kończący. Tylko on premiowany będzie zastrzykiem gotówki. To właśnie dzięki niej uzyskacie wyraźną przewagę nad przeciwnikami. Dobijanie minionów najlepiej trenować w potyczkach z SI. CS (Creep Score) w okolicach 7.5 na minutę to naprawdę dobry wynik. Masz 10? Czuj się jak profesjonalista. Wynik poniżej 5? Trenuj intensywniej!

3. Pamiętaj o priorytetach w grze

Głównym zadaniem drużyny Twoich bohaterów jest zniszczenie Nexusa przeciwników i obrona własnego, kropka. Jest to cel nadrzędny, do realizacji którego zawsze powinno się dążyć. Jeśli planujesz opuścić swój „lane”, informuj o tym swoją drużynę stawiając na mapie odpowiedni znacznik. Planujesz zasadzkę? Daj znać innym. Atakujesz Barona? Świetnie, nie rób tego w pojedynkę. I pamiętaj: niszczenie kolejnych wieżyczek jest ważne, ale nie najważniejsze. Priorytety to:

  1. Nexus
  2. Inhibitory
  3. Baron
  4. Wieżyczki
  5. Drake

4. Bądź kulturalny i zawsze zachowuj spokój

LOL to gra drużynowa. Jeśli nie będziesz potrafił się dogadać ze swoją drużyną, jesteś skazany na porażkę. Niestety, w LOLu nie brakuje graczy toksycznych, ale nie ma sytuacji usprawiedliwiającej dołączenia do tego niechlubnego grona osób. Jeśli widzisz, że członkowie drużyny się kłócą, staraj się zażegnać spór i ich uspokoić. Bardzo często gracze reagują impulsywnie na drobnostki, na co warto reagować opanowaniem i zdrowym rozsądkiem. Zawsze zachowuj się kulturalnie i nigdy nie wyzywaj innych graczy. Twoja uprzejmość może uskrzydlić drużynę i zadecydować o zwycięstwie.

5. Kopiuj buildy najlepszych

Jeśli zdecydowałeś się już na doskonalenie umiejętności gry określoną postacią, poznaj ją na wylot. Zapoznaj się z jej mocnymi i słabymi stronami oraz zobacz jakie przedmioty kupować i w jakiej kolejności. Nie ma sensu przecierać ścieżek, które zostały już kiedyś przetarte. Zaufaj profesjonalistom i e-sportowcom i staraj się naśladować to, w jaki sposób rozwijają swoich bohaterów w trakcie rozgrywki. W kopiowaniu nie ma niczego złego – jest to jeden ze środków pozwalających osiągnąć upragniony sukces.

6. Regularnie ustawiaj wardy w strategicznych miejscach mapy

Dobre rozeznanie mapy i wgląd w to, co planuje przeciwnik, to absolutna podstawa. Wardy rozmieszczane w strategicznych punktach mapy pozwolą zorientować się w sytuacji i określić co zamierza zdziałać bohater kierowany przez oponenta. Wardy pozwalają także uniknąć nieprzyjemnego zaskoczenia w postaci zasadzki. Ward postawiony przy smoku lub Baronie pomaga na bieżąco kontrolować poziom życia członków drużyny przeciwnej i umożliwia zaatakowanie jej w najkorzystniejszym momencie. Zawsze, gdy tylko masz odrobinę złota, kupuj wardy!

7. Oglądaj e-sportowców i utalentowanych streamerów

Nie ma lepszego sposobu na wyrobienie prawidłowych nawyków i poznanie ciekawych taktyk, niż oglądanie w akcji najlepszych. W dobie popularności serwisów takich jak Twitch, podglądanie zawodowców jest prostsze, niż kiedykolwiek. Jeśli akurat nie jest prowadzona żadna transmisja z LOLa, udaj się na YouTube i obejrzyj ciekawe spotkanie z jednego z ostatnich turniejów.

8. Oglądaj powtórki swoich gier i analizuj błędy

Powracanie do rozegranych już wcześniej gier to doskonała metoda na wyeliminowanie często powtarzających się błędów. W League of Legends po zakończonym meczu wystarczy kliknąć na ikonę pobierania w prawym górnym rogu ekranu (obok zaawansowanych szczegółów). Powtórki można również znaleźć na ekranie historii gier. Gdy już pobierzesz plik powtórki (.rofl), napis na przycisku powinien zmienić się na „Obejrzyj powtórkę”. Kliknij ten przycisk, by uruchomić powtórkę. Powtórki są ważne przez cały czas trwania cyklu danej wersji gry, czyli wygasną, gdy zainstalujesz kolejnego patcha. Na przykład jeśli gracz korzystał z gry w wersji 7.1, będzie mógł oglądać powtórki do momentu premiery wersji 7.2.

9. Nie zapominaj o wrogich bohaterach

Twój lane to nie tylko miniony i wieże – to także groźny bohater kontrolowany przez oponenta. Z czasem poznasz słabości każdego z nich i będziesz wiedział kiedy atakować, a kiedy się wycofać. Pamiętaj, że głównym zadaniem i podstawowym generatorem złota jest dobijanie minionów. Nie daj się odciągnąć od tego zadania wrogiemu bohaterowi i jednocześnie staraj się uniemożliwić jemu możliwość uzyskania kończącego ciosu na sojuszniczych jednostkach. Zagrywki tego rodzaju określane są jako „poking” – w sytuacji, gdy nie odniesiesz obrażeń w trakcie ataku oraz „trading”, gdy Twój bohater zostanie ranny.

10. Wracaj do bazy we właściwym momencie

Podstawowym błędem wielu początkujących graczy jest wracanie do bazy w nieodpowiednim momencie. Teleport do bazy i powrót na pole walki pochłaniają naprawdę dużą ilość cennego czasu, którą wprawny przeciwnik wykorzysta do uzyskaniu przewagi na polu bitwy. Kiedy wracać do bazy w League of Legends? Są tak naprawdę dwa dobre momenty. Pierwszy: gdy uzbieraliście złoto na cenny przedmiot, który pomoże ulepszyć Waszego bohatera. Drugi: chwilę po tym jak zabijecie przeciwnika i poprowadzicie Wasze miniony do uszkodzenia lub zniszczenia wrogiej wieży. Przeciwnik w oczekiwaniu na „zrespienie się” swojego bohatera da Wam dostatecznie dużo czasu, abyście spokojnie wrócili z bazy wyleczeni do pełni zdrowia, z ewentualnymi nowymi przedmiotami.

11. Nie walcz za wszelką cenę

Ucieczka jest często najlepszym wyjściem z sytuacji. Lepiej się wycofać, niż feedować przeciwnika. Jeśli nie jesteście pewni wygranej lub atakuje Was dwóch bohaterów na raz, a sami pozostajecie bez wsparcia, lepiej ratujcie skórę. Nie ma nic gorszego niż „feedowanie” przeciwnika, czyli oddawanie mu w prosty sposób inicjatywy na swoim torze. Pamiętajcie, że każda Wasza śmierć powoduje przelanie na konto zabójców pokaźnej sumki złota. Poza tym, zgon Twojego bohatera może sprawić, że do walki sojusznicza drużyna przystąpi w 4-osobowym składzie i zostanie zmiażdżona przez 5-osobowy team przeciwny. Swoją drogą: nigdy nie wdawaj się w walkę drużynową, jeśli przeciwna drużyna jest liczniejsza (chyba, że jej przedstawiciele mają niemal puste paski zdrowia)!

12. NIGDY się nie poddawaj

Nie ma nic gorszego od graczy marudzących na widok sojuszniczego bohatera, który ginie jako pierwszy w grze. To nie koniec świata! Historia zna wiele przypadków drużyn, które w skrajnie beznadziejnej sytuacji potrafiły przechylić szalę zwycięstwa na swoją korzyść. Macie w drużynie osobnika, który radzi sobie gorzej? Pomóżcie mu, zamiast frustrować się jego umiejętnościami. Nigdy nie odpuszczajcie przeciwnikowi podczas wciąż trwającej rozgrywki. Nawet, gdy Twoja drużyna znajduje się w skrajnie beznadziejnej sytuacji, jednemu z graczy drużyny przeciwnej może zabraknąć prądu… 😉

Recenzja gry Sea of Thieves – te morza są puste

Recenzja gry Sea of Thieves – te morza są puste

Nie ma co ukrywać. Tak jak wiele innych osób z niecierpliwością czekaliśmy na premierę Sea of Thieves – gry, która obiecywała możliwość wcielenia się w morskich rozbójników rodem z Piratów z Karaibów. Czy warto ją jednak wypróbować? Jak wiele możliwości tak naprawdę w niej mamy? Dowiedzcie się z naszej recenzji.

Sea of Thieves to przygodowa gra koncentrująca się na kooperacji, którą osadzono w otwartym świecie. Świat ten pełen jest piratów, a także wysp do zbadania. Na wyspach można zarówno znaleźć skarby, jak i trafić na śmiertelne niebezpieczeństwa. Produkcję stworzyło studio Rare, które odpowiada między innymi również za słynną serię Donkey Kong.

W Sea of Thieves wcielamy się oczywiście w piratów. Jako ci korsarze możemy eksplorować świat, poszukując skarbów poukrywanych na lądzie i pod wodą. Podczas wypraw mamy również wiele okazji, aby powalczyć z potworami czy innymi piratami, na przykład podczas bitew morskich. Całość okraszono kreskówkową oprawą graficzną, która podkreśla poczucie humoru, z jakim potraktowano klasyczne opowieści o piratach.

Na samym początku nie jest kolorowo

Jak to często bywa w grach, tak i w Sea of Thieves naszą przygodę rozpoczynamy, tworząc własną postać, a w tym przypadku – pirata. No i cóż, jest to pierwszy element w grze, który zawodzi. Nie uświadczymy tu bowiem systemu tworzenia bohatera z prawdziwego zdarzenia, a przynajmniej na razie. Zamiast tego przed naszymi oczami pojawia się grupa losowo wygenerowanych piratów, z której mamy wybrać jednego. Jeżeli z danej grupy nikt nam się nie podoba, możemy wygenerować kolejną. Naprawdę nie rozumiem idei stojącej za tym pomysłem.

Zaraz po stworzeniu pirata mamy w grze do czynienia z koniecznością dokonania kolejnego wyboru – tym razem naszego statku. Niestety, i w tym przypadku można się rozczarować. Opcje są bowiem tylko dwie. Pierwsza to duży trójmasztowiec, na którym zmieści się do czterech graczy – galeon, a druga to slup – mały statek dla jednego lub dwóch graczy. Co z fregatami, brygantynami czy szkunerami?

Po wybraniu statku nie pozostaje nam nic innego jak rozpoczęcie rozgrywki. Po kliknięciu przycisku „Set sail” lądujemy w karczmie na wyspie, przy której zacumowany jest nasz statek. Przed ruszeniem w otwarte morze możemy udać się do przedstawicieli trzech frakcji – Merchant Alliance, Order of Souls lub Gold Hoarders, aby odebrać od nich zadania (które początkowo są darmowe), bądź po prostu udać się w podróż w wybrane miejsce.

Być może zauważyliście, że do tej pory nie wspomnieliśmy o żadnym samouczku w grze. Dlaczego? Otóż, po prostu go w niej nie ma. Byłoby to zrozumiałe, gdyby sterowanie i wszystkie inne mechaniki w Sea of Thieves były intuicyjne, ale nie są. Wszystkiego musimy dowiadywać się zatem metodą prób i błędów, bądź z Internetu (no, może poza tym, jak otworzyć ekwipunek). Nam na przykład trochę czasu zajęło nam dotarcie do tego, że po odebraniu questa możemy nacisnąć przycisk E, a następnie wybrać kartkę z danym zadaniem, aby sprawdzić, na czym ma ono dokładnie polegać. Ciekawe, co jeszcze musimy odkryć.

Żegluga jest jedną z przyjemniejszych części Sea of Thieves, do czasu

Sea of Thieves to gra o piratach, a co piraci robili poza łupieniem, plądrowaniem, piciem rumu i śpiewaniem szant? Oczywiście żeglowali. Dlatego też żegluga jest ważnym elementem gry. Trzeba przyznać, że twórcy do pracy nad nim się przyłożyli.

Tutaj pływanie statkiem nie jest w żaden sposób zautomatyzowane. Trzeba własnoręcznie podnosić kotwicę, rozkładać żagiel, ustawiać go w odpowiednim kierunku w stosunku do wiatru, trzymać ster czy nawet ustalać kurs. Nie możemy skorzystać nawet z żadnej mini mapy – do naszej dyspozycji jest tylko mapa położona na stole w kajucie kapitana oraz kompas. Wszystko to sprawia, że kooperacja w Sea of Thieves jest bardzo przyjemna. Gracze mogą dzielić się obowiązkami i wzajemnie uzupełniać. Jedna osoba może trzymać ster, druga zajmować się żaglami czy kotwicą, trzecia ustalać kurs, a czwarta siedzieć w gnieździe i wypatrywać statków innych graczy na horyzoncie. Opanowanie tego wszystkiego daje ogromną satysfakcję. Niemniej jednak, z drugiej strony sprawia, że samotny graczy, który chciałby popływać sam, się w Sea of Thieves po prostu nudzi.

Warto dodać, że na morzu możemy spotkać statki innych graczy i wziąć udział w bitwach morskich. Te są niezwykle emocjonujące. Podczas ich trwania mamy bowiem jeszcze więcej do zrobienia niż zwykle. Część załogi musi strzelać kulami armatnimi w przeciwników, ktoś inny manewrować statkiem, a jeszcze inna osoba łatać ewentualne dziury powstałe w kadłubie i wylewać wiadrem wodę, która przedostała się pod podkład.

Żegluga w grze studia Rare jest przyjemna także za sprawą klimatu jaki tworzą obijające się o kadłub fale i wiatr dmuchający w żagiel. Jednak wszystko co piękne z czasem się kończy i…

…na lądzie magia znika

Jak się okazuje, świat Sea of Thieves jest zadziwiająco pusty. Na wielu wyspach nie znajdziemy absolutnie, ale to absolutnie niczego ciekawego. Jedyne co na nich możemy podziwiać to drzewa, krzewy, skały i może kilka losowo rozrzuconych beczek. Tylko niektóre postanowiono wzbogacić o struktury przykuwające uwagę podróżników.

Wymienione wcześniej zadania otrzymywane od frakcji rozgrywają się zawsze według trzech scenariuszy – albo musimy złapać jakieś zwierzę, albo znaleźć skrzynię ze skarbem, albo zabić szkielety w danym miejscu i dostarczyć do odpowiedniej osoby ich czaszki. Na tym kończą się aktywności będące do naszej dyspozycji. Dość mało ich, nieprawdaż?

Wszystko to sprawia, że mimo przyjemności płynącej z żeglowania Sea of Thieves szybko zaczyna się nudzić. Zadania są powtarzalne, na poszczególnych wyspach spędza się dosłownie po kilka chwil, a czas potrzebny do podróżowania między nimi jest dość długi. Co więcej, spotkamy na nim tylko jeden rodzaj przeciwników. Są nimi tylko i wyłącznie szkielety. Na morzu możemy natrafić jeszcze na Krakena, ale nie jest o to łatwo, a z resztą mowa tylko o ogromnych mackach i niczym więcej.

Na domiar złego, w Sea of Thieves nie ma żadnej fabuły, żadnej kampanii, czy wyraźnego celu. To chyba największa wada tej gry. Dodatkowo, w grze nie umieszczono systemu rozwoju postaci. Przypomnijmy, że premierę tytułu wielokrotnie przekładano. Co twórcy robili podczas tych wszystkich lat produkcji? My nie mamy pojęcia.

Zdobyliśmy wszystkie skarby świata – i co teraz?

Jak już wspomnieliśmy, w Sea of Thieves nie ma wyraźnego celu. Za wykonane zadania zdobywamy złoto i reputację. A po co nam to złoto i ta reputacja? Złota potrzebujemy do kupowania fajniejszych elementów kosmetycznych, a reputacji, żeby odblokowywać u sprzedawców… fajniejsze elementy kosmetyczne (bronie, ubrania, instrumenty, części statków). Dzięki wyższej reputacji otrzymujemy również dostęp do nowych (ale podobnych do poprzednich) zadań, które możemy realizować po to, aby… zdobywać jeszcze więcej złota i jeszcze fajniejsze elementy kosmetyczne. A po co to wszystko? Żeby bajerować, ehm…. żeby imponować innym graczom. Koło się zamyka.

Jak widać, wykonywanie zadań w Sea of Thieves w zasadzie do niczego nie prowadzi, a wirtualne skarby w grze nie mają w zasadzie żadnej wartości. Nowe bronie to przecież tylko błyskotki, które nie dodają nam siły ataku. Analogicznie jest w przypadku innych elementów, które możemy kupić. W ogóle nie wpływają one na późniejszą rozgrywkę.

Przynajmniej oczy i uszy mają się czym nacieszyć

Sea of Thieves obecnie nie posiada zbyt wielu mocnych stron, ale jedną z nich z pewnością jest oprawa wizualna. Humor umieszczony w grze oraz lekki ton zabawy jest przez kreskówkową grafikę bardzo dobrze podkreślany. Egzotyczne wyspy są kolorowe i bujne, a postaci spotykane w grze po prostu wyjątkowe. Na największą pochwałę zasługuje jednak to, co możemy podziwiać na morzu. Zmieniające się warunki pogodowe naprawdę świetnie odwzorowano. Może sztormy w prawdziwym życiu nie są niczym przyjemnym, ale w tej grze przyjemnie się na nie patrzy.

Przyjemnie patrzy się także na wszystko to, co twórcy gry umieścili pod wodą – wraki statków, rafy koralowe, podwodne rośliny, i nie tylko. Przy okazji warto wspomnieć o realistycznej mechanice pływania, wykonanej dużo lepiej niż w wielu innych grach. Tutaj pływanie po prostu nie jest toporne, a zarazem gwarantuje odpowiednią porcję realizmu.

Równie dobrze w Sea of Thieves zrealizowano oprawę dźwiękową. To właśnie muzyka w grze najbardziej przyczynia się do tego, że posiada ona klimat rodem z Piratów z Karaibów. Co ciekawe, tytuł ten oferuje możliwość wyciągnięcia z ekwipunku, w dowolnym momencie, instrumentu – liry korbowej czy koncertyny – i zagrania na nim skocznej żeglarskiej melodii.

Od razu widać, że Sea of Thieves to produkt niedopracowany

Myśleliście, że wymieniliśmy już wszystkie wady gry studia Rare? Jeśli tak, to byliście w ogromnym błędzie. Do niedoboru zawartości i innych bolączek można doliczyć jeszcze wiele grzechów. Wśród nich są liczne błędy, które prowadzą do rozłączania się z grą i utratą zdobytych skarbów. Dodatkowo, wiele razy zdarzało nam się trafić na lagujące serwery, na których rozgrywka była po prostu nieprzyjemna.

Teraz spróbujcie zgadnąć, ile Sea of Thieves kosztuje. 180 zł? 200? Nie i nie. Za tą grę zarówno w wersji na Xboxa One, jak i na PC musimy zapłacić 250 zł. Tak, 250 zł. Dla nas jest to wręcz niewyobrażalne, zwłaszcza że gra nie oferuje wiele.

Osobno muszę skrytykować oprogramowanie, z pomocą którego Sea of Thieves pobiera się i instaluje na komputerach osobistych – Microsoft Store. Nawet nie myślcie o tym, żeby po rozpoczęciu pobierania gry to pobieranie przerwać, a następnie wyłączyć komputer. Istnieje spore ryzyko, że po uruchomieniu go wszystko będziecie musieli pobrać od nowa, ze względu na błąd o numerze 0x80070005. My natrafiliśmy na niego nie raz, a dwa razy. Co więcej, już po pobraniu całej zawartości mieliśmy do czynienia po raz kolejny z tym samym błędem, mimo że komputera w trakcie pobierania nie wyłączaliśmy. Na szczęście udało się nam ten problem rozwiązać, korzystając z TEJ porady.

Na temat Sea of Thieves nie można powiedzieć niczego innego niż to, że tej gry do ideału brakuje naprawdę, ale to naprawdę wiele. Posiada ona solidne fundamenty, a są nimi chociażby system żeglugi i kooperacji czy oprawa audiowizualna, ale… to tylko fundamenty. W zasadzie, Sea of Thieves nadal nie wyszło z wersji beta. Aby gra mogła tego dokonać, twórcy muszą się jeszcze sporo napracować.

Kingdom Come: Deliverance – recenzja

Kingdom Come: Deliverance – recenzja

Kingdome Come: Deliverance wzięło mnie z zaskoczenia. Nie sądziłam, że niezależne studio może przygotować tak dobrą i tak rozbudowaną grę RPG. Ale czy jest to produkcja idealna? Przekonajcie się, czytając moją recenzję.

Kingdom Come: Deliverance to gra RPG, ale gra RPG inna od wszystkich. Dlaczego? Otóż, nie spotkamy w niej smoków czy też innych mitycznych stworów, ani nie doświadczymy w niej magii. Akcję tego tytułu osadzono bowiem w realiach historycznych, w średniowiecznej Europie, a dokładniej w XV-wiecznych Czechach. Z tego powodu ważnym aspektem gry jest realizm, o który twórcy z Warhorse Studios postanowili jak najdokładniej zadbać.

Tłem fabularnym dla Kingdom Come jest najazd na Czechy węgierskiego króla Zygmunta Luksemburskiego, który postanowił przejąć władzę w Czechach, odbierając ją z rąk swego przyrodniego brata. W związku z tymi wydarzeniami kraj ogarnęła wojenna zawierucha.

Głównym bohaterem gry jest Henryk, syn kowala mieszkającego w grodzie Skalica. Pewnego dnia wioska protagonisty została zaatakowana i zniszczona przez armię wroga, a jego rodzice – zabici. Henryk, który poprzysiągł zemstę i wypełnienie ostatniej woli ojca, został wplątany w wielką politykę i sieć intryg związanych z próbą uratowania prawowitego króla Czech – Wacława IV – oraz samego kraju.

Od zera do bohatera

Powodów do tego, aby nie zagrać w Kingdom Come: Deliverance nie brakuje (o tym więcej później), ale owa gra posiada jedną bardzo ważną zaletę, która sprawia, że nie można się od niej odciągnąć. Tą zaletą jest historia. Jest ona dosyć prosta i sztampowa, jednak ani przez chwilę nie nuży. Dlaczego? Między innymi dlatego, wokół kogo ta historia się obraca, a obraca się ona wokół bohatera, z którym łatwo się utożsamić. Henryk nie jest wszechwiedzącą, supersilną i nieomylną postacią. Zamiast tego mamy do czynienia z młodym synem kowala, który chciałby zobaczyć trochę świata i nauczyć się walki mieczem.

Na początku rozgrywki Henryk jest w zasadzie bezsilny w obliczu jakiegokolwiek zagrożenia i dopiero potem nabiera doświadczenia, które ułatwia mu radzenie sobie w świecie. W końcu, po śmierci rodziców w zasadzie cudem uciekł on ze Skalicy, a potem, w Ratajach, dostał się na służbę do straży miejskiej.

W Średniowieczu zajęć nie brakuje

Jak w każdej grze RPG, tak i w Kingdom Come: Deliverance kolejne wątki fabuły poznajemy, wykonując zadania główne. Tutaj są one zróżnicowane i ciekawie skonstruowane, a co więcej – towarzyszą im bardzo dobrze wyreżyserowane cutscenki. Naprawdę, aż chce się wszystkie te zadania wykonywać. Równie mocno w Kingdom Come chce się wykonywać wszelakie zadania poboczne, przy tworzeniu których deweloperom ze studia Warhorse nie brakowało wyobraźni. Dzięki nim możemy poznać niemalże wszystkie uroki życia w średniowieczu.

I zadania główne, i te dodatkowe oferują nam cały szereg wyborów. Kto powiedział, że musimy zamienić Henryka w ulubieńca całego narodu? Do różnych problemów przedstawionych w grze możemy podejść na różne sposoby. Do nas na przykład będzie należeć decyzja, czy w pewnym zadaniu kogoś spróbujemy przekonać do naszych racji pieniędzmi, przemocą, czy też słowami. Podejmowane przez nas decyzje wpływają nie tylko na relacje z innymi ludźmi czy bieg przyszłych wydarzeń, ale także na nasze umiejętności.

Skoro wspomniałam o umiejętnościach, to powiem, że jest ich naprawdę mnóstwo. Możemy rozwijać chociażby sztukę walki wręcz, strzelania z łuku, walki mieczem długim, mieczem krótkim czy innym orężem. Nie wszystkie umiejętności wiążą się jednak z walką. Możemy bowiem także nauczyć się i udoskonalić umiejętność czytania, włamywania się, skradania, zielarstwa, warzenia mikstur, a nawet… picia alkoholu. No cóż, w Kingdom Come na nudę nie można narzekać. W grze rozwijamy także kilka podstawowych atrybutów, do których zalicza się siła, zręczność, witalność i retoryka, czyli zdolność do budowania wypowiedzi. Im wyższe poziomy umiejętności i wspomnianych atrybutów zdobędziemy, tym łatwiejsza stanie się dla nas rozgrywka.

Kto mieczem wojuje, ten od miecza ginie

System walki w Kingdom Come jest jednym z lepszych spośród wszystkich, które dotychczas spotkałam w grach. Tutaj bowiem nie chodzi tylko o bezmyślne wymachiwanie mieczem czy pięściami. Ataki wymierzamy pod różnymi kątami, zważając na to, jak ustawiony jest przeciwnik i jak najłatwiej będzie mu nasze ataki zablokować. Przy okazji sami musimy pamiętać o defensywie. Jeśli nie będziemy stosować odpowiednich bloków, uników czy zwodów, bardzo szybko zginiemy. Oczywiście, łatwiej jest się bronić z tarczą w ręku, ale wtedy nasza moc ofensywna spada. Gdy oberwiemy bardzo mocno, możemy zacząć krwawić. Wtedy z każdą sekundą poziom naszych punktów życia będzie spadał. I nie, w tym przypadku nie zbawią nas żadne eliksiry, a przynamniej dopóki nie zakończymy pojedynku. Dopiero po nim będziemy mogli chociażby zabandażować rany, co krwawienie zatamuje.

Warto dodać, że po potyczce nasze życie nie odnowi się automatycznie. Zostanie ono na pewnym poziomie zablokowane, wraz z wytrzymałością, która określa chociażby to, przez jak długi czas możemy biec sprintem czy to, ile ataków możemy wykonać zużywając wytrzymałość całkowicie. Aby taką blokadę zdjąć, należy udać się do łaźni lub po prostu się przespać.

Im wyższy poziom umiejętności walki będziemy posiadać, tym więcej sztuczek, w tym kombinacji ataków, będziemy mogli podczas bitew wykorzystać. Na szczęście, te umiejętności możemy trenować na specjalnych arenach, gdzie mistrzowie miecza uczą nas nowych ruchów, pojedynkując się z nami z użyciem drewnianej broni.

Realizm, realizm i jeszcze raz realizm

Jak już wspomniałam, twórcy Kingdom Come postawili w swej grze na realizm. Dlatego też Henryk musi na przykład jeść i spać. Bez odpowiednich zapasów jedzenia możemy doprowadzić do śmierci głodowej bohatera, ale jeśli spożyjemy żywność przeterminowaną, ten się zatruje. Jeśli natomiast doprowadzimy go do granic senności, Henryk zacznie mrużyć oczy czy kiwać się. W takim stanie postać ma trudności na przykład ze skuteczną walką.

Realizm przejawia się także w wielu innych aspektach gry. Na przykład, jeśli udamy się do miasta w brudnych czy zakrwawionych ubraniach, strażnicy mogą zechcieć nas przeszukać. Taki sam stan sprawi, że mieszkańcy będą odczuwać w naszym towarzystwie niepokój. Co więcej, jeżeli popełnimy jakieś przestępstwo w danym mieście i będą przy nim świadkowie, nasza reputacja w tym mieście spadnie. Możemy pójść nawet do więzienia.

Ale czy z realizmem można przesadzić? Kiedy kończy się realizm, a zaczyna niepotrzebne utrudnianie rozgrywki? Zdecydowanie wtedy, gdy grę można zapisywać ręcznie tylko przez pójście spać bądź wypicie specjalnego, kosztownego trunku – zbawiennego sznapsa. Na szczęście, niedawno Kingdom Come: Deliverance otrzymało patch 1.3, który wprowadził opcję „Zapisz i Wyjdź”.

Oczywiście, realizm nie jest niczym złym. Między innymi dzięki niemu Kingdom Come ma wysoką wartość edukacyjną. Za sprawą gry możemy zobaczyć na przykład, jak wyglądały stroje czy budynki w epoce średniowiecza lub dowiedzieć czegoś o historii Czech. Co ciekawe, w produkcji umieszczono coś, co nazwano kodeksem, a co jest zbiorem chociażby wartościowych informacji na temat historycznych bitew, czy postaci.

Czechy są piękne, ale…

No właśnie… ale. Pod względem graficznym Kingodom Come wypada całkiem nieźle. Postaci, budowle czy wyposażenie zaprojektowano dosyć szczegółowo, ale tak samo dobrze nie prezentują się drzewa czy trawa. Na dodatek, często tekstury poszczególnych obiektów wczytują się bardzo długo. Problem ten najłatwiej jest zauważyć w miastach, gdzie często dość dużo czasu potrzeba na pojawienie się wszystkich NPC czy ścian budynków. Na szczęście, wszystko to rekompensują ładne krajobrazy.

Dużo lepiej moim zdaniem w Kingdom Come wypada oprawa dźwiękowa. Muzyka towarzysząca wizytom w karczmie sprawia, że aż chciałoby potańczyć się w rytm średniowiecznej muzyki, natomiast szum drzew i odgłosy ptaków w dziczy koją wszelkie nerwy. Pobyt w czeskich lasach w grze może być bardzo miłym doświadczeniem… o ile w jego trakcie nie natraficie na bandytów.

Błąd błędem błędy pogania

Wcześniej napisałam, że powodów do tego, aby nie zagrać w Kingdom Come nie brakuje. Te powody to głównie… ogrom błędów. Wiele z nich niejednokrotnie kończy się koniecznością wyłączenia i ponownego włączenia gry, a co za tym idzie – utraty jakiejś części postępów. Niemniej, bardzo dobrą wiadomością jest to, że przytoczony już przeze mnie patch o numerze 1.3 wiele z nich wyeliminował.

Mimo wprowadzonej aktualizacji w grze dalej kuleje jednak optymalizacja. Powiedziałam już o długości wczytywania się tekstur, ale nie wymieniłam jeszcze problemu, jakim są ekrany ładowania. Te spotkamy przy próbie rozpoczęcia jakiejkolwiek rozmowy czy włączaniu mapy, a zawsze trwają one kilka sekund. Trudno się do nich przyzwyczaić.

Czy Kingdom Come: Deliverance jest warte swojej ceny?

Mimo omówionych bolączek uważam, że Kingdom Come: Deliverance jest naprawdę bardzo dobrą grą, która wciąga na długie godziny i gwarantuje świetną zabawę. Poza tym, z każdą kolejną aktualizacją powinna stać się ona jeszcze lepsza. Jasne, 215 złotych jak za grę niezależną to dużo, ale i tak wydaje mi się, że kupując Kingdom Come nie wyrzucicie pieniędzy w błoto.

They Are Billions – pierwsze wrażenia z Dark Souls III RTSów

They Are Billions – pierwsze wrażenia z Dark Souls III RTSów

Jakiś czas temu na Twitchu przez przypadek natrafiłam na transmisję z gry, której nigdy dotąd nie widziałam. Tą grą było They Are Billions – nowy RTS, który zainteresował mnie na tyle, by samemu spróbować w nim swoich sił. No cóż, cieszę się, że ten tytuł znalazł się w mojej bibliotece.

Wczesny Dostęp na Steamie nie cieszy się dobrą renomą. Zbyt dużo znalazło się w nim gier, które zawiodły użytkowników tej platformy. Ja na przykład żałuję, że swego czasu postanowiłam wydać swoje pieniądze na ARK: Survival Evolved. Niemniej, raz na jakiś czas w we Wczesnym Dostępie pojawiają się tytuły, które są naprawdę dobre. Jednym z takich tytułów jest gra, która moim zdaniem pokazuje, że RTSy jeszcze nie umarły. Ta gra to They Are Billions.

They Are Billions jest RTSem, ale można zauważyć w nim też elementy z gier typu Tower Defence. Nie jest to bowiem typowa strategia czasu rzeczywistego, w której sztuczna inteligencja także buduje swoją bazę i wysyła przeciwko nam swoje jednostki. Walczymy w niej bowiem z hordami… zombie. Tak, akcja tej produkcji rozgrywa się w postapokaliptycznym świecie, opanowanym przez nieumarłych.

Obecnie They Are Billions oferuje tylko jeden tryb rozgrywki – Survival. O co w nim chodzi? Przed każdą potyczką musimy wybrać rodzaj mapy, na jakiej chcemy grać, ilość zainfekowanych, z którymi będziemy mieli do czynienia oraz liczbę dni, przez które spróbujemy przetrwać. Im więcej dni wybierzemy tym łatwiej – mamy wtedy więcej czasu na przygotowanie się do obrony przed poszczególnymi falami zombie.

Rozgrywkę zaczynamy zawsze tylko z Centrum Dowodzenia i kilkoma jednostkami wojska. Od tej pory musimy dosłownie walczyć o przetrwanie, co nawet na „łatwym” poziomie trudności nie jest błahostką. Warto od razu rozstawić wojska tak, abyśmy mieli pewność, że zombiaki z żadnej strony nie będą mogły dostać się do Centrum Dowodzenia. Utrata tego budynku oznacza przegraną.

TRUDNE POCZĄTKI

Zaznaczę tu od razu, że w They Are Billions nie znajdziecie żadnego samouczka. Wszystkiego trzeba dowiedzieć się, korzystając z metody prób i błędów. Na szczęście, interfejs jest na tyle przejrzysty, żeby szybko zrozumieć, że najpierw musimy zbudować namioty, w których mieszkać będą koloniści. To oni zwiększają nam przypływ złota, a także gwarantują robotników.

Jak wiadomo, mieszkańcy kolonii muszą cos jeść, więc zaraz po namiotach trzeba zbudować chatki myśliwych lub rybaków. Ale skąd wziąć surowce na dalszą rozbudowę – chociażby drewno? Potrzebujemy tartaków. Po postawieniu jeszcze kilku budynków przekonacie się, że żeby wszystkie sprawnie działały potrzebny będzie prąd, generowany przez wiatraki, a w późniejszym etapie rozgrywki także przez elektrownie. Inne surowce jakie możemy zdobywać w They Are Billions to kamień, żelazo oraz ropa.

Warto dodać, że złoża w grze nigdy się nie kończą, tak jak drewno w lesie, czy ryby w jeziorze. Raz postawiony budynek będzie zawsze pozyskiwał dany materiał. Poza tym, to ile jednostek surowców konstrukcje będą zbierać, zależy od ich lokalizacji. Przy stawianiu budynków warto więc co nieco kombinować – być może gdy zechcecie postawić kopalnię nieco bardziej „na lewo”, to zagwarantujecie sobie większy przypływ kamienia czy żelaza.

SURVIVAL TO NIE SIELANKA

Rozbudowując kolonię należy pamiętać o jej obronie – budować mury, wieże, czy balisty. Najlepiej jest szybko postawić także taki budynek jak garnizon, aby zacząć zwiększać swoje wojsko. W końcu, bez tego wszystkiego nie poradzimy sobie z zombiakami, które czasem lubią zaatakować miasto (im większy poziom trudności, tym ich ataki są częstsze). Podczas rozgrywki z czasem będziemy mogli opracowywać nowe technologie, które pozwolą na rekrutowanie silniejszych jednostek oraz budowanie wytrzymalszych murów i bardziej śmiercionośnych struktur obronnych.

Raz na kilkanaście do kilkudziesięciu dni w grze otrzymamy komunikat, że z danego krańca mapy, z podaną liczbę godzin zacznie w naszą stronę zmierzać fala zombie. Jest to jeden z głównych powodów, dla których należy z każdej strony zadbać o odpowiednie obwarowania, zwłaszcza że każda kolejna fala jest silniejsza. Rozgrywka to nieustanna walka z czasem – nigdy nie wiadomo czy na pewno zdążymy z umocnieniem kolonii przed następnym atakiem.

Najważniejszym sprawdzianem jest jednak ta ostatnia fala, która ma miejsce pod koniec rozgrywki i nadciąga z wszystkich czterech kierunków. Dopiero wtedy okazuje się, czy po drodze na pewno wszystko odpowiednio dobrze rozplanowaliśmy i przemyśleliśmy. Nigdy nie mamy jednak gwarancji, że do tej fali dotrwamy.

PORAŻKA KRYJE SIĘ TUŻ ZA ROGIEM

Można powiedzieć, że They Are Billions to takie Dark Souls III RTSów. Gra nie wybacza absolutnie żadnych błędów, nawet na łatwym poziomie trudności. Wystarczy, że przez przypadek wpuścicie do kolonii jednego zombiaka, aby wszystko zaprzepaścić. Przekonałam się o tym na własnej skórze. W moim przypadku taki jeden zombiak zainfekował domy kolonistów, z których w efekcie wyszło więcej zobie. W kilka chwil powstało ich tyle, że nie miałam szans na powstrzymanie ich przed dotarciem do Centrum Dowodzenia.

Co ciekawe, w They Are Billions nie spotkamy tylko takich klasycznych zombie, które prą przed siebie z wyciągniętymi w przód ramionami, powłócząc nogami. Na coraz trudniejszych poziomach trudności częściej będziemy spotykać wytrzymalszych i groźniejszych wrogów, takich jak grube zombiaki, czyli tanki, które mogą pochłaniać nadprogramowe dawki ołowiu czy harpie, które mogą skakać przez mury. Co gorsza, czasem na mapie można trafić na całe siedziby zombie, które dawniej były ludzkimi miastami. Cóż, nie próbujcie ich niszczyć, dopóki nie zgromadzicie porządnej armii. Nieprzygotowani niepotrzebnie ściągnięcie na siebie dodatkową hordę wrogów.

AURA MROŻĄCA KREW W ŻYŁACH

Na pochwałę w grze zasługuje muzyka. Świetnie współgra ona ze steampunkowym klimatem oprawy wizualnej, a dodatkowo potęguje wrażenie, że w każdej chwili nasza kolonia może zamienić się w kolejne siedlisko nieumarłych. Duże znaczenie w grze mają wszelkiego rodzaju dźwięki. Szum miasta przyciąga w jego stronę dodatkowych zombie, a całą hordę wrogów łatwo jest na siebie ściągnąć, wysyłając do walki żołnierzy, którzy korzystają ze skutecznych ale głośnych karabinów. W eliminowaniu pojedynczych przeciwników lepsze są łuczniczki, które posyłają w ich stronę bezszelestne strzały.

Skoro wspomniałam o oprawie wizualnej, dodam tylko, że jest ona co najmniej ładna. Podoba mi się sposób, w jaki zaprojektowano wszystkie budynki i jednostki. Wyglądają one oryginalnie, a oczy cieszy wszystko to, co się wokół nich dzieje.

RYSA NA SZKLE?

Mimo że They Are Billions nadal jest we Wczesnym Dostępie, to jest to gra naprawdę świetna. Mapy są generowane proceduralnie, przez co każda rozgrywka jest inna, a kolejne przegrane zachęcają do podejmowania się następnych prób przechytrzenia zombiaków. Z resztą, jak już w końcu uda nam się wygrać, zawsze możemy uruchomić grę na wyższym poziomie trudności.

Myślę jednak, że wszystko to się w końcu znudzi, a twórcy z czasem będą musieli wprowadzić nowe tryby rozgrywki i kampanię fabularną. Wtedy też gra będzie nieco bardziej warta swojej ceny. Obecnie kosztuje ona aż 89,99 złotych.

Ważną zaletą They Are Billions, której nie można pominąć, jest zaskakujący brak błędów i bugów, co w przypadku Early Accesu jest ewenementem.

Jedno jest pewne – They Are Billions to tytuł niesamowicie wciągający. Podczas gdy w pracy 5 minut możecie odczuwać niczym 5 godzin, w tym przypadku jest odwrotnie – 5 godzin mija niczym 5 minut. Mogę go więc go z całym sercem polecić. Uważam, że istnieją małe szanse na to, iż They Are Billions się Wam nie spodoba.

Lista przydatnych komend do CS:GO

Lista przydatnych komend do CS:GO

Witajcie! Dziś przedstawiamy listę przydatnych komend i parametrów, które możemy wykorzystać w CS:GO. Zachęcamy do testowania

Komendy Startowe:

  • console – Automatyczne uruchomienie konsoli po włączeniu gry
  • novid – Wyłącza intro podczas włączania gry
  • high – Włącza tryb wysokiego priorytetu dla gry
  • tickrate 128 – Ustawia tickrate 128 na serwerze lokalnym
  • cl_forcepreload 1 – Dzięki tej komendzie takie rzeczy jak eksplozje granatów, particle, dźwięki i inne będą ładowały się w pełni podczas dołączania na serwera
  • full / -fullscreen Otwiera grę w pełnym oknie
  • windowed – Otwiera grę w oknie
  • noborder – Wyłącza obramowanie gry, gdy uruchamiamy ją oknie
  • w / -width -h / -height -w czyli width (Szerokość) -h czyli hight (Wysokość). Tymi parametrami możemy dostosować wielkość okna gry
  • refresh – Możemy ustawić częstotliwość odświeżania monitora. W przypadku monitora 120Hz ustaw -refresh 120 jeśli twój monitor posiada z kolei 144Hz ustaw -refresh 144. Zamiast -refresh możesz też użyć -freq
  • language – Language czyli język, tą komendą możemy zmienić język naszego CS:GO wpisując na przykład -language english lub -language polish
  • threads – Ustawiamy ilość rdzeni naszego procesora. Ilość rdzeni możemy sprawdzić w Menadżerze zadań w zakładce Wydajność
  • mat_queue_mode 2 – Parametr automatycznie przypisze wszystkie rdzenie/wątki dla CS:GO
  • violence_hblood 0 – Wyłączenie krwi w CS:GO
  • nod3d9ex – Komenda ta wyłącza pewne funkcje directx 9
  • nojoy – Dzięki tej komendzie wyłączymy wsparcie dżojstika
  • nocrashdialog – Powyższy parametr wyłącza informacje o błędach w konsoli
  • exec autoexec.cfg – Plik config który ma się automatycznie wczytać podczas uruchamiania gry

KOMENDY NA CELOWNIK

  • cl_crosshairstyle – Ustala rodzaj celownika 1-
  • cl_crosshairsize – Ustatala wielkość naszego celownika
  • cl_crosshairgap – Ustala przerwę między kreskami w celowniku
  • cl_crosshairthicknes – Ustala grubość naszego celownika
  • cl_crosshairdot 0/1 – Komenda na kropkę w celowniku – 0 wyłącza 1 włącza
  • cl_crosshairalpha – Ustala przeźroczystość celownika

USTALANIE KOLORU CELOWNIKA

  • cl_crosshaircolor_b 0-255
  • cl_crosshaircolor_r 0-255
  • cl_crosshaircolor_g 0-255

RADAR

  • cl_hud_radar_scale – Ustala wielkość radaru
  • cl_radar_always_centered 0/1 Wyśrodkowanie radaru 0 – Usuwa czarne tło wokół radaru
  • cl_radar_scale – Skala radaru / Ustala pole widzenia na radarze
  • cl_radar_icon_scale_min – Wielkość znaczników graczy, bomby na radarze

KOMENDY DO ĆWICZENIA

  • sv_cheats 1 – Zezwala na użycie poniższych komend
  • god – Nieśmiertelność
  • noclip – Latanie po mapie / przechodzenie przez ściany
  • sv_noclipspeed X – Ustala prędkość noclip’a
  • impulse 101 – Daje nam 16000$
  • sv_infinite_ammo – 1 – Nieskończona ilość amunicji w magazynku i granatów 2 – nieskończona ilość magazynków
  • sv_showimpacts 1 – Pokazuje kwadraciki w miejscach kul s
  • v_showimpacts_time X – Ustala czas pokazywania kwadracików
  • sv_grenade_trajectory 1 – Zielona linia za granatem
  • ammo_grenade_limit_total 5 – Możliwość posiadania 5 granatów na raz
  • mp_roundtime_defuse 999 – Nieskończony czas rundy
  • mp_buytime 9999 – Nieskończony czas na kupno broni
  • mp_buy_anywhere 1 – Możliwość kupna broni w każdym miejscu na mapie.
  • host_timescale X – Spowalnia lub przyśpiesza czas na serwerze
  • mp_warmup_end – Zakończenie rozgrzewki
  • mp_free_armor – Darmowa kamizelka przy odrodzeniu

BOTY

  • bot_quota X – Ilość botów na serwerze.
  • bot_kick – Wyrzuca wszystkie boty z serwera
  • bot_add_ct – Dodaje bota po stronie CT
  • bot_add_t – Dodaje bota po stronie T
  • bot_dont_shoot 1 – Boty nie strzelają
  • bot_stop 1 – Boty zatrzymują się w miejscu
  • bot_place – Ustawianie bota
  • bot_difficulty 0, 1, 2, 3 – Poziom trudności botów

DEATHMATCH Z BOTAMI

  • mp_teammates_are_enemies 1 – Tryb każdy na każdego
  • mp_randomspawn – Losowe spawny na mapie
  • mp_respawn_on_death_ct 1 – Auto odradzanie drużyny CT
  • mp_respawn_on_death_t 1 – Auto odradzanie drużyny T
  • mp_respawnwavetime_ct 1 – Ustala czas na odrodzenie drużynie CT
  • mp_respawnwavetime_t 1 – Ustala czas na odrodzenie drużynie T

DEATHMATCH Z BOTAMI

  • mp_teammates_are_enemies 1 – Tryb każdy na każdego
  • mp_randomspawn – Losowe spawny na mapie
  • mp_respawn_on_death_ct 1 – Auto odradzanie drużyny CT
  • mp_respawn_on_death_t 1 – Auto odradzanie drużyny T
  • mp_respawnwavetime_ct 1 – Ustala czas na odrodzenie drużynie CT
  • mp_respawnwavetime_t 1 – Ustala czas na odrodzenie drużynie T

INNE PRZYDATNE KOMENDY

  • cl_showfps 1/2/3/4 – Włącza informacje o FPS
  • net_graph 1/2/3 – Włącza informacje o serwerze, fps itd
  • net_graphos 0/1/2/3 – Ustawia pozycję net_graph
  • fps_max – Ustawia maksymalną liczbę FPS w grze
  • fps_max_menu – Ustawia maksymalną liczbę FPS w menu
  • volume – Ustawia głośność gry
  • volume_scale – Ustawia głośność komunikacji głosowej
  • sensivity – Ustala czułość myszki w grze
  • zoom_sensivity_ratio_mouse – Ustala czułość myszki w trakcie celowania (AWP, Scout itp.)
  • m_rawinput 1 – Włącza pobieranie ustawień myszki z Windowsa (0 – wyłącza)
  • m_customaccel 1 – Włącza akcelerację myszki (0 – wyłącza)
  • cl_hud_playercount_showcount 1 – Wyświetla liczbę żywych graczy zamiast awatarów