Wrażenia z Wreckfest 2. Czy to nie jest falstart?

Wrażenia z Wreckfest 2. Czy to nie jest falstart?

Wreckfest 2 oferuje naprawdę świetny model jazdy oraz pięknie zrealizowaną destrukcję aut. Trudno jednak nie odnieść wrażenia, że twórcy powinni przygotować więcej zawartości, zanim udostępnili grę na Steamie.

Sequel nietypowej, wciągającej gry wyścigowej zadebiutował na platformie Valve w dziale Wczesnego Dostępu. Jesteśmy już przyzwyczajeni do tego, że wersje Early Access często nie mają zbyt dużo do zaoferowania, ale Wreckfest 2 naprawdę zdaje się ocierać o granice absolutnego minimum, jeśli chodzi o content.

Wczesna wersja pozwala przetestować tylko cztery samochody, z czego dwa doskonale znamy, jeśli graliśmy w pierwszą część. Do tego trzy lokacje, po których można się ścigać – a na jednej dodatkowo urządzać arenową walkę aut – i bonusowa mapa eksperymentalna, będąca tylko placem zabaw do eksperymentów z systemem zniszczeń.

Trzeba więc od razu podkreślić, że Wreckfest 2 trudno polecić na tym wczesnym etapie życia projektu. Tym bardziej że pierwsza duża aktualizacja pojawi się dopiero w maju – wprowadzając dwa dodatkowe wozy i dwa tory. Z pewnością jednak warto o tym tytule pamiętać i dodać do steamowej listy życzeń, bo pod względem rozgrywki absolutnie nie zawodzi.

Fundamentalne elementy zabawy pozostają oczywiście niezmienione względem oryginału. Wciąż chodzi tu przede wszystkim o pełne emocji wyścigi na zamkniętych torach, z tą różnicą w porównaniu do gier typu Gran Turismo, że Wreckfest 2 premiuje kolizje, stłuczki i ogólne uprzykrzanie życia oponentom podczas jazdy.

Poza tradycyjnymi wyścigami, na dwóch mapach możemy też urządzić zawody typu „każdy na każdego” w stylu starej serii gier Destruction Derby. Dwadzieścia aut staje naprzeciwko siebie, by nawzajem się taranować – a zwycięzcą jest ten, komu uda się pozostać na arenie jako ostatniemu i uniknąć zniszczenia. To przyjemna odskocznia od zwykłego ścigania.

System destrukcji naprawdę robi wrażenie. Już w pierwszej części Wreckfest był zrealizowany świetnie, ale tym razem otrzymujemy jeszcze lepiej wyglądające wgniecenia, zgięcia i totalnie zdewastowane maski, zderzaki, dachy, drzwi itp. Mamy też opcję włączenia lub wyłączenia wpływu zniszczeń na wydajność samochodu i jego zachowanie na torze, możemy więc tym samym wpłynąć na poziom trudności.

Auta prowadzi się naprawdę dobrze, świetnie reagują na ruchy kierownicy, a przyczepność, poczucie prędkości i inne aspekty związane z jazdą są po prostu przyjemne. Pomaga fakt, że gra działa płynnie i nie sprawia większych problemów, więc już na tak wczesnym etapie możemy mówić o w miarę dobrej optymalizacji, która jeszcze ulegnie poprawie.

Pierwszy Wreckfest cały czas wygląda ładnie, więc sequel nie oferuje potężnego skoku jakościowego w zakresie oprawy wizualnej, ale na pewno szybko dostrzegamy usprawnienia w tym względzie. Przede wszystkim lokacje i trasy są o wiele bardziej szczegółowe, wspomniana już destrukcja aut w większym stopniu imponuje, a na nawierzchniach pozostawiamy w realistyczny sposób ślady – i widzimy na przykład odpowiednio układający się piach czy żwir po przejeździe kolejnych samochodów.

Na uwagę zasługuje też na pewno oprawa audio, ponieważ udźwiękowienie nie zawodzi. Każdy samochód brzmi świetnie, podobnie jak odgłosy wszelkich kolizji i zderzeń. Tym bardziej szkoda, że gra nie oferuje większej liczby pojazdów, żeby różnorodność brzmień silników była jeszcze większa.

Wreckfest 2 bez wątpienia będzie grą wartą polecenia, bo już teraz czuć, że podstawy są świetne. Wczesna wersja oferuje jednak na ten moment po prostu zbyt mało zawartości, więc tylko najwięksi fani – którym nie będzie przeszkadzać mała liczba aut i tras – nie będą rozczarowani.

Recenzja Atomfall. Pomysłowy średniak.

Recenzja Atomfall. Pomysłowy średniak.

Atomfall to naprawdę ciekawy eksperyment studia, które znane jest przede wszystkim dzięki serii Sniper Elite. Są tu naprawdę ciekawe pomysły, ale fundamenty rozgrywki nie wybijają się ponad przeciętność.

Interesujący jest z pewnością setting, trafiamy bowiem do północno-wschodniej Anglii, w okolice Windscale, gdzie doszło do pożaru reaktora elektrowni atomowej. Rząd ogrodził cały skażony obszar wielkim murem, a nasz bohater z jakiegoś powodu trafił do tej strefy kwarantanny – i musi się wydostać.

Główny wątek dotyczy więc wyjaśnienia tajemnicy katastrofy, za którą zdecydowanie stoi coś poza zwykłym ludzkim błędem czy usterką techniczną. Atomfall nie ma jednak zwyczajnej, tradycyjnej struktury misji – nie mamy tu dziennika z listą zadań i nie jesteśmy prowadzeni za rękę. Zamiast tego, otrzymujemy system tropów.

Nowy trop możemy zdobyć rozmawiając z kimś, czytając jakąś notatkę czy list. W menu widzimy tylko zdawkowy opis, na przykład mówiący o śmigłowcu rozbitym na polanie w lesie. To wszystko. Mając wiele tropów do dyspozycji, sami musimy zdecydować, którym z nich podążać, by zyskać szansę na odblokowanie drogi prowadzącej do finału fabuły.

Historię rozwiniemy głównie za sprawą kilku postaci niezależnych, a związane z nimi tropy i wątki pozwolą nam dotrzeć do jednego z paru zupełnie innych zakończeń. Możemy rozmawiać ze wszystkimi i sprawdzać wszystkie tropy, albo skupić się na jednej postaci i ukończyć Atomfall nawet w jedenaście czy dwanaście godzin.

Fabuła jest naprawdę intrygująca, a świat przedstawiony wspaniale zrealizowany i oryginalny. Przyjemnie eksploruje się te łąki, pola i lasy, tym bardziej, że nie przypominają postapokaliptycznych pustkowi z Fallouta czy Stalkera. Spotykane postacie wprowadzają często małą dawkę brytyjskiego poczucia humoru. Pod względem atmosfery i historii, jest więc po prostu dobrze, a eksploracja czterech dużych lokacji potrafi wciągnąć.

Co innego jednak z rozgrywką. Praktycznie każdy element gameplayu jest w Atomfall po prostu średni. Świat obserwujemy z perspektywy pierwszej osoby, a walka mocno przywodzi na myśl to, co znamy z cyklu Fallout od Bethesdy. Tyle tylko, że ani strzelanie, ani walka wręcz nie sprawiają zbyt dużej satysfakcji i nie są ekscytujące. Są po prostu… w porządku. Znośne.

Podobnie ma się sprawa ze skradaniem, które zrealizowane jest w bardzo banalny, pozbawiony ciekawych rozwiązań sposób. Szkoda, że twórcy nie pokusili się o rozbudowanie tego elementu, byśmy faktycznie byli zachęcani do pozostawania w cieniu – chcielibyśmy otrzymać więcej narzędzi, gadżetów i okazji do skradania się.

Wrogowie potrafią dać w kość na domyślnym poziomie trudności, choć ten możemy zmienić. Walkę można jednak omijać i nie jesteśmy wtedy w żaden sposób poszkodowani – pokonywanie wrogów nie daje nam punktów doświadczenia. Nowe talenty zdobywamy poprzez odnajdywanie w świecie gry specjalnych podręczników z punktami umiejętności. To akurat całkiem dobrze przemyślane rozwiązanie, przywodzące nieco na myśl ostatnią grę z Indianą Jonesem, choć tam mieliśmy więcej ciekawych zdolności.

Okazjonalnie potrafią też w nowej grze studia Rebellion zaboleć pewne techniczne niedoróbki i dziwne decyzje. Zdarzyło się, że bug nie pozwolił podnieść lootu, a niezwykle irytujące bywa automatyczne ześlizgiwanie się bohatera, kiedy próbujemy wejść nawet na niewielki pagórek o lekkim nachyleniu. Warto jednak powiedzieć, że optymalizacja stoi na dobrym poziomie.

Atomfall jest grą, w której czuć potencjał. Nie został on jednak w pełni zrealizowany. Przygoda bywa przyjemna, pozwala cieszyć się eksploracją naprawdę nieźle przemyślanego i ciekawego świata, ale podstawowe elementy rozgrywki są za słabo rozbudowane i nie budzą zbyt mocnych emocji.

Pillars of Eternity wraca w wielkim stylu – z nowym trybem turowym na 10-lecie

Pillars of Eternity wraca w wielkim stylu – z nowym trybem turowym na 10-lecie

Minęło dziesięć lat, odkąd Obsidian Entertainment zaprezentował światu Pillars of Eternity – duchowego spadkobiercę klasyków pokroju Baldur’s Gate i Planescape: Torment. Gra zadebiutowała w 2015 roku i szybko zyskała status jednej z najlepszych izometrycznych RPG w historii. Z okazji okrągłej rocznicy twórcy postanowili przygotować coś specjalnego – pełnoprawny tryb turowy, dostępny teraz w wersji PC i planowany do wprowadzenia również na konsole.

Zmiana systemu walki z czasu rzeczywistego z pauzą na turowy to nie tylko ukłon w stronę klasyki, ale też znaczące odświeżenie doświadczenia dla weteranów gatunku. Dla wielu graczy, którzy dotąd omijali Pillars z powodu dynamicznej walki, to idealny moment na nadrobienie zaległości. Tryb turowy nadaje grze inny rytm – bardziej strategiczny, taktyczny, przypominający współczesne Divinity: Original Sin II czy Baldur’s Gate 3.

Obsidian nie tylko dodał nowy system, ale również zoptymalizował kod gry, poprawił stabilność i wprowadził drobne usprawnienia interfejsu. Choć minęła dekada od premiery, Pillars of Eternity nadal prezentuje się bardzo solidnie – zwłaszcza na mocnych konfiguracjach PC, które potrafią w pełni wyeksponować detale ręcznie rysowanych lokacji i subtelne efekty cząsteczkowe.

Co ciekawe, zmiany w grze pojawiły się nie w ramach nowej płatnej edycji, a jako darmowa aktualizacja – co pokazuje, że studio nadal dba o swoją społeczność i potrafi zaskoczyć pozytywnie nawet po latach.

W świecie RPG rzadko się zdarza, by dziesięcioletnia gra znów była na językach. Ale Pillars of Eternity to nie jest zwykły tytuł – to fundament nowoczesnej szkoły izometrycznego RPG. A teraz ma drugą młodość, gotową do odkrycia w zupełnie nowym stylu.

Kingmakers – współczesna wojna w średniowieczu. Gra, która rozgrzewa internet

Kingmakers – współczesna wojna w średniowieczu. Gra, która rozgrzewa internet

Zanosi się na jedną z najbardziej kontrowersyjnych premier 2025 roku. Kingmakers – tytuł niezależnego studia Redemption Road Games – szturmem wdarł się do świadomości graczy po opublikowaniu pierwszego trailera. Powód? Współczesna armia przeniesiona do średniowiecznej Anglii, pełna chaosu walka setek jednostek i swoboda, która przypomina bardziej Garry’s Mod na sterydach niż klasyczną grę strategiczną.

W Kingmakers wcielasz się w człowieka z przyszłości, który cofa się do XIV wieku z… arsenałem XXI wieku. Karabiny maszynowe, drony, granatniki, a nawet samochody terenowe spotykają się na polu bitwy z rycerzami, łucznikami i machinami oblężniczymi. Rozgrywka to połączenie elementów RTS, symulacji bitew i strzelanki FPP. Możesz zarówno zarządzać setkami jednostek w czasie rzeczywistym, jak i samodzielnie wskakiwać w wir walki.

Tytuł jest też testem dla silników fizyki i optymalizacji – skala bitew jest ogromna, a silnik Unreal Engine 5 pozwala na dynamiczną destrukcję otoczenia i realistyczne odwzorowanie działań wojennych. W sieci już pojawiają się spekulacje, jak bardzo Kingmakers obciąży nawet najmocniejsze konfiguracje PC – i czy zdoła utrzymać stabilność przy tysiącach aktywnych obiektów.

Gra nie obyła się bez krytyki. Część graczy zarzuca twórcom gloryfikację przemocy i brak wyczucia w zestawianiu współczesnej technologii z historycznym konfliktem. Inni wskazują, że to po prostu sandboxowa rozwałka z twistem i nie należy jej traktować zbyt poważnie.

Jedno jest pewne – Kingmakers wzbudza emocje. A w branży gier to często najlepszy zwiastun sukcesu. Premiera planowana jest na 2024 rok w formule early access na PC, a twórcy zapowiadają tryb kooperacyjny oraz intensywny rozwój oparty na feedbacku społeczności.

FBC: Firebreak – Remedy tworzy kooperacyjną strzelankę w świecie Control

FBC: Firebreak – Remedy tworzy kooperacyjną strzelankę w świecie Control

Remedy Entertainment nie zwalnia tempa. Po sukcesach takich tytułów jak Control i Alan Wake 2, studio zapowiedziało swoją pierwszą grę wieloosobową: FBC: Firebreak. Jest to trzyosobowa kooperacyjna strzelanka pierwszoosobowa osadzona w tajemniczym świecie Federalnego Biura Kontroli (FBC), znanym z gry Control. Gracze wcielą się w rolę agentów jednostki Firebreak, której zadaniem jest opanowanie nadprzyrodzonych zagrożeń w siedzibie FBC, znanej jako Najstarszy Dom.

Niedawno, podczas Future Games Show, zaprezentowano nowy zwiastun zatytułowany „Paper Chase”. Ukazuje on trzyosobowy zespół walczący z antropomorficznym rojem karteczek samoprzylepnych oraz innymi nadprzyrodzonymi zagrożeniami w zmieniających się korytarzach Najstarszego Domu. Styl gry pozostaje wierny absurdalnemu i surrealistycznemu charakterowi znanemu z wcześniejszych produkcji Remedy.

FBC: Firebreak ma być dostępne latem 2025 roku na platformach PC (Steam i Epic Games Store), Xbox Series X|S oraz PlayStation 5. Gra będzie również dostępna od dnia premiery w ramach subskrypcji PC Game Pass, Game Pass Ultimate oraz w katalogu gier PlayStation Plus dla członków Extra i Premium.

Warto również wspomnieć, że Remedy planuje udostępniać wszystkie przyszłe dodatki do gry za darmo, oferując jedynie opcjonalne elementy kosmetyczne do zakupu. Gra będzie wspierać cross-play, umożliwiając wspólną rozgrywkę między różnymi platformami.

FBC: Firebreak zapowiada się jako ekscytująca propozycja dla fanów kooperacyjnych strzelanek oraz miłośników unikalnego stylu narracji, z którego słynie Remedy Entertainment.

Lenovo i Motorola otwierają pierwszy showroom w Polsce!

Lenovo i Motorola otwierają pierwszy showroom w Polsce!

Lenovo i Motorola – dwie ikoniczne marki technologiczne – właśnie otworzyły swój pierwszy w Polsce showroom. Nowa przestrzeń mieści się w samym centrum stolicy, w prestiżowym budynku Prudential, w hotelu Warszawa. To nie tylko miejsce prezentujące najnowsze rozwiązania technologiczne, ale również przestrzeń spotkań, inspiracji i edukacji.

Showroom o powierzchni 200 m² łączy minimalistyczny design z nowoczesnością, oferując odwiedzającym wyjątkowe doświadczenia – od poznawania innowacyjnych produktów po udział w warsztatach rozwijających kompetencje cyfrowe. Klienci mogą zapoznać się z pełnym portfolio produktów Lenovo – od laptopów biznesowych, przez sprzęt gamingowy i konsumencki, po monitory, akcesoria oraz zaawansowane rozwiązania serwerowe. Na miejscu dostępne są również najnowsze smartfony Motoroli, a wszystko to w otoczeniu profesjonalnego doradztwa i eksperckiego wsparcia.

To właśnie w warszawskim showroomie po raz pierwszy w Polsce zaprezentowano rewolucyjny komputer Lenovo Auto Twist AI PC – urządzenie, które dzięki wbudowanej sztucznej inteligencji może zmieniać tryb pracy z laptopa na tablet za pomocą głosu i automatycznie dopasowuje położenie ekranu do ruchów użytkownika. Urządzenie wyróżnia się również pod względem bezpieczeństwa – gdy pozostaje bez nadzoru, automatycznie się zamyka. Nie mniejsze wrażenie robi ThinkBook Transparent Display Laptop Concept – laptop z przezroczystym wyświetlaczem o jasności 1000 nitów i przezroczystą klawiaturą, która może pełnić funkcję cyfrowej tablicy.

Nowy showroom był również miejscem światowej premiery smartfona Motorola edge 60 fusion – nowoczesnego urządzenia stworzonego z myślą o współpracy ze sztuczną inteligencją moto ai. Smartfon wyposażony jest w ekran pOLED 6,67”, zaawansowany system aparatów z matrycą Sony LYTIA 700C, a także cechuje się wyjątkową odpornością na wodę, pył i uszkodzenia mechaniczne. Edge 60 fusion dostępny jest już w Polsce w rekomendowanej cenie 1599 zł za wariant 8/256 GB – m.in. w nowo otwartym showroomie.

Z okazji otwarcia przygotowano również specjalne promocje. Klienci, którzy zakupią produkty Lenovo o wartości powyżej 399 zł, otrzymają limitowane boxy z akcesoriami, natomiast nabywcy smartfonów Motorola mogą liczyć na bezpłatne słuchawki moto buds+ lub moto buds – w zależności od wybranego modelu.

Showroom w Warszawie to miejsce, w którym technologia spotyka się z designem i edukacją. Zastosowana tu nowa identyfikacja wizualna Lenovo opiera się na wysokiej jakości, naturalnych materiałach, pozyskanych w duchu zrównoważonego rozwoju. Przestrzeń jest przytulna, nowoczesna i funkcjonalna, doskonale oddająca ducha marek Lenovo i Motorola.

Miejsce to jest dostępne od poniedziałku do piątku w godzinach 11:00–19:00 oraz w soboty i niedziele handlowe od 11:00 do 17:00. To obowiązkowy punkt na mapie Warszawy dla wszystkich fanów nowoczesnych technologii.

TOP 5 gier dla fanów motocykli

TOP 5 gier dla fanów motocykli

Gry wyścigowe ukazują się regularnie, a fani czterech kółek nie mogą narzekać na brak różnorodności różnych symulatorów czy zręcznościowych tytułów z samochodami w roli głównej. Co jednak z motocyklami?

Spis treści

Choć gier o wyścigach motocyklowych jest o wiele mniej, to wciąż można znaleźć wśród nich świetne i angażujące produkcje. Każdy z wymienionych niżej tytułów polecamy naprawdę mocno – to dobre zestawienie dla wszystkich, którzy chcą poszerzyć horyzonty i spróbować swoich sił na dwóch wirtualnych kołach.

Ride 4

Dlaczego polecamy część czwartą, skoro dostępna jest piąta? Sprawa jest prosta – wszyscy fani cyklu raczej się z nami zgodzą. Ride 4 oferuje identyczny model jazdy, a także szybszy mechanizm progresji, więc całe doświadczenie jest po prostu przyjemniejsze.

Można powiedzieć, że to Gran Turismo gier motocyklowych. Czuć mocno symulacyjny charakter, który można jednak nieco złagodzić odpowiednimi opcjami. Setki motocykli, dziesiątki torów, do tego dynamiczna symulacja warunków pogodowych i cyklu dnia oraz nocy – wrażenia z jazdy są naprawdę świetne.

Warto też dodać, że twórcy przygotowali naprawdę nieźle sprawującą się sztuczną inteligencję. Ścigając się mamy wrażenie, że rywalizujemy z prawdziwymi kierowcami.

TT Isle Of Man: Ride on the Edge 3

Isle of Man Tourist Trophy to kultowy w świecie motocyklowym wyścig. Odbywa się co roku na 60-kilometrowej trasie na Wyspie Man – kierowcy mierzą się aż z 264 zakrętami, a cała przejechanie jednego okrążenia to kwestia kilkunastu minut (w przypadku najlepszych zawodników).

Ridge on the Edge 3 to najlepsze wirtualne odwzorowanie tych zawodów. Otrzymujemy tutaj rywalizację w dwóch klasach – Supersport i Superbike. Ścigamy się na różnych torach Wyspy Man, w sumie twórcy oddają w nasze ręce ponad 200 kilometrów dróg.

Mechanika jazdy jest niezwykle przyjemna, realistyczna, ale jednocześnie łatwa do opanowania na początku przygody z grą. Wyższy poziom trudności pojawia się, gdy chcemy naprawdę zadbać o wykręcanie najlepszych czasów.

MX Bikes

W tej grze nie liczy się jakość oprawy graficznej, a przede wszystkim niezwykle rozbudowany silnik fizyczny. Model jazdy jest dzięki niemu niezwykle realistyczny, a w efekcie MX Bikes to coś dla fanów motocrossowej symulacji. Nie ma tu nawet odrobiny arcade’owego charakteru.

Zaawansowany system symulacji sprawia, że nauka jazdy – nawet bez wykonywania trików – jest niezwykle wciągająca. Najmniejszy ruch kierownicą, odpowiednie dodawanie gazu i hamowanie, to wszystko ma tutaj ogromne znaczenie.

To najbardziej wyjątkowa gra motocyklowa dostępna na PC, z czym zgadzają się użytkownicy. Wystarczy spojrzeć na recenzje na Steamie. Warto zaznaczyć, że gra znajduje się obecnie w dziale Early Access.

The Crew: Motorfest

Tak jest, Motorfest to nie gra stricte motocyklowa, ale nie możemy jej pominąć. To bowiem dzisiaj jedyna współczesna gra wyścigowa z otwartym światem, w której możemy cieszyć się nie tylko samochodami, ale i dwukołowymi maszynami.

W grze znajduje się obecnie około dwudziestu motocyklu z różnych kategorii. Możemy zdobyć tutaj kultowy model Harley Davidson Iron. Każdy znajdzie tu coś dla siebie, co do tego nie ma żadnych wątpliwości.

Sama gra natomiast jest obecnie jedyną alternatywą dla Forzy Horizon. Ścigamy się na dużej hawajskiej wyspie, otrzymujemy sporo różnorodnych aktywności i wyścigów, a wszystko to w otoczce imponującej oprawy graficznej.

MotoGP 24

Na końcu coś dla fanów motorsportu. MotoGP 24 to najnowsza, najbardziej kompletna motocyklowa gra wyścigowa, oparta oczywiście na licencji tytułowych zawodów. Można powiedzieć, że to motocyklowy odpowiednik serii F1.

Gra oferuje sporo zawartości – możemy po prostu ścigać się w pojedynczych wyścigach, przejść obszerną karierę, spróbować różnych kategorii, w tym nawet MotoE, w której wypróbujemy elektryczne maszyny. Stanowi to ciekawą odskocznię od tradycyjnych motocykli.

Tryby dla pojedynczego gracza zapewniają rywalizację z naprawdę nieźle zaprojektowanym SI, a dla fanów największych wyzwań zawsze pozostaje jeszcze opcja brania udziału w zawodach multiplayer.

TOP 10 najlepszych gier w abonamencie Game Pass na PC

TOP 10 najlepszych gier w abonamencie Game Pass na PC

Pecetowy Game Pass oferuje setki tytułów do wyboru. Przy takiej liczbie gier, samo ich przeglądanie zajmuje dużo czasu, a co dopiero podjęcie decyzji: co zainstalować? Dziś chcemy więc polecić wam dziesięć produkcji spośród tych absolutnie najlepszych, które są dostępne w ramach usługi Microsoftu.

Każda z tych gier jest co najmniej świetna, a zestaw skompletowaliśmy w taki sposób, aby każdy znalazł tu coś interesującego dla siebie. To niezwykle różnorodna lista doskonałych tytułów.

Spis treści

Halo: The Master Chief Collection

Ta kolekcja to nie tylko zbiór gier, to podróż w czasie do złotego wieku strzelanek. Dla weteranów to sentymentalny powrót do kampanii, które ukształtowały ich growe gusta, a dla nowych graczy – unikalna okazja, by doświadczyć klasyki w najlepszym możliwym wydaniu.

Kolekcja zawiera zremasterowane wersje Halo: Combat Evolved, Halo 2, Halo 3, Halo 3: ODST (w tym przypadku samą kampanię), Halo: Reach i Halo 4, oferując dziesiątki godzin świetnej zabawy solo lub w kooperacji. To przekrój przez ewolucję serii, pokazujący, jak zmieniała się rozgrywka, grafika i narracja na przestrzeni lat.

Poza kampaniami, The Master Chief Collection oferuje niezrównaną wartość pod względem zawartości multiplayer. Setki map, różnorodne tryby gry oraz potężny edytor map to gwarancja zabawy przez wiele miesięcy, a nawet lat.

Balatro

Szalenie popularny, rogalikowy poker – trudno go nie polecać. Kluczem są tutaj jokery, czyli dzikie karty z unikalnymi efektami, modyfikujące zasady rozgrywki. To one, w połączeniu z kartami planet (zmieniającymi mnożniki) i kartami tarota (dającymi tymczasowe bonusy), tworzą niezwykle złożony system rozgrywki.

Łatwo tu opanować podstawy, ale zgłębienie wszystkich tajników zajmie nam wiele, wiele godzin. Wszechobecny element losowości sprawia, że każda partia jest inna, ale to gracz, poprzez odpowiednie decyzje, maksymalizuje swoje szanse. To właśnie ta mieszanka strategii i szczęścia tak uzależnia.

Forza Horizon 5

Każda część tej serii to motoryzacyjne święto, nie inaczej jest w tym przypadku. Forza Horizon 5 łączy wspaniałą grafikę z niesamowitą swobodą. Meksykańskie krajobrazy, od kolorowych miasteczek po bezkresne pustynie i bujne dżungle, zachwycają różnorodnością i szczegółowością. Wśród setek licencjonowanych aut każdy znajdzie coś dla siebie, a model jazdy jest po prostu świetny.

To jednak coś więcej niż tylko wyścigi. To gra o radości z jazdy, eksploracji i kolekcjonowania. Festiwalowa atmosfera, ciągłe aktualizacje i wydarzenia sezonowe sprawiają, że zawsze jest coś do roboty. Można po prostu wsiąść do ulubionego samochodu i ruszyć przed siebie, by podziwiać widoki.

Against the Storm

Ta polska produkcja – oceniana niezwykle wysoko przez graczy i recenzentów – to unikalne połączenie city-buildera i roguelike’a, w którym dbamy o rozwój osady wysłanników królowej. Celem jest rozwój i zbieranie surowców, a także opóźnianie nieuniknionej zagłady naszej wioski, która w końcu staje się ofiarą szalejącej, magicznej burzy.

Musimy tu zarządzać zasobami, dbać o zadowolenie mieszkańców i jednocześnie przygotowywać się na przeróżne niebezpieczeństwa i trudności, które prędzej czy później staną na naszej drodze. Warto zaznaczyć, że po porażce wracamy do stolicy królestwa, gdzie odblokowujemy pewne bonusy i nowe elementy do późniejszego wykorzystania w kolejnych osadach.

Persona 3 Reload

Ten tytuł to odświeżona wersja kultowego jRPG, który zgrabnie łączy elementy rozgrywki związane z licealną codziennością w Tokio i walkę z demonicznymi siłami. Za dnia uczymy się, budujemy relacje, rozwijamy umiejętności, a w nocy eksplorujemy Tartarusa – tajemniczą wieżę pełną potworów.

Reload to nie tylko lifting graficzny – to pełnoprawny remake. Dodano nowe interakcje społeczne, sceny fabularne, ulepszono system walki i odświeżono Tartarus. Gra zachwyca stylową oprawą graficzną, świetną ścieżką dźwiękową i charyzmatycznymi postaciami. To idealna propozycja zarówno dla fanów serii, jak i dla nowych graczy, którzy chcieliby poznać ten klasyk w najlepszym możliwym wydaniu.

Battlefield 1

Ta odsłona cyklu Battlefield przenosi nas na fronty I wojny światowej, oferując epickie bitwy na ogromną skalę. Gra w realistyczny sposób oddaje brutalność i chaos tego konfliktu, jednocześnie zapewniając dynamiczną i satysfakcjonującą rozgrywkę. Oprawa graficzna do dziś robi wrażenie, podobnie zresztą jak świetne udźwiękowienie.

Strzelankę wyróżnia tryb Operacji – to sekwencja połączonych map, gdzie atakujący muszą przełamywać kolejne linie obrony, dając poczucie uczestnictwa w wielkiej bitwie. System destrukcji otoczenia pozwala na niszczenie budynków, czego zdecydowanie brakowało w późniejszych częściach cyklu. Warto też dodać, że na PC do dziś bez problemu znaleźć można serwery zapełnione graczami.

Psychonauts 2

Gra studia Double Fine to kontynuacja kultowej platformówki, która zabiera graczy w podróż po… ludzkich umysłach. Tak jest – wcielamy się tu w młodego telepatę, który eksploruje surrealistyczne poziomy, rozwiązuje zagadki i walczy z wewnętrznymi demonami różnych postaci. Podobnie jak oryginał, sequel zachwyca kreatywnością twórców, oryginalnym podejściem do gatunku i humorem.

Każdy poziom w Psychonauts 2 zachwyca, odzwierciedlające osobowość i problemy danej postaci. Mamy tu bibliotekę pełną cenzorów czy też kasyno symbolizujące uzależnienie. Wszystkie elementy platformowe zrealizowano perfekcyjnie, a scenariusz jest niemal idealny. Nie martwcie się, jeśli nie znacie pierwszej części – sięgnijcie po drugą i cieszcie się zabawą.

Doom Eternal

Eternal to kwintesencja gatunku FPS, czyli brutalna, szybka i niesamowicie satysfakcjonująca rozgrywka. Wcielasz się w Doom Slayera i wyruszasz na krwawą krucjatę przeciwko hordom demonów, uzbrojony po zęby w potężny arsenał. Eternal wręcz zmusza do agresywnej gry, nagradzając zabijanie wrogów w określony sposób – piła mechaniczna daje amunicję, podpalenie pancerz, a egzekucje zapewniają zdrowie.

Trzeba nieustannie być w ruchu, żonglować broniami, korzystać z otoczenia i uczyć się słabości poszczególnych przeciwników. Platformowe sekcje dodają grze wertykalności, a nowi wrogowie stanowią poważne wyzwanie. To gra, która rzuca wyzwanie, ale w zamian oferuje niesamowitą satysfakcję z pokonywania kolejnych fal demonów.

Hi-Fi Rush

Hi-Fi Rush to rytmiczna gra akcji, która zaskakuje świeżością i oryginalnością. To unikalne połączenie dynamicznej walki, świetnej muzyki i stylowej grafiki tworzy niesamowicie wciągające doświadczenie. Gra nagradza precyzję i wyczucie rytmu, a perfekcyjne wykonanie sekwencji ataków daje ogromną satysfakcję.

To, co wyróżnia Hi-Fi Rush, to synchronizacja wszystkiego z muzyką. Ataki, uniki, parowania, a nawet ruchy otoczenia – wszystko jest dopasowane do rytmu. Różnorodne utwory, od rocka po elektronikę, wpływają na tempo i dynamikę rozgrywki. Zdecydowanie warto dać tej grze szansę – i obyśmy doczekali się sequela.

Ori and the Will of the Wisps

Ten sequel jest równie piękny, co pierwsza część, zachwyca muzyką i klimatem. Ponownie wcielamy się w tytułowego ducha lasu i wyruszamy w niebezpieczną podróż, by pokonać mroczne siły.

Twórcy ponownie oferują nam fantastyczną metroidvanię, w której pomysły na gameplay dorównują wspaniałej jakości oprawy graficznej. Ori and the Will of the Wisps jest nieco bardziej przystępne niż inne gry reprezentujące ten sam gatunek, dlatego śmiało można polecać ten tytuł wszystkim. Warto też podkreślić, że znajomość poprzedniej części nie jest wymagana, by cieszyć się fabułą w Will of the Wisps.

Recenzja Like a Dragon: Pirate Yakuza in Hawaii. Świetna, poboczna przygoda

Recenzja Like a Dragon: Pirate Yakuza in Hawaii. Świetna, poboczna przygoda

Seria Yakuza doczekała się kolejnego spin-offu, który udowadnia, że deweloperom naprawdę nie brakuje ciekawych pomysłów i potrafią je odpowiednio zrealizować.

Pirate Yakuza in Hawaii wiele zdradza już samym tytułem. Mamy tu zabawę w piratów oraz Hawaje – to niezwykle przyjemna mieszanka, która sprawia, że czas z najnowszą odsłoną serii Like a Dragon spędza się doskonale. Mimo że nie jest to jedna z głównych części cyklu, a tylko poboczna przygoda, zupełnie opcjonalna.

Choć akcja gry dzieje się jakiś czas po zakończeniu Infinite Wealth, które ukazało się rok temu, to znajomość poprzedniej odsłony absolutnie nie jest wymagana. Można nawet powiedzieć, że hawajska opowieść to dobra propozycja także dla tych, którzy za bardzo serii Yakuza nie znają – ponieważ główny bohater rozpoczyna przygodę z amnezją.

Goro Majima nie pamięta kim jest, ani jak znalazł się na małej, hawajskiej wyspie. Po zaledwie godzinie dostaje propozycję zostania kapitanem pirackiej załogi i wypływa z portu, by szukać odpowiedzi dotyczących swojej przeszłości – ale przede wszystkim po to, by szukać kolejnych wyzwań i wrażeń. Wszystko to sprawia, że fabuła nie jest praktycznie wcale osadzona na tym, kim bohater był w poprzednich częściach cyklu, choć oczywiście nie zabrakło odpowiednich nawiązań.

Gra jest oczywiście absurdalna, ale w piękny sposób – w ogóle nie wstydzi się pomysłów, które niektórzy mogliby uznać za… niezbyt mądre. Tak, w tym świecie – we współczesnych czasach – po prostu istnieją piraci, a na okrętach montują między innymi karabiny maszynowe czy lasery. Przyjmujemy to po prostu za fakt i cieszymy się szaloną opowieścią.

Najważniejsze są tutaj tak naprawdę wątki postaci towarzyszących Majimie, członków jego załogi. Te w paru przypadkach są naprawdę dobrze poprowadzone i potrafią dostarczyć emocjonalnych momentów. Nie zabrakło też opowieści i wątków humorystycznych, szczególnie w wielu interesujących side questach.

Rozgrywka dzieli się w tej części na wyraźne dwie części – mamy tu bowiem gameplay tradycyjny dla starszych odsłon serii, czyli potyczki z przeciwnikami, podczas których walczymy wręcz, ale do tego dochodzi nowość, czyli żegluga i bitwy morskie. Ten drugi aspekt jest naprawdę interesujący, a w praktyce przywodzi na myśl nieco bardziej zręcznościową wersję tego, co znamy z Assassin’s Creed 4: Black Flag.

Sterowanie statkiem nie ma nic wspólnego z realizmem, podobnie zresztą jak same bitwy morskie. Zazwyczaj osłabiamy wrogie jednostki ogniem z karabinów, potem dokańczamy dzieła kulami armatnimi, ale możemy też dokonać efektownego – i efektywnego – abordażu, by pokonać wrogą załogę. Wszystko to zrealizowano naprawdę doskonale.

System walki wręcz doczekał się paru usprawnień, jest bardziej efektowny, a bohater dysponuje dwoma zupełnie odmiennymi stylami walki. Starcia z dużymi grupami przeciwników są wciągające i sprawiają frajdę, jednak trudno nie odnieść wrażenia, że ta część gameplayu w serii Yakuza wymaga dalszych poprawek. Blokowanie ciosów oraz wykonywanie uników pozostaje nieintuicyjne i szkoda, że twórcy nie chcą nic z tym zrobić.

Poza wątkiem głównym i fabularyzowanymi misjami pobocznymi, Pirate Yakuza in Hawaii oferuje oczywiście – jak każda część Yakuzy – mnóstwo dodatkowych aktywności. Od minigier (choćby pokera czy mahjonga), poprzez granie na automatach w stare gry Segi – na przykład Virtua Fightera – aż po żeglowanie na małe wysepki i zdobywanie strzeżonych przez trudnych przeciwników skarbów. Jest tu co robić, a w grze bez problemy spędzimy nawet ponad 30 godzin.

W grze widać też oczywiście, dlaczego powstała stosunkowo szybko. Deweloperzy odpowiedzialni za tę serię ponownie udowadniają, że są mistrzami w recyklingu assetów wykorzystywanych już w innych grach, ale czy to problem? Niekoniecznie, tym bardziej, że nie mamy do czynienia z tytułem wycenianym tak wysoko, jak wiele innych nowości. Sama oprawa graficzna, jak zwykle, nie jest szczególnie imponująca – teksturom i niektórym modelom postaci lepiej nie przyglądać się zbyt uważnie.

Like a Dragon: Pirate Yakuza in Hawaii to po prostu porządna gra i zabawna przygoda, pełna efektownej akcji i absurdalnych pomysłów. Warto dać jej szansę, choć trzeba pamiętać, że w przypadku tej serii warunkiem koniecznym do dobrej zabawy jest pozytywny stosunek do nietypowego, specyficznego dla Yakuzy poczucia humoru.

DCU łączy siły z grami wideo – nowa era interaktywnego uniwersum superbohaterów

DCU łączy siły z grami wideo – nowa era interaktywnego uniwersum superbohaterów

James Gunn, współzarządzający DC Studios, oficjalnie potwierdził, że przyszłe gry wideo osadzone w uniwersum DC będą ściśle powiązane z filmami i serialami.

Oznacza to, że świat znanych superbohaterów stanie się jeszcze bardziej spójny, łącząc różne media w jedną, zintegrowaną narrację. Fani mogą spodziewać się, że wydarzenia przedstawione w grach będą miały bezpośredni wpływ na fabułę filmów i seriali, co umożliwi jeszcze głębsze zanurzenie się w uniwersum DC.

Nie wszystkie gry staną się częścią nowego DCU

Choć strategia integracji wydaje się ambitna, nie wszystkie nadchodzące produkcje znajdą swoje miejsce w nowym, wspólnym uniwersum. Przykładem jest gra „Wonder Woman” od Monolith Productions, która była w produkcji zanim James Gunn i Peter Safran przejęli stery DC Studios. Wszystko wskazuje na to, że tytuł ten pozostanie niezależny od większej narracji DCU, funkcjonując w osobnym świecie.

Krok w stronę jednolitego uniwersum – przewaga nad Marvelem?

Nowe podejście DC Studios różni się znacząco od strategii konkurencyjnego Marvela, którego gry zazwyczaj funkcjonują w odrębnych uniwersach, niezależnych od wydarzeń znanych z filmów czy seriali. Decyzja DC ma na celu stworzenie jednolitego świata, w którym różne media wzajemnie się uzupełniają. Taki ruch może zapewnić fanom pełniejsze doświadczenie, w którym każda nowa produkcja – czy to gra, film, czy serial – będzie mieć realne znaczenie dla całej fabuły.

Co przyniesie przyszłość dla fanów DCU?

Chociaż na razie nie ujawniono konkretnych tytułów gier, które będą powiązane z nowym uniwersum, jedno jest pewne – przyszłe produkcje mają być integralną częścią DCU, co oznacza, że ich wydarzenia mogą kształtować fabułę kolejnych filmów i seriali. Dla fanów to szansa na głębsze poznanie historii ulubionych bohaterów i uczestnictwo w wydarzeniach, które będą mieć realny wpływ na całą narrację uniwersum DC.

Czy to podejście okaże się skuteczne? Przekonamy się już wkrótce, gdy pierwsze gry związane z nowym DCU ujrzą światło dzienne.

Źródło: https://gamerant.com/dcu-video-games-tie-ins/