DOOM 64 – recenzja. Remaster warty swojej (niskiej) ceny

DOOM 64 – recenzja. Remaster warty swojej (niskiej) ceny

Wielu z Was grało zapewne w pierwszego, kultowego już DOOMa. Ba, wydaje nam się, iż niektórzy czytelnicy naszego serwisu ogrywali także DOOMa 2. Założymy się jednak, że większość fanów Lenovo Legion nie słyszała nigdy o produkcji DOOM 64 wydanej swego czasu na konsole Nintendo 64, która doczekała się właśnie doskonałego remastera.

Nintendo 64 była konsolą, która w latach 90′ ubiegłego wieku w Polsce cieszyła się umiarkowaną popularnością. Dość wysokie ceny gier oraz samej konsoli, a także dysponujące zdaniem wielu ciekawszą bazą tytułów alternatywy w postaci PlayStation lub tanich konsolek bazarowych nie pomogły jej w zaskarbieniu sobie uznania Polaków. To właśnie na danej platformie w 1997 roku zadebiutował DOOM 64, spin-off serii stworzony nie przez id Software, a przez Midway Games.

DOOM 64 przynosił ulepszoną grafikę i nowe poziom, ale jak na swoje czasy wciąż był tytułem nieco archaicznym. Pomimo tego, dziś oryginał prezentuje się… całkiem znośnie. Jedynym jego poważnym minusem jest fakt, że dostępny jest wyłącznie na konsole Nintendo 64. Przy okazji premiery gry DOOM Eternal, której recenzję zaserwowaliśmy Wam jakiś czas temu, zadebiutowała jednak zremasterowana wersja DOOMa 64, która trafiła nie tylko na PCty, ale także Xbox One, PS4 i Nintendo Switch. Grę dołączaną jako gratis do DOOMa Eternal w wersji Deluxe kupić można w cenie zaledwie 20,99 złotych i… warto to zrobić.

DOOM 64 – oto jak powinno się odświeżać gry

DOOM 64 to jedna z najbardziej dynamicznych i chyba najmroczniejsza gra z tej serii. Twórcy remastera za punkt honoru postawili sobie przemodelowanie od podstaw absolutnie wszystkich wrogów, którzy wyglądają świetnie. Ekipa Nightdive, odpowiedzialna za wiele innych udanych remasterów (choćby Blood i Forsaken), spisała się na medal w kwestii odświeżenia także innych elementów oprawy graficznej. Odświeżony klasyk cieszy oko teksturami w podniesionej rozdzielczości, ulepszonymi efektami oświetleniowymi, a nawet płynniejszym ruchem postaci, pomimo że logika gry wciąż działa w 30 Hz. I tak: gra działa również w wysokich rozdzielczościach, a nawet obsługuje antyaliasing oraz zmianę pola widzenia.

Rozgrywka w DOOMie 64 może stanowić szok dla osób, które przyzwyczajone są do pełnej swobody w obserwowaniu otoczenia. Sterowana przez gracza postać może rozglądać się tylko w osi horyzontalnej, czyli w poziomie. Jeśli będziecie chcieli trafić przeciwnika stojącego wyżej lub niżej, wystarczy obrócić się w osi poziomej, a pocisk poleci do wroga w odpowiednim kierunku w osi pionowej. Tempo zabawy jest wysokie, co zawsze było wizytówką DOOMa.

Co ciekawe, twórcy dodali od siebie „coś ekstra” i postanowili zaskoczyć grających w nowego DOOMa 64 jednym nowym potworem o nazwie Nightmare Imp (szybszy wariant Impa), nowym bossem w postaci Matki Demonów (walka z nią jest bardzo wymagająca) oraz bronią o nazwie Unmaker, którą da się ulepszać. Więcej na jej temat nie powiem, bo zepsuję Wam zabawę. „Widać napracowanko”, cytując Klocucha.

Na przestrzeni zabawy osoby znające dobrze oryginalnego DOOMa 64 w mig zobaczą, że załoga Nightdive dorzuciła do znanych dobrze poziomów aż sześć leveli bonusowych, ujętych w kampanię o nazwie „The Lost Levels”. Byłam zaskoczona jak złożone i skomplikowane są poziomy oraz ile czasu zajmuje ich zaliczenie. Nie muszę chyba wspominać, że eksploracja nastawiona na odnalezienie wszystkich sekretów, z których słynie seria DOOM jeszcze bardziej wydłuża rozgrywkę.

DOOM 64 – rewelacyjna zabawa za równowartość kilku paczek czipsów

DOOMa 64 warto kupić – bez względu na to czy graliście w oryginał, czy nigdy o nim nie słyszeliście. To pozycja obowiązkowa dla gier retro, dla miłośników FPSów oraz wszystkich tych, którzy po prostu chcą się dobrze bawić. Aż 93% recenzji DOOM 64 na Steamie jest pozytywnych – niechaj głos społeczności wesprze naszą rekomendację.

Najciekawsze premiery gier – kwiecień 2020

Najciekawsze premiery gier – kwiecień 2020

Niedługo minie miesiąc od kiedy polska młodzież przebywa w domach w przymusowej izolacji. Z myślą o Was przygotowaliśmy nowe zestawienie najciekawszych premier gier, jakie będą miały miejsce w kwietniu. Niestety, nie możemy powiedzieć, że miesiąc ten obfituje w wiele niesamowitych debiutów. Mówi się jednak, że „na bezrybiu i rak ryba”, więc…

HELLPOINT (PC/XONE/PS4/SWITCH)

Gatunek: akcja, RPG, TPP

Data premiery: 16 kwietnia

Jeśli lubicie gry souls-like, a przeszliście już zarówno wszystkie części serii Dark Souls, jak i The Surge, to być może zainteresuje Was Hellpoint od Cradle Games. Tej grze typu action RPG wcielicie się w bezimiennego bohatera zbudzonego na opuszczonej stacji kosmicznej Iris Novo. Pobliska czarna dziura doprowadziła mieszkańców do szaleństwa, a na pokładzie stacji pojawiły się przeróżne potwory. Ciekawą mechaniką jest Quantic System, dzięki któremu stacja zmienia się za każdym uruchomieniem gry lub z każdą śmiercią bohatera.

PREDATOR: HUNTING GROUNDS (PC/PS4)

Gatunek: akcja, FPP, TPP

Data premiery: 24 kwietnia

Słowo „Predator” wywołuje szybsze bicie serca zarówno u fanów filmów z Arnoldem Schwarzeneggerem, jak i miłośników produkcji z serii Obcy. Predator: Hunting Grounds jest grą licencjonowaną, za którą odpowiada Illfonic Games, twórcy Friday the 13th: The Game. To asymetryczna gra akcji nastawiona na rozgrywkę wieloosobową, w której jeden gracz wciela się w postać Predatora, a pozostali w pragnącą go wyeliminować grupę żołnierzy. Trybu jednoosobowo nie przewidziano. Oj, żeby nie skończyło się jak z Evolve…

GEARS TACTICS (PC/XONE)

Gatunek: strategiczna, turowa

Data premiery: 28 kwietnia

Serię strzelanek Gears of War na pewno znacie. Tym razem studia The Coalition, Splash Damage oraz Black Tusk Studios zajęły się stworzeniem spin-offu serii, który jest… taktyczną grą strategiczną. Jej akcja przedstawia wydarzenia rozgrywające się na 12 lat przed tymi, które zaprezentowano w pierwszej odsłonie sagi. Gracze na planecie Sega muszą zająć się walką z potworami pożerającymi żywcem mieszkających tam ziemskich osadników. Rozgrywka w kampanii fabularnej obserwowana jest z lotu ptaka, a zabawa odbywa się w systemie turowym. Na przestrzeni zabawy zwalczać należy nie tylko szeregowych żołnierzy przeciwnika, ale także wymagających bossów. Może być ciekawie!

MOVING OUT: SZALONE PRZEPROWADZKI (PC/XONE/PS4/SWITCH)

Gatunek: towarzyskie, co-op

Data premiery: 28 kwietnia

Na pecetach brakuje fajnych gier „kanapowych”. W kwietniu na blaszakach zadebiutuje jednak Moving Out: Szalone przeprowadzki od Team 17, która zapowiada się co najmniej ciekawie. Gracze pełnią tutaj rolę pracowników firmy odpowiedzialnej za przeprowadzki. Maksymalnie czterech graczy współpracować może, by jak najszybciej realizować kolejne zlecenia. Rozgrywka w rzucie izometrycznym ma być wypełniona po brzegi humorem i odbywać się w różnych, często absurdalnych lokacjach. Tak, można grać również w pojedynkę!

SNOWRUNNER: A MUDRUNNER GAME (PC/XONE/PS4)

Gatunek: symulacja, off-road

Data premiery: 28 kwietnia

Osoby, którym podobała się nietuzinkowa produkcja Spintires, w której przemierzać należało bezdroża za kierownicą ciężarówek taplających się nierzadko w błocie ucieszą się na wieść, iż w kwietniu zadebiutuje w sprzedaży SnowRunner: A MudRunner Game. Kontynuacja popularnej serii zaskakiwać ma jeszcze bardziej zaawansowanym silnikiem fizycznym i stać się najbardziej realistycznym symulatorem pojazdów terenowych, jaki do tej pory wydano. Tym razem otwarte lokacje (łącznie 15) mają być nawet cztery razy większe od tych w Spintires: MudRunner. Zadaniem graczy jest realizacja wyznaczonych im zadań i nawigowanie po trudnym terenie z pomocą mapy i kompasu. Pojazdy można modyfikować i doposażać w akcesoria ułatwiające ciężkie przeprawy.

CALL OF DUTY: MODERN WARFARE 2 CAMPAIGN REMASTERED (PC/XONE/PS4)

Gatunek: akcja, FPP

Data premiery: 30 kwietnia

Ostatnia z naszych propozycji niezupełnie jest nowością. To remake Call of Duty: Modern Warfare 2 z 2009 roku. Studio Infinity Ward przy współpracy z Beenox postanowili ulepszyć kampanię dla jednego gracza, serwując ją ponownie w odświeżonej formie. Od pierwowzoru nowy COD: MW2 różnił się będzie znacząco usprawnioną oprawą graficzną z nowymi teksturami i animacjami. Niestety, gra będzie kosztowała 99 złotych. Nie wiemy w tej chwili czy posiadacze Modern Warfare 2 otrzymają ją za darmo. Byłoby miło!

DOOM Eternal – recenzja. Krwisty, satysfakcjonujący, niemal idealny!

DOOM Eternal – recenzja. Krwisty, satysfakcjonujący, niemal idealny!

W końcu doczekaliśmy się chyba najciekawszej z premier pierwszego kwartału bieżącego roku. Gracze mogą kupować już grę DOOM Eternal, a my sprawdziliśmy czy faktycznie warto to zrobić.

Podobnie jak w przypadku rebootu serii DOOM z 2016 roku, do DOOMa Eternal podchodziłam z nieskrywaną ciekawością, ale bez kolosalnych emocji. Produkcja id Software w 2016 roku wgniotła mnie tak mocno w fotel, że stwierdziłam, że nowsza jej odsłona będzie co najwyżej odrobinkę inna – kto zmieniałby bowiem coś, co okazało się niemałym przebojem? Trudno mi było wyobrazić sobie, że deweloper może uczynić grę lepszą. Okazało się, że dysponuję zbyt mało rozwiniętą wyobraźnią…

W DOOM Eternal powracamy na Ziemię, która została opanowana przez demony. Jedyną osobą mogącą odesłać je z powrotem do piekła jest nie kto inny jak Doom Slayer. Sterujący nim gracz otrzymuje do dyspozycji pokaźny arsenał środków wykraczający znacząco ponadto, co widzieliśmy w grze z 2016 roku. W dalszym ciągu zniszczenie siejemy przede wszystkim za sprawą broni dysponujących po ulepszeniu dwoma różnymi trybami prowadzenia ognia. Potwory masakrujemy dobrze już znaną piłą mechaniczną, by pozyskać amunicję lub dobijamy je, gdy są już na wykończeniu w alternatywny sposób poprzez efektowne finiszery o nazwie glory kills, nagradzane regeneracją punktów życia. Nowością jest naramienne działko mogące podpalać lub zamrażać wrogów, dzięki czemu pozyskać można z ich martwych ciał także pancerz.

Pojedynki toczone są zasadniczo na przestrzeni całych rozbudowanych, wielopoziomowych i pełnych sekretów map. Od czasu do czasu natrafiamy jednak na swoistą arenę, którą trzeba wyczyścić z maszkaronów, aby utorować sobie dalszą drogę. Wszędzie rozsiane są apteczki, pancerze i amunicja. Jeśli nie pozyskujecie ich jednak przy okazji także z wrogów, marny Wasz los.

Mechanika rozgrywki w dalszym ciągu daje kolosalną satysfakcję. Nie znam żadnego innego FPSa (może prócz DOOMa z 2016 roku), który byłby w stanie wprowadzić mnie w taki trans bitewny, w jaki wprowadza mnie w niego nowy DOOM Eternal. Starcia są dynamiczne, krwiste i na wyższych poziomach trudności szalenie wymagające. Zaryzykuję stwierdzenie, że nowy DOOM jest grą o wiele bardziej wymagającą od poprzednika. Tutaj w trakcie starć trzeba umiejętnie żonglować nie całym tylko arsenałem broni palnej, ale także naramiennym działkiem, granatami, finiszerami oraz oczywiście piłą mechaniczną. Jeśli nie będziecie korzystać z całego spektrum wyposażenia, często będzie bardzo gorąco. Potyczki z czasem zaczynają przypominać finezyjny taniec. Krwisty, brutalny taniec ze śmiercią, który daje niesamowitą frajdę. W tej grze mordowanie urasta do rangi sztuki.

Twórcy oddali graczom spore możliwości nie tylko w zakresie modyfikacji broni i jej ulepszania. Rozwijać można także umiejętności, statystyki, pancerz, a także inne drobne aspekty wpływające na rozgrywkę (jak choćby to, w jaki sposób wyświetlana jest przydatna w poszukiwaniu skarbów mapa). W tej grze jest tak wiele zawartości, że twórcom za ich kreatywność należą się gromkie brawa.

Walce towarzyszy doskonała oprawa dźwiękowa (nie zabrakło kilku kawałków z poprzedniej odsłony gry), a oprawa graficzna nie ustępuje jej ani na krok. Projekt świata jest piękny – od modeli przeciwników, na apokaliptycznych krajobrazach z piekła rodem skończywszy. Nie dość, że wizualia zachwycają, to cała gra jest solidnie zoptymalizowana i działać będzie doskonale także na mniej wydajnych komputerach.

Świat gry zachęca do eksploracji, powolnego smakowania jego licznych zakamarków i polowania na easter eggi i przedmioty kolekcjonerskie, które później oglądać można w bazie wypadowej. DOOM Eternal stał się grą z elementami zręcznościowymi. Czasem grając czułam się jak parkourowiec i… podobało mi się to! Podwójny skok oraz umiejętność o nazwie dash (również można ją aktywować dwukrotnie) daje szerokie spektrum zastosowań nie tylko poza walką, ale także w ferworze walki.

DOOM Eternal nie jest grą, po której ktokolwiek spodziewałby się chyba jakiegoś niesamowitego trybu rozgrywki wieloosobowej. Tymczasem produkcja zawiera mnóstwo przedmiotów kosmetycznych do odblokowania za postępy w grze i pozwala daleko personalizować także wygląd zewnętrzny bohatera. W DOOM Eternal obecny jest asymetryczny tryb multiplayer, w którym w starciach bierze udział trzech graczy. Dwóch wciela się w wybrane przez siebie demony, a jeden w DOOM Slayera. Na mapie nie brakuje uprzykrzających życie Slayerowi NPC współpracujących z pozostałą dwójką graczy, a także licznych przeszkadzaczy. Rozgrywka nie jest najlepiej zbalansowana i przeważnie stroną wygrywającą są demony.

Jeśli miałabym do tej beczki miodu dolać jeszcze nieco dziegciu, to jako jedną z niewielu wad (w gruncie rzeczy niezbyt istotną) wskazałabym grę aktorów w polskiej wersji językowej. Być może jestem nieco uprzedzona, ale moim zdaniem ich kwestie nie umywają się do tych z wersji angielskiej. Po kilkudziesięciu minutach zabawy zmieniłam język na angielski i odbiór gry stał się jeszcze lepszy.

Podsumowanie

Jeśli DOOM z 2016 roku Wam się podobał, to będziecie zakochani w DOOM Eternal. Studio id Software powtórzyło sprawdzony koncept, ale doszlifowało go przy tym w absolutnie każdej kwestii. W DOOM Eternal wszystko jest po prostu nieco lepsze i wszystkich elementów jest więcej. Nie skłamię mówiąc, że najnowsze dzieło popularnego studia to jeden z najlepszych shooterów ostatnich lat… a może nawet wszechczasów?

Biorąc pod uwagę powyższe, w ogóle nie dziwi mnie, że nowa odsłona serii z łatwością wyprzedziła pod względem popularności swojego poprzednika. O ile w DOOMa na Steam grało jednocześnie maksymalnie 44 tysiące osób, to dziś przy Eternalu bawiło się ich ponad 104 tysiące.

Mocne strony:Słabe strony:
zapewnia szalenie satysfakcjonującą zabawępiękna oprawa graficznaświetna optymalizacjagenialne mechaniki rozgrywkiangażująca walkadoskonałe udźwiękowieniemnóstwo sekretów, znajdziek, przedmiotów kolekcjonerskichelementy zręcznościowe (serio!)naprawdę długa kampaniapolska lokalizacjataki sobie tryb wieloosobowy

Ocena ogólna: 9/10

Deliver Us the Moon – recenzja kosmicznej gry „za grosze” z ray tracingiem

Deliver Us the Moon – recenzja kosmicznej gry „za grosze” z ray tracingiem

69,99 złotych. Tyle obecnie musicie zapłacić za jedną z najlepszych i najbardziej klimatycznych kosmicznych gier przygodowych, która prawdopodobnie rzuci Was na kolana. Mowa nie o jakimś zapomnianym tytule AAA sprzed kilku lat, a Deliver Us the Moon, czyli niezależnej produkcji holenderskiego studia KeokeN, której premiera z jakiegoś powodu przeszła bez większego echa. Gotowi na wyprawę na Księżyc?

Deliver Us the Moon to produkcja, na której stworzenie fundusze uzbierano za pośrednictwem platformy crowdfundingowej Kickstarter. Niemałym zaskoczeniem dla wielu będzie fakt, że gra ta wspiera technologię ray tracingu od Nvidia – i to już daje pierwszą wskazówkę odnośnie tego jak dobrze prezentować się może oprawa graficzna.

Dzieło holenderskich programistów przenosi graczy do roku 2059, kiedy to ludzkość staje przed poważnym problemem związanym z wyczerpaniem się surowców naturalnych. W 2030 roku rozpoczął się wielki kryzys energetyczny, który udało się rozwiązać za sprawą izotopu Wodoru-3, wydobywanego na Księżycu przez organizację o nazwie World Space Agency (WSP) od roku 2032. Niestety, w 2054 roku Ziemia utraciła łączność ze skolonizowanym Księżycem, a dostawy cennego surowca zostały przerwane. To właśnie w roku 2059 byli członkowie WSP zdołali uzbierać środki niezbędne do tego, aby wysłać na Księżyc jednego astronautę, któremu powierzona zostaje misja, od której zależą losy całej ludzkości. Tym astronautą jest gracz.

Od samego początku gry Deliver Us the Moon potrafi zbudować ciężki klimat tragedii, towarzyszący egzystencji ludzi z przyszłości. Wpływa na to nie tylko narracja, ale także fenomenalna oprawa dźwiękowa oraz wizualia, których nie spodziewaliśmy się po tytule studia niezależnego. Przygoda zaczyna się jeszcze na Ziemi, by dość szybko przenieść gracza na Księżyc, który jest miejscem odizolowanym, szarym i bardzo przygnębiającym. Grając w Deliver Us the Moon można poczuć uwierającą samotność. Zanim jednak postawicie stopy na powierzchni naturalnego satelity Ziemi będziecie musieli rozwikłać kilka zagadek logicznych umożliwiających przeniesienie się tam ze stacji kosmicznej pełniącej rolę swoistej windy na powierzchnię Księżyca, a jeszcze wcześniej przeprowadzić procedurę startową, jeszcze na Ziemi.

Całe Deliver Us the Moon nazwać można mianem gry przygodowej z atmosferą godną niejednego survival horroru lub thrillera. Przeważają mimo wszystko elementy przygodowe i logiczne, które gracz spotyka na każdym kroku. Świat gry jest wypełniony po brzegi nie tylko przedmiotami pozwalającymi lepiej wsiąknąć w trudną rzeczywistość, ale też licznymi zagadkami – mocno zróżnicowanymi i o różnym stopniu trudności. Jeśli miałabym porównać tę grę pod względem jakości realizacji i atmosfery do któregoś filmu, to byłby to chyba… Interstellar Christophera Nolana. Naprawdę, jest tak dobrze!

Na przestrzeni zabawy zwiedzicie mnóstwo ciekawych miejsc – wnętrz pojazdów, ale także budynków na powierzchni Księżyca. Przeklinać będziecie pod nosem niezbyt wygodne sterowanie w warunkach zerowej grawitacji, a jednocześnie wzdychać delektując się wizualiami w postaci pięknej grafiki, efektów ray tracingu (o ile macie kartę GeForce RTX), czy też drobnymi detalami podkreślającymi piękno eksplorowanych miejsc i rewelacyjnym systemem fizyki.

Oprawa graficzna zasługuje na wielkie słowa uznania. Projekty lokacji zostały zaprojektowane z tak wielkim pietyzmem, że momentami trudno jest uwierzyć, że nie mamy do czynienia z produkcją AAA. Na finalny odbiór gry mocno rzutował w moim przypadku ray tracing, którego doświadczałam na układzie graficznym GeForce RTX 2080 SUPER. W przypadku Deliver Us the Moon śledzenie promieni w czasie rzeczywistym dotyczy cieni oraz odbić światła w niemal każdej powierzchni, w której odbijałyby się one w rzeczywistości – nie tylko lustrach, czy też szybach. Patrząc przez okna stacji księżycowej widzieć będziecie nie tylko skalistą powierzchnię satelity Ziemi, ale także swoje odbicie, któremu towarzyszyły będą elementy stacji znajdujące się za Waszymi plecami. Jeśli to nie jest fotorealizm, to… co nim jest?!

W Deliver Us the Moon obecna jest także technika DLSS, która za cenę niemal niedostrzegalnej utraty jakości wyświetlanego obrazu (głównie w dynamicznych scenach) pozwoli Wam osiągnąć zysk na poziomie nawet 50% klatek wyświetlanych na sekundę. Dla przykładu, grałam w rozdzielczości 2K na maksymalnych detalach z włączonym ray tracingiem i bez DLSS mój komputer wyświetlał ok. 50 klatek na sekundę. Po włączeniu DLSS liczba klatek wzrosła do ok. 74 klatek na sekundę. Czy trzeba dodawać coś więcej? Oczywiście zarówno ray tracing, jak i DLSS działają wyłącznie na kartach graficznych marki Nvidia.

Na przestrzeni odkrywania tajemnic księżycowej bazy napotkałam kilka elementów, które nazwałabym raczej drobnymi skazami niż poważnymi wadami. Wkurzały mnie strasznie sekwencje „na czas”, które zupełnie niepotrzebnie zakłócają i tak skutecznie budowany niepokój, czy też pracę kamery, która w kilku miejscach potrafi utrudniać realizację założonych wcześniej zadań. Czasem zanim zorientujecie się co zrobić, skończy Wam się tlen i będziecie musieli zaczynać daną sekwencję od początku. Poziom trudności rozgrywki i tak nie jest niski i nie ma moim zdaniem potrzeby dodatkowo utrudniać go w ten sposób.

O drobnych wpadkach niezależnego studia szybko zapomniałam wsłuchując się w świetną grę aktorów zatrudnionych do odgrywania powierzonych ich ról. Gdyby odnajdowane nagrania głosowe inżynier Sary Baker nie brzmiały tak przekonująco, produkcja straciłaby sporo na swoim uroku. Na przejście całej gry potrzebowałam ok. 9 godzin, ale wydaje mi się, że gdybym poświęciła nieco więcej czasu na eksplorację i odnajdowanie większej liczby poukrywanych znajdziek, to czas zabawy można by rozszerzyć nawet do 11-12 godzin.

Na obecnie trwającej promocji grę Deliver Us the Moon można kupić obecnie za cenę ok. 69,99 złotych i jest to kwota naprawdę uczciwa. Osoby interesujące się szeroko pojętą tematyką związaną z kosmosem będą wniebowzięte, a ich wyobraźnia z pewnością zostanie mocno rozbudzona. Niezależna produkcja holenderskiego studia pokazuje, że nie trzeba dysponować kolosalnym budżetem, aby zaserwować graczom produkcję piękną od strony wizualnej, wciągającą i świeżą od strony fabularnej, a także dopracowaną, na której ukończenie potrzebnych może być nawet kilkanaście godzin.

Mocne strony:Słabe strony:
aż trudno uwierzyć, że to gra indiewciągająca, ciekawa fabuławspaniale oddany klimat odosobnieniainteresujące, zróżnicowane zagadki logicznefenomenalna oprawa graficzna z ray tracingiemgenialna muzykasekwencje „na czas” są wkurzającemomentami nienajlepsza praca kamery

Ocena ogólna: 8,5/10

Przetestowaliśmy GeForce NOW od Nvidia – czujemy, że Wam się spodoba

Przetestowaliśmy GeForce NOW od Nvidia – czujemy, że Wam się spodoba

Usługa GeForce NOW dwa tygodnie temu wyszła z fazy beta. Dość nietypowa chmura oferowana przez firmę Nvidia kierowana jest przede wszystkim do graczy dysponujących słabszymi komputerami, którzy chcieliby grać we wszystkie najnowsze tytuły w najwyższych ustawieniach graficznych. Ba, pecetowe gry ogrywać można nawet na smartfonach z systemem Android, a także telewizorach, pod które podłączony zostanie uprzednio Nvidia Shield. Czym jest GeForce NOW i czy faktycznie darmowy jego wariant wystarcza do czerpania pełni satysfakcji z zabawy, czy może bez płacenia nie da się dobrze bawić?

GeForce NOW – co to jest?

GeForce NOW to kolejna usługa umożliwiająca granie w chmurze, jednak podchodząca do tego zagadnienia w dość unikatowy sposób. Nvidia oferuje możliwość korzystania z 30 darmowych gier oraz wszystkich tytułów, które zakupiliście uprzednio na którejś z popularnych platform dystrybucji cyfrowej. Jednym słowem: gry kupujecie sami, a Nvidia użycza (płatnie lub bezpłatnie) moc obliczeniową swoich komputerów drzemiących w centrach obliczeniowych w taki sposób, abyście grali zawsze w jak najlepszej jakości, przy jak najwyższej płynności obrazu. Wymogiem jest tu oczywiście konieczność posiadania łącza internetowego o odpowiednio wysokiej prędkości.

Jakiego łącza wymaga GeForce NOW?

Usługa w całości opiera się na technologii strumieniowego przesyłania obrazu, a więc koniecznym jest korzystanie z łącza internetowego o solidnych parametrach. Nvidia deklaruje, że do rozgrywki w rozdzielczości 720p i 60 klatkach na sekundę wystarczy łącze 15 Mb/s. W przypadku chęci skorzystania z usługi w jakości 1080p i 60 klatkach na sekundę potrzebowali będziecie łącza o prędkości 25 Mb/s. Do tego przyda się oczywiście połączenie przewodowe z routerem lub solidne połączenie bezprzewodowe nawiązywane za pośrednictwem sieci 5 GHz.

GeForce NOW – ile to kosztuje?

Teoretycznie… nic. Firma Nvidia oddaje bowiem w ręce graczy możliwość wyboru pomiędzy opcją bezpłatną, a subskrypcją Founders. Piszemy „teoretycznie”, bowiem w praktyce możliwość skorzystania z opcji bezpłatnej jest mocno ograniczona. O co chodzi? Już tłumaczymy. Otóż w opcji bezpłatnej przed uruchomieniem wybranej gry należy odczekać w kolejce. Przykładowa kolejka w okolicach godz. 17:15 w środku tygodnia liczyła 469 osób. Po upływie 40 minut w kolejce w dalszym ciągu było przed nami 278 osób. Jest to opcja wyłącznie dla osób dysponujących nadmiarem czasu. Co więcej, bezpłatny pakiet umożliwia zabawę wyłącznie przez godzinę – później należy ponownie ustawić się w kolejce. W praktyce opcja bezpłatna jest nieużywalna.

W praktyce jedyną sensowną opcją pozostaje pakiet Founders, który kosztuje 25 złotych miesięcznie, co daje kwotę 300 złotych rocznie. Gracze opłacający usługę maja do niej priorytetowy dostęp, mogą korzystać z nieograniczonych sesji i korzystać z ray tracingu. Wszystkie osoby, które zdecydują się na usługę Founders mogą korzystać z niej przez 90 dni bez konieczności ponoszenia jakichkolwiek opłat. To właśnie z tego wariantu radzimy skorzystać jeśli chcecie wypróbować usługę.

GeForce NOW działa doskonale

Korzystanie z usługi jest tak proste jak tylko się da. Do pełni szczęścia potrzebujecie komputera z systemem operacyjnym Windows 7 64-bit lub nowszym, który dysponuje dwurdzeniowym procesorem o taktowaniu 2 GHz i 4 GB RAMu. W przypadku smartfonu z Androidem wymagany jest system Android 5.0 lub nowszy, a także kontroler umożliwiający sterowanie rozgrywką na jego ekranie.

Najpierw powinniście pobrać aplikację GeForce NOW w wersji desktopowej lub mobilnej. Następnie należało będzie zalogować się na konto Nvidia (to samo, co w programie GeForce Experience) lub utworzyć nowe. To wszystko – po zalogowaniu przywita Was interfejs programu

Dość niezrozumiałym posunięciem ze strony Nvidia jest brak możliwości zsynchronizowania zawartości bibliotek Steam, Origin, GOG, Uplay i jakichkolwiek innych celem dodania posiadanych już gier do usługi. Niestety, każdą z pozycji trzeba wyszukać i dodać ręcznie. To wielka niedogodność i miejmy nadzieję, że zostanie ona usunięta w którejś z kolejnych aktualizacji.

Jeśli dodaliście grę, w którą chcecie zagrać, pozostaje Wam kliknąć na przedstawiającym ją kafelku i wybrać opcję „zagraj”. Teraz, w zależności od tego czy wybraliście plan płatny czy bezpłatny, czeka Was albo natychmiastowa rozgrywka, albo też długotrwałe ślęczenie w kolejce. O na przykład takiej.

Za darmo zagrać możecie jedynie w garstkę 30 tytułów pokroju Fortnite, Destiny 2, czy też Path of Exile. Chcąc pograć w inne gry musicie je już posiadać lub kupić na jednej z obsługiwanych platform dystrybucji cyfrowej – Steam, Battle.net, Origin, Epic Games lub innej. Niestety, nie ma gwarancji, że na GeForce NOW zadziałają absolutnie wszystkie Wasze gry, ale obsługiwane są obecnie niemalże wszystkie najczęściej ogrywane tytuły.

Uruchomioną poprzez GeForce NOW grę trudno jest odróżnić od gry uruchamianej lokalnie na wydajnym komputerze. Różnica polega wyłącznie na obecności nakładki GeForce NOW i… to tyle! Oczywiście wszystko to zakładając, że korzystacie z łącza internetowego spełniające minimalne wymagania usługi sugerowane przez Nvidię. Zabawa daje tym większą frajdę, gdy w wymagające tytuły zagrać możecie na ekranie swojego smartfonu. Jasne, nie każda gra jest bardzo czytelna na małym ekranie, ale każda z testowanych przez nas pozycji działała wyśmienicie.

GeForce NOW to świetna i w gruncie rzeczy niedroga usługa

Koszt zakupu superwydajnego komputera osobistego jest bardzo wysoki – tym bardziej jeśli mowa na przykład o wydajnym laptopie. W ramach opłaty rocznej za GeForce NOW wynoszącej ok. 300 złotych korzystać możecie z superkomputerów Nvidia, które zagwarantują Wam rozrywkę w najwyższych detalach i płynności 60 klatek na sekundę nawet na ultraprzenośnych notebookach biznesowych. Korzystacie na co dzień z laptopa Lenovo Yoga lub któregoś z biznesowych ThinkPadów? Nie ma problemu – od teraz możecie zagrać na nich nie tylko w mniej wymagające gry, ale także w Metro Exodus z włączonym ray tracingiem i w ultra detalach. Jasne, czas ładowania gier będzie dłuższy niż na lokalnym dekstopie gamingowym, ale hej! Nie można mieć wszystkiego.

Mocne strony:Słabe strony:
świetna jakość obrazu przy szybkim połączeniustabilne działanie usługimożna grać w zdumiewającej jakości nawet na smartfonach i starych PCtachwymaga szybkiego łącza internetowegobrak opcji synchronizowania całych kont z różnych platformjedynie garstka bezpłatnych gier
Recenzje Lenovo Legion (cz. 18) – mamy powody do dumy

Recenzje Lenovo Legion (cz. 18) – mamy powody do dumy

Recenzje sprzętu Lenovo Legion regularnie pojawiają się w różnych miejscach sieci oraz w prasie drukowanej. Zastanawiacie się czy warto kupić laptopy i komputery Lenovo Legion? Być może poniższe testy pomogą Wam dokonać właściwego wyboru. Tym razem sięgnęliśmy także po testy z czołowych serwisów anglojęzycznych!

Urządzenia Lenovo Legion tworzymy z myślą o Was, graczach. Jesteśmy otwarci na Wasze sugestie i wsłuchujemy się w potrzeby zarówno e-sportowców, jak i początkujących graczy. W naszej ofercie znajdziecie nie tylko komputery i laptopy dla graczy, ale także akcesoria – myszki, zestawy słuchawkowe, mechaniczne klawiatury, a nawet podkładki.

1. Gram.pl – Test laptopa gamingowego Lenovo Legion Y540-15IRH

„Jeśli potrzebujemy relatywnie niedużego, ale wydajnego sprzętu, bo często podróżujemy, a nie możemy żyć bez grania, może to być całkiem ciekawa propozycja. Mocny procesor i RTX 2060 pozwoli nam na komfortowe granie na wysokich/średnich detalach w niemal każdą nową grę, łącznie z najbardziej wymagającymi tytułami. W najbardziej popularnych grach online możemy liczyć na przynajmniej bardzo dobrą wydajność, więc nawet długi pobyt poza domem nie odetnie nas od klanowych obowiązków.”

Lenovo Legion Y540 – zalety według testującego:

  • wydajne działanie
  • niezłe głośniki z Dolby Atmos
  • precyzyjny touchpad
  • podświetlana klawiatura
  • wybrane złącza z tyłu obudowy

2. IGN Polska – Lenovo Legion Y540 – recenzja

„Lenovo Legion Y540 to bardzo solidna i przemyślana konstrukcja. Dostarczona do redakcji specyfikacja nie zaspokoi potrzeb wymagających graczy. Ci powinni rozważyć Y540 z wydajniejszą grafiką oraz matrycą 144 Hz. Jeśli jednak ogranicza Was budżet, to cena ok. 3600 zł jest jak najbardziej fair.”

Lenovo Legion Y540 – zalety według testującego:

  • Ekran
  • Chłodzenie
  • Dźwięk
  • Design
  • Cena

3. WhatNext – Test laptopa Lenovo Legion Y540-17IRH-PG0

„Testowany notebook zdecydowanie przypadł mi do gustu pod względem wyglądu. Jest on gamingowy, ale też na tyle elegancki, że nie ma co się wstydzić na spotkaniach biznesowych czy na studiach. Jeśli szukacie 17,3 calowego laptopa w cenie poniżej 5000 zł to warto zastanowić się nad testowaną konstrukcją.”

Lenovo Legion Y540 – zalety według testującego:

  • elegancki wygląd
  • dobry ekran
  • możliwość łatwego ulepszenia dysku i RAMu
  • wydajność dysku NVMe
  • dobra karta Wi-Fi

4. Techsetter.pl – Lenovo Legion Y540 (15) – recenzja

„Lenovo Legion Y540 15 to kolejna udana generacja laptopa z półki „entry-gaming”. Za stosunkowo niewielkie pieniądze (ceny zaczynają się już poniżej 4000 zł) otrzymujemy porządnie wykonane urządzenie o bardzo dobrym stosunku ceny do wyposażenia. Legion posiada bardzo wygodną klawiaturę, świetnie rozlokowane porty, niezłej klasy matrycę IPS oraz oferuje przyzwoitą kulturę pracy. Pod kątem wydajności również nie wypada narzekać.”

Lenovo Legion Y540 – zalety według testującego:

  • wytrzymała obudowa
  • gniazda z tyłu laptopa
  • niezła matryca
  • dobrze wyceniony
  • bardzo dobre głośniki
  • obsługa dysków PCIe NVMe
  • miejsce dla dwóch dysków
  • dostępne wersje z mocniejszą karta graficzną
Recenzje Lenovo Legion (cz. 17) – mamy powody do dumy!

Recenzje Lenovo Legion (cz. 17) – mamy powody do dumy!

Recenzje sprzętu Lenovo Legion regularnie pojawiają się w różnych miejscach sieci oraz w prasie drukowanej. Zastanawiacie się czy warto kupić laptopy i komputery Lenovo Legion? Być może poniższe testy pomogą Wam dokonać właściwego wyboru. Tym razem sięgnęliśmy także po testy z czołowych serwisów anglojęzycznych!

Urządzenia Lenovo Legion tworzymy z myślą o Was, graczach. Jesteśmy otwarci na Wasze sugestie i wsłuchujemy się w potrzeby zarówno e-sportowców, jak i początkujących graczy. W naszej ofercie znajdziecie nie tylko komputery i laptopy dla graczy, ale także akcesoria – myszki, zestawy słuchawkowe, mechaniczne klawiatury, a nawet podkładki.

1. Benchmark.pl – Lenovo Legion Y540 – dobry laptop do gier

„Wydaje się, że inżynierowie Lenovo zdołali znaleźć złoty środek i stworzyli urządzenie, które spełnia zdecydowaną większość wymagań, jakie można postawić laptopowi z tej półki cenowej (czyli plus minus 4000 zł). Legion Y540 jest solidnie wykonany, ma wygodną klawiaturę i niezły ekran z matową matrycą. Jego wydajność pozwala na granie w natywnej rozdzielczości Full HD we wszystkie tytuły, nawet te najnowsze (chociaż nie zawsze w ustawieniach ultra). Układ chłodzenia został dobrze zaprojektowany, dzięki czemu wentylatory nie budzą sąsiadów z bloku obok.”

Lenovo Legion Y540 – zalety według testującego:

  • wydajność wystarczająca do grania w Full HD
  • szybki i pojemny dysk SSD
  • dobra kultura pracy
  • wysoka jakość wykonania
  • łatwy dostęp do podzespołów

2. Allegro.pl – Test Lenovo Legion Y530-15 – niedrogi, ale udany laptop gamingowyT

„Lenovo Legion Y530-15 to udany laptop gamingowy, który ma wiele zalet. Wzornictwo jest stonowane, wykonanie niezłe, a strona użytkowa nie budzi większych zastrzeżeń. Gabaryty nie przerażają, interfejs jest rozbudowany i przemyślany, a kultura pracy przyzwoita – jak na maszynę dla graczy. Klawiatura satysfakcjonuje, gładzik jest udany, a matryca nie zawodzi jakością. Wydajność jest również dobra: procesor oraz karta graficzna działają stabilnie, temperatury są w normie, a świetnie sprawdza się też szybki SSD renomowanej marki.”

Lenovo Legion Y530 – zalety według testującego:

  • niezłe wzornictwo
  • dobre wykonanie
  • przyzwoite gabaryty
  • dobry interfejs
  • wygodna klawiatura i precyzyjny gładzik
  • matowa matryca o dobrych osiągach
  • stabilne i wydajne działanie procesora oraz karty graficznej
  • szybki SSD
  • satysfakcjonujące osiągi w grach

3. Mobilefoto – Recenzja – Lenovo Legion Y530

„Lenovo Legion Y530 nie jest drogim urządzeniem, nawet w tych lepszych konfiguracjach. Dobrze korzystało mi się z tego komputera i podczas obróbki zdjęć, czy nawet renderowaniu filmów nie miałem co narzekać.”

Lenovo Legion Y530 – zalety według testującego:

  • wydajność
  • atrakcyjna cena
  • wygodna klawiatura

4. Wybieramlaptopa.pl – Recenzja Lenovo Legion Y540

„Lenovo Legion Y540 raczej trzeba rozpatrywać jako sprzęt do rozrywki – grania. W tym zakresie sprawdzi się dobrze. Duży ekran ułatwia pracę. Elegancki wygląd będzie podkreślał wyjątkowość każdego biurka. A po ciężkich godzinach pracy zapewni rozrywkę, dzięki wydajnym podzespołom umożliwiającym granie w gry 3D. Dla osób o takich potrzebach będzie to zakup trafiony.”

Lenovo Legion Y540 – zalety według testującego:

  • wydajny procesor i karta graficzna
  • niezły stosunek ceny do wydajności

5. Chip.pl – Lenovo Legion Y540 — mistrz równowagi

„Bardzo zrównoważony, uniwersalny notebook, który świetnie sprawdzi się zarówno w rękach intensywnie grającego młodego człowieka, jak i kogoś, kto oprócz grania wykorzystuje komputer też do pracy. Niebanalny, ale też i niekrzykliwy wygląd łączy się ze świetnym wykonaniem, kompaktowymi rozmiarami, bardzo dobrą ergonomią i wysoką wydajnością.”

Lenovo Legion Y540 – zalety według testującego:

  • Wysoka wydajność
  • Wysoka jakość wykonania
  • Kompaktowe rozmiary
  • Świetna klawiatura

6. Techsetter – Lenovo Legion Y540 (15) – recenzja

Opublikowano przez: Lenovo Legion

Recenzja Red Dead Redemption 2 (PC) – taki Dziki Zachód to ja rozumiem!

Recenzja Red Dead Redemption 2 (PC) – taki Dziki Zachód to ja rozumiem!

Muszę przyznać, że nigdy nie lubiłam filmów typu „western”. Nie widziałam niczego ciekawego ani w kowbojach, ani w ich konflikcie ze stróżami prawa, ani w tematyce związanej z historycznymi wydarzeniami, które miały miejsce w zachodniej części Stanów Zjednoczonych w XIX wieku i pierwszej dekady XX wieku. Mimo to, Red Dead Redemption 2, które porusza dokładnie tę samą tematykę, niesamowicie wciągnęło mnie do swojego świata. Sprawdźcie, dlaczego.

Red Dead Redemption 2 jest prequelem świetnie przyjętego Red Dead Redemption, a zarazem trzecią częścią serii Red Dead. W Red Dead Redemption 2 gracz wciela się w Arthura Morgana, czyli innego członka gangu Dutcha van der Lindego niż w poprzedniej odsłonie cyklu. Niemniej, John Marston, główny bohater pierwszego Red Dead Redemption, także się w Red Dead Redemption 2 pojawia.

Akcja Red Dead Redemption 2 rozpoczyna się w 1899 roku, po wpadce, jaką gang Dutcha van der Lindego zaliczył w Blackwater. Po tej wpadce gang musiał podjąć się ucieczki przed stróżami prawa i łowcami, a tym samym także walki o przetrwanie. Gracz doświadcza tej walki o przetrwanie od samego początku rozgrywki. Ta startuje bowiem w środku zimy, w górach, gdzie panują bardzo niskie temperatury oraz potężne śnieżyce.

Już od początku gry można zauważyć, że chociaż John Marston jest gangsterem, czasem musi stawać on przed moralnymi wyborami, które wpływają na jego poziom honoru, a w rezultacie także na to, jak będzie postrzegać go otaczający świat. Niestety, te wybory ograniczają się w Red Dead Redemption 2 tylko do drugoplanowych elementów gry, takich jak kwestia tego, czy zdecydujemy pomóc się napotkanemu nieznajomemu, zabić świadka przestępstwa czy też puścić go wolno lub po prostu zrabować losowy dom. Gracz nie może dokonywać żadnych wyborów, które wpływałyby na samą fabułę produkcji. Ta zatem jest bardzo liniowa.

Liniowość nie jest jedynym zarzutem jaki mam wobec fabuły. Największą wadą jest to, że historia rozwija się niebywale powoli, co dla niektórych może być po prostu irytujące. Mnie to zbytnio nie przeszkadzało (o tym więcej później), ale jednocześnie nie dało się tego nie zauważyć. Należy jednak zaznaczyć, że cierpliwi zostają w Red Dead Redemption 2 nagrodzeni. Druga połowa gry jest dużo ciekawsza niż pierwsza i oferuje ekscytujące zwroty akcji. Tak więc, im więcej czasu się przy tym tytule spędza, tym bardziej wciągająca staje się jego fabuła.

Najmocniejszą stroną fabularnego aspektu gry zdecydowanie są jej bohaterowie, począwszy na samym Arthurze Morganie, przez Dutcha van der Lindego, aż po pozostałych członków gangu, a nawet losowo napotkane podczas zabawy postaci. Widać, że napisano je z sercem. Każda z tych postaci ma za sobą jakąś historię, na pewne sposoby wyrażoną, która przełożyła się na to, jakimi osobami te postaci są dziś, jakich działań się podejmują i w jaki sposób wchodzą w interakcje ze sobą, a przede wszystkim z Arthurem.

Wróćmy do tematu niskiego początkowo tempa fabuły? Dlaczego nie było ono dla mnie wielkim problemem? Ano dlatego, że bardzo mocno zainteresowały mnie aktywności poboczne, jakich można się w grze podejmować. Absolutnie uwielbiam w Red Dead Redemption 2 polować na wszelakie zwierzęta (w tym te legendarne) zdobywać osiągnięcia z tym związane, a także odblokowywać kolejne ulepszenia wyposażenia. Polowanie w tej grze to jednak nie wszystko. Możemy w niej także bowiem tropić przestępców i przekazywać ich w ręce stróżów prawa, zbierać przeróżne zioła, szukać kości dinozaurów, odnajdywać skarby na podstawie specjalnych map i wykonywać mnóstwo innych ciekawych pobocznych zadań. Red Dead Redemption 2 pozwala nawet na wykonywanie drobnych prac w obozie gangu, które nie dość, że stanowią urozmaicenie rozgrywki, to pozwalają na ulepszenie atrybutów oraz podniesienie poziomu honoru. Do dyspozycji mamy też mamy grę w pokera, domino czy w oczko.

Warto dodać, że wspomniany obóz z czasem można coraz bardziej ulepszać. Absolutnie nie jest to obowiązkowe, ale moim zdaniem opłacalne. Przynosi to takie korzyści jak chociażby dostęp do dodatkowej formy szybkiej podróży. Powinnam wspomnieć też o tym, iż obóz raz na jakiś czas zmienia w grze swoje miejsce położenia, ale jako że dzieje się to wraz z postępującą fabułą, gracz nie ma na to większego wpływu

W końcu świetny COD! Call of Duty: Modern Warfare – recenzja

W końcu świetny COD! Call of Duty: Modern Warfare – recenzja

Zamiast publikować wrażenia „na gorąco” postanowiliśmy spędzić z nowym Call of Duty nieco więcej czasu. Było warto! Przeczytajcie jakie jest Call of Duty: Modern Warfare i dlaczego jest to jedna z najlepszych, o ile nie najlepsza, gra z tej serii.

O ostatnich odsłonach gier spod szyldu Call of Duty można było powiedzieć naprawdę wiele, ale trudno było nie szczędzić im krytyki. Co roku do bólu odtwórczy tryb wieloosobowy, dość sztampowa kampania i oprawa graficzna odstająca od choćby konkurencyjnych produkcji z serii Battlefield. Wraz z premierą nowego Call of Duty: Modern Warfare otrzymaliśmy nareszcie solidny powiew świeżości. Powiew, który dla starych wyjadaczy i miłośników serii często okazuje się nieznośnym przeciągiem.

Ogrywanie swoistego restartu cyklu Modern Warfare rozpoczętego w 2007 roku zaczęliśmy oczywiście od kampanii. Infinity Ward postanowiło ukazać jej wydarzenia zarówno w zatłoczonym Londynie, jak i na Bliskim Wschodzie. Powraca w niej stary, dobry znajomy kapitan Price, ale także nowe postaci, których działaniami kierują gracze. Na przestrzeni rozgrywki wcielicie się w wyszkolonego komandosa SAS, agenta CIA, arabską partyzantkę, a nawet… kilkuletnie dziecko. Tak, kampania w nowym Modern Warfare lubi zaskakiwać – niemal zawsze pozytywnie.

Call of Duty: Modern Warfare nie boi się podejmować trudnych tematów. Nowoczesna wojna jest wojną okrutną, w której ofiarami padają nie tylko żołnierze, ale często także cywile – kobiety i dzieci. W trakcie kampanii będziecie mogli doświadczyć tego, co grozi potencjalnie mieszkańcom zatłoczonych miast, jak wyglądają konflikty zbrojne oczami dzieci, jak przeprowadzane są zbrojnie wojenne i jak kontrowersyjnych wyborów nierzadko muszą dokonywać żołnierze dla dobra wykonania swojej misji.

Ogrywając wcześniejsze CODy często myślałam „ale to już było”. Na przestrzeni krótkiej (ok. 5 godzin), ale intensywnej kampanii nowego Modern Warfare takie wrażenia nie towarzyszyły mi ani razu. W trakcie rozgrywki jednoosobowej nie ma chwil na nudę, choć wartka akcja przeplatana jest czasem momentami, w których z noktowizorem na oczach czyścić należy pomieszczenie po pomieszczeniu w domu, w którym wrogiem może być nawet z pozoru bezbronna kobieta, która nagle postanowi sięgnąć po broń.

Call of Duty: Modern Warfare to pierwsza od wielu lat gra z tej serii, która nie powinna nikogo zawieść od strony oprawy wizualnej. Zadbali o to nie tylko programiści Infinity Ward, ale także firma NVIDIA, której ray tracing odmienia kolejne tytuły, czyniąc je bliższymi fotorealizmu. Produkcji tylko w niektórych miejscach można wytknąć nieco gorsze tekstury, ale cały świat gry stoi na poziomie graficznym, do którego poprzednie odsłony serii nawet się nie zbliżyły. Gra świateł, cieni oraz zapierające dech w piersiach projekty lokalizacji są w końcu godne tytułu klasy AAA. Ręce same składają się do oklasków.

Szkoda tylko, że kampania kończy się w dość niespodziewanym momencie, gdy mamy nadzieję, że cała akcja dopiero się zaczyna… Oj, pozostaje niedosyt.

Kilka słów (tak, tylko kilka) należy się trybowi kooperacji, który nie jest w przypadku Modern Warfare ani gwoździem programu, ani też trybem, w którym gracze spędzą sporo czasu. O ile w Black Ops mieliśmy do czynienia z rozbudowanym trybem polegającym na eksterminacji zombie, odkrywaniu sekretów i realizowaniu wielu pomniejszych zadań, to w Modern Warfare w wersji na PC stanowi on pewnego rodzaju rozszerzenie i kontynuację kampanii. Wasza dobra zabawa zależała będzie wyłącznie od zespołu graczy, jaki zostanie Wam dolosowany. Tryb kooperacji jest bardzo wymagający i jeśli nie zmierzycie się z nim w gronie znajomych, to najpewniej czekać Was będzie wyłącznie frustracja. „Randomy” z Internetu nie lubią trzymać się w grupie, rzadko kiedy wskrzeszają poległych towarzyszy, a frajda z zabawy zależy przede wszystkim od szczęścia.

Tryb wieloosobowy w Call of Duty: Modern Warfare stanął na głowie względem tego, co doświadczaliśmy w poprzednich odsłonach serii. Jeśli jesteście starymi wyjadaczami CODa, to możecie być zawiedzeni tym, że Infinity Ward rozstaje się z rozgrywką w stylu „run and gun” na rzecz bardziej taktycznego stylu gry. Od teraz znacznie większe znaczenie ma rozsądne i ostrożne działanie na polu walki, a ranga karabinów snajperskich urosła do poziomu, który wielu graczy określa mianem frustrującego. Czy przeszkadzała mi nadmierna liczba snajperów w multi? Nie bardziej niż w konkurencyjnym Battlefieldzie. Najbardziej odczuwalna jest ona na mapach 64-osobowych, gdzie gracze zamiast realizować cel misji szukają idealnych miejsc do ostrzeliwania przeciwników w trybie stacjonarnym.

Nowością jest możliwość daleko idącej personalizacji broni w arsenale. Tryb rusznikarza pozwala nie tylko modyfikować skórkę danej giwery, ale także podmieniać podpięte do niej akcesoria – różnego rodzaju tłumiki, celowniki, czy też dodatki umieszczane na zawieszeniu taktycznym. W końcu można także zmieniać je „na żywo”, w trakcie zmagań w rozgrywce wieloosobowej. Zabawę urozmaica dodatkowo system prostych misji i otrzymywanych za nie nagród.

W kwestii trybów gry oprócz zmagań 32vs32 są też bardziej klasyczne rozgrywki 6vs6 i 10vs10, a także pośrednie 20vs20. Deathmatch drużynowy, dominacja i inne znane doskonale zarówno z Call of Duty, jak i innych gier FPS. Oczywiście nie zniknęły premie za serię zabójstw, które są wizytówką CODa i nie zanosi się na to, aby kiedyś mogło się to zmienić. Zesłanie nad pole walki helikopterów, nalotu rakietowego lub samolotu bojowego jest tak samo satysfakcjonujące, jak do tej pory.

Bardzo podobało mi się „czucie” poszczególnych broni z bardzo szerokiego arsenału dostępnego w grze. Giwery różnią się od siebie na tyle znacząco, że każdy może znaleźć sobie swoje ulubione narzędzie mordu i doskonalić jego używanie do perfekcji. Jednocześnie trzeba pamiętać jednak o tym, że balans broni nie jest zachowany i trzeba jeszcze zapewne wielu aktualizacji, by wyeliminować spluwy, których używanie jest niemalże uniwersalną receptą na sukces. No i te karabiny snajperskie… Uch.

Nareszcie. Seria Call of Duty otworzyła się na nowych graczy i stała się w trybie wieloosobowym czymś więcej, niż naparzanką w stylu „run and gun”. Na niektórych mapach rozgrywka stała się nieco bardziej taktyczna – choć biorąc pod uwagę niezliczoną ilość snajperów może zbyt bardzo. W grze zagościł tryb zabawy dla 64 osób z możliwością korzystania z pojazdów, ale póki co można go sprawdzić zaledwie na 2 mapach. Może przyszłość przyniesie więcej. Uwagę zwraca rozbudowana personalizacja każdej z broni – to prawdziwy raj dla miłośników wirtualnych militariów!

Call of Duty: Modern Warfare to także ogromny skok naprzód w kwestii oprawy graficznej. Najnowsza odsłona serii wygląda tak, jak przystało na grę AAA z 2019 roku. Duża w tym zasługa firmy NVIDIA, która dołożyła swoją cegiełkę w postaci fenomenalnie prezentującego się ray tracingu. W kampanii nowy COD nie boi się poruszać trudnych tematów i ocierać o kontrowersje. Szkoda, że Amerykanie pokusili się o tuszowanie historii i zrzucanie winy za pewne swoje poczynania na „złych Rosjan”…

Nie boimy się napisać, że Call of Duty: Modern Warfare to najlepszy Call of Duty od dziesięciu lat i być może jedna z najlepszych gier w historii tej serii. Angażująca – choć krótka – kampania oraz zupełnie odświeżony i wypełniony po brzegi emocjami tryb multiplayer to dostatecznie mocne argumenty, aby wystawić grze wysoką ocenę.

Mocne strony:Słabe strony:
zupełnie nowe, świetne otwarcie dla CODakampania nie boi się kontrowersjisatysfakcjonująca mechanika strzelaniaw końcu piękna oprawa graficznaszerokie możliwości personalizacji bronibardziej taktyczny tryb wieloosobowywszystkie DLC będą bezpłatne64 osób w multi……ale na razie tylko na dwóch mapachjak zawsze: krótka kampaniataki sobie balans broniplaga snajperów w trybie multi

Ocena ogólna: 9/10

Recenzje Lenovo Legion (cz. 16) – mamy powody do dumy!

Recenzje Lenovo Legion (cz. 16) – mamy powody do dumy!

Recenzje sprzętu Lenovo Legion regularnie pojawiają się w różnych miejscach sieci oraz w prasie drukowanej. Zastanawiacie się czy warto kupić laptopy i komputery Lenovo Legion? Być może poniższe testy pomogą Wam dokonać właściwego wyboru. Tym razem sięgnęliśmy także po testy z czołowych serwisów anglojęzycznych!

Urządzenia Lenovo Legion tworzymy z myślą o Was, graczach. Jesteśmy otwarci na Wasze sugestie i wsłuchujemy się w potrzeby zarówno e-sportowców, jak i początkujących graczy. W naszej ofercie znajdziecie nie tylko komputery i laptopy dla graczy, ale także akcesoria – myszki, zestawy słuchawkowe, mechaniczne klawiatury, a nawet podkładki.

1. TechToiOwo.pl – Lenovo Legion Y530 | Recenzja

Lenovo Legion Y530 – zalety według testującego:

  • Wydajność
  • Budowa i wykonanie
  • Kultura pracy

2. MoviesRoom.pl – Recenzja Lenovo Legion Y740 – niech moc będzie z Wami

„Nie ukrywam, że Legion Y740 to dla mnie bardzo pozytywne zaskoczenie. Bo jak wyniki w testach oraz grach przy takiej konfiguracji raczej nikogo dziwić nie mogą to cała reszta już tak. Lenovo stworzyło laptopa bardzo dojrzałego na tle swojej konkurencji. Design to strzał w 10, korzystanie z niego można porównać do momentu kiedy wsiadamy do samochodu marki premium – czuć i widać użyte lepszej klasy materiały. Tu wszystko jest na swoim miejscu i po prostu cieszy sam fakt użytkowania.”

Lenovo Legion Y740 – zalety według testującego:

  • wydajność
  • design
  • matryca 144 Hz
  • nagłośnienie Dolby Atmos

3. Gram.pl – Niezła moc w niezłej cenie. Test laptopa dla graczy Lenovo Legion Y540

„Po kilku dniach intensywnych testów mogę śmiało stwierdzić, że Lenovo Legion Y540 to produkty wart uwagi wszystkich graczy, którzy oczekują laptopa pozwalającego na komfortową zabawę także z nowszymi tytułami. Owszem, o 60 klatkach na sekundę przy wysokich ustawieniach jakości grafiki trzeba zapomnieć, ale – jak już wspomniałem – idąc na mniejsze lub trochę większe kompromisy – można swobodnie pograć poza domem w hity wydane nawet przed kilkoma dniami, nie mówiąc już o grach mających na karku tygodnie, miesiące czy lata.”

Lenovo Legion Y540 – zalety według testującego:

  • matowy ekran
  • niezła wydajność
  • podświetlana klawiatura

4. TEST: Lenovo Legion Y540 — mistrz równowagi

„W praktyce wydajność Legion Y540 pozwala osiągnąć w Wiedźminie 3 z maksymalnymi ustawieniami jakości grafiki 59 fps, w Crysis 3 także w maksymalnych ustawieniach 81 fps, Ghost Recon Wildlands – 45 fps. Bardzo dobrze sprawuje się system chłodzenia. Podczas naszych testów pozostawał niemal niesłyszalny przy niskim obciążeniu, natomiast w chwilach maksymalnego obciążenia skutecznie utrzymywał stałą temperaturę która na pulpicie nie przekraczała 39 stopni.”

Lenovo Legion Y540 – zalety według testującego:

  • Wysoka wydajność
  • Wysoka jakość wykonania
  • Kompaktowe rozmiary
  • Świetna klawiatura

5. PPE.pl – Lenovo Legion Y540 – recenzja sprzętu. Niedrogi laptop na którym da się pograć!

„Jak oceniam Lenovo Legion Y540? Bardzo dobrze. To świetny sprzęt do codziennego użytku, niestety dość głośny pod obciążeniem i wyposażony w bardzo przeciętne głośniki. Nie jest demonem wydajności, ale w kwocie 4000 zł oferuje przyzwoitą wydajność, która z powodzeniem pozwoli na uruchomienie dowolnej, wydanej dzisiaj gry. Do tego niezła matryca IPS podświetlana diodami LED o rozdzielczości 1080p i szybki dysk SSD na złączu M.2. Procesor wystarczy do codziennego użytkowania, oferując 12 wątków gwarantuje komfortową pracę przy wielu otwartych kartach w przeglądarce czy aplikacjach, a w połączeniu z grafiką GTX 1650 możemy też zmontować na szybko film albo stworzyć grafikę w Photoshopie i przejdziemy przez to bez żadnych problemów.”

Lenovo Legion Y540 – zalety według testującego:

  • Bardzo ładne wzornictwo
  • Przyzwoita wydajność
  • Minimalistyczny design
  • Wygodna i podświetlana klawiatura
  • Matowa matryca IPS o rozdzielczości 1080p z dobrymi kątami widzenia
  • Sprawny układ chłodzenia, który daje radę pod obciążeniem
  • Wbudowane oprogramowanie Lenovo Vantage
  • Szybki dysk SSD na złączu M.2
  • Wydajny, 12-wątkowy procesor i7-9750H

6. Tabletowo.pl – Lenovo Legion Y540 – idealny laptop dla gracza za około 4000 złotych?

Opublikowano przez: Lenovo Legion