W grach istotne są nie tylko oprawa graficzna, fabuła czy optymalizacja, ale również ścieżka dźwiękowa i muzyczna. Ta, odpowiednio skomponowana lub dobrana, nie dość, że dodaje klimatu, to sprawia, że dany tytuł na zawsze zapada w pamięć. Dotyczy to w zasadzie każdego gatunku gier, także platformówek. W niniejszym artykule postanowiliśmy przedstawić Wam kilka gier platformowych z absolutnie bezbłędnym soundtrackiem.
Ori and the Blind Forest
Genialną muzykę możemy usłyszeć właściwie nie tylko w Ori and the Blind Forest, ale również w kontynuacji gry – Ori and the Will of the Wisps. Ta świetnie pasuje do stylu artystycznego obydwu produkcji oraz opowiadanych przez nie historii. Co istotne, ścieżka dźwiękowa została idealnie dobrana do magiczności świata gry oraz odbywanej w nim przygody. Ponadto ta zmienia się w zależności od tego, co w danym momencie mają odczuwać gracze.
SONIC THE HEDGEHOG
Muzyka w Sonic the Hedgehog doskonale koreluje z tym, w jakim tempie porusza się główny bohater gry. Ba, poprawia ona satysfakcję płynącą ze sprawnego pokonywania kolejnych poziomów. To dlatego, że jest bardzo dynamiczna, jak na produkcję z ze słynnym niebieskim jeżem przystało. Oczywiście, klasyczny motyw z pierwszej gry o Sonicu powracał na przestrzeni lat w wielu kolejnych grach – i bardzo dobrze.
CELESTE
Celeste to platformówka z 2018 roku, która porusza temat zdrowia psychicznego. Wcielamy się w niej w rudowłosą bohaterkę o imieniu Madeline, która postanowiła podjąć się wyzwania, jakim jest wspinaczka na szczyt tytułowej góry. Podczas tej trudnej podróży stopniowo dowiadujemy się, co siedzi w głowie bohaterki, a także poznajemy barwne grono przeróżnych postaci, słuchając jednocześnie muzyki, która – gdy trzeba – odzwierciedla emocje głównej bohaterki, a kiedy indziej oddaje szybkie tempo, z którym musimy pokonywać poziomy. Warto wspomnieć, że brzmienie soundtracku może kojarzyć się momentami z halloweenowymi filmami. To dlatego, że w grze regularnie mamy do czynienia z duchami, co jej twórcy chcieli odpowiednio odzwierciedlić muzycznie.
SUPER MARIO BROS.
Super Mario Bros. ma bez wątpienia najbardziej kultową ścieżkę dźwiękową w całej historii gier wideo. Kto nie zna charakterystycznych motywów z tego tytułu musiał po prostu żyć pod kamieniem. W sumie ścieżka dźwiękowa z Super Mario Bros. to jedenaście różnych utworów. Większość osób zapewne pamięta jeden, może dwa, ale każdy z nich jest godny uwagi i świetnie oddaje klimat typu poziomu, z myślą o którym został skomponowany.
HOLLOW KNIGHT
Hollow Knight to platformówka, która skupia się na przygodach protagonisty – wyposażonego w miecz tytułowego rycerza, który wyrusza w podróż, by poznać sekrety Hallownest, mrocznego i niebezpiecznego królestwa. Królestwo to nawiedziła tajemnicza plaga, a nasz bohater musi zwiedzić opuszczone miasta i stawić czoła przeróżnym przeciwnikom, by odkryć prawdę o jej źródle. Czekają go jednak nie tylko odpowiedzi na pytania, ale również chwała i bogactwa. Epicka ścieżka dźwiękowa, która towarzyszy nam podczas przygody w Hollow Knight jest bardzo zróżnicowana – zawiera szybkie i dynamiczne utwory, które słyszymy podczas większych, pełnych napięcia bitew, a także te powolne i cichsze, które podkreślają jej tajemniczość. Soundtrack gry to też jednak kilka zaskakująco poruszających utworów, które dobrze oddają charakter jej najsmutniejszych scen.
Stało się, po wielu miesiącach oczekiwania w końcu zadebiutował kolejny dodatek do World of Warcraft – World of Warcraft: Dragonflight. Jakie nowości ten dodatek wprowadza? Czy jest on powiewem świeżości względem poprzedniego rozszerzenia, które na dłuższą metę dla wielu graczy było po prostu zawodem? Tego wszystkiego i nie tylko dowiesz się z niniejszej recenzji.
World of Warcraft: Dragonflight w skrócie
World of Warcraft: Dragonflight pozwala graczom wrócić na Azeroth i odwiedzić tamtejsze Smocze Wyspy (ang. Dragon Isles), gdzie będą mieli okazję poznać dalsze losy Alextraszy, Kalecgosa, Nozdormu, Wrathiona, Ysery i wielu innych smoków. Dragonflight to jednak nie tylko nowy kontynent do eksploracji i nowa fabuła do poznania, ale również nowe podziemia, nowe systemy i mechaniki do wypróbowania, a także poważne zmiany w „core” rozgrywki.
Spośród najważniejszych nowości rozszerzenia Dragonflight warto wymienić rasę i klasę postaci – Dracthyr Evoker oraz system latania na smokach (ang. Dragonriding). Z kolei przebudowy w grze doczekał się system profesji, interfejs użytkownika, a także system talentów, który ponownie przyjął formę drzewek.
Coś dla miłośników eksploracji
World of Warcraft: Dragonflight zabiera nas do czterech nowych krain, których nazwy to The Waking Shores, Ohn’ahran Plains, The Azure Span oraz Thaldraszus. Każda z nich charakteryzuje się unikatowym klimatem, niesamowitymi, odmiennymi krajobrazami i jest wypełniona aktywnościami do robienia oraz mieszkańcami do poznania. Wielu osobom spodoba się fakt, że pod względem klimatu The Azure Span przywodzi na myśl dla wielu najlepszą z krain Northrendu – Grizzly Hills.
Co jednak najistotniejsze, każda z wymienionych krain jest absolutnie ogromna – tak duża, jak żadna inna kraina dotychczas wprowadzona w grze. Poza tym, ich teren jest ukształtowany w unikatowy sposób, albowiem możemy tam podziwiać wielkie równiny, głębokie kaniony, niesamowicie wysokie szczyty, wielopoziomowe wodospady, rzeki lawy i nie tylko. Tym razem Blizzard się naprawdę popisał.
Ze względu na charakter krain Dragonflightu ich eksploracja to prawdziwa przyjemność. To jednak również dlatego, że możemy znaleźć w nich losowo porozrzucane skarby, poukrywane czasem za nietypowymi terenowymi przeszkodami, glify potrzebne do ulepszenia umiejętności latania na smokach, a co najważniejsze – postaci dające nam do wykonania często wyjątkowo interesujące zadania. Nawet jeśli mowa o zadaniach pobocznych, to warto je wykonywać, albowiem tym razem scenariusz rozszerzenia napisano na tyle dobrze, że i tak zwane side questy potrafią wzruszyć. Z tego wszystkiego na myśl przychodzi mi aż historia Runasa, którego mogliśmy poznać w dodatku Legion, jak dotąd moim ulubionym.
Taką fabułę to rozumiem
Skoro o questach mowa, to warto też powiedzieć, jak tym razem prezentuje się fabuła kolejnego rozszerzenia do World of Warcraft. Dodatek Shadowlands zawiódł za sprawą źle napisanej postaci Jailera i okropnie poprowadzonej historii Sylvanas. W Dragonflight Blizzard już nie skupia się na tych postaciach, a na głównych przedstawicielach smoczych stad i ich odwiecznych przeciwnikach – prymalistów (ang. Primalists), na czele których stoi uwolniona ze swojego więzienia Raszageth. Raszageth jest postacią dużo ciekawszą niż Jailer – głównie dlatego, że wiemy co nieco o jej przeszłości, zamiarach i motywacjach od samego początku. Możemy więc szybko wyrobić sobie opinię o tym, czy faktycznie jest czarnym charakterem, czy postacią, której działania są uzasadnione.
Fabuła dodatku Dragonflight jest jednak świetna głównie dlatego, że w ramach swojej głównej kampanii rozszerzenie opowiada historie często bardzo przyziemne – o znaczeniu rodziny, o odkrywaniu tajemnic dawno zaginionego lądu, o bólu związanym z tym, co działo się w przeszłości, o konieczności dbania o naturalne dobra czy o sposobach na radzenie sobie z żałobą. Mam nadzieję, że w przyszłości Blizzard zachowa fabularnie ten sam poziom.
Najlepsza nowość rozszerzenia
Wracając do kwestii eksploracji warto powiedzieć, że na to, jak wielką frajdę daje przemierzanie Smoczych Wysp, wpływ ma nowy typ latania – latania na smokach. Dzięki niemu możemy poruszać się jeszcze szybciej niż wcześniej, ale aby osiągnąć maksymalnie wysoką prędkość, musimy korzystać ze specjalnych umiejętności zużywających punkty wigoru. Gdy wyczerpiemy wigor i nie naładujemy go lecąc w dół, będziemy zmuszeni do lądowania.
Początkowo, zanim zdobędziemy glify potrzebne do maksymalnego rozwinięcia umiejętności latania na smokach, musimy lądować i czekać na odnowienie się wigoru dość często. Mnie to jednak w ogóle nie przeszkadzało, zwłaszcza że na gruncie i tak niejednokrotnie jest co robić. Poza tym, już odblokowanie kilku glifów wystarczyło, by znacznie wydłużyć odbywane przeze mnie loty i sprawić, by te stały się jeszcze bardziej efektowne.
Chyba jedyną wadą latania na smokach jest to, że przynajmniej na razie ono działa wyłącznie na Smoczych Wyspach. W innych obszarach gry jesteśmy zmuszeni korzystać z klasycznego latania, które w porównaniu do tego nowego jest po prostu nudne.
Aha, warto wspomnieć, że Blizzard udostępnił w dodatku Dragonflight mini grę wykorzystującą latanie na smokach. W jej ramach w przeróżnych miejscach na Smoczych Wyspach możemy brać udział w wyścigach na naszych smokach, podczas których musimy odpowiednio wykorzystywać umiejętności przypisane do klawiszy, aby jak najszybciej pokonać tor wyznaczany przez pierścienie. Za zdobycie odpowiednio krótkich czasów w poszczególnych wyścigach otrzymamy specjalne osiągnięcia i nie tylko.
Trzeba też powiedzieć, że na Smoczych Wyspach możemy zdobyć cztery specjalne smoki, których wygląd można spersonalizować. Dodatkowe kolory ich łusek, kształty rogów i warianty innych modyfikowalnych elementów zdobywamy, wykonując w dodatku przeróżne aktywności.
Zmiany w talentach, profesjach i interfejsie na plus, choć nie bez problemów
Jak wspomniałam, World of Warcraft: Dragonflight to także wiele zmian w „core” gry. Po pierwsze Blizzard wkrótce przywrócił drzewka talentów. Póki co drzewka niektórych klas są dalekie od ideału, ale jedno jest pewne – dają one znacznie większe pole do popisu w kwestii możliwości dostosowania umiejętności postaci do własnego styli rozgrywki i preferowanych typów aktywności, niż wcześniejszy system talentów, co mnie bardzo cieszy.
Od razu po uruchomieniu World of Warcraft w oczy rzuca się również zupełnie przeprojektowany interfejs. Zdania na jego temat są podzielone, natomiast mnie po początkowym szoku przypadł on do gustu – to głównie dlatego, że poszczególne jego elementy, bez dodatku addonów, można umieścić w dowolnym miejscu na ekranie.
Za sprawą zmian wprowadzonych w dodatku system profesji stał się znacznie ciekawszy. Wprowadzono bowiem system specjalizacji, a podczas rozgrywki możemy zdobywać wiedzę potrzebną do ich rozwoju i odblokowywania nowych przepisów. Im większe doświadczenie posiadamy w danej specjalizacji, tym przedmioty lepszej jakości wpisujące się w daną kategorię jesteśmy w stanie tworzyć. Pojawił się też system, który pozwala wystawić zlecenie na stworzenie danego przedmiotu. Problem z tym, że niemal nikt z niego nie korzysta. Jeszcze większym problemem jest jednak to, że Blizzard nie pozwala na resetowanie punktów przyznawanych specjalizacjom. Źle wydanego punktu nie można więc cofnąć, a raz nauczonej specjalizacji nie można zmienić.
Jeśli chodzi o nową rasę i klasę postaci wprowadzone w Dragonflight – Dracthyr Evoker – to nie przypadły mi one do gustu ze względu na ograniczone możliwości transmogryfikacji. Rasa Dracthyr charakteryzuje się tym, że posiada humanoidalną i smoczą formę. Podczas walki widoczna jest tylko ta druga, na której prezentowana jest wyłącznie część założonego uzbrojenia. Niemniej jednak, nie ma w WOWie drugiej rasy, której wygląd w kreatorze postaci można by spersonalizować tak bardzo, jak Dracthyr.
Przyszłość dodatku? Zapowiada się dobrze
Oczywiście większość dodatków do World of Warcraft po swojej premierze robi dobre wrażenie. Dopiero z czasem okazuje, się czy Blizzard zadbał o to, by rozszerzenie robiło wrażenie długofalowo. Ja spędziłam już z World of Warcraft: Dragonflight na tyle dużo czasu, że mogę powiedzieć, iż co do przyszłości tego dodatku mam optymistyczne przeczucia. Wystartował już bowiem pierwszy sezon Mythic+ i udostępniono pierwszy raid, i póki co na aktywności te nie można narzekać.
To, nad czym Blizzard musi w tej chwili popracować przede wszystkim, to balans klas postaci, a także poziom trudności podziemi, gdyż niektóre są znacznie trudniejsze od pozostałych. Na szczęście, pojawiają się już powoli pierwsze aktualizacje, które się do tych kwestii odnoszą.
Po obfitym w premiery listopadzie przyszedł czas na grudzień. Czy i w tym miesiącu gracze mają na co czekać? No jasne. Przekonajcie się, jakie gry zadebiutują na rynku w (przed)świątecznym okresie. Co najmniej kilka z nich powinno Was zainteresować.
Marvel’s Midnight Sus [PC, PS5, XSX]
Gatunek: RPG, turowe
Data premiery: 2 grudnia
Grudzień przyniósł nam między innymi nową grę superbohaterską w postaci Marvel’s Midnight Suns. Marvel’s Midnight Suns to koncentrująca się na turowych potyczkach gra RPG, w której dowodzimy czteroosobową grupą superbohaterów. Jednym z członków grupy jest zawsze Hunter, postać stworzona na potrzeby tego tytułu, a którą możemy w dużym stopniu modyfikować. Pozostałych trzech dobieramy spośród zwerbowanych superbohaterów i antybohaterów, takich jak Iron Man, Kapitan Ameryka, Captain Marvel, Doktor Strange, Blade, Nico Minoru, Magik, Ghost Rider czy Wolverine. Celem gry jest powstrzymanie Lilith, matki demonów, która próbuje przejąć władzę nad światem.
NEED FOR SPEED UNBOUND [PC, PS5, XSX]
Gatunek: wyścigi
Data premiery: 2 grudnia
Need for Speed Unbound to rzecz jasna kolejna odsłona słynnej serii gier wyścigowych od Electronic Arts. Ponownie weźmiemy w niej w nielegalnych wyścigach ulicznych i pokierujemy przeróżnymi pojazdami. Unbound oferuje ponad 150 modeli aut – takich producentów jak Ford, Aston Martin, Lamborghini czy Porsche. Fabuła gry jest poświęcona losom dwójki przyjaciół, którzy zostali rozdzieleni w wyniku napadu na warsztat i kradzieży cennego samochodu, który się w nim znajdował. Główny bohater postanawia odzyskać pojazd, ale realizacja tego zadania będzie wymagała nie lada zachodu.
THE CALLISTO PROTOCOL [PC, PS4, PS5, XONE, XSX]
Gatunek: gra akcji, TPP, survival horror
Data premiery: 2 grudnia
Jest rok 2320, trafiacie na księżyc Jowisza – Kallisto, gdzie w wyniku tajemniczego zderzenia więźniowie z więzienia Blac Iron zaczęli przemieniać się w krwiożercze potwory. Jako jeden z więźniów, Jacob Lee, który jakimś cudem uniknął tego losu, musicie walczyć o przetrwanie. Waszym celem jest opuszczenie placówki, ale jego realizacja nie będzie łatwa. Kto wie, może przy okazji uda się Wam rozwiązać zagadkę Callisto. Aha, warto wspomnieć, że The Callisto Protocol to dzieło studia Striking Distance założonego przez weteranów, którzy wcześniej pracowali chociażby nad serią Dead Space.
KNIGHTS OF HONOR II: SOVEREIGN [PC]
Gatunek: strategiczne, ekonomiczne, RTS
Data premiery: 6 grudnia
Knights of Honor II: Sovereign to kontynuacja wydanej w 2004 roku gry strategicznej, która przenosiła graczy w podróż do średniowiecznej Europy. W tytule tym odbędziemy podobną podróż, by przejąć kontrolę nad dowolnym królestwem i poprowadzić je ku dominacji nad całym kontynentem. Patrząc na rozgrywkę z lotu ptaka, będziemy musieli nie tylko rozbudowywać miasta, rozwijać infrastrukturę przemysłową, ale także zajmować się obsadzaniem stanowisk na dworze, ekonomią, prowadzeniem działań szpiegowskich, dyplomacją, handlem i religią. Oczywiście naszym zadaniem będzie też budowanie armii, która umożliwi obronę granic naszego kraju i podbijanie kolejnych terenów.
KYNSEED [PC]
Gatunek: RPG, przygodówka, indie
Data premiery: 6 grudnia
Pamiętacie jeszcze Fable? To była świetna gra. Chociaż studio za nią odpowiadające (LionHead Studios) już nie istnieje, niektórzy deweloperzy, który ją tworzyli, założyli nowe – PixelCount Studios – i w jego ramach opracowali interesującą produkcję oferowaną na Steamie we Wczesnym Dostępie. Ta produkcja to Kynseed, sandboksowa gra RPG, w której przenosimy się do fantastycznej krainy inspirowanej brytyjskim folklorem. Jej zamysł obraca się wokół uprawy roślin, zaprzyjaźniania się z mieszkańcami i odkrywania świata. Od innych gier indie odróżnia ją jednak humor godny autorów Fable. Kynseed tkwiło we Wczesnym Dostępie ładne kilka lat, ale już 6 grudnia doczeka się oficjalnej premiery.
HEARTHSTONE: POCHÓD KRÓLA LISZA [PC, ANDROID, IOS]
Gatunek: logiczne, fantasy, karciane
Data premiery: 6 grudnia
Nie każdy dodatek do Hearthstone był porywający, ale ten może zaintrygować wielu graczy z prostego względu. Otóż jego tematyka obraca się wokół Króla Lisza, a więc dla miłośników Warcrafta może być po prostu nostalgiczna. Co więcej, Pochód Króla Lisza wprowadza do karcianki nową klasę postaci – Rycerza Śmierci, którego siła tkwi między innymi w wykorzystywaniu armii nieumarłych. Oczywiście, w rozszerzeniu tym nie zabraknie też licznych nowych kart (ponad 200). Poza tym wprowadzi ono nowy typ stronnika, czyli Nieumarły.
IXION [PC]
Gatunek: strategiczne, ekonomiczne, RTS
Data premiery: 7 grudnia
Ixion to strategia ekonomiczna typu city builder, w której zajmiemy się nie rozbudową miasta, a potężnej stacji kosmicznej o nazwie Tiqqun. Mowa o stacji kosmicznej, która przemierza przestrzeń międzygwiezdną w poszukiwaniu planety podobnej do rodzimej Ziemi. Tytuł ten przedstawia bowiem ponurą wizję przyszłości, w której Ziemia staje się miejscem coraz mniej nadającym się do życia. My, gracze, jako zarządca stacji, będziemy musieli zadbać o jej infrastrukturę, opracowywanie nowych technologii oraz rozbudowę populacji i rozprawienie się z licznymi problemami.
WIEDŹMIN 3: DZIKI GON – EDYCJA KOMPLETNA [PS5, XSX]
Gatunek: RPG, TPP, fantasy
Data premiery: 14 grudnia
Wiedźmin 3: Dziki Gon to gra, którą mnóstw osób z przyjemnością przeszło dwukrotnie, a nawet trzykrotnie. W końcu posiada niesamowity klimat i fabułę. Wkrótce pojawi się jednak świetna okazja ku temu, by zagrać w nią po raz kolejny. 14 grudnia Wiedźmin 3: Dziki Gon zadebiutuje bowiem w wersji z odświeżoną grafiką oraz ray tracingiem i innymi ulepszeniami na konsolach PlayStation 5 i Xbox Series X. Na dodatek, otrzyma darmową aktualizację odświeżającą grafikę i wprowadzającą analogiczne zmiany na PC. Co ciekawe, nowa wersja gry wprowadzi też nowe wyposażenie i kolejne alternatywne stroje, a także specjalnego questa związanego z netfliksowym serialem Wiedźmin.
Tworząc gry, nie sposób jest uniknąć w nich pewnych błędów. Wiele bugów deweloperzy wyłapują i usuwają na etapie produkcji, ale zdarza się, że niejeden trafia do ostatecznej wersji danego tytułu. Oczywiście, większość błędów irytuje graczy – dlatego raczej mało kto chce mieć z nimi do czynienia, a tym bardziej o nich pamiętać. Na przestrzeni lat w grach wideo doświadczono jednak co najmniej kilku błędów, które po prostu zapisały się na kartach historii – albo dlatego, że wywoływały uśmiech na twarzy, albo dlatego, że wynikały z pewnych technologicznych ograniczeń, albo ze względu na ich unikatowość.
Pac-Man – Poziom 256
Jedne z najstarszych gier wideo nie posiadały rozbudowanej fabuły, ani wielu przerywników filmowych. Oferowały one mnóstwo poziomów do przejścia – na tyle dużo, że deweloperom zdawało się, iż do tych ostatnich nikt nigdy nie dojdzie. Cóż, mylili się. Deweloperzy takiego Pac-Mana nigdy nie sądzili na przykład, że ktokolwiek dojdzie do poziomu o numerze 256. Nie był więc dla nich zmartwieniem błąd, który trapił grę po osiągnięciu tego poziomu. Otóż, obraz poziomu 256. źle się wyświetlał – prawa połowa ekranu zajmowana była przez nic nie znaczące symbole. Dlatego nazywano go ekranem śmierci. Błąd wynikał z tego, że poziom gry w oryginalnym Pac-Manie był zapisywany pod postacią 8 bitów, który może pomieścić wartości z zakresu 0 – 255. Jako że kod planszy zaczynał się od 0, plansza 256 miała numer 255. Problem jednak w tym, że podprogram odpowiedzialny za wyświetlanie w grze owoców powiększał tę liczbę o 1, sprawiając że nie mieściła się ona w zakresie liczb całkowitych.
ASSASSIN’S CREED UNITY – TWARZE JAK Z HORRORÓW
Assassin’s Creed Unity było pod wieloma względami dobrą grą. Oferowała ona bowiem ciekawą fabułę, niezły gameplay i ładną oprawę graficzną. Niemniej, wiele osób zapamiętało z niej najlepiej pewien błąd, który mocno rzucał się w oczy. Błąd ten sprawiał, że tekstury twarzy postaci czasem nie wyświetlały się. W rezultacie gracze mogli podziwiać widok niczym z horroru – lewitujące w powietrzu gałki oczne i uzębienia.
WORLD OF WARCRAFT – NIESPODZIEWANA EPIDEMIA
Lata temu w World of Warcraft miał miejsce błąd, który dosłownie doprowadził w grze do epidemii. Jego efekty przyjęły tak ogromną skalę i były na tyle ciekawe, że wielokrotnie wykorzystywano ten incydent w badaniach nad rozprzestrzenianiem się chorób. Źródłem błędu był jeden z bossów raidu o nazwie Zul’Gurub, którego dodano do WoW-a w łatce 1.4.0 w 2005 roku. Wspomnianym bossem był Hakkar. W trakcie walki Hakkar rzucał na graczy czar osłabiający (ang. debuff) o nazwie Corrupted Blood, który przez pewien czas zadawał postaci gracza stałe obrażenia. Czar ten mógł rozprzestrzeniać się na inne postaci znajdujące się w postaci osoby zarażonej, ale w domyśle z czasem miał znikać – na przykład po wyjściu za raidu. Szybko okazało się jednak, że z powodu błędu czar mogły przenosić poza raid przywoływane przez niektóre klasy postaci zwierzęta. Zwierzęta te przenosiły chorobę na graczy i postaci NPC w otwartym świecie WoW, co wielu graczy wykorzystało dla zabawy. Rezultat? Miliony zarażonych postaci i niezamierzona symulacja wybuchu zarazy.
SUPER MARIO BROS. – ŚWIAT -1
Jeden z najstarszych błędów w historii gier wideo miał miejsce w pierwszym Super Mario Bros. Dziś jest on znany jako Świat -1, a polegał on na utknięciu w niekończącym się podwodnym świecie. Aby błąd wywołać, wystarczyło wykorzystać inny błąd, umożliwiający przechodzenie przez ściany, by dostać się do ukrytego pomieszczenia z rurą, która przenosiła gracza do Świata -1. Poziom ten był dokładnie taki sam jak Świat 2-2, z tym że rura na jego końcu nie prowadziła do kolejnego poziomu, a do początku tego samego poziomu. Gracz był zatem skazany na powtarzanie go w nieskończoność, aż skończy mu się dostępny czas i wyczerpie swoje życia.
MASS EFFECT 3 – ROTUJĄCA GŁOWA KOMANDORA
Mass Effect 3 to wielka gra AAA, która zawierała równie wiele błędów. Jeden z najzabawniejszych można było jednak łatwo przegapić, albowiem potrafił trwać zaledwie sekundę. Błąd ten sprawiał, że głowa komandora Sheparda obracała się niczym głowa lalki, o 360 stopni. Prowadziło to do tak śmiesznych sytuacji jak ta, którą ukazano na poniższym filmiku
Gry wideo potrafią przenosić nas do przeróżnych światów żyjących własnym życiem i na swój sposób wyjątkowych. Światy te niejednokrotnie oferują immersyjne doświadczenia nie tylko za sprawą swojej oprawy wizualnej, towarzyszącej im oprawy muzycznej i dźwiękowej, ale również swojej struktury. Często unikatowości dodaje im dodatkowo fakt, że ich mieszkańcy mówią dotychczas w nieznanych nam językach, stworzonych specjalnie na potrzeby danej produkcji.
W niniejszym artykule postanowiliśmy przybliżyć Wam właśnie kilka takich tytułów, z myślą o których opracowano nieistniejące wcześniej języki. Zapraszamy do lektury!
World of Warcraft
World of Warcraft to gra MMORPG z ogromnym światem. Zamieszkuje go wiele ras, z których niejedna posługuje się własnym językiem. Dlatego oprócz języka Wspólnego, którym postaci w grze mówią do nas najczęściej, w World of Warcraft możemy usłyszeć język orków, język nocnych elfów, język krasnoludów, język trolli, język goblinów i nie tylko. Każdy z nich jest unikatowy dla World of Warcraft, choć niektóre z ich charakterystycznych fraz mogliśmy usłyszeć Warcraft III i wcześniejszych odsłonach serii RTSów.
THE ELDER SCROLLS V: SKYRIM
W Elder Scrolls V: Skyrim smoki posługują się własnym językiem – Dovahzul. Właściwie stworzono go na rzecz drugiej części serii gier RPG – The Elder Scrolls II: Daggerfall, jednakże w Skyrimie znacznie go rozbudowano. Alfabet Dovahzul składa się z run wykonanych z ukośników – znaków, które smoki są w stanie pozostawiać na skałach swoimi szponami. Alfabet ten przypomina starożytne pismo klinowe powstałe na Bliskim Wschodzie. Struktura zdań w języku Dovahzul jest z kolei taka sama jak w języku angielskim, ale liczby mnogie są tworzone w nim poprzez powtórzenie ostatniej litery o dodanie „e”. W wersji mówionej Dovahzul ma nieco skandynawski wydźwięk. Co ciekawe, w sieci nie brakuje stron internetowych, które ułatwiają nauczenie się tego języka. Niejeden graczy postanowił skorzystać z tego, co oferują.
STAR CRAFT
Na rzecz gry Star Craft wymyślono bardzo ciekawy język Khalani. Jest to język, którym posługują się Protosi (a także Khalai i Nerazim, czyli rasy spokrewnione z Protosami, ale w zmodyfikowanej wersji). Protosi używają Khalani głównie telepatycznie, a dla innych ras język brzmi niczym nic nie znaczące dźwięki. W wersji pisanej język ten bazuje na glifach. Faktyczne brzmienie niektórych fraz wypowiadanych w tym języku możemy usłyszeć w grze, gdy wybieramy jednostki i wydajemy im rozkazy. Znane są jednak tłumaczenia tylko niektórych z tych wyrażeń. Blizzard posiada słownik z tłumaczeniami wszystkich, jednakże dotychczas nie podzielił się z nimi światem.
NO MAN’S SKY
No Man’s Sky to gra, w które eksplorujemy kosmos, trafiając przy okazji na przedstawicieli przeróżnych obcych ras i pozostałości po obcych cywilizacjach. Z tymi przedstawicielami początkowo w ogóle nie jesteśmy jednak w stanie się porozumieć. Dopiero z czasem, znajdując wskazówki w świecie gry, czy ucząc się od innych, poznajemy każdy z języków nieco lepiej. W sumie w No Man’s Sky możemy nauczyć się czterech języków – Korvax, Gex, Vy’keen i Atlas. Ich obecność mocno urozmaica świat gry.
THE SIMS
Simowie w grach z serii The Sims posługują się sztucznym językiem Simlish, opracowanym przez amerykańskich komików Gerri’ego Lawlora i Stephena Kearina na prośbę twórcy serii, Willa Wrighta. Choć zawiera on tylko kilka słów o faktycznym znaczeniu i całe mnóstwo wyrażeń używanych przez Simów w celu wyrażania uczuć i reagowania na wydarzenia, często nie powtarzających się, jest to już język kultowy. Ma to związek nie tylko z popularnością gry, ale również z faktem, że licencjonowane utwory używane w produkcji nagrywano w wersji Simlish. Co ciekawe, prawdziwe wyrazy w tym języku pochodzą z języka ukraińskiego i tagalskiego, ale są wymawiane z bardzo złym akcentem.
Stało się! Po latach oczekiwań w końcu zadebiutował Overwatch 2 – sequel dla popularnego hero shootera Blizzarda. Niemniej jednak nie dość, że ten kompletnie zastąpił oryginał, w którego już grać nie można, to trafił do graczy bez zapowiadanych treści PvE. Te mają trafić do gry w bliżej nie określonej przyszłości. No więc, co takiego Overwatch 2 oferuje względem pierwszej odsłony serii i czym się od niej różni? Czy warto w niego zagrać? Tego wszystkiego dowiesz się z niniejszej recenzji.
Overwatch 2, czyli (nie)sequel
Czym tak właściwie jest Overwatch 2? To oczywiście gra FPS należąca do podgatunku „hero shooter”. Bierzemy w niej udział w wieloosobowych potyczkach o jasno wyznaczonym celu – dokonania pomyślnej eskorty ładunku, zdobycia punktu na mapie czy też zapobiegnięcia dokonania eskorty przez przeciwników. W grze wcielamy się w różnorodnych bohaterów o przeróżnych umiejętnościach, którzy pełnią jedną z trzech ról – wspierania drużyny na przykład poprzez leczenie, tankowania czy też zadawania obrażeń.
O ile w Overwatchu mecze odbywały się w drużynach sześć na sześć, tak w Overwatch 2 toczymy bój w drużynach pięcioosobowych. Poza tym, na premierę Overwatch pozwalał tworzyć drużyny składające się na dowolną liczbę bohaterów każdej roli, a dopiero potem uzyskał tryby gry ograniczające tę liczbę do dwóch. Overwatch 2 posiada te tryby od początku, ale w nich każda drużyna może składać się maksymalnie z jednego tanka, 2 bohaterów wsparcia i 2 bohaterów zadających obrażenia.
Jak wspomniałam, Overwatch 2 oferuje na razie tylko treści wieloosobowe. Kampania fabularna ma zadebiutować w grze później. Co jednak istotne, Overwatch 2 to gra free-to-play z mikropłatnościami. Oznacza to, że każdy może w nią zagrać za darmo.
Niezmienna frajda
W Overwatch 2, tak jak w oryginał, postanowiłam pograć na pececie. Mogłam więc porównać feeling tych gier jeden do jednego. W skrócie, rozgrywka w Overwatch 2 jest nieco inna, ale wciąż daje ogromną frajdę.
Przede wszystkim teraz gra się inaczej ze względu na to, że każda drużyna posiada o jednego tanka mniej. Z jednej strony pojedynczy gracz może podczas rozgrywki zdziałać więcej – jego umiejętności znaczą bowiem więcej. Z drugiej, gracze wcielający się w role postaci wsparcia i postaci zadających obrażenia są mniej chronieni, a więc muszą lepiej planować swoje następne ruchy i pilnować odpowiedniej pozycji na mapie – tak aby nie znajdowali się w bezpośredniej linii ognia wszystkich przeciwników.
Zmiana liczby graczy w meczu sprawiła też, że rozgrywka w Overwatch 2 jest znacznie dynamiczniejsza. To dlatego, że wyeliminowanie jednego przeciwnika w przypadku drużyny pięcioosobowej ułatwia dalszą walkę mocniej niż w przypadku drużyny sześcioosobowej. Dodatkowo dynamikę gry zwiększa nowa umiejętność pasywna bohaterów zadających obrażenia – 25-procentowe zwiększenie prędkości poruszania się i prędkości przeładowywania po uzyskaniu eliminacji.
Warto wspomnieć o trybach rozgrywki, które Overwatch 2 oferuje. Po pierwsze, gracze mogą spędzać czas w grach nierankingowych – szybkich grach z dobieraniem ról i z otwartą rywalizacją oraz w grach typu deathmatch i tajemniczy bohaterowie. Nie zabrakło tu możliwości gry rankingowej – z dobieraniem ról lub otwartą rywalizacją, a także salonu gier z rotującą kolekcją nietypowych trybów rozgrywki. Każdy może też tworzyć gry dowolne o szalonych zasadach oraz brać w nich udział.
A jak w Overwatch 2 w porównaniu do Overwatch się celuje i strzela? Pierwotnie feeling oferowany przez Overwatch 2 wydaje się nieco inny, co, jak można wyczytać w sieci, wynika z pewnych ustawień aktywnych i/lub nieaktywnych w opcjach gry. Faktycznie, obniżenie drżenia kamery czy włączenie precyzyjnych danych wejściowych myszy wiele w tej kwestii poprawia.
Zmiany na plus i na minus
Overwatch 2 wprowadził względem oryginału wiele mniejszych lub większych zmian. Niektóre przypadły mi do gustu, a inne nie, choć to oczywiście kwestia bardzo subiektywna. Podoba mi się na przykład zmniejszenie liczebności drużyn, ale co z pozostałymi zmianami?
Zacznijmy od zmian w balansie bohaterów. W tej kwestii póki co jest nieźle. Każdy z tanków został wzmocniony, czego dokonano w odpowiedzi na to, że od teraz w grach z dobieraniem ról każda drużyna posiada tylko jednego tanka. Postaci wspierające, jako że są mniej chronione, dodatkowo leczą się zaś pasywnie.
Spośród bohaterów, którzy byli dostępni wcześniej, największych zmian doczekali się Orisa, Doomfist (który został tankiem), Bastion, Cassidy oraz Brigitte. W grze zadbano bowiem o zmniejszenie ilości tarcz i umiejętności ograniczających kontrolę. O ile jednak rework Orisy, Bastiona i Brigitte oceniam na plus, tak umiejętności Doomfista na razie nie charakteryzują się najlepszą synergią, a Cassidy z granatem magnetycznym zamiast oślepiającym jest wyraźnie słabszy niż wcześniej. Z kolei każdą z nowych trzech bohaterek gra się świetnie.
W Overwatch 2 spodobał mi się również nowo wprowadzony typ map – Push (Przepychanka) – na których drużyny graczy walczą o kontrolę nad robotem przesuwającym ładunek. Mapy te są duże, dają duże pole do popisu w kwestii zakradania się na tyły przeciwników, a na dodatek pięknie wyglądają. Z drugiej strony, moim zdaniem Blizzard zupełnie niepotrzebnie usunął z gry mapy zawierające dwa punkty do zdobycia, zamiast popracować nad ich udoskonaleniem. Mapy te były bowiem bardzo ładne i mimo wszystko miały swoich miłośników.
Ogólnie rzecz biorąc Overwatch 2 to w sumie sześć nowych map. Niektóre z nich to mapy typu Push, niektóre to mapy typu eskorta, a niektóre to mapy hybrydowe. W grze nie otrzymaliśmy żadnych nowych map typu Kontrola, a niektóre stare mapy, takie jak Numbani, są na razie niedostępne ze względu na… błędy.
Warto poruszyć także temat zmian wprowadzonych w Overwatch 2 w kwestii interfejsu. Ten wygląda ładniej niż w Overwatchu, ale dziwi chociażby fakt, że do opcji nie można uzyskać dostępu z menu głównego gry. W menu głównym trzeba kliknąć Esc i dopiero wtedy je zobaczymy. Ponadto, odtwarzacz nagrań z ostatnich gier nie działa najlepiej. Na niektóre jego elementy nie na się nawet kliknąć.
Aha, musze jeszcze wspomnieć o tym, że w Overwatch 2 usunięto system levelowania konta, związany ze zdobywaniem skrzynek z nagrodami i wyglądem ramki otaczającej awatar postaci podczas rozgrywki. Teraz możemy levelować wyłącznie Battle Pass, a skrzynki i ramki awatarów nie są już w grze dostępne. Ma to związek z modelem biznesowym gry.
Monetyzacja nie do zaakceptowania
Niestety, model monetyzacji Overwatch 2 trudno ocenić pozytywnie. Darmowa wersja Battle Passa nie oferuje zbyt wiele. Aby zyskać możliwość uzyskania nagrody za zdobycie każdego poziomu przepustki sezonowej, należy wydać około 48 złotych. W tej cenie nie otrzymujemy żadnych dodatkowych monet, które pozwoliłyby kupić dodatkowe elementy kosmetyczne dla naszych bohaterów.
Monety, czyli wewnętrzną walutę, gry możemy akumulować po prostu grając, ale dzieje się to bardzo powoli. Monety są nagrodą za tygodniowe wyzwania, ale każdego tygodnia możemy ich zdobyć maksymalnie 60. Tymczasem, pojedyncza legendarna skórka w grze kosztuje… 1900 monet. Oczywiście Blizzard pozwala kupić monety za pieniądze – 1000 monet kosztuje 9,99 euro. Ba, pozwala on za monety natychmiastowo odblokować wszystkie nagrody z Battle Passa.
Przykład Overwatch 2 pokazuje, że skrzynki z łupami nie zawsze są takie złe, jakimi się je maluje. W pierwszym Overwatchu skrzynki, a w konsekwencji skórki bohaterów, mogliśmy zdobyć po prostu grając. Ba skórki zdobywało się dość szybko. W Overwatchu jest to mocno utrudnione, a aby kupić wszystkie stare skórki w Overwatch 2 trzeba by wydać aż… 10 tysięcy dolarów, czyli jakieś 49 tysięcy złotych!
Produkcja niedopracowana
Oczywiście w kwestii problemów z serwerami Overwatch 2 na premierę jestem wyrozumiała. Gra cieszyła się po prostu nadzwyczaj ogromnym zainteresowaniem. Nie jestem jednak wyrozumiała w kwestii licznych błędów, z którymi gra zadebiutowała.
Po pierwsze, postępy niektórych dziennych i tygodniowych wyzwań się w grze losowo resetują, zniechęcając do dalszej rozgrywki. Po drugie, niektórzy gracze nie mogą wyświetlić w grze listy swoich znajomych, a to tylko czubek góry lodowej. Blizzard musiał nawet tymczasowo uniemożliwić granie Bastionem ze względu na bug związany z jego umiejętnością, a wielu graczy doczekało się w grze rankingowej przydzielenia do niewłaściwej rangi. Niektóre błędy Blizzard na szczęście już usunął, z niektórymi już się rozprawia, ale niektóre nadal w Overwatch 2 są obecne i mocno dokuczają.
Podsumowanie
Overwatch 2 to produkcja, w której można spędzić tysiące godzin, świetnie się bawiąc. Wiele negatywnych aspektów rozgrywki znanych z oryginału zostało w nim bowiem naprawionych. Poza tym jest to tytuł ze świetną oprawią wizualną i dźwiękową.
Wszystko to nie zmienia jednak faktu, że Overwatch 2 nie sprawia wrażenia, jakby był kontynuacją dla Overwatcha, a po prostu jego sporą aktualizacją. To dlatego, że brakuje w nim na razie części poświęconej PvE, a wprowadza on tylko kilka nowych map (przy okazji wiele usuwając) i trzech bohaterów.
Trudno również przejść obojętnie obok systemu monetyzacji gry. Blizzard z nim po prostu grubo przesadził. Dobrze, że gra bazuje na modelu free-to-play, ale Battle Pass powinien oferować więcej zarówno graczom, którzy wykupili jego wersję Premium, jak i nie. Poza tym, ceny w sklepie powinny być znacznie niższe, a proces zdobywania wewnętrznej waluty podczas rozgrywki powinien przebiegać znacznie szybciej. Aha, nie można też zapomnieć, że Overwatch 2 zadebiutował z mnóstwem frustrujących błędów, z których do dziś nie naprawiono wszystkich.
Historia gier wideo sięga 1947 roku. Aż trudno w to uwierzyć, ale od momentu powstania pierwszego prototypu gry elektronicznej minęło aż 75 lat. Zatem, do dziś na rynku powstało wiele gier, które obecnie można uznawać za „stare”. Niemniej, mimo że niektóre gry liczą sobie kilkanaście lub nawet kilkadziesiąt lat, wciąż cieszą się sporą popularnością. W niniejszym artykule postanowiliśmy przedstawić kilka nadal popularnych gier z początku tysiąclecia.
Counter-Strike
Pierwszy Counter-Strike powstał w 1999 roku, jako modyfikacja gry Half-Life, a jego najsłynniejsza wersja – Counter-Strike 1.6 – ujrzała światło dzienne 12 września 2003 roku. Na przestrzeni lat czas w tym tytule spędzały miliony graczy, także z Polski. Dzisiaj, mimo że gra otrzymała kontynuację w postaci Counter-Strike: Source, a potem Counter-Strike: Global Offensive, wciąż posiada aktywne serwery, na których codziennie czas spędzają tysiące osób. Czy to ze względu na nostalgię? Zapewne tak. Nie zmienia to jednak faktu, że Counter-Strike 1.6 to świetna produkcja.
EVERQUEST
Dzisiaj najbardziej znane gry MMORPG to World of Warcraft i Final Fantasy XIV Online. Swego czasu królem tego gatunku był jednak EverQuest. Był on bowiem pierwszą grą MMORPG osadzoną w trójwymiarowym świecie, a więc mocno ukształtował przyszłość swojego gatunku. Mimo że EverQuest ma już 23 lata i otrzymał wiele dodatków, na przestrzeni lat nie zmieniał się zbyt mocno i najwyraźniej za to gracze go kochają.
TEAM FORTRESS 2
Kto wie, czy gry z gatunku hero shooter takie jak Overwatch 2 i Paladins istniałyby dzisiaj, gdyby nie Team Fortress 2, który ewidentnie był dla nich inspiracją. Ten tytuł z 2007 roku powstał jako kontynuacja strzelaniny FPP z elementami strategii, która była rozwinięciem modyfikacji do legendarnego Quake’a z 1996 roku. W grze wcielamy się w różnych dostępnych bohaterów i usiłujemy wykonać szereg misji, w czym usilnie przeszkadza nam drużyna przeciwników. Formuła ta spodobała się graczom tak bardzo, że do dzisiaj setki tysięcy z nich każdego dnia gra w Team Fortress 2.
RUNESCAPE
RuneScape to kolejne na naszej liście oldschoolowe MMORPG. To zadebiutowało w 2003 roku i natychmiast podbiło serca graczy. Postawiono w nim na prostotę, co widać zarówno w fabule, sterowaniu, grafice, jak i muzyce. To najwyraźniej się jednak opłaciło, gdyż klasyczny RuneScape (obecnie w postaci Old School RuneScape) do dziś posiada bardzo aktywną społeczność. W RuneScape przenosimy się do krainy fantasy znanej jako Gielinor, której losy kształtują głównie śmiertelnicy, chociaż starzy bogowie wciąż próbują odciskać na niej swoje piętno.
ULTIMA ONLINE
Ultima Online to jedna z pierwszych sieciowych gier MMORPG, którym udało się odnieść komercyjny sukces. Miało to zapewne związek z faktem, że bazowała na uniwersum, które było znane graczom już od lat 80. XX wieku. Prawdopodobnie przyczyniła się też do tego sandboksowa struktura świata gry, złożony system wytwarzania przedmiotów i unikatowa wówczas mechanika levelowania postaci w wybrany przez gracza sposób. Ultima Online ma już 25 lat, a mimo to cieszy się oficjalnym wsparciem do dzisiaj – nic dziwnego, bo gra w nią nadal tysiące osób.
Co takiego czeka nas w kolejnym miesiącu? Na pewno dużo ciekawych gier do ogrania. Jak zwykle sprawdziliśmy, jakie tytuły na przestrzeni najbliższych kilkudziesięciu dni zadebiutują na rynku i stworzyliśmy listę tych, które naszym zdaniem najbardziej warto wypróbować. Zapraszamy do lektury!
Overwatch 2 [PC, PS4, XONE, PS5, XSX, Switch]
Gatunek: gra akcji, FPP, hero shooter
Data premiery: 4 października
Na tę premierę musieliśmy czekać długo – za długo. Niemniej jednak Overwatch 2, czyli kontynuacja hero shootera Blizzarda, zadebiutuje 4 października bieżącego roku tylko i wyłącznie z trybami rozgrywki dla wielu graczy. Fabularna część tego tytułu pojawi się później. Overwatch 2 będzie bazował na modelu free-to-play i odda graczom do dyspozycji kilkudziesięciu bohaterów, w tym kilku nowych, nowe mapy, a nawet nowy tryb rozgrywki.
MEDIEVAL DYNASTY [XSX, PS5]
Gatunek: RPG, survival
Data premiery: 6 października
Zastanawialiście się kiedyś, jak żyłoby się w średniowieczu? Gra Medieval Dynasty, która w ubiegłym roku zadebiutowała na PC, a która teraz pojawi się na konsolach Xbox Series X i PlayStation 5, pozwala się o tym przekonać. Medieval Dynasty to symulator średniowiecza polskiego studia Render Cube. Naszym celem jest zbudowanie w nim własnej wioski i zarządzanie nią. Produkcja przypomina początkowo gry survivalowe z elementami eksploracji. Z czasem tworzyć można coraz to bardziej złożone struktury i odblokowywać umiejętności bohatera. Ciekawy dodatek stanowi system reputacji – decyzje gracza mają odzwierciedlenie w rozgrywce.
A PLAGUE TALE: REQUIEM [PC, XSX, PS5, SWITCH]
Gatunek: gra akcji, TPP, skradanka
Data premiery: 18 października
Gra Plague Tale: Innocence studia Asobo spodobała się graczom na tyle mocno, że deweloperzy postanowili stworzyć jej kontynuację w postaci Plague Tale: Requiem. W tym miesiącu kontynuacja ta doczeka się swojej premiery. Po raz kolejny prześledzimy w niej losy Amicii i Hugo – dwójki rodzeństwa walczącego o przetrwanie w kraju organiętym wojną i walczącym z tytułową plagą. Oczywiście, w produkcji nie zabraknie zwrotów akcji, zadań do wykonania, zagadek środowiskowych i przeciwników do pokonania.
THE VALIANT [PC]
Gatunek: strategia, RTS
Data premiery: 19 października
Strategia czasu rzeczywistego osadzona w realiach średniowiecznych? Nie wiemy jak Wy, ale my się na to piszemy. W The Valiant będziemy mogli wziąć udział w składającej się z 15 misji kampanii fabularnej, w ramach której prześledzimy zmagania byłego krzyżowca – Teoderyka von Akenburga. Teoderyk musiał ponownie chwycić za miecz, by odnaleźć i powstrzymać swojego dawnego przyjaciela – Ulryka von Grevela, który obrał sobie za cel złożenie w całość laski Aarona. Mowa o starożytnym artefakcie, który w niewłaściwych rękach może grozić światu zagładą.
UNCHARTED 4: KRES ZŁODZIEJA [PC]
Gatunek: przygodowa gra akcji, TPP
Data premiery: 19 października
Kto by się spodziewał, że kiedyś tyle „exclusivów” z konsol PlayStation pojawi się na komputerach osobistych. Do listy tytułów, które niebawem doczekają się debiutu na PC, dołączyła czwarta część serii Uncharted – Uncharted 4: Kres Złodzieja. W Uncharted 4: Kres Złodzieja wcielimy się oczywiście w poszukiwacza skarbów Nathana Drake’a. Akcja gry rozgrywa się trzy lata po wydarzeniach z poprzedniej odsłony cyklu. Nasz bohater porzucił życie awanturnika i wiódł spokojne życie z Eleną, ale sielankę niespodziewanie przerwał jego brat, którego Nathan uznawał za zmarłego.
MARIO + RABBIDS: SPARKS OF HOPE [SWITCH]
Gatunek: turowe, taktyczne RPG
Data premiery: 20 października
Crossover dwóch popularnych marek – Mario oraz Rabbids – spodobał się graczom na tyle mocno, że Ubisoft zdecydował się w ramach współpracy z Nintendo stworzyć jego sequel. W Mario + Rabbids: Sparks of Hope Mario, Luigi, Księżniczka Peach, Kórlik Peach i Kórlik Luigi muszą stawić czoło nowemu zagrożeniu – złowrogiemu Cursowi, który pragnie pożreć wszystkie tytułowe istoty – Iskry, by posiąść potężną moc. Wyruszają zatem w niebezpieczną podróż po całej galaktyce, w której będziemy im towarzyszyć.
VAMPIRE SURVIVORS [PC]
Gatunek: gra akcji, roguelike
Data premiery: 20 października
Vampire Survivors to roguelike z elementami RPG, który przebywając we Wczesnym Dostępie podbił serca wielu graczy. Teraz tytuł ten doczeka się pełnoprawnej premiery. Jego rozgrywka jest z założenia bardzo prosta. Wcielamy się w nim w jedną z dostępnych postaci, po czym przenosimy na arenę, by stawić czoło hordom przeciwników. Eliminując kolejnych wrogów, zdobywamy doświadczenie i kolejne poziomy oraz możliwość ulepszenia oręża, pancerza lub zdolności. Dodatkową nagrodą jest też złoto umożliwiające rozwijanie statystyk oraz odblokowywanie nowych bohaterów. A jakie gra stawia przed nami zadanie? Teoretycznie bardzo proste – przetrwać 30 minut. Jego realizacja nie jest jednak łatwa, bowiem im dalej w las, tym mniej błędów jest nam wybaczanych.
MOUNT & BLADE II: BANNERLORD [PC, PS4, XSX, PS4, XONE]
Gatunek: RPG, TPP
Data premiery: 25 października
Mount & Blade II: Bannerlord to kolejny tytuł na naszej liście, który w tym miesiącu opuszcza Wczesny Dostęp. Jest on połączeniem elementów strategii i gier RPG w quasi-średniowiecznej otoczce. Przenosimy się w nim do potężnego mocarstwa, którego władca zmarł, nie pozostawiając po sobie dziedzica, co doprowadziło do zapanowania w państwie bezprawia. Naszym zadaniem jest przywrócić tej krainie dawną świetność, jako przywódca jednej z wielu dostępnych frakcji.
SACKBOY: A BIG ADVENTURE [PC]
Gatunek: gra zręcznościowa, platformówka 3D
Data premiery: 27 października
Wszyscy miłośnicy serii LittleBigPlanet z pewnością ucieszyli się, gdy dowiedzieli się, że ta otrzyma kolejną odsłonę, w postaci Sackboy: A Big Adventure. Początkowo ta zadebiutowała tylko na konsolach PlayStation 4 i PlayStation 5, ale już w tym miesiącu trafi na komputery osobiste. W grze wcielamy się w tytułowego Sackboya i przemierzamy malownicze liniowe poziomy, omijając przeszkody, skacząc po platformach i zbierając liczne przedmioty umieszczone w charakterystycznych bąbelkach.
CALL OF DUTY: MODERN WARFARE II [PC, PS5, XSX, PS4, XONE]
Gatunek: gra akcji, FPP, FPS
Data premiery: 28 października
Czy seria Call of Duty kiedyś się skończy? Tego nie wiemy, ale jedno jest pewne – nie skończy się prędko. W tym miesiącu kontynuacji doczeka bowiem się Call of: Duty: Modern Warfare z 2019 roku. Call of Duty: Modern Warfare II ponownie zaoferuje nam kampanię fabularną i ponownie skoncentruje się na działaniach specjalnej grupy Task Force 141. Tym razem żołnierze stawią czoła tajemniczej organizacji wojskowej, której macki sięgają głębiej, niż komukolwiek mogło się wydawać, wykonując misje w przeróżnych częściach świata. Poza kampanią w grze tej będziemy mogli spróbować swoich sił także w trybie kooperacyjnym oraz w wielu wieloosobowych trybach PvP.
Większość graczy absolutnie nienawidzi mikropłatności, niezależnie od tego czy te występują w grze konsolowej, pecetowej czy też mobilnej i niezależnie od tego, czy są częścią gry pełnopłatnej czy free-to-play. Jeśli gwarantują dostęp tylko do elementów kosmetycznych, można je jeszcze tolerować, ale gdy wpływają na rozgrywkę, nie sposób przejść obok nich obojętnie. Mikrotransakcje są zdecydowanie największą plagą na urządzeniach mobilnych. Ale dlaczego tak wiele gier mobilnych je posiada? Wyjaśniamy.
Mikrotransakcje oferują większe przychody
To chyba najważniejszy powód, za sprawą którego gry mobilne z mikrotransakcjami są tak powszechne. Deweloperzy po prostu zarabiają na nich najwięcej. Prawda jest bowiem taka, że wielu graczy bardzo chętnie wydaje swoje pieniądze w grach free-to-play. Za pieniądze mogą bowiem zdobyć nie tylko fajne skórki dla swoich postaci czy swojego uzbrojenia, ale także ulepszenia dające im przewagę nad innymi graczami czy pozwalające na szybsze dokonywanie postępów w grze.
Warto przypomnieć, że Diablo Immortal zarobiło ponad 100 miliony dolarów w dwa miesiące i to jeszcze przed swoim debiutem w Chinach, a przecież jest to tytuł, w który każdy może zagrać za darmo. Jego system monetyzacji jest jednak bardzo rozbudowany i bardzo mocno nagradza osoby, które z niego korzystają.
Mikrotransakcje gwarantują większą stabilność
Tworzenie gier mobilnych, za które należy zapłacić raz, aby w nie zagrać, a które jednocześnie nie zawierają żadnych mikrotransakcji, po prostu się nie opłaca. Aby na nich zarabiać, trzeba bowiem nieustannie przyciągać do nich nowych graczy, gdyż na osobach, które już dany tytuł kupiły, nie da się zarobić ponownie. Po wyczerpaniu puli potencjalnych konsumentów deweloper musi stworzyć od podstaw nową grę, na przykład kontynuację poprzedniej, by zyskać nowe źródło dochodu.
Z kolei aby zarabiać na grze z mikrotransakcjami, wystarczy regularnie dodawać do niej nowe ciekawe elementy kosmetyczne czy ulepszenia, albo jedno i drugie, i przy okazji raz na jakiś czas organizować kuszące promocje. Dzięki temu gra gwarantuje stabilny i ciągły przypływ gotówki.
Gry „darmowe” cieszą się większym zainteresowaniem
Jasne, w sklepach pokroju Google Play czy App Store nie brakuje pełnopłatnych gier. Niemniej jednak, posiadają one znacznie mniejsze liczby pobrań, niż aplikacje bezpłatne, ale jednocześnie zawierające mikropłatności. Spójrzcie tylko na listę stu najbardziej dochodowych gier w Google Play. Zawiera ona tylko jedną płatną produkcję – Minecraft wyceniony na 39,99 złotych.
Gracze znacznie chętniej sięgają po gry darmowe, albowiem mogą je wypróbować, zanim zdecydują, czy warto cokolwiek na dany tytuł wydać. Szkoda byłoby zapłacić za produkt i potem tego żałować, a przecież w platformach mobilnych nie brakuje gier o jakości co najwyżej przeciętnej. Zatem, chyba zrozumiałe jest, dlaczego gry za 0 złotych na telefonach górują.
Niestety, nie ma szans na to, aby gry z mikropłatnościami kiedykolwiek zniknęły nie tylko z urządzeń mobilnych, ale z innych platform. To dlatego, że gracze, mimo że na nie narzekają, z nich po prostu korzystają.
W grach wideo przyjemność można czerpać z przeróżnych aspektów rozgrywki. Wielu graczom ogromną frajdę daje już sam proces tworzenia postaci, w którą potem się wcielą. Rzecz jasna, różne produkcje posiadają kreatory postaci o różnym stopniu rozbudowania. W niniejszym artykule postanowiliśmy zebrać te tytuły, w których kreatory postaci oferują graczom ponadprzeciętną ilość opcji do wyboru.
The Sims 4
Jasne, kreator postaci w The Sims 3 pozwalał nadać ubiorowi Simów właściwie dowolny wzór i kolor, ale kreator w The Sims 4 pozwala zdecydowanie mocniej wpłynąć na wygląd samego ciała postaci. W tytule tym możemy pociągać bowiem za poszczególne fragmenty twarzy i części ciała Sima, a następnie przesuwać je, by zmieniać ich grubość czy wysokość. Oczywiście, w The Sims 4 mamy też do wyboru mnóstwo fryzur, kolorów skóry czy ubrań w różnych wariantach. Na dodatek, tytuł ten pozwala nam wybrać zaimki dla Simów i ich orientację seksualną.
BALDUR’S GATE 3
Baldur’s Gate 3 na razie jest tylko we Wczesnym Dostępie, ale już imponuje. Jego kreator może nie pozwala dowolnie zmieniać kształtów części ciała bohaterów, ale oferuje wiele predefiniowanych twarzy do wyboru. Poza tym, w przypadku każdej postaci możemy wybrać jej rasę, podrasę, typ głosu, kolor skóry, kolor oczu, fryzurę, kolor włosów, a opcji w tych kategoriach jest mnóstwo. Gra pozwala nam nawet zdefiniować, skąd bohater pochodzi. Potem oczywiście pozostaje przydzielić mu klasę postaci, podklasę, wybrać jej bóstwo i przypisać umiejętności.
CYBERPUNK 2077
Chociaż pod wieloma względami Cyberpunk 2077 na premierę rozczarowywał i rozczarowuje do dziś, to nie w kwestii kreatora postaci. Jego kreator pozwala bowiem wybrać płeć i głoś postaci niezależnie od jej typu ciała, a nawet zmienić rozmiar… genitaliów. To co jeszcze odróżnia go od innych kreatorów postaci to możliwość zmiany koloru paznokci, wyposażenia postaci w przeróżne cybernetyczne wszczepy, wybrania nietypowego wyglądu tęczówek oczu czy zmiany uzębienia. Nieźle, nieprawdaż?
FALLOUT 4
Pod względem możliwości kreatora postaci Fallout 4 zaskoczył graczy. Dotychczas produkcje Bethesdy z serii Fallout dawały graczom kilka wersji twarzy i włosów do wyboru, a tymczasem w Fallout 4 otrzymaliśmy opcję przeciągania elementów twarzy w celu zmiany ich wyglądu. Co jednak najlepsze, jeśli nie możemy się zdecydować, czy zagrać kobietą, czy mężczyzną, możemy najpierw spersonalizować jedną postać, a potem drugą, by potem je porównać do siebie, gdyż podczas całego procesu kreacji te będą stać obok siebie, wpatrując się w wirtualne lustro.
BLACK DESERT ONLINE
Kreator postaci w Black Desert Online po prostu… zapiera dech w piersi. Niezależnie od tego, czy lubicie produkcje z dalekiego wschodu, czy też nie, Black Desert Online warto zainstalować chociażby bo to, aby ten kreator postaci przetestować. Oferuje on bowiem do wyboru ponad 30 odcieni skóry, pozwala zmieniać kształt ciała, mięśni i nakładać na skórę tatuaże. Co jednak najlepsze charakteryzuje go proste tło, dzięki któremu można w pełni skupić się na tworzonym bohaterze. Poza tym, Black Desert Online to też piękna, żywa oprawa graficzna.
ELDEN RING
Elden Ring zasłynęło w Internecie przede wszystkim ze względu na swój poziom trudności, unikatowy design przeciwników oraz to, jak został zbudowany świat tej gry. Warto też jednak zwrócić uwagę na proces tworzenia postaci w tym tytule, przede wszystkim dlatego, że nasi bohaterowie wyglądają w nim bardziej realistycznie niż w poprzednich grach From Software. To duża zasługa kreatora postaci, który zawiera więcej opcji i suwaków, niż mogłoby się na pierwszy rzut oka wydawać. Zobaczcie sami!
MONSTER HUNTER: WORLD
Mimo że kreator postaci w Monster Hunter: World dość mocno polega na predefiniowanych ustawieniach, jest całkiem rozbudowany w porównaniu do wielu innych RPG akcji. Posiada również intuicyjny i prosty w obsłudze interfejs. Wyróżnia go dodatkowo fakt, że pozwala sprawdzić, jak nasza postać wygląda w różnych warunkach oświetleniowych, co eliminuje problem znany z mnóstwa innych gier. Można w nim też spersonalizować swojego zwierzęcego towarzysza – Koleżkota (Palico).
DRAGON AGE: INKWIZYCJA
Dragon Age: Inkwizycja to kolejna gra, która daje do dyspozycji graczom mnóstwo suwaków i opcji. Z ich pomocą możemy zmieniać w zasadzie wszystkie elementy twarzy i głowy postaci – oczy, uszy, usta, szczękę, kolor skóry, brodę i inne. Na twarz możemy nałożyć też blizny czy tatuaże, a ostatecznie skonfigurowaną postać możemy na wszelki wypadek zapisać jako szablon. Dragon Age: Inkwizycja pozwala wcielić się w jedną z czterech ras – człowieka, elfa, krasnoluda lub qunari.
DEMON’S SOULS
To właśnie gra Demon Souls doprowadziła do narodzin w świecie gier gatunku tak zwanych „soulsów”. Oczywiście, dziś grafika oryginału, tak jak jego kreator postaci, nie powala, ale w 2020 roku Sony wydało na konsolach PlayStation 5 remake gry, w którym w obydwu kwestiach dokonano poważnego odświeżenia. Dlatego tworzenie własnego bohatera od podstaw to w tym tytule prawdziwa przyjemność, tak jak we wspomnianym wcześniej Elden Ring.
THE ELDER SCROLLS ONLINE
Kolejne gry z serii Elder Scrolls stawały się coraz lepsze i lepsze w kwestii kreatorów postaci. Jak dotąd najlepszy kreator postaci cyklu oferuje jednak jego sieciowa odsłona – The Elder Scrolls Online. Gdy wybierzemy rasę, płeć i klasę naszego bohatera, możemy zmodyfikować wygląd jego ciała i twarzy z pomocą ogromnej liczby opcji. Modyfikacji podlegają między innymi kształt ciała, kolor skóry i włosów, fryzura, wygląd skóry, rozmiar poszczególnych części ciała oraz elementy twarzy takie jak nos, oczy i usta.