Elden Ring – recenzja. Dark Souls, ale inaczej

Elden Ring – recenzja. Dark Souls, ale inaczej

Na fali popularności serii gier Dark Souls wyrósł zupełnie nowy gatunek gier określany mianem „soulslike”. Gry action RPG wrzucane do tego worka to gry action RPG z perspektywy trzecioosobowej, charakteryzujące się wysokim poziomem trudności i specyficznym podejściem do systemu walki. Elden Ring jest dziełem FromSoftware, twórców Dark Souls i Demon Souls, mające stanowić następny krok w rozwoju klasyki gatunku. Jak wyszło? Zdania przedstawicieli prasy i graczy są mocno podzielone.

Elden Ring to gigantyczny, otwarty świat, zawstydzający poprzednie produkcje. To także zawartość, która jednoznacznie wskazuje na to, że mamy do czynienia z nową odsłoną Soulsów. Jeśli ktoś grał w Dark Souls lub Demon Souls, poczuje się jak w domu, a inni… będą zagubieni.

FromSoftware w Elden Ring ponownie postanowiło rzucić graczy na pastwę nieznanego. W dobie gier prowadzących graczy za rączkę od początku do końca, Elden Ring jest zupełną przeciwnością tego podejścia. Tutaj niemal wszystko trzeba odkrywać samemu. Kolejne zadania, lokacje do których należy się udać „w dalszej kolejności” – wszystko jest jedną wielką niewiadomą. To jedna z trudniejszych gier w serii i nie tylko dlatego, że już na samym starcie można dostać łomot od 99% przeciwników.

Największym przeciwnikiem graczy od startu zabawy jest sterowanie. Nie wyobrażam sobie, jak w 2022 roku można stworzyć grę tak tragiczną pod tym względem. Osoby wykorzystujące klawiaturę będą przeklinać pod nosem dopóki nie zmienią domyślnego obłożenia klawiszy. Zabawa na padzie to zupełnie inna para kaloszy, ale nie każdy posiadacz peceta dysponuje padem. Nie sądzę, aby ktoś wpadł na to, że taki kontroler będzie zmuszony kupić akurat z myślą o takim tytule.

Sterowanie dobrze jest opanowywać ćwicząc walkę z pomniejszymi przeciwnikami. W zasadzie pozostawienie sobie bossów na deser jest optymalnym podejściem do rozgrywki w Elden Ring. Świat zachęca do eksploracji i walkę z naprawdę wymagającymi przeciwnikami można pozostawić sobie na później. Trochę grindu i ulepszania przedmiotów doskonale przygotuje Was do potyczek z groźniejszymi oponentami. Także psychicznie. W Elden Ring, podobnie jak w każdej grze z serii Dark Souls, porażka i śmierć to coś, z czym grający mierzą się cyklicznie. Można się do tego z czasem przyzwyczaić.

Rozgrywka różni się zależnie od klasy postaci, w którą się wcielicie. Zasadniczo do wyboru macie bohaterów posługujących się bronią białą oraz magią. Niektórzy wrogowie padają prawie na sam widok protagonisty, walka z innymi sprawi, że będziecie przeklinać moment, w którym wpadliście na pomysł zakupu gry. Także ze względu na wspomniany już wcześniej system sterowania.

Świat Elden Ring potrafi zapierać dech swoim rozmiarem oraz przepięknym otoczeniem. Nawet w najwyższych ustawieniach graficznych widać jednak, że oprawa wizualna delikatnie trąci już myszką i Elden Ring wygląda jak gra poprzedniej generacji. Zaznaczam to wyraźnie: projekt lokacji nadrabia to w znaczącym stopniu, przez co większość graczy bez dwóch zdań zachwyci się wizualiami, a nosem pokręcą jedynie puryści.

Podczas zwiedzania pięknych Ziem Pomiędzy nie mogłam pozbyć się wrażenia, że niektóre miejscówki są najzwyczajniej w świecie powtarzalne. Mam tu na myśli niektóre lochy, którym można było poświęcić nieco więcej uwagi. Ten sam zarzut kieruję w stronę wybranych przeciwników, których widziałam częściej, niż chciałoby się tego spodziewać po produkcji stworzonej z taką pompą. Spokojnie, to także w gruncie rzeczy drobny zarzut, choć… niemało grających zwróciło nań uwagę.

W Elden Ring nie zabrakło także systemu craftingu oraz gotowania, bez którego trudno byłoby w dzisiejszych czasach stworzyć grę RPG z krwi i kości. Co można wytwarzać? Przeróżne rzeczy. Strzały, wybuchające mikstury, noże do rzucania i przeróżne inne gadżety przydatne w eksterminowaniu przeciwników i zwiększaniu zdolności bojowych postaci. Świat gry wypełniony jest po brzegi przepisami tylko czekającymi na odkrycie. Przepisy zostały zaprojektowane w interesujący sposób, naprowadzając graczy na to, w jakich regionach można znaleźć niezbędne składniki.

Gdy gra staje się zbyt trudna, a jest taka naprawdę często, gdy nie oddajecie się grindowi i nie odkładacie walk z wymagającymi bossami na później, do pomocy da się wezwać innych graczy. Jasne, najlepiej bawić się wspólnie z kimś znajomym, ale rozgrywka z nieznajomymi z komunikacją poprzez Discord jest nie mniej satysfakcjonująca.

Elden Ring na PC działał stabilnie, choć ogrywałam go na naprawdę wydajnym komputerze. Glicze zdarzają się sporadycznie. Grający mają do dyspozycji szeroką paletę ustawień, dzięki którym mogą dostosować wydajność do możliwości swojego peceta.

Podsumowanie

Elden Ring nie jest żadnym objawieniem na miarę Demon Souls. Nie jest też arcydziełem. Jest kolejną grą typu soulslike o nieco większym rozmachu od Dark Souls. Czy to oznacza jakiegoś rodzaju ewolucję? Pod pewnymi względami tak, pod innymi nie. To nadal jedna z trudniejszych gier, nie prowadzących graczy za rękę od samego początku. Rozgrywka stanowi wyzwanie, świat jest ogromny i ciekawie zaprojektowany, a swoboda w zakresie jego eksploracji to niewątpliwy atur. Elden Ring odpycha jednak przede wszystkim fatalnym sterowaniem i powtarzalnością pojedynków oraz niektórych lokacji. Elden Ring to fenomen. Albo w niego wsiąkniecie, albo zabawę zakończycie już po pierwszej godzinie.

Zastanawiam się, czy recenzenci wystawiają Elden Ring noty 10/10, bo tak wypada? Skąd średnia na poziomie 95% w serwisie Metacritic dla wersji PC? Rozdźwięk pomiędzy ocenami krytyków graczy i recenzentów jest ogromny. W swojej ocenie Elden Ring skłaniam się raczej ku opinii graczy, wystawiających produkcji From Software notę na poziomie mniej więcej 7/10. To gra tylko i aż dobra.

Mocne strony:Słaby strony:
pięknie zaprojektowany światogrom i złożoność otwartego świata gryswoboda w eksploracjiwymagający i często satysfakcjonujący system walkizróżnicowane buildy postaciciekawa opowieść czekająca na samodzielne odkryciekatastrofalne sterowanielekko przestarzała oprawa wizualnapowtarzalne dungeonypowtarzalni przeciwnicyblokada na 60 kl./s.

Ocena ogólna: 7/10

Recenzje Lenovo Legion (cz. 34) – mamy powody do dumy

Recenzje Lenovo Legion (cz. 34) – mamy powody do dumy

Recenzje sprzętu Lenovo Legion regularnie pojawiają się w różnych miejscach sieci oraz w prasie drukowanej. Zastanawiacie się czy warto kupić laptopy i komputery Lenovo Legion? Być może poniższe testy pomogą Wam dokonać właściwego wyboru. Tym razem sięgnęliśmy wyłącznie po publikacje z mediów zagranicznych.

Urządzenia Lenovo Legion tworzymy z myślą o Was, graczach. Jesteśmy otwarci na Wasze sugestie i wsłuchujemy się w potrzeby zarówno e-sportowców, jak i początkujących graczy. W naszej ofercie znajdziecie nie tylko komputery i laptopy dla graczy, ale także akcesoria – myszki, zestawy słuchawkowe, mechaniczne klawiatury, a nawet podkładki.

1. Notebookcheck.net – Lenovo Legion 5 17 – recenzja

„Solidny laptop do gier bez poważnych wad, z dużą liczbą portów, wyposażony w najnowszy procesor AMD i potężny procesor graficzny, który jest w stanie rozwinąć pełnię swego potencjału. Legion 5 17 robi doskonałe wrażenie i jest prawie tak samo wydajny jak konstrukcje z NVIDIA GeForce RTX 3070 Mobile.”

Lenovo Legion 5 17 – zalety według testującego:

  • dobra wydajność w grach
  • NVIDIA GeForce RTX 3060 operuje z maksimum możliwości
  • dobrze skalibrowany wyświetlacz IPS 144 Hz
  • dość cicha praca pod obciążeniem
  • wystarczająca liczba portów
  • łatwy samodzielny serwis
  • opłacalność zakupu

2. Techspot – Lenovo Legion 5 Pro – recenzja

„Sprzęt Lenovo ma wygodną, cichą klawiaturę, solidną łączność i przyzwoite podzespoły – oczywiście dostępne są różne konfiguracje, które są bardzo konkurencyjne cenowo. Układ graficzny poradzi sobie z prawie każdą grą, a procesor jest szybki, nawet jeśli nie osiąga zawsze pełni swego potencjału. Legionowi udaje się utrzymać hałas na rozsądnym poziomie w większości zastosowań. To wszystko, czego możemy wymagać od laptopa w tej cenie.”

Lenovo Legion 5 Pro – zalety według testującego:

  • wysoka wydajność
  • cicha klawiatura
  • dużo portów
  • konkurencyjna cena
  • cicha praca w większości zastosowań

3. Windows Central – Lenovo Legion 7 Gen 6 – recenzja

„Legion 7 (Gen 6) z procesorem AMD to wysokiej klasy laptop do gier, w który postawiono na najwyższą jakość wykonania, znakomitym wyświetlaczem i wydajność. Nie doświadczaliśmy throttlingu termicznego przy pełnym obciążeniu. Przynajmniej wbudowane głośniki są wystarczająco dobre, aby zagłuszyć hałas wentylatorów pod dużym obciążeniem.”

Lenovo Legion 7 Gen 6 – zalety według testującego:

  • stabilnie wysoka wydajność
  • świetny wyświetlacz QHD+ 16:10
  • imponująca jakość i głośność dźwięku
  • rewelacyjne klawiatura i touchpad
  • bardziej przystępny cenowo niż wersja z procesorem Intel

4. SlashGear – Lenovo Legion Y540 – recenzja

„Legion Y540 to smukły i lekki laptop do gier, który ma elegancką i sensowną konstrukcję, wąskie ramki i kilka opcji konfiguracji. Lenovo zadbało graczy cechami takimi jak powłoka przeciwodblaskowa ekranu, porty skierowane do tyłu, ulepszony system chłodzenia i oprogramowanie Lenovo Vantage. Lenovo Legion Y540 spełni potrzeby każdego, kto potrzebuje mobilności, obsługi zestawów VR i możliwości grania w gry, gdziekolwiek się znajduje. To wszystko w połączeniu z ceną Legiona Y540 czyni z niego atrakcyjną propozycję na rynku.”

Lenovo Legion Y540 – zalety według testującego:

  • stosunkowo lekki i smukły jak na laptop do gier
  • doskonałe zarządzanie ciepłem
  • wyświetlacz i klawiatura stworzone z myślą o graczach
  • rozsądne rozmieszczenie portów wzdłuż tylnej krawędzi
  • kilka opcji konfiguracyjnych

5. Brian McKenzie – Lenovo Legion 5 Pro z RTX 3070 – recenzja

Lenovo Legion 5 Pro – zalety według testującego:

  • świetna jakość wykonania
  • piękny wygląd
  • wysoka wydajność
  • długi czas pracy na baterii
Lost Ark – pierwsze wrażenia z nowego koreańskiego MMORPG

Lost Ark – pierwsze wrażenia z nowego koreańskiego MMORPG

Od premiery Lost Ark w Europie i Amerykach minęły już dwa tygodnie. Jako że od tego momentu spędziłam w grze już 50 godzin, uznałam, że to dobry moment, by podzielić się moimi pierwszymi wrażeniami na jej temat. Tak, gra posiada tyle treści, że póki co nie sposób ocenić ich wszystkich . Czy Lost Ark jest tytułem, który warto wypróbować? W skrócie – jak najbardziej. Przekonaj się, dlaczego.

Lost Ark – fabuła i charakter rozgrywki

Lost Ark jest grą MMORPG wyprodukowaną wspólnie przez Tripod Studio oraz Smilegate RPG. Charakteryzuje się ona modelem free-to-play. Oznacza to, że można grać w nią za darmo, ale są w niej obecne mikropłatności.

Akcja Lost Ark rozgrywa się w fikcyjnym świecie fantasy o nazwie Arkesia. Przed wiekami świat ten został ochroniony przed siłami zła dzięki tytułowym Arkom. Teraz Arki są jedynie przedmiotami opowieści i legend. Ludzie nie wierzą nawet w ich istnienie. Gracze muszą je jednak odnaleźć, zanim zrobi to przywódca demonicznych legionów imieniem Kazeroth, który pragnie przejąć z ich pomocą władzę nad światem.

Jak na MMORPG świat Lost Ark jest przedstawiony w nietypowy sposób, bo w rzucie izometrycznym. Rozgrywka przypomina mocno rozgrywkę z gier hack’n’slash – jest bardzo dynamiczna i polega na pokonywaniu szeregów przeciwników z pomocą umiejętności przypisanych do skrótów klawiaturowych i myszy. Lost Ark jest jednak MMORPG, a nie hack’n’slashem, chociażby ze względu na obecność miast-hubów, które pozwalają na wchodzenie w interakcje z innymi graczami. Gra pozwala też na zbieranie surowców, paranie się rzemiosłem, wykopywanie skarbów czy łowienie ryb. Jej istotnym elementem jest też wykonywanie przeróżnych zadań, także tych pobocznych. Co istotne, zabawę w Lost Ark zaczynamy od stworzenia i personalizacji własnej postaci oraz wybrania jej klasy.

Takie edytory postaci lubię

No właśnie. Jak wygląda proces tworzenia postaci w Lost Ark? Gra charakteryzuje się dość zaawansowanym edytorem, który pozwala na wybranie losowego wyglądu postaci, a także ustalenie jednej z dostępnych fryzur i twarzy. Twarz możemy w drobnym stopniu modyfikować, z wyjątkiem oczu – tutaj mamy bardzo bogate pole do popisu. Każde oko można modyfikować oddzielnie, zmieniając rozmiar tęczówki i kolory poszczególnych jego elementów. Mamy też tatuaże i makijaż, możliwość nadawania włosom dwóch barw, a nawet modyfikowania ich blasku i ustalania ich wzajemnego stosunku. Jeśli chodzi o kolory, Koreańczycy oddali w ręce graczy całą paletę RGB.

Co istotne, niektóre opcje modyfikacji różnią się w zależności od klasy postaci, którą wybieramy przed przystąpieniem do modyfikacji bohatera. Różnice polegają głównie na dostępnych fryzurach. Niestety, tylko niektóre klasy postaci pozwalają zarówno na stworzenie postaci męskiej, jak i żeńskiej. Czarodziejka chociażby może być wyłącznie kobietą. Oby w przyszłości się to zmieniło.

Bogaty wachlarz klas postaci

W sumie w Lost Ark obecnie mamy do wyboru 5 klas, dzielących się na łącznie 15 podklas. Podklasę wybieramy w zasadzie od razu po stworzeniu postaci. Niemniej, zanim przejdziemy do edytora, możemy obejrzeć zwiastun fabularny każdej z klas i krótką prezentację jej umiejętności, a już po stworzeniu postaci, przed wybraniem podklasy, każdą z nich wypróbować.

Niektóre podklasy postaci walczą w zwarciu, a inne w średnim lub dalekim zasięgu. Co więcej, niektóre postaci najlepiej sprawdzają się w przyjmowaniu obrażeń, niektóre w ich zadawaniu, a jeszcze inne w leczeniu sprzymierzeńców i oferowania im innych typów wsparcia. Naprawdę trudno nie znaleźć wśród nich czegoś dla siebie.

Miodna rozgrywka

No właśnie, rozgrywka w Lost Ark jest prawdziwą przyjemnością. Stawiane przed nami zadania są zróżnicowane, napotykane postaci ciekawe, a przedstawiony świat jest naprawdę ogromny. Serio, w ciągu 50 godzin rozgrywki nie zwiedziłam nawet jego jednej trzeciej. Zróżnicowane są także podziemia. W grze trafimy na podziemia o przeróżnym klimacie, o różnych długościach, a także z przeciwnikami wykorzystującymi różne mechaniki.

Chociaż kampania fabularna Lost Ark momentami się dłuży, zabawę urozmaicają takie aktywności jak profesje, możliwość rozwoju własnej twierdzy, PvP, a nawet przemierzanie świata w celu zdobywania przedmiotów kolekcjonerskich. Każda z nich jest satysfakcjonująca i wynagradzająca. Szczególnie mocno spodobało mi się zbieranie poukrywanych po świecie nasion Mokoko, ale cóż, chyba nie tylko mi.

Satysfakcjonujący w Lost Ark jest również system rozwoju postaci. Zdobywając kolejne poziomy odblokujemy kolejne umiejętności, które z czasem możemy ulepszać. Co najlepsze dotychczasowe rozdania punktów możemy w każdej chwili zresetować i je zmienić. Rzecz jasna, na moc postaci wpływa również uzbrojenie, które nota bene prezentuje się świetnie. Na późniejszych etapach rozgrywki odblokowujemy jednak kolejne dodatkowe systemy wpływające na nią – na przykład system grawerunków czy klejnotów.

W zasadzie, w Lost Ark zaimplementowano tyle różnych systemów, że początkowo te mogą nieco przytłaczać. W samej grze umieszczono jednak poradniki, które wyjaśniają, jak z nich korzystać. Te są naprawdę przydatne.

Te detale

Na ogromną pochwałę zasługuje lokalizacja Lost Ark na język angielski. Mnóstwo godzin poświęcono, by przetłumaczyć zawartość wszystkich cutscenek, zadań i nie tylko, a błędów w tej kwestii nie zauważyłam. Co istotne, gra posiada wiele dialogów mówionych, a i je przełożono z koreańskiego. Wspomnianych cutscenek również jest mnóstwo. Bardzo podoba mi się to, jak często nasza postać bierze w nich udział, a także, jak płynne są przejścia z rozgrywki do przerywników filmowych i z przerywników filmowych z powrotem do rozgrywki.

Przepiękne w koreańskiej produkcją są również oprawa audio i dźwiękowa. Grafika jest przyjemna dla oczu, co widać w każdym detalu – czy to postaci czy otoczenia. Muzyka za to świetnie oddaje klimat lokacji i rozgrywających się wydarzeń.

Co z tymi mikropłatnościami

Ze względu na to, że Lost Ark jest grą free-to-play, pewnie zastanawiasz się, czy w rzeczywistości nie jest grą pay-to-win. Cóż, grałam za krótko, by móc na to pytanie jednoznacznie odpowiedzieć. Wprawdzie elementy dostępne w sklepie gry przyspieszają rozwój postaci, ale osobiście dotychczas w ogóle nie czułam potrzeby nabywania ich. Nie wydałam w tej grze ani grosza, a dawała mi przez cały czas wielką frajdę. Nie wiem, czy zmieni się to na dalszym etapie rozgrywki.

Podsumowanie

Lost Ark to gra MMORPG, w którą musi zagrać absolutnie każdy miłośnik gier należących do tego gatunku, nawet jeśli nie jest przekonany do gier z Azji i gier z rzutem izometrycznym. Lost Ark oferuje piękną grafikę, dynamiczną rozgrywkę, ciekawą fabułę, rozbudowany edytor postaci, wiele ciekawych klas do wyboru i nie tylko. Co istotne, tytuł ten doskonale pokazuje, jakie błędy popełnia chociażby Blizzard podczas rozwoju World of Warcraft.

Właściwie, chyba już dawno na rynku nie panowała taka konkurencja w obrębie gatunku MMORPG. Dla graczy ta konkurencja jest oczywiście czymś dobrym. Skłania ona deweloperów do rozwijania swoich produkcji w odpowiednim kierunku, z uwzględnieniem uwag miłośników ich gier.

Dying Light 2 – recenzja

Dying Light 2 – recenzja

Mało kto zliczy to, ile razy przekładano premierę Dying Light 2, superprodukcji polskiego Techlandu, mającej załatać pustkę w sercach graczy, pozostałą po ukończeniu przez nich niezłej pierwszej odsłony z 2015 roku. Nareszcie się doczekaliśmy, a Dying Light 2 powinien usatysfakcjonować większość graczy, co biorąc pod uwagę długi czas oczekiwania nie jest łatwym zadaniem.

Witaj w świecie, w którym rządzą zombie

Akcja Dying Light 2 rozgrywa się w 15 lat po zawiązaniu fabuły pierwszej części opowieści. Głównym bohaterem jest Pielgrzym o imieniu Aiden, który przybywa pewnego dnia na przedmieścia europejskiego miasta Villedor. Pielgrzymi to w zasadzie jedyni śmiałkowie przemierzający przestrzenie terenu łączące ze sobą niegdyś tętniące życiem metropolie. Niewielu było w stanie przeżyć poza osadami ponad dekadę.

W dzień ulicami miasta dość sennie snują się krwiożercze zombie, które da się po prostu omijać w biegu. W nocy na poziomie ulicy gości znacznie więcej przerażających bestii, które nie zawahaja się przed urządzeniem polowania na gracza. O ile za dnia to gracz może urządzać sobie łowy na trofea z przemienionych mieszkańców Villedor, to w nocy on stanie się zwierzyną.

Dla bezpieczeństwa zawsze lepiej poruszać się po dachach budynków. O ile w dzień można być niemalże zupełnie spokojnym wykonując parkourowe skoki na wysokościach, to w nocy najlepiej przemieszczać się od kryjówki do kryjówki i mieć przy sobie zapas gadżetów ze światłem UV, odstraszających potwory.

Otwarty świat Dying Light 2 daje graczowi ogromną dowolność w czynieniu kolejnych kroków, mających na celu pchnięcie historii na przód. Spiesząc się można zakończyć główny wątek fabularny w około 25 godzin. Po co to robić, skoro lepiej wsiąknąć w historię zatargu pomiędzy Ocaleńcami i Stróżami Prawa oraz skopać tyłki Renegatom na przestrzeni zadań pobocznych? Ostatecznym celem pozostaje odnalezienie siostry Aidena, jednej z wielu ofiar eksperymentów głównego antagonisty.

Villedor zostało zaprojektowane w jakby ubisoftowym stylu, ale w tym przypadku jest to akurat komplement. Na mapie rozsianych jest masa przeróżnych punktów z mniej lub bardziej ciekawą zawartością. Oprócz eksplorowania lokacji, wspinania się na szczyt wiatraków i poszukiwania przedmiotów kolekcjonerskich możecie również rozwiązując proste łamigłówki przekazywać całe dzielnice w ręce wspieranej przez Was frakcji (w zamian za bonusy).

Polska gra aktorska stoi na wysokim poziomie, ale postać Aidena wydaje się bezpłciowa, wyprana z emocji, jakby generyczna. Techland chyba mógł lepiej obsadzić tę rolę. Pozostałe postacie na ogół prezentują się dobrze, w czym pomagają im nieźle napisane dialogi. Historii pobocznych jest cała masa, podobnie jak znajdziek pomagających zgłębić ponurą rzeczywistość świata po zagładzie.

Dying Light 2 daje sporo radości nie tylko za sprawą angażującej historii i wielopoziomowego, całkiem fajnie zaprojektowanego miasta (minus wnętrza budynków), ale też mechaniki pojedynków. Ponownie mocną stroną Dying Light jest przemyślany system walki bronią białą. Arsenał podstawowy składający się z broni siecznej i obuchowej można urozmaicać, poprzez instalowanie na nich różnorakich motywacji. Oponentów da się podpalać, odrzucać, razić prądem i torturować na inne sposoby, także za pomocą arsenału dodatkowych gadżetów – granatów, min, noży do rzucania, czy nawet łuku i kuszy.

Ach i odpowiadam na popularne pytanie graczy: czy w Dying Light 2 można naprawić broń? Tak, ale tylko poprzez nieusuwalne modyfikacje. Jeśli wykorzystacie wszystkie gniazda, oręż po pewnym czasie i tak się rozpadnie.

Sporą cegiełkę w tworzeniu klimatu posępnego miasta dorzuciła firma NVIDIA za sprawą technik ray tracingu. Posiadacze wydajnego sprzętu mogą liczyć na lepsze globalne oświetlenie, realistyczne odbicia, promienie światła emitowanego przez latarkę oraz efekt okluzji otoczenia. Tak, dzieje się to kosztem wydajności, ale od czego są niezawodna technika NVIDIA DLSS i obecnie nieco mniej spektakularnie działająca AMD FSR? Pierwsze skrzypce w budowaniu atmosfery gra też udźwiękowienie.

Podsumowanie

Dying Light 2 nie jest grą rewolucyjną, ale co najmniej bardzo dobrą i dającą mnóstwo satysfakcji z rozgrywki. Większą i po prostu lepszą od poprzedniej części serii. Postapokaliptyczny klimat wykreowanego przez Techland świata pełnego zombie przygnębia i przeraża zarazem. Mówiąc krótko: robi robotę. Atmosferę potęguje ciesząca oko oprawa graficzna i świetne udźwiękowienie. Fabułę można oceniać różnie – w moim mniemaniu była interesująca i śledziłam ją z zapartym tchem. Jasne, to nie poziom Wiedźmina 3, ale wciąż: nie zawiodłam się. Od Dying Light 2 nie oczekiwałam niczego i może właśnie dlatego bawiłam i wciąż bawię się tak dobrze?

Ocena ogólna: 8,5/10

Recenzje Lenovo Legion (cz. 33) – mamy powody do dumy

Recenzje Lenovo Legion (cz. 33) – mamy powody do dumy

Recenzje sprzętu Lenovo Legion regularnie pojawiają się w różnych miejscach sieci oraz w prasie drukowanej. Zastanawiacie się czy warto kupić laptopy i komputery Lenovo Legion? Być może poniższe testy pomogą Wam dokonać właściwego wyboru. Po raz kolejny sięgnęliśmy również po publikacje z mediów zagranicznych.

Urządzenia Lenovo Legion tworzymy z myślą o Was, graczach. Jesteśmy otwarci na Wasze sugestie i wsłuchujemy się w potrzeby zarówno e-sportowców, jak i początkujących graczy. W naszej ofercie znajdziecie nie tylko komputery i laptopy dla graczy, ale także akcesoria – myszki, zestawy słuchawkowe, mechaniczne klawiatury, a nawet podkładki.

1. Antyweb.pl – [TEST] Lenovo Legion 5 Pro – świetny do pracy i do zabawy

„Legion 5 Pro to bardzo miłe zaskoczenie. Lenovo chciało połączyć w jednym urządzeniu notebooka przeznaczonego zarówno do grania jak i do pracy i to zadanie udało się wykonać perfekcyjnie. Stonowana, solidna obudowa w połączeniu z ogromną liczbą portów oraz świetną matrycą o proporcjach 16:10 i o wysokiej jasności spisuje się świetnie w każdych warunkach. Niezależnie od tego czy potrzebujecie dużej wydajności do grania czy do montażu wideo, ten komputer świetnie sprawdzi się w obu tych zadaniach. (…) To naprawdę bardzo solidne urządzenie, które z czystym sumieniem mogę polecić.”

Lenovo Legion 5 Pro – zalety według testującego:

  • wydajny procesor Ryzen 7 5800H
  • wydajne GPU GeForce RTX 3070
  • świetna, jasna matryca IPS
  • łatwy dostęp do komponentów
  • możliwość dołożenia dysku SSD M.2
  • wytrzymała obudowa

2. PPE.pl – Lenovo Legion 5 – test laptopa z procesorem Ryzen 7 5800H i grafiką NVIDIA RTX 3060

„Muszę przyznać, że testowany dzisiaj laptop pozytywnie mnie zaskoczył. To bardzo udany, wydajny i co najważniejsze, przemyślany laptop dla graczy z rozbudowanym i zmodyfikowanym chłodzeniem oraz wysoką kulturą pracy. Matryca, zgodnie z obietnicami producenta, ma prawie 100% pokrycie palety barw sRGB. (…) Testowany dziś laptop kosztuje w sklepach ok. 6500 zł. Chociaż wydaje się to dużo, to w dobie dzisiejszych problemów musimy nieco zweryfikować postrzeganie takich kwot. W zamian dostajecie świetne urządzenie ze sztywno osadzoną matrycą, w eleganckiej, minimalistycznej i mało gamingowej obudowie, z bardzo wygodną, pełnowymiarową klawiaturą.”

Lenovo Legion 5 – zalety według testującego:

  • bardzo dobra jakość wykonania, grube i solidne plastiki
  • mało gamingowy wygląd, co dla niektórych będzie wielką zaletą
  • sztywne, bezpieczne osadzenie matrycy na dwóch zawiasach
  • wydajne podzespoły, bardzo szybki dysk twardy SSD i pamięć RAM
  • dobrze wykonany układ chłodzenia odznaczający się wysoką wydajnością i znakomitą kulturą pracy
  • wygodna, pełnowymiarowa i podświetlana klawiatura
  • prawie 100% pokrycia palety barw sRGB
  • laptop nie nagrzewa się zbytnio w okolicach klawiatury
  • najważniejsze złącza schowano z tyłu, co ułatwia dostęp i prowadzenie przewodów
  • TGP karty graficznej wynosi aż 130 W, co przekłada się na wydajność w grach

3. blackwhite TV – Lenovo Legion 7 / Laptop z NAJMOCNIEJSZYM RTX 3080 / TEST

Lenovo Legion 7 – zalety według testującego:

  • wydajne podzespoły
  • jakość wykonania
  • duża liczba portów USB
  • szybka matryca z dobrym odwzorowaniem kolorów
  • sensowna cena

4. Tom’s Hardware – recenzja Lenovo Legion 7

„Lenovo Legion 7 z procesorem AMD to najwyższej klasy laptop do gier dla entuzjastów. Laptop z podświetleniem RGB zachwyca pod każdym względem dzięki dobrze przemyślanej konstrukcji, od efektownego podświetlenia i ciekawych nasadek klawiszy po dobrze rozmieszczone otwory wentylacyjne i głośniki. Lenovo Legion 7 to bestia pod względem wydajności, dźwięku i wyglądu, zwłaszcza w przypadku najwyższej specyfikacji.”

Lenovo Legion 7 – zalety według testującego:

  • świetny design i podświetlenie RGB
  • doskonała wydajność
  • oprogramowanie Lenovo Vantage jest przydatne
  • świetne głośniki

5. PCMag – Lenovo Legion 7 Gen 6 (AMD) – recenzja

„Lenovo Legion 7 Gen 6 to doskonały laptop do gier z najwyższej półki – zarówno w wersji z procesorem AMD, jak i Intela. Najwyższa jakość wykonania i wygodne rozmieszczenie portów to tylko niektóre z jego wielu zalet.”

Lenovo Legion 7 – zalety według testującego:

  • najwyższa wydajność w grach
  • bardzo dobry wyświetlacz 165 Hz
  • wygodna klawiatura i touchpad
  • konfigurowalne oświetlenie RGB
  • sensowny czas działania na baterii

6. TweakTown – Lenovo Legion 5 Pro Gen 6 – recenzja

„Lenovo Legion 5 Pro Gen 6 łączy procesor AMD Ryzen 5800H z kartą graficzną NVIDIA GeForce RTX, co czyni go niesamowitą opcją dla graczy.”

Lenovo Legion 5 Pro – zalety według testującego:

  • wysoka wydajność
  • bardzo dobra jakość wykonania
  • atrakcyjna cena w odniesieniu do oferowanych możliwości

7. Windows Central – Lenovo Legion 7i (Gen 6) – recenzja

„Dzięki nowemu 16-calowemu wyświetlaczowi QHD+ o proporcjach 16:10, ulepszonym podzespołom, głośnikom i wielu innym udoskonaleniom, Legion 7i jest lepszy niż kiedykolwiek. Jeśli jesteś entuzjastą gier, który szuka laptopa, jest to najlepsza opcja.”

Lenovo Legion 7i – zalety według testującego:

  • wysoka wydajność w grach i nie tylko
  • piękny wyświetlacz
  • jakość wykonania z segmentu premium
God of War PC – recenzja. Kratos w końcu na pecetach

God of War PC – recenzja. Kratos w końcu na pecetach

Jak dobrze być pececiarzem. Doczekaliśmy czasów, w których ekskluzywne tytuły z konsol pojawiają się na komputerach osobistych. Jakiś czas po premierach konsolowych na blaszakach doczekaliśmy się Days Gone, Horizon: Zero Dawn i Death Stranding, a teraz do tego grona dołączył także God of War. Wszystkie te gry łączy wspólny mianownik: ich wydania pecetowe są co najmniej bardzo dobre.

God of War to opowieść o ojcu i synu oraz ich coraz mocniej zacieśniającej się relacji. Kratos jest surowym rodzicem, a Atreus dzielnym, ale początkowo niezbyt roztropnym młodzieńcem. Obaj po śmierci Faye, żony Kratosa, wyruszają w podróż, której finałem ma być rozsypanie jej prochów ze szczytu najwyższej góry świata. Droga do celu zaprezentowana po raz pierwszy blisko 4 lata temu na konsolach PlayStation 4 nie jest usłana różami.

God of War to gra, w której od początku dzieje się naprawdę dużo, choć kolejne mechaniki są wprowadzane do rozgrywki stosunkowo wolno. Już po kilku minutach zabawy każdy gracz zorientuje się, że dzieło Santa Monica Studios jest produkcją wyreżyserowaną z iście kinowym rozmachem. Sugeruje to nie tylko oprawa fabularna, ale również wizualia, udźwiękowienie i narracja w postaci świetnego polskiego dubbingu.

Gracze kierują poczynaniami tytułowego Boga Wojny, Kratosa, któremu w trakcie wędrówki coraz skuteczniej pomaga syn. Mnogość różnego rodzaju ciosów i ich kombinacji do odblokowania początkowo przytłacza, zwłaszcza osoby korzystające z klawiatury. Osobne drzewko umiejętności przypisano do Atreusa, któremu da się wydawać polecenia tak w zakresie wystrzeliwania strzał, jak i aktywacji jego umiejętności specjalnych. Takowymi dysponuje oczywiście i Kratos.

Wraz z rozwojem fabuły nabywać można coraz to lepsze przedmioty oraz umiejętności, których potencjał bojowy poprawiają ulepszenia. Warto eksplorować ciekawie zaprojektowany świat w poszukiwaniu skrzynek skrywających przeróżne skarby – to właśnie one zwiększają niektóre zdolności, pozwalają poprawiać właściwości bojowe wyposażenia, czy też dają pokaźny zastrzyk waluty w momencie sprzedaży.

Tempo akcji jest wysokie, a gracz co rusz zaskakiwany jest pojedynkami z coraz to nowymi większymi i mniejszymi przeciwnikami. Pojedynki urozmaica fakt, iż każdy oponent ma swój styl walki oraz słabe i mocne strony. Walcząc z kilkoma typami przeciwników na raz nieroztropnym jest machanie toporem lub pięściami na lewo i prawo, bo jest to działanie zwyczajnie nieskuteczne. Potyczki są emocjonujące głównie dlatego, że trzeba się umieć w nich odnaleźć – gdy to się uda, satysfakcja po zakończonej walce jest ogromna.

W redukowaniu opóźnień pomiędzy akcjami na klawiaturze i myszce, a ich wyświetleniu na ekranie pomaga w istotny sposób technologia NVIDIA Reflex. Jak bardzo i na czym polega? Zerknijcie tylko na poniższe wideo. God of War ze względu na dość wymagające pojedynki z dużymi bossami jest tytułem wręcz stworzonym do pokazu możliwości tej techniki.

Kwestią dyskusyjną pozostaje to, czy zaawansowane zdolności i kombinacje ciosów przydają się w ferworze walki. Często miałam wrażenie, że korzystam z połowy z nich i i tak radzę sobie doskonale. Wydaje mi się, że każdy gracz będzie po prostu korzystał ze swoich ulubionych kombinacji ciosów oraz umiejętności i… tyle.

Na osobny akapit zasługuje warstwa audiowizualna, która poza drobnymi mankamentami jest małym arcydziełem. Mogłabym się czepiać i pisać o lepiej i gorzej zaprojektowanych lokacjach, ale liczy się dla mnie całościowe wrażenie, a to w tym przypadku jest rewelacyjne. Piękno oprawy graficznej niechaj oddaje fakt, że poziomowi detali z PS4 odpowiada tu poziom niski-średni – a konsolowy God of War na telewizorach prezentował się przecież przepięknie! No to tu jest jeszcze lepiej. Zerknjcie tylko na zrzuty ekranu w tym wpisie – wszystkie pochodzą z gry.

Co najlepsze: God of War jest świetnie zoptymalizowany i działa znakomicie nawet na mniej wydajnych komputerach. Jeśli dysponujecie odpowiednią kartą graficzną, zrobicie użytek z obecnych tu technik NVIDIA DLSS lub AMD FidelityFX, zupełnie za darmo zwiększających dodatkowo liczbę klatek na sekundę.

Podsumowanie

God of War ma wszystko co potrzebne, by zdobyć w tym roku wiele nagród w kategorii gier na PC. To jedna z niewielu gier AAA, za które warto zapłacić. Czaruje angażującą fabułą, daje satysfakcję z każdego wygranego pojedynku i oczarowuje wysokimi walorami artystycznymi. Absolutnie polecam ją nie tylko miłośnikom gier akcji, ale wszystkim pececiarzom lubiącym po prostu ogrywać najlepsze produkcje.

Recenzje Lenovo Legion (cz. 32) – mamy powody do dumy

Recenzje Lenovo Legion (cz. 32) – mamy powody do dumy

Recenzje sprzętu Lenovo Legion regularnie pojawiają się w różnych miejscach sieci oraz w prasie drukowanej. Zastanawiacie się czy warto kupić laptopy i komputery Lenovo Legion? Być może poniższe testy pomogą Wam dokonać właściwego wyboru. Tym razem ponownie zerknęliśmy również na wpisy mediów zagranicznych.

Urządzenia Lenovo Legion tworzymy z myślą o Was, graczach. Jesteśmy otwarci na Wasze sugestie i wsłuchujemy się w potrzeby zarówno e-sportowców, jak i początkujących graczy. W naszej ofercie znajdziecie nie tylko komputery i laptopy dla graczy, ale także akcesoria – myszki, zestawy słuchawkowe, mechaniczne klawiatury, a nawet podkładki.

1. Android.com.pl – [Recenzja] Lenovo Legion 7 (Gen 6) – laptop dla graczy, który zachwyci nie tylko graczy

„Laptop dla graczy ewidentnie przestał sprawdzać się wyłącznie w grach. Lenovo Legion 7 (Gen 6) udowadnia, że ten sprzęt radzi sobie w wielu innych zadaniach, czyli po prostu w codziennej pracy. Oczywiście jego podstawowe przeznaczenie nie zostało odsunięte na bok. To jeden z najmocniejszych sprzętów na rynku, który w połączeniu z wyjątkowym ekranem pozwala cieszyć się wieloma godzinami w najnowszych grach na najwyższych ustawieniach. Naturalnie wszystko ma swoją cenę, a ta nie jest niska, ale zdecydowanie można ją obronić.”

Lenovo Legion 7 – zalety według testującego:

  • Rewelacyjny ekran 16:10 pod każdym aspektem
  • Topowa wydajność
  • Przemyślana i dobrze złożona konstrukcja
  • Od groma złączy

2. Tech2U – Lenovo Legion 5 – recenzja

„Jeżeli chcesz mieć udany laptop, solidny w wykonaniu i solidny do pracy to ten produkt jest do Ciebie.”

Lenovo Legion 5 – zalety według testującego:

  • Prostota
  • Ekran 120Hz
  • Klawiatura
  • Porty umiejscowione z tyłu
  • Solidność i jakość wykonania

3. Gamingsociety.pl – Lenovo Legion 5 Pro – To podobno najlepszy laptop gamingowy z Core i7-11800H i RTX 3070?

„Lenovo Legion 5 Pro to bardzo udana konstrukcja. Jego wydajność jest na wysokim poziomie, a co najważniejsze nawet w trakcie rozgrywki laptop jest relatywnie cichy i chłodny. Osobiście podoba mi się jego stylistyka i ekran w proporcji 16:10. Jedyne, do czego mogę się trochę na siłę przyczepić to ostatecznie wydajność. Chciałbym, żeby była minimalnie wyższa, by wszystkie tytuły w natywnej rozdzielczości działały w 60 klatkach na sekundę. Może z wyjątkiem Cyberpunka 2077, który niestety jest kiepsko zoptymalizowany. Poza tym małym przytykiem z mojej strony, jest to bardzo dobry laptop, który zasługuje na znaczek naszej rekomendacji oraz POWER, dla najwydajniejszego laptopa z układem graficznym GeForce RTX 3070, jaki do tej pory przetestowaliśmy.”

Lenovo Legion 5 Pro – zalety według testującego:

  • wysoka wydajność
  • cicha praca układu chłodzenia
  • relatywnie niskie temperatury
  • ładny ekran
  • ładna stylistyka

4. Trusted Reviews – Lenovo Legion 5 Pro – recenzja

„Lenovo Legion 5 Pro jest wyposażony w innowacyjny i wysokiej jakości wyświetlacz, który w połączeniu z potężnymi komponentami zapewnia imponujące wrażenia z gry. (…)”

Lenovo Legion 5 Pro – zalety według testującego:

  • wysoka moc obliczeniowa, nie tylko w grach
  • innowacyjny wyświetlacz 16:10
  • mnóstwo portów i dobre ich rozmieszczenie
  • wygodna i dobrze zaprojektowana klawiatura

5. Lon.TV – Lenovo Legion 5i Pro – recenzja

Recenzje Lenovo Legion (cz. 31) – mamy powody do dumy

Recenzje Lenovo Legion (cz. 31) – mamy powody do dumy

Recenzje sprzętu Lenovo Legion regularnie pojawiają się w różnych miejscach sieci oraz w prasie drukowanej. Zastanawiacie się czy warto kupić laptopy i komputery Lenovo Legion? Być może poniższe testy pomogą Wam dokonać właściwego wyboru. Tym razem ponownie zerknęliśmy również na wpisy mediów zagranicznych.

Urządzenia Lenovo Legion tworzymy z myślą o Was, graczach. Jesteśmy otwarci na Wasze sugestie i wsłuchujemy się w potrzeby zarówno e-sportowców, jak i początkujących graczy. W naszej ofercie znajdziecie nie tylko komputery i laptopy dla graczy, ale także akcesoria – myszki, zestawy słuchawkowe, mechaniczne klawiatury, a nawet podkładki.

1. Benchmark.pl – Kiedy już myśleliśmy, że lepiej się nie da. Recenzja Legion 7

„Patrząc po tym, co oferuje konkurencja, w zasadzie należy stwierdzić, że 10 tysięcy złotych to rewelacyjna cena. Zgadza się – Lenovo mogłoby sobie więcej za taki sprzęt liczyć, a nadal byłoby bardzo opłacalnie! Dostajemy tu obecnie najlepiej zrównoważoną matrycę, mnóstwo szybkich portów i solidną, a przy tym całkiem zgrabną, konstrukcję. W środku czeka na nas prawdopodobnie najwydajniejsze chłodzenie, jakie można spotkać w laptopach, które możemy (w zależności od wybranej konfiguracji) sparować z najwydajniejszymi mobilnymi podzespołami.”

Lenovo Legion 7 – zalety według testującego:

  • w pełni wykorzystany potencjał RTX 3080 16 GB – TGP 165 W
  • bardzo wysokie (najwyższe) limity mocy dla procesora i karty
  • wyśmienita kultura pracy pod obciążeniem
  • matryca 16” 2560×1600 px z odświeżaniem 165 Hz
  • 500 nit jasności i HDR Dolby Vision
  • duża ilość i ergonomiczne umiejscowienie szybkich portów
  • całkiem przyjemne dla oka podświetlenie RGB (które można wyłączyć)
  • nienajgorzej brzmiące głośniki

2. Tech-room.pl – Recenzja laptopa Lenovo Legion 5

„Lenovo Legion 5 to laptop, który daje radę na każdej płaszczyźnie. Nie ważne czy testujemy go w najbardziej wymagających grach czy używamy do biurowych prac. Wszędzie spisuje się na 5+. Ma swoje mankamenty jak właśnie głośna praca w wymagających tytułach czy właśnie owy, dość mały ekran, jednak przy takich komponentach jest to coś, co można zaakceptować. Przez cały okres testowania go w przeróżnych grach czy programach, użytkowanie go sprawiało mi sporo zabawy. W każdej grze mogłem bawić się na najwyższych detalach, a w każdym programie działać naprawdę komfortowo, bez żadnych zbędnych ścięć programów. Zdecydowanie laptop prawie idealny, z doprawdy drobnymi mankamentami.”

Lenovo Legion 5 – zalety według testującego:

  • wydajne działanie
  • odświeżanie 240 Hz i 3 ms czas reakcji matrycy
  • przyzwoite temperatury pod obciążeniem

3. Tom’s Guide – Lenovo Legion 5 Pro – recenzja

„Lenovo Legion 5 Pro zapewnia solidną jakość wykonania i dyskretny design w rozsądnej cenie. Dzięki procesorowi AMD Ryzen 7 5800H i karcie graficznej Nvidia GeForce RTX 3070 zagrasz na nim w każdą grę.”

Lenovo Legion 5 Pro – zalety według testującego:

  • moc obliczeniowa
  • atrakcyjny wygląd
  • duży, 16-calowy wyświetlacz o częstotliwości odświeżania obrazu 165 Hz
  • doskonała jakość wykonania

4. Ultrabookreview.comRecenzja Lenovo Legion 5 Pro

„Lenovo Legion 5 Pro to doskonały laptop do gier i innych zastosowań. W konfiguracji z procesorem AMD Ryzen 7 i kartą graficzną NVIDIA GeForce RTX 3060 radzi sobie świetnie w zasadzie na każdym kroku i jest dostępny w bardzo konkurencyjnej cenie. Chociaż nie brak mu pewnych dziwactw, niewiele innych produktów może dorównać mu pod względem ogólnej wartości. Przed zakupem upewnij się tylko, że odpowiada Ci jego rozmiar i masa.”

Lenovo Legion 5 Pro – zalety według testującego:

  • jakość wykonania na poziomie premium
  • dobrej jakości ekran 16:10 QHD 165 Hz
  • bogaty zestaw złączy
  • doskonała wydajność w grach i zastosowaniach profesjonalnych
  • serwisowalny i z możliwością rozbudowy
  • akumulator 80 Wh i długi czas pracy bez zasilacza
  • konkurencyjna cena

5. JustIN Tech Tips – Recenzja Lenovo Legion 5 Pro

Lenovo Legion 5 Pro – zalety według testującego:

  • bardzo atrakcyjna cena
  • świetny stosunek wydajności do ceny
  • piękny ekran 1440p
  • cicha praca wentylatorów nawet pod obciążeniem

6. GadgetByte – Recenzja Lenovo Legion 5 Pro: gamingowa bestia

https://youtube.com/watch?v=u1MdMj7scLM%3Frel%3D0

Lenovo Legion 5 Pro – zalety według testującego:

  • świetna jakość wykonania
  • piękny ekran
  • wysoka wydajność
  • skuteczny układ chłodzenia

7. XDA Developers – Recenzja Lenovo Legion 7: Wielki, odważny i wydajny

„Lenovo Legion 7 wyróżnia się na tle innych notebooków odważnym designem i mnóstwem świateł RGB. To także jeden z najpotężniejszych laptopów do gier, jakie można kupić teraz na rynku.”

Lenovo Legion 7 – zalety według testującego:

  • fantastyczna wydajność w grach
  • świetny wyświetlacz o wysokiej rozdzielczości i częstotliwości odświeżania 165 Hz
  • wysoka wytrzymałość

8. ONMSFT – Lenovo Legion Slim 7 Recenzja – świetny wygląd gaminowego PC

„Slim 7 to urządzenie stworzone z myślą o osobach, którym zależy na odpowiednim designie. Do tej samej kategorii cenowej komputerów należą urządzenia, które lepiej wykorzystują RTX 3060, ale wyrafirowany, smukły kształt Slim 7 to świetne podejście do laptopów do gier w 2021 roku.

Zamiennika komputera stacjonarnego szukałbym gdzie indziej, ale jako przenośny sprzęt do gier, przy niezbyt intensywnym użytkowaniu (2 lub ponad 3 godziny grania), a także do pracy, Slim 7 wraz ze swoim designem sprawdza się w sam raz. Niemniej, aby jego wygórowaną cenę móc uzasadnić, Lenovo musiałoby podnieść jego wydajność

Battlefield 2042 – recenzja. Cztery gry w jednej?

Battlefield 2042 – recenzja. Cztery gry w jednej?

Chyba najwyższy czas pogodzić się z tym, że gry weszły do mainstreamu… mniej więcej kilka lat temu. Podczas gdy fani serii Battlefield zasypują Battlefield 2042 negatywnymi recenzjami, casualowi gracze zdają się po prostu dobrze bawić i nie przejmować pewnymi „niedociągnięciami”. Czy Battlefield 2042 faktycznie zasługuje na krytykę, czy może jest ofiarą wygórowanych oczekiwań środowiska graczy?

Muszę przyznać, że należę do #teambattlefield. Call of Duty odpycha mnie wysokim tempem rozgrywki, ciasnymi mapami i niewielką skalą potyczek. Grałam w każdą odsłonę Battlefielda od czasów… Battlefield 1942. Można powiedzieć, że serię znam doskonale, lubię ją, a mimo to nie miałam żadnych oczekiwań związanych z Battlefield 2042. Dzięki temu bawiłam się dość przyzwoicie, a do mankamentów podeszłam zupełnie na chłodno.

Zabawę z grami z serii Battlefield zawsze zaczynam od kampanii. No więc w Battlefield 2042 kampanii nie ma. No nie ma i już – po raz pierwszy od ponad 10 lat. Można oczywiście powiedzieć, że w dzisiejszych czasach rządzą gry wieloosobowe, ale… wiecie z resztą jak jest.

W trybie wieloosobowym maksymalna liczba graczy wzrosła do 128 i nie powiem, byłam tym bardzo podekscytowana. Mapy urosły w taki sposób, aby pomieścić wszystkich żołnierzy, co z kolei wymusiło drobne zmiany w trybie Podboju. A, właśnie. W module All Out Warfare tryby są tylko dwa: Podbój i Przełamanie. Słabo, co? W podboju należy przejmować punkty będące częścią większych stref. Strefa zostaje przejęta z chwilą przejęcia wszystkich punktów. W Przełamaniu chodzi o obronę lub atak na dwa punkty. Po ich zdobyciu potyczki przesuwają się do kolejnej części mapy.

Wirtualne pole bitwy jest piękne, zwłaszcza z włączonymi efektami NVIDIA RTX, ale dość puste zarazem. Serio, nie spodziewałem się, że napiszę to zdanie akurat o Battlefield 2042. Brakuje broni stacjonarnej, choć oczywiście walki pomiędzy piechotą urozmaicają przeróżne pojazdy rozsiane na mapie. Mega efekciarsko prezentują się efekty pogodowe i oprawa graficzna, zwłaszcza na wydajnym sprzęcie. Tytuł ogrywałam na Palit GeForce RTX 3080 GameRock oraz procesorze Intel Core i7-11700K – zapewne domyślacie się, że działał on wyśmienicie w rozdzielczości 2K, nawet z wyłączonym DLSS. Rozmach bitew czuć na każdym kroku, ale projekt samych map… No nie wiem.

Na każdym kroku rywalizacji irytował mnie brak tabeli wyników. Jeśli to nie oznacza, że Battlefield 2042 kierowany jest do casualowego gracza, to co jest lepszym dowodem? Naprawdę, po prostu jej nie ma. Ogólnie interfejs nowego Battlefielda jest bardzo niespójny, nieczytelny i po prostu dość trudny w obsłudze. To z kolei stoi już w sprzeczności z tym, co napisałam chwilę wcześniej. Dla kogo tak naprawdę jest Battlefield 2042? Hm. PS wyszukiwarki serwerów też nie ma.

W Battlefield 2042 pojawili się operatorzy w stylu Call of Duty z unikalnymi umiejętnościami, a twórcy zrezygnowali zupełnie z klas. Czy to hero shooter czy nadal Battlefield? Nie wiem. Wiem natomiast, że pomimo że różnica wydaje się minimalna, to jest wyczuwalna. Na szczęście EA DICE daje graczom spore pole do popisu jeśli chodzi o personalizację wyposażenia. Medyk z ciężkim karabinem maszynowym? Okej. A może z karabinem snajperskim? Proszę bardzo. Ba, może nawet rzucać amunicję pobratymcom. Realistyczne? Nie, ale czy BF stawiał kiedyś na realizm? A skoro przy realizmie jesteśmy…

Inni żołnierze na polu bitwy to gąbki na pociski. Wiem, że to strzelanka typu arcade, ale wciąż wolałabym, aby pociski z działka helikopterowego sprawniej eliminowały oponentów. Niektóre wymiany ognia zakrawają o śmieszność. Bronie nie są z resztą najlepiej zbalansowane, a „feeling” strzelania mógłby ulec poprawie. Ach, no i do dyspozycji graczy oddano ledwie 22 „pukawki”. Trochę mało, nie sądzicie?

To na szczęście nie wszystko, co przygotowało EA DICE. Są jeszcze dwie niespodzianki.

Czymś zasługującym na szczególną uwagę jest Portal. Nie skłamię nazywając go mini remasterem trzech gier z serii Battlefield – Battlefield 1942, Bad Company 2 i Battlefield 3. W trybie tym dostępnych jest sześć map znanych z klasycznych odsłon serii – rzecz jasna zremasterowanych wraz z całym towarzyszącym anturażem w postaci broni i pojazdów. Szczerze? Nie wiem czy to nie jedna z najmocniejszych stron nowego BF-a.

Portal to także opcja zabawy w sposób w pełni spersonalizowany przez graczy. Zremasterowane mapy to tylko mały zalążek tego, co oferuje. Nic nie stoi na przeszkodzie, aby wykreować w jego ramach własną grę z własnymi założeniami w stylu bitwy na noże dla 128 graczy. Nie wiem po co, ale dlaczego nie?

Drugą z niespodzianek stanowi Hazard Zone, który jest dedykowanym zespołom czteroosobowym. Prawdę powiedziawszy, jeśli nie macie dobrych znajomych do wspólnego strzelania, to… no nie wiem. 32 czteroosobowe zespoły rzucone na jedną mapę muszą przejmować dyski z danymi z rozbitych satelitów. Brzmi trochę jak battle royale? Nie no, proszę Was, drugi Fortnite z tego nie będzie. Twórcy ewidentnie chcieli zróżnicować zabawę, ale na moje oko powinni skupić się na tym, aby coś zrobić po prostu dobrze. Zamiast tego otrzymujemy misz-masz, który ma zadowolić wszystkich, a w konsekwencji nie zadowala w pełni niemal nikogo.

Podsumowanie

Grając w Battlefield 2042 miałam flashbacki z Battlefield 4. Produkcja EA DICE sprzed lat w okolicy swojej premiery wypełniona była po brzegi bugami, a gracze wylewali swoje frustracje za pośrednictwem negatywnych recenzji. Analogiczna sytuacja ma miejsce teraz z nowym Battlefield 2042. Niezrozumiałe decyzje twórców mocno rzutują na finalny obraz skądinąd przyzwoitej odsłony popularnego cyklu. Jeżeli co do Battlefield 2042 nie masz żadnych oczekiwań, prawdopodobnie będziesz bawił się całkiem dobrze… o ile nie zależy Ci na trybie jednoosobowym, którego po raz pierwszy od ponad dekady po prostu nie ma. Fani serii po kontakcie z nowym „beefem” mogą ze złości zgrzytać zębami. Ja do grona fanów może się nie zaliczam, ale mimo wszystko spodziewałam się czegoś więcej.

Battlefield 2042 zapewnił mi rollercoaster emocji i wierzę, że kolejne aktualizacje są w stanie zapewnić grze ocenę o co najmniej punkt wyższą.

Mocne strony:Słabe strony:
wciągający tryb podbójmożliwość zabawy w nawet 128 osóbimponujące efekty pogodoweoprawa graficznaBattlefield Portal to doskonały pomysłzaimplementowany DLSSbrak kampanii dla jednego graczatylko dwa tryby zabawytylko sześć map w „oryginalnym” BF 2042przeciętny, wręcz nudny moduł Hazard Zonebrak tabeli wyników

Ocena ogólna: 6,5/10

New World – recenzja najgorszej gry, w której chętnie spędziłam prawie 120 godzin

New World – recenzja najgorszej gry, w której chętnie spędziłam prawie 120 godzin

28 września, po wielu opóźnieniach, na komputerach osobistych w końcu zadebiutowało New World – MMORPG Amazon Studios. Teraz, po spędzeniu w grze niemal 120 godzin i dogłębnym zapoznaniu się z jej charakterem, postanowiłam ją dla Was zrecenzować. Sprawdźcie, czy jest to tytuł, w którym warto spędzić czas.

New World – kilka słów wstępu

Akcja New World rozgrywa się w XVII-wiecznej, amerykańskiej kolonii Aeternum, w której gracze lądują jako rozbitkowie. Tylko od nich zależy to, w jaką rolę się wcielą. W New World można zabijać potwory, ale też wznosić budynki, a nawet całe osady, uprawiać ziemię, zajmować się myślistwem lub wykonywać całą masę innych aktywności.

Aeternum to wyspa, na której występuje tajemnicza substancja Azoth – jest ona jednocześnie źródłem ogromnej mocy, jak i powodem wszelakich nieszczęść i plag. Wyspie nie brakuje sekretów, których strzegą jej pradawni mieszkańcy oraz siły natury, a które my będziemy starali się odkryć podczas naszej przygody.

New World jest grą z otwartym światem. Świat ten jest podzielony na cały szereg różnych obszarów. Kontrolę nad tymi obszarami mogą przejmować Kompanie reprezentujące dostępne w grze frakcje. W New World nie brakuje miast i Fortów kolonizatorów, a także ruin pradawnej cywilizacji, lasów, łąk, gór i innych krajobrazów.

MMO wyjątkowe, a jednocześnie… nijakie

Rzadko zdarza się, że na rynku debiutuje nowa gra MMO RPG. Jeszcze rzadziej zdarza się, że na rynku debiutuje naprawdę unikatowa gra MMO RPG. Tego, że New World jest wyjątkowe, nie można zaprzeczyć. Nie zdarzyło mi się dotychczas grać w MMO osadzone w rzeczywistym świecie. Chociaż jego akcja rozgrywa na fikcyjnej wyspie, na której można spotkać zombie, szkielety, roślinne stwory i inne kreatury, czuć w nim klimat XVI-wiecznych Stanów Zjednoczonych i Wielkiej Brytanii. To za sprawą sposobu, w jakim mówią postacie i w jaki się ubierają, a także za sprawą przynajmniej części otaczającej gracza architektury.

New World jest unikatowe także pod względem nacisku na PvP – w przypadku tego tytułu jest on bardzo duży. Gracze mają ogromny wpływ na świat gry – mogą dołączać do frakcji i ich Kompanii i jako Kompanie przejmować kontrolę nad terytoriami, by zbierać na ich terenie podatki, rozbudowywać osady i skutecznie bronić je przed inwazjami Skażonych. O przejęte już tereny można walczyć w ramach wojen, jednakże aby wojnę zapoczątkować frakcja musi zdobyć wystarczająco duże wpływy w obszarze – poprzez wykonywanie misji PvP. Gracze nie mają jednak obowiązku angażowania się w PvP – mogą zablokować innym graczom możliwość atakowania ich. To powiedziawszy, wiele na tym tracą.

No właśnie – niestety każdy, kto nie jest miłośnikiem PvP, wiele w New World traci. Ani główna linia fabularna, ani zadania poboczne, nie są w tytule tym zbyt rozbudowane. Wszystkie zdania sprawiają wrażenie napisanych na kolanie i są niezwykle powtarzalne. W ramach zdecydowanie większości z nich musimy udać się w konkretne miejsce i zabić konkretnego jegomościa lub jegomościów czy też znaleźć konkretne przedmioty. Co więcej, wyjątkowo powtarzalni są przeciwnicy, których, wykonując te zadania, spotykamy. Jeśli dobrze liczę, to w grze umieszczono maksymalnie 15 modeli mobów na krzyż, w tym kilka różnych wariantów zombie. To naprawdę słabe. Ogólnie rzecz biorąc, skróty klawiaturowe „Ctrl + C” i „Ctrl + V”, były przez deweloperów wykorzystywane bardzo często. Niektóre miasta są swoimi lustrzanymi odbiciami, albo nieco obróconymi bliźniaczymi wersjami. Jedynym naprawdę unikatowym obszarem w grze jest Ebonscale Reach.

dużo grindu, ale przynajmniej mnie grind ten relaksował. W grze mamy aż kilkanaście profesji i każdy gracz może się parać absolutnie każdą – nie musimy wybierać dwóch niczym w World of Warcraft. Podzielono je na profesje polegające na zbieraniu surowców, na przykład, wyrąb i górnictwo, profesje polegające na przetwarzaniu surowców, takie jak tkactwo i garbarstwo, a także profesje polegające na rzemiośle – choćby inżynierię czy kucie broni. Wbicie maksymalnego poziomu wszystkich profesji wymaga wytrwałości. W przypadkach niektórych wystarczą jednak ogromne fundusze. Największą wadą systemu profesji jest to, jak nieproporcjonalnie trudne jest levelowanie niektórych profesji – w szczególności rybołówstwo i meblarstwo. Największa jego zaleta to zaś to, że produkty, które otrzymujemy za sprawą rzemiosła, są rzeczywiście przydatne i mają w grze znaczenie.

Problemy, obok których trudno przejść obojętnie

Podoba się Wam ogromny nacisk na PvP w New World? Nic dziwnego. Ja największą miłośniczką PvP nie jestem, ale i w nim spróbowałam swoich sił. Szkoda, że doświadczenia płynące z tego typu rozgrywki psują dysbalans między poszczególnymi dostępnymi w grze broniami (które zastępują system klas postaci), błędy, kolejne exploity wykorzystywane przez wielu graczy, a także spadki wydajności. Podczas wojny, udział w której bierze łącznie 100 graczy, występują takie lagi i spadki FPS, że momentami gra jest dosłownie niegrywalna. Wracając do exploitów – rozczarowujące jest to, że tak naprawdę dopiero teraz deweloperzy zaczęli permanentnie banować za nie graczy.

To nie koniec wad New World. W tytule tym nie zachwycają również podziemia, zwane Ekspedycjami. Poza nielicznymi bossami, większość przeciwników, które możemy w nich spotkać, to kopie przeciwników spotykanych w otwartym świecie. Poza tym, pierwsze trzy podziemia są do siebie bardzo podobne, a przez to nudne. Cieszy jednak to, że w New World nie ma systemu pokroju Dungeon Findera z World of Warcraft. Zmusza to graczy do komunikowania się ze sobą.

Wypada wrócić jeszcze do systemu frakcji w New World – systemu, który jest po prostu niedopracowany. W grze występują trzy rywalizujące ze sobą frakcje, do których gracze mogą dołączać. Niestety, jako że gra nie zachęca graczy w żaden sposób, by dołączać do słabszych frakcji, a z czasem po prostu uniemożliwia dołączanie do tej najsilniejszej, na wielu serwerach większość terenów, jeśli nie wszystkie, już została przejęta przez pojedynczą frakcję. Proces ten raczej nie zostanie odwrócony, a to dlatego, że w wielu przypadkach gracze należący na danym serwerze do słabszej frakcji przenieśli się na taki serwer, gdzie ich frakcja ma przewagę nad innymi. To samo spowodowało, że spora część serwerów po prostu opustoszała. Sama kilka tygodni temu przeniosłam się na inny serwer, albowiem na moim było tak mało graczy, że przez kilka dni nie byłam w stanie znaleźć drużyny niezbędnej do ukończenia Ekspedycji. Szkoda, że Amazon stworzył serwery dla maksymalnie 2000 graczy, zamiast serwerów, na których występowałoby coś jak sharding w WoWie. Teraz, przez odpływ graczy, firma musi łączyć niektóre serwery ze sobą.

Pewnie zastanawiacie się, jak w New World wygląda tak zwany endgame – co czeka Was po wbiciu maksymalnego, 60 poziomu doświadczenia. Cóż, naprościej mówiąc, tytuł ten posiada najgorszy endgame ze wszystkich MMO w jakie grałam. Stanowi on niemal niekończący się grind, polegający głównie na wybijaniu kolejnych elitarnych mobów i otwieraniu kolejnych elitarnych skrzynek, w celu zdobywania coraz to lepszego i lepszego uzbrojenia na każdym slocie i zwiększania swoich szans na zdobywanie coraz to lepszego uzbrojenia.

Mnie w New World mierzi też to, że na uzbrojenie można nakładać tylko skórki przedmiotów ze sklepu Amazonu, kupione za prawdziwe pieniądze. Gra nie posiada systemu transmogryfikacji pozwalającego na wykorzystywanie wyglądu przedmiotów, które wcześniej znaleźliśmy. Szkoda, albowiem uzbrojenie w New World wygląda bardzo ładnie.

Są też inne zalety

Żeby nie było, że tylko narzekam – New World ma i swoje mocne strony. Jedną z nich jest oprawa graficzna. Ta jest naprawdę przyjemna dla oka i bliska realizmowi, tak jak animacje. Zabawa przy najwyższych ustawieniach graficznych bardzo cieszy oczy.

Kolejny mocny element New World to swoboda rozwoju postaci. Teoretycznie nie musicie zabić ani jednego przeciwnika w grze, aby zdobyć 60 poziom. To dlatego, że punkty doświadczenia zdobywamy też za eksplorację, zbieranie surowców, crafting czy wykonywania zadań z tablicy ogłoszeń, polegających często na dostarczaniu zebranych surówców orac stworzonych przez siebie mikstur, potraw i innych produktów. Podczas zabawy rozwijamy nie tylko poziomy doświadczenia, ale i poziomy obeznania z poszczególnymi broniami. Umiejętność walki każdą bronią możemy ulepszać aż do 20. poziomu, rozwijając jednocześnie specjalne drzewka umiejętności. Jeśli chodzi o samą walkę, ta jest bardzo dynamiczna i przyjemna. Przypomina to, co oferują gry akcji.

Godzien pochwały jest także brak minimapy. W wielu grach przyciąga ona wzrok tak bardzo, że gracze nie skupiają się na swoim otoczeniu. Eksploracja bez minimapy jest zdecydowanie bardziej immersywna. Cieszę się zatem, że Amazon nie zezwala na używanie addonów, które ją do gry dodaj. Zamiast minimapy mamy tu kompas, na którym wyświetlają nam się pobliskie złoża rudy, czy zwierzyna. Szkoda tylko, że przynajmniej na razie kompas działa nie do końca tak jak trzeba. Czasem ruda pojawia się na kompasie dosłownie dopiero wtedy, gdy już się o nią potykamy.

Wbrew temu co można poczytać w internecie, dobrym posunięciem było również nie implementowanie przez deweloperów w grze wierzchowców. Tak, w grze musimy dużo chodzić, a szybka podróż z użyciem azothu jest droga, ale mamy też raz na godzinę możliwość wykonania szybkiej podróży do gospody, z dowolnego punktu mapy. Na dodatek, możemy też za darmo teleportować się do kupionych przez siebie domów. Teleport do każdego z domów posiada cooldown, ale ten za każdym razem można niskim kosztem azothu zresetować.

Tak, każdy gracz w New World może posiadać nie jeden, a kilka domów. Za posiadanie domów należy płacić podatki, ale z pewnością warto to robić, gdyż umożliwiają one powiększenie pojemności swojej skrytki w każdym z miast i ułatwiają wspomniane szybkie podróżowanie. Domy można rzecz jasna wyposażać w meble – albo wykonane własnoręcznie, albo kupione na rynku.

Podsumowanie

New World to zdecydowanie gra z potencjałem, ale póki co odkładam ją na bok. Mimo że posiada ona wiele interesujących aspektów, jej wady wręcz przytłaczają. Deweloperzy muszą poprawić jej optymalizację, opracować ciekawszy endgame, naprawić exploity i liczne błędy, zaimplementować rozwiązania poprawiające balans broni i frakcji i nie tylko. Na szczęście, koszt zakupu gry nie jest zbyt duży, a granie w nią nie wymaga subskrypcji.

Mocne strony:Słabe strony:
Bardzo ładna oprawa graficznaPrzystępna cena i brak subskrypcjiSystem craftinguSwobodny rozwój postaciWbrew pozorom wygodny system szybkiej podróżyPrzyjemny i dynamiczny system walkiBrak minimapyNieunikniony imbalans frakcjiProblemy z wydajnością i spadki FPSNudne, nieangażujące i powtarzalne zadaniaNiewiele typów przeciwnikówNieprzemyślany system serwerówZbyt duży nacisk na PvPObecność bugów psujących frajdę z rogrywkiZbyt luźne podejście deweloperów do exploiterówBrak systemu transmogryfikacjiWszechobecny grind

Ocena ogólna: 5/10