Recenzja Atomfall. Pomysłowy średniak.

Recenzja Atomfall. Pomysłowy średniak.

Atomfall to naprawdę ciekawy eksperyment studia, które znane jest przede wszystkim dzięki serii Sniper Elite. Są tu naprawdę ciekawe pomysły, ale fundamenty rozgrywki nie wybijają się ponad przeciętność.

Interesujący jest z pewnością setting, trafiamy bowiem do północno-wschodniej Anglii, w okolice Windscale, gdzie doszło do pożaru reaktora elektrowni atomowej. Rząd ogrodził cały skażony obszar wielkim murem, a nasz bohater z jakiegoś powodu trafił do tej strefy kwarantanny – i musi się wydostać.

Główny wątek dotyczy więc wyjaśnienia tajemnicy katastrofy, za którą zdecydowanie stoi coś poza zwykłym ludzkim błędem czy usterką techniczną. Atomfall nie ma jednak zwyczajnej, tradycyjnej struktury misji – nie mamy tu dziennika z listą zadań i nie jesteśmy prowadzeni za rękę. Zamiast tego, otrzymujemy system tropów.

Nowy trop możemy zdobyć rozmawiając z kimś, czytając jakąś notatkę czy list. W menu widzimy tylko zdawkowy opis, na przykład mówiący o śmigłowcu rozbitym na polanie w lesie. To wszystko. Mając wiele tropów do dyspozycji, sami musimy zdecydować, którym z nich podążać, by zyskać szansę na odblokowanie drogi prowadzącej do finału fabuły.

Historię rozwiniemy głównie za sprawą kilku postaci niezależnych, a związane z nimi tropy i wątki pozwolą nam dotrzeć do jednego z paru zupełnie innych zakończeń. Możemy rozmawiać ze wszystkimi i sprawdzać wszystkie tropy, albo skupić się na jednej postaci i ukończyć Atomfall nawet w jedenaście czy dwanaście godzin.

Fabuła jest naprawdę intrygująca, a świat przedstawiony wspaniale zrealizowany i oryginalny. Przyjemnie eksploruje się te łąki, pola i lasy, tym bardziej, że nie przypominają postapokaliptycznych pustkowi z Fallouta czy Stalkera. Spotykane postacie wprowadzają często małą dawkę brytyjskiego poczucia humoru. Pod względem atmosfery i historii, jest więc po prostu dobrze, a eksploracja czterech dużych lokacji potrafi wciągnąć.

Co innego jednak z rozgrywką. Praktycznie każdy element gameplayu jest w Atomfall po prostu średni. Świat obserwujemy z perspektywy pierwszej osoby, a walka mocno przywodzi na myśl to, co znamy z cyklu Fallout od Bethesdy. Tyle tylko, że ani strzelanie, ani walka wręcz nie sprawiają zbyt dużej satysfakcji i nie są ekscytujące. Są po prostu… w porządku. Znośne.

Podobnie ma się sprawa ze skradaniem, które zrealizowane jest w bardzo banalny, pozbawiony ciekawych rozwiązań sposób. Szkoda, że twórcy nie pokusili się o rozbudowanie tego elementu, byśmy faktycznie byli zachęcani do pozostawania w cieniu – chcielibyśmy otrzymać więcej narzędzi, gadżetów i okazji do skradania się.

Wrogowie potrafią dać w kość na domyślnym poziomie trudności, choć ten możemy zmienić. Walkę można jednak omijać i nie jesteśmy wtedy w żaden sposób poszkodowani – pokonywanie wrogów nie daje nam punktów doświadczenia. Nowe talenty zdobywamy poprzez odnajdywanie w świecie gry specjalnych podręczników z punktami umiejętności. To akurat całkiem dobrze przemyślane rozwiązanie, przywodzące nieco na myśl ostatnią grę z Indianą Jonesem, choć tam mieliśmy więcej ciekawych zdolności.

Okazjonalnie potrafią też w nowej grze studia Rebellion zaboleć pewne techniczne niedoróbki i dziwne decyzje. Zdarzyło się, że bug nie pozwolił podnieść lootu, a niezwykle irytujące bywa automatyczne ześlizgiwanie się bohatera, kiedy próbujemy wejść nawet na niewielki pagórek o lekkim nachyleniu. Warto jednak powiedzieć, że optymalizacja stoi na dobrym poziomie.

Atomfall jest grą, w której czuć potencjał. Nie został on jednak w pełni zrealizowany. Przygoda bywa przyjemna, pozwala cieszyć się eksploracją naprawdę nieźle przemyślanego i ciekawego świata, ale podstawowe elementy rozgrywki są za słabo rozbudowane i nie budzą zbyt mocnych emocji.

Społeczność Lenovo Legion Community świętuje 4. urodziny – konkursy, quizy i nagrody czekają!

Społeczność Lenovo Legion Community świętuje 4. urodziny – konkursy, quizy i nagrody czekają!

Portal Lenovo Legion Community obchodzi swoje 4. urodziny! Z tej okazji przygotowano serię ekscytujących konkursów i wydarzeń z atrakcyjnymi nagrodami.

Nagrody:
1. miejsce: Zestaw słuchawkowy dla graczy oraz ekskluzywny kowbojski kapelusz inspirowany zwiastunem Legion GO S.
2. miejsce: Klawiatura i mysz gamingowa.
3. miejsce: Mysz gamingowa.

Harmonogram konkursów:
-14 kwietnia: Konkurs artystyczny – pokaż swoją kreatywność w dowolnej formie: rysunek, tekst, wideo, muzyka czy nawet wypiek!
-21 kwietnia: Gra „Run Dino, Run” – podziel się swoim najlepszym wynikiem i uratuj Dino przed tajemniczym zagrożeniem.
-24 kwietnia: Wieczór gier z quizem z okazji 4. rocznicy na serwerze Discord o godzinie 21:00 czasu środkowoeuropejskiego.

Punktacja:
Konkurs kreatywności: 10 punktów.
„Run Dino, Run”: 10 punktów.
#GameTogether: 5 punktów za udział w grze, 5 punktów za wysoką punktację w quizie.

Dodatkowo, przygotowano słynną krzyżówkę z gier wideo autorstwa @DoctorEldritch, zawierającą 24 słowa związane z grami omawianymi w społeczności w ciągu ostatniego roku.

Dołącz do świętowania 4. urodzin społeczności Lenovo Legion i weź udział w konkursach, aby zdobyć fantastyczne nagrody!

Kingmakers – współczesna wojna w średniowieczu. Gra, która rozgrzewa internet

Kingmakers – współczesna wojna w średniowieczu. Gra, która rozgrzewa internet

Zanosi się na jedną z najbardziej kontrowersyjnych premier 2025 roku. Kingmakers – tytuł niezależnego studia Redemption Road Games – szturmem wdarł się do świadomości graczy po opublikowaniu pierwszego trailera. Powód? Współczesna armia przeniesiona do średniowiecznej Anglii, pełna chaosu walka setek jednostek i swoboda, która przypomina bardziej Garry’s Mod na sterydach niż klasyczną grę strategiczną.

W Kingmakers wcielasz się w człowieka z przyszłości, który cofa się do XIV wieku z… arsenałem XXI wieku. Karabiny maszynowe, drony, granatniki, a nawet samochody terenowe spotykają się na polu bitwy z rycerzami, łucznikami i machinami oblężniczymi. Rozgrywka to połączenie elementów RTS, symulacji bitew i strzelanki FPP. Możesz zarówno zarządzać setkami jednostek w czasie rzeczywistym, jak i samodzielnie wskakiwać w wir walki.

Tytuł jest też testem dla silników fizyki i optymalizacji – skala bitew jest ogromna, a silnik Unreal Engine 5 pozwala na dynamiczną destrukcję otoczenia i realistyczne odwzorowanie działań wojennych. W sieci już pojawiają się spekulacje, jak bardzo Kingmakers obciąży nawet najmocniejsze konfiguracje PC – i czy zdoła utrzymać stabilność przy tysiącach aktywnych obiektów.

Gra nie obyła się bez krytyki. Część graczy zarzuca twórcom gloryfikację przemocy i brak wyczucia w zestawianiu współczesnej technologii z historycznym konfliktem. Inni wskazują, że to po prostu sandboxowa rozwałka z twistem i nie należy jej traktować zbyt poważnie.

Jedno jest pewne – Kingmakers wzbudza emocje. A w branży gier to często najlepszy zwiastun sukcesu. Premiera planowana jest na 2024 rok w formule early access na PC, a twórcy zapowiadają tryb kooperacyjny oraz intensywny rozwój oparty na feedbacku społeczności.

FBC: Firebreak – Remedy tworzy kooperacyjną strzelankę w świecie Control

FBC: Firebreak – Remedy tworzy kooperacyjną strzelankę w świecie Control

Remedy Entertainment nie zwalnia tempa. Po sukcesach takich tytułów jak Control i Alan Wake 2, studio zapowiedziało swoją pierwszą grę wieloosobową: FBC: Firebreak. Jest to trzyosobowa kooperacyjna strzelanka pierwszoosobowa osadzona w tajemniczym świecie Federalnego Biura Kontroli (FBC), znanym z gry Control. Gracze wcielą się w rolę agentów jednostki Firebreak, której zadaniem jest opanowanie nadprzyrodzonych zagrożeń w siedzibie FBC, znanej jako Najstarszy Dom.

Niedawno, podczas Future Games Show, zaprezentowano nowy zwiastun zatytułowany „Paper Chase”. Ukazuje on trzyosobowy zespół walczący z antropomorficznym rojem karteczek samoprzylepnych oraz innymi nadprzyrodzonymi zagrożeniami w zmieniających się korytarzach Najstarszego Domu. Styl gry pozostaje wierny absurdalnemu i surrealistycznemu charakterowi znanemu z wcześniejszych produkcji Remedy.

FBC: Firebreak ma być dostępne latem 2025 roku na platformach PC (Steam i Epic Games Store), Xbox Series X|S oraz PlayStation 5. Gra będzie również dostępna od dnia premiery w ramach subskrypcji PC Game Pass, Game Pass Ultimate oraz w katalogu gier PlayStation Plus dla członków Extra i Premium.

Warto również wspomnieć, że Remedy planuje udostępniać wszystkie przyszłe dodatki do gry za darmo, oferując jedynie opcjonalne elementy kosmetyczne do zakupu. Gra będzie wspierać cross-play, umożliwiając wspólną rozgrywkę między różnymi platformami.

FBC: Firebreak zapowiada się jako ekscytująca propozycja dla fanów kooperacyjnych strzelanek oraz miłośników unikalnego stylu narracji, z którego słynie Remedy Entertainment.

Assassin’s Creed Shadows w 8K na RTX 5090 – test granic sprzętu i cierpliwości

Assassin’s Creed Shadows w 8K na RTX 5090 – test granic sprzętu i cierpliwości

Nowa odsłona kultowej serii od Ubisoftu – Assassin’s Creed Shadows – oficjalnie zadebiutowała 20 marca 2025 roku. Tytuł od początku budził emocje – nie tylko ze względu na długo wyczekiwaną feudalną Japonię, ale też przez kontrowersje związane z doborem postaci, strukturą narracji i nowym podejściem do rozgrywki. Dla części graczy to odświeżenie formuły, dla innych – odejście od korzeni serii. Jedno jest pewne: pod względem technologicznym Shadows to wyzwanie, jakiego dawno nie było.

Redaktorzy TechRadar postanowili przetestować grę w rozdzielczości 8K przy użyciu najnowszej karty graficznej NVIDIA GeForce RTX 5090. Bez DLSS, bez Multi Frame Generation, bez kompromisów – tylko czysta moc obliczeniowa kontra nowe Assassin’s Creed. Wynik? W wielu scenach liczba FPS spadała do 40 klatek na sekundę. Dopiero po aktywacji MFG udało się osiągnąć płynność na poziomie 83 FPS.

To pokazuje jedno: nawet najwydajniejszy konsumencki sprzęt graficzny może mieć problemy przy nowoczesnych tytułach renderowanych w 8K. Assassin’s Creed Shadows to gra, która z jednej strony potrafi przyciągnąć klimatem i oprawą wizualną, a z drugiej – wymaga wyjątkowo mocnego zestawu i otwartości na gameplayowe zmiany, które nie wszystkim przypadną do gustu.

Dla graczy i entuzjastów wydajności to tytuł, który warto sprawdzić z czystej ciekawości – zarówno w kontekście benchmarków, jak i przesuwania granic graficznych. Ale jeśli ktoś liczy na typowego „Assassyna” w nowatorskim wydaniu, może się mocno zdziwić.

Ronaldo w Fatal Fury? SNK zaskakuje świat gamingu

Ronaldo w Fatal Fury? SNK zaskakuje świat gamingu

Tego chyba nikt się nie spodziewał. Cristiano Ronaldo – globalna ikona piłki nożnej – oficjalnie dołącza do obsady nowej odsłony klasycznej bijatyki Fatal Fury.

SNK ogłosiło tę decyzję podczas wydarzenia promocyjnego w Rijadzie, wywołując jednocześnie szok i niedowierzanie wśród graczy na całym świecie. W świecie, gdzie crossoverowe postaci w bijatykach stają się normą, Ronaldo to jednak zupełnie inny kaliber.

Według oficjalnych informacji, postać CR7 nie będzie jedynie skórką – to pełnoprawny zawodnik z unikalnym zestawem ruchów, animacji i mechanik. Jego styl walki ma łączyć elementy sportowego taekwondo z estetyką popkulturową. Całość wpisuje się w szerszą strategię SNK i saudyjskiego funduszu inwestycyjnego Savvy Games Group, który od kilku lat wspiera rozwój marki. Ronaldo, będący ambasadorem esportowego projektu Qiddiya Gaming, pojawia się tu nie tylko jako bohater popkultury, ale także jako symbol ekspansji gier na Bliskim Wschodzie.

Dla profesjonalnych graczy i fanów FGC (Fighting Game Community) to bardzo gorący temat. Pojawia się pytanie: czy dodanie piłkarza do klasycznej bijatyki nie zakłóci balansu rozgrywki? Czy to tylko marketingowy zabieg, czy może realne rozszerzenie stylu gameplayu?

Nowa Fatal Fury – będąca duchowym następcą Mark of the Wolves – zapowiada się jako solidny powrót do formy, ze wsparciem dla rollback netcode, dynamicznym systemem combo i naciskiem na esport. Ronaldo ma być jedną z postaci dostępnych po premierze w formie DLC.

Czy to początek nowego trendu w bijatykach – z prawdziwymi gwiazdami sportu jako grywalnymi postaciami? Trudno powiedzieć. Jedno jest pewne – SNK udało się przyciągnąć uwagę nie tylko graczy, ale i całego świata sportu.

TOP 5 gier dla fanów motocykli

TOP 5 gier dla fanów motocykli

Gry wyścigowe ukazują się regularnie, a fani czterech kółek nie mogą narzekać na brak różnorodności różnych symulatorów czy zręcznościowych tytułów z samochodami w roli głównej. Co jednak z motocyklami?

Spis treści

Choć gier o wyścigach motocyklowych jest o wiele mniej, to wciąż można znaleźć wśród nich świetne i angażujące produkcje. Każdy z wymienionych niżej tytułów polecamy naprawdę mocno – to dobre zestawienie dla wszystkich, którzy chcą poszerzyć horyzonty i spróbować swoich sił na dwóch wirtualnych kołach.

Ride 4

Dlaczego polecamy część czwartą, skoro dostępna jest piąta? Sprawa jest prosta – wszyscy fani cyklu raczej się z nami zgodzą. Ride 4 oferuje identyczny model jazdy, a także szybszy mechanizm progresji, więc całe doświadczenie jest po prostu przyjemniejsze.

Można powiedzieć, że to Gran Turismo gier motocyklowych. Czuć mocno symulacyjny charakter, który można jednak nieco złagodzić odpowiednimi opcjami. Setki motocykli, dziesiątki torów, do tego dynamiczna symulacja warunków pogodowych i cyklu dnia oraz nocy – wrażenia z jazdy są naprawdę świetne.

Warto też dodać, że twórcy przygotowali naprawdę nieźle sprawującą się sztuczną inteligencję. Ścigając się mamy wrażenie, że rywalizujemy z prawdziwymi kierowcami.

TT Isle Of Man: Ride on the Edge 3

Isle of Man Tourist Trophy to kultowy w świecie motocyklowym wyścig. Odbywa się co roku na 60-kilometrowej trasie na Wyspie Man – kierowcy mierzą się aż z 264 zakrętami, a cała przejechanie jednego okrążenia to kwestia kilkunastu minut (w przypadku najlepszych zawodników).

Ridge on the Edge 3 to najlepsze wirtualne odwzorowanie tych zawodów. Otrzymujemy tutaj rywalizację w dwóch klasach – Supersport i Superbike. Ścigamy się na różnych torach Wyspy Man, w sumie twórcy oddają w nasze ręce ponad 200 kilometrów dróg.

Mechanika jazdy jest niezwykle przyjemna, realistyczna, ale jednocześnie łatwa do opanowania na początku przygody z grą. Wyższy poziom trudności pojawia się, gdy chcemy naprawdę zadbać o wykręcanie najlepszych czasów.

MX Bikes

W tej grze nie liczy się jakość oprawy graficznej, a przede wszystkim niezwykle rozbudowany silnik fizyczny. Model jazdy jest dzięki niemu niezwykle realistyczny, a w efekcie MX Bikes to coś dla fanów motocrossowej symulacji. Nie ma tu nawet odrobiny arcade’owego charakteru.

Zaawansowany system symulacji sprawia, że nauka jazdy – nawet bez wykonywania trików – jest niezwykle wciągająca. Najmniejszy ruch kierownicą, odpowiednie dodawanie gazu i hamowanie, to wszystko ma tutaj ogromne znaczenie.

To najbardziej wyjątkowa gra motocyklowa dostępna na PC, z czym zgadzają się użytkownicy. Wystarczy spojrzeć na recenzje na Steamie. Warto zaznaczyć, że gra znajduje się obecnie w dziale Early Access.

The Crew: Motorfest

Tak jest, Motorfest to nie gra stricte motocyklowa, ale nie możemy jej pominąć. To bowiem dzisiaj jedyna współczesna gra wyścigowa z otwartym światem, w której możemy cieszyć się nie tylko samochodami, ale i dwukołowymi maszynami.

W grze znajduje się obecnie około dwudziestu motocyklu z różnych kategorii. Możemy zdobyć tutaj kultowy model Harley Davidson Iron. Każdy znajdzie tu coś dla siebie, co do tego nie ma żadnych wątpliwości.

Sama gra natomiast jest obecnie jedyną alternatywą dla Forzy Horizon. Ścigamy się na dużej hawajskiej wyspie, otrzymujemy sporo różnorodnych aktywności i wyścigów, a wszystko to w otoczce imponującej oprawy graficznej.

MotoGP 24

Na końcu coś dla fanów motorsportu. MotoGP 24 to najnowsza, najbardziej kompletna motocyklowa gra wyścigowa, oparta oczywiście na licencji tytułowych zawodów. Można powiedzieć, że to motocyklowy odpowiednik serii F1.

Gra oferuje sporo zawartości – możemy po prostu ścigać się w pojedynczych wyścigach, przejść obszerną karierę, spróbować różnych kategorii, w tym nawet MotoE, w której wypróbujemy elektryczne maszyny. Stanowi to ciekawą odskocznię od tradycyjnych motocykli.

Tryby dla pojedynczego gracza zapewniają rywalizację z naprawdę nieźle zaprojektowanym SI, a dla fanów największych wyzwań zawsze pozostaje jeszcze opcja brania udziału w zawodach multiplayer.

Doom: The Dark Ages – wszystko co musisz wiedzieć o nadchodzącym FPSie

Doom: The Dark Ages – wszystko co musisz wiedzieć o nadchodzącym FPSie

Premiera kolejnej produkcji z serii Doom jest tuż za rogiem. Ale co tak właściwie zaoferuje Doom: The Dark Ages? Czy będzie przypominać dotychczasowe gry id Software? Śpieszymy z wyjaśnieniami.

Spis treści

Fabuła

Doom: The Dark Ages stanowi prequel dla gier Doom (2016) i Doom Eternal. Produkcja ta przeniesie nas do średniowiecznego królestwa, gdzie poznamy genezę Doom Slayera. Oczywiście ponownie wcielimy się w niej w tego bohatera, zostaniemy światkami jego przemiany w prawdziwy postrach demonów i staniemy do walki z siłami piekieł.

Rozgrywka

Doom: The Dark Ages pod pewnymi względami będzie przypominał gry Doom (2016) i Doom Eternal, ale twórcy zdecydowali się też wprowadzić w nim pewne zmiany mechaniki rozgrywki. Przede wszystkim, tytuł ten ma stawiać na bardziej przemyślane i cięższe starcia.

Przemierzając różnorodne, mroczne lokacje, będziemy mierzyć się z hordami demonów, korzystając z bogatego arsenału broni. Co ważne, do tego arsenału dołączy chociażby hybryda tarczy i piły tarczowej, która posłuży nie tylko do obrony. Będzie nią bowiem można rzucać we wrogów.

Nowością w serii będzie też możliwość sterowania pojazdami, takimi jak cybernetyczny smok czy 30-piętrowy mech Atlan.

Tryby gry

Doom: The Dark Ages skupi się na kampanii fabularnej i zaoferuje głęboką narrację oraz rozbudowane poziomy. Twórcy zrezygnowali tutaj z wprowadzenia trybu wieloosobowego. Kot wie, być może pojawi się on w późniejszym czasie.

Oprawa audiowizualna

Gra zaoferuje ciężką, metalową ścieżkę dźwiękową charakterystyczną dla serii Doom rozwijanej przez id Software, ale jednocześnie nawiązującą do średniowiecznych klimatów. Za muzykę dla tej produkcji odpowiada zespół producentów i kompozytorów Finishing Move.

Data premiery, platformy, cena

Doom: The Dark Ages zadebiutuje już 15 maja 2025 roku. W tym dniu trafi jednocześnie na trzy platformy – PC, a także konsole PlayStation 5 i Xbox Series X.

Grę można kupić w przedsprzedaży w dwóch wydaniach – standardowym wycenionym na 299 złotych oraz Premium Edition wycenionym na 429 złotych. To drugie daje dostęp do gry z 2-dniowym wyprzedzeniem i zawiera w zestawie fabularny dodatek DLC, cyfrowy artbook i ścieżkę dźwiękową oraz pakiet skórek boskości. Te same ceny obowiązują dla każdej z platform.

Wymagania sprzętowe

Aby zagrać w Doom: The Dark Ages, posiadacze pecetów będą musieli upewnić się, że ich komputery spełniają następujące wymagania:

Minimalne:

  • System operacyjny: Windows 10/11 64-bit
  • Procesor: AMD Ryzen 7 3700X / Intel Core i7 10700K
  • Pamięć RAM: 16 GB
  • Karta graficzna: NVIDIA RTX 2060 SUPER / AMD RX 6600
  • Pamięć masowa: 100 GB dostępnego miejsca (wymagany dysk SSD NVMe)

Zalecane:

  • System operacyjny: Windows 10/11 64-bit
  • Procesor: AMD Ryzen 7 5700X / Intel Core i7 12700K
  • Pamięć RAM: 32 GB
  • Karta graficzna: NVIDIA RTX 3080 / AMD RX 6800
  • Pamięć masowa: 100 GB dostępnego miejsca (wymagany dysk SSD NVMe)

Nie wiemy jak Wy, ale my czekamy na grę Doom: The Dark Ages z niecierpliwością. Zapowiada się ona na produkcję, która będzie dawać mnóstwo frajdy, podobnie jak poprzednie odsłony serii.

TOP 10 najlepszych gier w abonamencie Game Pass na PC

TOP 10 najlepszych gier w abonamencie Game Pass na PC

Pecetowy Game Pass oferuje setki tytułów do wyboru. Przy takiej liczbie gier, samo ich przeglądanie zajmuje dużo czasu, a co dopiero podjęcie decyzji: co zainstalować? Dziś chcemy więc polecić wam dziesięć produkcji spośród tych absolutnie najlepszych, które są dostępne w ramach usługi Microsoftu.

Każda z tych gier jest co najmniej świetna, a zestaw skompletowaliśmy w taki sposób, aby każdy znalazł tu coś interesującego dla siebie. To niezwykle różnorodna lista doskonałych tytułów.

Spis treści

Halo: The Master Chief Collection

Ta kolekcja to nie tylko zbiór gier, to podróż w czasie do złotego wieku strzelanek. Dla weteranów to sentymentalny powrót do kampanii, które ukształtowały ich growe gusta, a dla nowych graczy – unikalna okazja, by doświadczyć klasyki w najlepszym możliwym wydaniu.

Kolekcja zawiera zremasterowane wersje Halo: Combat Evolved, Halo 2, Halo 3, Halo 3: ODST (w tym przypadku samą kampanię), Halo: Reach i Halo 4, oferując dziesiątki godzin świetnej zabawy solo lub w kooperacji. To przekrój przez ewolucję serii, pokazujący, jak zmieniała się rozgrywka, grafika i narracja na przestrzeni lat.

Poza kampaniami, The Master Chief Collection oferuje niezrównaną wartość pod względem zawartości multiplayer. Setki map, różnorodne tryby gry oraz potężny edytor map to gwarancja zabawy przez wiele miesięcy, a nawet lat.

Balatro

Szalenie popularny, rogalikowy poker – trudno go nie polecać. Kluczem są tutaj jokery, czyli dzikie karty z unikalnymi efektami, modyfikujące zasady rozgrywki. To one, w połączeniu z kartami planet (zmieniającymi mnożniki) i kartami tarota (dającymi tymczasowe bonusy), tworzą niezwykle złożony system rozgrywki.

Łatwo tu opanować podstawy, ale zgłębienie wszystkich tajników zajmie nam wiele, wiele godzin. Wszechobecny element losowości sprawia, że każda partia jest inna, ale to gracz, poprzez odpowiednie decyzje, maksymalizuje swoje szanse. To właśnie ta mieszanka strategii i szczęścia tak uzależnia.

Forza Horizon 5

Każda część tej serii to motoryzacyjne święto, nie inaczej jest w tym przypadku. Forza Horizon 5 łączy wspaniałą grafikę z niesamowitą swobodą. Meksykańskie krajobrazy, od kolorowych miasteczek po bezkresne pustynie i bujne dżungle, zachwycają różnorodnością i szczegółowością. Wśród setek licencjonowanych aut każdy znajdzie coś dla siebie, a model jazdy jest po prostu świetny.

To jednak coś więcej niż tylko wyścigi. To gra o radości z jazdy, eksploracji i kolekcjonowania. Festiwalowa atmosfera, ciągłe aktualizacje i wydarzenia sezonowe sprawiają, że zawsze jest coś do roboty. Można po prostu wsiąść do ulubionego samochodu i ruszyć przed siebie, by podziwiać widoki.

Against the Storm

Ta polska produkcja – oceniana niezwykle wysoko przez graczy i recenzentów – to unikalne połączenie city-buildera i roguelike’a, w którym dbamy o rozwój osady wysłanników królowej. Celem jest rozwój i zbieranie surowców, a także opóźnianie nieuniknionej zagłady naszej wioski, która w końcu staje się ofiarą szalejącej, magicznej burzy.

Musimy tu zarządzać zasobami, dbać o zadowolenie mieszkańców i jednocześnie przygotowywać się na przeróżne niebezpieczeństwa i trudności, które prędzej czy później staną na naszej drodze. Warto zaznaczyć, że po porażce wracamy do stolicy królestwa, gdzie odblokowujemy pewne bonusy i nowe elementy do późniejszego wykorzystania w kolejnych osadach.

Persona 3 Reload

Ten tytuł to odświeżona wersja kultowego jRPG, który zgrabnie łączy elementy rozgrywki związane z licealną codziennością w Tokio i walkę z demonicznymi siłami. Za dnia uczymy się, budujemy relacje, rozwijamy umiejętności, a w nocy eksplorujemy Tartarusa – tajemniczą wieżę pełną potworów.

Reload to nie tylko lifting graficzny – to pełnoprawny remake. Dodano nowe interakcje społeczne, sceny fabularne, ulepszono system walki i odświeżono Tartarus. Gra zachwyca stylową oprawą graficzną, świetną ścieżką dźwiękową i charyzmatycznymi postaciami. To idealna propozycja zarówno dla fanów serii, jak i dla nowych graczy, którzy chcieliby poznać ten klasyk w najlepszym możliwym wydaniu.

Battlefield 1

Ta odsłona cyklu Battlefield przenosi nas na fronty I wojny światowej, oferując epickie bitwy na ogromną skalę. Gra w realistyczny sposób oddaje brutalność i chaos tego konfliktu, jednocześnie zapewniając dynamiczną i satysfakcjonującą rozgrywkę. Oprawa graficzna do dziś robi wrażenie, podobnie zresztą jak świetne udźwiękowienie.

Strzelankę wyróżnia tryb Operacji – to sekwencja połączonych map, gdzie atakujący muszą przełamywać kolejne linie obrony, dając poczucie uczestnictwa w wielkiej bitwie. System destrukcji otoczenia pozwala na niszczenie budynków, czego zdecydowanie brakowało w późniejszych częściach cyklu. Warto też dodać, że na PC do dziś bez problemu znaleźć można serwery zapełnione graczami.

Psychonauts 2

Gra studia Double Fine to kontynuacja kultowej platformówki, która zabiera graczy w podróż po… ludzkich umysłach. Tak jest – wcielamy się tu w młodego telepatę, który eksploruje surrealistyczne poziomy, rozwiązuje zagadki i walczy z wewnętrznymi demonami różnych postaci. Podobnie jak oryginał, sequel zachwyca kreatywnością twórców, oryginalnym podejściem do gatunku i humorem.

Każdy poziom w Psychonauts 2 zachwyca, odzwierciedlające osobowość i problemy danej postaci. Mamy tu bibliotekę pełną cenzorów czy też kasyno symbolizujące uzależnienie. Wszystkie elementy platformowe zrealizowano perfekcyjnie, a scenariusz jest niemal idealny. Nie martwcie się, jeśli nie znacie pierwszej części – sięgnijcie po drugą i cieszcie się zabawą.

Doom Eternal

Eternal to kwintesencja gatunku FPS, czyli brutalna, szybka i niesamowicie satysfakcjonująca rozgrywka. Wcielasz się w Doom Slayera i wyruszasz na krwawą krucjatę przeciwko hordom demonów, uzbrojony po zęby w potężny arsenał. Eternal wręcz zmusza do agresywnej gry, nagradzając zabijanie wrogów w określony sposób – piła mechaniczna daje amunicję, podpalenie pancerz, a egzekucje zapewniają zdrowie.

Trzeba nieustannie być w ruchu, żonglować broniami, korzystać z otoczenia i uczyć się słabości poszczególnych przeciwników. Platformowe sekcje dodają grze wertykalności, a nowi wrogowie stanowią poważne wyzwanie. To gra, która rzuca wyzwanie, ale w zamian oferuje niesamowitą satysfakcję z pokonywania kolejnych fal demonów.

Hi-Fi Rush

Hi-Fi Rush to rytmiczna gra akcji, która zaskakuje świeżością i oryginalnością. To unikalne połączenie dynamicznej walki, świetnej muzyki i stylowej grafiki tworzy niesamowicie wciągające doświadczenie. Gra nagradza precyzję i wyczucie rytmu, a perfekcyjne wykonanie sekwencji ataków daje ogromną satysfakcję.

To, co wyróżnia Hi-Fi Rush, to synchronizacja wszystkiego z muzyką. Ataki, uniki, parowania, a nawet ruchy otoczenia – wszystko jest dopasowane do rytmu. Różnorodne utwory, od rocka po elektronikę, wpływają na tempo i dynamikę rozgrywki. Zdecydowanie warto dać tej grze szansę – i obyśmy doczekali się sequela.

Ori and the Will of the Wisps

Ten sequel jest równie piękny, co pierwsza część, zachwyca muzyką i klimatem. Ponownie wcielamy się w tytułowego ducha lasu i wyruszamy w niebezpieczną podróż, by pokonać mroczne siły.

Twórcy ponownie oferują nam fantastyczną metroidvanię, w której pomysły na gameplay dorównują wspaniałej jakości oprawy graficznej. Ori and the Will of the Wisps jest nieco bardziej przystępne niż inne gry reprezentujące ten sam gatunek, dlatego śmiało można polecać ten tytuł wszystkim. Warto też podkreślić, że znajomość poprzedniej części nie jest wymagana, by cieszyć się fabułą w Will of the Wisps.

Recenzja Monster Hunter Wilds. Świetna gra, słaba optymalizacja

Recenzja Monster Hunter Wilds. Świetna gra, słaba optymalizacja

Najnowsza odsłona popularnej serii Capcomu wciąga jak diabli i oferuje garść ciekawych pomysłów oraz zmian w systemach rozgrywki. Niestety w wersji pecetowej w zabawie przeszkadza nie najlepszy stan techniczny gry.

Powiedzmy sobie wprost – Monster Hunter Wilds to jak na chwilę obecną najgorzej zoptymalizowana gra wysokobudżetowa 2025 roku. Być może to nietypowe, żeby recenzję rozpoczynać od kwestii wydajnościowych, ale w tym przypadku trzeba zrobić wyjątek. Capcom zasługuje po prostu na słowa krytyki.

Otóż, okazuje się, że można grać w Wilds na komputerze przewyższającym zalecane wymagania, a i tak zmagać się z crashami czy dziwnymi, niespodziewanymi spadkami liczby klatek na sekundę. Nie pomaga fakt, że choć pod względem artystycznym gra może się podobać – to jednak nie jest to oszałamiająca pod względem graficznym produkcja. Wielka szkoda. Liczymy na szybką poprawę.

Przechodząc jednak do samej gry, można śmiało powiedzieć, że twórcy zaoferowali nam idealne rozwinięcie formuły, którą otrzymaliśmy w 2018 roku w Monster Hunter World. Wilds jest niemal pod każdym względem lepsze i bardziej wciągające. Nawet wspomniane problemy z płynnością nie są wystarczającą motywacją, by oderwać się od tej przygody.

Podstawą rozgrywki nadal jest ten sam, niezmienny schemat – polujemy na kolejne potwory, by tworzyć z nich pancerze i różne rodzaje broni. Taki gameplay jest jednak opakowany, przez pierwsze kilkanaście godzin, w fabułę. Historia nie jest szczególnie wciągająca, a kolejne rozmowy i scenki to tylko pretekst do kolejnych starć ze świetnie zaprojektowanymi bestiami.

Monster Hunter nigdy nie stał fabułą, więc trudno czepiać się, że nie jest ona interesująca. Trzeba jednak przyznać, że spowalnia trochę zabawę – bo nieraz zdarza się, że poruszamy się powoli w towarzystwie innych postaci, które akurat coś nam opowiadają. Tyle że nas to w ogóle nie obchodzi i chcemy biec do przodu, by zająć się po prostu polowaniem, czyli esencją tej serii.

Wilds wprowadza dwie ważne nowości: system ran widocznych na potworach oraz możliwość błyskawicznej wymiany broni na inną. Ten pierwszy mechanizm pozwala w efektowny sposób zadawać potworom większe obrażenia, o ile wycelujemy ciosem w podświetloną na pomarańczowo ranę – i daje to w praktyce całkiem często szansę na mocne nadszarpnięcie zdrowia bestii.


Dostęp do dwóch broni jest natomiast nowością prostą, ale jakże mile widzianą. W każdej chwili możemy przywołać wierzchowca i szybko zebrać z niego dodatkowy oręż – możemy więc zacząć walkę z użyciem potężnego miecza lub młota, a potem w dowolnym momencie przełączyć się na łuk czy szybkie sztylety. To doskonały pomysł i mamy nadzieję, że już na stałe pozostanie w serii Monster Hunter.

Walka jest niesamowicie satysfakcjonująca, a każde celne uderzenie czy strzał to idealna dawka dopaminy. Ponownie otrzymujemy aż czternaście typów broni, więc każdy znajdzie coś idealnego dla własnego stylu gry. Wymiana broni na inną to w zasadzie gwarancja innego typu rozgrywki, ponieważ zupełnie inaczej walczymy z mieczem i tarczą, a inaczej, gdy wyposażymy broń dystansową lub potężną lancę.

Radość z walki jest tym mocniejsza, że wszystkie potwory zaprojektowano bezbłędnie, zarówno jeśli chodzi o ich wygląd, ale też animacje w potyczkach oraz schematy zachowań. Faktycznie mamy wrażenie, że polujemy na dzikie, nieprzewidywalne bestie. Niektóre większe stwory naprawdę budzą respekt.

Trzonem zabawy, szczególnie po napisach końcowych, kiedy zabawa trwa dalej, jest powtarzanie walk z tymi samymi bestiami – tworzenie pancerzy i broni wymaga bowiem często zdobycia różnych części monstrów w większych ilościach. Grind nie jest jednak męczący, ponieważ walka jest wciągająca i nie przestaje sprawiać frajdy.

Oczywiście warto przypomnieć, że w Wilds możemy polować z innymi graczami – choć kooperacja przed zakończeniem głównego wątku nie jest zbyt wygodna. Nie można w wygodny sposób w grupie przejść całej fabuły i łączymy się ze znajomymi (lub nieznajomymi) tylko na czas samych polowań. Możliwe jest też przywołanie postaci sterowanych przez komputer, jeśli na nasze wołanie o pomoc nie opowiedzą żywi gracze.

Kiedy gramy w grupie, rozgrywka jest nieco łatwiejsza niż w poprzednich odsłonach cyklu. Niektórym może to przeszkadzać, lecz poziom trudności z pewnością zostanie podniesiony w przyszłości za sprawą dodatku – tak jak to zawsze bywa w przypadku tej serii.

Podsumowując – Wilds to wspaniały Monster Hunter. Od tej gry naprawdę trudno się oderwać, więc tym bardziej przykro, że tak zaniedbano optymalizację wersji pecetowej. W tę grę zdecydowanie warto zagrać, ale rozsądnie będzie po prostu poczekać na aktualizacje wydajności. Obecnie bowiem w przypadku edycji PC kupujemy kota w worku, jeśli chodzi o kwestie techniczne.